Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Magda87

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Posty napisane przez Magda87


  1. egois- nie wiem gdzie w Żorach są jacys specjaliści, ale sporo czytałam o wycinaniu blizn i raczej Ci nie radzę... Bo ty masz ją na twarzy, w ruchomym miejscu, więc nawet mogą się nie zgodzić na taką operację bo tu nawet szew kosmetyczny się prawdopodobnie rozejdzie. A poza tym w tak widocznym miejscu bałabym się ryzykować... Lepiej spróbuj wszelkich innych metod... Maści na blizny, ewentualnie laserowe usuwanie blizn, czy też inne maskowanie.

  2. No właśnie, dopiero co usłyszałam że takie coś istnieje...i nie wiem czy to można zrobić u lekarza (tak by było najbezpieczniej), u kosmetyczki (bo to przecież pewien rodzaj makijażu permanentnego), czy w studio tatuażu (tu nie miałabym zbyt dużego zaufania). CZY MOŻE KTOŚ JUŻ ROBIŁ COŚ TAKIEGO??? Jakie są efekty i na jak długo? No i jaka cena...? Pozdrawiam

  3. naprawdę nie wiem co jeszcze mogę Tobie w tej chwili napisać... Naprawdę ciężko mi zrozumieć, dlaczego tata tak się zachowuje. To znaczy właściwie to wiem o co chodzi: on się poprostu buntuje przeciwko temu co go spotkało, a swoją złość wyładowuje na was... Ale nie sądzę żeby on chciał was w ten sposób krzywdzić... On sam się czuje skrzywdzony (przez los) i to go zaślepia, widzi tylko swoją krzywdę... I chyba trudno mieć do niego pretensje, ale z pewnością czasem można go sprowadzić na ziemię i trochę przyhamować... Ja myślę, że on poniekąd zdaje sobie sprawę z tego jak się zachowuje, ale trudno mu przestać... Myślę że pod tą twardą skorupą kryję się rozpaczliwe wołanie o pomoc, on chce żeby mu teraz poświęcać jak najwięcej uwagi, chce żebyście się bardzo przejmowali jego chorobą, nie wiedząc chyba że przecież niesamowicie się martwicie i boicie o niego... No ale wiadomo że przy chorym raczej się nie okazuje tych negatywnych uczuć, tylko staracie się udawać że nie jest źle... Naprawdę nie wiem czy da się coś zrobić, aby tata zmienił swoje zachowanie... To chyba zależy tylko od niego... Szkoda, że on stawia się już na przegranej pozycji... Przecież wcale tak nie musi być! Chyba nie pozostaje wam nic innego jak przekonywać go że ma dla kogo żyć i musi walczyć. Może w końcu uwierzy... Nawet nie potrafię sobie wyobrazić jak to jest kiedy patrzy się na chorobę i cierpienie bliskiej osoby, bo ja to widzę od tej drugiej strony, ale szczerze Cię podziwiam i wierzę że sobie poradzisz i znajdziesz wspólny język z tatą. Pozdrawiam

  4. Kaju... Mi lekarz szczerze powiedział, że mam dużą szansę się wyleczyć, ale muszę się liczyć też z tym że może być \"różnie\"... (wiadomo o co chodzi). Wszyscy chorzy, w których towarzystwie się obracam, mają ogromną wolę życia i walczą mimo wszystko... mimo najgorszych diagnoz... Ale nie miałam jeszcze do czynienia z osobą bardzo bliską końca... A może i mam, tylko że tu każdy stara się pokazać że on się nie daje pokonać chorobie i mimo wychudzenia i słabości widać w oczach błysk nadziei i optymizmu... Mowisz, że znam finał... hmm... Ze swojej strony nie- bo ja jestem mam nadzieję na dobrej drodze do pozbycia się tego świństwa jakim jest nowotwór, ale powiem Ci jedno... Mój wujek umarł na raka płuc i na samym końcu męczył się i śmierć przyniosła mu chyba ulgę. Jednak on miał jeszcze gorszą diagnozę niż twój tata... przeżut do mózgu...On podobnie jak twój tata zrezygnował z walki- i to był błąd... Jego żona szybko pozbierała się i zrozumiała że tak widocznie miało być i cieszyła się że nie męczył się długo... Jednak znam też dziewczynę która miała bardzo zaawansowaną chorobę- nowotwór tak ją zżarł że ważyła tylko 38kilo i była tak słaba że prawie nie wstawała. Ale wiesz co? miała niesamowitą wolę życia i dziś już wygląda o wiele lepiej, i mimo że jeszcze nie jest zdrowa to wszystko wskazuje na to że tak będzie! Tak więc nie będę Ciebie oszukiwać i powiem szczerze... Jeśli twój tata nie chce walczyć i już domaga się czarnego garnituru to z tego nic dobrego nie wyjdzie... Najgorsze co można zrobić to poddać się i czekać na śmierć... Wtedy naprawdę ta śmierć zapuka do drzwi... Jeżeli twój tata naprawdę nie chce walczyć i nie stać go na odrobinę optymizmu i wiarę w wyzdrowienie, to jedyne czego mogę jemu, i wam, życzyć to żeby nie męczył się długo i umierał w najbliższym sobie otoczeniu... Dlatego spróbój jeszcze zaszczepić w nim tą iskierkę nadziei, powiedz że jest wam potrzebny, że musi walczyć... Nawet jeśliby to nie miało pomóc to niech wie, że starał się i walczył, że miał wolę życia. Ale ja wierzę, że jeśli tak naprawdę zechce wyzdrowieć (ale tak naprawdę...), to wyzdrowieje. I tego wam, i jemu, życzę 🌻

  5. Kaju- zastrzyki to raczej norma, bo białe krwinki zawsze spadają po chemii a zastrzyki są prawdopodobnie na ich podniesienie, tak więc tym się nie martw. Gorzej z tym antybiotykiem... Niech tata bardzo dba o siebie i zdrowo się odżywia... Niech walczy... Ważne jest aby mieć świadomość że robi się wszystko żeby było lepiej... No i nie trać jeszcze nadziei! Wiara czyni cuda...!

  6. monic- współczuję, ale cieszę się też że masz tak pozytywne podejście do tego... Kaju- zachowanie twojego taty nie jest objawem po chemii... To raczej wynika z jego charakteru... Ale powiem Ci że ja np. strasznie się wkurzam jak ktoś się nade mną lituje bądź pyta jak się czuję (wtedy też czasem wpadam w furię i mówię coś czego potem żałuję...). Widać u twojego taty jest odwrotnie... On chciałby żeby koło niego wciąż skakać, ja z kolei walczę o samodzielność i staram się zachowywać jak zdrowa osoba... Ale bez względu na to jak on podchodzi do choroby, powinnaś go wspierać. Odnoszę wrażenie że jego zachowanie wynika przede wszystkim ze strachu... Może boi się że zostanie \"z tym\" zupełnie sam... Wiem że ciężko wam, kiedy on się tak zachowuje i myślę że nawet dobrze zrobiłaś że trochę na niego nakrzyczałaś. Może to pomoże mu zrozumieć że leżąć w łóżku i nic nie robiąc trudno jest wyjść z choroby. Nie powinnaś mieć wyrzutów sumienia. W końcu jest dorosły i powinien to zrozumieć, podobnie jak to że przecież go nie opuścicie i jesteście cały czas przy nim. Nie wiem co to za książka, którą zaproponowała monic, ale też jestem zdania, że psychika i pozytywne nastawienie to 50% sukcesu... Pozdrawiam

  7. Nie zgodzę się z ty że po chemii jest tylko gorzej- zależy jak kto ją znosi. Gdyby nie chemia to ja byłabym już jedną nogą na tamtym świecie (a może i dwoma...) Kaju- zaburzenia pamięci to normalny objaw, choć nie u wszystkich występuje. Może wystąpić też trudność z koncentracją. Jeśli leczenie powiedzie się i chemia będzie zakończona to objawy te zaczną stopniowo ustępować.

  8. Kaju- moja sąsiadka chorowała na raka (miała jakieś ogromne guzy w jamie brzusznej) i też miała przeżuty na węzły chłonne. I wiesz co?- wyleczyła się! Przerzut na węzły nie musi oznaczać końca! Teraz trudno powiedzieć jak się będzie sytuacja rozwijać... A co do słabości i wychudzenia taty to wydaje mi się że jest to normalne w tej sytuacji... Ja przed pierwszą chemią też wyglądałam nieciekawie a teraz (w trakcie leczenia) znacznie przytyłam. Na każdego chemia działa inaczej (po pierwszej będzie najgorzej bo to szok dla organizmu) ale jeszcze za wcześnie żeby mówić że już nic mu nie pomoże... Pozdrawiam

  9. a ja uważam że nie wolno mówić że jakiś rak jest niewyleczalny... Owszem, rak płuc jest bardzo trudny do wyleczenia (ale nikt nie mówi że to nie możliwe). Uważam że nie podawaliby chemii gdyby nie dawała absolutnie żadnych efektów. Niestety, każdy inaczej reaguje na chemię i napewno nie każdemu ona pomoże ale zawsze trzeba mieć nadzieję. Jak tak czytałam tu na forum o nowotworach to okazuje się że jest troche przypadków, gdy lekarze już nie dawali szans a tu się okazuje że choroba zaczyna się cofać (a lekarze na to- nie możliwe, jak pan to zrobił?...). Wiadomo, że są to sporadyczne przypadki a życie nie zawsze jest takie różowe jak byśmy chcieli ale trzeba pamiętać że nadzieja umiera ostatnia... Szczerze współczuję wam tego, że musicie patrzyć na cierpienie swoich bliskich. Mogę się jedynie domyślać co czujecie...

  10. Kaja- wiem, że teraz macie nieprzyjemną atmosferę w domu ale trzeba przetrwać ten najgorszy okres... Jestem pewna że jeśli twój tata będzie musiał wziąć chemię to nie odmówi:) Każdy ma w sobie chęć wyzdrowienia. Napewno się z tobą droczył (a włosy to naprawdę żaden problem, przecież odrosną- ja jestem dziewczyną i jestem łysa a się tym nie martwię- najważniejsze jest zdrowie!) Zyczę dużo zdrowia i optymizmu twojemu tacie, i pisz jak tam idzie.🌻

  11. Jesteśmy z Tobą i twoim tatą 🌻 Dobrze że masz nadzieję bo tak właśnie trzeba! Do ludzieee--- nie twierdzę że wiem lepiej więc się tu nie wyżywaj (lepiej ci?). I nie obrażaj mnie skoro nic o mnie nie wiesz! Mówię to co zaobserwowałam na wielu przypadkach ludzi których znam bądź znałam. I nie wmówisz mi, że KAŻDY palacz zachoruje na raka płuc (choć zgadzam się z tym że większość zachoruje). Ja osobiście jestem ogromną przeciwniczką papierosów i sama nie palę. Naucz się kultury na forum!!!
×