Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

sarkastyczna cyniczka

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez sarkastyczna cyniczka

  1. sarkastyczna cyniczka

    MAJ 2008- kontynuacja

    Dzięki :) Ale mam stracha teraz przed tą szczepionką :( Swoją drogą gdybym miała wybór to nie szczepiłabym córki na odrę i świnkę, tylko zostawiłabym różyczkę ale i to w trochę późniejszym wieku. Myślicie że da sie coś zakombinować? Karola - będziesz normalnie na to szczepić?
  2. sarkastyczna cyniczka

    MAJ 2008- kontynuacja

    ja niestety nie mam jak natki samochodem obwozić wieczorami z tej prostej przyczyny, że nie mamy samochodu - został skasowany prawie półtora roku temu i do dziś nie kupiliśmy następnego. Mam gigantycznego pietra po tym wypadku i jak już muszę jechaę z kimś jako pasażer, to siadam z tyłu i wgapiam się w podłogę albo daleko przez boczna szybę. Jak spojrzę do przodu to mam wrażenie że za chwilę walniemy w auto przed nami (w wypadku dostałam z tyłu i zostałam jeszcze wepchnięta na tego z przodu). Masakra z tym strachem, a mąż mi dziurę w brzuchu wierci coraz bardziej żebym się już przełamała :o Co do ropnia po szczepieniu - Natce zrobił się taki dość konkretny i myślałam że lada chwila pęknie, ale zaczął ładnie zasychać. Za półtora tygodnia szczepienia w przychodni -zastanawiam się nad opcją \"5w1\" i \"6w1\". Muszę Was chyba poczytać bardziej wstecz, bo pewnie pisałyście o swoich wyborach? Kareczka: ja swój poród wspominam nienajlepiej. Może to dziwnie zabrzmi, ale czuję się jakbym się sama na sobie zawiodła (że się zawiodę na personelu to się nastawiałam i trochę słusznie ;)) W sumie licząc od regularnych skurczy (co 4-5 minut), to poród trwał 8,5 godziny Pierwszą godzinę spędziłam sobie na sali na oddziale patologii, gdzie leżałam 2 dni bo lekarz mi się kazał zgłosić w terminie i czekać w szpitalu. Przez ok 4 godziny radziłam sobie świetnie - pech że sala do rodzinnych była zajęta więc trafił mi się boks ale ten czas głównie spędziłam na spacerowaniu z mężem, z przerwami na ktg. Dali mi też worek sako. Dostawałam domięśniowo i w czopkach coś na rozkurczeni bo szyjka się nie rozwierała. Potem już tak wymiękłam że zażądałam znieczulenia natychmiast. Owszem dostałam, tyle że anestezjolog spartolił robotę, więc znieczuliło mi tylko część, a jak zaczęły się parte to tak orbitowałam mimo znieczulenia że szok - krótko mówiąc o kant tyłka potłuc to znieczulenie :o W dodatku główka nie schodziła więc załadowali mi oksytocynę. Najgorsze było to, że położna nie pozwoliła mi oddychać na skurczach tak jak się uczyłam, a idę o zakład że gdyby pozwoliła to byłoby mi łatwiej i mniej boleśnie. Do tego robiła mi jazdę że źle oddycham więc przeze mnie dziecko się męczy ( w końcu sie przez nią poryczałam). Lekarz się przyglądał z założonymi rękoma jakby się nudził i niecierpliwił, a potem \"pomagał\" kładąc mi się na brzuchu. Dobrze chociaż że mnie ładnie pozszywał\". Plus za to że na naszą prośbę nie zaciskali pępowiny dopóki nie przestała tętnić, że dostałam małą na brzuch i że zaraz po zszyciu mogłam ją przystawić do piersi i nawet mi w tym pomogły sympatyczne stażystki. Ech - wydawało mi się że mam naprawdę wysoki próg bólu, że jestem nastawiona psychicznie że będzie ostro itd., a teraz wspominam całość jak jakiś horror :( Zawsze chciałam mieć przynajmniej dwójkę dzieci, a teraz wizja drugiego porodu mnie paraliżuje. Co do opieki po porodzie - zależnie od położnej - trafiły sie takie w porządku ale były w mniejszości. Jak trafiłam na salę i nie wiedziałam co i jak i chcieliśmy jedną podpytać jak tu wygląda opieka (czy kąpię ja czy położne itp), to wyskoczyła z gęba że to nie prywatna klinika. Dzięki innej położnej, moje dziecko było o włos od śmierci przez poważne zachłyśnięcie wodami płodowymi których się nałykało. W skrócie - było nieciekawie i szkoda gadać co tam się działo. W drugiej dobie wypisałam się na żądanie i wiałam gdzie pieprz rośnie.
  3. sarkastyczna cyniczka

    MAJ 2008- kontynuacja

    To zróbmy tak - żeby Was moim wrednym nickiem nie straszyć ;) - Przeistaczam się i od teraz będę się logować jako \"cyna\"..
  4. sarkastyczna cyniczka

    MAJ 2008- kontynuacja

    Karola --> Zapewniam że nie wszystkich lekarzy uważam za konowałów, znam też i takich na medal, a patrząc na to jak bardzo udzielasz się na tym wątku i jak starasz się pomóc innym mamom, wnioskuję że i Ty się do nich zaliczasz. Szkoda że jesteście w mniejszości Mam nadzieję że nie chowasz do mnie urazy.. A moje dziecię wygląda już bardzo dobrze, zostały tylko resztki ciemieniuchy. Jeśli pozwolicie, to chętnie do Was dołączę czasem - też jestem \"majówką\", moja Natka urodziła się 24 maja :)
  5. sarkastyczna cyniczka

    MAJ 2008- kontynuacja

    kk_78 --> Hmm.. Czy Ty przypadkiem nie przesadziłaś z reakcją?? Nie twierdzę że wszyscy lekarze są do bani i jeśli zaliczasz się do tych \"z powołania\" to super i niepotrzebnie się obrażasz, ale nie opowiadaj mi tu że żaden lekarz nie ma układów z firmami farmaceutycznymi! Sama znam kilku którzy jawnie się do tego przyznają przy rodzinie i znajomych, znam też kilku farmaceutek i od nich mam informacje o takich układach lekarskich i aptecznych, a mój teść był odpowiedzialny za finanse w kilku szpitalach i takie historie przewałkowe opowiadał że włosy dęba stają. Jeśli wierzysz że wszyscy są tacy nieskazitelni to Twoja sprawa, a mnie pozwól mieć inne zdanie, zwłaszcza że oparte na faktach. Z tekstem o wróżce i Goździkowej też pojechałaś :o Zresztą idąc tym tropem, nie rozumiem po co Ty udzielasz jakichkolwiek porad przez internet zamiast odsyłać wszystkich do lekarza. Szczerze mówiąc czuję się niesłusznie objechana, ale cóż, jak mawiał ktoś mi bliski \"każdy dobry uczynek musi spotkać zasłużona kara\". A ja to wszystko napisałam tylko po to żeby ew. coś komuś podpowiedzieć, rozjaśnić. A jeszcze jeśli chodzi o mleko - zgadzam się że mleko jest przede wszystkim dla cieląt i nie powinno się z niego robić \"bazy\" żywieniowej dla siebie czy dziecka. Ale czy w takim razie nie powinno się zrezygnować z serów, śmietany i jogurtów? Powinniśmy też zrezygnować z jajek - w końcu przyroda nie stworzyła ich jako pokarmu dla człowieka, powinniśmy więc pozwolić kurom spokojnie się rozmnażać, itd. ja mleko piję bo lubię (zwłaszcza z kawą czy kakao), uważam tez że mimo wszystko jest wartościowym pożywieniem. Przykro mi jeśli poczułaś się dotknięta, zupełnie niepotrzebnie.
  6. sarkastyczna cyniczka

    MAJ 2008- kontynuacja

    Stelka - Linomag jak najbardziej polecam. Ja jeszcze z 2 czy 3 razy użyłam Sudokremu na same policzki, w momencie kiedy te krostki wyglądały najgorzej, ale chyba nie było to niezbędne. Myślę że najlepiej zadziałał właśnie Linomag (koniecznie maść a nie krem). Kremu Oilatum używałam dopiero później, kiedy już wszystko zaczęło schodzić powoli, a jednocześnie robiło się bardzo bardzo suche (z płatków uszu dosłownie złuszczała się sucha skóra kiedy zniknęły krostki). Na samym początku jeszcze przemywałam krochmalem ale moim zdaniem się nie sprawdził wcale, za to kąpiele w ogóle robimy z dodatkiem emulsji Oilatum, buźkę też czasem przemywam wodą z Oilatum, oczywiście pomijając oczy itp. Na pocieszenie powiem Ci że przez pierwszy tydzień czy nawet trochę więcej też nie było widać zbyt dużych efektów, zwłaszcza że jak mi się wydawało że na buźce jest lepiej, to wtedy wyskakiwało coś na główce i wtedy się załamywałam i chciałam pędzić po lekarza i przestawiać się na suchy chleb ;), ale na szczęście mam trzeźwo myślącego męża który też miał bardzo obserwował i podtrzymywał mnie na duchu :) Na szyi w sumie nie robiłam nic, poza myciem Oilatum i też pięknie zeszło, tyle że szyja nie robiła się aż tak sucha jak buzia. Wydaje mi się że całe to świństwo jak już wysypie to po prostu etap schodzenia musi potrwać swoje i tyle. Powodzenia!
  7. sarkastyczna cyniczka

    MAJ 2008- kontynuacja

    Dziewczyny, chciałabym Wam coś napisać odnośnie tych różnych podejrzanych krostek i wysypek. Może którejś z was coś to rozjaśni :) Moja córka na początku miała plamki na całym ciele ale to od szpitalnej chemii i w domu dość szybko zeszło. Potem (4/5 tydzień) pojawiały się pojedyncze krostki które rozpoznałam jako trądzik niemowlęcy - znikały i pojawiały się w różnych miejscach, robiły się bardzo widoczne i czerwone kiedy mała płakała. Potem któregoś dnia wysypało jej calutka buzię (najbardziej na policzkach), uszy, szyję i czółko - takie drobniutkie krostki z suchym czubkiem, w dotyku tarka. DO tego doszły żółte strupki/łuseczki na brwiach i potem jeszcze coś w rodzaju odparzeń za uszkami i krostki na główce. Oczywiście położna jak zobaczyła - od razu zdiagnozowała skazę i zabroniła jeść nabiał. nie powiem - też się bałam że to skaza! Przewertowałam masę materiałów w sieci, rozmawiałam z ze znajomymi matkami itd. Wniosek mam jeden - ta skaże to nam tak wciskają od razu chyba ze względu na układy z firmami farmaceutycznymi albo na niedouczenie! Nie wydaje Wam się dziwnym zbiegiem okoliczności że prawie wszystkie Wasze dzieci maja podejrzenie skazy czy azs? W dodatku objawy pojawiają się w podobnym wieku dziecka! Dla mnie to był zbyt duży zbieg okoliczności! Zrobiłam tez eksperyment - wyszukałam w googlach 3 zdjęcia dzieci ze zdiagnozowaną skazą i 3 zdjęcia z potówkami - okazało się że 5 z tych fotek wygląda niemal identycznie, a tylko jedno wyglądało bardzo odmiennie (moim zdaniem ewidentna skaza)! U mojej koleżanki było to samo - mały miał kilka krostek i strzelił kupę ze śluzem i też od razu jej kazali nabiał odstawiać (nie odstawiła, a mały ma już 8 miesięcy i nic mu nie jest). ja też się zawzięłam i jem nabiał w dalszym ciągu (chociaż miałam momenty kryzysowe kiedy chciałam odstawić \"na wszelki wypadek\"). Efekt - po niecałych 2 tygodniach buzia już prawie idealna (zero wysypki!), skóra już nie jest sucha, za uszami wygojone, brewki ok, a na czubku główki wyszła ciemieniucha - już ładnie schodzi. Po prostu po \"skazie\" nie został nawet najmniejszy ślad! Jedyne co robiłam, to pielęgnacja tej skóry, głównie Linomagiem i nawilżanie kremem Oilatum Soft. Ciemieniucha standardowo - oliwka i wyczesywanie (po jednym zabiegu zeszło ok połowy). Nie chcę oczywiście Was przekonywać że skaza się nikomu nie przydarza, ale uczulam Was - jakieś 90% zdiagnozowanej skazy to jakieś naturalne zmiany skórne które po prostu długo schodzą (u mnie te 2 tygodnie), więc nie dajcie się od razu terroryzować! Dodam jeszcze że poza masłem, serami i jogurtami, ja normalnie piję mleko (dolewam dużo do kawy zbożowej). Przy okazji - w szpitalu po porodzie do śniadania dostałam do picia zbożówkę z mlekiem i twarożek do kanapek - skoro jest tak ogromna częstotliwość występowania skazy, to chyba nie powinni nam dawać nabiału ;) Ja wiem że zawsze można powiedzieć - dla dobra dziecka na wszelki wypadek lepiej odstawić od razu.. ale czy dla dziecka najlepszy jest to brak najzdrowszych produktów w diecie matki? I pamiętajcie że Wasze zdrowie też jest bardzo ważne! Sorki że taki długi post, ale może którejś z Was pomoże, bo wiem jak to jest szukać na ten temat informacji i porównań z różnymi przypadkami. Życzę dużo zdrowia Wam i Waszym słodkim maluszkom!!
  8. sarkastyczna cyniczka

    MAJ 2008- kontynuacja

    iskierka --> trafiłam na Twój post o żółtaczce i glukozie.. Nie wiem czy słyszałaś i czy coś Ci to pomoże ale napiszę. Jak chodziliśmy do szkoły rodzenia, to mieliśmy też zajęcia z kobitka która jest profesjonalnym doradcą laktacyjnym (od lat) i ona nam opowiadała tez o schodzeniu żółtaczki. Tłumaczyła że żeby było szybciej, to właśnie nie wolno dopajać glukozą (mimo iż tak nas pouczają położne), bo to nie schodzi przez nerki tylko przez jelita. Czyli warto częściej karmić dziecko (najlepiej piersią).
  9. sarkastyczna cyniczka

    MAJ 2008- kontynuacja

    Ale się sypiecie dziewczyny :) Ja się do Was nie zapisywałam, bo mi zawsze brakuje systematyczności itp, ale tak Was od czasu do czasu poczytuję, zwłaszcza ostatnio. Sama mam termin na 21-go, ale wszystkie znaki wskazują że też powinnam się już niedługo rozpaść ;) Z atrakcji, to ostatnio się okazało że mam za dużo płynu owodniowego (AFI 23), więc jak mi wody chlusną to jest ryzyko wypadnięcia pępowiny. Jakby któraś z Was miała podobną sytuację, to dajce znać. Gratulacje dla mamuś i trzymam kciuki za resztę!!
  10. sarkastyczna cyniczka

    MAJ 2008- kontynuacja

    Kareczka --> powodzenia w szpitalu! Tą lekarkę można ściągać do domu na wizyty - ja tak będę robić na początku. A w mojej przychodni są lekarze rodzinni i pediatry jako takiego nie ma, więc mam wybór zapłacić za prywatne wizyty albo zaufać młodym lekarzom z wiedzą ogólną (czyli moim zdaniem z wiedzą \"o wszystkim czyli o niczym\"). A ze szpitala też bym chciała wyjść jak najszybciej.
  11. sarkastyczna cyniczka

    MAJ 2008- kontynuacja

    kareczka --> to prawda, moja mała sama sobie szpital wybrała ;) A pediatrę chyba faktycznie tą co ma gabinet obok Małolepszej - ściągniemy ją do domu i po pierwszej wizycie się okaże czy faktycznie jest taka super. Życzę powodzenia z Twoim szpitalem, faktycznie są problemy z miejscami :( Ale niedługo i Matkę Polkę zapchają po brzegi - w Wa-wie zaczyna się robić ciasno i powoli zaczynają przerzucać rodzące nawet do Łodzi do ICZMP właśnie. Urząd statystyczny się rypnął co do prognozy liczby urodzeń na ten rok i szpitale polikwidowały część miejsc,a tu taki baby boom..
  12. sarkastyczna cyniczka

    MAJ 2008- kontynuacja

    kareczka --> w środę mam usg u Kunerta - ostatnio wyszło że mała ma pępowinę okręconą wokół szyi wiec mam zalecenie podejrzeć ją jeszcze raz jakoś na finiszu ciąży. Niby wtedy pępowina była luźno i przepływy też ok, ale trochę się przestraszyłam i tym sposobem zapadła decyzja - Matka Polka. Niedawno byłam tam na ktg (nieoficjalnie - na dyżurze mojego lekarza) i wychodzi na to że to już wkrótce. Skurcze przepowiadające się pojawiają, czasem już z tym "ćmieniem' jak na okres. Poza tym też się czuję jakbym się miała rozlecieć. najgorzej jest w nocy - spać nie moge bo wszystko mnie boli.
  13. sarkastyczna cyniczka

    MAJ 2008- kontynuacja

    kareczka --> już się zastanawiałam co się z Tobą dzieje! Myślałam że wybyłaś do szpitala :)
  14. cherrymerry --> oczywiście masz absolutną rację. Problem zaczyna się (przynajmniej dla mnie) tam, gdzie mimo uśmiechu i prośby/wyjaśnienia nikt nie reaguje odpowiednio do sytuacji, albo wręcz jest chamski.
  15. Wszystko zależy od tego jak sie czujesz i czy Twoja ciąża rozwija sie bez zagrożeń. Lekarze radzą też żeby dostosowywać aktywność w ciąży do poziomu aktywności sprzed. czyli jak przed ciążą dużo ćwiczyłaś to teraz też możesz (jeśli dobrze się czujesz itd). natomiast jeśli przed ciążą prowadziłaś siedzący tryb życia, a teraz zaczniesz np chodzić na aerobic 2 razy w tygodniu, to może być niebezpiecznie. no i jak ćwiczysz, to sie "obserwuj" - jeśli zaczniesz się słabo czuć czy zacznie Cię boleć brzuch, to przystopuj.
  16. A propos chloru - rozejrzyjcie się po okolicy, może macie gdzieś basen ozonowany - taki jest na pewno zdrowszy! Ja sobie planowałam że będę w ciąży pływać czasem w takim (w dodatku mamy tam ciepłą wodę), ale po pierwsze mamy kiepski daleki dojazd, a po drugie mój stan ostatecznie mi na to nie pozwolił. Mój lekarz natomiast odradza chlorowane zbiorniki - niestety w większości naszych basenów walą tego na tony, a chlor nie jest zdrowy - nie trzeba go pić, wystarczy powdychać. No i masa zarazków różnych (ale to w ozonowanym pewnie też).
  17. A odpowiadając na pytanie"...i co zrobić,żeby nie przytyć?" - nie zachodzić w ciążę :o
  18. Pewnie się na mnie obrazicie, ale moim zdaniem jazda na odchudzanie w ciąży to niezdrowa obsesja i tyle. A tony grejpfrutów w ciąży - prosta droga do alergii pokarmowych u dziecka..
  19. Macie rację co do małych miasteczek i malutkich miejscowości. Moi rodzice mieszkają na wsi, w pobliżu jest taka mała miejscowość właśnie. W życiu nie spotkałam się tam z takim chamstwem jakie mam na co dzień w dużym mieście (Łódź). Czasem myślę czy by się nie wynieść w takie miejsce, choćby po to żeby dziecko wychowywało się w bezpieczniejszych warunkach i od otoczenia uczyło się kultury, ciepła i serdeczności.
  20. nie zajmuje miejsca --> Naucz się najpierw czytać ze zrozumieniem i przeczytaj moje WSZYSTKIE posty, a potem (jak już do Ciebie dotrze wszystko po kolei) dopiero sie wypowiadaj. Na razie nie ma z Tobą o czym dyskutować. PS: Podpowiem że nie musisz się przejmować ani niczyją ciążą, ani niczyją chorobą, starością czy kalectwem. Po prostu - albo masz w sobie odrobinę kultury i empatii albo nie. I może Cię to zdziwi, ale nie \"skacze mi ciśnienie\", ani nic mnie nie boli. Życie mnie już dawno nauczyło żeby mieć odpowiedni dystans do takich osóbek jak Ty (a właśnie - jeszcze jedna lekcja kultury której pewnie nie przyswoisz - jak się do kogoś zwracasz bezpośrednio to miło jest pisać \"Ty\' zamiast \"ty\").
  21. Co do bycia przygotowanym na chamstwo Polaków - owszem trzeba mieć jego świadomość. Ale weźcie pod uwagę że nie robiąc nic żeby z tym walczyć, nie możemy oczekiwać że coś się zmieni. Może jestem naiwna, ale chciałabym żyć w \"lepszej\" Polsce - lepszej w sensie chociażby kulturalniejszego społeczeństwa. I dlatego swoje dzieci będę uczyła kultury i wrażliwości, pomagania tym bardziej potrzebującym - tak jak mnie uczyli moi rodzice. Ale jak na moje miejsce będzie 100 takich chamskich bab jak na tym wątku, to faktycznie, nie mam co liczyć na żadne zmiany. I jeszcze do \"o matko..\" - jak pisałam, ja nie wymagam żeby ktokolwiek miał oczy z tyłu głowy. Grzecznie poprosiłam w tej kasie pierwszeństwa i też nie pomogło, więc naprawdę nie udawaj że jedynym problemem jest to że ktoś kogoś nie zauważył. i mylisz się - kasjerka owszem jest od tego żeby w razie czego zareagować, zwłaszcza kiedy ciąża czy kalectwo jest wyraźnie widoczne (moja ciąża już wtedy była). Pewnie Ci ciśnienie skoczy, ale po tamtym zdarzeniu mąż złożył pisemną skargę na kasjerkę i dostaliśmy oficjalne przeprosiny od dyrekcji, łącznie z informacją że kasjerce zostanie udzielona nagana i pouczenie jak ma się zachować w takiej sytuacji. ochroniarz - ma pilnować porządku - takie dziwne że reaguje w momencie kiedy ktoś agresywnie naskakuje na ciężarną i blokuje jej drogę do kasy? Swoją drogą skoro zajmujesz miejsce przy kasie dla uprzywilejowanych, to wypadałoby może jednak, żebyś czasem się trochę rozejrzała? Nie wierzę że cały czas w kolejce spędzasz z głową sztywno skierowana przed siebie i nawet nei rzucisz okiem w innym kierunku..
  22. o matko co ja tu...: \"Równouprawnienie równouprawnieniem, ale wydaje mi się, że to mężczyzna powinien ustępować kobiecie, a nie kobieta kobiecie.\" - No tak, a jak w pobliżu nie ma żadnego faceta, to ciężarna niech stoi, bo przecież druga kobieta nie powinna ustąpić miejsca.. Gratuluję logiki. \"On umiera ze zmęczenia, a ty przymierasz głodem cały dzien? To może jakoś ianczej to rozplanowac, np. robić zakupy razm podczas powrotów ze szkoły rodzenia w sobotę?\" - Taaak - najlepiej nas pozamykajcie w domach albo w jakiś specjalnych ośrodkach. takie dziwne że chciałabym czasem pójść normalnie do sklepu i kupić sobie cokolwiek? Albo tak trudno zrozumieć że jak mąż wraca z pracy o 19tej, to część sklepów jest już nieczynna (np. wszystkie najbliższe mi apteki z których muszę korzystać)? Naprawdę musimy się przed Wami tłumaczyć dlaczego w ciągu całej ciąży nie chcemy tylko i wyłącznie siedzieć w domu na dupie? \"Jesteś nieczułą, chamską jędzą, przecież to była po prostu starsza pani, która chciała wysiąść. Zero kultury w narodzie, zero szacunku dla starszych. Zamiast sie odsunąc z drogi, żeby mogła przejśc, tojeszcze marudzisz.\" - Wow! Jestem pod ogromnym wrażeniem tej \"wersji\" odpowiedzi. Dla Twojej informacji (skoro sama na to nie wpadłaś po przeczytaniu mojego opisu) - nie miałam nawet szansy zejść jej z drogi. Pomijając kwestię tłoku w autobusie, babka nie zasygnalizowała że zamierza się zaraz na mnie wepchnąć z całym impetem, a ja jakoś tego wyobraź sobie nie przewidziałam. Jestem chamska bo dałam sie wepchnąć na tą cholerną rurę i jeszcze bezczelnie krzyknęłam \"ała!\"????? O czym Ty w ogóle do mnie mówisz??? \"I znów - na widok ciężarnej. Bo gdybyś nie była w ciąży, to ta pani z uśmiechem na ustach zaprosiłaby cię na krzesełko.\" - Gdybym nie była w zaawansowanej ciąży to byłoby mi pewnie wszystko jedno czy się wpycha przede mnie czy nie, co więcej - pewnie nie miałabym potrzeby siadać. Co do zapraszania na krzesełko - nie musiałaby mnie zapraszać, wystarczyło by mi tego krzesełka nie \"podkraść\" i tak - oczekiwałabym że widok ciężarnej ledwo wiszącej nad krzesełkiem (nie było tam nawet rurek a ja jestem niska więc trzymanie rąk w górze i balansowanie jest dla mnie bardzo trudne) zareaguje odpowiednio każda zdrowa młoda osoba. \"Przed męczennicami tego narodu głowe skłoń! Raz! Dwa!\" - Nie jestem męczennicą, jestem kobietą w zaawansowanej ciąży. Więc może jednak to ja uchylę głowy - przed Twoim chamstwem..
  23. To i ja się udzielę. Pamiętam że kiedyś jeszcze kawał czasu przed zajściem w ciążę, pisałam już na tym wątku (być może pod nickiem 'moonlight'). W skrócie - pisałam o tym że ja ustępuję miejsca i staruszkom, chorym, matkom z dzieckiem, ciężarnym itd. Dla mnie to kwestia kultury - mnie to nic nie kosztuje, a komuś może pomóc. Tak samo robi mój mąż. Teraz piszę z punku widzenia ciężarnej. Z większości Waszych wpisów wynika że jak kogoś "stać" na ciążę" to powinno też być stać na samochód czy taksówki. To jakaś paranoja! Mnie np. owszem stać na samochód, ale od czasu wypadku (po którym mam zwichrowany kręgosłup), zwyczajnie boję się jeździć - zarówno prowadzić jak i siedzieć z boku czy z tyłu). Boję się też o męża. Może wydawać się to głupie ale mam taka psychiczną blokadę i już. Z tego powodu nie kupujemy nowego samochodu przynajmniej na razie (tamten poszedł do kasacji). Z domu prawie nie wychodzę - ano właśnie dlatego że po pierwsze nie czuję się dobrze (problemy związane z ciążą), po drugie jak się naczytałam takich chamskich i agresywnych wypowiedzi tutaj, to zwyczajnie się boję. Jeśli już muszę gdzieś podjechać sama, to staram sie wybierać pory w których tramwaje są mniej zatłoczone, no ale nie zawsze jest to możliwe niestety. I jak to wygląda? Kilka razy miejsca mi ustąpiono - ZAWSZE byli to mężczyźni. Tak jak widać po tym topiku - kobieta kobiecie największym wrogiem niestety. Z przygód: - Typowa sytuacja w kasie pierwszeństwa - mega długa kolejka, oczywiście sami "niepełnosprawni" (chyba umysłowo) - oczywiście była awantura, bo nikt nie chciał przepuścić, bo leciały w moją stronę różne chamskie teksty, bo pani kasjerka się nabzdyczyła i stwierdziła że ona nie jest od tego żeby pilnować kto powinien podejść pierwszy itd. po interwencji ochroniarza (facet był przerażony tym jak mnie potraktowano) - udało mi się podejść do kasy za panem który był bardziej uprzywilejowany bo śpieszył się z zakupem skrzynki piwa na imprezę.. Efekt - 99% zakupów robi mój mąż, po pracy (czytaj: późnym wieczorem). - Raz w tygodniu jeździmy do szkoły rodzenia (w soboty żeby było "luźniej" w tramwajach i autobusach). No niestety - Łódź jest teraz rozkopana więc wszędzie tłok. Raz podczas ulewy schowałam się pod wiatę, gdzie jak byk jest zakaz palenia. poprosiłam więc faceta który palił żeby się zastosował do zakazu - w odpowiedzi dmuchnął mi dymem w twarz i powiedział że mogę sobie wzywać policję.. Drugi facet na podobną prośbę wyzwał nas od "buraków jeb***ch" i kazał wzywać straż miejską która "nic mu nie zrobi bo on sam jest ze straży", niewiele też brakowało żeby mąż dostał w zęby.. Oczywiście na przystanku było więcej osób, ale po co reagować. Efekt: Staliśmy w tej ulewie - założyłam że moje przemoknięcie i ew.przeziębienie zaszkodzi dziecku mniej niż kłęby dymu (od których zaczęło mi się kręcić w głowie). Dalej - do szkoły jeździmy prawie godzinę wcześniej żeby uniknąć największego tłoku (tego gdzie trzeba się łokciami rozpychać żeby w ogóle wsiąść). - Ta sama okazja - powrót ze szkoły. W autobusie dość ciasno, ja się czuję w miarę dobrze więc postoję na te 3 przystanki. Jest ok dopóki jakaś "emerytka" nie zaczyna "wysiadać" już w połowie drogi przed przystankiem i wpycha mnie z całej siły na rurę przede mną (czyli brzuchem na rurę) - ja krzyczę "ała!", mąż krzyczy "ostrożnie!" i próbuje ramieniem mnie ochronić, pani emerytka rzuca wiązankę pod naszym adresem i przepycha się dalej nei dając mi nawet szansy na odsunięcie się w bezpieczniejszy kąt.. I takie jest właśnie życie podróżne ciężarnej .. :o Tekstów typu "jak sie chciało bachora to trzeba cierpieć" - nie będę nawet komentować. Nie piszę też o typowych autobusowych sytuacjach, kiedy na widok ciężarnej inna kobieta potrafi wykonać wręcz ewolucje akrobatyczne byle wepchnąć się przede mną na siedzenie które się właśnie koło mnie zwalnia.. Moje szczęście że stać mnie na prywatnych lekarzy i że mam do nich blisko - bo nie muszę stać w kilometrowych kolejkach. Ale nie wszystkie kobiety na to stać i nie rozumiem jak można je z tego powodu tak traktować. Przykre jest to, jak wielu ludzi stara się nas ukarać i napiętnować za naszą ciążę, jak wiele osób stara sie nam pokazać jakie jesteśmy głupie, bezczelne, leniwe i obrzydliwie paskudne z naszymi brzuszkami. Zwłaszcza jak czytam takie teksty pisane przez inne kobiety, to wstyd mi za swoją własną płeć..
  24. No to jeszcze raz ja. Pisałam o tym na jakimś wątku, to może już któraś czytała. Moja bliska znajoma przytyła w ciąży ok 20kg, może nawet więcej - do 22kg. Przed ciążą była raczej szczupła, więc pod koniec ciąży trudno ją było poznać ;) Widziałam ją mn.w. 4 miesiące po porodzie (cesarskie cięcie) - waży w tej chwili kilka kilogramów mniej niż PRZED ciążą!!! Jest totalnie chuda! Nie odchudza się, nie gimnastykuje itd. Je normalnie i karmi piersią. Więc dziewczyny - bez paniki ;)
  25. To i ja się wypowiem. Moim skromnym zdaniem te wszystkie tabelki przyrostu to można sobie o kant tyłka potłuc ;) Każda z nas jest inna, ma inną dietę, inne geny, inaczej rozwijają sie też nasze dzieci w brzuszkach. Ja w pierwszym trymestrze nie przytyłam NIC. Częściowo była to kwestia mdłości, ale nie wymiotowałam aż tyle żeby mi cała dieta "uleciała". Brzuszek rósł pomalutku, a waga stała w miejscu. W 4-tym miesiącu wyskoczyła mi piłeczka i od tamtej pory rośnie jak na drożdżach - waga rosła powoli i systematycznie. Na koniec 5-go miesiąca ważyłam niecałe 4 kg więcej niż przed ciążą. Nawet mnie to cieszyło, zwłaszcza że dziecko rozwija się bardzo dobrze. Nawet sobie naiwnie pomyślałam że jak tak dalej pójdzie to przytyję w sumie z 11kg, nie więcej. A przez ostatni miesiąc przytyłam całe 4kg! Mogę powiedzieć że w sumie odżywiam się cały czas podobnie, tylko ostatni tydzień dopychałam się słodyczami jak dzika (normalnie też jem słodycze - bardzo lubię), potrafiłam zjeść omlet na miodzie, z dżemem i na deser 3 pączki z toffi
×