Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

kondor115j

Zarejestrowani
  • Zawartość

    4
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Reputacja

0 Neutral

Ostatnio na profilu byli

Blok z ostatnio odwiedzającymi jest wyłączony i nie jest wyświetlany innym użytkownikom.

  1. Wiem. Rodzina dookoła mówi mi że jestem w luksusowej sytuacji bo mieszkam z dziewczyną w dość sporym jak na Kraków mieszkaniu, a nie w ciasnym akademiku z obcymi. Mentalnie wiem że muszę to pokazać, tylko psychicznie coś mnie blokuje. Blokuje przed rozpoczęciem nowego etapu w życiu...
  2. Nie. Miekszanie ponad 40m2, dobra lokalizacja, 5 min autobusem na uczelnię, ładnie urządzone. Teoretycznie same pozytywy.
  3. Nie jestem w stanie określić nawet sam czy to wymówki. Rodzice sami zaniepokoili się tym faktem, bo przez ostatnie lata byłem bardzo otwartym i śmiałym człowiekiem, a tu nagle przychodzi co do czego to nie potrafię zamieszkać z dziewczyną. Być może to sprawa emocji, chodzę w ostatnich dniach bardzo napięty, zestresowany. Gdzieś w głębi duszy czuję że się obawiam, ale jednak to nie jest obce miejsce bo zostawałem u niej nie raz na noc. Czuję jakbym miał nigdy nie wrócić już do domu, a ja przecież wyjechałem tylko 70 km, a nie 1000. Targają mną złe emocje, siedzi mi coś w głowie i ja sobię nie potrafię z tym poradzić
  4. Cześć wszystkim! Mam 19 lat i zacząłem studia w tym roku ale może po kolei. Mam od paru lat dziewczynę, rok starszą. 2 lata temu rodzice kupili jej mieszkanie w Krakowie, by jak zacznie studia to mieszkała "u siebie". Mieszka tam od roku i sporadycznie przyjeżdża do naszej rodzinnej wioski oddalonej o jakieś 70 km (to tam się poznaliśmy). Przez tamten rok przyjeżdżałem do niej co weekend, w tygodniu zostawałem u siebie. Tak to cały rok mieszkała sama. Zacząłem studia w Krakowie. Ona bardzo cieszy się że tutaj bo ma nadzieję że nie będzie już sama mieszkać. Jednakże ja mam trochę z tym problem. Przywiązałem się do rodzinnego domu - może nie do rodziców, obiadów czy upranych i uprasowanych ubrań (to nie jest tak że wszystko za mnie rodzice robili, bo często pomagałem w codziennych obowiązkach) , ale do tego że miałem swój pokój. Swoje łóżko, swoje biurko. Tutaj w mieszkaniu wszystko jest wspólne. Poprzewoziłem już do Krakowa znaczną część swoich rzeczy. Do rodzinnej wioski będę przynajmniej przez pierwszy semestr co tydzień przyjeżdżać z uwagi na to, iż obiecałem udzielać korepetycji sąsiadowi. Ponadto mam chorą babcię którą chcę odwiedzać. Jednakże czuję, że to coś za szybko na wyprowadzkę. Teoretycznie mógłbym codziennie wstawać po 5, dojeżdżać na studia półtorej godziny na 8, wracać na wieczór i być codziennie w domu, ale wówczas nie miałbym kiedy spotykać się z dziewczyną. Do tego w weekendy pracuję pod Krakowem, więc widywałbym się z dziewczyną tylko wieczorami bo to praca po 12 godzin. Nie ma złotego środka. Albo zadbam o to żeby nie mieszkała sama, albo będę cieszył się że mam swój pokój, a ona nadal będzie sama. Kocham ją i chcę z nią być, jednak nie chcę tak nagle opuszczać rodzinnego gniazda. Wiem że im później je opuszczę tym gorzej, bo człowiek będzie miał mniej czasu na usamodzielnienie się i start w życie, ale czy teraz z kolei nie jest za wcześnie?
×