Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Domino Harvey

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Reputacja

0 Neutral
  1. ja tylko przypadkiem, nie jestem w ciąży, ale mojam przyjaciółka rodzi na początku sierpnia, synka patrzyłam na tę Waszą tabele, ale tam dużo chłopaków! To chyba jakiś czas facetów jest :D pozdrawiam
  2. Domino Harvey

    Moja nerwica...

    Czesc Kobiety Długo zastanawiałam się, czy pisać do Was moje małe \"świadectwo\" nerwicy :) ale jeśli nawet żadnej z Was nie pomoże, nie podniesie na duchu, to może chociaż mi ulży jak to wypuszcze z siebie. Ja od małego dziecka byłam bardzo lękliwa, bałam się przeróżnych absurdalnych rzeczy, ale młody organizm potrafił to kontrolować i nie przysłaniało mi to radości życia za bardzo. W szkole stresowałam się każdą odpowiedzią, sprawdzianem itp. Ale nie utrudniało mi to w ogóle życia. Do czasu kiedy nagłą śmiercią umarł mój Ukochany Tato. Jego śmierć przeszłam zupełnie dobrze, bez większego załamania... do czasu... rok po tym wydarzeniu, musiałam posprzątać coś w szafie, gdzie było pełno rzeczy Taty.. na drugi dzień obudziłam się z depresją i pierwszym atakiem nerwicy. Cała się trzęsłam a moją duszą ogarnął nieopanowany lęk. Depresja objawiała się somatycznie mniej więcej tak, jakby ktoś zamknął moje myśli w kloszu i powtarzał w kółko \"NIGDY NIE BEDZIE LEPIEJ ZYCIE JEST DO NICZEGO\" Byłam u kilku psychologów i na psychoterapii, ale nie mogłam uwierzyć w siłę terapii, zrozumiałam, że jeśli nie pomogę sobie sama to nikt mi nie pomoże. Ataki nerwicy, czyli takie nieopanowane \"trzęsiawki\" pojawiały się codziennie rano, a uczucie lęku i klosza na myślach nie opuszczało mnie przez pół roku, dzień w dzień te same zmagania, żeby sie umyć pójść do szkoły, porozmawiać z kimś.. i opłaciło się. Tak nagle jak depresja przyszła, tak nagle mnie opuściła! I powolutku zaczęłam cieszyć się życiem.. Już myślałam że będzie dobrze, chociaż czasem stany depresyjne powracały, umiałam je skontrolować i szybko je zneutralizować o własnych siłach. Ale los szykował kolejną niespodziankę, znowu zupełnie nagłą i gwałtowną. Z dnia na dzień, bez ostrzeżenia dostałam swojego pierwszego ataku częstoskurczu węzłowego nawrotnego. Miałam wtedy 20 lat. Rok czasu zajęło naszym cudownym lekarzom zdiagnozowanie tej przypadłości! Rok czasu napadów częstoskurczu o sile 200 uderzeń na minute, co tydzień lądowałam na pogotowiu, czasem kilka razy. Zdarzało się to wszędzie, na przystanku, w szkole, u koleżanki. Zaczęłam się bać, koszmarnie bać, wychodzenia z domu, dostałam panicznej klaustrofobii, nie potrafiłam zmusić się do jazdy autobusem, bałam się wysiłku fizycznego. Tylko żeby uniknąć sytuacji wystapienia częstoskurczu. Po zdiagnozowaniu, dostałam skierowanie na zabieg ablacji, który częściowo wyeliminował możliwość napadów, mam tak dobrane leki, że nie miałam tych napdaów już dwa lata, chociaż niby ciagle mi grożą. Zabieg miałam wykonany trzy i pół roku temu. Od tego czasu moje życie było koszmarem. Lęki nasiliły się, bałam się co też jeszcze życie mi przyniesie, jaką niespodziankę tragiczną szykuje. Czekałm ciągle tylko na jakiś wypadek, śmierć, swoją lub czyjąśc. Lęk skontrolował moje życie. Nauczyłam sie w nim żyć i nic nie robić, lęk paradoksalnie stał się moją ucieczką i uspakajał mnie.. Był parasolem ochronnym, boje sie więc nic nie będe robię. Utyłam 10 kilko, straciłam wszystko, wszystkie pasje, znajomych... Wszystko kojarzyło mi się z lękiem, z niebezpieczeństwem. Siedziałam w domu, na necie, uciekałam w oglądanie filmów... Aż tu nagle :) w zeszłe wakacje nastąpiłą moja przemiana. Postanowiłam wziąć byka za rogi, wcześniej byłam na terapii, znów bez przekonania, skierowanie do psychiatry nie wykożystane ciągle mam. Chciałam przejść przez to sama i udało się. Jedna osoba mi pomogła, mój przyjaciel, jeden jedyny, który sie ostał, który troszeczke mnie rozumiał. Napisał mi meila, w którym totlanie mnie opierniczył i kazał zabrać sie za siebie... jakimś cudem to mnie zmotywowało. Potem dużo rozmawialiśmy. Duzo. Zakochałam sie w nim. Sytuacja była trudna, ale nie chce jej teraz tu opisywać, musieliśmy wiele przeciwności pokonać, żeby być razem. To mnie zmobilizowało do walki o swoje życie. Zaczęłam biegać, to był kamień milowy. Zobaczyłam że nawet duży wysiłek fizyczny nie jest w stanie mi zaszkodzić. Sport mnie uratował generalnie, potem zaczęłam trenować aerobox, bardzo wyczerpujące, świetnie poprawiające kondycje ćwiczenia. Moja rekonwalescencja trwała dokładnie 8 miesięcy. Jestem teraz nowym człowiekiem. Lęk przestał mnie kontrolować teraz ja kontroluje lęk. Dałam sobie rade sama. Oczywiście nie wmawiam nikomu, że to jedyna droga, ale wiem, że teraz, po tym jak pokonałam moje demony sama, jestem o wiele silniejsza psychicznie. Teraz mało co jest w stanie wpędzić mnie w dół, albo strach.. Mam dużo planów na życie, kocham życie, ciesze się. Mam 23 lata i zaczynam żyć, jakbym dopiero sie urodziła. Nie bez wpływu ba to wszystko była i jest moja moja wiara w Boga.. dobrze zrozumiana uleczy wszystko.. przepraszam, że tak dużo napisałam, ale uwierzcie że mogłabym więcej jeszcze.. więcej objawów nerwicy i depresji i więcej radości po ich pokonaniu siłą woli, bo nasza WOLA to MEGA OGROMNA SILA. Uwierzcie w to
×