Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

ziolka

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez ziolka

  1. Chodziło mi o wcześniejszy twój post skierowany do danielle
  2. nadwiślanka - biję brawo!!!! Lepiej bym tego nie ujęła.
  3. Jakby ktoś był zainteresowany, to mam też namiary na tego faceta, ale w domu, więc mogę podać wieczorkiem. Podobno pierwsza wizyta u niego jest za darmo.
  4. Hej wszystkim:) Dziewczyny, pobuszowałam sobie wczoraj w necie i zobaczcie co znalazłam. Poczytajcie sobie i proszę Was o opinie na ten temat. Słyszałam już o tym od paru osób, ale jakoś nie mogę się zdecydować. A może właśnie warto? Wklejam link do strony, mam nadzieję że tym razem mi się to uda:P http://nieplodnosc.medigo.pl/artykul/document.php?id=1637&dalej=1
  5. danielle - to było nie miłe i nie na miejscu. Typowa wada Polaków: zawiść - własnie dałaś jej najlepszy przykład....
  6. Cholercia, cos link nie wchodzi, więc wklejam cały artykuł: Stres przeszkadza płodności Tak twierdzi Tatiana Ostaszewska-Mosak, psycholog przyjmujący w Europejskim Centrum Macierzyństwa InviMed. Fot. PhotoSpin Najpierw trzeba poznać przyczynę, bo to może być łatwy problem, np. tak się złożyło, że kochaliście się wyłącznie w dni niepłodne. Bądźcie dla siebie oparciem, dużo ze sobą rozmawiajcie o wszystkim, starajcie się zrozumieć drugą stronę. Rozwijajcie siebie i związek mimo braku dziecka. Nie poddawajcie się stresowi, starajcie się go zmniejszyć. Nie obwiniajcie siebie nawzajem, minimalizujcie negatywne odczucia. Poznajcie swoje prawdziwe cele, bo może się okazać, że dziecko nie jest tym, czego teraz naprawdę chcecie od życia. Jeśli się okaże, że właśnie posiadanie dziecka jest waszym celem, bądźcie cierpliwi i wytrwali, nie załamujcie się. Postarajcie się, aby dziecko nie było jedynym powodem i celem waszego życia. Dlaczego zawsze najpierw idzie się badać kobieta? TATIANA OSTASZEWSKA-MOSAK: Bo ją w pierwszej kolejności obarcza się winą za brak dziecka. Płodność jest jej przypisana. To wynika z uwarunkowań kulturowych i historycznych. Taki sposób widzenia jest w nas głęboko zakorzeniony, choć czasy się zmieniły. Mężczyzna rzadziej mówi: będę mężem, będę ojcem. A dziewczyna myśli o sobie: będę żoną, będę matką. Opisuje siebie poprzez funkcje, jakie pełni w rodzinie, społeczeństwie. Kobieta, która ma kłopoty z zajściem w ciążę, przyzna się lekarzowi do takich rzeczy, których normalnie mu nie powie, np. aborcji. Dlaczego? Gdy para przez dłuższy czas nie może się doczekać dziecka, w kobiecie pojawiają się lęki, wątpliwości. Jeśli w jej przeszłości były jakieś choroby, aborcja, kłopoty z własną płciowością, przypadkowe kontakty seksualne, to jej się to łączy w całość. Mężczyźni nie myślą w ten sposób. U nich seks nie równa się płodność, nie równa się dziecko. Dla kobiety te sprawy są silnie powiązane. W jakim stopniu stres uniemożliwia zajście w ciążę? Brak dziecka może być dla kobiety sygnałem: jesteś do niczego, nie potrafisz nawet zajść w ciążę. Programuje siebie negatywnie i zaczyna funkcjonować zgodnie z instrukcją, jaką sama sobie przekazuje. To może rzeczywiście uniemożliwić jej zajście w ciążę. To mechanizm samonakręcającej się spirali, który prowadzi na coraz wyższe poziomy lęku, stresu i obciążenia, każdy miesiąc jest coraz gorszy. Wtedy kobieta potrzebuje pomocy psychologa, żeby wrócić do normalności. Negatywne podejście do siebie jest takie kobiece i takie polskie. Bo kobiety są uczone od małego: nie chwal się, nie wychylaj się, jeżeli coś ci się udało, to przez przypadek. Jak z tego wybrnąć, zwłaszcza wtedy, gdy rzeczywiście są problemy z poczęciem dziecka? Potrzebna jest akceptacja samego siebie pomimo wszystko - to dotyczy i mężczyzn, i kobiet. Należy pogodzić się z tym, że mój organizm funkcjonuje w tej chwili tak, a nie inaczej. I często pomaga samo zmniejszenie presji, by koniecznie posiadać dziecko. Zajrzawszy w głąb siebie, kobieta może zresztą odkryć, że nie chce dziecka w tej chwili, bo jest jeszcze za młoda, za mało się znają z partnerem, sama chce coś osiągnąć, stanąć na własnych nogach, poznać siebie i swoje możliwości. Wyczuwa, że gdyby teraz urodziła, stałaby się bezbronna, uzależniona od pomocy z zewnątrz, być może nie znalazłaby dość oparcia w partnerze. Nie wierzy, że on jest w stanie wszystkim się zająć, zapracować na utrzymanie. A to jest bardzo ważne. Albo ona chce mieć dziecko, ale przede wszystkim zależy jej na tym, by małżeństwo było dobre, żeby dziecko nie było jedynym spinającym elementem. Te niepokoje często są nieuświadamiane, dają o sobie znać napięciem, rozdrażnieniem, stanami depresji czy paniki. Jak przekonać męża, by poszedł do lekarza? Wszystko zależy od tego, jak mu się to przekaże. Przede wszystkim trzeba znaleźć jakiś sposób, który nie godziłby w jego męskość. Jeśli lekarz mówi „proszę przyprowadzić męża\", to trzeba pamiętać, że powody mogą być rozmaite. Para może np. nie wiedzieć, kiedy ma dni płodne. Nie należy stawiać sprawy w taki sposób, że skoro z nią wszystko w porządku, to wina spada na niego. Kobieta powinna powiedzieć: „byłam u lekarza, z moich badań nic nie wynika, warto, żebyś ty też się przebadałÓ. Wszystko zależy od wzajemnej akceptacji, od sposobu komunikowania się, czy on i ona mówią sobie, co się w nich i z nimi dzieje. Jak blisko są ze sobą, czy w ogóle rozmawiają, czy ona mu powiedziała, że chodzi do lekarza. Jeśli nie rozmawiają o swoich uczuciach, to będzie im trudniej. Jak sobie radzić z tzw. życzliwymi - rodzicami, krewnymi, przyjaciółmi, którzy nas pytają: a kiedy będzie wreszcie dzidziuś? Ci, którzy nas pytają, przeważnie nie robią tego ze złej woli. To, jak my się czujemy, to nasz problem. Te pytania są bardzo zwyczajne, czasem są próbą nawiązania jakiejś rozmowy. Nasi rodzice chcą wiedzieć, kiedy będą dziadkami - to naturalne. Gdyby wszystko było w porządku, nie byłoby nic dziwnego w tych pytaniach. A tak wywołują stres. Ważne, co chcemy powiedzieć naszym bliskim. Dobrze jest wymyślić kilka odpowiedzi-wytrychów, które skierują rozmowę na inne tory lub jasno określą nasze granice. Czy zdarza się, że dziecko pojawia się wtedy, gdy para już nie walczy o to, by było? Czasem para odpuszcza, po prostu stwierdza - nie będziemy mieć dzieci. Wtedy następuje naturalna akceptacja tej sytuacji. Albo ci, którzy już się pogodzili z tym, że nie mogą mieć dzieci, decydują się na adopcję. I potem rodzi się im dziecko. I to drugie już nie jest adoptowane. To właśnie skutek zmniejszenia stresu. Czy są pary, które się rozstają, rozwodzą z powodu kłopotów z poczęciem dziecka? Jeżeli nie ma dziecka, chociaż się go pragnie, to wtedy można się dowiedzieć, co się dzieje między dwojgiem ludzi, bo to jest sytuacja trudna, stresująca, wymagająca samookreślenia: co chcę osiągnąć, jak postrzegam rolę mężczyzny i kobiety, czego chcę w małżeństwie. W trakcie starań o dziecko mężczyzna i kobieta tyle się o sobie dowiadują, że bywają wzmocnieni po tej gehennie. Jeśli jednak nie ma silnego uczucia, wspólnoty, to taki związek się rozpadnie. tekst: Natalia Skipietrow źródło: miesięcznik \"Zdrowie\"
  7. onewish - no, też masz przerąbane, niewesoła historia, ale najgorsze jest w tym wszystkim to, że pomimo naszych starń abysmy to wszystko i wszystkich miały w dupie, to wciąż to w nas siedzi i gryzie od sierodka. Jak się tego pozbyć na dobre? Ciągle zadaję sobie to pytanie i nie znajduje odpowiedzi. Wymyślałam już cuda różne, przeróżne, przeróżniste zajęcia, zeby tylko sie czymś zająć i nie myśleć o tym wszystkim, ale to wszystko o dupę potłuc, bo gdy tylko chwilke miałam wolną, to mysli znów wracaja jak jakies demony. Ale ja przynajmniej mam jako takie wsparcie w rodzinie, a przynajmniej ich zrozumienie, a u Ciebie to totalna porażka, wręcz jakis koszmar. Wyobrażam sobie co przeżywasz i naprawde współczuję. Ja ze swoja tesciową wytrzymałam tylko 2 lata pod wspólnym dachem, chociaz mieszkaliśmy na osobnym pietrze, ale moja w porównaniu z twoja to anioł. Jedyne co moge ci poradzic, to zupełne ignorowanie jej słów i uwag, wiem że to trudne, ale wykonalne. Znalazłam ciekawy artykuł, może macie ochotę sobie przeczytać:) http://www.poradnikzdrowie.pl/seks/nieplodnosc/stres-przeszkadza-plodnosci,1894_1434.htm
  8. nadwislanka - dzięki za opiernicz, należało mi się:) Mówisz, że moj mąż w końcu jest dorosłym człowiekiem itd,.. hmmm, mocno bym się nad tym musiała zastanowić:D Ale swoja drogą, może masz rację, że to własnie ten trzeci, ostatni problem z mojej listy, może być własnie tym pierwszym. Powiem szczerze, że mam cos takiego, że za każdym razem jak tylko widzę, że mój mąż bierze piwo w swoją dłoń (powtarzam, że rzadko się to zdarza, zwłaszcza teraz, bo praca mu na to nie pozwala, ale różnie się już zdarzalo) to ja mam sztywnienie karku i czuję jakąś taką właśnie panikę i mam wtedy różne obawy. Nic nie mówię przeważnie, żeby nie pomyślał, że ożenił się z kretynką, która ma obsesję na punkcie alkoholików (a w dodatku sama lubię sobie wypic piwko od czasu do czasu i nie jestem abstynentką), ale fakt faktem, drazni mnie bardzo ten temat. Jesli chodzi o to twoje badanie, ten marker 125, to ja juz go miałam robiony na wiosnę (wynik w normie), ale słyszałam różne opinie na temat tego badania, przewaznie negatywne, i ze jednak lepsza jest laparo (czyt. dokładniejsza). A o Autralii to Ci poopowiadam jak się spotkamy, bo mam 4 albumy zdjęć do oglądania, a tu zabrakło by miejsca na opowiadanie. jedno tylko powiem: przereklamowany kraj, jeśli chodzi o życie tam (dlatego wrócilismy), ale jesli chodzi o zwiedzanie to jak najbardziej polecam:)
  9. nadwiślanko - dziękuję ci bardzo, cieszę się ze się cieszysz, ze wróciłam, ja tez się ciesze, bo troszkę mi już lżej, a to dla ciebie kochana
  10. Kurde, ale jaja, zapomniałam hasła i nie mogłam wysłac swojego posta, udało się za 5 razem:D Jednak dłuuuuuuuugo mnie tu nie było:)
  11. Hej dziewczynki. Dłuuugo mnie z Wami nie było, tzn. byłam ale tylko podczytywałam Was, a to dlatego, że założyłam sobie, iż nie napiszę do Was wczesniej, jak dopiero z nowiną o moim zajściu w ciążę. Niestety naiwne i głupie było to założenie w dodatku chyba myślałam resztkami mojej nadziei na naturalne zaciążenie (bo jak może niektóre z Was pamiętają, dałam sobie spokój z lekarzami po ostatniej inseminacji, czyli od czerwca).Skutek tego wszystkiego jest opłakany, bo nabawiłam się mega doła, a może nawet i depresji, cholercia wie, w każdym razie postanowiłam za namową naszej forumowej koleżanki (dziękuję ci nadwiślanko za radę i troskę:) ) odezwać się do Was, ponarzekać na swój los i popłakać razem z Wami, no bo chyba któż mnie lepiej zrozumie, jak nie Wy dziewczynki. A poza tym brakowało mi tego:) W każdym razie prawdopodobnie dziaiaj jestem w fazie owulacji i dalej próbujemy naturals, chociaz chyba juz nie mam nadziei:( Onewish - zakupiłam claudię i poczytałam sobie ten artykuł dochodząc do wniosku, że 3/4 tych przypadków jest właśnie o mnie. Postanowiłam więc poczekać do nastepnego cyklu i wybiorę się do psychologa, niech podleczy moją mocno nadszarpniętą ostatnio psychikę (boję się tylko, że mnie zamknie, wiecie gdzie i dostanę żółte papiery:P ) a co będzię dalej zobaczymy. Czuję jednak,że jest mi to teraz bardzo potrzebne, bo jeszcze nigdy tak się nie czułam beznadziejnie i przez te 2 lata odkąd się staramy jakoś się zawsze trzymałam, a teraz totalna lipa. No, to już sobie ponarzekałam skazując was tym samym na czytanie tych smętów (w dodatku złośliwa jestem:P a to tez u mnie coś nowego) a teraz czekam na pocieszanie z waszej strony:) Pokażcie , co potraficie (i jeszcze wymagająca jaka:) ) Onewish, zdaje się że ty chyba jesteś psychologiem o ile się nie mylę? Pozdrawiam wszystkie staraczki:) A ty migmig, co tam tak cicho siedzisz? Rzadko tez cie widze na forum...
  12. aniusia - WOW, ale się cieszę i bardzo ci gratuluję, no no, kto by się spodziewał, ale z ciebie farciara:D a jednak cos w tych urlopach jest..... Wszystkiego najlepszego dla ciebie kochana i dla twojej dzidzi:) szczęśliwa po tylu próbach - również gratulacje, jesteś kolejnym potwierdzeniem na to że jednak nic na siłę i że trzeba temat olać i nie myślec o tym bezustannie, że ciągle pudło. Wszystkiego najlepszego:) a u mnie na razie cisza i spokój, jestem w trakcie owu wiec uruchomiliśmy wzmożone staranka:) Pozdrawiwam wszystkie topowiczki, oprócz tej jednej co nas zwyzywała od żmij.....
  13. Hej:) migmig - przepraszam ze troszke spóźnione, ale naprawde z serca płynące najlepsze życzenia z okazji 6-tej, CUKROWEJ rocznicy ślubu. Życze ci dużo słońca nad waszym domkiem (który niedługo stanie) i żebyście mogli uslyszec tam tupot malutkich nóżek, tego ci życzę najbardziej i dużo miłości od swojego \"chłopa\":D k*** - ja tez nie mam zamiaru rezygnować z prób i staranek o własną dzidzie, ale póki co na razie zrezygnowalismy z pomocy gina i działamy na własna rekę, jak na razie z marnym skutkiem, bo dzisiaj u mnie 3 dc, wiec już mam dwa cykle w plecy, ale to nic, bedzie co ma byc, na razie lekarzom mówimy NIE. nadwiślanka - dziękuję za stronkę, juz sobie poczytałam, no i nie jest to wszystko takie proste, a chyba najgorszy jest ogrom tych wszystkich formalnosci, ale wszystko do przejscia myśle. Na razie tylko czytam, a czas pokaze czy dojdzie kiedys do skutku adopcja. Pozdrawiam:) Faktycznie straszna ta cisza na tym topiku, w koncu nas zdejma i czesc:D
  14. nadwiślanka - dziękuje ci kochana za inf., troszkę już podczytywałam stronki dot. adopcji i o warunkach jakie trzeba spełniac też, no jest tego troszkę, na razie tylko zasięgam informacji, bo mój mąż jest na razie przeciwny, wiec nie moge go do niczego zmuszac, to miałaby byc nasza wspólna decyzja, ale wiadomo ze im sie wiecej wie, tym lepiej. A jeśli chodzi o te przeciwciala, to mój gin powiedzial ze nie ma sensu robic u mnie tego badania ze śluzem po stosunku, bo skoro badanie krwi wykazało u mnie ich obecność, to tam też wykaże, wiec nie ma sensu. Ja juz powiem szczerze, nie wiem czy ufac jakiemukolwiek lekarzowi, jakos straciłam do nich zaufanie, bo każdy z nich mówi cos, a ja potem czytam lub dowiaduje sie od innych co innego, wiec trace juz do nich cierpliwosc. Kusi mnie jeszcze to Ovum, chociażby pod tym względem, żeby ponownie wykonac komplet tych wszystkich badan, bo może coś się pozmieniało, ale na razie krucho u nas z kasą. Jak się zdecyduje, to dam ci znac i pewnie skorzystam z twojej propozycji noclegu, dziekuje bardzo. Ale póki co czaje sie i nie robie nic, czekam sama nie wiem na co.....
  15. Cześć wszystkim:) nadwiślanka - nie zniknęłam z forum, bez obaw, za bardzo jestem od niego uzależniona:D po prostu nie udzielam się ostatnio...... chyba mam jakiegoś doła i jestem zrezygnowana troszkę tym wszystkim, zaczynam coraz częściej myśleć o adopcji, dlatego byłabym ci wdzięczna za wszystkie szczegóły w tym temacie, jakie kroki robicie po kolei, co i jak to wygląda, z góry dziękuję:) Na razie zdecydowałam, że daję sobie spokój z lekarzem i leczeniem na dłużej niż tylko na okres wakacji, może jakies pól roku, a może rok, jeszcze nie wiem, chyba czekam na jakiś cud, że może coś sie jednak wydarzy samoistnie, ale wiem że tylko się sama oszukuje (no bo przeciez mam te cholerne przeciwciała), ale póki co nie mam teraz jeszcze siły znowu latac po lekarzach i robic kolejne badania, no bo jakie jeszcze niby mogłabym zrobic skoro chyba wykorzystałam juz cały ich pakiet. Pozostaje juz chyba tylko laparoskopia, bo robiłam tylko hsg, ale jajowody drożne, moj gin wspominał cos o nakłówaniu pęcherzyków, ale powiedział ze jesli zdecydowalibyśmy się na in vitro to odradza laparo. A ja nie wiem, już nic nie wiem czy chce i co chce, wiem tylko ze chce jednego, tego co każda z was na tym topiku. Jeśli chodzi o badanie prl z obciązeniem, to nie miałam jej robionej, tylko normalnie bez obciązenia, ale mój gin powiedział ze nie ma potrzeby robic z obciązeniem i ze ta metoda jest przestarzała i juz nie powinno sie jej wykonywac, a kto ją stosuje to jest do tyłu z medycyną. Ja nie wiem co o tym myślec, powtarzam tylko jego słowa, ale po tym co wy tu piszecie o prl to chyba jednak mu nie wierze. nadwiślanka - ah, gdzie te czasy Jasio, Marysia i stóg siana.......:) carolla - no wycierpiałas sie troche bidulko w tym szpitalu, ale przynajmniej masz już to za sobą:) One wish - dobrze, że zdecydowałas sie na Novum, podobno tam są najlepsi fachowcy w tej dziedzinie, ja tez bym może chciała tam sie leczyc, ale mam troszkę daleko (170 km w jedną strone). Chociaz juz chyba straciłam nadzieję na to, że są lekarze z prawdziwego zdarzenia, ja bynajmniej chyba jeszcze na takiego nie trafiłam. migmig - cieszę się, że dostaliście to pozwolenie na budowę, mam nadzieję że te złe humory cię opuszczą i jak już się wprowadzicie do tego domku, to jednak będziesz szcęsliwa i mam nadzieję ze nie będziessz musiała siedziec w nim sama:) marzenka - wspólczuję ci bardzo, mogę sie tylko domyślać co czujesz, ale jest jeden mały plusik w tym wszystkim, że jednak udało ci się zaskoczyć, więc może następnym razem będzie wszystko dobrze, tego ci życzę:). A powiedz mi, bo pamiętam cię że ty chyba też miałaś robioną inseminację, wtedy nie udaną, a czy tym razem ciąza była naturalna czy wspomagana, tzn. czy też miałaś inseminację robioną? gnieszka - :) Pozdrawiam was wszystkie, jak przysmęciłam trochę, to sorki, ale już taki mam kiepski nastrój, pomimo że za oknem piękna pogoda, a może dlatego że muszę siedzieć w pracy:P
  16. Hej laseczki:) Długo mnie nie było, ale jak urlop to urlop, niestety został mi juz tylko albo az tydzień. Własnie zjechalismy do domciu po pieciodniowym pobycie nad jeziorem pod namiotami ze znajomymi i wiecie co? chyba jestem juz za stara na spanie pod namiotem, albo za bardzo przyzwyczaiłam sie do wygód... Ogólnie było ok tylko pogoda do d..y bo na piec dni tylko dwa były słoneczne, noce zimne wiec nas troszke wyziebiło, a ostatniego dnia cała noc padał deszcz wiec nad ranem juz prawie pływaliśmy w tym namiocie, wiec sie zwinelismy jak najszybciej i brudni, mokrzy wrocilismy do domu, a na domiar złego jeszcze nam sie samochod rozkraczył i stalismy na tym deszczu ponad pół godziny zanim znowu odpalił:( A dzisiaj całą niedziele siedzimy w domu i nawet nie chce nam sie nosa wysunąc na pół cm. Carolla - gratuluję podjęcia słusznej moim zdaniem decyzji zmiany pracy i życzę ci, aby własna firma szybko sie rozwinęła i żebys miała radość i satysfakcje z pracy, bo to najważniejsze. nadwiślanka - kurcze,jestem pod wrażeniem, gratuluje wam odwagi w podjęciu decyzji o adopcji i życzę powodzenia w załatwianiu wszelkich formalności, oby gładko wam poszło i zebyscie jak najszybciej mogli miec swojego adoptusia:) Ja powiem szczerze tez juz kiedys napomknęłam mojemu o adopcji, ale on na razie nie chce o tym słyszec, bo wierzy ze bedziemy mieli własne dziecko, ale mnie jakos ta wiara powoli opuszcza i im wiecej czasu mija tym bardziej trace nadzieje, wiec kto wie moze niedługo pojdziemy jednak w wasze ślady... onewish - jestem nadal w szoku po przeczytaniu twojego postu o historii z teściowa i ciągle chodzi mi po głowie jedno stwierdzenie (bez obrazy) ze całkiem normalna to ona chyba nie jest i bardzo dobrze ze jej wykrzyczałas, przynajmniej z ciebie zeszły emocje, a jej moze da to do myślenia. Bije ci głosno brawo.Ja żyłam w przekonaniu, ze moja teściowa jest najgorsza na świecie, ale przy twojej, moja to dosłownie anioł. aniusia - urlop w Grecji, wow!!! Zazdroszcze ci i również życzę super udanego pobytu:) A jeśli chodzi o zalety i wady mężów. Mój ma wiele zalet i wiele wad, ale największa z nich jest to, że to wiecznie mały chłopiec, który musi miec co i rusz nową zabaweczkę, ale czytając wasze wypowiedzi stwierdzam ze nie on jeden tak ma, wiec wszystko w normie. Poza tym jak trzeba tez posprzata, ugotuje (chociaz ja akurat za jego kuchnia nie przepadam) no i tez jest moim najlepszym przyjacielem, a do tego wszystkiego jest super kochankiem. Ale musicie mi przyznać racje, ze kobiety tak juz mają ze jak sie spotkają to ciagle narzekają na swoich mężów, ale jak tak każda posłucha o wadach innego to stwierdza, że nigdy w życiu nie zamieniłaby swojego na zadnego innego. Nie jest tak? A u mnie chyba zaczyna sie owu, chociaz bez usg trudno wyczuc, ale mam to w dupie. Będzie co ma byc, a na razie mam tez urlop od tego wszystkiego. Pozdrawiam Was staraczki:)
  17. Hej dziewczynki:) Właśnie zjechałam do domku. Ale się rozpisałyście, nie było mnie zaledwie 4 dni, a już dwie strony zaleglości w czytaniu:) nadwiślanka - zgodnie z obietnicą....... :):):) Onewish - spóźnione (ale tylko dlatego ze mnie nie było w domu) życzenia urodzinowe, a właściwie tylko jedno mam dla ciebie życzenie - żeby spełniły się wszystkie twoje marzenia, a przede wszystkim to jedno o które walczysz:):):) carolla - można miec znieczulenie podczas hsg, mało tego ja miałam całkowitą narkozę, po prostu mnie wycięło na 10 min i nie czułam żadnego bólu ani w trakcie, ani po, jedynie przez pare dni po krwawiłam, ale są zwolennicy i przeciwnicy narkozy, wiec decyzja nalezy zawsze do ciebie.Ja jestem straszny bździuch i panicznie się boje bólu dlatego sie zdecydowałam na narkoze (chociaz wiadomo, że kazdy inaczej to odczuwa i zalezy to od tego czy jajowody sa drożne czy nie). Mnie kosztowało to badanie 350 zł prywatnie. nina - lepiej późno niż wcale, dobrze ze teraz ci tą paskude wykryli, to wyleczysz i wszystko będzie cacy:) witam nowe koleżanki:):):) U mnie dzisiaj 2dc, czyli aniusia prawie znowu jedziemy łeb w łeb. A to znaczy ze metoda naturalna na nas nie działa, ale to nic, nadal odpoczywam, bo jeszcze nie nabrałam sił do kolejnego latania do gina i usg i brania leków. Póki co strzaskałam się ładnie na słoneczku, a jutro zamierzam sie świetnie bawić na weselu kuzynki, a w poniedziałek znowu jade do rodziców na wies, a w czwatrek moze wyskoczymy na pare dni pod namiot nad jeziorko o ile bedzie nadal taka pogoda:) A na razie pozdrawiam was wszystkie i obiecuje zaglądac, jak tylko bede w domu przelotem. Wszystkiego naj i do dzieła, niech wióry lecą i tynk z sufitów:D:D:D
  18. nadwiślanka - Przykładowe zmiany w poziomie beta-HCG : Kolejne tygodnie licząc od ostatniej miesiączki Poziom beta-HCG ( mIU/ml ) 3: 5 - 50 4: 3 - 426 5: 19 - 7.340 6: 1.080 - 56.500 7-8: 7.650 - 229.000 9-12: 25.700 - 288.000 13-16: 13.300 - 254.000 17-24: 4.060 - 165.400 25-40: 3.640 - 117.000 A tak na chłopski rozum, jeśli beta jest poniżej 5 po dwoch tygodniach od owu, to nie ma co się łudzić. Ja w 10 dni po owu miałam poniżej 1:( Ale wiem że w różnych laboratoriach podaja w różnych jednostkach
  19. nadwislanka - uuuuhuhu, widze ze burza hormonów u ciebie, ale to chyba dobry znak. Jeśli chodzi o twoją prośbe, to ja obiecuje nie pocieszac, chociaz czuje ze nie bedzie takiej potrzeby:) A kiedy masz wesele? bo ja w ta sobote.
  20. aha, nadwiślanka - o tobie nie zapominam, cały czas trzymam kciuki:) W dupie mam, który jest u mnie dc:D
  21. Hej lasencje:) migmig - no to niezły bigos masz:( Wiem cos na temat biurokracji i papierologii w tym temacie, bo moi rodzice własnie są w fazie zakładania prądu u siebie w domku na wsi. Wcześniej ciągnęli go własnie od wujka, który mioeszka obok, ale chłop ma zamiar podciagać dom w góre, wiec bedzie rozwalał chalupe, wiec rodzice zdecydowali sie na własny prad. Zorientowali sie w Lubzelu co i jak, ale sie okazało ze jak chca zeby zakład im ciągnąl to bedzie to trwało rok czasu, a jak nie chca tyle czekac, to niech zakładają na własną reke, przez firme i tylko sie później maja z zakładem rozliczyc. Rodzice zdecydowali sie robic na własną reke. No i się zaczęło. Słuchajcie jexdzili za samymi pozwoleniami od Annasza do Kajfasza około dwóch miesięcy, uzbierali grubą tekę papierzysków i niezbednych dokumentów i zostało im tylko pozwolenie ze starostwa, a tu oczywiście wielki KLOPS. Moi rodzice wszędzie wypełniali wnioski o podłączenie prądu do lokalu mieszkalnego, a tu sie okazało, że to nie jest lokal mieszkalny tylko budynek gospodarczy i pozowlenia nie ma!!! Ło matko, wiecie co oni przezyli. Mama to myslałam ze zawału dostanie, a ojca to myślałam ze zabije, bo to wszystko jego wina, gdyż nie zrobił przekształcenia kiedy była kiedys okazja i taki facet go namawiał, bo miał znajomości i wtedy małoby to kosztowało. Mówie wam, nigdy takiej burzy u nich nie było, jak 43 lata są małżeństwem. W końcu dostali zgode na przekształcenie budyku na mieszkalny i nie muszą wszystkiego wycofywac w Lubzelu, ale oczywiście koszty się zwiekszyly. Wiec tak to jest w naszym kochanym kraju - nie masz miliona papierków, to nic nie załatwisz, a czesto jak nie posmarujesz to tez nie pojedziesz. Głowa do góry migmig, wszystko da sie obejść tylko czasem tez trrzeba wiecej pokory do urzedasów, oni to baaaardzo lubią:) a ja prawdziwie zaczęłam urlop - od rozmrażania lodówki, hehe!!! Ale jutro juz mnie nie ma, jade na wies, bo w bloku az ciezko wysiedziec w taki skwar. Szkoda tylko ze mój mężuś nie ma razem ze mna urlopu, ale mówi sie trudno. Moze na weekend uda nam sie gdzies wyrwac. aniusia - nie, to nie moje wesele będzie (ja włąsnie niedawno miałam 4 rocznice) , to bedzie wesele mojej kuzynki, a propos - ale superancką kieckę sobie odstrzeliłam, cud - miód:D carolla - rzucaj w cholere taką robote, teraz naprawde zaczyna robota szukac ludzi, a nie odwrotnie, szkoda zdrowia na takie wykorzystywanie:) Co do ilości dzieci - mnie się marzy trójeczka:):):) Wszystkim PRACUSIOM życzę rychłego pójścia na urlopek:):):) Pozdrawiam!
  22. Aha, zapomniałam napisać, ze dzisiaj byłam ostatni dzień w pracy i wreszcie ide na upragniony URLOPEK:D:D:D:D na caluśki miesiąc, jupi:D:D:D:D:D:D:D
  23. Hej laseczki:) Jestem, jestem, tylko nie pisze, bo tak jak co niektóre z was - tez mam w dupie, który dzień cyklu:D Widzę, że nastroje kiepskie i kłopociska was dopadły, ale niestety tak juz na tym świecie jest, że wszystkie trudy i znoje można przezwyciężyc, ale tylko wtedy jak jest zdrowie, bo jak go brakuje no to już lipa i wtedy zostaje tylko modlitwa, bo nie kupi się go za żadne pieniądze. A ja dzisiaj poprawiłam sobie nastrój wizyta u fryzjera:) Za tydzień mamy wesele, więc trzeba było łeb do porządku doprowadzić:D najgorsze tylko że pewnie mnie @ zaleje akurat na sobote, ale załaduje sobie pampersa i bedzie dobrze:D damy czadu mimo to, jak szalec to szalec, a co:D nadwislanka - trzymam nadal kciukasy;) migmig, aniusia, onewish, nina,agawa, carolla, wasiulka - :):):)
  24. nina - przypomniałam sobie, że miałam odpowiedzieć na twoj post, a mianowicie ja brałam tabl. antykonc. przez jeden miesiąc a potem clo, ale wskazaniem do tego było u mnie to, że miałam torbiel i powiększone jajniki, wiec tabsy były po to żeby wyciszyć pracę jajników i żeby torbiel mogła się sama wchłonąć. Ja bralam takie same tabl. jak ty.
  25. Hej, hej:) Nie miałam wczoraj dostepu do netu ani w pracy (bo zwalił mi się komp), ani w domu, (bo coś z siecią), ale na szczęscie komp już naprawiony i mogę do was zajrzeć:) nadwiślanka - nadal trzymam mocno kciuki i czekam na dobre wieści za 10 dni:). Wiem że iseminacja nie należy do najprzyjemniejszych zabiegów, ale w porównaniu z hsg to luksus. Mnie nic a nic podczas inseminacji nie bolało, ale już po, to owszem, przez dwa trzy dni zawsze miałam takie ciągnięcia w podbrzuszu (taki ból, ze az chodziłam troche zgieta, jakby mnie ciągnęło do dołu), ze faktycznie najlepiej było mi wtedy w pozycji leżącej, ale poza tym to było ok. A propos nasienia, przy ostatniej inseminacji lekarz stwierdził, że niektóre plemniki jakoś dziwnie się zachowywały i zamiast poruszać się do przodu, to się kręciły w kółko, jak w pralce, ale nie potrafił wyjaśnić przyczyny:( Pozdrawiam:)
×