Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

famfaramfa

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez famfaramfa

  1. Hellou... Wlasnie wrocilam z uczelni i przeczytalam wasze posty...Hmm dzisiejsza noc, ofitowala widze w sny o naszych zmarlych bliskich...Mnie tez snila mi sie Mama...Znow ozyla, to nie pierwszy tego typu sen, bo w wiekszosci snow ozywala, ale dzis rozmawialysmy o Jej smierci...Rozmawialysmy sobie i Mama chciala zobaczyc wlasne zdjecia z pogrzebu...Ujela to mniej wiecej tak...\"Pokaz mi te zdjecia, na ktorych bylam obecna tylko fizycznie, ale duchem mnie tam juz nie bylo...\". Moze pomyslicie, ze jestem jakims popaprancem, ale nie mam odwagi pojsc poszukac tych zdjec i obejrzec. Co prawda nie lubie tego typu zdjec, ale teraz to sie prawie boje je ogladac...Nie wiem, czy to jakies ostrzezenie, czy nie wiem co, ale ciesze sie, ze przynajmniej w snach znow moglam byc obok Niej i z Nia rozmawiac... Pinki--->>> CIesze sie, ze tak podchodzisz do sprawy...Jak widzisz faceci lapia sie kazdego kaska, nawet slabego, po przejsciach i nie patrza na to jak bardzo moga kogos zranic, a potem miela jezorami i opowiadaja wszystko co im slina na jezyk przyniesie...Wiesz, ja bym sobie z nim pogadala, koles jest po prostu niedojrzaly emocjonalnie i moze trzeba go uswiadomic:)No coz...Trzymaj sie cieplutko! Pozdrawiam wszystkich bardzo goraco! Niestety musze uciekac do obowiazkow!
  2. Witajcie Pinki--->>> Hmmm, napisze, to co mysle...Olej zdanie innych, wiem, ze moze nie raz ktos powie Ci cos niemilego, ale olej to..Potrzebowalas sie komus wyplakac, a ze napatoczyl sie ten pan...szkoda, ze akurat taki typ...Wiesz o nim, to tez dobrze nie swiadczy, ze uganial sie za \"swieza wdowa\", ale pewnie go to nie obchodzi...Trudno stalo sie i tyle, ale przynajmniej nie robilas kogos na boku, jak robil Cie Twoj kochany...Wiesz, ten pomysl z pojsciem na cmentarz i pogadaniem sobie z nim, to moze wcale nie taki glupi pomysl, jesli mialoby ci pomoc, to idz i nawet kopnij 2 razy...Z drugiej strony Jego juz nie ma i nic nie mozna zrobic...Mozesz tylko wyladowac swa zlosc i tyle... Nie czuj sie jak szmata, bo w niczym CI to nie pomoze...Po prostu trafilas na palanta z dlugim jezorem, co to opowiada wkolo o wyczynach lozkowych...jak slysze takich kolesi to noz mi sie w kieszeni otwiera...po prostu poziom nastolatka, no ale coz co niektorzy faceci, chyba nigdy nie dorosna:) Postraj sie nie myslec o tym wszystkim, wiem, ze to trudne, zajmij sie coreczka z pewnoscia Cie bardzo potrzebuje, a skoro zalezy Ci na opinii otoczenia, to albo odczekaj do konca zaloby, albo poszukaj milego towarzysza z innego miasta, sama nie wiem, co Ci poradzic... Trzymaj sie cieplutko i jakbys chciala sie wyzalic to pisz... Storczyku--->>> Mnie lamalo przed Swietami, ale zarzucialm jakeis tablety i przegonilam chorobsko...Dbaj o siebie i przepedz te wstretne wirusy...Pozdrawiam CIe bardzo goraco!!! M-g--->>> Dokladnie Swieta i wekkendy, ogolnie czas wolny, sprzyja u mnie dolowaniu sie...Poki co na nadmiar wolnego czasu narzekac nie moge:) Moze to i lepiej, przynajmniej juz nie wyje ciagle do poduszki:) Pozdrawiam was Aniolki bardzo cieplutko! Wracam do moich naukowych wywodow:)
  3. Witam po Swietach... Coz ta Wielkanoc nie byla typowa Wielkanoca...Nie bylo jak kiedys malowania pisanek ( zapomnialam kupic farbki;), nie bylo chodzenia do kosciola...tylko w sobote ze Swieconka, nie bylo \"wielkich\" przygotowan, gotowania tony zarcia, tak, jak to bylo , gdy zyla Mama...Oczywiscie gotowanie bylo, ale nie na taka skale, Mam azawsze gotowala nie na 3 ale na co najmniej 10 osob:), pozniej zawsze przez kilka nastepnych dni katowalismy jej salatki, albo obdarowywala pol rodziny lub znajomych jedzeniem:) Nawet mi nikt nie zmoczyl tylka w lany poniedzialek ( nie zeby mnie to jakos szczegolnie zmartwilo:), ale nie byly to tradycyjne Swieta...Brakowalo mi Mamy bardzo, tego krzatania sie po domu, czasami wprowadzania nerwowki, potrafila to robic:) Ale skoro Mama nie przyszla do nas, my postanowilismy ja odwiedzic...W niedziele po sniadaniu pojechalismy na cmentarz, pogoda byla przepiekna i odwiedzilismy Mame i innych bliskich, ktorzy odeszli...Mimo, ze milo spedzilam te swieta z moim facetem i tata, to nie byly to takie Swieta , jak kiedys...Dzis kolo 6.00 snila mi sie Mama, znow ja ratowalam, juz dawno nie mialam takich snow...Przed Swietami, Tate obudzil w nocy glosny krzyk Mamy, troche sie chyba wystraszyl, wolala go \"Edziu....\", tak jak chciala, zeby do nie przyszedl...Sama sie troche balam, ze moze go wola do siebie, ale moze tylko chciala nas pogonic do przedswiatecznej roboty?...W kazdym razie, pogonila go, wyszorowal calutka kuchnie, na wysoki polysk:) Sama nie wiem, co myslec o takich snach,krzykach...Moze ktos z Was sie na tym zna??? Pinki--->>> Wiem, ze Ci cholernie ciezko, wiem, ze wydaje sie, ze nic nie ma sensu, ale masz jeszcze najwiekszego skarba przy sobie, Twoja coreczke...Pisalas, ze nie potrafisz sie sama z tym wszystkim pozbierac, ze On zawsze Ci we wszystkim pomagal...Po prostu powoli musisz nauczyc sie liczyc tylko na siebie...Na poczatke bedzie trudno, ale zobaczysz, ze z czasem wszystkiego sie nauczysz... Nie pomysl, ze Cie krytykuje, ale zawsze sadzilam, ze nalezy uczyc sie jak najwiecej i strac sie radzic sobie samemu, bo jak zabraknie nam kogos i nie wazne czy na odejdzie, bo tak chce, czy odejdzie bo Bog tak chcial, to obudzimy sie z reka w nocniku i bedzie jeszcze trudniej sie podniesc i poradzic sobie z codziennymi obowiazkami... Nie wiem ile lat ma Twoja coreczka, ale zyczliwie radze Ci bys nauczyla ja jak najwiecej, bo kto wie, co jej sie w zyciu przyda... Trzymaj sie cieplutko, ucz sie powoli zycia w tej dzungli bez meskiego ramienia, moze to da Ci troche sily, by pokonac wszystkie doly, choc wiem, ze depresja czasami odbiera sile do wszystkiego... Jesli czujesz taka potrzebe, to pisz tu, jest tu duzo madrych ludzi z bagazem doswiadczen, ktorzy z checia Ci pomoga... Pozdrawiam wszystkich bardzo goraco. Wlasnie zabieram sie do kontynuowania pisania magisterki...czas najwyzszy, terminy gonia:) Gora roboty, to momentami chyba najlepsze lekarstwo, by choc na chwile zapomniec, ze wszystko jest do d***...
  4. Witam wszystkich bardzo goraco... Powoli staje sie juz chyba \"normalne\", ze nie pisze zbyt czesto, ale wierzcie mi, czytam prawie codziennie. Jako, ze WIelkanoc juz niemalze sie rozpoczela chcialabym zyczyc Wam wszystkim wesolych, pogodnych Swiat Wielkanocnych. Dla wielu z Nas beda to Swieta inne niz kiedys, bez naszych bliskich... Wierze, jednak w to, ze nasi Bliscy tez maja \"tam\" Swieta i, ze tez spedzaja milo czas w towarzystwie tych, co juz odeszli. Nam nie pozostaje nie innego, jak cieszyc sie obecnoscia tych, ktorzy sa wsrod nas. Dziekuje, Wam wszystkim, ze jestescie, ze pomagacie sobie nawzajem. Sami wiecie, jak milo uslyszec cos od kogos, kto juz kiedys przezyl strate bliskiej osoby. Pozdrawiam wszystkich bardzo cieplutko i zycze pogodnych Swiat!
  5. Witam Was kochani! Wiosna chyba zawitala we Wroclawiu- mam taka nadzieje:) Zyrafa--->>> Ciesze sie, ze czeka cie niedlugo mile wydarzenie, choc wiem, ze pewnie bedzie Ci brakowalo Mamy...Ja na sama mysl, ze tego dnia jej zabraknie, mam lzy w oczach...No coz nie wszystkim jest dane, by dzieci mialy Babcie, by rodzice byli na slubie...Mam nadzieje, ze uda Ci sie spedzic ten dzien w wyjatkowy sposob, Mama z pewnoscia bedzie nad Toba czuwala i bedzie dumna z pieknej panny mlodej. Lorist--->>> Mam nadzieje, ze przyjma Cie do szpitala...Troche sie przerazilam...Jedz tam jak najszybciej, bo skoro ten lekarz mowil, ze moga sie pojawic komplikacje, to nia ma co kusic losu... Zycze Ci szybkiego powroitu do zdrowia. Myslami jestem z Toba i mam nadzieje, ze szybko i sprawnie \"naprawia\" Ci nozke i ze wrocisz na Swieta do domu! Trzymaj sie bardzo cieplutko! Nic zbieram sie powoli, to juz ostatnie dni praktyki w szkole i dzieki Bogu, bo gardlo mi siada:) Pozdrawiam was wszystkich bardzo cieplutko!
  6. Witam... U mnie jakos leci do przodu...Tez mam lenia, nic mi sie nie chce, a obowiazkow cala masa...Dzis w koncu zrobilo sie cieplo...Swieci slonko, moze w koncu stopnieje snieg, wybiore sie na cmentarz, zeby posprzatac po zimie...Wiecie, chyba mi jakos lepiej...Mam inne problemy, chyba zaczynam zyc innymi problemami, a nie ciagle tylko rozpamietywac smierc Mamy...Brakuje mi Jej, czesto o niej mysle, ale z pewnocia jest inaczej niz jesienia, czy wiosna rok temu...Ostatnio nawet nie zagladam juz tu tak czesto jak kiedys...Trudno mi bylo uwoerzyc jeszcze jakis czas temu, zeby moglo byc choc troche lepiej...Moze nie jest lepiej, ale z pewnoscia inaczej...Problemy z moim mezczyzna i obawa, ze moglibysmy sie rozstac, daly mi takiego kopa w tylek, zeby nie zamartwiac sie tylko calymi dniami...Dobrze, ze jest to forum, dobrze, ze sa tu osoby, bo pewnie gdybysmy tylko uzalali sie nad swoim losem i dreczyli rodzine i znajomych, to pewnie juz dawno by uciekli...Ja jak mi bylo, zle to mu marudzilam, a ze czesto bylo mi zle, to czesto mu jeczalam, grozilam...Trwalo to ponad rok i jak patrze na to trzezwym okiem, to pewnie go juz tez to troche wkurzalo, ze wszystko nie ma sensu, ze jest do d****, ze chce umrzec, ze chce do Mamy, ze inni maja Mame, a ja nie...W sumie to chyba dobrze, ze jest jak jest. Otworzylo mi to troche oczy, ze inni tez maja swoje problemy i nie tylko moje jeczenie jest najwazniejsze(mam na mysli mojego faceta). Wiem, jakim bolem jest strata bliskiej osoby, ale chyba z wlasnego doswiadczenia moge wam poradzic, by nie zadreczac sie w nieskonczonosc i innych, tych ktorzy zostali...Chyba najlepiej wyplakac sie tu na forum...Tu wielu z nas ma podobny problem i sie wzajemnie rozumiemy...Kiedys Ninka juz niejednokrotnie mowila, ze jak sie ze mna spotyka na pogaduchy, to nie ma problemow z otworzeniem sie- obie stracilysmy Mamy i wiemy jak to jest...Z pewnoscia zadreczalam mojego mezczyzne i dobrze, ze sobie to uswiadomilam, bo moze i jego stracilabym, bo nie wytrzymalby tej presji... Uciekam do obowiazkow. Znow mam praktyke w szkole :) i musze uzupelnic sterte papierkow...brrr, jak ja tego nie lubie... :( Przesylam Wam moc promykow slonka! Mam nadzieje, ze wiosna zawitala juz na dobre!
  7. Witam, witam.. .Nie pojawiam sie tu czesto...tzn. pojawiam sie i czytam, ale cos mnie nie ciagnie do pisania... Jakos daje sobie rade poki co i jak napisal storczyk, chyba przytlumilam ten caly bol innymi obowiazkami i sprawami...Bol ciagle jest, ale nie moge sie kompletnie zaniedbywac i przy okazji innych, bo jak juz sama doswiadczylam nie wychodzi to na dobre. Dzieki Bogu z moim mezczyzna wyjasnilismy sobie wiele spraw i poki co wszystko wydaje sie isc w dobrym kierunku, mam nadzieje, ze danie nam szansy jest dobrym wyborem... Mam na glowie mnostwo obowiazkow, wlasnie mam praktyke w liceum i jest ogolnie okej, ale powoli siada mi gardlo. Jutro prowadze 4 lekcje i cos czuje ze po tych lekcjach bede mogla tylko chuchac, bo juz teraz niezle charcze:), dobrze, ze nie warcze:)...Postanowilam byc troche milsza dla wszystkich, dlatego staram sie jak najmniej warczec:), ale jak nie warcze, to charcze:) Mam nadzieje, ze niedlugo zawita wiosna, bo mam juz dorc mrozu, slizgawek na chodnikach itp...chce ciepelko, slonko i budzaca sie nature... Lorist--->>>Wracaj szybko do zdrowia i przepedz to chorobsko...Madra jestem, ale w teorii, pewnie sama wyladuje w lozku na wekkend:) Pozdrawiam wszystkich bardzo cieplutko! Oby do wiosny!:)
  8. Witam... Dawno nie pisalam...mialam troche problemow osobistych z moim facetem...NIby wszystko sie wyjasnilo, ae niesmak pozostal i jeszcze minie duzo czasu by bylo jak dawniej... Wiem, ze przez wlasne doly, depresje i Bog wie co jeszcze go zaniedbywalam...Wiem, ze momantami ciezar moich problemow mogl byc dla niego za duzy, ale podswiadomie oczekiwalam od niego wsparcia, niby mi je dawal, niby sie staral przez ten ponad rok...Ae widocznie zbyt bardzo go obarczalam wlasnymi problemami i moze zbyt malo czasu poswiecalam jego problemom...Moze bylam egoistka, ale chyba nie zasluzylam na to, by mnie zdradzal...Ty niby tylko maile, sms, pogawedki przez telefon, ale bardzo mnie to zranilo...Nie to ze kontaktowal sie z innymi kobietami, ale ze nic mi o tym nie powiedzial...Wpadlo mi w rece kilka maili, list, zdjecia...NIgdy sie z tymi kobietami nie spotkal, ale i tak bylam wsciekla, ze pisal do nich czule slowka, a mi niejednokrotnie mowil, ze jestem chora itp. Gdyby mi wtedy podarowal ten czas, ktory poswiecal innym kobieta, z pewnoscia byloby mi latwiej otrzasnac sie z tego wszystkiego...Poki co wszystko sie wyjasnilo, cala historia miala miejsce jesienia zeszlego roku, na listy wpadlam podczas ferii...NIby jest juz ok, ale nie potrafie tego zapomniec...NIby do niczego nie doszlo, ale poczulam sie zdradzona. Wyboru mial dokonac on...wybral nas, mimo, ze kontaktu z tamtymi kobietami, ponoc od poznej jesieni juz nie ma...Mam nadzieje, ze to prawda. Przemyslalam to wszystko. Oboje chcemy naprawic, to co sie popsulo miedzy nami. Oboje chcemy sie starac, ale najgorsze jest to, ze nie wiem, czy bede w stanie calkiem o tym zapomniec... Wiem, ze to nie na temat...ale poki co mam takie problemy, ktore niby sa juz rozwiazane, ale jeszcze musi minac duzo czasu, by bylo lepiej...Smutno mi, bo nie ma tu ze mna Mamy...nie wiem, czy pogadalabym z Nia na ten temat, gdyby tu byla. Zawsze staralam sie sama rozwiazywac wlasne problemy (czasami wolalam pogadac z kolezanka, niz z rodzicami)...Poki co Mama tam na gorze jest moja powierniczka i teraz, gdy Jej tu juz nie ma, nie boje sie i nie wstydze sie powiedziec tego, co mi lezy na sercu... Mam dla Was taka mala rade...Wiem, ze to trudne, szczegolnie gdy ktos ma totalnego dola, ale starajcie sie nie zaniedbywac az tak bardzo waszych zwiazkow, partnerow, dzieci...Ja juz odczulam skutki, ciaglego uzalania sie nad soba, ciaglego plakania, marudzenia, niezadowolenia z siebie i zycia....NIgdy bym sie po nim tego nie spodziewala, a jednak...Dobrze, ze skonczylo sie to w sumie juz na poszatku i ze znajomosci nie rozkwitly ( mam taka nadzieje). Poki co mam ograniczone zaufanie do ludzi. Bardzo bym chciala by sie to znow zmienilo, ale pewnie bede musiala jeszcze na to poczekac. Pozdrawiam Was bardzo cieplutko!!!!!
  9. Jestem...czytam, ale nie mam glowy do pisania...swiat mi sie wali, ale nie z powodu Mamy...zmarli czuwaja nad nami, a jedyne zlo, ktore nas w zyciu spotyka pochodzi od zyjacych...niestety...Mam nadzieje, za Mama mi pomoze... Pozdrawiam Was bardzo cieplutko...
  10. Hellou...Witam Was wszystkich bardzo serdecznie, w szczegolnosci nowe osoby... Topik sie rozrasta:( Odchodza od Nas kolejne osoby, ale z drugiej strony dobrze, ze jest sie gdzie wyzalic... Dzis od rana mam kiepski humor...zdarzylam sobie poplakac, pouzalac nad soba itp....Brakuje mi Mamy...znow dol, ale wiem, ze nie tylko ja mam takie zachwiania i ze mam bardzo zmienne nastroje...Niestety nie potrafie nad tym zapanowac i wcale nie zamierzam udawac wesolej, jesli mam podly humor. Wiem, ze moze to niedobry sposob, ale nie potrafie grac. Zamyslona--->>> Z pewnoscia pozostal slad w psychice...Kazdemu pozostaje...Moja Mama stracila dwojke dzieci...W domu czasami o nich rozmawialismy, choc czasami jak bylam niegrzeczna( oj diabelek ze mnie byl:), Mama mowila, ze ja chyba nadrabiam rozrabianiem za tamta dwojke:) Moi bracia byli podobno grzeczni ( jeden zmarl w wielu 2 lat drugi mial prawie 2 miesiace- zmarli w jednym roku, prawie 2 lata po ich smierci urodzilam sie ja). Nie wiem jak moja Mama radzila sie z tym bolem...Wiem tylko, ze po smierci starszego z braci ( mial 2 latka) Mama ogladala zdjecia i ryczala...Tak jak ja po Jej smierci...dlatego ja nie mam prawie zadnych zadjec z dziecinstwa. Moj tata bal sie, ze jesli mi sie cos stanie Mama tez bedzie tak rozpaczac...Nie wiem i juz nigdy sie nie dowiem jak radzila sobie moja Mama, ale mysle, ze po prostu cieszyla sie mna, cieszyla sie ze ja zyje...Nie wiem dlaczego masz blokade przed rozmowa na ten temat, moze po prostu przypominaja Ci sie te wszystkie piekne jak i straszne chwile zwiazene z synkiem...Moze po prostu nie wybeczalas sie kiedy byl na to czas...Ja placze kiedy mam na to ochote, bo wiem ze takie wypieranie problemu i nie mowienie o nim moze spowodowac duzo problemow kiedys w przyszlosci...Wiem, ze po prostu o tym nie da sie zapomniec i dlatego jak mam ochote to sobie becze, albo pisze i to mi pomaga... Pozdrawiam Cie bardzo serdecznie! Jesli czujesz, ze nie potrafisz sama przerobic tego tematu to pisz tu, jesli to Ci nie pomoze, to moze lepiej zglos sie do specjalisty... Justini--->>> Witam! Milo z Twojej strony, ze oferujesz pomoc innym. Masz doswiadczenie jak radzic sobie z nagla choroba kogos bliskiego. Ja tez po smierci Mamy mam taka potrzebe pomocy innym, to chyba taka rehabilitacja, bo Mama nie moge sie juz zajmowac, a robilam to prawie kazdego dnia odkad tylko pamietam...Czasami to ona mi pomagala, a czasami to ja jej matkowalam i bardzo mi tego teraz brakuje...Myslalam o wolontariacie, tyle ze niedlugo wyjezdzam z Polski i nie chcialabym sie z kims wiazac, lub kogos przyzwyczaic do mnie, a potem wyjechac, dlatego moze uda mi sie znalezc kogos w Linz, komu bede mogla pomoc...Na osiedlu widzialam dziewczynka na wozku inwalidzkim, moze jak bede juz na stale w Linz uda mi sie ja poznac i pomoc jej chocby zabierajac na spacer... Pozdrawiam CIe bardzo serdecznie! Az sie milo robi na sercu, gdy spotyka sie takie osoby jak Ty:) Polamana--->>> Jak ju kiedys ktos napisal na tym forum...smierc zabiera kogo i kiedy chce, a my...coz nie pozostalo nam chyba nic innego jak nauczyc sie zyc z tym bolem i tesknota...Czesto musimy zyc z ciezarem psychicznym, ze nie zdarzylismy tym osobom pokazac jak wazne dla nas byly...Dlatego moze warto przewartosciowac czyjas smierc i zastanowic sie nad tym co w zyciu jest naprawde wazne...Strata kogos bliskiego zmusza nas do refleksji nad zyciem, moze warto zmienic cos w zyciu, by przy stracie kolejnej bliskiej osoby nie miec juz tylu wyrzutow sumienia, ze nie zrobilismy tego co chceilismy... pozdrawiam cie bardzo serdecznie!
  11. tesa--->>> WIelkie dzieki za odpowiedz...Mam nadzieje, ze te wizyty pomoga Ci wrocic do w miare normalnego zycia...Ja tez mam czasami takie dolki, ze mylse jak bezbolesnie ze soba skonczyc, ale niestety nie potrafie...tchorze...moze to i lepiej, bo przynajmniej moge z wami pogadac:) Mam taka prosbe, jesli mozesz i nie masz nic przeciwko temu, moze napiszesz jak przebiega terapia(tzn. co radzi Ci psycholog). Moze pomoze to innym wyjsc na prosta...Dzieki z gory...Ja z checia wybralabym sie na terapie, ale poki co to zbyt duzy wydatek dla mnie...Jedna wizyta kosztuje 70 zl, a trzeba chodzic przynajmniej raz w tygodniu. Jesi jednak sytaucaj sie nie poprawi pojde do jakiegos dobrego psychologa po porade... Jak sama napisalas, same musimy sobie pomoc, tyle ze moze takie porady wskazuja kierunek w ktorym trzeba isc...Mnie tu niby nic tak bardzo nie trzyma...Dobrze ze masz dzieci, milosc do nich nie pozwoli Ci zrobic jakiejs glupoty...Ja czasami zeby sie uspokoic i lepiej spac pije melise, albo inne ziolka, tyle czy to bardzo pomaga...hmmm nie wiem. Nawet ostatnio przerwalam branie tabletek antykoncepcyjnych, bo juz same tablety wpedzaly mnie w depreche, a w polaczeniu z normalna depresja ja po prostu poglebialy...Poki co jest troche lepiej, ale to dopiero pierwszy tydzien bez...Zobacze, ajke bedzie dzialalo na dluzsza mete...Pozdrawiam. Trzymaj sie bardzo cieplutko.
  12. Bernikla--->>> Przed Toba jeszcze wiele bardzo trudnych chwil...Ja stracilam Mame, ty ukochanego mezczyzne...to z pewnoscia inny bol...Staraj sie wyrzucac ten bol z siebie, nie tlams tego w sobie...Jesli nie masz kogos bliskiego pod reka, to pisz tutaj...Wiesz ja przez ponad rok obarczalam mojego faceta moimi problememi do tego stopnia, ze o nie mal nie zostawil mnie samej z tym moim popapranym zyciem...Ostatnio znalazlam list do jego \"internetowej przajaciolki\", ktorej sie zwierzal...Nie ma w tym nic zlego, tyle, ze ton listu hmmmm daje duzo do myslenia...Dlatego czasami, choc to smutne, lepiej wygadac sie obcym ludziom z podobnymi problemami...Nie sadzilam, ze ukochana osoba moze sie do czegos takiego posunac, tak wiec, kafeteria, nie czlowiek, kazdy bol przyjmie i nie zostawi czlowieka, kiedy stwierdzi, ze za duzo tego marudzenia...Z pewnoscia lepiej miec przy sobie kogos, komu mozna zaufac, ale z wlasnego doswiadczenia wiem, nie mozna przelewac calego tego potwornego bolu na jedna osoba...lepiej to podzielic miedzy kiolka osob, badz kafe...To takie moje przemyslenia po wydarzeniach ostatnich dni... Tesa--->>> Wiem jak trudno znalezc sens tego wszystkiego. Musi Ci byc bardzo ciezko, skoro wczesniej tzrymaliscie sie w czworke...Ja tez sie czasami buntuje, chce umrzec, bo nie widze sensu zycia, ale to mija i znow powraca...Mowilas ze wybierasz sie do psychologa...juz bylas? Jesli tak to napisz o wrazeniach...Ja sie ciagle wybieram i jeszcze nie zdobylam sie na odwage, bo niby wiem co mi powie, ale jesli nadal bede miala czeste mylsli samobojcze to z pewnoscia zawitam do psychologa...Pozdrawiam! Dzis pogrzeb kuzyna mojej Mamy, snil mi sie wczoraj. Rozmawialam z jego ex zona, a obecnie przyjaciolka mojego ojca i opisala mi jak to sie stalo, wczoraj snilo mi sie tak jak sobie to wyimaginowalam...Mam nadzieje, ze tam gdzies bedzie mial lepsze zycie, wolne od nalogu alkoholowego, wolne od cierpienia, bo mimo ze na wlasne zyczenie, to i tak mial skopane zycie...Zaluje, ze go nie odprowadze na miejsce wiecznego spoczynku...Przed ponad rokiem na pogrzebie mojej Mamy, podszedl do nas juz nieco pijany i plakal jak dziecko...szedl ze mna i moim tatem tuz za trumna, mimo iz nie byl z nami blisko zwiazany i tak mi sie ostatnio glupio pomyslalo, ze to byl moze jakis znak, sama nie wiem...jak zwykle robie nadinterpretacje, ale ja juz tak mam...W kazdym badz razie nie moge sie uwolnic od myslenia o Nim i jestem z Nim myslami... Pozdrawiam Was wszystkich bardzo serdecznie!!!
  13. Witam... Dzis walentynki dla wielu z nas mily dzien, bo mozemy go spedzic z ukochanymi osobami...Dla niektorch to smutne swieto, bo nie mozna przytulic sie do ukochanej/ukochanego i powiedziec jak bardzo sie kocha. Nie przepadam za tym swietem, bo jest po czesci bardzo komercyjne, ale z drugiej strony fajnie, ze jest ten jeden dzien w roku przeznaczony dla tych, ktorych kochamy. Mimo, ze to swiete zakochanych mysle, ze to nie tylko swieto par, rownie dobrze mozna powiedziec komus bliskiemu, Mamie, Tacie, Babci, rodzenstwu jak bardzo sie je kocha...NIestety zycie jest jakie jest, ciagla ktos odchodzi, czasami niespodziewanie, dlatego warto pokazac innym czynem badz dobrym slowem jak wazne sa dla nas te osoby. Przakro mi cholernie, ze niektorzy juz nigdy nie uslysza slow \"kocham cie \" ani jakichkolowie innych od osob, od ktorych chcialyby to uslyszec. Bernikla--->>> Wiem, ze to ogromna tragednia dla Ciebie, wiem, ze nie wiesz co z soba zrobic, wiem, ze wiele rzeczy nie maja sensu, wiem, ze swiat Ci sie zawalil...Jesli nie masz z kim pogadac, jesli wydaje Ci sie, ze nikt Cie nie rozumie to przynajmniej pisz tu na forum...Uwierz mi to pomaga...To jedyne co w tej chwili moge CI zaproponowac...Mnie pisanie na forum bardzo pomoglo. Poznalam fantastycznych ludzi z podobnymi problemami...Zycze Ci duzo sily w tych trudnych chwilach... Tesa T--->>> Wierze ze Twoj bol jest o tyle woekszy, ze wiesz, ze mozna bylo zapobiec tej smierci. Jak juz pisalam czasami jestem wsciekla na system zdrowotny w Polsce, wiem, ze tym wkurzaniem sie nic nie zmienie, mam tylko nadzieje, ze kiedys sie cos zmieni i ze innym ludziom bedzie dane zyc dluzej...Nie wiem, jek znosilabym Twa sytuacje, gdybym wiedziala, ze to wina niedopatrzenia, niechlujstwa panujacego na budowach...Przykro mi, ze urzednicy robia Ci problemy, az wierzyc sie nie chce, ze zamiast pomagac rodzinie, ktora stracila meza i ojca, zamiast ulatwic zycia, podklada sie klody pod nogi...Mam nadzieje, ze wszystko skonczy sie dla Was pomyslnie...Poki co musicie jakos zniesc ta chora sytuacje. Zycze Ci i twoim pociechom duzo wytrwalosci.Pozdrawiam. masza-ta --->>> Wiesz ja tez sobie kiedys tak to tlumaczylam... ze Mama poszla sie zaopiekowac moimi bracmi...Mialam ich dwoch, byli starsi ode mnie i zmarli przed moimi narodzinami. Jestem egoistka, bo chcialabym miec Mame tu tylko dla siebie. No moze nie tylko dla siebie. Chcialabym zeby moi bracia tez zyli, zyje jedynie nadzieje, ze spotkam ich kiedys i bede mogla poznac...Tez mialam duzo dobrych snow, w ktorych Mama mnie przytulala, mowila, ze mnie kocha...Tak wiec rowniez zyje nadzieje, ze spotkam ich w tym innym, miejmy nadzieje lepszym swiecie, tam gdzie nie ma juz cierpienia...Jesli czasami masz ze sny z Mama w roli glowniej, to po prostu pomodl sie za Jej dusze...Mysle, ze to powinno pomoc...Pozdrawiam. Niestety kazdego dnia odchodza od nas bliskie osoby, czy tego chcemy, czy nie dlatego moze wykorzystajmy ten dzisiejszy dzien, by powiedziec innym to co skrywamy gdzies w glebi serca. Pozdrawiam wszystkich bardzo cieplutko!!!
  14. m-g---->>> Jestem z Toba...moze nie wiem co to znaczy ukochana Babcia, bo moje babcie widywalam sporadycznie...moja Babcia odeszla mniej niz rok przed moja Mama...Babcia zabrala Mame, u Ciebie Mama zabrala wlasna Mame...Teraz sa razem i patrza na Ciebie z gory...Przesylam Ci moc pozytywnach fluidkow. Pozdrawiam.
  15. Witam... Pisze, bo dowiedzialam sie, ze zmarl kuzyn mojej Mamy...To juz trzecia osoba z mojej rodziny, ktora w ciagu 3 lat odeszla...Trzecia osoba rok po roku od stycznia do marca...Kuzyn mojej Mamy zapil sie na smierc, byl alkoholikiem...Niby na wlasne zyczenie, ale i tak szkoda czlowieka...Choroba alkohoowa go wykonczyla...zmarl w towarzystwie wodki...Smutne to, bo jest tyle osob, ktore chcialyby zyc, ktore robia wszystko, zeby powitac kolejny dzien...Ale coz to tez choroba, tyle ze z wlasnego wyboru...Jestem w Austrii i bije sie z myslami czy wracac do Polski czy nie...Nie bylam z nim zwiazana...ale nie wiem , czy jesli nie pojade bede tego kiedys zalowala...z drugiej strony mam tu jeszcze kupe spraw do zalatwienia, na pogrzebie bedzie moj ojciec...Mam tykie troche glupie pytanie, bo sama nie wiem co zrobic...Czy myslicie, ze jak bede z nimi wszystkimi myslami, jak pojde tu w porze pogrzebu do kosciola, zapale znicz przez krzyzem, a jak tylko bede w Polsce pojde do niego na grob, to jego dusza bedzie spokojna??? Z jedenj strony chcialabym go pozegnac, idac za trumna, odprowadzic go na miejsce wiecznego spoczynku, ale mimo ze jestem w Linz od srody niewiele zdarzylismy zalatwic, bo moj mezczyzna pracowal prawie caly czas, a wiem, ze nie predko go tu odwiedze...Jak sadzicie co powinnam zrobic??? Dziekuje za pomoc, bo nie potrafei sama dokonac rozsadnego wyboru. Pozdrawiam wszystkich bardzo cieplutko z zamglonego Linz.
  16. Wlasnie przeczytalam mojego posta...duzo tam literowek i bledow:) Mam nadzieje, ze sie domyslicie co mialam na mysli:) Pozdrawiam:)
  17. Tesa--->>> hmmm z tym nigdy nie poznaniem, to nie badz tego taka pewna:) Nie wiem gdzie mieszkasz, ale moze uda nam sie kiedys spotkac. Dzis znow spotykam sie z Ninka na pogaduchy. Ja jestem z Wroclawia, Ninka z Jeleniej gory, ale bywa mniej wiecej co tydzien w sprawach sluzbowych i co jakis czas sie spotykamy. Mysle ze pewnie znajdzie sie ktos z Twoich okolic, kto bedzie sie chcial wyplakac w mankiet osobie z podobnymi problemami. Mi spotkania z Ninka bardzo pomagaja, wiem, ze sie obie rozumiemy, bo lacza nas podobne problemy. Oglonie marzy mi sie zlot bywalcow tego topiku...Moze jak sie zrobi cieplej uda nam sie gdzies spotkac. Pozdrawiam CIe bardzo cieplutko! Mam nadzieje, ze przynajmniej niektore problemy sie wkrotce rozwiaza. Przyjaciele no coz roznie z nimi bywa...ale przynajmniej masz dzieciaczki, masz dla kogo zyc, masz da kogo sie starac trzymac. To bardzo duzo. Nawet jesli twoi przyjaciele zawioda-masz nas znajomych wirtualnych, a kto wie, moze pewnego dnia spotkamy sie twarza w twarz. Ptysiek--->>> Tez niejednokrotnie myslalam podobnie jak Ty, ze Mama nie zobaczy wnokow, nie bedzie sie bawila na moim weselu, ze nie bedzie sie cieszyla z moich malych sukcesow, ze nawet nie bedzie sie ze mna klocila:) Po prostu wiele rzeczy straci na wartosci. Wiem, ze wiele pieknych momentow nie bedzie juz tak pieknych. No ale coz. Nie wszystkim jest to dane. Nie jednokrotnie byla mi cholernie przykro z tego powodu, nawet nie chcialam wychodzic za maz, bo Mamy przy tym nie bedzie, wiec to bez sensu...Powoli wracam do normalnego myslenia, jest mi przykro i pewnie zawsze bedzie, ale niestety nie wroce Mamie zycia...Smierc mlodej osoby jest z pewnoscia o wilele bardziej bolesna i bezsensowna...Ale przynajmniej pamiec o bliskich nie umiera...Zycze Ci duzo sily... Camargo--->>> Ja na poczatku mialam taka faze, ze chodzac po ulicach szukalam podobnych kobiet do Mamy...Ostatni udalo mi sie spotkac taka Pania, ale coz moglam zrobic? Jeszcze uznalaby mnie za wariatke:) Kochani! Dzis wieczorem wyjezdzam do mojego mezczyzny, ale bede do was zagladac. Musze troche sobie odpoczac od Wroclawia i zycia tu. Pozdrawiam Was bardzo serdecznie!
  18. Witajcie Kochani...wlasnie sie dowloklam do domku... Dzis skonczylam sesje...z jedenej strony fajnie, bo nie musze sie juz tyle uczyc z drugiej strony wiem, ze zaczna sie teraz doly...bo nie mam zbyt wiele do roboty...I tak zle i tak niedobrze:) Tesa T--->>> ZCytam twe wypowiedzi i odnajduje w nich siebie...Chodzi o te codzienne czynnosci, ktore powoli traca swoj sens, bo nie ma sie komu pochwalic malym sukcesem...Juz sie do tego przyzwyczailam, ze nikt mi nie podkrada ciuchow z szafy, albo nie pyta w co sie ubrac, przyzwyczailam sie ze nie mam sie komu pochwalic nowym nabytkiem(cokolwiek by to bylo)...Mama zawsze lubia fatalaszki, jak to kobieta...Niby pokazuje je ojcu, ale to nie to samo...Mimo, ze sie niby przyzwyczailam, to brakuje mi tego... Dla mnie na poczatku kazdy dzien byl trudny-Mama prawie zawsze byla w domu, teraz czesto bywam w nim sama...Chyba tez juz sie przyzwyczailam do mojego \"pustelnictwa\"...Dobrze ze wybierasz sie do psychologa, ja sie w koncu nie wybralam i chyba zle zrobilam, nie wiem...Pisalas, ze osoby Ci zyczliwe powoli obojetnieja, coz oni pewnie byla zszokowani na poczatku, a teraz o tym zapominaja. Pamietaja, tylko Ci, ktorzy byli mocno zwiazani z dana osoba...Jak pisala Shirusia, jestes tu bardzo mile widziana..Wyoisz sie zawsze, gdy masz na to ochote...Kafeteria, jak papier wszystko przyjmie i smutki, zale i radosci...Oby w Twoim zyciu bylo coraz wiecej malutkich promyczkow slonka. Wiem jak to szalenie trudne powoli zaczac sie od nowa cieszyc zyciem...Wszystko stracilo barwy, wiele rzeczy stracilo swoj urok i sens...nic juz nie jest takie same, ale jak juz nie raz pisalam i nie tylko ja, po pewnym czasie wydaje sie byc troche lepiej, moze to zludne, ale takie odnosze wrazenie. Mam jednak nadzieje, ze i dla CIebie wkrotce znow zaswieci slonko! Pozdrawiam Cie bardzo cieplutko! Ninko--->>> Juz myslalam ze zakopalas sie z Danielem pod pierzyna i zimujecie, czekajac na wiosne:) Chory jak chory, kazdy marudny...A my, no coz, ja jestem marudna jedza i nawet sobie siebie nie wyobrazam w takiej sytuacji...domownicy mieliby sajgon:), nie wierze, ze nie masz instynktu opiekunczego...Zycz Danielowi t Tacie szybkiego powrotu do zdroiwia i sil witalnych. Ciesze sie ze Tato sie jakos powoli godzi z nowa sytuacja, ze docenia wasza pomoc...Mam nadzieje, ze moj mnie tez berdziej doceni, gdy sie wyprowadze...Poki co jest roznie. Zycze Cio wszystkiego najlepszego z okazji imienin. NIech Ci sie spelnia wszystkie marzenia! Shirusia--->>> Tobie rowniez wszystkiego co najlepsze. Duzo slonka i samych pozytywnych chwil. Pozdrawiam wszystkich bardzo cieplutko! Brrr za oknem zimnica:)
  19. Efant--->>> Nie wiem, czy jestes draniem, czy nie...to wiesz tylko Ty...Nie znam calej sytuacji, tak, czy inaczej przykro mi, ze Twoja niedoszla zona popelnila samobojstwo...Nie wiem, co ja do tego sklonilo, powodow moze byc wiele...Ja tez przez pewien czas mialam problemy w zwiazku przez internet i tez bylam w pewien sposob inwigilowana...Wiem jak czuje sie osoba, ktora sie sprawdza...Tyle, ze ja mialam co ukrywac:) Samobojstwa nie popelnia sie tylko z powodu, ze ktos powie cos milego nie milego...Wydaje mi sie ze Twoja kobieta mogla cierpiec na depresje, a tego typu niemile slowa byly przyslowiowym gwozdziem do trumny...Sama chyba tez mam depresje i wiem, jak czasami dziala na mnie krytyka z ust innych, tyle ze ja od razu mowie co o tym mysle i jak to odbieram, ale wiem, ze nie kazdy ma na tyle odwagi by o tym mowic i zamyka sie w sobie, a swiat staje sie coraz bardziej okrutny, wyobcowany, nawet najblizsi staja sie potworami, ktorzy tylko chca nas zranic...Pisze tu o swoich doswiadczeniach, nie wiem, jak postrzegala swiat Twoja Kobieta, ale wydaje mi sie ze pewnie podobnie... Przykro mi, ze do tego musialo dojsc, ze nikt w pore nie zajal sie Nia, sama wiem ja niejednokrotnie \"krzyczy sie\" o pomoc, tyle ze inni tego albo nie widza, albo lekcewaza...Zycze Ci duzo sily...Musi Ci byc cholernie ciezko, bo pewnie sie obwiniasz za to co sie stalo...Moze beda to ostre slowa, ale moze nauczy Cie to wnikliwszej obserwacji innych, a nie tylko wyciagania pochopnych wnioskow...Kazda osoba, ktora chce popelnic samobojstwo wysyla wiele znakow, ale nie kazdy umie je rozpoznac...Pozdrawiam Cie bardzo cieplutko! Mam nadzieje, ze Cie nie urazilam w zaden sposob. Po prostu sama niejednokrotnie zastanawialam sie, czy aby nie lapiej byloby sobie ulzyc i zejsc z tego swiata, stad mniej wiecej wiem, co moze czuc osoba, ktora tego dokonuje...Moze sam odkryjesz, jak pisanie moze pomoc wyrzucic z siebie wszystko co boli, cieszy... Zycze Ci duzy sily!
  20. Witam wszystkich bardzo serdecznie. Nie odzywalam sie przez kilka dni. Fakt wekkend mialam zwariowany, ale od poniedzialku mam wiecej czasu, a co z tym zwaizane wpadlam w dolki...Wczoraj w tramwaju stalam za kobieta, ktora byla bardzo podobna do mojej Mamy...Ten sam kolor wlosow, podobna fryzura, podobne rysy twarzy, wzrost tez podobny tyle ze miala troche wiecej tuszy, ale twarz byla bardzo podobna...Stalam za nia i mowiac szczerze mialam ochote sie do niej przytulic, wiem ze nie moglam tago zrobic i nie zrobilam, ale na to wielka ochote...Rozkleilo mnie to bardzo, szczegolnie, ze rano juz bylam w podlym humorze i przeryczalam jakies pol godziny...No coz, mimo ze minelo juz troszke czasu, nadal dopadaja mnie dolki, nadal wszystko mi sie przypomina, moze nie tak czesto jak na poczatku,ale sa takie momenty, ze nie moge sie powstrzymac od placzu... Tesa T--->>> Jestes w sumie na poczatku nowej drogi, drogi, ktora musisz brnac bez ukochanego Meza, ale z dwojka dzieciaczkow...Moze to mala pociecha, ale masz jeszcze je, owoc milosci Twojej i Malzonka...Sa one czastka Was...Wiem, ze z pewnocia jest Ci bardzo ciezko, ze nie wiesz jak poradzic sobie w tej nowej sytacji, wiem ze brakuje ci Meza na kazdym kroku, wiem, ze to cholernie boli. Moze o tym teraz nie myslisz, ale ja patrzac troche bardziej trzezwym okiem. Jesli bylo to na terenie budowy, to ktos do cholery musi odpowiedziec ze ten blad, blad, ktory kosztowal zycie Twojego Meza...Nie wiem, czy to dobry pomysl, czy nie, ale ja chyba poszlabym ta sprawe wyjasnic, bo choc wiem w jakim kraju zyjemy, ze kazdy buduje cos po cichu sam z pomoca kolegow, to o co jak o co, ale o bezpieczenstwo na miejscu pracy dbac trzeba, bo przez kilku patalachow,Ty teraz nie masz Meza. CO z tego, ze ktos oszczedzil pare groszy na fachowcach...zycia Twego Meza nie mozne wycenic...Moze nie chcesz do tego wracac, z pewnoscia bedzie to bolesne, ale jesli ukaranie winnych doprowadzi, do tego, ze choc jedno istnienie zostanie uratowane, to chyba jest sens... Przesylam Ci moc fluidkow. Trzymaj sie i ciesz sie, ze mozesz liczyc na przyjaciol i Mame i dbaj o dzieci, one Cie teraz bardzo potrzebuja, tak jak Ty ich... Lorist--->>> W koncu jestes:) Tak wlasnie myslalam, ze nie dowiesz sie niczego nowego. No coz, tego jak \"Tam\" jest nie wie chyba nikt, dopoki sami tam nie trafimy... Jak sobie radzicie bez Mamy i Babci? Pozdrawiam! Nikt taki--->>>> Kurcze jak slysze takie historie, to mi wlosy deba staja...Mam pytanie, co talo sie z \"przyjacielem\", tylko nie mow ze chodzi sobie na wolnosci...albi zabrali mu prawko na rok, albo dwa...Jesli nie mozna go wsadzic, tam gdzie jest jego miejsce, to przynajmniej zabralabym mu dozywotnio prawo jazdy...Przeciez to jest potencjalny morderca na drodze...Przykro mi, ze ofiara potencjalnego mordercý jest wlasnie Twoj ukochany, ale ktokolwiek by to nie byl...Ja sobie czasami zadaje pytanie, dlaczego moja Mama, ktora i tak byla schorowana, czasami jestem wsciekla na lekarzy, ze nic nie robili...Moj gniew studza troche warunki panujace w naszym kraju, dokladniej w sluzbie zdrowia, gdzie nie oszukujmy sie brakuje prawie wszystkiego. Nie wiem jak poradzilabym sobie w takiej sytuacji...chyba nawet lepiej, ze nie spotkalas na swej drodze \"przyjaciela\", bo ja nie wiem jak bym zareagowala...Tez Cí zycze duzo sily, duzo zyczliwych osob... Puella--->>> Spotkalo cie psamo nieszczesc, pozegnan z bliskimi...Jestesmy w tym samym wieku, ja musialam pozegnac sie poki co na razie z Mama i z Babcia rok temu, ale jako, ze nie bylam bardzo zwiazana z Babcia, nie przezylam tego bardzo mocno...Inaczej przezywaja to osoby majace dziadkow i babcie blisko siebie. Twoj sposob z pamietnikiem jest jak najbardziej dobry, tam przelewa sie smutki, zale na papier...Moim w sumie chyba swego rodzaju pamietnikiem jest to forum, moze to nie do konca pamietk´nik, bo pamietnik to monolog, a tu czasami albo pisze cos od siebie, ale pisze cos do kogos. Forum jest chyba o tyle lepsze, ze wiem, ze jest ktos po drugiej stronie kabla, kto mnie w pewnym stponiu zrozumie, wiem, ze nie jestem sama z takim problemem...Obecnie nie pisze juz tak czesto jak na poczatku, ale czytam Was prawie codziennie... Niestety jak sama stwierdzilas smierc zabiera kogo i kiedy tylko chce...Dlatego ten topik ciagle zyje, bo codziennie odchodza od nas bliscy, czy tego chcemy, czy nie...Najgorsza jest tylko ta pustka, brak, zal, zlosc...ale zeby sie choc troche od tego uwolnic trzeba to wykrzyczec, wypisac, pozbyc sie z wnetrza, to pomaga, ja to wiem. Luiza--->>> Ja tez uciekam w prace. Jak nie mam co robic, to od razu pojawiaja sie doly. Moze jest to jakis sposob na zycie, ale z relacji mojego kolegi, ktory robil po smierci podobnie jak ty, (uciekal od problemu), wiem, ze doly dopadly go po dwoch latach. Wydaje mi sie ze kazdy z nas musi jakos wyplakac, wykrzyczec, ten bol po stracie bliskiej osoby. Przykre to, ze \"przyjaciele\" nie sprawdzili sie´, kiedy to Ty bylas w potrzebie...Ale przynajmnie wiesz, kto zasluguje na Twa przyjazn, ja tez teraz juz wiem, choc staram sie dac niektorym szanse...jedna szansa im sie powiedzmy nalezy, ale jak sie sytuacja powtorzy, to nie bedzie juz zadnych szans... Pozdrawiam wszystkich bardzo cieplutko! I mimo, ze sama jestem w dolku zycze wszystkim duzo slonka.
  21. Witam, witam... Wlasnie wrocilam do domku...Mialam problem i to jak stad do Warszawy;), ale wymyslilam...Mieszkanko mojej kolezanki jest malutkie, dopoki tam nie trafilam w zeszly piatek mialam zamiar kupic im cos do pokoju...jakas ladna lampe podlogowa, stolowa, cos czego mlodzi ludzie nie kupuja jako pierwszy sprzet do domu(cos o tym wiem, ostatnio). Okazalo sie jednak, ze mieszkanko ma troche ponad 20 metrow kwadratowych i ze na dobra sprawe oni w dwojke ledwo sie tam mieszcza:) W sumie juz wszystko niby maja, brakuje miejsca na pierdoly. Bedac u nich ostatnio zabralam winko i zauwazylam, ze chyba nie kupili jeszcze lampek do wina, tak wiec postanowilam im je podarowac:) Bylam w Galerii Centrum i tam mile panie doradzily mi ladny komplet lampek. Postanowilam kupic im cos co ma szanse przetrwac dluzej... szklo jak wiadomo lubi sie tluc:), szczegolnie, ze maja aneks kuchenny polaczony z przedpokojem, aneks to przejscie do lazienki, wiec o katastrofe szklana nie trudno:) Dlugo nie wiedzialam co moze im sie przydac...az w koncu trafilam do empiku i pomyslalam, ze mlodej \"gospodyni\" hehe:), moze przydac sie dobra ksiazka z przepisami, zeby rozpieszczac mezula azeby mu sie do domku na obiadki waracac chcialo;), lub tez zeby mlody mezulek mogl uraczyc mloda zonke czyms dobrym nie wymigujac sie przy tym ze nie potrafi;) Kupilam im kuchnie polska, dosc duze wydanie z ponad 1000 przepisami...Mam nadzieje, ze sie uciesza, a jak nie to taka kniga zawsze sie w domu przydaje szczegolnie, gdy np. \"kochana- swietnie gotujaca tesciowa\" wybiera sie do synowej w odwiedziny, a ta cala w strachu, czym poczestowac mame mezulka:) Mam nadzieje, ze choc troche trafie w ich gusta. Lampki- sie przydadza bo prawdopodobnie ich nie mieli, a kniga w najgorszym wypadku wyladuje na polce:) Ale sie rozpisalam o lampkach i ksiazce powstal niczym poemat;) O sobie tez nie zapomnialam;) Bedac w Galerii wpadl mi w oko gorset-zakup w zadnym wypadku nie planowany, ale przynajmnie u mnie zakupy nieplanowane zazwyczaj sa najlepsze, jak czegosz szukam to ciezko mi znalezc...w dodatku przecenili go z 220 na 120, wiec mam stowe w kieszeni;), szkoda ze jej tylko tam nie widze;) Przymierzylam i okazalo sie ze idealnie lezy...Przyda mi sie na imprezke w niedziele u Kolezanki i ewentualnie na kolejny impreze slubna mojej przyjaciolki, ale to dopiero w maju... Ja tu sie rozwodze na tematy banalne, a ludzie odchodza, kazdego dnia... redrose--->>> Wiem jak sie czujesz, co przezywasz...Ja przezywalam to ponad rok temu. Z perspektywy tego roku moge tylko powiedziec, ze mimo, ze ciagle tak samo brakuje mi Mamy, coraz czesciej potrafie zajac sie czyms innym i zyc \"normanie\"...Na poczatku wszystko mi ja przypominalo...Zycze Ci duzo sily. Z mojej strony i ludzi z forum, mam nadzieje, ze moge pisac w imieniu innych, oferujemy ci mozliwosc wyplakiwanie sie w forumowy rekaw. Pisz kiedy bedzie ci smutno i zle. Trzymaj sie cieplutko. Pozdrawiam wszystkich bardzo goraco:)
  22. Hellou, hellou!!! ;) Dzis mam powiedzy wolne- wolne od uczelni, ale nie od nauki, w wekkend mam kolejne 3 egzaminy i troche zaleglych prac na rysunek, bede sie wyzywac artystycznie;) W sobote wybieram sie na slub cywilny kolezanki, z tego wzgledu czeka mnie dzis bieganina po sklepach w poszukiwaniu prezentu. Mam klopot,maja mikro-kawalerke i niewiele sie tam juz zmiesci. Tak wiec mam ograniczone pole manewru. Musze cos wymyslic:) Ninko--->>>Pozdrow swa kochana kaleke:), ale ci go kumpel uziemil, bedziesz go miala 24 h na dobe tylko dla siebie;) Ja tu sobie zartuje, a on biedny w gipsie lezy...Zycz mu szybkeigo powrotu do zdrowia. Wiem, ze super sie nim zajmiesz i chlop szybko odzyska sily. Dasz rade. Hmmm z checia bym sie z Toba spotkala w poniedzialek, ale nie wiem, czy to dobry pomysl w tej sytuacji...Decyzja nalezy do Ciebie i Daniela. Ewentualnie mozemy sie wygadac na gadu, a Daniel bedzie mial zonke pod reka. Kurcze, jednak za dlugo nie moze byc dobrze, jak sie zacznie juz ukladac to bach i znow jakies problemy...Skad ja to znam:) Wysylam wam duzo fluidkow i goracych pozdrowien z brrr zimnego Wroclawia. Shirusiu--->>> Nawet nie wiesz, jak bardzo bym chciala miec taka babcie, jako mialasz szczescie miec Ty. Mam jeszcze jedna babcie, ale kontakt z nia sporadyczny, tak wiec nie wiem, jak to jest stracic ukochana babcie, bratnia dusze. Jedyne do czego to moge porownac, to moja Mama i bol po jej stracie...Zdaje sobie sprawe, jak bardzo Ci jej brakuje. Mialas ja na codzien, byla Twa przyjaciolka, ktora sluzyla dobra rada...Teraz juz Jej nie ma, ale jest gdzies w niebie, patrzy na Ciebie z gory i pewnie robi wszystko co w Jej mocy, by pomoc ukochanej wnuczce...Wiem, ze nie jest Ci latwo pogodzic sie ze strata ukochanej Babuni...Z wlasnego doswiaczenia, powiem Ci ze czas powoli sprawia, ze rany nie krwawia juz tak mocno jak na poczatku...Pozdrawiam Cie bardzo serdecznie! Trzymajcie sie wszyscy cieplutko, bo za oknem brrrrr zimno:)
  23. Witam, witam... No nie zebym, az takim dziobakiem byla;)hehe:) Poki co, jesli chodzi o sesje, wszystkojest po mojej mysli...Tylko mi gdzies babki, albo ja sama indeks zapodzialy (dobrze ze na reklamie, a nie na fil. germanskiej, bo bym miala latanie...)Jesli sie nie odnajdzie w wekkend, to sobie troche polatam po bylych nauczycielach, dobrze ze tylko z ostatniego roku, a nie ostatnich 4:):)))Mam jednak nadzieje, ze to babki w dziekanacie jak zwykla zamieszaly i ze indeks jest w szkole... Tak ogolnie czuje sie chyba troche lepiej...Choc i tak dopadaja mnie dolki, ale juz nie takie dlugie...Obowiazki i zycie codzienne pozwalaja mi troche oderwac sie od nieustannego myslenia...Tyle, ze zauwazylam inne niepokojace symptomy...Hmm zaczelam sie objadac, moze to skutek rzucania palenia, albo stresu, ale mam juz tego dosc...Tak wiec zajadam,;) ale przy okazji cwicze prawie codziennie, majac nadzieje, ze nie bede musiala poszerzac futryn:) Ninko--->>> Ciesze sie, ze jakos sobie radzisz, ze znalazlas sposob na nowe, inne niz jeszcze przed ponad rokiem, zycie. Widze, ze u Ciebie tez laba sie powoli konczy:) U mnie jeszcze ponad tydzien zajec,troche egzaminow, a pozniej w czasie sesji, bede miala wolne:), okolo 2 tygodnie...Zamierzam wyfrunac na jakis dobry tydzien do Austrii, pomieszkac troche w nowym domku, pozalatwiac troche spraw ksiazkowych i troche popisac prace, gdy Thomas bedzie w pracy...Tak wiec nie bedzie to laba totalna. Czeka mnie tam tez rozmowa na uczelni w sprawie Sommerschool w Turcji i Estonii, prawdopodobnie pojade jako pelnoprawny uczestnik, ale najpierw musze pogadac z jednym z organizatorow...juz teraz mam troche stresa:)Zobaczymy co z tego wyjdzie, jesli nie bede pelnoprawnym uczestnikiem, to pojade jako Thomas wife:)hehe:)Nie ma to jak znajomosci:) Ale sie rozpisala...hmmm jesli bedeziesz w nastepny wtorek we Wrocku i bedziesz miala troche wolnego czasu, to moze wybierzemy sie na kawe i pogaduchy??? Pozdrawiam wszystkich bardzo serdecznie i bardzo cieplutko! HCyba zima zawitala, lepiej pozni niz wcale:)
  24. Witam Was kochani... Mialam meczacy wekkend, dlatego tu ie zagladalam... Poki co mam przed soba meczacy tydzien...nie ma to jak sesja:) Coraz wiecej ludzi odchodzi...Wczoraj sie dowiedzialam,ze zmarli nasi dwaj sasiedzi z dzialki...Robi sie coraz bardziej pusto. Znajomi odchodza jedni po drugich...Niestety. Dla tych, ktorzy cierpieli, smierc to w pewnym sensie uwolnienie od bolu, ale dla nas, tych co pozostali, kazde odejscie jest bolesne. Moze latwiej jest zrozumiec smierc osoby cierpiacej, bo przynajmniej mamy nadzieje, ze tam nie cierpi, ale brakuje nam jej tak samo, jak tych co odeszli nagle. Wiadomo, ze nagla smierc boli bardziej, ale boli bardziej nas, a nie tych, ktorzy odeszli. Smierc jest zawsze zwiazana z bolem tych ktorzy pozostali, bo tej osoby juz nie ma. Caly swiat staje na glowie i bardzo ciezko pogodzic sie z nowa sytuacja. Ninko--->>> Super, ze juz wrocilas do nas:) To juz rok. Zarowno dla mnie, dla Ciebie jeden z najtrudniejszych... Dobrze, ze wiesz, ze jestes w stanie jakos radzis sobie z problemami, ktore spotykaja nas codziennie. Ja tez sie staram byc bardziej pogodna i momo, ze od rocznicy smierci mojej Mamy minelo zaledwie kilka dni, to wydaje mi sie ze sa jakies inne. Nie wierzylam w zadne zaloby, rok czasu, ale albo mi sie wydaje, albo jest troche lepiej, a bywalo juz bardzo zle ze mna...Mam nadzieje, ze przynajmniej pozostanie tak jak teraz, bo ciagle pisanie \"czarnych scenariuszow\" do nichego dobrego nie doprowadzi. U mnie tez piekna pogoda, az chce sie zyc. NIe lubie szarugi, bo wtedy nic mi sie nie chce. Pozdrawiam wszystkich bardzo serdecznie ze slonecznego Wroclawia!
  25. m-g--->>> Jesli chodzi o zalobe, to tez kazdy przezywa ja inaczej...To nie tak, ze biegne na impreze wypije 2 piwa i sie swietnie bawie...Czasami jak uda mi sie na chwilke zapomniec, to potrafie sie fajnie bawic, ale czesto mi sie wszystko przypomina i niejednokrotnie siedzialam zdolowana na imprezie. Tak wiec roznie to bywa. Mysli o Mamie dopadaja mnie wszedzie. Najczesciej w tramwaju, autobusie- jedzie sobie czlowiek i rozmysla, albo prawie kazdego dnia wieczorem przy zasypianiu(jesli zasypiam swiadomie, bo jak padne na pysk to nawet nie pamietam o czym myslalam:) Jak juz pisalam kazdy przezywa zalobe inaczej, Ty nie masz ochoty na imprezy. Ja z reguly chetnie spotykam sie ze znajomymi, ale na samej imprezie tez roznie bywa...W tym Nowym Roku tez sie jeszcze nic wielkiego u mnie nie zmienilo...Poczekajmy, zobaczymy, co przyniesie Rok 2005, miejmy nadzieje, ze malo smutku-mnie to w zupelnisci wystarczy. Pozdraiwiam Cie bardzo serdecznie i zycze Ci owocnych poszukiwan nowej pracy. Lorist--->>> Hmmm, Ty widze, ze tak ja ka z tym prawkiem...Mam od 18 roku zycia...i jezdzilam zaledwie pare razy. Nawet mialam wlasnie autko...hmm stalo pod blokiem:) Ale tez co roku sobie obiecuje, ze musze w koncu sie zabrac za jazde, ale jakos mnie, mowiac szczerze nie ciagnie, bo w sumie nie mam gdzie. Na uczelni sa parkomaty, 2 zl za 30 min:), do knajpy nie mamsensu, bo nawet sie piwka nie napije, na wieksze zakupy jezdze z ojcem...Ale jak sie wyprowadze, to bede bardziej zmuszona do przypomnienia sobie zasad ruchu drogowego;) Tak wiec nie beirz ze mnie przykladu i jesli masz okazje, to siadaj z kolkiem i wio:) Co do aktywnosci to nigdy nie jest na nia za pozno...Ucuymy sie cale zycie. U mnie na roku jest dziewczyny, zaczynala studia w wieku 27 lat, i wiem,ze to zaden rekord:) Tak wiec, jelsi masz mozliwosci to rob cos co cie pociaga. Aaa, przeciez uczysz sie sztuki gotowania- to bardzo cenne. Zapewniam cie, ze przyszla dziewczyna, zona, rodzina z pewnocia to doceni...My tez, mam nadzieje ze nie zapomnialaes o tej kaczce z hmmm nie pamietam, damy sie zaskoczyc:) Metoda malych kroczkow jest jak najbardziej ok. DOkladnie, byle do przodu...Na Twoim miejscu, gdybym miala taka mozliwosc pomgalabym ojcu i siostrze w firmie. Nawet jak zaczniesz sie dalej uczyc, to bedzie latwiej sie zwinac na zajecia, bo siostra, czy tato zrozumieja, ze musisz uciekac, a co niektorzy szefowie licza na dyspozycyjnosc 24 h na dobe, 7 dni w tygodniu:) W dodatku w takiej niewielkiej firmie kazdy robi, co akurat trzeba i mozna sie wiele nauczyc. Z pewnoscia ci sie to przyda. Tak wiec, bierz sie za francuski i porzadnie sie zastanow nad opcja pracy w rodzinnym interesie. Moim zdaniem warto. Pozdrawiam Cie bardzo cieplutko!
×