Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

NovemberRain

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez NovemberRain

  1. mama i ja - co za bzdura... te oslonki nie moglyby doprowadzic do zastoju przeciez naciskaja na brodawke, wrecz powoduja wyplywanie pokarmu... cos o tym wiem, bo bez wkladek laktacyjnych chodzilabym non stop zalana mlekiem... no i skoro polecaja je doradcy laktacyjni, to tez nie podejrzewam, zeby mialy szkodzic...
  2. Ja to kupiłam w szpitalu. Najpierw myślałam, jak mi to proponowali, że po prostu chcą mieć sprzedaż, naciągnąć... Ale jestem wdzięczna, że jednak mnie namówili, bo teraz nawet nie muszę piersi trzymać, mały sam chwyta... Ale już laktator, choć też medeli, kupiłam na allegro, taniej niż w szpitalu i chyba lepszy niż mi proponowali.
  3. dzięki, chyba skorzystam z Twojej metody :) a na ile mniej-więcej nastawiasz kuchenkę - w sensie czasu i ewentualnie programu?
  4. Kupiliśmy już jakiś czas temu z mężem bebiko, z myślą na mój zjazd w szkole w przyszłym tygodniu... Lekarka powiedziała, że można spróbować, a w razie zaparć woda z glukozą... Agnieszka - pytanie - nie mając podgrzewacza, skąd wiadomo kiedy woda jest akuratna żeby wsypać tam mleko?
  5. Właśnie wróciłam od lekarza... Pediatra kazała nam odstawić pierś na dwie doby, później dobę karmić i zbadać poziom bilirubiny... jestem przerażona szczerze powiedziawszy, bo nie mam pojęcia, jak się obsługuje takie sztuczne mleko... (pomimo instrukcji obsługi na pudełku) :P Jakieś tipsy dla początkującej? No i waham się, jak karmić teraz małego... Czy pójść na łatwiznę i nakarmić z butelki, czy wybrać któryś z wariantów polecanych przez doradców laktacyjnych - czyli łyżeczkę albo strzykawkę... Czy przez 2 dni może się młody przyzwyczaić do butli na tyle, że nie będzie chciał piersi? Aha... W piątek ważyliśmy w przychodni Cyryla i nie przybiera na wadze aż tak dramatycznie ;), ale też źle nie jest. Ważył ok. 4150 g, czyli w stosunku do masy urodzeniowej prawie kg do przodu, ale od wyjścia ze szpitala, czyli w miesiąc - do przodu prawie 1200 g :)
  6. pluszka - to nie to samo. oslonki nosze caly czas, a do karmienia zdemuje... Wygląda to w ten sposób: http://www.medela.ch/ISBD/en/breastfeeding/products/formers.php osłonka jakby naciska na brodawkę i ją wyciąga... lecę za chwilę z małym do lekarza, w innym szpitalu poradzili mi, żeby najpierw pediatra zlecił badania i ewentualnie wtedy skierował do szpitala...
  7. ale jestem wkurzona... w piątek jak byliśmy z małym w szpitalu, lekarz powiedział, żeby zadzwonić do pani doktor z noworodków, podał nawet nr telefonu, we wtorek.. dzisiaj wtorek więc dzwonię, a ona jedyne, co potrafiła mi powiedzieć, to to, że niechętnie przyjmują dzieci z takimi problemami, bo nfz im za to nie płaci... chore
  8. to tylko ja - zaraz zmykam spać znów wpadłam się pożalić, że małżonek mnie właśnie opuścił - wraca w piątek wieczorem do tego czasu będę sama :(
  9. Ciekawe, czy któraś z was będzie miała tyle czasu i chęci, żeby przeczytać opis mojego porodu... W sobotę rano odszedł mi czop. Mówię mężowi, że najdalej w ciągu dwóch dni zostaniemy rodzicami. Pojechaliśmy do moich rodziców do Pruszkowa, najpierw do mamy, potem do taty. Później przyjechał do nas znajomy - zabrał nas do Grodziska do siebie, bo oni mieli do obgadania jakieś sprawy biznesowe (konstruują firmę). Wychodziliśmy, ja jeszcze siusiu. Wyszłam z toalety i poczułam, że coś ze mnie wyleciało. Poszłam jeszcze raz i stwierdziłam, że się nie zsikałam, ale tego było mało. Mówię do męża, że chyba mi zaczęły odchodzić wody... Znajomy mówi, że nie, że to by musiało być dużo, bo jak on wiózł żonę do porodu, to z niej chlusnęło... Miał nas odwieźć do pociągu, ale wyszliśmy z klatki, a ze mnie znów cos wyleciało, też nie dużo, ale już pociekło po nogach. Była 19.45, skurczy brak. Więc znajomy powiedział, że nas zawiezie do Warszawy (35km). Zawiózł nas\\do domu, ja spokojnie, mąż w nerwach. W domu jeszcze na spokojnie, wykąpałam się, umyłam i wysuszyłam głowę, zjadłam, jeszcze do was na forum pisałam ;). Do szpitala pojechaliśmy tramwajem i autobusem. Jesteśmy przed izbą przyjęć, a tu kartka na drzwiach, że nie przyjmują pacjentek, bo mają nadmiar... Ale zadzwoniliśmy domofonem, wyszła położna, pyta się, co się stało - mówię, że wody zaczęły mi odchodzić. Obejrzała moje dokumenty, zadzwoniła po położną z bloku porodowego, zarejestrowała mnie. Przyszła położna. Zbadała mnie. Powiedziała, że jak na brak skurczy, to szyjka jest ładna.Powiedziała, że pęcherz pękł gdzieś w środku, nie u dołu, dlatego wody się wylewają ze mnie tak stopniowo. Było ok. 22.30 - skurczy nadal nie miałam, rozwarcia brak. Przeszliśmy z męzem na blok porodowy. Wszystkie sale były puste, w tym ta bezpłatna. Zrobiono mi ktg. Tętno Cyryla książkowe, skurczy brak. I tak sobie siedzimy. Mija jedna godzina... Kolejna... O pierwszej podłączyli mi oksytocynę. Dawkowali powoli. Tętno Cyryla super, skurczy brak. Do piątej skurcze nie przekraczały 20 chociaż brzuch zaczynał mnie delikatnie boleć. dawkę oksytocyny cały czas zwiększali. Szkoda mi było mojego męża - biedak nic nie zjadł w domu i był bardzo zmęczony. Jakoś koło siódmej zaczął mnie boleć brzuch, ale skurczy nadal nie było. Miał przyjść o siódmej lekarz i przebić mi pęcherz płodowy. Ale o siódmej na sąsiednie łózko przyszła jakaś kobieta z bólami i 7.05 już miała synka na piersi... Prawie się popłakałam. Po pierwsze dlatego, że usłyszałam pierwszy krzyk jej dziecka, a po drugie - już byłam zmęczona tym czekaniem, tym, że się nic nie dzieje, a w miedzyczasie już kilka kobiet urodziło. O ósmej przyszedł do mnie lekarz i przebił pęcherz od dołu. Wtedy już miałam skurcze, bo pamiętam, jak mi siedział między nogami i pytał się \"pani Paulino, czy idzie skurcz\". Przyszła też nowa położna, młoda dziewczyna, mąż mówi, że Magda ma na imię, ja nie pamiętam. W każdym razie, później już zaczęły się skurcze, zaczęłam płakać, miałam problemy z oddechem. Kazali mi oddychać - a ja nie mogłam, dławiłam się łzami. Nie działało na mnie naawet to, że małemu słabło tętno - nie byłam w stanie właściwie oddychać. Po trzecim pytaniu mojego męża o znieczulenie powiedziałam, że chcę. Na początku mi odmówili, bo nie było rozwarcia. W tym czasie też pojawiła się lekarka, która prowadziła moją ciążę, ale już z tego bólu coraz rzadziej otwierałam oczy. Wydawało mi się, że strasznie dużo czasu minęło, ale podobno o 8.30 badała mnie położna i było już 5 cm rozwarcia. Zapewne przez to, że przewalili mnie oksytocyną, która po przecięciu pęcherza płodowego przyspieszyła akcję znacznie. Dostałam znieczulenie, które przyniosło niewielką ulgę. Ale jak położna zaproponowała mi przejście do wanny, to już nie mogłam na nogach ustać, byłam ledwo kojarząca, co się ze mną dzieje, było mi wszystko jedno... Wydaje mi się, że odkąd dostałam znieczulenie to już położna i moja lekarka była ze mną cały czas. Nie wiem ile czasu minęło, kiedy mnie zbadali znów i położna stwierdziła rozwarcie na 9 cm i drugą fazę porodu... Kiedy zaczęły się skurcze parte, znów wrócił ból... Wrzeszczałam jak opętana, wydaje mi się, że cały szpital mnie słyszał. I znów problemy z oddechem, lekarka podawała mi tlen, mąż ocierał czoło z potu. Położna przećwiczyła ze mną chyba z 6 pozycji albo i więcej. Ostatnią była na plecach z przytrzymywanymi nogami. Gdzieś w międzyczasie pojawił się jakiś lekarz, nie wiem, ważniejszy jakiś i powiedział, że jak nie urodzę w ciągu 15 min, to cesarka. Lekarka z połozną zgodnie stwierdziły, że urodzę. Jak przechodziła główka, myślałam, że mnie rozerwie, że umrę i jak mi kazali przeć, chciałam się wyłączyć, nie miałam już siły. Ale jakoś wypchnęłam główkę. Położna położyła mi dłoń na główce, ale było mi wszystko jedno. Ale podjęłam ostatni wysiłek, żeby wypchnąć z siebie ciałko i po chwili synuś wylądował u mnie na brzuchu. Zaraz go lekarka i mój mąż obrzucili pieluchami tetrowymi. Chyba wtedy też zrobił na mnie pierwszą kupę :) . Nie wiem, ile czasu tak na mnie leżał, ale to było tak niewiarygodne, nie mogłam uwierzyć, że to się stało, że się urodził... Mąż oczywiście przecinał pępowinę. Później położna przystawiła go do piersi - pierwszy zonk - płaskie brodawki. Nie byłam nacinana, miałam niewielkie pęknięcie, ale nie wiem, ile szwów mi założyła. W każdym razie, później jak leżał koło mnie, mój mąż zadzwonił do mojej mamy. Cyryl akurat zapłakał. Mama pyta - a kto tam płacze. Mówię, że syn. Ona - czyj syn. Mówię - mój. Nie mogła na początku uwierzyć, że urodziłam, termin miałam przecież na za dwa tygodnie... Nie wiem, ile byliśmy w sumie razem na porodówce, polityka szpitala mówi o dwóch godzinach, ale chyba po półtorej zabrali go z moim mężem na ważenie i pierwsze badanie. Wtedy dali mi jakieś śniadanie. Dopiero jak mi je przynieśli, to doszło do mnie, że jestem strasznie głodna. jeśli chodzi o moje wrażenia z porodu - to jestem strasznie wdzięczna mojej położnej i lekarce, uważam, że mi obie bardzo pomogły. Później na wózku położna zaprowadziła mnie do pokoju, tzn, mąż pchał wózek, a położna wózeczek z dzieckiem. Na położniczo-noworodkowym nie było miejsc, położyli mnie na pooperacyjnym. warunki super, łazienka z prysznicem, toaleta, bidet (nieoceniony w pierwszych dniach!!). Następnego dnia dokwaterowali mi panią po cc. Jak się na nią patrzyłam, to dziękowałam opatrzności, że mnie nie pocięli, chociaż w trakcie porodu przyszła mi do głowy taka myśl. Oczywiście, nie było łatwo. Miałam problemy z przystawianiem do piersi. Położne przychodziły często, bo nie byłam sobie w stanie sama sobie poradzić. W końcu kupiłam osłonki korekcyjne medeli - noszę je do teraz i sprawdzają się doskonale, mały nie ma żadnego problemu, żeby chwycić brodawkę. W każdym razie, w dniu w którym mieliśmy wyjść okazało się, że mały tak spadł na wadze, że pediatra powiedziała, że nas nie wypuści. Zarządziła ważenie wieczorem i ewentualne dokarmianie. Okazało się to konieczne, mały spadł o kolejne 30 g.Położna nakarmiła go sonda-palec. Wieczorem przenieśli mnie do innej sali, na położniczo-noworodkowym. Przez całą noc przychodziła do mnie położna i pomagała mi karmić, zawsze najpierw sonda-pierś, później sonda-palec. Podziwiała moją determinację żeby karmić naturalnie. Następnego dnia małemu zbadano drugi raz poziom bilirubiny - od razu kazali go zawieźć na patologię noworodka pod lampy, wyszło ponad 18. Lekarka powiedziała, że conajmniej do piątku będzie się naświetlał (była środa). Ostatecznie okazało się, że się naświetlał do poniedziałku. Chodziłam co 3 godziny ze swoim odciągniętym mlekiem, bo mały albo nie chciał ssać albo ssał np. 20 min, a się okazywało, że wyssał 10 ml chociaż już wtedy pokarmu miałam full... Spędziłam w szpitalu w sumie 9 dni i nie mogę narzekać na opiekę. Położne zawsze miłe, okazały mi dużo serca, lekarze ok. Refleksja: zaraz po porodzie mówiłam, że to moje pierwsze i ostatnie dziecko, nigdy więcej tego bólu... A teraz chyba nie mogłabym wykluczyć.
  10. Anusiek - szczerze współczuję, że w takim pięknym okresie waszego życia wydarzyła się taka tragedia ankakoza - fakt, rozpisałas, się, ale udało mi się przeczytać całość :) ja też niedługo opiszę wam swój, ale na razie nie mam czasu, a to troszkę pisania... a młode nie chce spac ;)
  11. wlasnie wrocilismy z rajdu po lekarzach :( maz wrocil dzis ze swoich zsjec i stwierdzil, ze syn jest bardziej zolty niz byl zadzwonilismy do przychodni, kazali jechac hen daleko do dyzurujacej przychodni... stamtad nas lekarka wyslala do szpitala tam stwierdzili, ze nie maja oddzialu patologii noworodka i zapowiedzieli nas w innym tam nas przyjeli niemal jak w lesnej gorze (tak stwierdzil maz), pobrali malemu krew na bilirubine... wynik nienajgorszy, jakkolwiek nie powinien juz taki byc- 11,2 w przyszlym tygodniu dalsze perypetie...
  12. Moj tez taki jest ostatnio, ze nie daje nic zrobic. chociaz dzisiaj mezowi udalo mu sie go uspic i spal ok. 3 h. Heh, mialam isc do zusu, bo przyslali mi jakies pismo do wypelnienia, ktorego czesciowo nie rozumiem, ale postanowilam zzrobic lepszy porzadek, a na razie mam gorszy balagan...
  13. Justyna 5X83 - mam pytanie do Ciebie w związku z żółtaczką Twojego synka. Czy dopiero teraz go zbadali i wykryli tą żółtaczkę, czy po urodzeniu też miał i był jakoś leczony, naświetlany? Ile miał teraz bilirubiny?
  14. Badeve - nie przejmuj się, są ludzie i taborety, a taborety też się jeszcze dzielą... Miałaś rację. Dziecko to nie zabawka, to nie maskotka, którą sobie można przerzucać z rąk do rąk i robić zdjęcia. A to, że Ci obudzili Kubusia to wg. mnie lepsze buractwo i bezczelność. MOja noc była dzisiaj średnio spokojna. Czuję się niewyspana. Zaraz chyba wróce do łóżka, bo mały dał mi dzisiaj trochę popalić. Wczoraj byliśmy się przejść (nie mylić ze spacerem) i zawędrowaliśmy do Złotych Tarasów. Mąż poszedł do Alberta po zakupy, ja czekałam na zewnątrz z Cyrylem. W pewnym momencie się obudził. Już myślałam, że będę musiała go tam karmić, ale pojeździliśmy wózkiem, on pooglądał światła i może mnie, oczy oczywiście jak pięciozłotówki, ale potem usnął i obudził się dopiero w domu.
  15. Jeśli chcecie zobaczyć moje szczęście: http://www.garnek.pl/november
  16. moj sporo ulewa, czasem tez puszcza lepszego pawia czesciowo strawionym mlekiem, ale jak powiedziala pediatra to przez to ze go za czesto karmie... ale jak go nie karmic, jak on chce jesc...
  17. Zona mundurowego - ja mam misia z bijącym serduszkiem i wydaje mi się, że bardziej go on wkurza niż uspokaja ;)
  18. moj tez ma czesto zimne raczki. u mnie jest teraz ok 22-23 st, Cyryl jest w body i pajacyku, jak lezy w lozeczku, to go przykrywam jeszcze cienkim kocykiem, kark ma cieply, glowke tez, tylko te raczki chlodne.
  19. zona mundurowego - my pierwszy raz po wyjsciu ze szpitala poszliśmy na prawdziwy spacer jak miał 15 dni, ale my wyszliśmy ze szpitala jak mały miał 9 dni i mieliśmy jeszcze wózek u teściów, więc pierwszy spacer można powiedzieć był po wózek :)
  20. Smiglo - GRATULACJE!! Duże to Twoje szczęście :) Podejrzewam, że waży mniej więcej tyle, co mój miesięczny cud :) Macro - jesli chodzi o chusteczki, to ja używałam najpierw penaten, potem jakichś no-name, jakkolwiek nie były najgorsze, a potem rewelacyjne odkrycie - chusteczki Bella nasączane oliwką - nie dość, że super oczyszczają z resztek kupy czy kremu, to od razu natłuszczają skórę dziecka. Trochę drogie są - ok. 5,50 u producenta za opakowanie 40 sztuk. Teraz testuję nawilżane Bella Happy, a potem będę testować nasączane mleczkiem. Zobaczymy, co się nam najlepiej sprawdzi.
  21. co do chrzcin to my mamy problem nie mamy kandydata na ojca chrzestnego i nie wiemy w jakim kościele ochrzcić syna... bo po historii z naszym ślubem wolimy nie w naszej parafii...
  22. Wreszcie - synuś zasnął skutecznie i już śpi trzecią godzinę. Dzięki temu i ja się zdrzemnęłam, bo juz padałam na twarz ze zmęczenia :) Z jednej strony zaczynam mieć wątpliwości, czy się najada, skoro tak ciągle mu się chce jeść, a z drugiej - sporo mu się ulewa, więc albo się przejada albo może to refluks? Kupy robi spore, wczoraj wręcz wyciekła z pieluchy. Dzisiaj nie byliśmy na dworzu i już chyba nie pójdziemy. Ciągle leje :(
  23. moj maly tez zezuje jeszcze, chociaz mniej niz na poczatku. niedawno czytalam, ze do 6. miesiaca takie zezowanie jest normalne.
  24. Myszka, mnie położna na wizycie powiedziała, że gdyby było widać, że mały ma problemy ze zrobieniem kupki, to żeby wziąć taki zwykły rtęciowy termometr, posmarować końcówkę wazeliną lub oliwkę i delikatnie włożyć w pupkę - w sensie że tylko troszkę tej cienkiej końcówki... Nie próbowałam, bo nie widziałam, żeby miał takie problemy... W szpitalu widziałam jak raz położna coś mu do pupki wkładała, zabieg nazwała \"odgazowywaniem\"... I po tym ładnie kupa wyszła (jeszcze smółka) i czuł się wyraźnie lepiej.
  25. moj tez miewa krotkie przerwy miedzy kolejnymi ssaniami piersi, potrafi tez wisiec i wisiec przy piersi - bardziej integracyjnie niz z glodu... ale za duzo kosztowala mnie walka o naturalne karmienie, zeby sie zrazac tym... co prawda, mam kupione mleko, ale skorzystamy z niego mam nadzieje dopiero jak pojde do szkoly.
×