

mała_agatka
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez mała_agatka
-
no właśnie green bo mi się tylko zapytała czy krwawienie mocne i tyle. jak jej powiedziałam że bardzo mnie boli to stwierdziła że tak może być i nic więcej. zobaczyć nie chciała :( co do kupek to mały robi praktycznie po każdym jedzeniu, czyli co chwilkę, nawet nie wiem co ile i ile razy bo nie jestem w stanie zliczyć. no ale moje malutkie dopiero 9 dni ma więc jeszcze malutki jest. za to dziś strasznie mi ulewa :( już zaczynam sie denerwować czy wszystko jest ok. wygląda to tak, że je i w trakcie jedzenia ulew, potem je dalej, po jedzeniu znów ulewa i to leci mu buźką i noskiem :( mam tylko nadzieję ze jakby coś było nie tak to by płakał a on jest spokojniutki i sobie śpi. dziękuję za odpowiedź w sprawie soli fizjologicznej :) teraz będę was zadręczać pytaniami, w końcu macie starsze pociechy niż ja :P taki przywilej młodej mamusi :)
-
witam! widzę że jak na razie to ja mam najwięcej czasu na siedzenie na neciku :P ale to przez moją nogę. nic nie mogę zrobić, ani posprzątać ani ugotować. jedyne do czego sie nadaje to karmienie maluszka. choć nie powiem i z tym ciężko bo mam strasznie popękane brodawki i coraz trudniej jest karmić. wczoraj wieczorem podałam modyfikowane bo już nie mogłam wytrzymać. a stwierdzilam że jak mam karmić płakać przy tym i się denerwować to nic dobrego z tego nie wyniknie. dziś już karmię normalnie, ale przez nakładkę. zobaczymy jak bedzie. powiedzcie mi tylko jak urzywać tej soli do oczek??? to się przemywa tak jak rumiankiem, czy zakrapla czy jak?
-
była dziś u nas położna, ale bardzo niezadowolona z jej wizyty jestem. pierwsze co mnie wkurzyło to to że nie umyła rąk jak przyszła tylko od razu złapała malucha. dodam że miała opryszczkę na ustach :O nie wyjaśniła mi praktycznie nic. nie odpowiedziała na pytania tylko jakimiś utartymi sloganami na temat szczepień rzucała. ech. powiedzcie mi proszę jak to jest z kontrolą wagi maluszków??? czy ja mam chodzić do przychodni go warzyć? jak często??? ona tylko o szczepieniu za 6 tyg powiedziała o niczym innym. odnośnie oczek to mamy po receptę na antybiotyk pojechać do ośrodka. ale ja nie chcę dawać małemu antybiotyków! z tym że ona nie dała praktycznie zadnej alternatywy. na razie przemywamy rumiankiem jak do jutra nie będzie choć troszkę lepiej to chyba będzie trzeba jej posłuchać. czy położna jak do was przyszła to sprawdzała jak goi się rana????
-
a mnie dziś deprecha totalna dopadła. chodzę i ryczę. bo wszystko jest nie tak. nie mogę się zająć sobą a co tu mówić o małym. on jest cudowny a ja mu nic nie mogę dać. nawet nie ponoszę go po jedzeniu, sama nie przewinę jak nie mam wszystkiego uszykowanego. nawet herbaty sama sobie nie zrobię :( R nic nie może załatwić bo mnie nie można samej w domu zostawić..........wiem że on już też ma dość tej sytuacji a to jeszcze tydzień w gipsie, a potem kto wie ile czasu na rehabilitację.....pocieszam się tym ze za kilka dni rana przestanie boleć, może krwawienie będzie mniejsze i choć z tym przestanie być tak trudno. uciekam bo zaczyna piszczeć a muszę mieć czas żeby dokuśtykać do niego.
-
a ja musiałam dziś pierwszy raz zostawić maluszka w domu z teściową. brrrry ile się naryczałam to tylko ja wiem. już mówię dlaczego. otż mam gips na prawej nodze, palce siniały i puchły tak straszliwie że miałam mroczki przed oczami i robiło mi się słabo. dziś wieczorem nie wytrzymałam i pojechaliśmy na izbę przyjęć żeby coś z tym zrobili. dodam że nie biorę zadnych leków przeciwzakrzepowych bo karmię piersią. lekarz stwierdził ze gips jest za ciasno założony, przeciął go i założył bandaż. normalie nowa jakość pomarańczy. :)
-
witam serdecznie :) od razu prepraszam za błędy, ale siedzę na krześle, prawśą nogę, ta z gipsem, mam wyciagnieta do przodu i polozona na wysokiej poduszce, w lewej rece trzymem mojego skarba i tak pisze. dlatego tez zrezygnowalam z polskich liter :) malenki jest kochany. dzis w nocy obudzil sie raz na karmienie i to dopiero o 4 :)a potem ladnie spal do 7.30. a dzis konczymy tydzien :D co do szczepien to my postanowilismy unikac ich jak ognia. naczytalismy sie o skutkach ubocznych i niebezpieczenstwach z nimi zwiazanych i nieszczepimy. w szpitalu nie udalo nam sie uniknac gruzlicy, ale przeciw wzw nie p[ozwolilismy. i za to zostalismy wykleci :P polecam ksiazke \"szczepienia. nibezpieczne ukrywane fakty\" . przecztajcie a sie przerazicie. jeszcze takie pytanie ile goila sie wam rana po porodzie???? bo szczerze powiem mam juz dosc. boli caly czas tak samo :( krwawie tez mocno, a to juz tydzien po. choc u mni to tez troszke inaczej, bo dopiero 3 dzien chodze a tak to w lozku lezalam, wiec moze byc dluzej.
-
a tak poza tym to jest coraz lepiej. po mału siadam, choć jeszcze z problemami, chodzenie, a raczej skakanie też idzie mi coraz lepiej, lecze poranioną lewą pierś...do świąt będe jak nowa :) dzisiaj R był zarejestrować dzidzię, mamy juz akt urodzenia :) był też zgłosić do przychodni i jutro albo w czwartek ma przyjść położna. wolałabym jutro bo chcę zapytać co robić z oczkiem maluszka bo strasznie mu ropieje. na razie wymyśliłam przemywanie gotowaną wodą. może wystarczy :) on z tym oczkiem to jeszcze w szpitalu miał problemy, zakraplali mu czymś, ale oczywiście przy wypisie nikt nic nie chcial powiedzieć co dalej z nim robić. usłyszałam tylko ze jak położna przyjdzie do mnie to mi powie :O
-
lorinko dokładnie. całe 15. w tym 2 na pośladkach i te drażnią najbardziej. położna chyba chciała się na mnie wyżyć i dlatego ciachnęla tak mocno, bo lekarz pytany czy wszystkie zakłada na ciecie powiedział że tak, że na szczęście nie popękałam wcale.
-
i zdjątko wysłałam mojego Pisklaka :)
-
jeszcze słowo o malutkim. jest cudowny!!! głównie je i śpi. tochę sie męczymy z karmieniem piersią bo nie umie złapać moich brodawek, ale daje mu przez kapturek i jest ok :) taki ssaczek mały. może ciągle jeść. w nocy śpi pięknie. od dwóch dni zasypia ok 23, po kilku godzinach karmienia :P i budzi się o 6 rano :) takze cudownie. pytałam w szpiatlu czy nie wybudzać, ale mówiły że nie. strasznie mi szkoda ze nie moge go przytuloć tak jakbym chciała, ponosić i wogóle. ale to co tatuś mu rekompensuje :) normalnie zwariował na jego punkcie :D
-
dzień dobry :) obiecałam opis wydarzeń od niedzieli 23.11 do dnia dzisiejszego więc piszę. mały śpi wiec mam sekundkę. a działo sie baaaardzo dużo. jak któraś przed porodem, albo bardzo słabe nerwy ma to odpuścić opis porodu proszę :) więc w niedzielę 23.11 pojechaam do szpitala zrobić ktg. mały słabo sie ruszał i chciałam wiedzieć czy wszystko ok.więc wieczorem pojechaliśmy do szpitala im Madurowicza w łodzi. na izbie stwierdzili ze dobrze by było jakbym już została w szpitalu więc zostałam. w poniedziałek sobie leżałam, we wtorek miałam test z oksytocyny i usg na któym wyszło ze mały waży ponad 4400 i pyatnie czy cesarka czy nie. lekarze orzekli że usg może kłamać i szykowali mnie do naturalnego. cały csas dostawałmm leki na rozluźnienie szyjki bo nie chciała sie rozwierać. w czwartek miałam mieć podłączoną oksytocynę żeby wywołać poród. niestety we środę o 10 wybuchl pożar w pomieszczeniach gospodarczych szpitala, wielkie zamieszanie, cała masa dymu. ja leżałąm na 4 piętrze a i tak korytarze były doslownie siwe od dymu. wielka panika w szpital. nikt nie wie co robić. w końcu o 15 zapada decyzja o całkowitej ewakuacji. badania lekarskie, część osób wypisują, część zostaje przeniesiona do innych szpitali. mnie mają przenieść. ciągła zmiana zdań, każdy lekarz mowi cos innego. jeden że jedziemy do Matki Polki, inny że jednak wszyscy wychodzą, jeszcze inny że jedziemy do różnych spzitali :O w końcu stanęło na tym że rozworzą na s po różnych szpitalach, ja trafiłam do Zgierza. dla mnie to tragedia była. mam baaaaaardzo złe zdanie o tym szpitalu i lekarzach tam pracujących. chciałam już się wypiasać na własne żądanie, ale dostałam kurczy. krótkie ktg i wyszło skurcze co 4 minuty, nie ma mowy o wypisie, jadę rodzić. przewieźli mnie i 3 inne dziewczyny karetką. okazało się ze nie dali nam kart informacyjnych, czyli przyjechałyśmy z pustymi kartotekami, nikt nie wiedział jak wyglądało nasze lecenie w madurowiczu i wszystkie badania trzeba było robić od nowa. więc znów badnie ginekologiczne (3 tego dnia), kolejne usg, ktg, badanie krwi i moczu. o godzinie 20 skurcze ustały. koniec mojego porodu :( szyjka całkiem niegotowa wiec leżę na ginekologii. do tego z wrażenia wyszła mi opryszczka na wargach i leżałam w sali izolacyjnej. jeżeli ona by nie zeszła do porodu to nie moge rodzić na normalnej porodówce tylko w sali izolacyjnej, nie dostanę tez mluszka. wiec robie wszystko zeby się zasuszyłą. całą noc przepłakałam. na następny dzień badanie przez orynatora. mówię mu ze w madurowiczu miałąm stwierdzone wchania tętna u maluszka, do tego zawyżone moje ciśnienie (ok 150/100) i miałąm zlecone ktg 2 razy dziennie i pomiar ciśnienia na każde żąanie, przynajmniej 2 razy dziennie, do tego czopki na rozpulchnienie szyjki. na to słyszę \"pani nie potrzebuje tych badań jest pani młoda wiec nic pani nie będzie\" :O wściekłam się zagroziłam że wyjde na własne żądanie i opiszę jego zachowanie w prasie. no to zlecił pomiar ciśnienia i ktg raz dziennie, ale i tak chodziłam na nie 2 razy dziennie :P z każdym dniem ten szpital wkurzał mnie coraz bardziej. nic nie można sie było dowiedzieć. nikt nic nie mówił, nie informował o wynikach badań. brałam leki i nawet nie wiedziałam co to i na co to. dowiedziaąm sie ze biorę antybiotyk na opryszczkę!!! paranoja jakaś przeciez na wirusy nie działąją antybiotyki!!! więc jak tylko sie dowiedziałam co to i na co to sama odstawiłam. no nic w niedzielę dostałam skurczy. bóle idące od krzyża, przez brzuch do ud. więc mówię hura zaczyna sie!! skurcze regularne co 7 minut. na ktg niby coś wychodzi ale słabe. każą czekać. zwłaszcza ze szyjka nie reaguje. więc czekam do poniedziałku. w poniedziałek cały dzień bóle krzyżowe co 7-8 minut. moja prośba o podanie czegoś na przyspieszenie porodu. odpowiedź odmowna, bo \"przecież to przepowiadające\". wtroek sytuacja identyczna - ból cały dzień co 6-7 minut. noc z wtorku na środe bóle są cały czas takie same, badanie przez położną. szyjka całkiem niegotowa. każą czekać na skurcze. ale do jasnej choroby ja mam skurcze całkiem silne! godzina 3 w nocy bóle co 3 minuty, 4 w nocy co 2 minuty. idę do poóżnej. szyjka zaczyan reagować! lewatywka i na porodówkę!!! dzwonie do R. o 4.20 jesteśmy razem w sali do porodów rodzinnych. udało się akurat była wolna :) bujam sie na piłce R masuje mi plecy.badanie - rozwarcie na 3 palce :) godzina 6.i słowa lekarza - do 10 bedzie po wszystkim. chodzę sobie jest super. skurcze mam cały czas takie same, nie nasilają sie. takie same jak od ostatnich 3 dni tylko częstsze. godzina 8 rozwarcie nie postępuje. ale z małym ok wiec karzą czekać. czekamy. chodzimy, żartujemy, ale jest mi coraz ciężej. godzina 10 pęka pęcherz płodowy. od tej pory leżę pod ktg. skurcze są nieznaśne. zapominam o oddechu. R krzyczy ciagle żebym oddychała. tylko dzięki niemu oddycham. za chwile pierwszy raz na chwilkę starcę przytomność. po chwili jest ok. dalej leżę i sie zwijam. przychodzi lekarz. rozwarcie na 9 cm. ale mały przekręcił się złą stroną główki. leżę na boku i czekam aż sie odwróci. za chwile pełne rozwarcie, skurcze parte, ale mały źle ułożony. czekać! nie przeć. leżę i mam wrażenie ze umrę. po 40 minutach jest mały dobrze wchodzi!!! możemy zaczynać. ja jestem już tragicznie zmęczona. nie czuję kurczy, nie daję rady przeć. lekarz na mnie wrzeszczy ze duszę dziecko. zebrało się 3 lekarzy, 3 położne i 4 pielęgniarki. zamieszanie straszne! dopiero tera decyzja o podłączeniu oksytocyny i podaniu tlenu. wszystko trwa już za długo przy kolenym parciu lekarz kładzie łokieć na brzuchu wypucha dziecko. krzyczę zeby tak nie robił. nie słucha, kolejne parcie to samo. pojawia sie wzmianka o kleszczach. jeszcze nie za wcześnie. położna nacina krocze, bez skurczu ból niesamowity (chyba bo teraz nie pamiętam) kleszcze - to mnie mobilizuje. przy kolejnym skurczu i wypychaniu przez lekarza rodzi się główka!!! w końcu!!!! lekarz wyrzucić R który stał przy mojej głowie tak ze on znalazł się centralnie przed moim kroczem. tam gdzie nigdy nie miał patrzeć. ale jest dzielny. nie mdleje :) mały jest siny, nie łacze. ja wpadam w histerię. myślę że on nie żyje. siadam patrze na niego. rusza się. już wiem ze jest ok. dostaję go na sekundę na brzuch. nie ma mowy o karmieniu. zabierają go. a ja leżę i łzy mi ciekną. tak bardzo się cieszę że już jest, że jest i żyje :D jescze tylko szycie - 15 szwów. R czeka przed salą dzwoni do wszystkich z wiadomościami. a ja leżę i płaczę. ze szczęścia. wchodzi lekarz ten co wyciskal dziecko i mówi \" o widzę że maleńkie było łożysko a brzuch wielki, a bo to tylko tłuszcz. strasznie otłuszczony ten brzuch pani ma\" normalnie chciałam wstać i go zdzielić przez twarz! gdyby nie to ze inny mnie zszywa to bym tak zrobiła. ale co tam. najważniejsze że mały już jest!!! za sine ciałko i brakoddechu dostał 8 pkt, w 5 minucie 9. R w końcu moze do mnie wejść. widzę że jest bardzo wzruszony. nie potrafi powiedzieć nic ponad \"dziękuję\". po chwili zaczynamy rozmmawiać o tym wszytskim. ja jestm tak szczęśliwa że już nie pamiętam o bólu. w godzinę po moim masakrycznym porodzie pytam go czy nadal po tym co widział chce mieć ze mną kolejne dzieci :) no dobra ale na porodzie mój pobyt sie nie skończył. w środę nie mam już siły wstać. lekarze karzą sie nie spieszyć.zwykle po 12 godzinach kobieta musi wstać. mi nie mówią nic pomimo że mijają 24 a ja leżę. w czwartek wieczorem wykłucam sie o coś na wzmocnienie, bo mija 30 godzin od porodu a ja leżę!!! dostaję glukoze. w nocy po raz pierwszy idę do łazienki. w piątek czuję się świetnie. mogę chodzić, ba wręcz biegać po korytarzu. R jest w szoku. dzień wcześniej wygladałam jak śmierć a teraz biegam :) godzina 17 piątek idę do lazienki, robi mi się słabo, mdleję. przybiegają położne, wracam do łóżka. boli mnie prawa stopa, puchnie. wizyta chirurga, prześlietlenie, gips....na 2 tygodnie. tragedia. całą sobotę leżę. ze względu na uderzenie w głowę robia mi tomografię. wszystko ok. na szczęście. w niedzielę mogę wstać. R przywozi kule. trochę chodzę. w poniedziałek wypis! wracam do domu. ja mój kochany Pisklaczek, R i noga w gipsie.jestem całkiem nieporadna. szwy ciagną, skakać trzeba, do tego dzidzia........... ale jest coraz lepiej. niedługo całkiem sie ułoży :) tego posta pisałam od wczoraj :) łącznie 4 godziny. z przerwami na kuśtykanie i karmienie maluszka :)
-
cześć wszyskim!!! właśnie wrócilam do domku :D :D :D powiem szczerze nic nie czytałam, nie wiem jakie tematy są obecnie na tapecie. po prostu chciałam się przywitać. później opiszę co u mnie. mam całkiem fajną historyjkę :P powiem tylko to co Beata na pewno przekazała 3.12 o 12.55 urodziłąm synka Franka. 3340 g i 58 cm. dostał 8 pkt. ale już jest wszystko dobrze. jest kochany :)
-
i znów ja jednak nigdzie nie jechaliśmy. po godzinie sie uspokoiło, mały szalał jak zawsze więc posatnowiliśmy poczekać. R sobie spał a ja nie mogłam, ale za to sie z Kluskiem bawiłam i naradzałam :P ale mamę przestraszył w nocy! już naprawdę myślałam że sie zaczyna, a tu nic z tego. ale do szpitala na ktg sie przejadę. zobaczymy na ile silne są te moje skurcze. poza tym ciśnienie mi podskoczyło więc moze to też warto sprawdzić, zwłaszcza ze ja miałam leżeć w szpitalu od 37 tygodnia, ale ze względu na duże obłożenie nie chcieli mnie przyjąć. a skoro nic się nie działo to siedzę w domu, ale dziś jadę niech choć ktg zrobią i jakiś lekarz sprawdzi jak tam przygotowania do porodu :) oj agniesza biedna jesteś :( mam nadzieję że już teraz będzie dobrze i szybko się wyleczysz.
-
hej kochane :) a ja spać nie mogę. miałam skurcze i to dosć sine, skoro dały radę mnie obudzić. pochodziłąm troszkę i niby przechodzą, ale jak znów się pojawią za chwilkę to jedziemy. odezwę sie do którejś jak będzie po, lub do Was wszystkich na kafe jak jeszcze w dwupaku rano będę :P no nic uciekam bo R juz sie spowrotem położył. może jeszcze pośpię troszkę.
-
magmall tak do mnie mów :) normalnie dodają otuchy takie opisy :) i to nie tylko dlatego ze poród tak nagle się zaczął, ale też dlatego ze tak szybko poszło. właśnie tego mozemy sobie zyczyć - szybkich porodów :D
-
TERMIN SIERPIEŃ 2009!!!
mała_agatka odpisał na temat w Ciąża, poród, macierzyństwo i wychowanie dzieci
Gratuluję i życzę spokojnych 9 miesięcy :) powodzenia :D -
oj jak mnie brzusio boli :O ale nie poddaj sie sprzątam dalej ;) anabelko biedaku! na pewno wkrotce Twój suwaczek będzie sie zgadzał ze stanem w jakim sie znajdziesz :) i będziesz w końcu ta szczęśliwą mamusią :)
-
dziewczyny które teraz urodzily co zakładałyście maluchom na wyjście ze szpitala? u nas dziś zrobiło się zimowo i już nie wiem czy body, kaftanik, śpioszki, czpeczka cieńsz i grubsa, skarpetki i kombinezonik wystarczy? na to oczyiście kocykiem przykryję i pieluszka na buźkę. nie chcialabym ani przegrzać ani przeziębić smyka. a mamy do przejścia kawałek do samochodu, potem 45 minut do godziny jazdy no i z samochodu do domu kawałeczek.
-
gratulacje dla Ewelki ale kolosik z twojej córeczki :P zdecydowanie największa dzidzia jak do tej pory :) dla Majki oczywiście także wielkie gratulacje1 twój synek to z kolei takie maleństwo. jeden z mniejszych w naszej tabeleczce.a o porodzie koniecznoie opowiedz bo jeszcze nie wszystkei mamy dzidzie przy sobie :P lorinko biedaku może malutka nie wychodzi bo wie że mamusia chora i czeka aż tobie się polepszy ;) ja o spacerkach, kąpaniu i ssaniu jeszcze sie nie wypowiem :P ale mam nadzieję ze to się wkrótce zmieni i też będę miała coś do powiedzenia w tej kwestii. wczoraj miałam skurcze przez pół wieczora, ale ok 22 przeszły i zasnęłam. spałam całą noc więc chyba ich nie było. dziś z rana mnie dopadły, ale teraz cisza. byłam w szkole, załatwiłam sobie indywidualne zaliczenie tego przedmiotu, potem byłam u cioci i zjadłam te moje knedle :) teraz mogę rodzić!!! no dobra prawie bo na jutro ciocia ma sernika upiec i też mamy zaproszenie, jak nic się nie wydarzy :) u nas też spadł śnieg, ale więcej jest go w Łodzi niż tu u nas. choć cały czas sobie pruszy więc może jutro będzie ślicznie bialo :)
-
oj beaciu mam nadzieję że to przejściowe załamanie i żadna depresja cię nie dopadnie.
-
no to dobrej nocki :) zaraz uciekam się myć i może jakiś filmik sobie obejrzymy z R :) a jutro rano na zajecia jadę :P wiem że zwariowałam ale co tam jade i już! no chyba ze zaczne rodzić. ale najwyzej w drodze do szpitala zahaczymy o uczelnie :P
-
no właśnie beatko dlaczego jej oderwała??? z tego co wiem to kikutek sam odpada. mam nadzieje ze malutka już spokojniejsza :) wielkie GRATULACJE dla Jokasty
-
e tam dziewczyny gadanie! jeszcze się okarze że sama nierozpakowana zostanę :P teraz o 16 mialam godzinę skurczową - nieregularne ale częste, co ok 5-9 minut, ale od 16.56 koniec, cisza, więc nic nie wiadomo. a chcialam się jeszcez pochwalić jak to wczoraj pięknie nogi goliłam. stwierdziłam ze już czas i ogoliłam nóżki. jednak pech chciał ze w pewym momencie klusek włożył mi główkę w szyjkę i aż podskoczyłam niestety ręka również i mam wielką szramę na nodze od kolana po samo biodro!!! przez całe udo się zacięłam. normalnie tragedia!!! dobrze tylko że nie goliłam się gdzieś indziej, bo jeszcze sama bym sobie nacięcie zrobiła :P ech ta dzidzia nie wie kiedy przestać wariować :D
-
ale ja naprawdę chcę do tych knedelków doczekać!!! ale co tu zrobić....mam nadzieję ze choć do jutrzejszego popołudnia dzidzia poczeka i zjem choc jednego! najwyżej na porodówke mi R przemyci :P
-
a ja nie miałam neta przez ostatnie kilka godzin. nie wiem dlaczego. teraz wyłączyłam komputer i włączyłam ponownie i jest :) dziwna sprawa. ale co tam. łapią mnie coraz silniejsze skurcze, regularnie co 20-22 minuty. więc może faktycznie jutro sie rozpakuję :P dzwoniłam do kolesia od fotelika a on mi powiedział że chory był i nie mógł wysłać fotelika :O normalnie załamałam sie powiedziałam mu ze mógł choć maila napisać a nie ze ja w domu siedzę nigdzie nie wychodzę i czekam a on co? do tego powiedziałam ze na dniach rodzę i nie mam w czym dziecka ze szpitala zabrać. no to przeprosil ładnie obiecał gratisik dorzucić, co więcej jakby mały się urodził teraz i byśmy nie dostali nowego fotelika o mam ten co mam rozpakować i w nm dzidizę przewieźć. on go normalnie potem przyjmie bez problemu :) ale już mi ciśnienie skoczyło, zwłaszcza że naprawdę coraz bliżej porodu jest! Gratulacje dla Eluś :) beatko biedna jesteś z ta teściową :( faktycznie jak ci kiedyś nerwy puszczą to jej nagadasz :P