Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

pijana werter

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Reputacja

0 Neutral
  1. pijana werter

    nerwica... depresja... czy głupota?

    i jeszcze maja pretensje, ze kolejka jest, ze za wolno, ze to, tamto... odkad pracuje w tym, we wszystkich ludziach (gdziekolwiek sie znajduje) widze potencjalnych klientow, ktorych na samym starcie mam dosc.
  2. pijana werter

    nerwica... depresja... czy głupota?

    ja bym sie w takiej sytuacji bezwzglednie zwolnila, przeciez to meczarnia, jak ty to znosisz? szukalabym odpowedniej pracy tak dlugo, az w koncu bym znalazla. tez nie lubie wychodzic do swojej pracy, ale w przyszlosci nie planuje pracowac dla kogos. mam zamiar zajmowac sie osobiscie swoim interesem, moze zmowic sie z paroma innymi osobami o tym samym kierunku studiow i dzialac na wlasna reke, bo juz teraz widze, ze tak jest o wiele lepiej, a i na pewno przy odpowiednich staraniach mozna zarobic o wiele wiecej kasy.
  3. pijana werter

    nerwica... depresja... czy głupota?

    na codzien jestem dosc nerwowa, niekiedy agresywna, raczej nieprzyjazna, ale na pewno nie impulsywna, wole cos przemyslec zanim zrobie. moje probu radzenia sobie z swoim stanem to analiza wszystkiego, pisanie o tym. srednio to pomaga, ale lepsze cos niz nic. bliskich sie o zdanie nie pytalam, ale chyba nie uwazaja, zebym miala jakies prolemy ze soba. jak juz to niewielkie.
  4. pijana werter

    nerwica... depresja... czy głupota?

    no a czy odkrycie tego urazu cos da, jak on i tak jest \'zakodowany\'? ewentualnie w taki sposob mozna sie dowiedziec z czym sie \'walczy\', bo jak niepamiec nic nie daje, to moze hipnoza? jak staram sie rozkodowac siebie, to dochodze do takich wnioskow: najbardziej denerwuja mnie w spoleczenstwie kobiety. no normalnie nie znosze wiekszosci kobiet na Ziemi. mezczyznie denerwuja mnie w wiekszosci lecz nie tak bardzo jak kobiety. moze to miec jakis zwiazek z relacjami moich rodzicow. kiedys nienawidzilam ojca i mialam zal do mojej matki ze daje soba pomiatac przez mojego ojca, przynajmniej tak mi sie kiedys wydawalo, jakos teraz nic takiego nie dostrzegam, normalne kochajace sie malzenstwo bez patologii. niecierpie dzieci - moze bylam niechcianym dzieckiem? chialabym sie zemscic na calym gatunku meskim - ojciec mnie nie akceptowal, jak przechodzilam przez okres dorastania, w ogole nie rozumiem wiekszosci kobiet, nie mam przyjaciolek, ani nawet dobrych kolezanek - mialam zly kontakt z matka. nie wynika z tego nic konkretnego, nie ma tu zadnych traumatycznych przezyc. czy takie cos moze byc podstawa nerwicy/depresji?
  5. pijana werter

    nerwica... depresja... czy głupota?

    jesli masz takie objawy, to czy bylas u lekarza i jak cie zdjagnozowal? czy bierzesz jakies leki i czy po nich jest lepiej?
  6. pijana werter

    nerwica... depresja... czy głupota?

    czy to jest kolejne kolko wzajemnej adoracji, gdzie nikt nowy w temacie nie moze dostac zadnej normalnej (ani nawet nienormalnej, jak widac) odpowiedzi?
  7. pijana werter

    nerwica... depresja... czy głupota?

    nie wiem czy mam depresje, czy jakas nerwice, czy w ogole cos mam, moze to jest wlanie ta glupota. snuje sie po swiecie, jak jakis cien co jakis czas. okresami jest dobrze, czuj sie szczesliwa, ale np dzis nie daje sobie rady z rzeczywistscia. wszystko mnie doluje, nic nie sprawia mi radosci. zero przyjemnosci. czuje sie jak pies pod plotem, albo raczej jak jego zwloki... wyjscie z mieszkania nie ma sensu. co wiecej, wyjscie z pokoju nie ma sensu. nie chce widziec ludzi z ktorymi mieszkam, nie potrafie z nimi rozmawiac, nie lubie ich, nie lubie nikogo. wszedzie wszystko jest do dupy, ludzie sa nieodpowiedni. wszyscy sie na mnie uwzieli, pieprzeni egoisci, ale tak czy siak ich nie lubie (wspollokatorzy, kobiety z pracy). sukcesem jest, ze jeszcze po sobie pozmywalam i umylam sie rano, bo bywa tak ze ani tego ani tego nie mam ochoty robic, nie mam sily, nie mam MOTYWACJI. moge byc szczesliwa caly dzien a wieczorem nagle doznam \'olsnienia\', ze przeciez wszystko jest bezsensowne, ze zycie jest po nic, ze to wszystko toczy sie bez przyczyny i bez celu. moge chodzic po swiecie bedac calkowicie nieczula i jednoczesnie zadowolona z siebie przez tydzien, ale nagle trafia mnie taki dol. czuje sie jak nic. nie lubie tego, pocieszam sie, ze to przejsciowe, chociaz do ostatnich kilku lat pojawia sie coraz czesciej. kiedys byly to duzo gorsze stany, ale za to trwaly np miesiac, a potem nie bylo ich przez pol roku. teraz przynajmniej 4 razy w miesiacu mam po kilka dni zalamania psychicznego. czasami wszystko doprowadza mnie do placzu. jestem coraz gorsza pesymistka. dodatkowo mam jakies rozne objawy fizyczne, kiedys mialam czeste zawroty glowy, teraz pojawia sie to bardzo rzadko. czasami czuje, jakbym miala slabo ukrwione palce, czesto boli mnie ostatnio glowa, czesto czuje sie slabo, nie mam apetytu, najczesciej jem jogurt bo chleb nie przechodzi mi przez gardlo jak mam dola. nikt mnie nigdy nie diagnozowal, nie leczylam sie nigdzie, zawsze jakos sama z tego wychodzilam i zylo sie dalej. na jakis czas. duzo mysle w takim stanie, nie mam ochoty przebywac z ludzmi, denerwuja mnie, czuje wrecz wstret i ogromna nienawisc do ludzi. czasem marze o tym zeby zabijac w bialy dzien na ulicy szotganem... swiat jest czasami bardzo beznadziejny. nienadajacy sie do zycia w nim. doluje mnie moja niechec, brak perspektyw, to, ze kazde dzialanie wydaje mi sie bezsensowne. bezcelowosc. nie mam MOTYWACJI. teraz jeszcze chce mi sie o tym pisac, mam nadzieje, ze szyko nie nadejdzie taki okres, w ktorym cale zycie ponownie wyda mi sie calkowicie bezproduktywne i jedyny sens bedzie mialo czekanie na to, az cos/ktos zlikwiduje mnie z tej planety. to wszystko jest takie martwe. nijakie. prawie nic juz nie czuje, a to znaczy ze mi sie poprawia. moze od tego pisania. wole nie czuc niz czuc sie zle. wole byc zimna suka niz bac sie wyjsc z pokoju i lezec caly dzien w lozku, a to tez sie zdarzalo. pamietam jak kiedys w liceum mialam czasami ataki paniki na przerwach. bylo mi slabo, serce bilo mi jak oszalale, ciezko mi sie oddychalo, bylo duszno i nie moglam sie ruszac, bylo goraco i bylam jakby cala zesztywniala. to bylo straszne. teraz pozostal mi ten bezdenny bezsens niczym czarna odchlan zamiast duszy...
  8. beznadzieja, tylko 8 stow miesiecznie dostane. bo jest jakis zasrany limit godzin tygdniowy. i dopiero teraz mi to mowia! beznadzieja...
  9. ja notorycznie siedze przy kompie, ogladam filmy, laze po sklepach, wydaje ile chce na co chce, jem kiedy i co chce, czasami rozmawiam przez komunikator interentowy, czasami udaje, ze przykladam sie do studiowania. przyszla pani inzynier, ktora ma wszystko w dupie, zycie nauczylo ja egoizmu, ignorancji i arogancji. czesc wam, wpisuje sie.
  10. pijana werter

    Kącik naszej poezji.

    brodząc we krwi w próżnym szukaniu nader konając niczym gazeta na wygnaniu kopię swą mogiłę bezsens tkwi we łkaniu gdy myśli na wygnaniu gdy szczerznę i zgniję niech zjedzą mnie żmije podpisala: bardzo dumna pijana werter :]
  11. to wcale nie jest pocieszajace, tylko wrecz odstreczajace i zniechecajace do zwiazkow na dluzsza mete. ...co nie zmienia faktu, ze niezle sie czyta te ohydztwa. ;]
×