jacaranda
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez jacaranda
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 4 z 7
-
Witam wszystkich! Ja rzucilam palenie w pazdzierniku - palilam prawie 20 lat po 2/3 paczki dziennie, wiec sporo. Wczesniej probowalam z plastrami i skonczylo sie na tym, ze mialam przylepionego plastra a w ustach cristala... Do rzucenia palenia dojrzewalam bardzo dlugo. Pomoglo mi to, ze sie przepalilam pewnego dnia, dostalam syndrom niedotlenienia, bolala mnie glowa, bylo mi niedobrze, uznalam, ze to dobry czas na rzucenie palenia. W pierwszych dniach bylo ciezko, glownie psychicznie - szukalam papierosow, nie moglam sobie miejsca znalezc. Pozniej przytylam, ale juz to zrzucilam. Teraz w ogole mnie nie ciagnie. Nie sni mi sie, ze pale, nie kojarzy mi sie palenie z przyjemnoscia. Powiem jedno: warto bylo. Trzymam kciuki za wszystkich rzucajacych.
-
Szok! Bylam dzisiaj na zakupach i okazalo sie, ze spodniczka o rozmiarze 40 jest na mnie za luzna!!! Ale ja nie wierze tym tutejszym rozmiarom... Przed wyjazdem bylam w green-poincie i mierzylam spodnie -> 42 wcisnelam... wcale nie schudlam od tego czasu! Tu jest chyba inna numeracja, ale cieszy jak sie widzi, ze sa wieksze rozmiary na polkach :) Tutaj obzeram sie jak dzika swinia -> jest szwedzki stol, a ja wybieram: salatki, warzywka gotowane, jogurty, owoce, no, na sniadanie buleczke z serkiem homo i platki z jogurtem, wiec zarcie nietuczace, ale za to ogromne ilosci tego pochlaniam a ruchu mam zero... Od srody scisla. Ciuszki ktore sobie kupilam maja po tych 3 tygodniach ze mnie leciec! Zdaze przed sezonem truskawkowym zakonczyc scisla :) Madzia - gratulacje!!! 20 kg, to strasznie duzo! Jestes zuch dziewczyna - tak trzymaj!
-
Mmmm... zazdroszcze takiej wagi! Ja to bym chciala tyle wazyc co Ty! (mam 162 cm, wagi nie podam, bo nawet jej nie znam, ale oedzie gdzies w okolicach 70 kg). Ale kazdy czlowiek jest inny - kiedys wazylam 50 kg i bylam szkieletem... dobrze sie czulam z waga okolo 57-60 kg - to moj ideal, ale sadze, ze jak na tym drugim etapie zrzuce te 5 kg, to tyle mi na razie wystarczy, reszta pojdzie albo na zwyczajnym ograniczeniu kalorii, albo nie pojdzie i i tak bede szczesliwa. Zostalo mi juz tylko... 5 dni do rozpoczecia drugiego etapu scislej! Bawcie sie dobrze przez weekend, ja (niestety) musze pracowac.
-
Cemi, w takim razie przepraszam. Po prostu, co jakis czas sie tu pojawiaja takie pomysly, zeby ograniczac sobie ilosci podilkow DC. 5 kg zejdzie Ci napewno. Nawet sadze, ze wczesniej niz za te przepisowe 3 tygodnie. Chociaz z drugiej strony, jesli masz tak niewielka nadwage, to mozliwe, ze bedziesz chudla wolniej niz gdybys miala wiecej do zrzucenia (po prostu, metabolizm masz slabszy, bo organizm ma do odzywienia mniejsza ilosc komorek). Statndardowo osoby z duza nadwaga chudna w czasie tej diety do 10 kg w czasie tych 3 tygodni (lub wlacznie z okresem wychodzenia z diety - to sprawa indywidualna). Rozumiem, ze zalezy Ci na czasie, bo inaczej lepiej w Twoim przypadku byloby stosowac normalne ograniczenia kaloryczne... w kazdym razie - zycze powodzenia!
-
W taki sam sposob, droga Pani Stomatolog, w jaki sposob mi \"polecialy\" zeby w okresia karmienia piersia - po prostu - odwapnienie. Nie wiem, co na to stomatologia, ale wiem z wlasnego doswiadczenia czym sie konczy ograniczanie wapnia w diecie. Pozdrawiam!
-
Cemi, owszem, mozesz wypijac tylko 1 koktail, jesli chcesz spowolnic metabolizm tak, ze za kilka dni nic nie bedziesz chudla, ponadto poleca Ci zeby, wlosy, odpornosc i ogolne samopoczucie. Te koktaile to w zasadzie niemal same witaminy i bialko, ktore organizm MUSI dostawac, zeby funkcjonowac normalnie. Poczytaj sobie wczesniejsze posty albo opis tej dietki w internecie. Nie wyglupiaj sie, jeden, dwa, trzy dni takiego postu Cie nie zrujnuja, ale bedzie Ci pozniej ciezko przeskoczyc na NORMALNA diete Cambridgem ktora jest przeciez dieta-ostatniej-szansy, zawiera niezbedne MINIMUM. Wiec rob co chcesz, mnie rece opadaja, jak czytam co jakis czas takie radosne pomysly i jeszcze dziewczyny mysla, ze schudna bardziej, jak beda jadly mniej koktaili, co jest bzdura - bo schudna mniej! Do chudniecia potrzebny jest sprawny metabolizm, a caly idealny pomysl DC jest taki, ze tylko troche spowalnia metabolizm, a przy tym dostarcza wszystkiego co konieczne. Dla stalych dietowiczek: pozdrowienia z Francji :)! - juz za rowny tydzien zaczynam drugi etap!
-
Hej dziewczyny! Dzisiaj wyjeżdżam - to tylko dlatego odłożyłam II etap. Zaczynam zaraz po powrocie, czyli 16.05. Będę odwiedzała tę stronkę, jeśli dorwę się do komputera. Trzymajcie kciuki, żebym się nie przypasła przez ten tydzień. Nie mogę się już doczekać tego drugiego etapu i takich wspaniałych efektów, jak Wy macie. Ja I etap stosowałam tylko 2 tygodnie. Później miałam dobrze ponad miesiąc przerwy. Mam nadzieję, że usprawniłam metabolizm i że na tym drugim etapie schudnę przynajmniej te 5 kg! Mam już wszystko przygotowane, zakupione i porozdzielane na dni. Wychodzi 3 tygodnie ścisłej i 2 tygodnie mieszanej. Do wakacji MUSZĘ schudnąć. Trzymajcie się!
-
Super, Dollita, gratuluję! Ponad 2 kg w 3 dni - to bardzo, bardzo piękny wynik! Mam nadzieję, że Cię to zmotywuje tak, że wytrzymasz ten etap i to żarcie... jakoś to trzeba polubić (może dodaj sobie jakichś przypraw? - ja do zupek dodawałam pieprzu, curry itp.) . Warto się pomęczyć! Niedługo lato i trzeba będzie coś poodsłaniać... A ja liczę dni do rozpoczęcia drugiego etapu ścisłej - jeszcze zostało mi 12. Wygląda na to, że będę miała mały kłopot, bo w czasie tej ścisłej kroi mi się wyjazd służbowy no i trzeba będzie się jakoś wywinąć od tych posiłków... ale co tam, wszystko się jakoś ułoży. Właśnie, gdzie sie Madzia podziała? Ona tak pięknie motywowała swoimi wynikami... Pozdrawiam!
-
No widzisz Dollita! Pisałam: 1 kilogram tłuszczyku to 6000 kcal zjedzonych w nadmiarze! Sześć tysięcy - przelicz sobie ile pizzy musiałabyś zjeść, ile czekolad. Może jak się to rozłoży na tydzień - to tyle można zjeść DODATKOWO, bo prócz tego przecież organizm potrzebuje energię na metabolizm i na ruch. Fizyki nie da się oszukać. A ja się pochopnie pochwaliłam - wczoraj mierzyłam spodnie w sklepie, nie mam jeszcze rozmiaru 40, dopiero 42. Ale i tak się cieszę, bo w sumie kończąc pierwszy etap ścisłej miałam 44, więc skoro bez pomocy diety schudłam z 44 na 42, to jak (już za 2 tygodnie!) zacznę ścisłą, to jest szansa, że wskoczę w ten 38... Bardzo mi na tym zależy. I wierzę, że będzie dobrze. Trzymajcie się i piszcie jak Wam idzie!
-
Hm, dzisiaj przeczytałam coś, co dało mi do myślenia. Podobno kłopoty z tyciem, nadwaga, tendencje do zbyt obfitego jedzenia mają swoje źródło w lęku przed odrzuceniem. To się dzieje na zasadzie: \"skoro jestem gruba - to nikt się mną nie interesuje - dlatego nikt mnie nie odrzuci i nie będę cierpiała - problem z głowy\". Kompletnie nie patrzyłam na to w ten sposób, ale byćmoże coś w tym jest... No bo jeśli chodzi o dietę - to jest wszystko ładnie. Waga spada, radośc rośnie, ale co dalej? OK, 1000 kcal - ale przecież nie przez całe życie! Chcie całe życie ważyć pokarmy i przeliczać ich kaloryczność? Przecież to obłęd! No więc jak? Słuchać swojego instynktu? A nie zdarzyło Wam się że najadłyście się do syta, żołądek pełny, a jakoś nadal się chce jeść? Jakby mózg nie chciał powiedzieć :\"wystarczy\". Ale dlaczego? Ano dlatego, że nie chodzi o głód, nie chodzi nawet o apetyt, chodzi o coś głębszego. I tak sobie myślę, że dopóki nie uporamy się z \"tym głębszym czymś\", dopóty będziemy miały problem z jedzeniem. Tylko jak się za to zabrać...? Hm. Jeśli chodzi o dietę - już niedługo zacznę drugi etap. W tej przerwnie nie tyję, chudnę sobie (pomału ale skutecznie). Nawet nie zauważyłam kiedy wskoczyłam w 40 rozmiar! A pod koniec diety miałam 44. Miłe to, ale coraz bardziej krytyczna się robię. Mam nadzieję, że ten drugi etap zbliży mnie do upragnionego 36 (38 będzie już dobry!) - jestem mała, więc to nie jest dla mnie wygórowane marzenie, przy moim wzroście 40 to naprawdę dużo... ale nic to, trzeba się uzbroić w cierpliwośc i cieszyć efektami. No i... spóbować przyjrzeć się sobie dokładniej. Dlaczego tak cholernie boję się braku akceptacji? Niby oczywisty strach, ale... to on mnie popycha do tycia! Pozdrawiam!
-
Według mnie 5 kg to nie jest mało, Dollita, w czasie 3 tygodni schudnąć 5 kg to dużo! Ja bym chciała. Sądzę, że chudniecie zbyt wolno, bo nie powróciłyście do normalnego odżywiania między tymi etapami. Dlatego metabolizm padł i idzie to wolno. Według mnie lepiej było poczekać z tym drugim etapem i miedzyczanie STOPNIOWO podnosić ilość kalorii tak, żeby wrócić conajmniej do 1500-1800 kcal. Wtedy jeśli się nie tyje, to po przejściu na ścisłą dietę jest szansa szybkiego chudnięcia (tak jak w przypadku pierwszej tury). Tak czy inaczej - nie ma siły takiej, żeby przy diecie scisłej nie chudnąć (choćby to było piąte podejście). Na same procesy życiowe organizm potrzebuje tych 800 kcal, więc jak by na to nie patrzeć - stale ma deficyt. Waga wagą, może tłuszcz znika a wody przybywa? W każdym razie nie istnieje w przyrodzie takie coś - perpetuum mobile, co mogłoby samo z siebie produkować energię. Więc uszy do góry! CHUDNIECIE! Pozdrawiam!
-
molijkaa, spokojnie, nie będziesz maiął kłopotów z okresem, jeśli coś będzie wykańczające dla Twojego organizmu - to bardziej to wychodzenie z diety niż sama dieta. Pamiętaj, żeby wychodząc bardzo uważać, żeby nie ograniczyć białek (dzięki białkom będziesz mogła nadal chudnąć, ale przede wszystkim - nie padnie Ci zdrowie i odporność) i dostarczać odpowiednie ilosci witamin (w diecie Cambridge są dodawane witaminy), najlepiej w pożywieniu, ale jeśli to niemożliwe, to łykaj jakieś tabletki z witaminami (mnie np. od razu zrobiły się zajady jak tylko wyszłam z diety Cambridge - za mało witaminy B dostarczałam... ale problem automatycznie zniknął jak sobie zapodałam B-complex, najlepiej łykać jakieś pełne zestawy - tego jest na rynku mnóstwo). Z okresem miałam problemy na niemal wszytkich dietach, jakie stosowałam w życiu poza dietą białkową (zero tłuszczy, mało węglowodanów) oraz dietą Cambridge. Stąd mój wniosek, że problemy się pojawiają, kiedy nie dostarcza się odpowiedniej ilości białka. molijkaa, ja sądzę, że to 600 kcal nie powinnaś stosować dłużej niż tydzień - i tak będziesz na takiej ilości kalorii porządnie chudła, natępny tydzień 800, a później 1000. 1000 możesz stosować dłużej i obserwować jak się zachowuje Twoja waga. Jeśli nadal będziesz chudła - to możesz dodać następne 200 kcal, jeśli zaczniesz tyć - ogranicz do 800 (ale nie na długo). Chodzi o to, że poniżej 1000 kcal to jest okropie mała ilość kalorii i bardzo ciężko tak dobrać posiłki, żeby dostarczały wszystkiego co potrzebne a nie przekraczały tych 1000 kcal. Na diecie 1400 kcal można być długo i chudnąć (wolno i zdrowo), więc spokojna głowa. Najważniejszy jest zdrowy rozsądek i i trzymanie ręki na pulsie (jeśli sobie raz pofolgujesz - odpłać to tym, że mniej zjesz na następny dzień - i tyle, żadnych złośliwości co do siebie samej, żadnych kar i żadnych pocieszań). Pozdrawiam! A ja stanęłam w miejscu. Przez ten tydzień nie schudłam już. Przybył mi 1 cm w talii, może to przed okresem, a może nie, w każdym razie muszę uważać bardzo co jem. W zasadzie nie chcę już chudnąć przed kolejnym etamem ścisłej, chcę sobie poprawić metabolizm, żeby ta ścisła dała znów takie wspaniałe efekty. Trzymajcie się wszystkie dietowiczki i pamiętajcie że już niewiele dzieli Was od sukcesu!
-
kaska81, smaki - tokwestia gustu. Mnie najbardziej smakowały z zupek: jarzynowa, pomidorowa i grzybowa, z koklaili w zasadzie tylko kakaowy, ostatecznie waniliowy i baton jabłkowo-rodzynkowy. Zupełnie nie tolerowałam żurku i koktaili owocowych, ale niektóre dziewczyny akurat te smaki lubiały. molijkaa, sądzę, że Twój sposób wychodzenia z diety jest bardzo OK, tylko pamiętaj, żeby te niewielkie ilości kalorii były przede wszystkim podawane jako białko: chude mięso, ryby, chudy twarożek plus warzywa gotowane i/lub surowe. To bardzo ważne, bo kalorie kaloriom nie równe, a jedząc np. chleb z masłem jako te 600 kcal nie dostarczysz organizmowi składników, których potrzebuje. Poczytaj wcześniejsze posty, cliooo nie stosowała diety mieszanej po skończeniu ścisłej, a udało się jej chudnąć. Nie musisz chyba aż tak bardzo ograniczać kalorii, sądzę, ze 1000 kcal wystarczy, ale jeśli uda Ci się wytrzymać te 600 kcal, to nie powinno być źle, skoro dieta Cambridge to 400-500 kcal. Jesli chodi o okres, to nie obawiaj się. Też sądziłam, że tak niska podaż kalorii może mi rozregulować cykl, ale tak się nie stało. Okres dostałam w drugi dzień po rozpoczęciu diety, owszem, był jakby bardzisj skąpy, ale to chyba zrozumiałe, a po skończeniu diety - ani jeden dzien mi się okres nie opóźnił. Jest tak dlatego, ze w diecie Cambridge jest zachowana odpowiednia ilość białka, witamin i mikroelemntów. Tak że - bez obaw. POzdrawiam!
-
Dollita - idź i nie grzesz więcej! Przynajmniej przez kolejne 21 dni. Pogrzeszysz sobie później. Wytrzymaj, babo, bo tyle kasy włożyłaś w te torebeczki... Nic strasznego się nie stało i nie przytyjesz, ale tak nie można, ścisła - to ścisła. No, a u mnie nadal wzmożony czas oczekiwania na kolejną ścisłą... Już zostało mniej niż miesiąc używania sobie z jedzonkiem... Zauważyłam, że jak przestałam się tak straaasznie opychać jedzeniem (jak to miało miejsce przed rozpoczęciem odchudzania), to nie chce mi się notorycznie spać. Nawet na ścisłej nie byłam jakoś dramatycznie senna. Ciekawe, bo normalnie miałam za niskie ciśnienie i jak sobie zjadłam coś to... normalnie mogłabym spać na stojąco. A teraz jest dobrze. Wstaję wcześnie rano (5.30 - 6), godzinka lekkich ćwiczeń, kładę się spać koło 23 - i tyle snu mi wystarczy. Fajnie, bo szkoda czasu na sen :) Trzymajcie się! Miłego weekendu.
-
Brawo, Dollita! Cieszę się, że się pozbierałaś. Ja wiem, jak to jest, kiedy widzę super cienką laskę, która zajada się ciastkami z kremem i hałwą w ilościach, o których ciężko mi nawet pomysleć. I co? I nadal jest cienką laską... Ja wiem, że ja bym przytyła gdybym zaczęła jeść tyle i to na co mam ochotę, ale mówię sobie tak, że to tylko CHWILA przyjemności. Mała krótka chwila. A stracić mogę wiele, więc nie warto dla tej chwili zaprzepaścić wiele wysiłku. I mówię sobie jeszcze tak, że jeszcze się w życiu najem różnych pyszności! Tak, będę jeść to co lubię, ale nie wszystko na raz :) Muszę się nauczyć delektować minimalnymi ilościami. Wiem, ze to możliwe i że smakuje nawet bardziej niż góra smakołyków! To tylko kwestia nastawienia. Póki co - nadal jem normalnie, chyba więcej już niż 1000 kcal, ale nie przesadzam. Włączyłam do jedzenia kasze, fasolki i płatki śniadaniowe (plus takie granulowane otręby ze śliwkami - po prostu pyszność!) ale ograniczyłam suszone owoce. Czuję się świetnie i lekko. Nawet nie wiecie jaką przyjemność sprawił mi dzisiaj bieg do autobusu (normalnie nie cierpię biegania, ale chodziło o to, że przebiegłam i nie czułam zadyszki!). 10, 15, 20 kg to JEST strasznie dużo. Spróbujcie sobie nosić 20 kg plecak przez cały dzień, a później go zdjęć z siebie - to uczucie ulgi to jest to, co odczuwa nasz organizm po zrzuceniu na stałe zbędnych kilogramów. To już nawet nie chodzi o wygląd... Pozdrawiam!
-
Aha, jeszcze jedno... Spróbujcie nie unikać kontaktów towarzyskich. ja wiem, że jeśli jesteście na ścisłej dietce, to jest to pewien kłopot, ale przecież można iść z przyjaciółmi do pizzerii i zamówić sobie wielką szklankę wody (koniecznie z kostkami lodu!). Chodzi o to, że naprawdę - te kontakty są bardzo ważne. Jeśli nie dałybyście sobie rady w pizzerii, to przynajmniejw yciągnijcie znajomych na spacery... Nie rezygnujcie z ludzi, bo to źle rokuje. Papa.
-
Dollita, wprawdzie orzeszki są okrutnie kaloryczne - 100 g - około 600kcal! Ale musiałabyś ich zjeść KILOGRAM, żeby Ci przybyło 1 kg!!! Zatem to nie to. Albo więc to skutek nagromadzenia jakichś czynników, albo po prostu zatrzymanie wody. Sądzę, że to drugie. Pozdrawiam!
-
Dollita, to nie wina węglowodanów... To te tłuszcze. Tłuszcze są okropne, bo w zasadzie nie czuje się, że się je je, a dostarczają takich bomb kalorycznych. Jeśli jadłaś orzeszki - to tu może być własnie pies pogrzebany. Czekoladki - to też to samo. Słuchaj, ja jem od dwóch tygodni całe tony jedzenia, w tym słodycze i nadal chudnę (chociaż czasem się nie mogę ruszyć z przejedzenia), bo bardzo uważam z tłuszczami. Alkohol też nie przyczynia się do tycia, chyba, że jest mocno słodzony - ponieważ żeby alkohol zmetabolizować traci się masę energii. Twoje przybranie na wadze wcale nie musi oznaczać zwiększenia się tkanki tłuszczowej (oznaczałoby gdybyś notorycznie przekraczała zapotrzebowanie energetyczne, codziennie objadając się zbyt dużą ilością kalorii). To może być równie dobrze woda, którą za kilka dni wysikasz. Więc nie panikuj. Trzymaj się i wytrwaj na tej ścisłej, bo jesteś niedaleko od sukcesu :)
-
Dollita, jesteś okropnie niecierpliwą osobą :) Ja też się już nie mogę doczekać tej kolejnej ścisłej, a mogę ją rozpocząc dopiero za miesiąc (równy miesiąc!), ale pocieszam się tym, że co ma wisieć nie utonie, a póki co chudnę bez diety, pewnie wolniej niż gdybym była na ścisłej, ale póki w ogóle chudnę, to muszę to wykorzystać. Wiem, że ta druga ścisła dietka będzie moją ostatnią (no, chyba, że za jakiś rok przestanę uważać na to co jem, zacznę opychać się ciastkami i przytyję 20 kg), bo byćmoże nie schudnę nawet do tego 38 rozmiaru, ale nie chcę przeginać, bo mam tendencje do wpadania w przesadę. Więc jakbym po skończeniu tej ścisłej (czyli gdzieś w okolicach czerwca) wyjechała z tekstem, że własciwie to jeszcze bym się chętnie poodchudzała - to błagam, nakrzyczcie na mnie! Cliooo, masz naprawdę piękne efekty, bardzo motywujące. Dieta Cambridge, na szczęście, jest tak dobrze dobrana, że nie ma się przy niej braków białkowych i witaminowych, dlatego nie powoduje problemów z cyklem miesiączkowym (na KAŻDEJ innej diecie to się pojawia - przynajmniej na każdej, którą ja stosowałam miałam te problemy). Ja zaczynałam dietę Cambridge dokładnie w dzień kiedy dostałam miesiączki - przez to miałam ją bardzo skąpą i krótkotrwałą, ale nic a nic mi to nie rozregulowało cyklu. Może to nawet lepiej zaczynać na początku cyklu, niż żeby mieć miesiączkę pod koniec stosowania diety, kiedy organizm jest już wymęczony i osłabiony. Tak więc trzymam kciuki za was wszystkie i liczę dni do mojej następnej diety (wy już wtedy będziecie cieniutkie :) ) Pozdrawiam!
-
Hej Laski! No i co? Cały tydzień grzeszenia, codziennie opychałam się suszonymi rodzynkami, daktylami i/lub śliwkami, nieziemskie ilości owoców i warzyw jadłam, miód i landrynki też, do tego tylko biały ser, żeby białko i wapń dostarczyć... i schudłam! Centymetr mniej w talii, 2 cm w brzuchu i po 1 cm w udach! To jakiś żart chyba... ja nie wiem co ja musiałam jeść, że tyłam... Ja - dokładnie tak jak Dollita - uwielbiam batony, szczególnie ten jabłkowo-rodzynkowy - to w ogóle posiłek, który chętnie jadłabym codziennie, nie tylko na ścisłej. Nie znoszę żurku, do tego stopnia, że sią go w siebie wmuszałam, tym razem nie kupiłam ani jednej torebeczki tegoż żurku i nie znoszę napojów owocowych (ani truskawkowego ani owoców leśnych). Reszta ujdzie. Keksików nie próbowałam i pewnie już nie spróbuję, zresztą, jeśli takie pyszne, to może lepiej ich nie próbować ;) Kupiłam sobie tym razem jeszcze otręby owsiane. Postanowiłam, że będę je dodawać do zupek, żeby nie piszczeć z głodu tak, jak ostatnio. Dollita, nie przytyjesz po 1200 kcal. Jeśli dasz radę, to zjedz na następny dzień 800 zamiast 1000, a jeśli nie - to tyle tylko to zmieni, że nie schudniesz tych 80 - 100 g, które byś schudła tego dnia i już. Ja już liczę dni do następnej ścisłej (16.05), a póki co dzisiaj odważę się zjeść na obiad kaszę z warzywami i normalnym masłem. Cieszę się, że wszystkim nam ta dieta wyszła i wychodzi na dobre. Dla mnie to istny SZOK, że nie przytyłam (a stale chudnę!) po skończeniu jej. To mi się zdarza pierwszy raz w życiu. I to bez żadnego wysiłku!
-
malinaM, miło Ciebie znów widzieć! No tak, za błędy trzeba płacić, ale dobrze, że znowu jesteś z nami. Nie załamiesz się, bo umiesz uczyć się na błędach - jest może ciężko, ale będzie dobrze - wytrwasz. Na ścisłej oprócz zupek i koktaili można jeszcze jeść batony (jeden baton zastępuje 1 posiłek - ja tak robiłam i będę robić przy następnym etapie - bo przynajmniej jest co pogryźć), można też (podobno) ten specjalny makaron i można też te ciasteczka (keksiki), ale ani makarony ani keksików nie próbowałam. Tak czy inaczej - wszystkie z tych produktów DC mają odpowiednio dobraną kaloryczność i składniki odżywcze. Pozdrawiam!
-
Warszaffka, sorry dziewczyno, ale według mnie to Dollita jest zbyt delikatna w tym co napisała. Tobie nie grozi, że się rozchorujesz - Ty JUŻ JESTEŚ CHORA. Dziewczyno, idź do psychologa zanim będzie za późno. Uwierz mi, wiem co piszę, bo sama chorowałam na anoreksję. Jesteś chuda, chcesz się odchudzać i w dodatku robisz to głupio - to wystarczający dowód. Chcesz więcej dowodów? To SOBIE odpowiedz: jak tam z Twoim samopoczuciem? Czujesz się szczęśliwa, radosna i pełna energii? A jak z cyklem miesiączkowym? Zastanów się co i dla kogo robisz. Szkoda życia na takie zafiksowanie, uwierz mi. Pozdrawiam!
-
Wystarczy, w zupełności, chociaż pewnie schudniesz mniej, niż jakbyś miała sporą nadwagę. Ale Ty chyba nie musisz się tak katować. To bardzo nisko kaloryczna dieta, a Ty nie dosyć, że nie masz nadwagi, to jeszcze nie chcesz dużo schudnąć. Myślę, że wystarczyłaby Ci zwykła dieta, po prostu mniej kalorii niż jesz obecnie, albo więcej ćwiczeń. Ale zrobisz jak zechcesz. Wiem, że dieta Cambridge jest kusząca, bo daje szybkie rezultaty... ale nic nie jest za darmo.
-
A ja właśnie jutro \"kończę\" 1000 kcal. To \"kończę\" napisałam w cudzysłowie, bo chyba będę ją nadal stoswać, chociaż nie muszę... Zacznę jeść trochę inne rzeczy - kaszę, płatki, może nawet orzechy i masło. Po prostu muszę te produkty wprowadzić, bo zaczynam mieć niedobory. Ale pewnie przez to ograniczę cukry proste - nie będę już tyle owoców jadła, bo teraz to się wręcz nimi opycham - mandarynki, jabłka, pomarańcze, plus cała masa owoców suszonych - no co? coś musze jeść, a to takie dobre... tyle, że już mi to pomału zbrzydło. Mierzyć się będę dopiero w niedzielę, ale... byłam pewna, że po tym dzikim obżarstwie na mur przytyję (przecież zjadam takie ilości słodkosci - tych owoców - jak nigdy dotąd), a tu dzisiaj ubieram spodnie - i jakby luźniejsze na mnie są... Przyznam się bez bicia, że nie liczę kalorii, nie mam na to czasu, ponadto nie chce mi się wszystkiego ważyć, mierzyć i spisywać. Po prostu uznałam że jeśli będę jadła TYLKO warzywa, owoce (w tym suszone) i chudy biały ser, to choćbym miała to jeść przez cały dzień od rana do wieczora do syta - to i tak nie przejem więcej niż te 1000 kcal. Może to zbyt optymistyczne założenie, ale póki co - działa. Od niedzieli ograniczam wielkości posiłków, ale zmieniam ich jakość. Zobaczymy jak się do tego przystosuję, bo przyznam, że moje biedne kiszeczki rozepchane taką dziką ilością błonnika jaką serwuję sobie przez te warzywka i owoce, już chcą odpocząć. Byle do kolejnej ścisłej nie przytyć. Już nie muszę chudnąć teraz. To, co bym chciała - to przyspieszyć metabolizm. I tu jest problem, bo podobno najlepszym sposobem na sprawny metabolizm jest wczesne śniadanie. A ja zaczynam być głodna dopiero koło 10 rano (wstaję bardzo wcześnie). Natomiast jeśli mimo wszystko zjem śniadanie przed dziewiątą, to około południa po prostu umieram z głodu. I nic nie pomaga, ani owoce, ani błonnik, ani gorące herbatki.
-
Marchewka na ścisłej? Przyznam, że to bardzo kusząca propozycja. Tylko, czy przez to nie będzie się chciało bardziej jeść? A to tylko marchewkę można, czy np. pietruszkę (ostatnio jestem fanką pietruszki!) lub ogórka też? Mnie by się podobało, żeby taką marchewkę lub pietruszkę dodać np. do zupki jarzynowej... bo między posilkami to jednak chyba wolałabym nie podjadać. Trzymaj się, Madzia! Głod todobry sygnał - znaczy, że metabolizm pracuje prawidłowo, więc jeśli czujesz głód - to spalasz tłuszczyk z ciałka. Trzymam kciuki! Warto się trochę pomeczyć, będziesz przecież dzięki temu zgrabna, lekka i zdrowsza!
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 4 z 7