RomantycznyJerry
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez RomantycznyJerry
-
Pozytywnie :) Zapraszam Panów, którzy lubią mądre życie
RomantycznyJerry odpisał Bezkropeczki na temat w Życie uczuciowe
lubie mądre...Czyżykiewicz roztrzaskał moje serce na tysiąc kawałków - naprawdę chciałabyś dostać taką dedykację? Wydaje mi się, że to opowieść o niespełnionej miłości, to pogodzenie się z faktem, odejście -
Pozytywnie :) Zapraszam Panów, którzy lubią mądre życie
RomantycznyJerry odpisał Bezkropeczki na temat w Życie uczuciowe
- czasem, gdy się akurat gdzieś spieszymy, albo wejdzie do pokoju prosto spod prysznica wstaję i zaczynam z nią tańczyć w rytm: www.youtube.com/watch?v=UfCnLTsGgcQ po chwili szlafrok sam opada... - gdy wiem że późno wróci z pracy , robię dla niej naleśniki.... - w niedziele robie śniadanie.... - gdy pierwszy jestem w łazience nakładam pastę na jej szczoteczkę... - czasami chodzimy na imprezy... osobno / chociaż wydaje mi sie że jest trochę zazdrosna/ i wiele innych... -
każdy związek jest inny, z każdym związane są inne osoby zdarzenia. Kiedyś poznałem kogoś komu zdarzyło się kilka nieszczęśliwych związków, które nie wytrzymały próby czasu i po kilku romantycznych miesiącach się rozpadały. To zawsze jest ogromny cios. Bardzo trudno jej było zaakceptować koniec ich związku, nie jego z nią bo ten w jego oczach już się skończył ale jej z nim, związek który trwał tylko w jej głowie. Co ta osoba wtedy robiła? Pisała list do osoby która ją rzuciła, ale nie taki, który przepełniony był nienawiścią i żalem. Pisała że wybacza, wybacza tą ogromną krzywdę jaką jej ta osoba wyrządziła, wybacza prosto z serca, na koniec życzyła tej osobie wszystkiego najlepszego. Podpisywała się i wciskała "ENTER". Pisała prawdę.
-
Jest w Krakowie taka sauna. Sauna sucha i parowa, beczka, natryski, czysto i obsługa miła. Znajdziesz ją na ul. Przybyszewskiego a nazywa się Laguna.
-
***** wygląda to osobliwie nie wiem jak to możliwe chyba serwer zwariował jestem bezradny może administrator pomoże i usunie 5 powtórzonych postów
-
Był dla niej wszystkim. On dla niej zostawił kiedyś swoją żonę. Bez scen. Któregoś dnia po prostu spakował walizkę, wychodząc pogłaskał psa i powiedział że nie wraca. Papiery rozwodowe przysłał pocztą. Znała go od dawna, wtedy koleżanka mówiła że to jeden z tych co gdy się obudzi z kimś w łóżku to prosi o maila, wstydząc się zapytać o imię. Kilka lat później spotkała go na lotnisku gdy odprowadzała ojca na samolot. On akurat przyleciał. Wracali jedną taksówką. I tak się zaczęło. Gdy dostał rozwód w trzy miesiące później, stojąc naprzeciw niego, on przysięgał jej miłość i uczciwość małżeńską. Nie pojechali w podróż poślubną, nawet jej nie planowali. Jego wzywały obowiązki, chociaż pieniądze, które zarabiał nie starczały nawet na pokrycie bieżących opłat. Żył tym co dostał od rodziców z USA. Ona znalazła sobie pracę. Była piękną kobietą, wykształconą i przebojową. Widziała jak jej koleżanki zieleniały z zazdrości, miała wszystko. On starał się wciąż o awans, którego dostać nie mógł. Ona nigdy mu nie zarzuciła że słabo zarabia, kasa od teściów załatwiała wszystkie problemy. Urodziła pierwszego syna gdy szarość już na dobre u nich zagościła, przerywana jedynie wypadami do znajomych. Wzięli kredyt bankowy, kupili działkę i zaczęli budować dom, 270m2 betonu otoczonego czerwonymi cegłami przykrytego dachówką. Jakoś się wszystko miało ułożyć. W tym samym roku w grudniu urodziła drugiego syna. Mieszkanie, dzieci, mąż budowa i coraz częstsze delegacje, coraz późniejsze jego powroty z pracy. Brak snu i chroniczne zmęczenie doprowadzały ją do rozpatrzy. Minęły kolejne dwa lata. On z czułego kochanka zamienił się w gbura pozbawionego wszelkich uczuć. Już jej nie przytulał, spał w osobnym łóżku by stara, jak na nią wołał, nie budziła go gdy wstawała do dzieci. Któregoś dnia wieczorem, wrócił z kwiatami. Przez parę chwil było jak wcześniej. Potem, już w łóżku spytał ją czy nie przeszkadzałoby jej gdyby zaprosił do łóżka koleżankę. Nie mogła zrozumieć jak mógł jej to zrobić. Płakała całą noc szlochając do poduszki starając się nie zbudzić dzieci. Nie zgodziła się. Wiedziała że ma kochankę i ta świadomość była jak zatruty cierń osadzony głęboko w jej sercu. Przygasała z każdym dniem. Stał się nieznośny, uderzał ją tysiącami złośliwych uwag, gnębił i upadlał na każdym kroku. Poniżał ją już przy wszystkich, w jego ustach nie było słowa w którym by nie było ukrytej drwiny. Któregoś dnia wymieniła zamki w drzwiach i wystawiła spakowaną walizkę. Nie otworzyła drzwi. Resztą zajął się adwokat. Postanowiła wrócić do pracy. Zarobić na swoją godność, którą jej odebrano. Po dwóch latach została zastępcą dyrektor d/s handlowych jednej z największych firm kosmetycznych. Jego wyrzucili z uczelni, oficjalnie za brak postępów w pracy doktorskiej. *** To ogromny cios gdy po latach dowiadujemy się że osoba nam najbliższa nas oszukuje. Nieważne w jaki sposób. Najgorsze jest samo kłamstwo i pustka w sercu, która następuje zaraz po tym jak się o nim dowiadujemy a potem trwa, bywa że latami. Nie pomaga tu zwykłe przepraszam, wyuczony przedszkolny zwrot. Złamać komuś serce to nie pociągnąć za warkocze. To ból, który nie znika po dwóch minutach i którego się nie zapomina na drugi dzień. Potrzebne są długie rozmowy, pozbawione wzajemnych oskarżeń i narzekań i czas, który leczy rany. Jeśli się chce ratować związek, konieczne są wspomnienia z chwil szczęśliwych, spędzonych razem, nawet jeśli było to bardzo dawno. Ważne by ich nie brakowało w rozmowach. A potem zaufać jeszcze raz. W życiu ważne są wszystkie nawet najgorsze doświadczenia. Dlatego tak jest bo miłość nie podlega negocjacjom, nie można jej przypisać do niczego, w dodatku uzależnia. Jest jak skok z urwiska do wody o nieznanej głębokości. Każdy kto chce jej zaznać musi zaryzykować i zawsze można skręcić sobie kark. Jeśli się uda jest wspaniale. Na tym polega jej urok i tragizm zarazem. Czasami, zdarza się to nierzadko, okazuje się, że po skoku z wysoka stoimy w bagnie a gdzieś za nami zostało życie pokryte cienką taflą wody. Staramy się wyjść ale z każdym krokiem zapadamy się głębiej. Wtedy potrzebujemy pomocy. Teraz gdy deszcz leje co drugi dzień a niebo jest szczelnie zasnute chmurami należy pamiętać, że gdzieś bardzo wysoko jest zawsze słońce. Czasami wystarczy poczekać na niewielki wiatr, który przegoni chmury, czasem musi to być huragan, a czasem, czasem trzeba się wspiąć na wysokie szczyty, pokonując wszelkie przeciwności by przedrzeć się przez chmury i móc patrzeć prosto w słońce, poczuć jego ciepłe promienie i żyć każdym dniem, nie umierać. Dobranoc
-
Był dla niej wszystkim. On dla niej zostawił kiedyś swoją żonę. Bez scen. Któregoś dnia po prostu spakował walizkę, wychodząc pogłaskał psa i powiedział że nie wraca. Papiery rozwodowe przysłał pocztą. Znała go od dawna, wtedy koleżanka mówiła że to jeden z tych co gdy się obudzi z kimś w łóżku to prosi o maila, wstydząc się zapytać o imię. Kilka lat później spotkała go na lotnisku gdy odprowadzała ojca na samolot. On akurat przyleciał. Wracali jedną taksówką. I tak się zaczęło. Gdy dostał rozwód w trzy miesiące później, stojąc naprzeciw niego, on przysięgał jej miłość i uczciwość małżeńską. Nie pojechali w podróż poślubną, nawet jej nie planowali. Jego wzywały obowiązki, chociaż pieniądze, które zarabiał nie starczały nawet na pokrycie bieżących opłat. Żył tym co dostał od rodziców z USA. Ona znalazła sobie pracę. Była piękną kobietą, wykształconą i przebojową. Widziała jak jej koleżanki zieleniały z zazdrości, miała wszystko. On starał się wciąż o awans, którego dostać nie mógł. Ona nigdy mu nie zarzuciła że słabo zarabia, kasa od teściów załatwiała wszystkie problemy. Urodziła pierwszego syna gdy szarość już na dobre u nich zagościła, przerywana jedynie wypadami do znajomych. Wzięli kredyt bankowy, kupili działkę i zaczęli budować dom, 270m2 betonu otoczonego czerwonymi cegłami przykrytego dachówką. Jakoś się wszystko miało ułożyć. W tym samym roku w grudniu urodziła drugiego syna. Mieszkanie, dzieci, mąż budowa i coraz częstsze delegacje, coraz późniejsze jego powroty z pracy. Brak snu i chroniczne zmęczenie doprowadzały ją do rozpatrzy. Minęły kolejne dwa lata. On z czułego kochanka zamienił się w gbura pozbawionego wszelkich uczuć. Już jej nie przytulał, spał w osobnym łóżku by stara, jak na nią wołał, nie budziła go gdy wstawała do dzieci. Któregoś dnia wieczorem, wrócił z kwiatami. Przez parę chwil było jak wcześniej. Potem, już w łóżku spytał ją czy nie przeszkadzałoby jej gdyby zaprosił do łóżka koleżankę. Nie mogła zrozumieć jak mógł jej to zrobić. Płakała całą noc szlochając do poduszki starając się nie zbudzić dzieci. Nie zgodziła się. Wiedziała że ma kochankę i ta świadomość była jak zatruty cierń osadzony głęboko w jej sercu. Przygasała z każdym dniem. Stał się nieznośny, uderzał ją tysiącami złośliwych uwag, gnębił i upadlał na każdym kroku. Poniżał ją już przy wszystkich, w jego ustach nie było słowa w którym by nie było ukrytej drwiny. Któregoś dnia wymieniła zamki w drzwiach i wystawiła spakowaną walizkę. Nie otworzyła drzwi. Resztą zajął się adwokat. Postanowiła wrócić do pracy. Zarobić na swoją godność, którą jej odebrano. Po dwóch latach została zastępcą dyrektor d/s handlowych jednej z największych firm kosmetycznych. Jego wyrzucili z uczelni, oficjalnie za brak postępów w pracy doktorskiej. *** To ogromny cios gdy po latach dowiadujemy się że osoba nam najbliższa nas oszukuje. Nieważne w jaki sposób. Najgorsze jest samo kłamstwo i pustka w sercu, która następuje zaraz po tym jak się o nim dowiadujemy a potem trwa, bywa że latami. Nie pomaga tu zwykłe przepraszam, wyuczony przedszkolny zwrot. Złamać komuś serce to nie pociągnąć za warkocze. To ból, który nie znika po dwóch minutach i którego się nie zapomina na drugi dzień. Potrzebne są długie rozmowy, pozbawione wzajemnych oskarżeń i narzekań i czas, który leczy rany. Jeśli się chce ratować związek, konieczne są wspomnienia z chwil szczęśliwych, spędzonych razem, nawet jeśli było to bardzo dawno. Ważne by ich nie brakowało w rozmowach. A potem zaufać jeszcze raz. W życiu ważne są wszystkie nawet najgorsze doświadczenia. Dlatego tak jest bo miłość nie podlega negocjacjom, nie można jej przypisać do niczego, w dodatku uzależnia. Jest jak skok z urwiska do wody o nieznanej głębokości. Każdy kto chce jej zaznać musi zaryzykować i zawsze można skręcić sobie kark. Jeśli się uda jest wspaniale. Na tym polega jej urok i tragizm zarazem. Czasami, zdarza się to nierzadko, okazuje się, że po skoku z wysoka stoimy w bagnie a gdzieś za nami zostało życie pokryte cienką taflą wody. Staramy się wyjść ale z każdym krokiem zapadamy się głębiej. Wtedy potrzebujemy pomocy. Teraz gdy deszcz leje co drugi dzień a niebo jest szczelnie zasnute chmurami należy pamiętać, że gdzieś bardzo wysoko jest zawsze słońce. Czasami wystarczy poczekać na niewielki wiatr, który przegoni chmury, czasem musi to być huragan, a czasem, czasem trzeba się wspiąć na wysokie szczyty, pokonując wszelkie przeciwności by przedrzeć się przez chmury i móc patrzeć prosto w słońce, poczuć jego ciepłe promienie i żyć każdym dniem, nie umierać. Dobranoc
-
Był dla niej wszystkim. On dla niej zostawił kiedyś swoją żonę. Bez scen. Któregoś dnia po prostu spakował walizkę, wychodząc pogłaskał psa i powiedział że nie wraca. Papiery rozwodowe przysłał pocztą. Znała go od dawna, wtedy koleżanka mówiła że to jeden z tych co gdy się obudzi z kimś w łóżku to prosi o maila, wstydząc się zapytać o imię. Kilka lat później spotkała go na lotnisku gdy odprowadzała ojca na samolot. On akurat przyleciał. Wracali jedną taksówką. I tak się zaczęło. Gdy dostał rozwód w trzy miesiące później, stojąc naprzeciw niego, on przysięgał jej miłość i uczciwość małżeńską. Nie pojechali w podróż poślubną, nawet jej nie planowali. Jego wzywały obowiązki, chociaż pieniądze, które zarabiał nie starczały nawet na pokrycie bieżących opłat. Żył tym co dostał od rodziców z USA. Ona znalazła sobie pracę. Była piękną kobietą, wykształconą i przebojową. Widziała jak jej koleżanki zieleniały z zazdrości, miała wszystko. On starał się wciąż o awans, którego dostać nie mógł. Ona nigdy mu nie zarzuciła że słabo zarabia, kasa od teściów załatwiała wszystkie problemy. Urodziła pierwszego syna gdy szarość już na dobre u nich zagościła, przerywana jedynie wypadami do znajomych. Wzięli kredyt bankowy, kupili działkę i zaczęli budować dom, 270m2 betonu otoczonego czerwonymi cegłami przykrytego dachówką. Jakoś się wszystko miało ułożyć. W tym samym roku w grudniu urodziła drugiego syna. Mieszkanie, dzieci, mąż budowa i coraz częstsze delegacje, coraz późniejsze jego powroty z pracy. Brak snu i chroniczne zmęczenie doprowadzały ją do rozpatrzy. Minęły kolejne dwa lata. On z czułego kochanka zamienił się w gbura pozbawionego wszelkich uczuć. Już jej nie przytulał, spał w osobnym łóżku by stara, jak na nią wołał, nie budziła go gdy wstawała do dzieci. Któregoś dnia wieczorem, wrócił z kwiatami. Przez parę chwil było jak wcześniej. Potem, już w łóżku spytał ją czy nie przeszkadzałoby jej gdyby zaprosił do łóżka koleżankę. Nie mogła zrozumieć jak mógł jej to zrobić. Płakała całą noc szlochając do poduszki starając się nie zbudzić dzieci. Nie zgodziła się. Wiedziała że ma kochankę i ta świadomość była jak zatruty cierń osadzony głęboko w jej sercu. Przygasała z każdym dniem. Stał się nieznośny, uderzał ją tysiącami złośliwych uwag, gnębił i upadlał na każdym kroku. Poniżał ją już przy wszystkich, w jego ustach nie było słowa w którym by nie było ukrytej drwiny. Któregoś dnia wymieniła zamki w drzwiach i wystawiła spakowaną walizkę. Nie otworzyła drzwi. Resztą zajął się adwokat. Postanowiła wrócić do pracy. Zarobić na swoją godność, którą jej odebrano. Po dwóch latach została zastępcą dyrektor d/s handlowych jednej z największych firm kosmetycznych. Jego wyrzucili z uczelni, oficjalnie za brak postępów w pracy doktorskiej. *** To ogromny cios gdy po latach dowiadujemy się że osoba nam najbliższa nas oszukuje. Nieważne w jaki sposób. Najgorsze jest samo kłamstwo i pustka w sercu, która następuje zaraz po tym jak się o nim dowiadujemy a potem trwa, bywa że latami. Nie pomaga tu zwykłe przepraszam, wyuczony przedszkolny zwrot. Złamać komuś serce to nie pociągnąć za warkocze. To ból, który nie znika po dwóch minutach i którego się nie zapomina na drugi dzień. Potrzebne są długie rozmowy, pozbawione wzajemnych oskarżeń i narzekań i czas, który leczy rany. Jeśli się chce ratować związek, konieczne są wspomnienia z chwil szczęśliwych, spędzonych razem, nawet jeśli było to bardzo dawno. Ważne by ich nie brakowało w rozmowach. A potem zaufać jeszcze raz. W życiu ważne są wszystkie nawet najgorsze doświadczenia. Dlatego tak jest bo miłość nie podlega negocjacjom, nie można jej przypisać do niczego, w dodatku uzależnia. Jest jak skok z urwiska do wody o nieznanej głębokości. Każdy kto chce jej zaznać musi zaryzykować i zawsze można skręcić sobie kark. Jeśli się uda jest wspaniale. Na tym polega jej urok i tragizm zarazem. Czasami, zdarza się to nierzadko, okazuje się, że po skoku z wysoka stoimy w bagnie a gdzieś za nami zostało życie pokryte cienką taflą wody. Staramy się wyjść ale z każdym krokiem zapadamy się głębiej. Wtedy potrzebujemy pomocy. Teraz gdy deszcz leje co drugi dzień a niebo jest szczelnie zasnute chmurami należy pamiętać, że gdzieś bardzo wysoko jest zawsze słońce. Czasami wystarczy poczekać na niewielki wiatr, który przegoni chmury, czasem musi to być huragan, a czasem, czasem trzeba się wspiąć na wysokie szczyty, pokonując wszelkie przeciwności by przedrzeć się przez chmury i móc patrzeć prosto w słońce, poczuć jego ciepłe promienie i żyć każdym dniem, nie umierać. Dobranoc
-
Był dla niej wszystkim. On dla niej zostawił kiedyś swoją żonę. Bez scen. Któregoś dnia po prostu spakował walizkę, wychodząc pogłaskał psa i powiedział że nie wraca. Papiery rozwodowe przysłał pocztą. Znała go od dawna, wtedy koleżanka mówiła że to jeden z tych co gdy się obudzi z kimś w łóżku to prosi o maila, wstydząc się zapytać o imię. Kilka lat później spotkała go na lotnisku gdy odprowadzała ojca na samolot. On akurat przyleciał. Wracali jedną taksówką. I tak się zaczęło. Gdy dostał rozwód w trzy miesiące później, stojąc naprzeciw niego, on przysięgał jej miłość i uczciwość małżeńską. Nie pojechali w podróż poślubną, nawet jej nie planowali. Jego wzywały obowiązki, chociaż pieniądze, które zarabiał nie starczały nawet na pokrycie bieżących opłat. Żył tym co dostał od rodziców z USA. Ona znalazła sobie pracę. Była piękną kobietą, wykształconą i przebojową. Widziała jak jej koleżanki zieleniały z zazdrości, miała wszystko. On starał się wciąż o awans, którego dostać nie mógł. Ona nigdy mu nie zarzuciła że słabo zarabia, kasa od teściów załatwiała wszystkie problemy. Urodziła pierwszego syna gdy szarość już na dobre u nich zagościła, przerywana jedynie wypadami do znajomych. Wzięli kredyt bankowy, kupili działkę i zaczęli budować dom, 270m2 betonu otoczonego czerwonymi cegłami przykrytego dachówką. Jakoś się wszystko miało ułożyć. W tym samym roku w grudniu urodziła drugiego syna. Mieszkanie, dzieci, mąż budowa i coraz częstsze delegacje, coraz późniejsze jego powroty z pracy. Brak snu i chroniczne zmęczenie doprowadzały ją do rozpatrzy. Minęły kolejne dwa lata. On z czułego kochanka zamienił się w gbura pozbawionego wszelkich uczuć. Już jej nie przytulał, spał w osobnym łóżku by stara, jak na nią wołał, nie budziła go gdy wstawała do dzieci. Któregoś dnia wieczorem, wrócił z kwiatami. Przez parę chwil było jak wcześniej. Potem, już w łóżku spytał ją czy nie przeszkadzałoby jej gdyby zaprosił do łóżka koleżankę. Nie mogła zrozumieć jak mógł jej to zrobić. Płakała całą noc szlochając do poduszki starając się nie zbudzić dzieci. Nie zgodziła się. Wiedziała że ma kochankę i ta świadomość była jak zatruty cierń osadzony głęboko w jej sercu. Przygasała z każdym dniem. Stał się nieznośny, uderzał ją tysiącami złośliwych uwag, gnębił i upadlał na każdym kroku. Poniżał ją już przy wszystkich, w jego ustach nie było słowa w którym by nie było ukrytej drwiny. Któregoś dnia wymieniła zamki w drzwiach i wystawiła spakowaną walizkę. Nie otworzyła drzwi. Resztą zajął się adwokat. Postanowiła wrócić do pracy. Zarobić na swoją godność, którą jej odebrano. Po dwóch latach została zastępcą dyrektor d/s handlowych jednej z największych firm kosmetycznych. Jego wyrzucili z uczelni, oficjalnie za brak postępów w pracy doktorskiej. *** To ogromny cios gdy po latach dowiadujemy się że osoba nam najbliższa nas oszukuje. Nieważne w jaki sposób. Najgorsze jest samo kłamstwo i pustka w sercu, która następuje zaraz po tym jak się o nim dowiadujemy a potem trwa, bywa że latami. Nie pomaga tu zwykłe przepraszam, wyuczony przedszkolny zwrot. Złamać komuś serce to nie pociągnąć za warkocze. To ból, który nie znika po dwóch minutach i którego się nie zapomina na drugi dzień. Potrzebne są długie rozmowy, pozbawione wzajemnych oskarżeń i narzekań i czas, który leczy rany. Jeśli się chce ratować związek, konieczne są wspomnienia z chwil szczęśliwych, spędzonych razem, nawet jeśli było to bardzo dawno. Ważne by ich nie brakowało w rozmowach. A potem zaufać jeszcze raz. W życiu ważne są wszystkie nawet najgorsze doświadczenia. Dlatego tak jest bo miłość nie podlega negocjacjom, nie można jej przypisać do niczego, w dodatku uzależnia. Jest jak skok z urwiska do wody o nieznanej głębokości. Każdy kto chce jej zaznać musi zaryzykować i zawsze można skręcić sobie kark. Jeśli się uda jest wspaniale. Na tym polega jej urok i tragizm zarazem. Czasami, zdarza się to nierzadko, okazuje się, że po skoku z wysoka stoimy w bagnie a gdzieś za nami zostało życie pokryte cienką taflą wody. Staramy się wyjść ale z każdym krokiem zapadamy się głębiej. Wtedy potrzebujemy pomocy. Teraz gdy deszcz leje co drugi dzień a niebo jest szczelnie zasnute chmurami należy pamiętać, że gdzieś bardzo wysoko jest zawsze słońce. Czasami wystarczy poczekać na niewielki wiatr, który przegoni chmury, czasem musi to być huragan, a czasem, czasem trzeba się wspiąć na wysokie szczyty, pokonując wszelkie przeciwności by przedrzeć się przez chmury i móc patrzeć prosto w słońce, poczuć jego ciepłe promienie i żyć każdym dniem, nie umierać. Dobranoc
-
Był dla niej wszystkim. On dla niej zostawił kiedyś swoją żonę. Bez scen. Któregoś dnia po prostu spakował walizkę, wychodząc pogłaskał psa i powiedział że nie wraca. Papiery rozwodowe przysłał pocztą. Znała go od dawna, wtedy koleżanka mówiła że to jeden z tych co gdy się obudzi z kimś w łóżku to prosi o maila, wstydząc się zapytać o imię. Kilka lat później spotkała go na lotnisku gdy odprowadzała ojca na samolot. On akurat przyleciał. Wracali jedną taksówką. I tak się zaczęło. Gdy dostał rozwód w trzy miesiące później, stojąc naprzeciw niego, on przysięgał jej miłość i uczciwość małżeńską. Nie pojechali w podróż poślubną, nawet jej nie planowali. Jego wzywały obowiązki, chociaż pieniądze, które zarabiał nie starczały nawet na pokrycie bieżących opłat. Żył tym co dostał od rodziców z USA. Ona znalazła sobie pracę. Była piękną kobietą, wykształconą i przebojową. Widziała jak jej koleżanki zieleniały z zazdrości, miała wszystko. On starał się wciąż o awans, którego dostać nie mógł. Ona nigdy mu nie zarzuciła że słabo zarabia, kasa od teściów załatwiała wszystkie problemy. Urodziła pierwszego syna gdy szarość już na dobre u nich zagościła, przerywana jedynie wypadami do znajomych. Wzięli kredyt bankowy, kupili działkę i zaczęli budować dom, 270m2 betonu otoczonego czerwonymi cegłami przykrytego dachówką. Jakoś się wszystko miało ułożyć. W tym samym roku w grudniu urodziła drugiego syna. Mieszkanie, dzieci, mąż budowa i coraz częstsze delegacje, coraz późniejsze jego powroty z pracy. Brak snu i chroniczne zmęczenie doprowadzały ją do rozpatrzy. Minęły kolejne dwa lata. On z czułego kochanka zamienił się w gbura pozbawionego wszelkich uczuć. Już jej nie przytulał, spał w osobnym łóżku by stara, jak na nią wołał, nie budziła go gdy wstawała do dzieci. Któregoś dnia wieczorem, wrócił z kwiatami. Przez parę chwil było jak wcześniej. Potem, już w łóżku spytał ją czy nie przeszkadzałoby jej gdyby zaprosił do łóżka koleżankę. Nie mogła zrozumieć jak mógł jej to zrobić. Płakała całą noc szlochając do poduszki starając się nie zbudzić dzieci. Nie zgodziła się. Wiedziała że ma kochankę i ta świadomość była jak zatruty cierń osadzony głęboko w jej sercu. Przygasała z każdym dniem. Stał się nieznośny, uderzał ją tysiącami złośliwych uwag, gnębił i upadlał na każdym kroku. Poniżał ją już przy wszystkich, w jego ustach nie było słowa w którym by nie było ukrytej drwiny. Któregoś dnia wymieniła zamki w drzwiach i wystawiła spakowaną walizkę. Nie otworzyła drzwi. Resztą zajął się adwokat. Postanowiła wrócić do pracy. Zarobić na swoją godność, którą jej odebrano. Po dwóch latach została zastępcą dyrektor d/s handlowych jednej z największych firm kosmetycznych. Jego wyrzucili z uczelni, oficjalnie za brak postępów w pracy doktorskiej. *** To ogromny cios gdy po latach dowiadujemy się że osoba nam najbliższa nas oszukuje. Nieważne w jaki sposób. Najgorsze jest samo kłamstwo i pustka w sercu, która następuje zaraz po tym jak się o nim dowiadujemy a potem trwa, bywa że latami. Nie pomaga tu zwykłe przepraszam, wyuczony przedszkolny zwrot. Złamać komuś serce to nie pociągnąć za warkocze. To ból, który nie znika po dwóch minutach i którego się nie zapomina na drugi dzień. Potrzebne są długie rozmowy, pozbawione wzajemnych oskarżeń i narzekań i czas, który leczy rany. Jeśli się chce ratować związek, konieczne są wspomnienia z chwil szczęśliwych, spędzonych razem, nawet jeśli było to bardzo dawno. Ważne by ich nie brakowało w rozmowach. A potem zaufać jeszcze raz. W życiu ważne są wszystkie nawet najgorsze doświadczenia. Dlatego tak jest bo miłość nie podlega negocjacjom, nie można jej przypisać do niczego, w dodatku uzależnia. Jest jak skok z urwiska do wody o nieznanej głębokości. Każdy kto chce jej zaznać musi zaryzykować i zawsze można skręcić sobie kark. Jeśli się uda jest wspaniale. Na tym polega jej urok i tragizm zarazem. Czasami, zdarza się to nierzadko, okazuje się, że po skoku z wysoka stoimy w bagnie a gdzieś za nami zostało życie pokryte cienką taflą wody. Staramy się wyjść ale z każdym krokiem zapadamy się głębiej. Wtedy potrzebujemy pomocy. Teraz gdy deszcz leje co drugi dzień a niebo jest szczelnie zasnute chmurami należy pamiętać, że gdzieś bardzo wysoko jest zawsze słońce. Czasami wystarczy poczekać na niewielki wiatr, który przegoni chmury, czasem musi to być huragan, a czasem, czasem trzeba się wspiąć na wysokie szczyty, pokonując wszelkie przeciwności by przedrzeć się przez chmury i móc patrzeć prosto w słońce, poczuć jego ciepłe promienie i żyć każdym dniem, nie umierać. Dobranoc
-
Był dla niej wszystkim. On dla niej zostawił kiedyś swoją żonę. Bez scen. Któregoś dnia po prostu spakował walizkę, wychodząc pogłaskał psa i powiedział że nie wraca. Papiery rozwodowe przysłał pocztą. Znała go od dawna, wtedy koleżanka mówiła że to jeden z tych co gdy się obudzi z kimś w łóżku to prosi o maila, wstydząc się zapytać o imię. Kilka lat później spotkała go na lotnisku gdy odprowadzała ojca na samolot. On akurat przyleciał. Wracali jedną taksówką. I tak się zaczęło. Gdy dostał rozwód w trzy miesiące później, stojąc naprzeciw niego, on przysięgał jej miłość i uczciwość małżeńską. Nie pojechali w podróż poślubną, nawet jej nie planowali. Jego wzywały obowiązki, chociaż pieniądze, które zarabiał nie starczały nawet na pokrycie bieżących opłat. Żył tym co dostał od rodziców z USA. Ona znalazła sobie pracę. Była piękną kobietą, wykształconą i przebojową. Widziała jak jej koleżanki zieleniały z zazdrości, miała wszystko. On starał się wciąż o awans, którego dostać nie mógł. Ona nigdy mu nie zarzuciła że słabo zarabia, kasa od teściów załatwiała wszystkie problemy. Urodziła pierwszego syna gdy szarość już na dobre u nich zagościła, przerywana jedynie wypadami do znajomych. Wzięli kredyt bankowy, kupili działkę i zaczęli budować dom, 270m2 betonu otoczonego czerwonymi cegłami przykrytego dachówką. Jakoś się wszystko miało ułożyć. W tym samym roku w grudniu urodziła drugiego syna. Mieszkanie, dzieci, mąż budowa i coraz częstsze delegacje, coraz późniejsze jego powroty z pracy. Brak snu i chroniczne zmęczenie doprowadzały ją do rozpatrzy. Minęły kolejne dwa lata. On z czułego kochanka zamienił się w gbura pozbawionego wszelkich uczuć. Już jej nie przytulał, spał w osobnym łóżku by stara, jak na nią wołał, nie budziła go gdy wstawała do dzieci. Któregoś dnia wieczorem, wrócił z kwiatami. Przez parę chwil było jak wcześniej. Potem, już w łóżku spytał ją czy nie przeszkadzałoby jej gdyby zaprosił do łóżka koleżankę. Nie mogła zrozumieć jak mógł jej to zrobić. Płakała całą noc szlochając do poduszki starając się nie zbudzić dzieci. Nie zgodziła się. Wiedziała że ma kochankę i ta świadomość była jak zatruty cierń osadzony głęboko w jej sercu. Przygasała z każdym dniem. Stał się nieznośny, uderzał ją tysiącami złośliwych uwag, gnębił i upadlał na każdym kroku. Poniżał ją już przy wszystkich, w jego ustach nie było słowa w którym by nie było ukrytej drwiny. Któregoś dnia wymieniła zamki w drzwiach i wystawiła spakowaną walizkę. Nie otworzyła drzwi. Resztą zajął się adwokat. Postanowiła wrócić do pracy. Zarobić na swoją godność, którą jej odebrano. Po dwóch latach została zastępcą dyrektor d/s handlowych jednej z największych firm kosmetycznych. Jego wyrzucili z uczelni, oficjalnie za brak postępów w pracy doktorskiej. *** To ogromny cios gdy po latach dowiadujemy się że osoba nam najbliższa nas oszukuje. Nieważne w jaki sposób. Najgorsze jest samo kłamstwo i pustka w sercu, która następuje zaraz po tym jak się o nim dowiadujemy a potem trwa, bywa że latami. Nie pomaga tu zwykłe przepraszam, wyuczony przedszkolny zwrot. Złamać komuś serce to nie pociągnąć za warkocze. To ból, który nie znika po dwóch minutach i którego się nie zapomina na drugi dzień. Potrzebne są długie rozmowy, pozbawione wzajemnych oskarżeń i narzekań i czas, który leczy rany. Jeśli się chce ratować związek, konieczne są wspomnienia z chwil szczęśliwych, spędzonych razem, nawet jeśli było to bardzo dawno. Ważne by ich nie brakowało w rozmowach. A potem zaufać jeszcze raz. W życiu ważne są wszystkie nawet najgorsze doświadczenia. Dlatego tak jest bo miłość nie podlega negocjacjom, nie można jej przypisać do niczego, w dodatku uzależnia. Jest jak skok z urwiska do wody o nieznanej głębokości. Każdy kto chce jej zaznać musi zaryzykować i zawsze można skręcić sobie kark. Jeśli się uda jest wspaniale. Na tym polega jej urok i tragizm zarazem. Czasami, zdarza się to nierzadko, okazuje się, że po skoku z wysoka stoimy w bagnie a gdzieś za nami zostało życie pokryte cienką taflą wody. Staramy się wyjść ale z każdym krokiem zapadamy się głębiej. Wtedy potrzebujemy pomocy. Teraz gdy deszcz leje co drugi dzień a niebo jest szczelnie zasnute chmurami należy pamiętać, że gdzieś bardzo wysoko jest zawsze słońce. Czasami wystarczy poczekać na niewielki wiatr, który przegoni chmury, czasem musi to być huragan, a czasem, czasem trzeba się wspiąć na wysokie szczyty, pokonując wszelkie przeciwności by przedrzeć się przez chmury i móc patrzeć prosto w słońce, poczuć jego ciepłe promienie i żyć każdym dniem, nie umierać. Dobranoc
-
Może po prostu mi nie wybaczysz, zostanę w Twoich oczach cynicznym prostakiem, chamem myślącym o jednym, mającym wszystko, któremu zawsze mało i w dodatku wszystko się udaje. Dzisiaj wysiliłem swoją wyobraźnię skrzywioną i zaskoczyłem. Wieczorem, wpisałem w wyszukiwarce google tekst "nie moge miec dzieci", wyjątkowo bez polskich znaków. Trafień jest ponad półtora miliona. Otworzyłem pierwsze. Przeczytaj drugi post !!!!!. Pamiętasz tą wygraną w przedszkolu od św. Mikołaja w historii którą wymyśliłem? I pomysł z dzisiejszego popołudnia, kiedy już wiedziałem. Ja Ciebie błagam. Nie skazuj się na cukier. Przygarnij jakiegoś psa, albo zrobię z siebie idiotę jak kiedyś i przyniosę Ci go sam. Jurek
-
Juvenalia - obok stadionu Wisły przy AGH. Było zimno, błoto i padała mżawka. Wśród tysięcy zgromadzonych na koncercie KULT-u był on. Przyklejony tłumem do barierki, z podniesioną ręką zaciśniętą w pięść, darł się z kuplami pod sama sceną. Padające coraz mocniej krople deszczu, w połączeniu z błyskającymi światłami stroboskopu przeistaczały się w niepowtarzalną aurę koncertu. Potem zaczęło lać na dobre. Kazik, który do tej pory schowany był przed deszczem pod zadaszeniem sceny, wyszedł na ulewę i zaczął śpiewać \"Piosenkę młodych wioślarzy\", ostatni z przewidzianych umową kawałków. Deszcz lał nieubłaganie. W przebłyskach widział jak z jego twarzy, z rąk , z trzymanego w dłoni mikrofonu leje się woda a kałuże pod nim drżą od dźwięków gitary basowej. Tłum oszalał, wydawało się że sięgnęli już apogeum. Skończyli. Nastała cisza mącona szumem ulewy i zrobiło się luźniej. Przemoczony Staszewski stał chwilę nieruchomo na scenie w otoczeniu kręcących się wariacko baniek wody, patrząc na ukrytych pod parasolami odchodzących. I wtedy zaczęli grać \"Do Ani\". Jeden z najbardziej ekspresyjnych utworów jakie on znał - co to była za noc. Jakaś dziewczyna oplotła go swymi szczupłymi ramionami. Odwrócił się i stanął twarzą do niej. Nie znał jej, ale zapamiętał jak dziś, że używała dezodorantu Vanilia Coty, usta miała w smaku poziomek i te głębokie czarne oczy. Mieli rację naukowcy, mówiąc że nie ma dwóch takich samych ust - każde są inne. Te były tą jedną jedyną noc, noc pełną dźwięku gitary basowej, zimnego deszczu, błota, poziomek i krótkiego \"nie\".... ~~~~~~ Dobranoc
-
Dzisiaj będą odpowiedzi na wasze reakcje... she kameleon - cieszę się że podoba się mój tekst. Skąd go wziąłem? Znalazłem go w pewien deszczowy dzień, chodziłem długo koło niego a potem go wkleiłem z klawiatury literka po literce do tego forum, cały czas coś zmieniając dodając bądź ujmując. Jest mój ;). PS Nie nie jestem odrzucony, wręcz przeciwnie. rzena - miło mi, że Pani również podoba się to co piszę. Postaram się pisać częściej. Agrypina - czy jestem w stanie przybliżyć Wam psychikę mężczyzn? Nie. Bo każdy człowiek jest inny a ja nie jestem każdym tylko jednym z nich ze swoim życiem i czuciami które każdy z nas ma inne. Jedyne co mogę polecić to wyrzucić te wszystkie poradniki od seksu i miłości nieskończonej od których półki księgarń się uginają a wpędzają czytelnika w kompleksy. Facet to nie parasol, który się otworzy po naciśnięciu ukrytego przycisku i nie zupa proszku do której dolewa się wody zamiesza i od razu można próbować jej smaku. Więcej wiary w siebie samego, jesteście wspaniałe chociaż nie do każdej to dociera. IWE - \"L8\" to anglojęzyczny akronim używany w slangu młodzieżowym podczas pisania np. SMS-a. L+eight czytane razem brzmi tak samo jak \"late\" czyli później. Tilly - dziękuję za miłe słowa. Czy jest coś lepszego od szalonych randek? Chętnie się dowiem. Faceci uwielbiają randki. Każdy który przejawia choć odrobinę aktywności marzy o randce, która nie wiadomo jak się skończy. Codzienność generuje schemat, spłaszcza związek do czynności pozbawiając uczuć. Seks z ukochaną z rytuału zamienia się w obowiązkowe rąbanie drewna służące rozładowaniu seksualnego napięcia. A chyba nie o to chodziło gdy wiele lat temu powiedziałaś TAK. IWE - nie, opisane historie nie są z mojego życia. ********** Nigdy nie wiadomo co się zrodzi z miłości, ale zło zawsze zrodzi zło. Czasami swoją dumę trzeba schować głęboko do kieszeni by ratować coś więcej. Wzajemne obwinianie się, obrzucanie błotem prowadzi tylko w jednym kierunku, do nicości.
-
Czy taki nieznajomy jak ja może liczyć na kwadrans w Pani towarzystwie przy filiżance kawy? Oooo tak - chcę Panią porwać. Bez obaw, niedaleko. Ledwie sto kroków stąd, może trochę dalej, jest taka mała kafejka. Przy czarnym stoliku z czerwonym obrusem i koronkowymi krzesłami z cholernie ciężkiego metalu - z wyglądu jak każda inna ale kawa tam podawana jest z lodami wanilowymi okraszonymi musem z dzikich malin o cudownym smaku. Obiecuję że już po pierwszej filiżance przestanę być nieznajomym. Pozwoli mi Pani łudzić się że to ja sprawiam że Pani serce zaczyna mocniej bić, z każdym słowem, chwilą, mniejsza o kofeinę. Ale gdzież bym śmiał żartować! Nie? Szkoda. Szkoda że nie udało wpisać mi się w Pani napięty harmonogram, może innym razem. A może gdy powiem, że .... zostawiła Pani telefon w ładowarce w przedpokoju? O tak proszę Pani mam go. A jednak się spotkamy. Czekam. Sto lat wstecz ludzie wymyślili kafejki by spędzać w nich miło czas, na rozmowach, wolno popijając kawę. Godzinami. Gustowne damy z egzotycznymi kwiatami w kapeluszach białych, niebieskich tiulach niczym sukniach ślubnych bez welonu paradowały. Pięćdziesiąt lat później ktoś wpadł na genialny pomysł i zbudował sieć takich barów, do kawy dołączyły pączki, a później sezamowe bułki z wołowym mięsem. Przy stolikach z czereśniowego drewna rodziły się romanse, większość tak krótkich jak rozmowa której towarzyszyły. Kawa plus pączek, dolar dwadzieścia. Pięć lat temu w biurach postawiono automaty do kawy. Fantastyczne urządzenia, jak się chce to można w każdej chwili zaprosić kogokolwiek na kawę. Wystarczy podejść do maszyny sięgnąć do kieszeni po drobne by po krótkiej chwili cieszyć się najprawdziwszą kawą w styropianowym kubku z napisem "Uwaga gorące" - o ile tylko ten ktoś znajdzie czas by w oderwaniu od słuchawki postać w milczeniu, zerkając na zegarek. Może ktoś w końcu wymyśli kawę na komórkę. Bez słów zbędnych posyłać będzie można SMS-a z zaproszeniem na kawę. Odbiera się taki SMS i w tym samym momencie czuje się najprawdziwszy aromat, bez czekania na stolik, na wodę aż się zagotuje, nawet pod prysznicem. Chyba że właśnie ten ktoś ciężko pracuje na swoją emeryturę w nadziei że będzie żył z tysiąc lat, wtedy jednym przyciskiem odsyła SMS-a treści "L8" - i ma się z głowy. Dobranoc
-
Supermarket, centrum przepuszczania pieniędzy przy dźwiękach muzyki dopasowanej do okoliczności dyktowanych porami roku. Ciągnące się naokoło pasaże z wydzielonymi foodcourtami gdzie można zjeść szybko i smacznie wszystko co tylko da się usmażyć na oleju. Kiedyś we wtorki wracał prosto do domu. Ona miała w tym dniu Callana i przychodziła wieczorem zupełnie skonana. W kuchni, która jednocześnie była jadalnią na stole zawsze czekały zapiekane naleśniki z serem i rodzynkami. Teraz wtorek przypomina środę a środa czwartek i poniedziałek. Piątek jest inny, zawsze był inny. Kiedyś piątek to był dzień planów dalekich, teraz to dzień zapominania. Dzisiaj jest wtorek i kurczak po wietnamsku. Schowany za sztucznymi drzewkami imitującymi bambusy wetknięte w sztuczną ziemię, czekał na moment kiedy będzie kroił kolejne kawałki pysznej piersi z kurczaka z gorącego półmiska. Lubił to miejsce, z widokiem na cały hol który przykrywał dach w kształcie wielkiego jaja, gdzie ludzie z mniejszymi i większymi zakupami ukrytymi w kolorowych torbach sunęli po gresowej mozaice niczym zombie wypatrując ofiar na półkach sklepowych. Szła trochę nerwowo, rozglądała się dyskretnie jakby się spóźniała na jakieś ważne spotkanie. Zatrzymała się dokładnie na środku. Bardzo atrakcyjna, blond włosy opadały na jej czarny skórzany płaszczyk. Wyglądała jakby była wycięta z plakatu H&M. Mimo że 20 lat minęło jej dawno to idealnie dopasowane dżinsy mogły doprowadzić do szału zazdrości niejedną nastolatkę. Dwa kroki w przód, dwa do tyłu, zbalansowanie ciałem i jej nieme wołanie - tutaj jestem, czekam. Przeciskając się pomiędzy stolikami kelnerka przyniosła oczekiwane danie, spod którego przykrycia dochodziły dźwięki jeszcze piekącego się mięsa. Dzisiaj nie pozwolił zdjąć pokrywki, nie od razu. Dzisiaj patrzył jak kilka metrów dalej nieznajoma blond piękność poprawiła włosy, których fryzjer bałby się dotknąć by czegoś nie spieprzyć - kolejne dziesięć minut. Gdzie ten Di Caprio cholerny który każe czekać takiej lasce? Nareszcie, rozpromieniona podniosła dłoń zgłaszając swoją obecność. Chyba musiała się skończyć jedna z tych kampanii reklamowych "zmień sąsiada". Puszka dębowe w dłoni, łańcuch na szyi, sprawdził jeszcze tylko czy przypadkiem nie odłożyło się coś na pośladku jego dziewczyny i weszli do SPHINXA. Za kilka miesięcy znowu umówią się na spotkanie do SFINXA albo gdziekolwiek indziej, będzie chciała coś mu powiedzieć ale monolog okaże się wyjątkowo trudny. Jutro będzie środa - inna. Po pracy kupi rodzynki, dwie kostki twarogu, śmietanę osiemnastkę i olej z pierwszego tłoczenia reszta jest. Dobranoc
-
Jest taka książka \"Samotność w sieci\" jest taki film \"Spragnieni miłości\", synteza samotności i pragnienia, chęci dawania i brania. Po dwóch, trzech czasem pięciu latach szarość codzienności wciska się w każdą szczelinę życia. Ludzie kiedyś bliscy sobie nabierają do siebie dystansu, przestają rozmawiać, bo o czym, znają się przecież na wylot. Zakupy i inne pilne sprawy omawiają przez telefon, gdy on stoi w korkach jadąc do biura a ona smaruje bułkę masłem dla syna, którego odprowadzi do zerówki. Potem gdy już są obydwoje w pracy następuje rytuał zalogowanie się do gg i przesłanie trzech serc od niego dla niej i uścisku od niej dla niego, jedynego w dniu dzisiejszym. Przyjaciół wyparły spotkania towarzyskie z kolegami z pracy, gdzieś na mieście, których schemat jest zawsze taki sam: \"tak u nas wszystko wspaniale jesteśmy razem i dzieci też są zdrowe\" plus kilka słów w dobrym tonie, a potem praca, kto z kim, co sobie kupił i gdzie jedzie na wakacje. Jeszcze spojrzenie na zegarek duży i drogi i wszyscy rozumieją, że pewne maile nie mogą czekać do rana, czas wychodzić. Wracają w milczeniu, trawią w głowach wszystko to co widzieli i słyszeli parę minut temu a teraz siedzą wygodnie na tylnej kanapie taksówki. Całą siłą woli starają się wyprzeć szum alkoholu z głowy i zaprząc umysł w logicznym myśleniu o jutrzejszym dniu w pracy. Wysiadają gdzieś na przystanku, nieśpiesznym krokiem idą do mieszkanie na które wzięty wspólnie kredyt związał bardziej niż węzeł małżeński. Kilka minut później stojąc przed lustrem w łazience zauważa tabletki, na rewersie blistra od jednej pastylki do drugiej prowadzi strzałka z skrótem dnia tygodnia. Zostały jeszcze dwie. To nic w szufladzie jest kolejny blistr, tylko po co? Przecież mnie nie chce? Czy nie lepiej wykupić kolejny kanał w HD? A może jedno z nich bardzo pragnie nie żyć szaro w płaskości. Właśnie chce walczyć o dni których już nie ma, dotykać miejsc które zapomniał, zobaczyć ferie spadających gwiazd usłyszeć to wszystko co teraz zagłusza szum ulicy. Chce, bardzo chce rozmawiać o tym wszystkim o czym nigdy nie rozmawiał wcześniej, zadawać głupie pytania, pytania które same stają w poprzek gardła. To wielkie szczęście komuś ufać tak bardzo by móc rozmawiać o absolutnie wszystkim, bez obaw o nie takie zrozumienie czy zwalenie na siebie podejrzeń. Spotkać kogoś takiego to nie jednorazowa wygrana po której po pięciu latach zostają zamglone wspomnienia, to jak trafione szóstki w totolotka tydzień w tydzień do końca życia gdzie zamiast bajecznych pieniędzy dostaje się dużo więcej. Dobranoc
-
Gratulacje za czujność dla PiotrSzymczak, wefefsd (z Kielc zresztą) to zwała jakich niestety nie brak. Jak poznać zwała? Wcześniej czy później będzie chciał nawiązać kontakt osobowy pod DOWOLNIE wymyślonym pretekstem. Kobiety to płeć piękna lecz niestety głupiutka i na teksty zwała leci, o ile zwał jest na tyle sprytny by umieć wykorzystać techniki manipulacji. Zwykle w tym momencie zwał wie że na tym forum jest spalony, chyba że oprócz zawala jest prostakiem - takim sobie chłopkiem roztropkiem. Jeszcze raz gratulacje dla PiotrSzymczak, który świadomie bądź nie sprawił że wpisałem adres mailowy zwała (luzakandbigisik@tlen.pl) do wyszukiwarki - jakie tematy zwał porusza może zobaczyć każdy.
-
\"Ale ty jerry madrala jestes,pewnie jestes jednym z konibijców co dyskretnie spogladaja laskom w saunie miedzy nogi?\" To potwierdza moją teorię że w naszym kraju największym grzechem jest pisanie i mówienie co się myśli i czuje, przez co przyszyłaś mi Marzeno łatkę mądrali w negatywnym tego słowa znaczeniu. Całkiem naturalnym natomiast jest hipokryzja, cwaniactwo i udawanie co sugeruje określenie że jestem jednym z tych ... onanistów - nie jestem zwolennikiem neologizmów z marginesu. Pragnę wyjaśnić, że ekshibicjonistą nie jestem, a co robię w swoim domu to moja sprawa. Nie wiem i nie interesuje mnie co Ty robisz pod prysznicem, czy w wanie, po prostu Cię nie znam a Twoje przypuszczenia dotyczące mojej osoby nie mają podstaw. Aczkolwiek cenię Twoje doświadczenie i liczne obserwacje związane z relacjami damsko-męskimi w saunie a nader chęć dzielenia się owym doświadczeniem na tym forum czego wyrazem są wcześniejsze posty - w tym temacie mam braki ponieważ sauna to dla mnie czas relaksu. Nie patrzę między nogi nagim kobietom i nie udaję że czegoś szukam na podłodze itd, itp.. Faceci heteroseksualni są tak \"zaprogramowani\" że mimowolnie spoglądają na piersi! Nie ma większego znaczenia czy są skryte mod moherowym sweterkiem, czy w skąpym bikini czy nagie na plaży - po prostu tak już jest. Jeżeli Twój facet nie oglądnie się za toplesem na plaży albo za hojnie obdarzoną blądyną gdy wychodzicie z kina to będzie to Twój problem nie jego. A tak wyprzedzająco to różnica pomiędzy spojrzeniem a natrętnym gapieniem się na kogoś nagiego w saunie jest taka sama jak pomiędzy spojrzeniem a natrętnym gapieniem się na kogoś całkiem ubranego w tramwaju, równie irytujące.
-
Ja też chodzę, tak na 85 st./3x15min w kabinie + 3x15min na leżaku 1x w tygodniu w oparach olejku i dźwięków muzyki. Rezerwuję saune na godziny, czasem jestem sam a czasami nie, bywa różnie. Na forum powtarzają się pewne tematy, które mnie bawią, więc i ja spróbuje na nie odpowiedzieć. - Czy nago? Oczywiście że tak. - Czy się krępuję obcych współsaunowiczów przeciwnej płci? Tak jak każdy, kto znajdzie się w sytuacji uważanej za niezręczną, z tą różnicą że po 5min sytuacja staje się \"normalna\" i zanika mit nagości nierozerwanie związany w naszej kulturze z seksem. - Ile to kosztuje? 15zł/h (22zł/90min , 45zł/h na wyłączność dla 4 osób przy zachowaniu komfortu użytkowania) - Czy uważam że w saunie współsaunowicze a szczególnie współsaunowiczki powinny być nago? Żyjemy w wolnym kraju. Niestety u nas w Polsce w imię wolności dopuszczalne jest naruszanie osobistej nietykalności w przypadku domniemanego przyzwolenia jakim jest nagość np. w saunie. W ten sposób osoby bardziej wrażliwe skazane są na saunowanie w ręcznikach, kapielówkach czy też spedzają sesje omotane innymi wynalazkami, ostatecznie wynajmują saune na wyłączność a wszystko to z obawy przed wzrokowym obmacywaniem. Chociaż uważam że okrycie niekorzystnie wpływa na relaksacyjne właściwości sauny, to zupełnie rozumie osoby pozostające w okryciu. Całkowicie powalają mnie natomiast tematy doświadczeń seksualnych w saunie albo anonsów towarzyskich. Ludzie! po co chodzicie do sauny? Spotkać gołą dziewczynę albo faceta? Zobaczyć wydepilowane łono? Pozostawiając w domyśle inne powody uważam że leczenie u psychiatry wyjdzie taniej. To na razie tyle i pozdrawiam saunowiczów.
-
Jolen, chyba nie zrozumiałaś tematu. Dotyczy on obleśnych facetów - tak dla przypomnienia. To, że lubisz jak strumień wody pieści twoja łechtaczkę to nie wnosisz nic nowego, czy masz z tego powodu poczucie winy?.
-
Niektóre opisy to prawdziwe perełki, potrafią mnie rozśmieszyć do łez. Gratuluję topiku. Ale chciałem poruszyć inną kwestie. Dziewczyny, czy wy nie rozmawiacie ze swoimi chłopami o tym co was wkurza, co się wam w nich nie podoba? Uświadamiajcie swoim facetom że im skarpety jadą, żeby mydła użyli, że dłubanie w nosie jest prostackie, a nie potem wyżalać się na forum jaki on taki a nie taki. Możecie zaproponować również wspólny prysznic albo kąpiel, chyba tylko palant bez wyobraźni wam odmówi. Tak się składa, że czasami mam nieprzyjemność rozmawiać w pracy właśnie z takimi brudasami. Niby po studiach, wykształceni, kulturalni itd... a jedzie od nich na dwa metry. Po prostu mnie cofa jak muszę takiemu coś wyjaśniać, płacą mi za ...... a nie za wąchanie czyichś wydzielin. Dlatego niejednokrotnie jednemu albo drugiemu kupowałem mydło, dezodorant, czasami pastę do zębów albo szczoteczkę i wręczałem przy wszystkich w biurze. To jest bardzo dobra metoda. A co mnie u was wkurza? - pozlepiany tusz na rzęsach, - stary lakier na paznokciach, - stary lakier na włosach, - wam też nogi walą (mam sól jakąś w szufladzie dla takiej jednej) Pzdr