Musiałam się wprowadzić na jakiś czas do domu rodzinnego. Niestety muszę tu chwilę pomieszkać,ale nie o tym. Mieszkam więc aktualnie z rodzicami i bratem. Ma 20 lat. Co chwile zmienia pracę,nic rodzica nie pomaga,nie kupił nigdy nic do jedzenia,a pieniądze za to wydaje szybko. Dwa tygodnie i nie ma wypłaty, oczywiście za rachunki również nie płaci. Do pracy jeszcze do tego woził go ojciec oczywiście za darmo lub mamusia dawała kasę na bilet. Ciągle jak mu się skończą pieniądze,to idzie żebrze to od matki,to od dziadka,bo papierosy muszą być. Widać też,że ćpa,ale nie w domu,tylko wychodzi codziennie wieczorem i wraca w nocy. Teraz wymyślił,że nie będzie pracował, tylko będzie chodził do szkoły,gdzie ledwie zawsze przechodził. I naprawdę by mnie to aż tak nie interesowało,gdyby mnie nie okradał i nie zabierał moich rzeczy. Zabiera mi jedzenie,które sobie ugotuje,wodę,która kupuje,ciągle o coś prosi. Ja mu nie daje,bo nie będę menela sponsorować, ostatnio nawet ręcznik mi zabrał. Nie mam już naprawdę siły co chwila coś mi ginie. Niby nie są to wartościowe rzeczy.Gdyby chwilowo nie miał pracy,albo był chory,to sama bym sie podzieliła,ale dlaczego miałabym dawać dorosłemu młodemu chłopu,który za jedyne co płaci,to ćpanie i chlanie i ma więcej kasy odemnie,a ja muszę oszczędzać i jeszcze on mi zabiera.Co robić ja już naprawdę nie mam siły... Moja matka niebyt reaguje, tylko mówi mu i tłumaczy żeby mi nic nie brał,ale on tego nie słucha,ojciec pracuje od rana do wieczora i też nie ma już do niego siły. Czasem krzyknie na niego,ale też nic to nie pomaga.