Drogie panie!
Ja rowniez jestem chora na tarczyce! Moja chistoria naprawde godna jest przeczytania, glownie ku przestrodze, a takze mozna sie odemnie wile nauczyc.
Mam 24 lata, zaczelam chorowac ok 4 lat temu. Poczatki byly bardzo trudne, bo jak wiadomo glownym czynnikiem (niegenetycznym) jest stres i zaburzenia hormonalne, np. tab anty, ale czasami po prostu ma sie pecha. Zanim wykrylam moja chorobe przezylam koszmar. Moj ojciec zachorowal troche wczesniej niz ja, a dokladnie rok wczesniej, mialam podobne objawy co moj tato wiec postanowilam sie przebadac, TSH - w normie!
Rok pozniej bylam juz calkiem innych czlowiekem, dzialao sie sie mna doslownie wszystko, bol, bol bol i jeszcze raz bol.............serce zoladek plecy klatka piersiowa, schudlam z 10 kilo, wlosy, ogromny tradzik, wytrzeszcz oczu, nie mialam sily nawet umyc glowy...................studiowalam...............lekarze zrzucili wszystko na nerwcie, ostra nerwice i do psychiatry.............
Przez 5 miesiecy tak sie meczylam, przechodzilam z jednych psychotropow na drugie, bylo coraz gorzej, az sama w desperackim odruchu poszlam na badanie prywatnie i wtedy znalazlam przyczyne..........................bardzo zaawansowana nadczynnosc tarczycy. Lekarze oniemieli, bo to tylko niby rok, az rok i wtedy zachorowalam. Przy wzrosciw 176 wazylam 50 kg, moja stala waga to 60 i tak jestem bardzo szczupla, wygladalam jak smierc.
Leczylam sie i leczyla, az po dwoch latach sie wyleczylam, ale tylko rok bylam bez tabletek i teraz na badaniach kontrolnych okazalo sie ze tarczyca wrocila, ale tym razem nadczynnosc.............nie chce myslec co bedzie dalej, bo pozatym mam ogromne problemy ginekologiczne, jestem po dwoch operacjach enfometriozy i niestety nie ma poprawy, ponadto mam zwiekszony cukier, tym razem podejrzewaja cukrzyce......................albo wszystko to stres, bo zyje w nieprawdopodobnym stresie (glownie z powodu chorob). Lekarz mowi ze stres na wszystko wplywa, tzn. pobudza a choroba to wykorzystuje.
Co o tym sadzicie?