Witam Synowe!
Nie wiem jak mnie ocenicie i czy mam właściwe podejście, bo czuję że trochę w rodzinie męża namieszałam. Oni myśleli że będę potulnym barankiem i będę robiła wszystko wspólnie z teściową, bo ona przecież jest taka mądra. Ja jednak mam ostry charakter, nie dam sobie w kaszę dmuchać i /czasem nawet przesadnie/ ale wyrażam głosno, co myślę. Moje życie wygląda obecnie mniej więcej tak:
Mieszkamy z teściami. Ustalone mamy, że oni mają 1 pokój największy, a my 2 mniejsze. Kuchnia i łazienka wspólne. Poza tym wszystko mamy oddzielnie: oddzielne jedzenie, płyn do naczyń, proszek do prania itd, itd. Uważam, że unikamy w ten sposób wielu niepotrzebnych nieporozumień. Jeśli nas nie ma zamykamy drzwi na klucz. Nie lubie jak mi ktoś myszkuje po pokoju, a tak było jeśli tylko drzwi zostawały otwarte. Stosunki między nami są chłodne, tzn unikamy sie jak mozemy. Po prostu 2 oddzielne rodziny. Dziwnie i jeszcze niedawno do głowy by mi nie przyszło, że tak można żyć w rodzinie. Bo mieszkałam w akademiku, na wynajętym i tam jest to ok, ale w bądź co bądź rodzinie - no cóż. Mam wyrzuty sumienia / i dlatego pewnie piszę/, ale jak tylko próbujemy coś robić wspólnie to zaraz mam zszarpane nerwy.