Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Klaudixx21

Zarejestrowani
  • Zawartość

    31
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Klaudixx21

  1. Nie wiem od czego zacząć.. napisze więc najkonretniej jak to tylko możliwe. Otóż jestem obecnie w drugiej ciąży, była planowana przeze mnie i męża, staraliśmy się o nią rok, pierwsze dziecko będzie miało 4 lata i idzie w tym roku do przedszkola. Nie ukrywam, że zachodząc w pierwszą ciążę byliśmy młodzi i zaczynaliśmy "dorosłe życie" . Ja nie miałam umowy o pracę tylko dorabiałam sobie ( nie małe ) pieniążki np jako kelnerka, wystawianie towaru, w międzyczasie praktyki potrzebne na studia , robótki ręczne w domu itp. szukałam cały czas pracy, ale takiej, która godzinowo zapewniałaby mi możliwość odbioru dziecka z przedszkola gdyż mąż pracuje za granicą i " wszystko jest na mojej głowie". Otóż chodzi o to, se gdy takowa pracę znalazłam, załatwiałam wszystkie potrzebne dokumenty to okazało się właśnie przed podpisaniem umowy , że jestem w ciąży. Od początku była ciężka, byłam w szpitalu przed problemy z nerkami, od początku antybiotyki więc tak czy siak nie dałam rady iść do pracy.. siedzę w domu z dzieckiem i rośnie w brzuszku drugie, zajmuje się domem , wychowaniem i dorabiam w robótkach ręcznych żeby mieć jakiekolwiek swoje pieniążki. Problem jest w tym, że mąż wyrzuca mi to, że mu nie pomagam finansowo, że nie robię nic pożytecznego, se rzekomo nawet porządnie domu nie posprzątam, że zachowywałam się jak królewna bo żadna praca mi nie odpowiadała.. to nie jest tak, że nie chciałam pracować, że uciekałam od tego bądź miałam jakieś wymówki.. chciałam i to bardzo, ale dużym mankamentem jest praca męża, przyjezdza raz na parę tygodni więc w opiece nad dwójką dzieci mi nie pomoże.. jest mi bardzo przykro, że uważa mnie za lenia, nie raz jego słowa kierowane do mnie brzmią tak jakbym zaszła w ciążę specjalnie mimo, iż BARDZO chciał tego dziecka.. pisze o tym tutaj bo może to faktycznie jest we mnie problem? Może nie jestem dostatecznie zorganizowana skoro przez 4 lata wychowywania pierwszego dziecka nie znalazłam pracy na umowę ? Może jestem rzeczywiście leniwa i liczę tylko na pieniądze męża..? Nie wiem co mam myśleć.. najpiękniejsze chwile długo wyczekiwanej drugiej ciąży są dla mnie tragedia..
  2. Ja miałam miec pracę, w której musiałabym być na miejscu równo o 6 żeby otworzyć i pracować do 17:30. Przedszkole od 8 do 14, jeżeli dopłacać to od 7 do 17, też musiałabym wynająć opiekę na ten czas , a wiadomo czasem trzeba zostać dłużej w pracy
  3. Mąż nie wyjeżdża przez całe życie naszego dziecka, jest tak od ponad roku, tak się złożyło, że wszyscy pracownicy mieszkają w jednym budynku, jest tam około 20 mężczyzn i śpią po parę osób w jednym pokoju. Idealne warunki dla dziecka i kobiety w ciąży? I nie będą wychowywać się całe życie bez niego, jest to opcja tymczasowa aby odłożyć pieniądze na coś własnego.
  4. I to jest idealne zakończenie tego tematu, oboje nie powinniśmy narzekać bo planowaliśmy to drugie dziecko i oboje bardzo chcieliśmy rodzeństwa dla syna.
  5. Wydaje mi się naturalne to, że jeżeli oboje ludzi STARA się o dziecko to normalnym jest sprawdzanie dni płodnych a tym bardziej owulacji.
  6. Tak się składa, że u nas przedszkole jest JEDNO , za dużo dzieci , za mało miejsc, w zeszłym roku też składałam papiery a Sie nie dostało, w tym roku również ledwo ledwo gdyby nie to, że jest nowa grupa.
  7. Tak bardzo nie chce pracować, że pracuje z domu, faktycznie jestem w uj leniwa temat uważam za zakończony
  8. Wypraszam sobie takie spekulacje, temat był zupełnie inny niż to czy według Ciebie wyrobiłam męża w dziecko.
  9. Proponuję przeczytać od początku wszystko. Jak wyżej pisałam, planowaliśmy drugie dziecko i chodzi w dużej mierze o to, że nigdy nie miałam umowy o pracę, dorabiałam sobie jako kelnerka, wykładanie towaru, praca z domu itp. kończąc studia wysyłałam CV w tym kierunku co zdobyłam kwalifikacje. Razem z mężem uznaliśmy, że pierwsze dziecko jest dość duże i możemy postarać się o kolejne, trwało to ponad rok, więc już po jakimś czasie starań nie brałam tak pod uwagę drugiej ciąży też przez to, że mąż większość czasu jest za granicą, znalazłam pracę, miałam dostać umowę i okazało się, że jestem w ciąży. W tym moim wyzalaniu się, chodzi o to, że teraz mąż wyrzyguje mi jakbym specjalnie zaszła w ciążę bo przecież według niego odpowiada mi to, że rzekomo nic nie robię.
  10. Dobrze wiem, ale oboje planowaliśmy drugie, trwało to długo dlatego w międzyczasie szukalam pracy. To nie tak, że wpadka, on chciał, ja chciałam.
  11. Ogólnie często kłócimy się o to co robił wcześniej.. że miał różne kontakty z kobietami przez internet, w jednym momencie chciał rozwodu bo ja rzekomo go mecze a się okazało poprostu , że nie mam węszyć żeby nie dowiedzieć się co robi a rozwód mial być dla mnie zmyłka i powodem DO MOJEJ ZMIANY. Teraz twierdzi, że się zmienił, owszem starał się, tu jakieś kwiatki, kino, sposób jego rozmowy się zmienił w porównaniu do tego co było jak mi rogi przyprawiał.. ale przy każdej właśnie takiej kłótni, zamiast porozmawiać np o tym, że nie ufam mu jak kiedyś, zwyczajnie mi wyjaśnić pewne sprawy to temat przechodzi na to, że ja mu finansowo nie pomagam i to On wszystko robi a królewna siedzi na kanapie.. być może jakbym nie wyciągała dla niego niezręcznych tematów to nie byłoby mówienia "po złości" , ale poprostu na chwilę obecną nie potrafię pstryknąć palcem i zapomnieć o tym co było, tym bardziej, że nie jest obok na codzien..
  12. To mnie właśnie zadziwia, z jednej strony On potrafi mi wytknąć na co wydaje pieniądze a z drugiej dlaczego sobie czegoś nie kupię bo nie pamięta kiedy ostatnio dla siebie byłam na zakupach. Ale poprostu wiem, że jakbym wydała JEGO pieniążki załóżmy ma ubrania to w następnej kłótni slyszalabym, że On na to zarobił... Bardzo chciałabym być w pełni niezależna finansowo, ale do niego jak do ściany, planuje ze mną dziecko to wiadome, że prędzej czy później zajde w ciążę..
  13. Ogólnie to były sytuację z innymi kobietami, więc też jest tak, że mężowi nie ufam i wiele rzeczy sprowadza się do kłótni. On teraz twierdzi, że się zmienił a ja szukam ciągle dziury w całym i np w uniknięciu danego tematu stacza całą odpowiedzialność na to, że nic nie robię.
  14. No dla mnie też np to co zarobiłam wcześniej było wspólne a nie tylko moje, jak urodziło się pierwsze dziecko to mąż nie miał pracy, mieszkaliśmy u teściów i ja jeździłam na weekendy zarabiać żeby coś dla nas było.. On tego nie widzi, bo to były grosze w porównaniu do tego co teraz zarabia. Ale pamiętam, że pracowałam np od 15 do 7 rano i jak wróciłam to zajmowałam się dzieckiem bez chwili snu bo mąż wielce zmęczony. Też taki przykład, zamiast mieszkać z rodzicami chciałam żebyśmy zaznali życia sami, większy spokój, możemy robić wszystko po swojemu a nie pod dyktando, zgodził się na wynajem, a później było mi wypominane, że mieszkania takie drogie i On wcale tego nie chciał. Co chwila jest zmiana zdania w zależności czy cos mu podpasuje czy nie, okropne to jest.
  15. No a najgorsze, że jak wraca to marudzi pierwsze dni bo nie jest zrobione tak jak On by to zrobił, do tego np mam poukładane leki w danej szafce i to tak, że ja wiem co gdzie jest itp to już słyszę za przeproszeniem pier**lenie , że mam tam syf i nic pożytecznego nie robię.. męczy mnie już to wszystko.. raz usłyszałam, że może jak drugie się urodzi to przynajmniej nie będę miała czasu na głupoty
  16. Bo to tez nie tak, że ja mam zamiar do usranej śmierci siedzieć w domu , mam w planach iść do pracy jak ogarnę żłobek dla drugiej dzidzi. Tylko mogę z pełną świadomością powiedzieć, że jak będę mieć pracę, zajmować się domem i dwójką dzieci to nadal coś nie będzie pasować. Tu znajdzie się pretekst , że ja czasu dla rodziny nie mam, że za mało zarabiam.. maz chciałby 4 dzieci, ale jak słyszę marudzenie i pretensje jak jestem w drugiej ciąży to odechciewa się dosłownie wszystkiego, przecież nie urodzę po miesiącu chodzenia z brzuchem i tydzień po porodzie nie będę biegać już w pracy.. tak samo nie proszę męża o pieniądze na moje widzimisie, nie chodzę do kosmetyczki, u fryzjera byłam może dwa razy i to z moich pieniędzy.. staram się oszczędzać żeby nie musieć słuchać tego, że On, cytuje: " zapie***La na mnie ", ale nawet jak się staram to słyszę, że jestem zarozumiała i robię z siebie ofiarę..
  17. Ma swoją firmę, robi tak jakby na swój własny rachunek za granicą i każdy dzień przestoju to dla niego dzień bez wypłaty, dlatego też bardzo długo przebywa tam. Planowaliśmy aby po porodzie zjechał na dłuższy czas niż parę dni i mi poprostu pomógł się wdrożyć z jednym mniejszym dzidziusiem i żeby starszaka odprowadzić do szkoły. Tylko wiem to, że potem będę słuchać za jakiś czas, że on wszystko robi, że przyjechał pomoc z dziećmi mimo, że pracuje, że ma na to siłę a ja tego nie potrafię. Będzie to ciągle wbijanie szpileczek, nie potrafię cieszyć się tak jakbym chciała ciąża bo z tyłu głowy jest to, że nie mam pracy żeby być niezależna od niego.. jakbym była nieudacznikiem . Dla niego za długo śpię, za mało sprzątam, dziecko za późno do przedszkola idzie, za słabo starałam się znaleźć pracę.. wszystko nie tak
  18. To już któraś z kolei nasza kłótnia , która z zupełnie innego tematu została przez męża sprowadzana na to, że przecież ja nie pracuje, zamiast się zająć czymś pożytecznym to wymyślam problemy na siłę BO NIE MAM CO ROBIC. Nie wiem kompletnie co robić, czy już nie odpowiadać na jego " zaczepki" , czy dosłownie zachować się jak dziecko i nie odzywać się do niego..
  19. Mi jest zwyczajnie, po ludzku przykro, bo nie po to studiowałam żeby nie pracować, żeby siedzieć w 4 ścianach.. to nie jest tak hop siup znaleźć opiekę dla dziecka, później dla dwójki kiedy On jest tak daleko, mówił, że mogłabym iść do pierwszego lepszego spozywczaka ale nie widzi, że taka praca jest zmianowa a przedszkole czy zlobek max do 17-18 a na resztę godzin MUSZE mieć opiekę.. moim rodzicom czy teściom nie chce podrzucać dziecka bo swoich dość wychowali i poprostu z zwykłej przyzwoitości nie chce się narzucać , a do tego mieszkają od nas paręnaście km. Mąż jest ogólnie zaradny ale myśli, że skoro on pracuje a ja nie to można mną pomiatać..
×