Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Mila0

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Reputacja

0 Neutral
  1. Witam wszystkich. Nigdy nie wypowiadałam się na żadnym forum, lecz nie mam aktualnie możliwości na rozmowę z przyjacielem, a że nie lubię dusić w sobie rzeczy, które mnie trapią postanowiłam odwiedzić forum i zaczerpnąć jakieś rady..? Albo po prostu najzwyczajniej w świecie się wygadać i oczyścić trochę psychikę. Chodzi o matkę mojego chłopaka, z którym jestem już od prawie 2 lat. Jest ona bardzo specyficzną osobą. Skończyła studia i kilka krótkich kursów dzięki którym ma bardzo zawyższoną samoocene. Wydaje jej się ze zna się doskonale w KAŻDEJ dziedzinie. W towarzystwie zawsze próbuje przekonać rozmówców do swoich teorii, często w tematach, o których nie ma zielonego pojęcia. Zawsze podczas rozmowy stara się inteligentnie brzmieć co w rezultacie wygląda i brzmi bardzo żałośnie i sztucznie. Przyzwyczaiłam się już do tego i podczas rozowy z nią pozwalam jej się wypowiedzieć, a jeśli nie zgadzam się z jej zdaniem bądź więm że to o czym mówi to nieprawda to po prostu milczę. Kiedyś wdawałam się z nią w dyskusję ale ostatecznie stwierdziłam, że nie ma sensu produkować się przed taką osobą bo i tak nie zdołam zmienić jej poglądów. Z jedną rzeczą natomiast nie pogodziłam się do dziś. Chodzi o trądzik, który męczy mnie już od 7 lat. Od kiedy tylko zaczęłam miesiączkować trądzik nie dawał mi spokoju i z każdym dniem się nasilał. Kiedyś moja twarz wyglądała okropnie, po kilku latach z twarzy zeszło prawie wszystko natomiast przeszło na plecy i dekolt. Aktualnie najgorszym miejscem na moim ciele są właśnie plecy. Na twarzy od czasu do czasu wyskoczy jedna czy dwie krostki ale na tym się kończy. Mama mojego chłopaka już w dojrzałym wieku (prawie 40 lat) miała problemy z czymś trądzikopodobnym. Nie były to jednak takie zwyczajne pryszcze z białymi lepkami, które można łatwo wycisnąć. Przypominało to bardziej coś w rodzaju gronkowca. Kilka miesięcy temu zostały u niej zdiagnozowane pasożyty, między innymi lablia, candida i glista ludzka. To właśnie one były powodem jej 'trądziku'. W tej chwili jest już wyleczona natomiast jest bardzo wyczulona na objawy które niosą za sobą te pasożyty. Za każdym razem gdy jestem u nich w domu i z nią rozmawiam (albo raczej wydaję mi się że rozmawiamy), ona zamiast skupić się na rozmowie ze mną, obserwuje moją twarz i liczy mi pryszcze na czole, po czym stawia mi swoje diagnozy - wszystkie te które ona miała. Powiedziała mi o tym raz, drugi, trzeci, dziesiąty, piećdziesiąty i można by tak wymieniać w nieskończoność. Robi to nawet gdy jesteśmy w towarzystwie jakichś znajomych. Nie ma w sobie żadnych hamulców. Śmiało potrafi oznajmić przed naszymi znajomymi że mam organizm napchany pasożytami. Bardzo denerwuje mnie jej zachowanie, no bo ile razy można słuchać o tych wszystkich pasożytach. Znam już je wszystkie na pamięć. Jest to dla mnie krępujące kiedy wiem, że ona namiast skupić się na rozmowie, skupia się na moich pryszczach, tymbardziej, że nie mam ich na twarzy aż tak dużo. Wyskakują tylko przed okresem i ich ilość ogranicza się do 2, 3.. Kiedy rozmawiałam o tym chłopakiem odpowiedział mi, że ona tylko chce mi pomóc. Rozumiem, można coś zasugerować, powiedzieć raz, drugi, ale żeby tak cały czas? Dodam, że jestem pod stałą kontrolą dermatologa i póki co nie wspomniał nic na temat żekomych pasożytów, o których ciągle mówi mi moja przyszła 'teściowa'. W moim przypadku jest też bardzo możliwe, że trądzik jest spowodowany genami gdyż moja mama miała identyczny problem w młodości.
×