-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez OneWish
-
Jagoda13 - to krzepiące faktycznie.... :) Chciałabym wiedzieć jak wygląda sam transfer. Wiem, że wprowadza się kobiecie do macicy zarodki i je tam umieszcza. Ale może któraś z Was przybliżyć mi sytuację?? będę wdzięczna :)
-
Jagodq13- tak, mnie moj lekarz powiedział, ze mam 55% szans powodzenia za pierwszym razem. Wciąż nie wiem czy to dużo czy mało.... Z matematycznego punktu widzenia- jest to połowa. A na logikę bardzo dużo, choc rozum podpowiada,ze idealnie byłoby jeszcze wiecej...
-
Czy lekarz określił Ci procentowe szanse na powodzenie zabiegu??
-
termin poznam w poniedziałek pewnie. trudno go pewnie będzie sprecyzować bo nie wiadomo jak D będzie mieć owulację, kiedy będzie biopsja. wszystko Ci powiem.zmykam na obiad do teściowej, a potem pomieszkać trochę do domu. odezwę się gdzieś pomiędzy kinem, powrotem do domu czy też przed pójściem spać :) trzymaj się ciepło!
-
będę mieć podane 2 by zwiększyć szansę powodzenia zabiegu. tak, jestem coraz bliżej i cały czas walczę ze sobą pod kątem tego jak być spokojną, wyluzowaną w takiej sytuacji gdy to jest taki stres?? Walczę cały czas z tym by się nie denerwować, ale przecież jak przyjdzie co do czego to będę cała w stresie. Dlatego dziś zmotywowana przez lekarza robię coś dla siebie. Ponieważ termy nie wyszły jedziemy do kina i na kolację. Cokolwiek by wprawić się w dobry nastrój i by być jak najbardziej odprężoną. Napisałaś któregoś razu, że Twój mąż ma super wyniki i że Ty mu się trafiłaś taka "niebardzo" (to nie są dokładnie Twoje słowa, ale wiesz o co chodzi). Też się tak czuję, powiedziałam to mojemu M wczoraj, gdy okazało się, że ma dobre wyniki. Ale ja też uprzedziłam go wcześniej,że będą problemy i nie zatajałam przed nim, że jest jak jest. Wczxoraj wieczorem gdy zeszły ze mnie emocje rozpłakałam się jak dziecko i powiedziałam,że jest mi bardzo przykro, że przeze mnie musimy przez to przechodzić, że to wszystko jest straszne. Ale on powiedział, że jeśli nawet by się nam nie udało to byśmy byli szczęśliwi w inny sposób, że zwiedzilibyśmy cały świat.... Trudno się pogodzić tym co nas-mnie, Ciebie i inne kobiety spotkało. To tak jak napisałaś-jakby ktoś wyrwał nam coś bardzo, bardzo ważnego. Wiele razy się zastanawiałam dlaczego mnie to spotkało. Wiele razy gdy przy jakiejś okazji moja koleżanka podkreślała,że gdy chciała mieć każde ze swoich trojga dzieci to wystarczyło by "otarła" się o swojego męża a już była w ciąży. To boli, gdy Twoje dziecko poczyna ktoś w laboratorium na szkle, a Ty jesteś wtedy 20m obok swojego męża. Kobieta powinna wychodzić w ciąży z sypialni po fantastycznym miłosnym uniesieniu, ale jeśli nie można inaczej.... Cieszmy się, że mamy taką możliwość. Głowa i uszy do góry :)
-
Ja też wczoraj byłam w szoku gdy dostałam okres bo wypadł idealnie 30 dni po odstawieniu hormonów i dobrze mi się wpasował w temat podejścia do zabiegu w niedługim czasie. Pewnie i tak mi coś jeszcze teraz poda, zobaczymy. Napaliłam sie na termy, a przecież to zły pomysł bo w ciepłej wodzie są bakterie i grzyby a ja muszę unikać tego typu "atrakcji". Pewnie wylądujemy w kinie i na wysokokalorycznej kolacji :)
-
Jagoda13- nie nie mają. Pamiętaj jednak,że te badania zlecił mnie mój lekarz. Ale przecież Ty będąc w takiej jak ja sytuacji dostałabyś te same. Tak myślę :) Witaj w klubie - ja tez mam kulinarne słabości :) Uwielbiam fast foody!! jak widzę Mc'donadsa to po prostu instynktownie skręcam z trasy :) uwielbiam wszystkie haburgery, pizze, całe to "śmieciowe" ale jakże pyszne jedzenie :) nadrabiam moją niechęć do słodyczy. nigdy za nimi nie przepadałam, nie ruszają mnie w ogóle. Ale czasem organizm domaga się czegoś słodkiego i wtedy sięgam po coś, najczęściej jest to czekolada. 3 małe kawałeczki i na cały miesiąc mam spokój :) teraz dbam o siebie, mając 170cm wazę 65kg i lekarz powiedział,że nie wolno mi ważyć ani deka mniej. Jednocześnie muszę nadmienić, że jeszcze w styczniu ważyłam 72kg, więc mam za sobą mały sukces-odstawiłam fast foody. dziś jednak na termach zjem pizzę na pewno ;) Spytałam mojego gina ostatnio czy nie jestem za stara (mam 34 lata, no dobra latem skończę 35 ;)) a on się zaśmiał i powiedział,że jak będę wychodzić od niego z gabinetu to mam zwrócić uwagę na panią w zielonym żakiecie. To jego pacjentka-ma 52 lata i jest w 5m-cu ciąży z KD. to jej pierwsze dziecko :):) bardzo mnie to ucieszyło a on sam powiedział, że czasu mam jeszcze dużo, ze jestem młoda i ze w kontekście in vitro z KD mój wiek w ogóle go nie interesuje :)
-
Jagoda13- hello :) u mnie jest tak,że moja teściowa jest dobrym człowiekiem i wiem,że mnie całkowicie zaakceptowała od początku, gdy odeszła moja Mama powiedziała,że wie,że mi Jej nie zastąpi ale postara się być dla mnie jak najlepsza. Stara się, nigdy nie powiedziała do mnie po imieniu w cąłym jego brzmieniu, zawsze używa tej najbardziej milutkiej formy. Ale jest rozczeniowa i uważa, że to dziecko jej się należy i koniec. W minione święta nie było choinki co skwitowała " będzie wnusio to będzie choinka". Czasem nam to wypomina w różny sposób. Mam to szczęście,że mam obok siebie wyrozumiałego, kochającego męża, który zawsze ją krótko i dosadnie gasi. Wiem,że pomimo dobrych relacji między nami ona przy pierwszej alkoholowej okazji, czyli następnego dnia wypomniałaby mi to. Wiem,bo swoje żale uzewnętrznia nadzwyczaj lekko ale w sposób bardzo odrynarny. Podchodzi do tematu nieposiadania dzieci w sposób następujący "o ta kowalska już 3 lata po ślubie (sic!!) i nie ma dzieci. to pewnie z jej winy, bo mężczyzna to rzadko jest winien" (taaa, jasne ;)) patrzy wtedy wymownie na mnie. A za chwile mówi znów "o zjedz jeszcze zupki kochanie, zjedz zupkę laleńko"... pewnie,że byłoby lepiej gdybyśmy wyłożyli kawę na ławę, ale nie możemy. Więc tak musi być i tak jest dobrze. Zaniepokoiłam się tym koenzymem, zapytam mojego lekarza w poniedziałek. Dziś do mnie dzownił, z pytaniem czy pamiętam,że mam doprowadzić organizm do najwyższej formy. Potwierdziłam, powiedziałam,że jadę dziś zrelaksować się na termach. Przypomniał mi,że ważne jest by często przytulać się do męża by mieć cały czas kontakt z jego DNA :):)
-
Gdyby zyla moja Mama to bym jej powiedziala. Choc moze by tego nie zrozumiala?? U mnie jest problem z tesciami. Od poczatku naszego zwiazku walkuja jeden temat-"wnusio". Nie "wnuczek" ale "wnusio". Tesciowa ma problem z alkoholem, pije dzien w dzien. Ponoc od smierci starszego syna, brata mojeo meza. Wg mnie to tylko wygodna wymowka. Nigdy nie pracowala, bo ma meza, ktory cale zycie ciezko pracowal. Teraz jest wlascicielem duzej firmy, sa ludzmi zamoznymi. Obydwoje pracujemybw tej firmie, co chwila ktoremus z pracownikow czy kierowcow rodzi sie dziecko, cholery mozna dostac. Tesc jest bardzo ok. Nie mowi juz obsesyjnie o dziecku, ale ona..... Co okazja i zyczenia to wciaz to samo- lista zyczen sie nie zmienia- "wnusio". Ona mysli, ze dziecko zniweluje ta beznadzieje jaka towarzszy w jej zyciu. I nude.... Najgorsze jest to,ze juz wszyscy w rodzinie dzieci maja i ciagle jest to gadanie. "no kasia juz z drugim w ciazy"... Ze tez nigdy nie pomyslala by sie ugryzc w jezor i dac spokoj...
-
Gość-dzieki za madre slowa :)
-
Kurcze ale to wszystko jest przykre.... :( u mnie sytuacja jest nieco inna. Cala rodzina nie wie. Mam dwie siostry, jedna ma dzieci, druga z uwagi na nieplodnosc jej meza nie ma. I wlasnie tej, ktroa nie ma powiedzialam,ze mysle o in vitro. Nie wtajemniczalam jej w temat KD. Moj tata nie wie, moi tesciowie... (innym razem opowiem o patowej sytuacji z nimi) tez nie. Najblizsze mi zaprzyjaznione kolezanki wiedza, wszystkiego jakies 8 osob. Reszta kupuje od lat te sama bajke, ze "jeszcze nie jestesmy gotowi". Te osoby, ktore wiedza to moja zaufana zaloga i tym, ktorzy nie wiedza pary z geby nie pusci ;) tak jest lepiej. Nikt o tym nie powinien wiedziec, nienliczac rodziny, zwlaszcza o dawstswie. Po co dziecko ma potem uslyszec cokolwiek?? Czasy sa jakie sa a dzis okrutne potrafia byc juz przedszkolaki....
-
Twoja rodzina, przyjeciele, otoczenie wiedza, ze zdecydowaliscie sie na in vitro i z programem KD?? Pytam z ciekawowci czystej
-
Musze sie jutro zastanowic nad tym koenzymem, ale nie bardzo rozumiem o co chodzi z DHEA- ?? Czy mowil Ci lekarz,ze kobietabpodchodzaca do in vitro z KD ma wieksze szanse na powodzenie zabiegu niz ta, ktora podchodzi na swojej komorce?
-
To juz koniec mojej podzielonej wypowiedzi :)
-
Jesli zas chodzi o dawczynie to czas oczekiwania wynosil w moim przypadku 3 tygodnie. Pewnego dnia dzowni do mnie dziewczyna z Gamety, ze czeka na mnie jutro lekarz i ze mam przywiezc wyniki meza. A on ich jeszcze nie zdazyl zrobic :) teraz wiec nadgonilismy i wszystkie badania sa zrobione. Oni, tu w Gamecie maja kilka takich kobiet, z ktorymi wspolpracuja. W salve wiem,ze tez, ale czas oczekiwania byl dluzszy.
-
Pytalas wczesniej o leki- biore kwas foliowy, koenzym Q10, ktory czyni cuda naprawde, pije magnez. Rzucila, palenie, schudlam 5 kg, odzywam sie zdrowo, nie pije alkoholu. Ograniczyla, ukochana jazde konna, staram sie wyciszyc. C.d za kolejna chwilke
-
Jagoda13- znow pisze z ipada i wybacz, zeby bylo szybciej bez znakow polskich. Mialam tez przyjemnosc pzonac pania Malgosie. To jest babeczka z powalaniem, kobieta, ktory "robi" dzieci, spelnia marzenia :) jest rzeczowa, przy czym bardzo mila.to w tej jakze delikatnej paterii bardzo wazne. Tak wiec mam same mile wspomnienia jesli o nia chodzi. Co do dr Sobkiewicza to jest tak cholernie ciezki we "wspolzyciu" z ludzmi, ze to jest cos niesamowitego. Trudny, zeby nie powiedziec niesymaptyczny. Wizyta 5 minut, a najlepiej 3, zero informacji, zero usmiechu na twarzy. Byl dla mnie mily raz przez te wszystkie lata- gdy przyszlam na wizyte z moim M. W gabinecie juz nie jedna a dwie asystentki. Wiem, że jest dobry i nie ujmuje mu zaslug ale powinien popracowac nad kontaktami interpersonalnymi. C.d. Za chwile
-
Jagoda13-nie robiłam tego badania. Mój lekarz nic mi o nim nie mówil. Jak to badanie wygląda?? Pisałaś wcześniej o salve, czy dobrze rozumiem, że jeszcze się wahasz co do kliniki??
-
Kasja30-dziękuję za równie ciepłe powitanie na forum :) dziś znalazłam się na nim po raz pierwszy, napisałam nieco o sobie a już mam wokół tyle ciepła i serdeczności :) mnie też lekarze powiedzieli, że to co mnie spotkało to wina systemu autoimmunologicznego, który moje jajniki unicestwił pozbawiając mnie tego, czego tak pragnę,.. Kasja30, Jagoda13 - te słowa kieruję głównie do Was. Gdybyście prześledziły moje nicka na kafe zobaczyłybyście, że kiedyś byłam stałą bywalczynią forum "Clostilbegyt i Bromergon". To były te czasy, kiedy mój ginekolog widząc, że nie zachodzę w ciążę łudził się, że ona przyjdzie dzięki temu pierwszemu. Niestety, już na początku tej drogi wiedziałam, że to się nie uda, że problem jest głębiej. Znalazłam go w 2008r, będąc młodą mężatką... Zawsze było coś nie tak ze mną jeśli chodzi o te tematy. Późno dostałam okres, później niż koleżanki. Gdy sie pojawił trwał po 14 dni i był tak obfity, że koniec świata. Potem były czasy licealnych miłości :) chciało się szaleć, ale człowiek był ambitny więc udał się do ginekologa po pigułki. Do całkiem niedawna byłam pewna,że sobie zafundowałam ten los właśnie przez te pigułki przepisane przez lekarza na ładne oczy-bez badań. Odstawiłam je gdy wyszłam za mąż za miłość mojego życia. Ale po 1,5 roku starań bocian skutecznie omijał nasz dom. Zamieszkał z nami kot, potem drugi. O tym już pisałam-w poprzednim poście, że byłam w Salve i tam dr Sobkiewicz zdiagnozował u mnie to, co jak czytałam także u Was. Pojechałam potwierdzić tę nowinę do Novum, potem był epizod z raczkującą kliniką-łódzką Gravitą. Ktoś - jeden z "gości" wypowiadających się wyżej zarzucił mi reklamę, lobbowanie Gamety. Oj duży błąd. Bo ja od początku swojej drogi byłam zrażona do tej kliniki przez opowieści niezadowolonych klientek. Nie brałam jej pod uwagę, Namówiła mnie koleżanka, która domyśliła się, że jest u nas większy problem i powiedziała,że jej drugie dziecko, jej synek jest dziełem konkretnego lekarza. Co do dr Radwana - drogi "gościu" znam go przez imprezę, na której byliśmy. Tam go poznałam i on jako "zawodowy zboczeniec" spytał mnie czy mam dzieci. Opowiedziałam o sobie a on powiedział,żebym pokazała się dr Kozarzewskiemu i ten jako kolejna osoba polecił mnie dr Połaciowi. Jestem teraz tu gdzie jestem, na chwilę przed in vitro. W poniedziałek jadę z moim mężem na wizytę ostatnią przed zabiegiem. Mamy wszystkie konieczne badania, jedziemy. Kasja30 - piszesz o dwóch nieudanych próbach... To moja największa bolączka, tego się najbardziej boję. Przepraszam, dopiero teraz przeczytam wszystkie posty na tym forum, być może znajdę Twój i dowiem się czegoś o Tobie więcej. Jeśli nie będę mieć do Ciebie kilka pytań. Któraś z Was pytała jakie biorę leki. Do ostatniej wizyty w klinice, czyli miesiąc temu brałam "Femoston". Jednak lekarz orzekł, że na ostatniej prostej chce żebym odstawiła wszystko. Minął miesiąc, dziś dostałam okres (ulalala a to niespodzianka -normalnie nie miesiączkuję :):)) i teraz nie biorę żadnych leków. Mam do Was pytanie-lekarz powiedział mi,że w ramach in vitro mam 7 komórek. Czy to oznacza, zakładając,że przy transferze zostaną mi podane 2 komórki, że jeśli się ta próba nie powiedzie to mam jeszcze 5 w cenie całości?? Jeśli się nie uda dawczyni podchodzi znów do stymulacji i znów dostaję dwie, czy może za pierwszym razem pobierają od niej te 7 komórek i są one mrożone?? tu mi się kojarzy, że lekarz mi mówił, że in vitro będzie na świeżych komórkach. jak to jest?? teraz biorę się za czytanie wszystkich postów na forum i mam nadzieję dowiedzieć się o Was czegoś więcej, zwłaszcza o Kasji bo o Jagodzie już co nieco wiem :)
-
Gościu-zachodzę w głowę, jak to jest,że ludzie zajmują sie sprawami, które ich nie dotyczą zamiast skupić sie na czymś dla siebie interesującym. Tapeciara... Dziecko tapeciary. Wziąłeś/wzięłaś dzisiaj leki? Jeśli nie to weź Relanium i głęboki oddech. Jagoda13- mam Ci wiele do powiedzenia(noisania) ale pisze teraz z ipada i wybór znaków polskich jest tu nużący więc jak dorwę się do laptopa to napiszę Ci więcej. Też nie raz już miałam ochotę rzucić to wszystko i za te oieniądze polecieć do Stanów. Ale TO jest silniejsze i chęć bycia matka jest mocniejsza niż cokolwiek innego. Czas leci, w tym roku skoncze 35 lat... Wokół u znajomych dzieci, a my wciąż sami. Z naszymi zwierzętami tylko.... Dodam tylko, ze w salve padła propozycja by poddać mnie stymulacji hormonalnej licząc, że jajniki wyprodukują chociaż jedną komórkę ale moje szanse byly bliskie zeru..
-
Jagoda13-nic nie wiem o kariotypie. Powiedział mi lekarz,że mąż ma zrobić badanie do in vitro za 130zł i tak mu dziś rano powiedziałam -żeby przekazał pani w laboratorium :)
-
Jagoda13 - jego syna znam osobiście-bardzo fajny człowiek, z uwagi na znajomość postanowiłam udać się do dr Połacia, zresztą bardzo mi go polecano.W dobrych jesteś rękach- to pewne :) Jeśli chodzi o badania to możesz je zrobić kiedy i gdzie chcesz. Ja je zrobiłam w mojej "zaprzyjaźnionej" przychodni. Moj***adania kosztowały 300zł, mojego M 130. Żadne z tych badań nie wymaga bycia na czczo. Idziesz sobie kiedy chcesz i pobierasz krew. Nasienie mój M robił dziś w Gamecie, koszt całkowity to 130zł. Jeśli chodzi o dawczynię to nie,nie ustałam jej cech. Powiedziałam lekarzowi, że to dla mnie duże wyzwanie to in vitro a on wtedy powiedział "spokojnie, ta kobieta jest do pani podobna" jest zdrowa, ma dwójkę zdrowych dzieci, oddaje nam komórki od jakiegoś czasu i są one zdrowe-pełnowartościowe. To mi wystarczy. Napisałaś coś, o czym ja codziennie mówię mojej koleżance z pracy - "dlaczego to jest takie trudne, dlaczego takie skomplikowane".... Przez to osoba z drugiej strony biurka stała się moim przyjacielem. Dziś od rana urządziłam płacz, bo wydawało mi się straszne,że mój Mąż, mój ukochany mąż musi jechać na to pieprzone badanie i zmuszać się do czegoś, na co nie miał dziś ochoty. Do tego ja mam zakodowane głęboko w głowie, że od dawania mu przyjemności ma na wyłączność tylko mnie.... Wiem, głupie myślenie, ale kocham go szalenie i jakoś sobie nabiłam głowę głupotami. I ta moja nieszczęsna (bo męczę ją tematem codziennie) przyjaciółka wbijała mi do głowy, że robi to dla nas, dla naszego dziecka :) śmieszne, wiem. Ale gdzieś po drodze człowiek zaczyna pękać... A tego nie wolno za nic w świecie!! Bądź więc silna Jagodo, ja też będę się trzymać bo przecież robimy to by być mamami :) Kto wie, może się kiedyś spotkamy tam przy okazji wieszania zdjęć naszych dzieci na tablicy ?? :)
-
Jagoda13 - służę pomocą zawsze :) dr czy też nawet profesor Radwan to bardzo dobry wybór - to człowiek, który "zmajstrował" wiele dzieci :):) brał udział w pierwszym zabiegu in vitro w Polsce. Jest superspecjalistą. Jeśli chodzi o badania napiszę Ci je wszystkie jakie robiłam. - oznaczenie grupy krwi obojga choroby zakaźne: - A-HCV - A-HBC - A-HBS - HBS - sam antygen - HIV combo - WR (kiła) nie miałam zleconej, ale zrobiłam też toksoplazmozę -badanie nasienia (mój M zrobił je dziś) Teraz z tymi wynikami jedziemy do dr Połacia w poniedziałek. Jeśli chodzi o badania na choroby zakaźne to żadne z nas na szczęście nic nie ma i nie miało. Wyniki badań M będą jutro, ale lekarz zapewnił, że to badanie jest w przypadku tego rodzaju zapłodnienia raczej formalnością - nawet jeśli byłyby 3 plemniczki to powiedział, że są je w stanie wyodrębnić a z nich wybrać jakiegoś mega-przystojniaka :D Jeśli chodzi o badania - to tyle. Mam podejść do zabiegu niebawem, może to kwestia 2,3 tygodni. Dziewczyna, od której dostanę komórkę jest też gotowa do kuracji hormonalnej. Połać powiedział, że to jest ich stała "klientka", wiem o niej co nieco, oczywiście bez personaliów, co jest oczywiste. Jeśli masz jakieś pytania jeszcze to proszę pisz śmiało :)
-
witam :) jestem tu nowa, chcę do Was dołączyć i podzielić się swoją historią bo podobnie jak Wy, bądź niektóre z Was, podchodzę do in vitro z KD. Lada chwila, w łódzkiej Gamecie. Mam 34, od 7 lat jestem mężatką. W 2008r. podczas wizyty u dr Sobkiewicza w Salve dowiedziałam się, że matką nigdy nie będę z uwagi na przedwczesne wygasanie jajników i brak rezerwy w nich. Dowiedziałam się, że mój organizm jest w stanie menopauzy i wyszłam z gabinetu zszokowana i załamana. Nie pamiętam drogi do domu, weszłam do niego i rozpłakałam się na wycieraczce. Siedziałam na niej w objęciach mojego męża 2h. Przeżyłam tak silny wstrząs, że przez tydzień nie rozmawiałam właściwie z nikim bo nie byłam w stanie. Poradziłam się bliskiej koleżanki, która teraz jest już mamą, ale wtedy miała też problemy w tym temacie. Powiedziała, że nigdy nie wolno opierać się na opinii jednego lekarza i wysłała mnie do warszawskiego Novum. Tam lekarz potwierdził diagnozę i odesłał nas do domu z tym samym, co zaopiniował Sobkiewicz- in vitro z KD. Początkowo w ogóle nie brałam tej opcji, ale żadnej innej opórcz adopcji nie było, więc z czasem oswoiłam ja i mój mąż tę kwestię i postanowiliśmy podejść do zabiegu. Potrzebowałam wielu lat by się za TO wziąć. Przez cały ten czas byłam pod opieką dr Sobkiewicza w Salve. Nie chcę się publicznie wypowiadać na jego temat, ale od początku wiedziałam, że między nami "nie styka" i że nie zrobię zabiegu u niego. W ubiegłym roku trafiłam jeszcze na konsultacje do dr Gontarka w Gravicie-też łódzkiej klinice. Za namową kogoś trafiłam finalnie do Gamety, do polecanego dr Połacia. Pierwsza wizyta była w listopadzie i od razu "przypadliśmy sobie do gustu". Człowiek orkiestra, lekarz z powołaniem. Super gość. Miły, traktujący swoją pracę jako wyzwanie, a ja się czuję u niego zawsze wyjątkowo, zawsze mam wrażenie, że poświęca swój czas naprawdę mnie od początku do końca. Zrobiłam badania-grupę krwi, choroby zakaźne, dziś mój mąż jedzie zrobić badanie nasienia. W poniedziałek ostatnia przed zabiegiem konsultacja i za jakieś 2 tygodnie zabieg. Jak będzie - mam nadzieję, że pomyślnie. Życzę Wam wszystkim powodzenia, spokoju i radości w sercu :) będę tu codziennie - pozdrawiam :)
-
wiosna6 - to jest moje gg 2882525, odezwij sie,prosze bo musze Ci cos opowiedziec.