Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Aniolek_74

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Reputacja

0 Neutral
  1. Nie wiem jak to mam napisać. Na razie za bardzo to jeszcze przeżywam, szukam wsparcia, pocieszenia… Poznaliśmy się, gdy ja byłam samotną mamą z dwójką dzieci. Zrażoną do miłości, mężczyzn, nieufną, twardą, zamkniętą w sobie. On stopniowo pokazywał mi, że można mu zaufać, walczył o nas, o naszą miłość. Pokochałam, zaufałam, zaręczyliśmy się. Dzieci również go pokochały, mówią do niego: „Tato”. Planowaliśmy wspólną przyszłość. Nie ukrywam, że w tym związku wiele było też złego – ja, nie zawsze umiałam zapomnieć o mojej złej przeszłości, o lękach, obawach, wywoływałam awantury. – On na każdym kroku udowadniał mi, że z Nim będzie inaczej, że mogę mu powierzyć swoje serce i duszę. Myślałam, że wszystko jest dobrze, kochałam i czułam się kochana. Spędzaliśmy razem wspólnie czas, tworzyliśmy udaną, kochającą się rodzinę. W połowie roku udało mi się podjąć pracę, niestety okazało się, że jest to praca ze wszech miar zła i toksyczna. Skończyło się załamaniem nerwowym. Zamknęłam się wtedy w sobie, moje myśli zostały zupełnie opanowane przez pracę. Nie umiałam się z tego otrząsnąć. Kiedy chciałam porozmawiać o tym z Nim, słyszałam: a ty znów o tym samym. W końcu zrezygnowałam z pracy, podjęłam leczenie nerwów, zaczęłam szukać innej pracy. Nie zauważyłam, że w tym czasie, on stał się milczący, rozdrażniony, zamyślony. Kiedy chciałam z nim o tym pogadać, mówił, że ma chwilowego dołka i wszystko jest w porządku. Potem przez przypadek znalazłam jego maile do innych kobiet. Okazało się, że zwierza im się, korespondują w nocy z sobą, żali im się na nasz nieszczęśliwy związek. Dowiedziałam się z tych maili, że on nie wie, czy mnie kocha, że chętnie nauczy się grać na gitarze i napisze piosenkę specjalnie dla jednej z tych pań, że spędził najgorszy urlop w swoim życiu ( a spędził go z nami ). Martwił się, gdy za długo mu nie odpisywały, tęsknił za nimi, one za nim… Było tam zresztą więcej innych rzeczy, ( z naszego wspólnego życia), o których już nie chcę pisać. Zdenerwowałam się, powiedziałam co o tym myślę. Wybuchła awantura. Ja w złości zapytałam, czy gdyby brakło mu w domu seksu, to też poszukałby go gdzie indziej? On powiedział, że robię z niego dziwkarza. Jednak po wielu rozmowach, postanowiliśmy zacząć od nowa. On kazał mi przeczytać na spokojnie te maile, bo jak mówił nie ma w nich nic, co byłoby zdradą. Chciałam, ale okazało się, że zmienił hasło do poczty, potem mi je podał, ale w międzyczasie wykasował całą zawartość. Wybuchła kolejna awantura, oczywiście z mojej strony. On się spakował i chciał się wyprowadzić. Klęczałam przed nim na kolanach i błagałam, by tego nie robił. On mi powiedział, że zostanie, ale jak mu zrobię loda… Załamałam się. Mimo, że zaraz powiedział, że to był tylko żart z jego strony… Przez kilka dni było dobrze, przynajmniej ja to tak czułam, a potem On po raz kolejny chciał się wyprowadzić. Powiedział, że nie wie czy mnie kocha, że raczej nie chce już być ze mną, że będzie odwiedzał dzieci. Znowu klęczałam z płaczem przed nim i błagałam… Został. Zdecydowaliśmy, że damy naszemu związkowi jeszcze jedną szansę, że będziemy więcej z sobą rozmawiać, więcej czasu spędzać wspólnie. To było tydzień temu… Dostałam od niego kwiaty, w ramach nowego początku, kupił nawet sprzęt do odtwarzania filmów, abyśmy mogli wspólnie obejrzeć coś z dziećmi, byliśmy razem na wywiadówkach u dzieci, kiedy długo nie wracałam z pracy, wysyłał mi sms, z zapytaniem co się dzieje, bo jemu jest smutno samemu w domu i tęskni. Inicjował współżycie seksualne, dbał o dzieci, ugotował wspólny obiad niedzielny. Wczoraj mi powiedział, że to jednak nie ma sensu, bo on już naprawdę mnie nie kocha. Pozostał mu tylko sentyment, chciałby być moim przyjacielem, spotykać się z dziećmi, kiedy się wyprowadzi, a ja będę chciała się z nim zobaczyć, mam zaraz mu zadzwonić, dać znać, a on przyjdzie. Posiedzimy, pospacerujemy, pogadamy, spędzimy wspólnie czas… Zawsze mnie przytuli, pocałuje, ale nie widzi już nas razem, jako związku. Powiem, że szczerze mnie to zaskoczyło. Poprosiłam, aby dał mi czas do końca miesiąca, bo muszę się z tym oswoić. Potem po prostu wyszłam z domu, bo musiałam jakoś odreagować. On przyszedł po mnie do mojego ojca, wracaliśmy razem, upierał się, ze chce iść ze mną za rękę, przytulić mnie. Kiedy kładliśmy się spać, chciałam iść spać osobno, on się oburzył. Nic z tego nie rozumiem. Nie wiem co mam robić. To wszystko całkowicie mnie załamało. Na razie nie jestem w stanie rozsądnie myśleć. Z mojej strony jestem gotowa mu wszystko co złe wybaczyć. Moje uczucia do niego są silne, kocham go dalej tak samo, jak na początku związku. Chciałam walczyć o ten związek, ale nie wiem czy to ma jeszcze jakieś szanse powodzenia. Nie wiem czy on tego chce. Z tego co mówi, na chwilę obecną on nie wierzy w nas, nie widzi mnie już jako kobiety swojego życia. Mówi, że zawsze będzie mnie kochał, bo byłam jego pierwszą, prawdziwą miłością, że nie chce już z nikim innym układać sobie życia, nie chce już nikogo kochać. Mimo tego, że on jest ode mnie młodszy o 7 lat, nigdy tego nie odczułam. Zawsze podziwiałam jego rozsądek, odpowiedzialność, dojrzałość. Dlatego teraz nie potrafię tego zrozumieć… Byliśmy z sobą dwa lata, wiele nas łączyło, mieliśmy wiele wspólnych zainteresowań, pasji, oboje czuliśmy, że jesteśmy bliskimi duszami, czytaliśmy sobie w myślach. Nie wiem… Naprawdę nic już z tego nie rozumiem i nie wiem… Nie umiem tak po prostu wykreślić go z mojego serca i mysli, tak po prostu przekreślić tych dwóch lat.
  2. Dzisiaj Dzień Mamy. Idziemy wieczorem zapalić znicze u Mamusi. Miałam dzisiaj dziwny sen... Mama, która już odeszła oraz Tata wręcz nakazywali mi wziąć ślub z moim słonkiem. Wciskali mi suknię ślubną ( używaną po siostrze), mówili, że nie ma czasu, mam się ubierać w nią i szybko brać ślub. Miałam uczucie, że jakby mogli to zawlekliby mnie przed ołtarz i pilnowali, żebym wyszła za mąż... Spieszyli się i gorączkowali... Normlanie w zyciu, Tata tez chce, zebym szybko brała ślub. Nie rozumiem tego snu i troszkę się boję... Mama zanim odeszła powiedziała, że teraz jest już o mnie spokojna, bo wreszcie poukładałam sobie życie i mam wymarzoną rodzinę. Powiedziała, że teraz może już spokojnie odejść... Mam pewne obawy, że skoro tak jej na tym zależało, a teraz we śnie oboje z Tatą zmuszali mnie do ślubu, to coś może być niedługo nie tak z Tatą... I że Mama jak zwykle chce mnie uchronić, zabezpieczyć przed czymś...
  3. Mnie też czasem jeszcze rozkleja :/
  4. A mnie jakoś dobrze, spokojnie i bezpiecznie. Wczoraj co prawda troszkę mnie smuteczki naszły, ale poprosiłam Mamę o dobry humor i było w porządku. Coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że ona się nami opiekuje i nadal dba o nas. W nocy śniło mi się, że szłam ubrana w płaszcz Mamy i poczułam się jakoś tak, jakby mnie przytulała, chroniła przed swiatem. Wprost poczułam jej troske, opieke. Taki rodzaj spokoju, ulgi: uff, jak dobrze, już wszystko jest oki.
  5. A ja byłam wczoraj na grobie mamy, pprosiłam ją o siły do przetrwania tych Świąt, o to, abym mogła się nimi cieszyć tak jak zawsze, śmiać się, bawić, przeżywać je. I co najdziwniejsze, jak na razie, zero smutku, nawet jak wspominam Mamę, to jest to jakieś takie miłe. Ona się chyba faktycznie nami opiekuje... Wesołych Świąt Mamo :)
  6. Dla mnie to też pierwsze święta bez Mamy. Od kilku dni chodzę i beczę z byle powodu. W sobotę idę do Mamy, zapalić znicze, poprosić ją o siłę do życia w uśmiechu. Obiecałam jej, że będę silna, nie będe płakać. I zawsze jak jest mi bardzo źle, bardzo za nią tęsknię, przypominam sobie moment przy trumnie, kiedy przytuliłam się do niej. To daje mi jakąś siłę. Yarku, trzymaj się. Na pewno masz koło siebie bliskie osoby.
  7. Stąd można ściągnąć kolęde.
  8. Nadchodza pierwsze Święta bez mojej Mamy... I jakoś zbiera się na wspomnienia. Brakuje jej twarzy, osoby, uśmiechu, tego spojrzenia... Zawsze kupowała mi pasternak do zupy rybnej... W tym roku pierwszy raz pójdę i kupię go sama :/ Czasami nie mam siły aby pójsć na jej grób. A potem mam do siebie żal , że nie poszłam, nie zapalilam znicza. Wciąż jakoś nie dociera do mnie, że ona tam leży. Patrzę na ten grób jak na grób kogoś obcego. Ostatnio złapałam się na mysli, że dzwoniąc do ojca, czekałam na głos mamy w słuchawce. Ciężko jest bez niej :/ http://kochanamamo.blog.onet.pl/
  9. Oczywiście, że nie wybaczyłabym !
  10. Dorota ze Śląska :)) Nie narzekaj :)) Ja też z Twojego miasta :)) Siedzę w domku i zajmuję się dwójką dzieci :) I chyba się znamy z Forum naszego miasta :))
  11. Aniolek_74

    jestem samotną matką,bo...

    Ja też samotna mama :) http://www.aniolek.fora.pl/index.php
  12. Aniolek_74

    Zycie po toksycznym zwiazku

    Widzialna :) Wysłałam już maila z odpowiedziami. :) Co do wychodzenia z toksycznego związku... To ciągle pozostaje we mnie strach, lek, obawy. Mimo, że w obecnym związku ( patrząc realnie) nie mam ku temu żadnych podstaw. Ale czasami zbyt wiele złego z przeszłości powraca i psuje nastrój, wpędza w dołki, wywołuje lęk. Ostatnio mój obecny partner miał iść się spotkać z kolegami... Bosheeee jaka panika z mojej strony była to szok. Nie powiedziałam mu o całym tym strachu, bo i po co? Skoro patrząc realnie, to wiem, że panika była bezpodstawna. A najgorszym wyjściem byłoby, gdyby został w domu. Dla mnie wyjście z kolegami, w dodatku do pubu do tej pory kojarzyło sie wyłącznie negatywnie. Koledzy, nadmiar alkoholu, piwa i.t.d, łatwe panienki, a potem późno-nocny powrót do domu ( nigdy nie o ustalonej porze), z jakąś przygodnie poznaną dziwką, awantury, policja, bójki... PIerwszy raz miałam możliwość przekonać się, że wyjście z kolegami może oznaczać: punktualny powrót do domu w stanie trzeźwym. Ale strach, panika , które mi towarzyszyły, przywołały wszystkie wspomnienia z przeszłości... Nie wiem czy kiedykolwiek uwolnię się od tego lęku, ale staram sie nad tym pracowac.
  13. Aniolek_74

    Moja nerwica...

    http://www.nerwica.com/forum/index.php - polecam :)
  14. Aniolek_74

    Zycie po toksycznym zwiazku

    5 lat temu wyszłam z toksycznego związku. Z trudem, bo z trudem, pozbieralam sie psychicznie i fizycznie, ale przyplacilam to nerwicą. Hm... Jednak od tego czasu stalam sie osoba bardziej silną, odważniejszą, wiem czego chcę, mam swoje zdanie, potrafie walczyc o swoje.
×