Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

ona-nie ona

Zarejestrowani
  • Zawartość

    2
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Reputacja

0 Neutral

Ostatnio na profilu byli

Blok z ostatnio odwiedzającymi jest wyłączony i nie jest wyświetlany innym użytkownikom.

  1. ona-nie ona

    Musiałam się wyżalic

    Leczę się głównie prywatnie. Jestem pod opieką na prawdę super specjalistów. Na dzień dzisiejszy nie ma rozwiązania. Odnośnie męża: PS.2... To już nawet brak określenia.
  2. Witajcie. Właściwie nie wiem od czego zacząć...Jestem mężatką od 13 lat. Mamy dwoje dzieci 12 i 10 lat. Odkąd pamiętam to ja dbałam o wszystko. Pracowałam, dorabiałam, ogarniał dom i dzieci. Mąż pracuje, ale nie są to zarobki ogromne. Nieco ponad 2700 miesięcznie na rękę. Po urodzeniu starszego.dziecka odwarstwila mi się siatkówka. Potem już było coraz gorzej. Obecnie mam ogromny światłowstręt. Jedno oko niewidzace. Drugie niedowidzace. Praktycznie nie wychodzę sama z domu. W czym problem?. Mąż wykańcza mnie psychicznie. Ja mam obecnie rentę z tytułu niezdolności do pracy. Nie jestem w stanie dorabiac. Maz przelewa mi na opłaty, bo wcześniej ja robiłam je z renty a on jak rządził to tak, że pięć dni po wypłacie nie było już pieniędzy. Ogólnie najchętniej odeszlabym, bo zwyczajnie mam go dość. Zachowuje się jak chlopczyk. Najgorzej jest, jak musi wyjść ze strefy własnego komfortu. Wybucha złością z byle powodu. Jak nie ma go w domu jest spokój. Dlaczego? Bo żona zawsze miała pieniądze i latała co trzeba Teraz Pan mąż jest zmuszony oddawać pół wypłaty na opłaty, bo żona zazadala. Ja, mimo, że mam problem ze wzrokiem, muszę myśleć o wszystkim. Jeśli już "rozwali" co ma, ja z renty nas utrzymuję. Nie dociera do niego nic. Jak jest to szelest. Jego rodzice już nawet nie chcą z nim rozmawiać, bo się nie da. Ja nie jestem u siebie. Chcąc odejść musiałabym wynająć mieszkanie. Z renty i 500 plus nie dam rady nas utrzymać. Dzieci rosną, potrzebują wszystkiego. Mnie dobija wręcz fakt, że potrzebuję opieki. Na moje schorzenie nie ma obecnie "lekarstwa". W domu jeszcze jako tako funkcjonuje. Dużo pomaga mi syn. Jak męża nie ma - odpoczywam psychicznie, dzieci również. Dla niego dzieci są, bo są. Nie ma pojęcia o ich potrzebach. Jak już chce, żeby gdzieś z nimi wyszedł muszę "gledzic", aż znajdzie czas. Czas ma dla kolegów. Dużo by opowiadać. Po prostu najchętniej wyszlabym i nie wracała. Dałabym sobie radę sama, bo zawsze daję. Tylko ten dach nad głową. Na pewno ze wzrokiem będzie coraz gorzej. Chyba, że stanie się cud i medycyna coś wymyśli. Na ogół staram się przemilczać pewne kwestie z uwagi na dzieci. Nie chcę, żeby słuchały naszych kłótni,bo bywało, że słyszały. Jednak one widzą wszystko. Najgorsze jest to, że nie potrafię dzieciom zapewnić tego,na co zasługują. W słoneczne dni wyjście ze mną to koszmar. Zalewam się łzami, a na wieczór ból oczu jest okropny. Tęsknię za czasem, kiedy cały stres odreagowywałam aktywnością z dziećmi na świeżym powietrzu. Chyba potrzebowałam się wyżalić, bo zwykle jest tak, że Alleluja i do przodu. PS. Sorry za błędy... PS. 2 Czasem radzicie innym kobietom, żeby odeszły. Ja, gdyby nie oczy, już dawno bym to zrobiła. Głównie ze względu na dzieci. Jak jaśnie Pan mąż ma zły dzień, to bez kija nie podchodź. Nie ma w nim za grosz ambicji, ani empatii. Dla niego jestem bezwartościowa. Sama sobie nie poradzę. Mówię mu w oczy co myślę. Mówię prawdę i to go boli. Nauczyłam się walczyć, ale jestem zmęczona. Tak po prostu zmęczona całokształtem.
×