

malalalinka
Zarejestrowani-
Zawartość
11 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Reputacja
0 NeutralOstatnio na profilu byli
Blok z ostatnio odwiedzającymi jest wyłączony i nie jest wyświetlany innym użytkownikom.
-
Odpisał ,że dziękuję mi za szczerość
-
Napisałam mu tak: Wydajesz się mega fajny, ale nie dla mnie, dlatego nie chce Ci robić nadziei. Jestem ciekawa co odpisze, ale chyba teraz już nie będzie miał wątpliwości
-
Może tak będzie trzeba zrobić, ale wolałabym nie pisać mu tak wprost, ale subtelnie żeby sam się skapnął, że nic z tego, bo nie chce żeby te wiadomości nabrały jakiejś wielkiej powagi - praktycznie się nie znamy
-
To mój drugi post, pierwszy był na zupełnie inny temat
-
To jednak też człowiek, czy to znaczy że mam z nim nie rozmawiać, bez przesady. Może szuka dziewczyny i tyle, nie dopisywałabym tu koniecznie jakiegoś czarnego scenariusza. Chodzi tylko jak dać mu do zrozumienia, że nic z tego nie raniąc jego uczuć
-
No tak ale to była szybka kawa na przerwie w pracy, z grzeczności poszłam bo bylam nowa i ciągle się widzieliśmy, dopiero się ze wszystkimi zapoznawałam. Ale rzeczywiście, ja zawsze chce być miła, a potem jest to rozumiane dwojako
-
To fajny pomysł, ale pewnie on wtedy napisze, że mam przyjechać nad jezioro bo on jest rybakiem i łowią całą ekipą. Bo się pytał, czy się spotkamy na kawe albo czy może przyjadę jak będzie nad jeziorem
-
Poznalam rok temu w pracy chłopaka, bardzo pewny siebie od razu zaczął zagadywać, kilka razy przychodził do biura i pytal się czy idę na kawe. Dwa razy się napiliśmy po prostu luźna gadka, ale on mi się nie podoba. Mimo, że wiele razy odmawiałam mu spotkań i dawałam subtelnego kosza, to on nie odpuszcza. Minął rok, a teraz napisał do mnie o spotkanie na kawe. Nie wiem czy powinnam mu dosadnie powiedzieć, że nic z tego bo nie chce żeby się obraził, ogólnie jako znajomy jest w porządku. I tak zastanawiam się co będzie lepsze. Chętnie zostałabym z nim w koleżeńskich relacjach, ale nie wiem czy takie coś jest w ogóle możliwe. Myślę czy mu nie napisać, że nie spotkamy się, ale możemy w pracy razem ze znajomymi coś zjeść, czy lepiej od razu z grubej rury, że nie jestem zainteresowana. Co sądzicie?
-
Intuicja czy rozsądek? Szkola/praca
malalalinka odpisał malalalinka na temat w Poza Polską: praca, studia, życie
Na ten moment, w Niemczech sie nie widzę. Raczej założyłam sobie w głowie, że te 3 lata przetrwam i zjeżdżam. Jest stresujaca, ale mimo wszystko jest lepiej niż fizycznie. Fizycznie już pracowałam i było nieciekawe, dlatego mam porównanie.. A teraz są momenty gdzie jest gorzej i lepiej. Wiadomo, idealnie nigdzie nie będzie. Jakoś nie czuje, że to spełnienie moich marzeń, ale ostatnio myślałam sobie, że może się przyzwyczaję, że może się coś zmieni. Trochę ciężko mi ocenić te sytuację na ten moment. Do zrobienia szkoły motywuje jakiś rodzaj zabezpieczenia. Wiem, że już się to zmienia, ale jednak bardzo patrzy się na wykształcenie. I może gdzieś mi tego brakuje, że nie zrobiłam niczego. Jednak wtedy człowiek jest z z siebie dumny, że coś zrobił. A poza tym, raz byłam już bezrobotna i wiem, że to bardzo nieprzyjemny stan rzeczy. Ale oczywiście, też o tym myślę, że trochę bez sensu, robić zawód, którego będę starała się potem nie wykonywać, bo mam inne zainteresowania. Cóż, czuje się bardzo zagubiona -
Intuicja czy rozsądek? Szkola/praca
malalalinka odpisał malalalinka na temat w Poza Polską: praca, studia, życie
Sprostuje tylko, że do matury nie kierowałam się intuicją, tylko strachem.. No tak, to wszystko prawda. Zawód jest dobrze płatny. Tylko zawsze moim głębokim przeświadczeniem było to, żeby robić, to co się lubi, nawet jeśli miałoby się zarabiać mniej. Myślę, że tylko w ten sposób można być spełnionym.. Osoby, które w ten sposób żyją, myślę że są szczęściarzami. U mnie droga byla nieco kręta i teraz rzeczywistość jest taka, że potrzebuje zarabiać, żeby się utrzymać, a nie wiem co do końca chciałabym w życiu robić, dlatego idę w kierunku biurowym, bo nadażyla sie taka okazja, a życie płynie i trzeba na coś się zdecydować -
Hej. Mam na imię Kasia i mam 27 lat. Nie mam za dobrych doświadczeń z edukacją w Polsce. Wspominam tamten okres jako traumatyczny z wielu względów. W technikum obrałam kierunek architektury, na który poszłam głównie z ambicji mamy, chociaż z matematyki zawsze słabo mi szło. Poza matematyką kierunek był fajny i trafiłam na bardzo fajną klasę. Niestety, matematykę mieliśmy z nauczycielem surowym i nie przepuścił mnie na następny rok. Od tamtej pory bardzo się podłamałam, kolejne lata nauki towarzyszyły mi w ciągłym strachu o matematykę, skończyłam liceum, ktore wcale mi się nie podobało, ale wszystko było podyktowane strachem, żeby tylko szkole średnia ukończyć. W liceum nauczycielka nie była też najlepsza, odradzała uczniom podchodzenie do matur, ze względu na matematykę. Od razu jej posłuchałam, bo zachęcała tym, że końcowa ocena będzie wtedy z gory dopuszczająca. Pozostałe osoby jej nie posłuchały, wszyscy do matury podeszli i prawie wszyscy, oprócz dwóch osób, maturę zdali. Po roku postanowiłam podejść do matury, przygotowałam się i zdałam wszystkie przedmioty, za wyjątkiem matematyki. Próbowałam ją dwa razy poprawić, a potem już odpuscilam. Napawała mnie ona stresem i potem niechęcią, do ponownego uczenia się. Niestety ostatnie lata szkolne, bardzo podłamały mnie psychicznie. Wyjechałam do Niemiec i zaczelam zwykłą pracę. Zrobiłam kursy językowe, prawo jazdy, zdobyłam mieszkanie. Oczywiście praca za granica nie jest łatwa, obcy jezyk, brak przyjaciół i daleko od domu. Z upływem lat i zdobywaniem doświadczenia, zaczelam celować w pracę biurowe. Nie chciałam pracować fizycznie, bo na dłuższą metę jest to wyczerpujące. Praca w biurze nie była moim marzeniem, ale lepszym standardem. Udało mi się taka pracę otrzymać i szybko dostałam propozycje zrobienia szkoły w firmie. Długo wstrzymywałam się przed podjęciem decyzji. Kierunek szkoły opiera się w duzej mierze na matematyce. Księgowosc, różne rozliczenia... znowu matematyka. Długo o tym myślałam i stwierdziłam, że jeśli by się udało, będzie to taka rekompensata za brak matury i być może będę sobie za to wdzięczna i może się uda. Ale szczerze mówiąc, wiem że nie jest to kierunek który sprawia mi przyjemność. Z jednej strony, jest to pewne zabezpieczenie na przyszłość. Mogę też pracować w przeróżnych biurach, urzędach i tak naprawdę przebierać w ofertach. Ale, jestem w Niemczech już 5 lat. I bardzo tęsknię już za Polską. Tu za granicą jestem samotna i psychicznie jest to duże wyzwanie. W firmie której pracuje jest bardzo duzy stres, szefowie są bardzo wymagający. Jestem osobą wysoko wrażliwa i czuje że to środowisko mnie wykańcza. Czuję przewlekly stres. I boję się, że nie dam sobie rady. Bo nie ma co ukrywać, że nie będą to łatwe 3 lata szkoły. Czasem chciałabym rzucić wszystko i wyjechać tam, gdzie naprawdę chce. Ale rzeczywistość wygląda niestety trochę inaczej i nie jest kolorowo. Bez szkoly na rynku pracy w Polsce, nie będę najatrakcyjniejszym kandydatem na rynku pracy. Co chce przez to powiedzieć? Że nie wiem, czy dobrze robię. Zgodzilam się na podjęcie kierunku, który będzie generował u mnie dużo stresu. Do końca się w tym nie odnajduje, ale rozsądek gdzieś bierze górę. Tutaj w Niemczech mam możliwość edukacji. Myślicie, że warto się przemęczyć czy może iść za głosem intuicji? Będę wdzięczna za wszelkie rady. Pozdrawiam