No mam z jakies 15 kg do zrzucenia... ale nie wszystko na raz. Poki co wyjechalam sobie na 2.5 tygodnia i uznalam, ze to fantastyczna okazja zeby sobie diete zrobic. Tym bardziej, ze nie musze sie martwic o zarcie i nie mam zadnej stycznosci z pokusami.
Wiem, ze nie mozna podjadac, ale tak wyszlo. Zaprosili mnie do knajpy, wiec wzielam to co najmniej kaloryczne - surowe warzywa.
Nie licze, ze w czasie tych 2.5 tyg zrzuce wiecej niz jakies 5 kg, ale to juz bedzie dobry poczatek. Cala jazda zacznie sie jak wroce do domu... Panicznie boje sie tego wychodzenia z diety. To dla mnie zawsze konczylo sie tragicznie. Tyle ze na CD jestem pierwszy raz. Do tej pory najlepiej wspominam sobie diete beztluszczowa - duzo bialka i warzyw. Pol roku ja stosowalam bez zadnej ujmy na zdrowiu. No ale... teraz potrzebowalam silnych efektow, bo przytylam jak slonisko, a jak nie zobacze, ze sie mieszcze w spodnie - to mi motywacje szlag trafi.
Wiecie co...? Ja nie sadzilam, ze te torebkowe zarcie mi bedzie tak smakowac! Normalnie rozkszuje sie smakiem jakiegos zurka, ktorego bym w zyciu nie tknela... Ech! Glod -najlepsza przyprawa :)
Dzisiaj 4 dzien - i wcale nie jest dla mnie dramatyczny.
Nie wiecie, czy mozna sobie dodatkowo brac tabletki z blonnikiem? Na zaparcia i... w razie wilczego glodu?
Trzymajcie sie!