Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Szynszylka

Zarejestrowani
  • Zawartość

    11356
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    3

Wszystko napisane przez Szynszylka

  1. To powinno być oczywiste jak oddychanie ....
  2. Szynszylka

    ktoś do mnie napisał

    Nie wiem, nie rozumiem tego toku myślenia ...
  3. Szynszylka

    ktoś do mnie napisał

    Tak, ostatnio jakiś ciul znowu grasuje
  4. Szynszylka

    iść dziś na imprezę czy nie

    Ja wczoraj wpadłam tylko na chwilę do znajomych a było to po 22, nie wiedziałam że będą mieli imprezę, miałam być 15minut, wyszłam po 2h i to jeszcze się wymykając bo impreza się rozkręcała na dobre a ja dzisiaj musiałam do pracy iść i dzisiaj chyba będę odsypiać
  5. Szynszylka

    LEŻAK PODOBA SIĘ KOBIETOM!!!

    Oczywiście Tylko te kobiety muszą spełniać trzy kryteria: - wiek 70+ -prblemy psychiczne -być blisko spokrewnione
  6. Nie da się ukryć ,.. Zwłaszcza że termin się pokrywa z majowymi świętami i ze świętami prawosławnymi
  7. Ja miałam wczoraj przypał że musiałam się cofnąć do roboty bo ochrona zadzwoniła ... Pierwszy raz od roku , a rękę bym dała sobie uciąć że wszytko było ok.
  8. Nie dość że jutro tyram to jeszcze za koleżankę wzięłam pół sobotniego dyżuru w ramach przysługi...
  9. Szynszylka

    Widzieliście ten film z Baltimore, jak statek przyeebał w most?

    Całkiem możliwe , trzeba się zapytać kogoś kto ,a doświadczenie i porównanie a raczej jest mało takich osób wiadomo że im większa masa tym większa bezwładność ale jestem pewna że istnieją mechanizmy żeby tym sterować , jak miecz w sterze...
  10. Szynszylka

    Widzieliście ten film z Baltimore, jak statek przyeebał w most?

    Zdarza się .... ostatnio jest sporo wypadków na morzu , właśnie przez zły stan techniczny jednostek
  11. Szynszylka

    Widzieliście ten film z Baltimore, jak statek przyeebał w most?

    Ciekawe co się stało . Raczej widzieli most.
  12. Szynszylka

    Pytanie.

    To dlatego Panowie proszą o rękę Panie
  13. Szynszylka

    Pytanie.

    Jaki król takie kórlestwo [sic]
  14. Szynszylka

    Pytanie.

    Umrze z ptakiem w lewicy i piwem w prawicy , tak jak na prawilnego inceliusza przystało.
  15. Szynszylka

    Pytanie.

    Przemysława jest przystojną kobietą
  16. Szynszylka

    Pytanie.

    W uszach
  17. Szynszylka

    Pytanie.

    Jeśli sam jesteś fajny i ładny to nie powinno być problemu
  18. Szynszylka

    Sabat

    Otwieram sobotni złot czarownic i czarodziejek ...
  19. Szynszylka

    Sabat

    Nic takiego. To tylko muzyka ... Zabieram swoje wino i lecę na zlot
  20. Czas na dobranoc i kolejną cześć poszukiwań zaginionego chłopca ... Po uwolnieniu się spod wpływu złotego grzebienia , po ucieczce z wiecznie kwitnącego ogrodu kwietnej wróżki, Gerda szła i szła z uporem coraz dalej. W końcu była tak zmęczoną że usiadła pod drzewem. Dopiero co pierwszy śnieg pokrył ziemię i bose nóżki dziewczynki poczerwieniały z zimna. Nagle przed nią pojawiła się nie wiadomo skąd duża, szara wrona: Popatrzyła mądrze na nią, pokręciła łebkiem, podleciała w prawo i w lewo i zawołała: „Kra! Kra!” Znaczyło to po wroniemu: „Dzień dobry, kochana dziewczynko, musisz być bardzo biedna, kiedy w takie zimno idziesz bez butów, sama, w świat. Dokąd idziesz, dziewczynko? Czego szukasz?” Gerda zrozumiała co chce jej powiedzieć wrona i tak jej była wdzięczna za współczucie, tak jej się ciepło zrobiło na serduszku, że natychmiast opowiedziała jej całą historię i spytała zarazem, czy przypadkiem nie widziała Kaja... Wrona tylko pokręciła łebkiem w zamyśleniu, podlatywała na prawo i lewo i powtarzała jak gdyby do siebie: — A może tak? A może nie? A kto wie? Kto wie? Kto wie? — Widziałaś go!? — ucieszyła się Gerda i zaczęła całować i ściskać wronę tak gwałtownie, że o mało jej nie udusiła! — Spokojnie! Spokojnie! — powtarzała wrona. — Powiedziałam: kto wie! Może — może! — ale on już dawno zapomniał o tobie. Daj spokój. I tak trudno mówić mi ludzkim językiem. Co innego, gdybyś mogła rozmawiać ze mną po wroniemu, wtedy bym ci dokładnie powiedziała wszystko! — Ach, nie umiem! — z żalem wyznała Gerda. — Babka umiała dobrze, ale się nie nauczyłam. Czemuż ja się wtedy go nie nauczyłam! — Kra! Kra! Nic nie szkodzi — pocieszyła wrona. — I tak się rozumiemy. Będę mówiła, jak potrafię. I zaczęła opowiadać: — W tym tu państwie, rządzi bardzo mądra, bardzo dobra księżniczka. Razu jednego przyszło jej do głowy, aby sobie znaleźć męża. Ale nie byle jakiego! Chciała takiego męża, który by umiał odpowiadać na wszystkie jej pytania, a nie zwykłego mruka, co się odezwać nie umie i tylko udaje wielkiego pana. Gdy powiedziała o tym swoim damom dworu, ucieszyły się wszystkie i wychwalały ją za ten mądry pomysł. Wtedy ogłoszono w gazetach, że każdy młodzieniec, który pragnie się ożenić z księżniczką, może przyjść do pałacu, a jeśli potrafi odpowiedzieć na jej pytania, może zostać jej mężem. Oj, żebyś wiedziała, co się wtedy działo! Jakie tłumy przybywały do zamku! Ale cóż, nikomu się nie powiodło. Na ulicy wszyscy rozmawiali głośno, kłócili się, krzyczeli, młócili ozorami, jakby mieli za to obiecaną nagrodę, ale ktokolwiek minął zamkowe podwórze, zobaczył straż wspaniałą, dostojną służbę i wielką tronową salę oraz piękną księżniczkę, natychmiast zapominał języka w gębie. Stawał jak słup soli i zamiast odpowiedzi, powtarzał tylko mądre pytania księżniczki. Więc wiadomo że żadnego takiego nie chciała na męża. — A Kaj? — przerwała nieśmiało Gerda. — Otóż właśnie, moja kochana, dwa dni tak upłynęły, a trzeciego dnia przyszedł pieszo chłopczyk z opaloną twarzą, długimi włosami, bardzo skromnie ubrany... — To może być Kaj! — zawołała Gerda, klaszcząc w ręce. — Na plecach miał tornister — mówiła dalej wrona. — Ach, nie, to były pewno jego sanki. Właśnie z sankami zginął. — Kra, może sanki — zgodziła się wrona. — Dobrze się nie przyglądałam. Poszedł śmiało ku schodom, a gdy zobaczył straże, spojrzał zdziwiony i zaraz powiedział: „To musi być okropnie nudno, tak ciągle tu stać!” Następnie wszedł do sali. Buty jego skrzypiały okropnie na gładkiej posadzce, ale widać było, że sobie z tego nic nie robi... — O, to z pewnością Kaj! — krzyknęła Gerda. — Właśnie miał skrzypiące buty, jeszcze nowe, które mu babcia kupiła. — Bardzo możliwe — potwierdziła wrona. — Podszedł od razu do samej księżniczki i nie zmieszał się wcale, chociaż ogromna sala pełna była dworzan, urzędników i dygnitarzy, każdemu umiał coś mądrego odpowiedzieć, no i dostał księżniczkę za żonę! — To z pewnością Kaj — rzekła uradowana Gerda. — On był zawsze bardzo mądry, umiał liczyć na pamięć nawet z ułamkami. O kochana wrono, proszę, zaprowadź mnie do pałacu! — Kraa! — zakrakała wrona. — Łatwo powiedzieć. Przecież takiej obdartej i bosej dziewczynki nie wpuszczą do królewskiego pałacu! — Kochana wrono, powiedz tylko Kajowi, że tu jestem, a sam przyjdzie po mnie natychmiast! — Zaczekaj tu przy płocie — rzekła wrona i poleciała do pałacu. Ciemno już było, kiedy wróciła... — To wszystko na nic — rzekła. — Boso cię tu nie wpuszczą, straż i lokaje bardzo uważają na nogi. Ale nie płacz. Poradzimy coś na to. Mam w pałacu krewnego, który jest w wielkich łaskach u księżniczki i zna wszystkie zakątki jak swoje własne gniazdo. On otworzy ci małą furtkę i ukrytymi schodami zaprowadzi prosto do książęcej sypialni.... — Och dziękuję, moja droga wrono! — cicho szepnęła Gerda, idąc do zamku długą, cienistą aleją, w której liście spadały z drzew jak krople deszczu. A kiedy w zamku pogaszono światła, weszły przez małą, przymkniętą lekko furtkę . Serce Gerdy uderzało mocno i z niepokoju i szczęścia. Miała wrażenie, że robi coś złego, ale musiała się przekonać, czy to naprawdę Kaj. Chyba nie rozgniewa się na nią, ale możliwe że będzie szczęśliwy, że aż tutaj do niego przyszła, że opowie mu o rodzicach, o babce i o ogrodzie. Weszła po cichu razem z wroną na małe boczne schodki. Na szafie w korytarzu stała nocna lampa, a na pierwszych schodkach czekał na nich krewny wrony, kruk czarnopióry. Gerda ukłoniła mu się najładniej jak umiała. Kruk uważnie popatrzył na nią i odezwał się:— Pójdę naprzód, a wy za mną. Droga prosta, nikogo na niej nie spotkamy.... — A mnie się zdaje, że ktoś za nami idzie — powiedziała Gerda i obejrzała się z trwogą. W istocie przesunęło się coś szybko po ścianie jakby cienie jeźdźców, psów i koni. — To tylko sny o polowaniu, śpieszą do księcia pana i księżniczki — uspokoił ją kruk. Mijali szereg bogatych pokoi, których ściany obite były czerwonym, błękitnym lub żółtym atłasem, sztuczne kwiaty pokrywały je wieńcami, wszędzie lśniły kosztowne sprzęty i klejnoty. Wreszcie stanęli w królewskiej sypialni. Tu sufit przypominał piękną koronę palmy o wspaniałych, szklanych liściach, a na środku, na grubej łodydze ze złota, wisiały dwa łóżeczka w kształcie lilii: jedno białe, gdzie spoczywała księżniczka, drugie purpurowe, gdzie być może spał Kaj. Gerda pochyliła się nad nim i zobaczyła jego opaloną szyję. Ucieszona, krzyknęła głośno. Sny natychmiast pomknęły wzdłuż ściany z pokoju, a książę się obudził, podniósł głowę i — to nie był Kaj. Z drugiej lilii wychyliła się główka księżniczki, która patrzyła zdziwiona co takiego się stało... Gerda zaczęła płakać i opowiedziała im wszystko od początku do końca, nie zapominając o wielkiej przysłudze, jaką oddali jej kruk i wrona. — Biedne dziecię — rzekła z litością księżniczka. — Nie martw się, nie gniewamy się na ciebie, ani na wronę, ani na kruka. Chcę nawet wynagrodzić ich za dobre serce. Odtąd mają prawo przebywania w zamku i otrzymają nieograniczone jedzenie z naszej kuchni, ale muszą nam przyrzec, że bez naszej wiedzy, nigdy więcej nie wprowadzą nikogo do zamku! Książę kazał przyszykować dla Gerdy jej własne łóżko i życzył, żeby w nim spała spokojnie. Zmęczona dziewczynka na wygodnej, ciepłej pościeli przytuliła znużoną główkę do poduszki, złożyła rączki i szepnęła tylko:— O, jacyż dobrzy ludzie i zwierzęta! — i w tej samej chwili zasnęła. Nazajutrz księżniczka dała jej prześliczną aksamitną suknię i zapytała Gerdę czy nie chce na zawsze pozostać w pałacu. Ale Gerda poprosiła tylko o wózek i konika, a także o parę bucików, gdyż chciała powędrować dalej i szukać Kaja po szerokim świecie. Więc dostała ciepłe ubranie, buciki i futrzane rękawiczki, a gdy się posiliła, stanęła przed bramą śliczna złocona kareta, zaprzężona w pięknego konia, woźnica i lokaj mieli złote korony na liberii. Sam książę i księżniczka umieścili ją w karecie i żegnali, życząc wszystkiego dobrego. Gerda płakała i dobra wrona i dostojny kruk także. Usiadły obok dziewczynki w karecie i odprowadziły ją kawał drogi poza zamek. Dalej bały się jechać, więc sfrunęły na gałąź wysokiego drzewa, zatrzepotały skrzydłami tak długo, póki mogły dojrzeć oddalającą się złocistą karetę błyszczącą w promieniach słońca. I wróciły na zamek. Gerda sama jechała dalej, lecz się nie obawiała ani głodu ani zimna, bo kareta zaopatrzona była w żywność. Znalazły się w niej kosze ciastek, pierników, owoców, soków, a dzielny konik biegł szybko, więc myślała sobie, że teraz na pewno rychło znajdzie Kaja.
  21. Szynszylka

    Królowa Śniegu c.d. poszukiwań

    To jest bajka
×