Witam. Mam 24 lata, dobrą dekadę temu zdiagnozowano u mnie chorobę serca - syndrom wydłużonego QT.
Dziś rano miałam bardzo dziwny, niepokojący incydent... Dziesięć minut wcześniej dzwonił budzik. Nie miałam siły, żeby go wyłączyć, ale po paru minutach grania w końcu go wyciszyłam. Wszystko niby było ok. Zerwałam się jednak z uczuciem braku tchu. Wcześniej podobno głośno charczałam, wykrzywiało mną i miałam podobno otwarte oczy. Słyszałam tylko jak siostra do mnie mówiła. Udało mi się usiąść, jeszcze przez chwilę oddech był bardzo ciężki, miałam wrażenie, że się duszę. Gdy oddech się unormował, poczułam lekkie mdłości, które minęły.
Cały dzień jestem bardzo ospała. Byłam u lekarza, po niedzieli mam wizytę u kardiologa. Ekg i ciśnienie było w normie.
Czy to możliwe, abym się "zatrzymala"? Ojciec choruje na to samo, ma wszczepiony kardiowerter. Podczas zatrzymania również charczał/"chrochał," co przeraziło bliską osobę, która była świadkiem nagłego zatrzymania u ojca, więc myślała, że ze mną dzieje się to samo.