jotazet
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez jotazet
-
A ja taki dowcip słyszałam ostatnio: Syn do ojca: - Będę się żenił z Baśką. Ojciec do syna: - Tak? A jakie ona ma zalety? Ładna jest, a może mądra, a może bogata ...abo co? Syn do ojca: - Ani ładna, ani mądra, ani bogata, ale \"M jak miłość\" nie ogląda... Ojciec do syna: - Oj, to żeń się synku, żeń! Cześć, dziewczyny! Fakt, w dalszym ciągu zdradzam ławeczkę z naszą klasą, ale zdrada ta nadal jest fascynująca. Właśnie przed chwilą jedna z moich dawnych koleżanek usiłowała mnie namówić na skoki ze spadochronem - sama skacze, podobnie jak cała jej rodzina. Bardzo ciekawa propozycja...Kto wie, może dam się namówić? Pozdrawiam! J.
-
Hej! Piszę dziś do Was z kursu komputerowego - nie to, ze taka jestem ambitna, wymóg pracowy.Nie wiem, czy nauczę się wstawiać buźki, ale na razie sie nie nudzę. Pa!
-
Witam! Zofinko, ode mnie też buziaczki, ale słowne - cmmmoook!- bo fajtłapa ze mnie i nie umiem tych buziek wstawiać. Ale się nauczę. Kingalo droga, nauczę się na pamięć tekstu, który tu wrzuciłaś - tego o kochaniu, śpiewaniu, tańczeniu... I żałuję, że nie znałam go wcześniej, bo chyba łatwiej by mi się żyło na tym bożym świecie. Dziękuję! Pozdrawiam wszystkie panie, cześć!
-
Cześć! Zaglądam tu późną nocą, bo buszowałam po \"naszej klasie\" . Nieźle to sobie ktoś wymyślił. Cenię nowych znajomych, ale miło przypomnieć sobie o kimś, kogo nie widziałam ponad 30 lat. A jeszcze milej, gdy się okazuje,że starzy znajomi ze szkoły i studiów jeszcze mnie pamiętają. Niejaki śp \"Dudek\" z kabaretu Dudek twierdził, że jedyne życie które ma jakiś sens, to życie towarzyskie. Może i racja, ale pochłania ono potwornie dużo czasu.Nawet jeżeli jest ograniczone do formy wirtualnej. No cóż, coś za coś. Idę wreszcie spać. Pa! J.
-
Acha, i jeszcze mój patent na popsute święta: - najpierw narobić się jak dziki osioł, stanąć na głowie i rzęsach, żeby wszystko bylo idealne - łacznie z żywą choinką, lśniącą podłogą nieżywą rybą, barszczem, uszkami, krochmalonymi serwetami, światełkami, świeczkami, prezentami itd itp , - przetrwać w transie wigilię, - a następnie urządzić dziką awanturę przy rodzinnym obiadku w pierwsze święto - bo najmłodszej latoroślli światecznej atmosfery wciąż było za za mało i za mało, o czym owa latorośl nie omieszkała wykończonej fizycznie i psychicznie organizatorki świąt w sposób dobitny poinformować. Petarda w torcie nie narobiłaby większego spustoszenia. A co do wiosny - wielkanoc chyba spędzę gdzieś w kupie liści, byle jak najdalej od rodzinnych tradycji. Pozdrawiam serdecznie!
-
Kingalo, Zofinki - fotek aniołków jeszcze nie wrzucilam nigdzie, jak tylko się za to wezmę - to dam znać.Cześć!
-
Pozdrawiam i zaraz wyłączam komputer, bo kark mi już trzeszczy i oczy bolą od wgapiania się w ekran. Przez cały tydzień produkowałam anioły na szkolny kiermasz świateczny. Śliczne wyszły, więc obfotografowałam toto i teraz kombinuję, jak fotki wrzucić na stronkę i pokazać najkorzystniej - na kartki świąteczne przerobić, czy co? W każdym razie świąt już mam po dziurki w nosie. Rybka w galarecie, Rybciu, jest ok. Chyba też tak zrobię, ale nie z karpiem, bo jak widzę, co ludziska przed świętami z karpiami wyprawiają, to mi skóra cierpnie. Widziałam kiedyś na murze w Poznaniu taki napis: \"Bóg się rodzi - trzeba krwi!\" I do tego malunek, na którym siekiera rozłupuje głowę karpia. Brrrr... Dlatego znajdę sobie jakąś wielką, zamrożoną rybę, która już nie pamięta, że kiedyś była żywa.I która nigdy nie patrzyła mi w oczy.Tilapie jakieś ostatnio kupowałam. Całkiem niezłe. Duże pangi też dobre. Ale pstrągom to w tym roku nie daruję - takie z wody, z masełkiem, pycha...Oj chyba zgłodniałam.Ciabata z twarogiem to nie jest wystawne danie, ale jak któraś głodna - to zapraszam! Pa!
-
Cześć! Wczoraj fajny dzień miałam, a dziś zmartwienie. Mój psiutek znowu zaczął lizać łapę, z której w zeszłym miesiącu miał wycięty guz . Było ładnie zagojone i już miałam nadzieję, że diagnoza była błędna. A teraz znowu wygląda to paskudnie. A więc jednak rak...moja biedna psinka... A nich to szlag...
-
Zofinko! Jeżdżę ze znajomymi do Tarnowskich Gór - jeszcze dalej, ale w cztery osoby jednym samochodem to ściepkowego nie wychodzi tak dużo. Ja nie mam samochodu. Gdy mam okazję z kimś się zabrać, to korzystam natychmiast. I jeszcze coś o ziółkach reklamowanych przez Grażkę z poprzedniej strony: Nie wiem, jak działają na klimakterium, ale wiem jak działają na skutki picia wódki.W czasie, kiedy przyswajałam te ziółka, trafiłam na nudne wesele. Chciałam się ratować solidnymi drinkami, ale nic z tego nie wyszło - wóda jak woda, ani ani, żadnych efektów. Trzeźwiutka do końca wesela, a i kaca też nie miałam. Sprawdziłam to działanie jeszcze kilka razy i doszłam do wniosku, że to bez sensu - drogi był ze mnie pijak... Ziółka też stanowczo za drogie. Co prawda nie szkodzą i smaczne są, ale cena przesadzona. Wiem, że dystrybutorki mają taniej ( kuzynka tym handluje), ale osobiście nie miałabym sumienia tak z ludzi zdzierać kasy. Hej!
-
Cześć dziewczyny! Już się odpodziałam. A tak w ogóle, to sobotnie popołudnie w parku wodnym to jest to, co rybki lubią najbardziej. Zaliczyłam dziś prawie wszystkie atrakcje, łącznie z wymiękaniem w solance i pływaniem na zewnątrz - co w grudniu jest dość oryginalną rozrywką. Dobrze, że woda była ciepła. Saunę tym razem sobie odpuściłam, bo w zeszłym tygodniu przesadziłam z rzymską i skończyło się ciężką migreną. Do tej pory na samą myśl o zapachu eukaliptusa robi mi się niedobrze. Dziesięć długości basenu trochę mnie zmęczyło, ale bicze wodne były ok. A teraz - na zdrówko Kingalo! - mały drinczek i idę spać. Pozdrawiam! I pływać, babki, pływać!!!! Hej!
-
Acha, jotazet do \"do Jotazet\" - oczywiście , że ciągle mam dwa koty. Piszę o trudnym związku, bo jednego muszę odtykać lewatywką co trzy dni - wlaśnie drapie po drzwiach od łazienki, więc pewnie zrobił co należy i trza sie brać za mycie kota i dezynfekcję łazienki. A drugi kiciuś chyba ma bulimię, bo odkąd wiecej czasu poświęcam (z konieczności ) felernemu kotu, to ten drugi, troszkę zaniedbywany, obżera się do nieprzytomności. Kradnie psu z miski, robi włamania do szafek w kuchni, kradnie z garów i talerzy, zagląda nawet do śmietnika i już mało kota, a raczej kotkę, bo nią jest, przypomina. Kula tłuszczu na czterech łapciach i malusia główka. Jednym słowem - cyrk. Ale i tak kocham koty. I cieszę się, gdy inni też je kochają, zwłaszcza zimą. Cześć!
-
Cześć Rybcia i Zofinka! Widzę, że Śląsk górą - czyli górą najsi! Ja też do opolskich dziuouszek się zaliczam, choć nie genetycznie. Po rodzicach to raczej po górkach z ciupagą biegać powinnam, ale jednak stanowczo wolę nasze nadodrzańskie równinki. W każdym razie jesteśmy prawie sąsiadkami. A po ławeczce nie płaczcie jeszcze, bo śniegi topnieją . Pod ciepłymi tyłkami topnieją najprędzej, a z pewnością jeszcze niejedna pięćdziestka swój tyłeczek na tej ławeczce posadzi. Kłopot tylko w tym, że czas goni niemiłosiernie i nie zawsze można zdążyć z tym posadzeniem. Może rzeczywiście nie jest tu tak samo, jak było, ale przecież każda zmiana to szansa. Inne nie musi oznaczać gorsze. Skoro już tu sobie siedzimy, a miejsca jest w bród, to zaprośmy też innych - przecież ciekawych ludzi na świecie nie brakuje. A każdy lubi być wysłuchany( lub przeczytany). Niektórzy - ci najcenniejsi - lubią słuchać ( albo czytać). Nikt nie lubi być oceniany, a już nie daj Boże, krytykowany i obrażany. Dla mnie sprawa jasna - piszmy, czytajmy, nie oceniajmy - a z pewnością będzie tu nas więcej. Pozdrawiam i zapraszan na herbatkę z prądem ! Hej.
-
Hej! Zofinko! Masz kota? Czyżby moje pobożne życzenie się spełniło? Jak tak, to cieszę się, wszyscy powinni mieć jakiegoś kota. Dla dobra kota i dla własnego dobra. Bo związek ten, choć bywa trudny, jest zawsze pozytywny i pożyteczny - dla obu stron. Miau!
-
Oj, Zofinko, autentyczne ogłoszenia parafialne rozbawiły mnie okrutnie - zaraz druknę i mamie podrzucę, niech się też pośmieje. A pewnie i podeśle dalej - ciotce, co to niedawno za organistę się wydała i temat ogłoszeń parafialnych jej sercu wciąż bliski a i zbyt sieriozny przez wzgląd na małżonka. Pozdrawiam! I dobrej nocy życzę.
-
A co do pogody, to u nas, qurna, mróz! A w klapkach i rękawie krótkim to tylko po domu. Na szczęście chałupa świeżo ogacona styropianem, tynki różowe na to dali, brrr...ale ciepło w środku nawet w samych tylko klapkach...A niedawno wiosna była i fiołki kwitły... I komu to przeszkadzało? W ciepłe kraje by sie chciało, ale znów te powodzie, pożary i inne robactwo... Chyba jednak przezimuję po staremu, przy własnym kaloryferze, ale pomarzyć można, czemu nie...Nalewkę na pigwach zrobiłam, dobra jest. I mocna.Do pomarzenia w sam raz w długie paskudne wieczory... Zapraszam na kieliszeczek!
-
Zofinko! Dzięki z koncercik.Ławkę oblezioną z farby najlepiej najpierw oskrobać - wiem coś o tym, bo latem odnawiałam stary drewniany fotel.I to osobiście.Piękny był po oskrobaniu, ale wszystko zepsułam impregnatem i teraz nie mam chęci go skręcić w jeden kawałek. Stoi biedak teraz nieposkręcany jak wyrzut sumienia i wciąż się o niego potykam. Więc może ławeczkę lepiej zostawić fachowcom, a przynajmniej w kwestii odnawiania. Kingalo, a jaki kolorek tym razem? O włosy pytam oczywiście. Pozdrawiam! J.
-
I jeszcze coś ze szkolnej łączki: Koleżanka mając w czasie lekcji kłopot z uciszeniem pewnego ucznia, w nerwach krzyknęła głośno w jego stronę - Hej!!! A on jej na to:- Hej! Sokoły... Wykazał się refleksem, no nie? Z kolei na moich zajęciach drugaki w czasie zabawy w teatrzyk cieni zażyczyły sobie jakiejś bardzo strasznej opowieści. Opowieść o strzygach - za mało straszna. O duchu na cmentarzu - za mało straszna. O marynarzu, któremu wskutek klątwy murzyńskiego szamana wyrosły na dłoniach usta ze straszliwymi zębami, które kolejno odgryzały mu kolejne części ciała - za mało straszna. Nawet wizja nieotrzymania promocji do klasy trzeciej wydała im się za mało straszna. Z braku pomysłów obiecałam więc coś jeszcze straszniejszego na zajęcia przed halloween, ale czarno to widzę. Co dziś może przestraszyć wychowanego na japońskich kreskówkach i grach komputerowych drugoklasistę? Proszę o jakieś pomysły!
-
Witam! Przysiadłam na chwileczkę, bo miałam zabójcze dwa dni, a następne pewnie też nie lepsze. Mojmu psiaczkowi weterynarz wyciął dziś paskudnego guza na łapie. Podobno może być złośliwy. Ten guz znaczy się. A psiuńcio teraz w kołnierzu i śmiertelnie obrażony na cały świat- ani jeść, ani pić, ani spacerek, ani nic. Odmawia jakiejkolwiek współpracy. Siedzi i łypie tymi swoimi ślepiami z takim wyrzutem, że aż mnie skręca... Oj, czeka nas paskudny tydzień, aż do zdjęcia szwów. A potem się zobaczy, może jakiś cud? Pozdrawiami i życzę zdrowia - Wam, drogie panie, wszystkim waszym krewnym i znajomym oraz wszelkiej podopiecznej zwierzynie. J.
-
A tak w ogóle to dlaczego liście spadaja z drzew?
-
Co do jesieni to spytaly mnie kiedyś dzieci, dlaczego liście spadają z drzew. W kiepskiej formie będąc odburknęłam: - Bo żyć im się odechciało. Usłyszałam, że to fajna odpowiedź i że takiej jeszcze nie było - trafi na gazetkę. I tu mnie sumienie ruszyło. Szybciutko wygłosiłam mówkę o tym, że nie wszystkie żarty nadają się na gazetkę , że moja wypowiedź to taki sobie dorosły żarcik, że wersja na gazetkę brzmi: - żeby jeże miały pod czym spać...Oj, tak, zaszyć się w kącie w kupie liści...
-
Kunegundę też wrzuciłam w wyszukiwarkę. Oto wynik: Wyniki 1 - 10 spośród około 92,100 dla zapytania Kunegunda. (Znaleziono w 0,16 sek.) Faktycznie, mniej niż o Jadzi. Świetnie wyszedł mi też mix haseł: \"Jadwiga, Antoni, milicja\" - mnóstwo interesujących informacji... polecam.
-
Niestety , Venesso, wszystkie bibliotekarki są nawiedzone. Bez tego ten zawód dawno by poszedł w zapomnienie. Właściwie to nie zawód, tylko misja straceńców, szperająco -szukających i dążących do uporządkowania wszelkich informacji. Od dawna twierdzę, że internet należy posprzatać. Sensownie uporządkować i skatalogować. Właśnie, skatalogować - ja nie widzę w tym słowie nic obraźliwego.Odrzucić ziarno od plew. Pielęgnować to, co wartościowe. Przy czym wszelkie systemy wartości też należałoby w jakiś sposób sklasyfikować i skatalogować, żeby każdy mógł poruszać się bezkolizyjnie i bezpiecznie we własnym systemie wartości. Więc wybacz, ale to nie ma nic wspólnego z Tobą personalnie. Ani z panią Jadzią. Tylko tak sobie myślę, że jeżeli kogoś interesuje preferowany przez Ciebie gatunek literacki, to chętnie sam sięgnie po książkę tak przez Ciebie polecaną. Przecież nazwisko autora to nie jest żadna tajemnica. Jeżeli coś się upublicznia, choćby przez internet, to przyzwoitość nakazuje podać źródło, z którego się korzystało. Prawo autorskie mówi zresztą tak samo, a jak wiadomo nieznajomość prawa nie jest tu żadnym usprawiedliwieniem. Nie masz się więc o co pieklić, bo nie o babską solidarność tu chodzi. A blog - oczywiście, kiedyś zacznę się w to bawić, czemu nie, ale chyba dopiero na emeryturze - to już tylko 12 lat... I jeszcze raz- kobity, czytajcie ze zrozumieniem! Nie szukajcie drugiego dna w każdej, nawet najbardziej niewinnej wypowiedzi, to naprawdę nie wypada tak wciąż napadać na bliźnich. Życzę Ci Venesso większej wiary w siebie, bo chyba masz problem z poczuciem własnej wartości. Kto swoją wartość zna, tego naprawdę byle co nie obrazi i nie wytrąci z równowagi. Pozdrawiam serdecznie. J.
-
Jeszcze poszperam, ale już nie dziś. Dobranoc.
-
Czyżby Jadwiga Szachowa?
-
Nie cierpię na bezsenność, ale z własnej dociekliwości pobawiłam się trochę wrzucając w wyszukiwarkę hasło \"pani jadzia\", a potem \"jadwiga i antoni\", a potem jeszcze fragmenty tekstu. Ho, ho! Cóż to za temat popularny. Wszędzie, łącznie z kabretem \"jurki\" - cięgiem tylko pani Jadzia ...Niezmierzone pole orne, orać mi się odechciało. Venesso, zmiłuj sie nade mną, podpowiedz, co to za tekst, bo znaleźć nie mogę. Czyżby Twój własny? Ja tak z zawodowej ciekawości już po raz drugi pytam. Po prostu lubie wiedzieć.