nojka49
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez nojka49
-
hehehe...mendelku...dobre to...niestety wskakuję do łóżeczka bo już późno a jutro na kurs muszę.po kursie...chorą koleżankę odwiedzę a potem kierat domowy...nic nie zrobiłam dzisiaj, bo albo pisałam z Wami albo latałam po urzędach i na zakupy.Jutro...no może wieczorkiem wpadnę tu do Was.Całuję Was mocno..mocno...i dobranoc mówię
-
Ja już też mówię dobranoc!...idź belvuś...do domku i odpocznij...papa!
-
spokojnie belvuś...nie mogę zdradzić do końca skąd tyle wiem...ale wiesz jak jest...\"uderzyć w stół to nożyce się odezwą\"...ja wiem swoje i wiem skąd...z jakich żródeł...terminów medycznych nie muszę używać a moją dumą jest to...że wielu ludzi puka do moich drzwi...choćby na chwilkę pod byle pretekstem...uśmiech jak mówi copertka...jest wielkim wyróżnieniem za bezinteresowne \"dawanie\" siebie ludziom...a to ilu ludzi szuka naszej energii...kontaktu...dotyku...jest pewnego rodzaju odpowiedzią ile znaczymy dla otoczenia.Samotność może być wyborem...i czasem ją dozuję...by odpocząć od energii w wyniku, których jestem przeładowana...ale natura stworzyła mnie do kochania ludzi ...tak więc duchowo...jest mi ich brak w chwili izolacji fizycznej. Samotność dosłowna...zamykanie się na cały świat....i odcinanie się do przyjemności...rozwoju...to droga do depresji. NO dość już tych poważnych tematów....teraz mówię ja...jarząbek...hehe:D...Przychodzi para do sexuologa...mówiąc, że im sex nie wychodzi.Doktor podpytał jak to robią i wskazał kozetkę na której mieli przećwiczyć nowe metody doktora.Para zatraciła się z rozkoszą w pozycjach...a na to wchodzi pielęgniarka...i krzyczy...panie doktorze!!!! Ja ich znam!!!!Oni tak wszędzie, bo chałupy nie mają!
-
niektórych...rozwściecza fakt...że tyle się wie choć się tego czy tamtego nie studiowało...ale jest grupa charyzmatycznych ludzi...którym to nie było pisane...widać kosmos uznał...że nie muszą...bo już to\" coś \"dostali...a dostali to w postaci pasji...i dlatego mogą i lubią pomagać innym...wówczas celem jest wyłącznie dobro ludzi a nie zawód...z którego czerpią korzyści materialne...choć to jest w porządku zważywszy,że jest się w zgodzie ze swoimi prawami do zaspokojenia bytu i jeszcze można pomagać innym Są na szczęście wyjątki...ludzi i z charyzmą i po studiach...mój lekarz był takim człowiekiem...lecz poświęcenie jakie dawał z siebie dla dobra innych, poczucie niesprawiedliwości...że nie może dać więcej, bo ograniczała go Kasa Chorych...sprawiły taką niemoc emocjonalną...że umarł... wysiadając z auta przed swoją przychodnią.Wiem co go gryzło, bo wiele razy o tym z nim rozmawiałam..widziałam jak gaśnie w oczach a ciągle...jest do dyspozycji innych...bez przerw na posiłek i wypoczynek.To był lekarz z prawdziwego zdarzenia......dla niego
-
to w jaki sposób mnie oceniłaś...jedynie mnie utwierdza...że umiesz używać słówek i znasz teorię ale nie umiesz jej stosować w życie...:D...tak pomarańczo...czyli dokładnie to o czym wyżej pisałam....ludzie jeden przez drugiego popisują się tym słowem a nie potrafią go zastosować.Jesteś tego przykładem.No ale ja wiem o czym mówię...więc to jest nadal moim kluczem.
-
ok...kończę...po takich tematach spalam się i cierpię na bezsenność...podziwiam lekarzy od tych sfer,bo muszą to robić na co dzień.Na koniec powiem tylko...odkryłam, że życie polega na manipulacjach...małych lub dużych.Czasem małe kłamstewko nie wyrządzi krzywdy lecz... dobro i odwrotnie.Ja powiem...że stosowałam i stosuję ją ...w ten sposób...że wcielam się w postać błazna...to taki symbol...nie szkodliwy dla ludzi...pozwala jedynie poczuć się bardziej otwartym przy kimś głupszym niż naprawdę jest.Błazen to powiernik królewski...bawi lecz jednocześnie czasem ironizuje lub poda wieści grymasem twarzy lub sztuczką...czyli jest postacią bardzo inteligentną,potrafi naigrywać się z samego siebie...czyli ma do siebie zdrowy dystans i jest silny psychicznie, pewny siebie,przewrotny i zabawny...wodzi oczami wokół i widzi więcej podczas zabawy niż inni nie mający pojęcia, że są bacznie obserwowani, odczyta intencje z mimiki innych i ostrzeże króla w sposób nie oceniający lecz śmieszny...to jest dopiero postać ,której należy się bać...jeśli nie ma się szczerych intencji. Namiętnie malowałam te postaci...bo w nich zobaczyłam(?)
-
zofinko...mówienie\"nie\"..jest rzeczywiście najtrudniejszą sztuką ale znam takie osoby...które uwielbiają tylko to słowo stosować...są znienawidzone...i nawet jest na nie pewne nieładne określenie...tak więc trzeba uważać...to nie jest asertywność...zapewniam WAS...JEST TO PEWNA POSTAWA...którą jeśli stosujemy wyłącznie...to mamy problem i to spory.Mojej córci to tłumaczyłam...ona tylko \"nie\"...i koniec...wieczny bunt...tak to jest wychowywać bez ojca...gdy musisz być dla dziecka raz surowym ojcem a raz łagodną matką...w jednej osobie.Dzieciak miał młyn...ale dużo jej tłumaczyłam...zatykała uszy, strzelała drzwiami, pyskowała...ale w końcu dotarło.Teraz myślę, że wie co chciałam jej przekazać jak przyjaciel...może nawet jedyny jakiego będzie miała.
-
asertywność polega zupełnie na czymś innym...niż większość ludzi myśli ale może ja kiedyś napiszę książkę jak dożyję... starości...kto posiądzie asertywność...ma klucz do wszystkich drzwi...asertywności nie da się wyuczyć z książek...ale ten temat...pozwolicie, że przemilczę.To moim zdaniem najciekawszy element nauk holistycznych...a posiądzie tę zdolność tylko wrażliwy, obdarowany intuicją człowiek.Wyuczonych poznaję od razu...są sztuczni.Ale Wam, moim przyjaciółkom wkleję kiedyć co nieco na maila...jak będziecie chciały...ok?
-
jesteście tu...czy tylko my z copertką zostałyśmy?...nie zmuszam do rozmów...bo przerabiałam to wiele lat...wolę o czymś nowym...to dajcie jakiś znak...wycofam się z tego tematu...bo już łapka mnie boli a temat... rzeka
-
jak poznać brak równowagi i wsparcia życiowego?...chwianie się na nogach...szczególnie jak staniemy ze złączonymi nogami...wyciągniemy przed siebie ręce i zamkniemy oczy...postawa musi być niezachwiana...a znaczne chybotanie świadczy o przewadze, którejś z naszych sfer...podśw. lub świadom.i trzeba sobie wtedy pomóc ćwiczeniami\" yoga\" Oczywiście to mały kroczek ale i jedna z wielu metod.Afirmacje zaś ściągają z kosmosu energie potrzebne do leczenia naszych zepsutych myśli...jak się naprawią...nagle same dobre rzeczy nas spotykają i wracają hormony szczęścia...endorfiny.Inna sprawa..np.w przypadku jak w pracy taki stan długo się utrzymuje i dołuje nas...to należy poszukać innej...niestety.To cały czas tylko przykład pracy ale można to odnieść do innych sytuacji
-
zofinko...ja ciągle się uczę...mało rzeczy uchodzi mojej uwadze...chcę powiedzieć, że przez \"ukrywanie\" ile naprawdę wiem...czasem myślę..że coś ze mną nie tak...obawa przed ludźmi?...a przecież ich kocham... Skłócenie świadomości z podświadomością?Dam przykład moich przemyśleń i podam własny przykład: idę do pracy...podświadomość mi mówi...\"przesrane\"...jak mi się nie chce,znowu stres...i szef będzie się czepiał...źle się czuję...wolałabym pospać...znów muszę oglądać \"tą\" gębę, której nie lubię,czy dam radę wyrobić się żeby nie zostawać po godzinach...źle wyglądam...itd. itp świadomość zaś...mówi mi...muszę iść do pracy...bo zarobię i będę miała na rachunki, będę niezależna...każdy tak spędza pół dnia, nie będę myślała o głupstwach i kłopotach...parę godzin..będę miała ćwiczenie mózgu,będę skupiona wyłącznie na problemach zakładu pracy, będę aktywna i zdyscyplinowana...będę musiała nauczyć się kontaktu z ludźmi, żeby nie wypaść z rytmu,zawiązywać dialogi,koleżeńskie kontakty, nie będę się bała o brak pieniędzy,będę w ruchu a więc będę zgrabna, będę zmuszona do myślenia a więc ćwiczę swoją pamięć...itd.itp Dwie konfrontacje...wszyscy je mamy.Dlaczego potrzebne są afirmacje?ponieważ jak nie ma równowagi pomiędzy świadomością a podświadomością i jedna szala przeważa...możemy popaść w kłopoty psychiczne...i albo znienawidzimy pracę albo wpadniemy w pracoholizm...kosztem wypoczynku, zdrowia i zaniedbania rodziny.
-
...niezmienianie siebie..to trwanie w miejscu...to niechęć do zmian z różnych przyczyn...niewiara we własne siły(upraszczam)...i to też ma swoje podłoże...najczęściej z dzieciństwa, to trwanie w nieświadomej lub świadomej depresji...i obwinianie się...jako wołanie o pomoc lub uwagę,to karanie siebie za grzechy innych...wielki to skrót ale motywacja takich stanów była by wielką księgą opowieści n. temat ile razy i jak bardzo zostaliśmy skrzywdzeni?Okaże się też, że niektórych skrzywdzi jeden przypadek lub jedno słowo i odchoruje tak jak ten co spotykają go non stop tragedie nie do zniesienia...a jednak znosi...dlaczego?....zapraszam do dyskusji otwartej
-
belvuś...ja choć naprawdę sprawiedliwy człek...to też mi się zdarza coś powiedzieć za ostro lub źle ubrać w słowa i jest inny odbiór albo powiedzieć coś normalnie a kogoś to zaboli...bo nie był na to przygotowany...może jest akurat na innym etapie życia.Wiem jedno, że Ci którzy uważali, że mówię\"be\"...po jakimś czasie sami przyszli...i już nie twierdzą, że to było \"be\".My już trochę przeżyłyśmy...mamy doświadczenie a inni też będą kiedyś mądrzy...wierzę, że wtedy nas zrozumieją..co miałyśmy na myśli mówiąc coś...i akcentując to tak a nie inaczej.Każdy człowiek ma swoje 5 minut...no nie?Mnie też kiedyś raniono...ale analizowałam i poprawiałam siebie...choć bolało
-
Sekmitku kochany....no gdzie się podziewałaś...przecież wiesz jak zawsze czekam na jakiś znak.Zagość u nas proszę...nie zmuszam ale możesz i na zawsze..tu miło i bez obłudy.Teraz to nasz wspólny domek...jest fajowo...czasem tylko mam problem ze sobą tak mi się chce człowieka a tu jak na złość nikogo.
-
pusto...cicho...to idę bo jakoś mi smutno
-
sprawdzam pocztę a tu żadnej wieści tylko ciągle mi wiagrę oferują firmy...jedyne co po niej staje to włosy dęba na mojej głowie jak są upierdliwi:D
-
czytałam zofinko, że częstujesz truskawkami na innym topiku....dziubnę tylko, bo też dzisiaj kupiłam i zaraz wrąbię ze śmietanką....oczywiście kto chętny ten niech bierze...pomarańczka również...to na pewno zdrowsze od mięska w nadmiarze. od dawna zastanawiam się gdzie jest nasza kochana iskiereczka...na maila też mi nie odpisała.Iskiereczko....a kuku!
-
Co do przyjaciółek...zdarza się zobaczyć ich kwaśną minę niezadowolenia...lub nagła cisza...ale na szczęście po czasie się klaruje...bo najważniejsze jest to...że pomimo różnicy zdań czy gafy...obie strony przemyślą...i potem stwierdza się, że przyjaciółka jest potrzebna i trzeba sobie wybaczyć...czy też zaakceptować tą \"inność\'\'...ona się zdarza niestety.Nie ma idealnych związków czy przyjaźni...ale słowo przepraszam nie miałam racji...jest bezcenne.
-
belvuś...to jakiś ogon po mojemu albo wiewiórki albo kotka...no może pieska? wierszyk o molu książkowym pasuje też do mnie...uroczy...niestety teraz dominuje wytężanie wzroku przy malowaniu,komputerze,oglądaniu filmów(obejrzałam około 360) na wideo a oprócz tego telewizyjne...prawie oślepłam...jednak pociesza mnie fakt, że ostatnio coś się odblokowało jak odpoczęłam na plenerze...bo zaczęłam widzieć treść sms-ów
-
Zofinko...czy Ty się afirmowałaś tak jak CI doradzałam? No widzisz...nie taki diabeł straszny jak go malują. Ja też się afirmowałam i pewna kłopotliwa sprawa...poszła jak po maśle...to cudownie mieć taką wiedzę.Jestem z siebie dumna czasem a czasem nie ale może za wiele naraz czerpię z życia. mendelku...przydał by si ektoś do rachunków i pism...robię to ale nie lubię pisać...a kiedyś uwielbiałam lecz jak zwykle zatraciłam się i przejadło się...rozumiesz mnie?
-
belvuś...malwy mnie urzekły....czuję się zaszczycona...będzie co malować...dzięki pomarańczko...czuję, że tłumacząc Ci się skorzystałabyś na całej mojej nagromadzonej wiedzy przez ostatnie 15 lat...była to moja pasja.Nie mam czasu na udowadnianie czegokolwiek i nie chce mi się tego robić...mam lepsze zajęcia...ale po swojemu zadam CI PYTANIE RETORYCZNE....jak myślisz w jaki sposób to co zjadamy a przecież wpada prosto do żołądka, staje się albo naszym przyjacielem albo wrogiem i jak dostaje się do krwi?W taki sam sposób z kiszki stolcowej toksyny i pleśń rakowa nagromadzona z niestrawionych resztek pokarmowych...powstała w idealnych warunkach ciepła i wilgoci...jakie są w jelicie grubym w końcówce podobnej do szpica...dojrzewa sobie i roznosi się po organizmie z krwią .W momencie kiedy nasz organizm ma niską odporność i stres...może się z tego utworzyć guz w dowolnym miejscu w ciele.Wiedzę czerpałam z książek....terapii, wiedzy znajomych oraz praktycznego wykorzystania tej metody w walce z rakiem z dobrym skutkiem przez zwykłych ludzi.W lutym mój sposób wykorzystałam po raz drugi i tą metodą wyleczyłam własną śmiertelną chorobę a efekty leczenia widać po tym, że żyję i mam się dobrze a w dodatku pozbyłam się zmarszczek a moje ciało jest młode. Jak uważnie czytasz wpisy...te do tyłu...wyraźnie zaznaczałam, że od pewnego czasu skupiłam się wyłącznie na książkach użytkowych do których zaliczam nie tylko książki o malarstwie ale i światowe bestselery o naturalnych metodach leczenia.Jeśli mi nie ufasz...nie musisz i nie wymagam...po prostu nieufność to nie mój problem...sorry
-
dziękuję alisario...szarooka..aleks...za podpowiedzi...na pewno skorzystam...póki co siedzę z nosem w papierzyskach w domu...i denerwuję się...no ale muszę dać rady...nie mam nikogo ko to za mnie zrobi...zawsze najbardziej liczę na siebie dlatego w sprawach różnych i tych urzędowych..jestem sama sobie przyjaciółką...dlatego tak się lubię:D...hehehehe:D Pa!
-
Stokrotne dzięki...nóżkę posmarowałam...choć na noc zastosowałam plaster cytryny i te bąbelki,które przekłułam dla eksperymentu a miały kontakt z cytryną...już zaczęły się goić.Reszta nie drgnęła.Nie ma jak domowe sposoby naszych babć, które np. na tę przypadłość dróg erogennych stosowały płikankę z sody oczuszczonej...tej którą dodaje się do pieczenia ciast...hehehehe Aleks...zareagowałaś...jesteś super babeczka
-
Szarooka...ja latami miałam alergię...od traw puchłam na twarzy, że oczu nie było widać...nos wiecznie czerwony a rano kichałam po 40 razy zanim wyszłam z domu...oczy załzawione...po lekach zyrtec..tyłam...aż w końcu przejęłam inicjatywę we własne ręce i........zrobiłam 10 lewatyw...tak...tak...wypłukały i oczyściły krew z toksyn i alergenów...a potem zrobiłam wyniki...i było na zero we wszystkich punktach, które wcześniej wykazywały plusiki.Trzeba jednak umiejętnie ją zrobić zgodnie z wiedzą z książki...żeby nie narozrabiać...i jest do tego l. jednorazowa w sklepie medycznym za niespełna 5 zł.Wiecej info jak chcesz to napisz do mnie na maila...wyjaśnię co i jak?ok?...
-
belvuś...chciałam Ci powiedzieć....że jak zobaczyłam malwy,które uwieeeeeeelbiam...(!)...to ciepło mi się zrobiło.Proszę Cię wklej mi jeszcze parę ujęć tych kwiatków do malowania....cudne są.:D