Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

elfia_mama

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez elfia_mama

  1. Janeczko, witaj!! Ja pracuję tam dopiero miesiąc, więc nie mam porównania. Dziś chciałam kolejną ratę, ale szefowa powiedziała, że mi nie da, bo musi za parking zapłacić. Oj, długo ja tam miejsca nie zagrzeję :(
  2. Hepcia, pocieszyłaś mnie z tym żarciem. Może pomysł gumeckiej (misiowy ogródek) wypróbuję. Dzięki! Kolejne pytanie: o opiekunki. Znalazłam opiekunkę. Powiedzcie, na ile oddajecie opiekunce dziecko (ile godzin dziennie) i ile za to płacicie? Nasza opiekunka będzie rano przychodzić po Dadasia i zabierać go do siebie. Co powinnam przygotować Dadasiowi? CHodzi mi o takie rzeczy, jak herbatki, jedzonko (jakie?), ręczniczek, ubranka, mydło? Co jeszcze? Nie mam pojęcia. Podrzućcie kilka rad... Dziś dostałam połowę wynagrodzenia - położyłam łąpę na kasie (gotówce). Potem musiałam zasuwać z tą kasą do banku, bo szefowa nie uznaje przelewó na konto (bo wtedy możnaby udowodnić, że zalega, a tak każe podpisać z ostatnim dniem miesiąca). W banku straciłam 40 minut! Gumecka, pochwal się, gdzie uderzasz o pracę?
  3. Żarcie - właśnie miałam Was o to pytać. Dadaś nic nie chce jeść i zaczyna mnie to powoli martwić. Rozumiem, że upały, że zęby, ale jemu już żebra widać! Odkąd poszłam do pracy cofnęliśmy się w rozwoju - A.podaje mu słoiczki, a on ich nie chce już jeść. Czasem zje szynkę, bez pieczywa, czasem małą parówkę. Co mu jeszcze podawać? Dziś miałam mieć pierwszą wypłatę. Ale szefowa powiedziała, że dopiero zbiera kasę. Ależ jestem wściekła! Wymagania ma jak z kosmosu, ale płacić teerminowo, to nie - wszystkkie płatności ważniejsze są dla niej niż wynagrodzenia!
  4. gumecka, gdzie wywołujesz zdjęcia za 0,39?
  5. U mnie jak zwykle, nastrój taki, że skzoda gadać. Za to dostałam taki oto dowcip (to dla tych, którzy dziś nie w sosie są): \"Pewnego razu w piątek pod wieczór, do jubilera przyszedł starszy, obleśny dziadek z towarzyszącą mu, przecudnej urody, ok. dwudziestoletnią, zgrabną panienką. Zaczęli oglądać pierścionki. Po dłuższej chwili ona wybrała sobie jakiś piękny egzemplarz. Dziadek upewnił się, czy ten pierścionek na pewno jej się spodobał i mówi jubilerowi, że go kupuje. A jubiler na to: - Ale ten pierścionek kosztuje 100 tys. złotych! Na co dziadek bez wahania: - Nie szkodzi; biorę! A jubiler się pyta: - Zapłaci pan gotówką, czy kartą? - No, wie pan - mówi dziadek - taką kwotę trudno mieć w portfelu, więc zapłacę kartą. Sprzedawca się lekko zafrasował i mówi: - Proszę mnie źle nie zrozumieć, ale przy takiej kwocie do zapłaty muszę sprawdzić, czy pańska karta ma pokrycie na koncie, a w piątek o tej godzinie banki są pozamykane. Do poniedziałku nie będę mógł zweryfikować pańskiej karty, więc co pan proponuje? Na co dziadek ze zrozumieniem: - Proszę pana! Nam naprawdę zależy na tym pierścionku, więc aby nikt go nie kupił proszę go zdjąć z wystawy i schować do sejfu wraz z moją kartą kredytową. W poniedziałek rano sprawdzi pan w banku jej pokrycie i zadzwoni do mnie pod numer, który panu zostawię, a ja wtedy się ponownie u pana zjawię. No to jubiler się ucieszył i zrobił tak, jak zaproponował klient. W poniedziałek rano po przyjściu do pracy zadzwonił do banku, podał numer karty, a tam mu mówią: - Panie! Ta karta nie ma pokrycia od 3 lat!!! Sprzedawca zbladł i dzwoni do dziadka: - Proszę pana! Co to ma znaczyć! W banku powiedzieli, że pańska karta nie ma pokrycia od 3 lat! Jak pan to wyjaśni? A dziadek na to z uśmiechem: - Proszę pana, ja doskonale wiem, że moja karta od 3 lat nie ma pokrycia na koncie. Ale czy pan wie, JAKI MIAŁEM WEEKEND?\"
  6. Chyba nie jest ze mnie taki twardziel, jakby się wydawało. Pisząc o tym rozstaniu jeszcze miałam nadzieję, że to jakiś głupi żart, wybryk, że rozejdzie się po kościach. Poczucie obowiązku wezmie górę. No ale stało się :(( Jak tylko popatrzę na Dadasia to ryczę jak bóbr - jak to możliwe, że właśnie on będzie się wychowywał bez taty? Szczególnie patrząc na relacje A. z jego starszą córką (19lat) nigdy bym się tego nie domyśliła - córka jest jego oczkiem w głowie, dla niej dałby się pociąć. To tatuś, którego wszyscy jej zazdroszczą. Wygląda na to, że zazdrościć tatusia będzie także jej rodzony brat. U mnie oczywiście poleciała samoocena na łeb, na szyję (\"co z ciebie za kobieta, jak domu nie potrafisz stworzyć\"). Gaja była tylko pretekstem do całej tej awantury, niepotrzebnie rozpoczynałam z nią rozmowę na temat zmiany zachowania. Tzn w normalnej sytuacji byłoby to pożądane, lecz teraz może załapać poczucie winy, że to przez nią Dadaś nie będzie miał taty :(( Generalnie jestem w gigantycznym dole i nawet spać nie mogę. Cholera, nie było ani jednego znaku ostrzegawczego! Nic, co pozwoliłoby mi się domyśleć, że coś jest nie tak. :((
  7. asiek - prawie codziennie właściwie każda z nas jest świadkiem sytuacji, które opisujesz. Też mam ochotę palnąć takim rodzicom. Przykład: biuro, w którym pracuję jest położone na głównej ulicy Bytomia. Naprzeciw mieszka baba-matka dwójki maluchów, ok.3-4 lat. Codziennie słyszę, jak się ona wydziera, a dzieci płaczą przeraźliwie. Odczuwam naprzemiennie złość, bezradność i smutek z powodu tej szmaty! Powinnam zadzwonić na policję? Myślę że tak. Powstrzymuje mnie jedynie to, że osobiście nie widziałam, jak znęca sie nad tymi biednymi dziećmi, no i że wiem tylko, że mieszka w kamienicy naprzeciwko (nie znam nazwiska oraz dokłądnego adresu). Ale oczywiście SŁYCHAĆ ją doskonale :(( Gumecka - podałaś kilka wychowawczych przykładów twojej znajomej. W skrócie powiem tyle, że ze wszystkimi się zgadzam, za wyjątkiem niebrania na ręce - w jaki sposób jej dziecko zaspokaja potrzebę bliskości? To jedyne zastrzeżenie, resztę popieram i podpisuję sie obiema rękami. U nas w zasadzie bez zmian. A. udaje, jakby nic się nie zdarzyło, jakby nie było w ogóle tematu. Dziewczyny, dziękuję jeszcze raz za wsparcie! Nie umiem znaleźć tej strony, na której były nassze adresy - chętnie napisałabym więcej, ale na priva. Ok, później odszukam... Pozdrawiam!
  8. Dziewczyny, dzięki za ciepłe słowa. Chyba udało mi się wcielić w życie zasadę: \"Wszystko co mnie nie zabije, wzmocni mnie\". Z szefową tym razem ja porozmawiałam. Nie zgodziłam się na jej warunki, a stanęło wreszcie na tym, że mi obniżyła wynagrodzenie, ale o 300 a nie o 600zł, a do renegocjacji płacy mamy wrócić po okresie próbnym. Najwyżej mnie zwolni. Moim facetem w ogóle się nie przejmuję, nie zamierzam palcem kiwnąć, by wpłynąć na zmianę jego decyzji. Jestem ciężko urażona i wygarnęłam mu, co o nim myślę, a reszta niech się sama dzieje. trzeba przecież zachować jakąś godność. Asiek, pytasz o prasowanie. Odkąd poszłam do pracy, zupełnie nie mam na to czasu. Najpierw ten szpital Gai - wracałam do domu po 20-ej, a teraz też nie jest wiele lepiej. Jak tylko otwieram drzwi rzuca się na mnie Dadaś, który nie opuszcza mnie aż do zaśnięcia. Idziemy na spacerek, bawimy się, potem go kąpię, robię mleczko, karmię, potem kładę spać i tak schodzi do 22-ej. Staram się ciuszki równo rozwiesić na suszarce, ale nie przejmuję się drobnymi zagnieceniami. Niestety, przy tym młynie jestem zmuszona odróżniać sprawy istotne od takich, które sobie mogę odpuścić. Prasowanie odpuściłam. Buziaczki!
  9. Hej! Nie mam nawet czasu przeczytać wszystkich wpisów. Żelazna Dama vel Moja Szefowa po dwóch tygodniach postanowiła mi obniżyć wynagrodzenie o 600zł w porównaniu z tym, na co się zgodziła na początku. Ponieważ umowę mam podpisaną na najniższą krajową, a resztę miałam dostawać w bonach i ekwiwalentach - nie mam możliwości wyegzekwowania swojego. Równocześnie jakby złagodniała i przestała się czepiać o wszystko - może ją dopadły szczątki wyrzutów sumienia? Zwolnić się nie mogę, bo nie dostałabym zasiłku, więc jestem w kropce. Mój A. nagle oświadczył, że nie chce z nami mieszkać. Jako powód podaje, że nie może się dogadać z Gają :( Fakt, że Gaja ma niewyparzony pysk i trudny charakterek, ale.. nie wpadłabym, żeby z takiego powodu zostawiać swoje dziecko i partnera. Nie ma jawnych konfliktów, Gaja lubi w różnych sprawach postawić na swoim, co drażni A.Jestem po rozmowie z córką, obiecała się poprawić, bo nie chce, żeby przez nią Dadaś stracił ojca, ale.. jestem na 99% pewna, że to był jedynie pretekst. Gaja stara się nie wchodzić A. w drogę, a ten i tak czepia się najmniejszych pierdół. Tak więc niezależnie od zachowania młodej i tak zostajemy same, chociaż... oficjalnie do końca wakacji Gaja ma \"okres próbny\". Przygotowuję Gaję, żeby w razie czego nie brała na siebie poczucia winy :((( Znam minusy wychowywania dziecka samotnie i nie chcę tego zgotować mojemu najukochańszemu synkowi (zwłaszcza, że nie ma żadnych ku temu konkretnych powodów), no ale nikogo na siłę przy sobie trzymać nie będę. Cóż dodać? Jestem w dole i tyle :((
  10. W mojej nowej pracy brakuje tylko napisu \"Arbeit macht frei\". Tej babie nic się nie podoba. Opierdla mnie za to, że ktoś dwa miesiące temu nie włożył do teczki aktu notarialnego, albo że krzywo poukładałam faktury. Nie podoba jej się bałagan na moim biurku w chwili, w której dopiero co posegregowałam dokumenty wg typów. Wydziera się, gdy otworzę okno - gdy widzi mnie z kubkiem kawy w ręku zapobiegliwie upomina, żebym czasem nie wylała jej na dokumenty. Dziewczyny twierdzą, że dopiero sie rozkręca. Oprócz mnie pracują tam jeszcze trzy babki: jedna jest na zwolnieniu lekartskim, druga na wypowiedzeniu, a trzecia każdego dnia jęczy, że ma tej pracy po dziurki w nosie.W poprzednim zakładzie było zatrudnionych ok.3 tysięcy osób, specyfika pracy w księgowości w obu firmach jest diametralnie inna. Czemu, kurwa, ja wiedziałam, że tak będzie? Że z takim atrakcjami będzie się wiązał mój powrót do pracy? Wyobrażacie sobie, że w ciągu 8 godzin NIE MAM czasu pomyśleć o Dadasiu? Jedno jest pewne: w tej firmie na pewno nie doczekam emerytury. Szanuję jedynie wiedzę tej wiedźmy i mam zamiar dużo się od niej nauczyć - na tyle dużo, żeby po roku można było o mnie powiedzieć: \"ooo, ona to jest w tych przepisach oblatana..\" :) Codziennei prosto po pracy jadę do szpitala do Gai. Wracam do chaty po 20-ej. No ale jutro weekend! Czuję się, nie jakbym wracała do pracy po półtorarocznej przerwie, lecz po dwutygodniowym urlopie. Jutro jadę do mojego ukochanego Dadaska... :D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:
  11. Ufff... wróciłam z pracy. Margaret Thatcher przy mojej nowej szefowej to uosobienie słodyczy niewieściej. Żartuję... Przyda mi się taki poligon doświadczalny, bo bardzo się zapuściłam w podatkach: przez parę lat miałam pracę niewymagającą myślenia, taką co to mógłby ją wykonywać średniointeligentny szympans. Asiek - z zasady nie umieszczam zdjęć w internecie, mam na tym punkcie pierdolca, przepraszam. Dadaś wygląda prawie tak samo jak Maks, tylko jest o jakieś 3kg mniejszy. WIem, głupi opis.. A jak się sprawuje rowerek? Zamiast się cieszyć, że Dadaś oddycha świeżym powietrzem, płaczę że go nie ma przy mnie. Gaja najpierw leżała na sali z 15-letnią dziewuchą, co się naćpała i straciła przytomność, teraz ją przenieśli na inny oddział i za towarzyszkę ma 14-letnią laskę z porażeniem mózgowym. Jest agresywna (oczywiście nie zdaje sobie z tego sprawy), sra w gacie i rozmazuje potem gówno po ścianie, prześcieradle i oblizuje sobie paluchy. Nie pisałabym, gdybym dziś nie była świadkiem takiej akcji. Jak mnie capnęła za włosy, to wyrwała mi garść włosów - szybko oprzytomniałam i się odsunęłam. Jeszcze 2 tygodnie, buuuu...... Czy Anulka wróciła już z Mazur? Całuję!
  12. Nadal mi smutno, a tu pustki, podobnie jak w mojej głowie
  13. Jak nie urok to sraczka. Ja tu z palcem do tyłka trafić nie mogę, bo oprócz tego, że jeżdżę do Gai do szpitala i dużo z nią siedzę, obowiązki domowe leżą i kwiczą, to... dzwoni do mnie babka, że mam przyjść do pracy od poniedziałlku. Płakać mi się chce, ale nie mogę jej odmówić. Ja nie mam pojęcia jak to wszystko pożenię: praca, szpital, obowiązki domowe, Dadaś - a doba ma tylko 24 godziny.. Wydarłam japę na ordynatorkę, że straciliśmy przez nią 4 dni bez konkreetnego leczenia. Gajka została w końcu przeniesiona na sąsiedni oddział, za szybę, na pulmunologię. Kurna chata, czułam ię, jakby ją przenieśli do innego lekarza. Zupełnie inna atmosfera, tam dla odmmiany lludzie pracują. W ciągu 3 minut znalazł się lekarz, który ją przebadał, zrobił usg, nie co na tamtym oddziale. Martwię się tylko, że Gaja nie może pojechać w sierpniu na obóz rowerowy o którym tak marzyła. Wpłaciliśmy zaliczkę, pewnie przepadnie :((( No i ja nigdzie ie pojadę, a Dadasiowi muszę znaleźć opiekę
  14. Nie rozumiem służby zdrowia. Sorry, ale nie rozumiem. Na każdym oddziale wiszą kartki w stylu: \"Kierowca, który wiezie twoje dziecko na kolonie ma obowiązek wypoczywać po 6 godzinach jazdy, a czy wiesz, że chirurg, który operuje twoje dziecko często jest na nogach od 24 a czasem od 48 godzin?\" A kto im, kurwa, każe, ja pytam???? Albo tak\"Stawka lekarza bez specjallizaaaaacji w Polsce 1400zł netto, a w Słowacji 5000zł\" Dlatego to nasi biedni lekarze muszą pracować na pięć etatów, żeby godnie żyć. Chwila! W Bydgoszczy dyrektor szpitala podwoił stawki, ale kazał podpisać załodze umowę o zakazie kkonkurencji i... ma ogromne problemy ze znalezieniem kadry! To o co im, do jasnej cholery chodzi? O podwyższenie stawki, to ma zapewnić, że będą bardziej wypoczęci, bo nie będą musieli pracować po 48 godzin?? Nniech się bujają z tym ich strajkiem. Jasne, ja też spotkałam medyków z sercem. Jakoś dziwnie się składa, że mmiało to mijesccce wyłącznie wteeeedy, gdy w grę wchodziło leczenie prywatne. Sorry zaa mój wywód, właśnie jestem po wizycie u Gai. Kurwa mać, życzę im zaamknięcia tego cholernego oddziału. Gaja leży tam od poniedziałku. We wtorek wykryli jej szmery w płucach. W środę zrobili RTG. W czwartek RTG potwierdziło, że ma zmiany w płuchach. I co? I nic. Nic nie zrobillli, bo czekają do piątku, jutro ją mają przenieść na oddział pulmunologiczny. Na miejscu dyr teego zakładu wypieprzyłabym takich lllludzi, gdyż powinno być tak: we wtorek wykrylli szmer w płlllucach, zeszli z Gają do pracowni RTG, po 10 minutach odebrali zdjęcie, położylli z oppisem na biurku ordynatorki, która następnego dnia, czyli w środę podjęła decyzę o przeniesieniu na oddział pulmunologicczny. Jutro piszę skargę na tych debili.
  15. gosiaczku - Twoja taktyka może i doraźnie pozwoli Ci wyładować sobie nerwy, ale na dłuższą metę jest bardzo nieskuteczna. Pomyśl sobie, nniewspółmiernie wielką karę zastosowałaś do stosunkowo niewielkiej winy, z góry widać manipulację. Nie, żebym broniła Twojego mena, ale zachowujesz się niedojrzale. Może przed wyjazdem należało omówić Twoje oczekiwania, zamiast teraz potrząsać szabelką. Nnnie chcę Cię krytykować, moje uwagi są raczej z ogromnej życzliwości, jaką Cię darzę. I jeszcze raz współczuję Ci rozczarowania. No dobra, dosyć wtrącanie się między wódkę a zakąskę. Mmmoja córka jest w szpitalu i mam niewiele czaaasu na pisanie i czytanie, tak na chwilę wpadłam. Zakazenie bakteryjne - lekarze nie umieli zbić jej gorączki, w drodze do przychodni zemdlała i zabrała ją karetka. Dziś już czuje się dobrze (dlatego tu jestem), ale mają ją zostawić do końca tygodnia, żeby porobić więceej badań i ustalić przyczyny. Zmykam do Gajeczki mojej kochanej!
  16. Melduję sie posłusznie i podnoszę: nasz topk, nasze dziewczyny (na duchu), gdyż: Gosiaczek jest wqurwiony i się nie dziwię, mam tylko nadzieję, że gdy emocje ochłoną, to w końcu złość przejdzie i wszystko będzie dobrze. Gumecka jutro zapyla pierwszy dzień do roboty - więc trzymaj się tam dzielnie i nie daj się pożreć klientom oraz szefowstwu. Powodzenia! W czwartek byłam na rozmowie, dla odmiany babka powiedziała, że mam zbyt duże kwoifikacje do pracy, jaka ona proponuje (biuro rachunkowe). Ładnie... a we wrześniu kończy mi się zasiłek i co dalej? Jutro znów idę na rozmowę, do innej firmy.
  17. gosiaczku - ja o urodzinach pamiętam wtedy, gdy tabelka jest na aktualnej stronie. W przeciwnym razie nie mam pojęcia kto kkkedy co obchodzi. Dziś dzień ojcaa - obchodzicie odświętnie? Bo ja nie - z okazji dnia matki nnie dostałam nawet życzeń, więc mam w dupie.
  18. Spotykam często na spacerze taką babkę, co to ma córeczkę w wieku naszych bąbli - lipiec 2005. Przy jej wózku z reguły drepta 3 letnia siostra, oprócz tego ma jeszcze 7 letniego syna.I wiecie co, załamałam się: ta babka znów jest w ciąży, wygląda na jakiś 5-6 miesiąc. Bieda aż piszczy, za to tatuś tejże gromadki prawie codziennie chodzi zawiany. Inny obrazek: para na oko 50-55 latków czule się obściskujących na środku chodnika. Trochę biegam z wózeczkiem, więc ciągle się na nich natykam; albo sie ściskają, albo wręcz \"idą w ślinę\". Kurde, czy ja się robię jakaś nietolerancyjna, czy ci ludzie są jacyś dziwni? ;) Przedwczoraj na naszym osiedlu, w bloku po przeciwnej stronie ulicy facet zabił swoją żonę i sam wyskoczył z 9ego piętra. Gdzie ja mieszkam? Pomyśleć, że jeszcze kilkanaście lat temu była to bardzo szanowana dzielnica. CHCĘ WYJECHAĆ!!! Znów marudzę, że chcę wyjechać. T ja lepiej polecę upiec ciasto z truskawkami. Pozdrawiam Bumpy, come back!
  19. Sto lat dla Karolci! Suchej pieluszki, czystych skarpetek, miłości pod dostatkiem i duuuużo, dużo uśmiechu! asiek - dajesz Maksowi nieprzegotowaną mineralkę? Dadaś już nie chce raczkować, woli na dwóch łapkach biegać sobie.
  20. Dadasia ubieram na spacer: body z krótkim rękawem, przewiewna bawełniana czapeczka jako ochrona przed słońcem, bez skarpetek, za to sandały wkłądam do wózka na wypadek,gdyby zapragnął spacerować na nóżkach. W domu body, bez skarpetek. W nocy też krótki rękawek i gołe nóżki, przykrywam go tylko pieluchą, ale i tak się wykopuje. Sprawdzałam wielokrotnie: ma ciepłe nóżki i rączki przez całą noc. Biehanie w samym pampersie rezerwuę na jeszcze większe upały.
  21. Witajcie po długim weekendzie! Anulka, odpoczywaj sobie na Mazurach, a jak znajdziesz jakieś fajne miejsce na wyjazd z maluszkiem, to daj znać. Moje nazewnictwo naleśników to: a) gdy wyjdą dobre - mniamleśniki b) gdy się nie udadzą - obleśniki Impreza roczkowa była udana, chociaż wyglądało na to, że jedynie napoje chłodzące miały u gości wzięcie. Mam nadzieję, że to zasługa upalów, a nie moich zdolności kulinarnych ;) A teraz na poważnie: przeczytałam artykuł na onecie \"Dlaczego dzieci toną...\" i aż mnie ścisnęło w dołku. Niech to będzie przestrogą, zwłaszcza że mamy okres wakacyjnych wojaży. Przecztajcie, proszę, uważnie: \"Dlaczego dzieci toną bezgłośnie i ile mamy czasu na uratowanie dziecka? Dlaczego toną dorośli? Moment tonięcia dziecka jest błyskawiczny i często całkowicie niezauważony. Po zanurzeniu się pod wodę dziecko nie wychyla głowy, żeby krzyknąć, a często nie widać też, żeby nawet chlapało rękami. Przyczyny leżą w budowie dziecka. Proporcje długości i masy poszczególnych części ciała (duża głowa, krótkie rączki, duży brzuszek i mała klatka piersiowa) powodują, że: Dziecko stojące na dnie w wodzie o głębokości 40 cm. (woda poniżej pasa), po wywróceniu się do tyłu ( na plecy ) próbuje wstać nie odwracając się na brzuch. Wzrok ma skierowane ku górze ( do światła ) i tam szuka ratunku. Ponieważ ma małą ruchomość ramion w tył, to wstać nie może. Czeka. Dziecko stojące na dnie w wodzie o głębokości 40 cm. po wywróceniu się do przodu, zadziera głowę do góry i próbuje ją wychylić nad wodę wspinając się na rękach, nie próbuje wstać na nogi, dopiero w wodzie głębszej macha nogami doprowadzając ciało do pionu. Dziecko do ok. półtora roku po wpadnięciu do wody w kamizelce ratunkowej, częściej odwraca sie plecami ku górze, niż twarzą ku górze. Samo nie potrafi się odwrócić, nie ma jak krzyczeć, a rączki ma tak krótkie, że nie może ich wynurzyć z wody ponad plecami, aby podjąć próbę rotacji. Moje osobiste próby z dziećmi w wieku do półtora roku, wykazały, że jedyną skutecznie działającą kamizelką ratunkową jest kamizelka pneumatyczna – automatyczna. Wygodna w użyciu i nie duża. Po wpadnięciu do wody, samoczynnie się napompowuje, obejmując główkę dziecka i utrzymując ją zawsze nad wodą twarzą ku górze. Niestety, trzeba to wpadanie do wody z dzieckiem przećwiczyć, bo samonapompowanie kamizelki trwa kilka sekund i wydaje dość niecodzienne dźwięki. Lepiej, żeby dzieci wiedziały jak to działa i doświadczyły tego w sposób kontrolowany, u boku tatusia. Nie znalazłem nigdzie natomiast pasów krokowych w takiej kamizelce, więc na własne potrzeby doszywam je sam. Pamiętajmy jednak, że automat w kamizelce pewnie nie jest niezawodny. Choć o tym nie słyszałem, to pewnie może nie zadziałać. Miejmy więc do niego ograniczone zaufanie. Myślę, że jeśli dokładnie sprawdzimy, stan techniczny automatu (albo sprawimy, że zrobi to ktoś inny), to możemy ją stosować na dzieciach. Ja osobiście tak robię. Roczne dziecko wskakujące do basenu, dzięki naturalnej pracy nóg (tzw. piesek), utrzymuje się pod wodą w pionie, ale się nie wynurza. Dziecko z powodu dużego brzuszka i małej klatki piersiowej, po wpadnięciu do wody w kamizelce bez pasów krokowych wypada z niej. Tętno i oddech dziecka jest zdecydowanie szybsze niż u osoby dorosłej, co za tym idzie czas bezpiecznego wstrzymania oddechu jest zdecydowanie krótszy. Nasz czas na wydobycie spod wody dziecka jest ograniczony do kilkunastu sekund. Dlatego też kamizelki dziecięce często posiadają zaczep do uwięzi, która na wodzie bez przerwy powinna być połączona z osobą dorosłą. Najtrudniej moim zdaniem zabezpieczyć dziecko na wodach płynących. Musimy zdawać sobie sprawę, że na rzece szerokości kilkunastu metrów (takiej, na jakich odbywa się znaczna część spływów kajakowych), nurt może być dwukrotnie szybszy na przestrzeni 5 metrów szerokości. Co za tym idzie, po wywróceniu kajaka, osoba dorosła i dziecko mogą się od siebie oddalać bez szansy na nawiązanie kontaktu. Nasza przewaga fizyczna i znajomość reakcji dziecka, dają nam możliwość skutecznej reakcji. Warunek jest jeden. Musimy widzieć moment zagrożenia, być blisko i natychmiast podjąć próbę wydobycia dziecka. Każdy nieszczęśliwy wypadek dziecka na wodzie to wina rodziców. Dorośli toną długo, walczą, dają znać, pod warunkiem, że są zdrowi i trzeźwi. Czas na niesienie ratunku osobie dorosłej wydłuża się do kilku minut, natomiast nawet niewielkich rozmiarów człowiek w stanie zagrożenia życia, jeśli jest przytomny, dysponuje ogromną siłą, co sprawia, że jeśli to możliwe, lepiej podjąć akcję ratunkową pośrednio (podając, jakiś pływający przedmiot) niż dać się wciągnąć w szarpaninę. Tragiczne skutki przebywania nad wodą u dorosłych, rzadko są sumą nieszczęśliwych zbiegów okoliczności. Zazwyczaj przyczyną jest brawura, lekkomyślność, brak doświadczenia, niewiedza, przecenianie swoich możliwości, niewłaściwe szacowanie odległości na wodzie i spożywanie alkoholu. \"
  22. No tak, jeszcze rok temu, o tej porze nosiłam wielki brzuch, w którym siedział maleńki kłębek w postaci Dadasia. Ile wzruszeń, łez - i tych z bezsilności i największego szczęścia płynących - przez ten rok przeżylliśmy... Nikt nie policzy. W przeciwieństwie do szanownego jubilata, jestem okropnie przejęta. On natommiast słodko sobie śpi... Całuję gorąco wszystkkkich przychylnie do nas nastawionych. Asiek - opowiadaj, co tam u Was!
  23. Och, ile ja się nasłuchałam n.t. przyjęcia z okazji roczku! Mamuśki (lub babcie) najczęściej chciały się pochwalić, ile to kasy wydały na imprezę w takiej czy innej modnej knajpie. Optymko, dzięki za kącik kulinarny. Zdecydowałam się na sałatkę, sernik z kwiatkami w środku, ale zamiast kurczaków, zrobię kanapki. Aha, no i tort. Wiecie, że w tej mojej wsi jutro cukiernie są nieczynne? Znaczy jest jedna, ale tam tort kosztowałby mnie 70zł. Przegięli pałę - robię sama.
  24. optymko - czy ktoś dzś mówił Ci, że Cię kocha? Nieee?? To posłuchaj: KOCHAM CIĘ!!!!
×