Witam,
przydarzyła mi się taka sytuacja, więc postanowiłem ją opisać na forum, ponieważ sam nie wiem, czy powinienem sie denerwować czy nie.
Stoję rano w sklepie z zamiarem kupna pieczywa. Maly osiedlowy sklepik, żaden market. Przede mną starsza pani, za mną młoda dziewczyna - znajoma ekspedientki, a ja w środku, drugi w kolejce.
Ekspedientka obsługuje starszą panią, zagadując jednocześnie do mlodej z tyłu. W pewnym momencie pada:
- Julka, chcesz pizzerki?
- Acha.
Po czym pani odkłada dwie ostatnie sztuki obok lady. Przychodzi moja kolej i pytam czy pizzerek jest więcej, bo miałem chęć na jedną.
- Nie - rzuca oschle ekspedientka.
Zamawiam kajzerki, po które m.in. przyszedłem, po czym informuje panią, że nieładnie sie zachowała usuwając mi pizzerki sprzed nosa, mimo że byłem nastepny w kolejce. Nie otrzymałem odpowiedzi, ale równie szybko wyszedlem.
Czy moja frustracja jest sluszna? Czy uznawać za normalne takie zachowanie, kiedy odkłada sie komus towar po znajomosci w obecności innego klienta?