Cześć,
Zaczęłam zastanawiać się nad weselem... Policzyłam, że z mojej rodziny mogłabym zaprosić co najwyżej 6 osób... W porywach 10. Ze strony partnera, jego najbliższa rodzina to również jest tylko 7 osób... Z częścią rodziny ja, moje rodzeństwo i rodzice nie utrzymujemy kontaktów, a już dochodzi to zawsze kończy się to konfliktem z powodu ciężkiego charakteru mojej chrzestnej. Mój partner z podobnego powodu nie utrzymuje kontaktu z częścią swojej rodziny. To daje nam maksymalnie 17 osób z rodziny.
Nie widzę sensu zapraszania dalekich kuzynów, których widziałam może raz w dzieciństwie. Nawet nie wiem gdzie oni mieszkają i tak naprawdę nie istniejemy dla siebie. Jeśli chodzi o znajomych, nie traktuje nikogo jak przyjaciela, bo wiem jak takie znajomości się kończą i nie widzę sensu zapraszania tylko w celu zwiększenia liczby gości, zwłaszcza że to nie kosztuje mało.
Jeszcze zostają znajomi, przyjaciele mojego partnera - wraz ze partnerami wyszło by około 20 dodatkowych osób.
Łącznie wesele byłoby w porywach do 40 osób.
Nie chcę rezygnować z białej sukni, dekoracji, pierwszego tańca tylko dlatego, że nie mam dużej rodziny. :( Nie oczekuje nie wiadomo czego, ale to bym chciała mieć i chociaż do północy się pobawić jednak i przeżyć kilka tradycyjnych zwyczajów.
Dziwię się, jak jest możliwe, że ludzie wyprawiają wesela na 200 a nawet 250 osób. Rodzina narzeczonej mojego brata jest liczna bardzo, bo jej mama ma 8 rodzeństwa i każdy ma rodzinę, ale to maksymalnie wyszło około 50-60 osób... Znam historię, gdzie żeniła się córka znajomej z mojej byłej pracy, to na wesele zaprosiła 10 koleżanek z pracy, mimo że bliższe relacje utrzymywała z dwiema...
Jak było u Was? Lub na weselach w Waszych rodzinach, u znajomych, przyjaciół?