Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

polnaszaramyszka

Zarejestrowani
  • Zawartość

    4
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Reputacja

3 Neutral
  1. A my mamy z bezdotykowymi same złe skojarzenia. Używamy tylko tych pod pachę, zwłaszcza że dziś nie produkują już rtęciowych, tylko z inną cieczą. Poza tym moja córka może mieć na czole zmierzone 37 stopni, a pod pachą ponad 38 i widać po zachowaniu, że ma gorączkę. Jakbym jej mierzyła tylko takim na podczerwień, to by mi dziecko kilka razy poszło z gorączką do szkoły, takie miał przekłamania
  2. Brednie piszesz! Przy ząbkowaniu może być gorączka i dotyczy to nie tylko maluchów, ale nawet starszych dzieci, którym wychodzą szóstki i jeszcze starszych, gdy wychodzą siódemki. Jak długo się utrzymuje, to już sprawa indywidualna, ale czytałam wypowiedź lekarza, że może trwać i trzy dni i sięgać nawet 39 stopni.
  3. Oj, żadna z matek, a tym bardziej ojców łobuzów nie przyzna, że w domu jest coś nie tak, często dlatego, ze... sami problemów nie widzą. A zdarzają się choćby elementy przemocowe (także psychiczne). Jeden z kolegów z klasy mojej córki od 1. klasy rozrabia. Matka ma do wszystkich pretensje, tylko nie do swojego syna. Ostatnio wyszedł problem z drugim chłopakiem; niby taki biedaczek, a sam bywa podły. Coś mnie trafia, bo te mamuśki nie próbują rozwiązać problemów - łobuzami bywają "twardziele" i "maminsynki" chowające się za ujadającymi matkami, które próbują wymusić pewne reakcje u innych, same nic nie robiąc, aby zlikwidować problem u swojego dziecka np. regularnymi wizytami u psychologa. Rozumiem obronę swojego dziecka, ale to, co niektórzy rodzice wyrabiają to także krzywdzenie ich dzieci na przyszłość. Zastanawiam sie, do jakich zdarzeń ma dojść, aby szkoła / przedszkole mogło stanowczo zareagować.
  4. Problem agresji dzieci w szkole istnieje od dawna, a ostatnio coraz częściej ma miejsce w przedszkolu. Kilka lat temu w placówce szkolno-przedszkolnej mojej córki był problem z chłopcem, który wtedy chodził do zerówki. Był agresywny wobec dzieci, a szkoła wciąż twierdziła, że nie ma wystarczających możliwości, aby lepiej zareagować - bo na każde splunięcie potrzeba zgody rodziców. Mój mąż wtedy podsunął pomysł, że jak nie wiadomo, o co chodzi, to może chodzić o sytuację w domu. I chyba podziałało. Mnie osobiście szokuje to, że placówki typu przedszkole i szkoła tak mało mogą. Dzieciaki też są coraz gorsze. W zeszłym roku mieliśmy o tym pogadankę na zebraniu (wtedy 3. klasa podstawówki). Za nic mają zwracanie uwagi przez nauczycieli. Jak chodziłam do szkoły plus minus 30 lat temu to groźba w stylu "bo pójdziesz do dyrektora" robiła wrażenie na najgorszych łobuzach. Dziś w klasie mojej córki to mamuśki najgorszych łobuzów są najbardziej roszczeniowe i najgłośniej krzyczą, że ich dzieciom dzieje się krzywda, bo co i rusz ktoś ma do nich pretensje o niewłaściwe zachowania. W szkole dzieci mają 4 WFy i 2 religie - jakby urwać po jednej godzinie i zrobić zajęcia z życia w społeczeństwie, w tym regularne spotkania i pogadanki z psychologami, pedagogami, a nawet z policjantami z prewencji, to może coś by to zaczęło dawać.
×