Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Shamanka08

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Shamanka08

  1. http://www.biedronka.pl/str/2/i/20.php o Boziu! ile fajnych rzeczy za tydzień w moim sklepie! :) szkoda że te body to już za małe na Tosieńkę... ale żyrafka fajna :) no i chyba kupię te bodziaki na prezenty, bo mi się dzieci Nowe szykują po ludziach :)
  2. magdigo - nie mów tak :jeśli oczywiście mogę" :) my tu wszystkich zachęcamy [tylko nie pomarańczowych :P] także pisz z nami :) hehe a sama się odezwałam po nieobecności :P i tu agituję ;) Deelite - jak miło że zajrzałaś
  3. o Łał!!! zrobiłam normalnie stronkę nr siedemset!!! :D ciekawe czy tak zostanie... no ja to wiedziałam kiedy tu zajrzeć ;) :P
  4. o jak miło :) dziękuję Haniu i Kasiu za miłe przywitanie no i Haniu za stronkę ja od lutego już kupuję pieluchy w rozmiarze junior, bo są dla mniej najlepsze. Nie wiem co jej kupię jak będzie miała 1,5 roku... ale nie martwię się na zapas. Julka byłam na naszej poczcie, której nie odwiedzałam od wieków. No i gratki ogromne dla Ciebie!!! po pierwsze podziwiam Cię za odwagę, że takie śmiałe zdjęcia nam pokazałaś. Po drugie - spektakularny sukces!!! Ale różnica! Super! Bardzo Cię podziwiam za wytrwałość. Jesteś moim idolem!
  5. Olam - ja używam pieluszek z biedronki Dada. Już od dawna jesteśmy na juniorach, a tych jak wiadomo jest w paczce najmniej - 46 szt. Każda paczka pieluch Dada kosztuje 30zł (bez grosza), czyli moje juniory wychodzą po 65 gr. ... Pieluchy z tesco kupiłam kiedyś i jak dla mnie były równie dobre jak biedronkowe. Ale nie te ceratkowe, o których wspomniała Hania. Bo takie też są. To są te najtańsze i faktycznie nie nadają się nawet do doopy, a co dopiero do pupy ;) Ale te tescowe ciut droższe (też około 30zł) są zupełnie przyzwoite. Sama bym je kupowała, ale zawsze robię zakupy w biedronce, więc przy okazji biorę pieluchy tam. Myślę, że śmiało możesz wypróbować zarówno tesco jak i biedronkę.
  6. Może kiedyś tak będzie. Nadzieje moją matką... :o Sorry że tak przynudzam i piszę przygłupio. Znowu mam doła. Nie chcę tu już nic pisać co się dzieje. Chociaż bardzo mnie korci, bo jest mi lżej jak podzielę smutki; a z nikim o tym nie gadam. Tylko chce mi się wyć. Ten balast staje się dla mnie coraz bardziej ZA CIĘŻKI. Nie mam jak od tego uciec, jak zapomnieć, jak się odstresować, jak się wyżyć na czymkolwiek. To we mnie buzuje. Dzisiaj to już miałam myśl, żeby papierosa zapalić. Ale co to da? Zresztą zapaliłabym, ale gardło mnie boli. No i trochę przydygałam, co by było jakby rodzice się zgapnęli. Wstydziłabym się. Nie wyobrażam sobie, że miałabym gadać o tym z mamą. To jest mądra i ciepła osoba, ale ona tylko by mnie wysłuchała i powiedziała, że nie będzie się wtrącała; no może coś by mi powiedziała, jakąś radę typu \"dla męża bądź miła i usłużna\" :o to ja dziękuję. Moja mama jest fundamentem całej naszej rodziny. Ona zbudowała nasze szczęście i je podtrzymuje. Ja chciałam zrobić w życiu tak samo i zapewnić ten komfort Tosiaczkowi i jej rodzeństwu (ewentualnemu). Jednak jak słyszę na każdym kroku - to ja jestem zalążkiem całego naszego zła. A ja się tego wypieram, nie uważam tak i nie dam z siebie wariata zrobić. Chyba trochę piszę niejasno, ale taki mam trochę nawał myśli. W ciąży nie jestem, tylko miałam na myśli to, że kiedyś moim marzeniem była trójka dzieci, a minimum to dwoje. No i tak chciałam zapewnić szczęśliwe życie moim dzieciom. A wyszło jak widać. Im dłużej to trwa, tym bardziej jestem skłonna uwierzyć, że jestem na nic. Ale jeszcze czasem się otrząsnę i staram się być twardzielem, nie dać sobie zachwaścić mózgu. Sorry. No miałam już nie pisać. Tylko tak bardzo żal mi mego Dziecka, że nie będzie miało ciepłego domu... Tylko nie piszcie mi rad. Dziękuję i tak, że jesteście.
  7. Adu - no i pięknie :) odpoczniecie, dzieci będą miały frajdę, no i nie będzie wiało Zuzi znad morza :) bo tam podobno często są spore wiatry. Osobiście nie byłam :o :o :o Szczerze mówiąc, to trochę Wam zazdroszczę wakacji. Niekoniecznie zagranicznych. Nawet tych jeziorkowych. Bo mnie nigdy nie było stać na wojaże i teraz też się nie zanosi. Moje najdłuższe wakacje były weekendowe :o nad jeziorem, raz w życiu w górach. Porażka. Tak mi się układa w życiu, że nawet szkolnych wycieczek nie było. No ale dobra, bo znowu tylko się użalam nad sobą.
  8. poczytałam trochę o tej głupiej dziewczynie. No szok, jak nic. I tak sobie przypomniałam, że u nas na forum była sandra, ale dawno, na początku ciąży i po tym jak poszła pod opiekę księży czy tam zakonnic, to nie odzywała się. Ale też miała spore problemy. Mam nadzieję, że to nie jest ta oszustka, bo bardzo jej współczuję i nawet do tej pory myślę czasem, jak jej się życie ułożyło. No ale kto by to nie był - z pewnością ma poważne problemy psychiczne. Szkoda, że tylu ludzi rani swoją niedołężnością.
  9. Bunia bardzo dziękuję za odpowiedź :)
  10. A jak walczycie z komarami? Wieczory są bardzo przyjemne i ciepłe, ale nic innego wtedy nie robię, tylko kręcę dzieckiem, w poszukiwaniu tych darmozjadów. Nie byłam jeszcze w aptece, bo chciałabym pojechać do miasta za tym. Nie wiem co można kupić naszym maluchom od komarów??? Podobno zapach wanillii jest dla komarów nieprzyjemny, albo lawendy, mięty. Ale jak posmarowałabym Tosieńkę olejkiem waniliowym, to czy nie przeszkadzałby JEJ ten zapach??? Co myślicie? i co robicie?
  11. bardzo dziękujemy za wszystkie miłe słowa w małżeństwie na razie OK. Pogadaliśmy trochę na spokojnie... Rewolucji nie będzie, ale może trochę spokoju. Wczoraj ścięłam Tosi wszystkie włoski :D bo do tej pory co miesiąc od stycznia podcinałam jej grzywkę. A wczoraj grzywkę dużo obcięłam i z tyłu włosy też jej poskracałam. Bo ma długie i plączą jej się. Teraz ma fryzurkę na grzybka :) ślicznie wygląda. Wracajcie do zdrowia kochane chorowitki! nas też dopadają czasem kaszelki i katarki, ale jakoś dajemy radę witaminami. Poza tym Tosia chyba będą szły ząbki jakieś. Pisałam tu któregoś wieczora i tak coś naklikałam na klawiaturze, że wróciło mi do strony głównej :o a dużo miałam napisane i się wkurzyłam i nie dopisałam nic. Już mi się nie chciało. 3majcie się!
  12. biedny Toluś... Tosi chyba będą szły jakieś ząbki, bo ślini się i przygryza różne rzeczy. Poza tym, nie przepada za spacerówką. Robi co może, abym ją z niej wyjęła. Ale w jakiejś obcej siedzi zadowolona. Czyżby nasza była niewygodna? Sama nie wiem. Tosia niby ma/miała skazę białkową, a ja teraz chciałam to sprawdzić i kupiłam jej deserki mleczno-owocowe i nic jej nie jest po nich. To nie wiem, czy to znaczy, że prawie się wyleczyła i mogę jej to śmiało podawać? Czy lepiej jeszcze się wstrzymywać? Nie wiem co lepsze. Muszę pogadać o tym z pediatrą.
  13. Heh, fajnie było napisane "nie piszę o której moje dziecko wstało i co jadło, bo kogo to obchodzi" jakoś tak ;) ja też tak uważam, bo można raz napisać coś takiego, ale jak czytam codziennie jadłospisy... no nie chce mi się. Tak tak tak - ja wszystko rozumiem, że co innego jak dzieci chorują i nie jedzą, źle się czują i nie śpią... Wtedy mi żal Maleństwa. Ale ot tak czytać codziennie że pobudka zawahała się o trzy i pół minuty do dnia poprzedniego... masakra. No i zjadło o 50ml mniej :o No dobra. Może to ja mam doła i tylko Was tu wkurzam moim podłym nastrojem. Może pół roku temu nigdy bym tak nie pomyślała, a już broń Boże nie napisała Wam tego. Bo pół roku temu nie miałam tak naszarpanych nerwów. A dzisiaj po prostu już wszystko mi wisi. I tak właśnie myślę. Szkoda że tu już żaden facet nie zagląda, bo trochę by nam tu opierzył piórka.
  14. Heh, fajnie było napisane jakoś tak ;) ja też tak uważam, bo można raz napisać coś takiego, ale jak czytam codziennie jadłospisy... no nie chce mi się. Tak tak tak - ja wszystko rozumiem, że co innego jak dzieci chorują i nie jedzą, źle się czują i nie śpią... Wtedy mi żal Maleństwa. Ale ot tak czytać codziennie że pobudka zawahała się o trzy i pół minuty do dnia poprzedniego... masakra. No i zjadło o 50ml mniej :o No dobra. Może to ja mam doła i tylko Was tu wkurzam moim podłym nastrojem. Może pół roku temu nigdy bym tak nie pomyślała, a już broń Boże nie napisała Wam tego. Bo pół roku temu nie miałam tak naszarpanych nerwów. A dzisiaj po prostu już wszystko mi wisi. I tak właśnie myślę. Szkoda że tu już żaden facet nie zagląda, bo trochę by nam tu opierzył piórka.
  15. aj tam, dajcie już spokój z tymi danonkami itd., cały ten schemat żywienia jest przecież ORIENTACYJNY!!! A jak dziecku nic się złego nie dzieje po danonku, to smacznego maluszkowi tylko życzyć. Ja też kupuję to co tańsze i tam gdzie taniej. I akurat też widziałam te smakołyki hippa, ale uważam, że nie stać mnie. Kupuję misiowy jogurcik nestle w 4-paku po 9,99 i wychodzi jeden za 2,5zł to nie jest mało. Ktoś może powie, że przesadzam, ale takie jest życie. Jeść chce się codziennie, a nie tylko pół miesiąca (bo na drugie pół m-ca nie byłoby kasy). Znam malucha który od 5 m-ca życia zajada na obiadek dwa serki homogenizowane waniliowe, takie najzwyklejsze pod słońcem. I wiecie co???? wciąż żyje!!!
  16. Tosia wyzdrowiała z tej cholernej wirusówki, a wczoraj dostała kataru :o i to takiego jak ja mam/miałam - leci z nosa non stop woda. Myślałam, że noc będzie nie przespana, ale jakoś dałyśmy radę. Wyczyściłam nos, zapuściłam krople, skropiłam poduszkę olejkami i pod noskiem posmarowałam jej maścią majerankową. Pomogło :D dziecko się wyspało. Ja nadal jestem trochę zaziębiona. Dzisiaj jedziemy kontrolnie do neurologa do naszej przychodni, więc zahaczymy też o rodzinnego, bo nie chcę, żeby ją ten katar tak dobijał jak mnie - już piąty dzień! Wczoraj Wojtek miał imieniny i kupiłam mu okulary p.słoneczne. Fajnie w nich wygląda i jemu chyba też się spodobały. Ale mi nic nie powiedział, tylko zwracał się do Tosi: i jak Tosiu, jak tata wygląda? nieźle co? Ale buziaka nie było przy życzeniach :o
  17. cześć, żyję żyję, jakby kto pytał... Pszczoolka żyję i jest tak sobie. ALe to już się staje nudne, co ja piszę... Zasmucam tylko forum. Nie przeczytałam wszystkiego co mam zaległe, bo idę spać. Wywaliłam z kompa ikonkę kafe, bo nie chcę aby Wojtek przeczytał moje wpisy, jakby mu coś takiego do głowy przyszło. Przez to też rzadziej tu zaglądam. Kupiłam Tosi krzesełko do karmienia - używane, firmy Drewex, drewniane. Jest super, śliczne, zadbane i taniutkie. Wygląda jak nowe, a jest po 1 dziecku już. A dzisiaj kupiłam spacerówkę, też na allegro. Mam nadzieję, że to nie będzie jakiś szajs. Nie mam humoru. Jak można go mieć w takich okolicznościach... Ja myślałam o specjaliście jakimś, żeby nas poratował. Ale wiadomo - do tanga trzeba dwojga. Kiedyś jak między nami były zwykłe kłótnie, to Wojtek sam wspominał, że moglibyśmy poszukać kogoś takiego. A teraz mu nie zależy. Między nami jest taka odległość... pustka pustka pustka. Jesteśmy już bardzo daleko od siebie i wszelkie ciepło tam nie dociera. Dobranoc
  18. Ustronianko - przykro mi, że Tobie sie nie udało. Ja już nie wiem, czy warto za nas trzymać kciuki... Tu potrzeba czegoś radykalnego. Zmiany. Inaczej wszystko nie ma szans. Ewelina jutro Ci wyślę.
  19. przeczytałam tylko pobieżnie. Pisałyście do mnie... już nie wiem, co kto pisał, trochę nie mam czasu. Chciałam napisać, że między nami nie chodzi o żadną pogłoskę, plotkę, niedomówienie... nikogo też nie ma między nami. Z mojej strony - nie mam szans :P a z jego strony - wiem że nie. Ktoś może z uśmieszkiem kręci głową... trudno. Po pracy wraca do domu, w każdy weekend też jest. Nic nie kombinuje. W dodatku często daje mi swój telefon, bo ja mam mało minut. Tu chodzi o coś innego. Może trudno będzie Wam to zrozumieć. Według niego ja zrobiłam się niedobra, nie liczę się z nim, ciągle mu rozkazuję i w niczym nie pomagam. Jestem nerwowa, za dużo krzyczę; za dużo od niego wymagam. I pewnie jeszcze sporo rzeczy by się znalazło. Nie wiem czy to komentować. Bo z mojej strony to jest tak, że on nie myśli o mnie i nie stara się wczuć w moją sytuację. Zresztą jak ma to zrozumieć. On uważa, że tylko on ma dużo pracy na głowie, a ja jestem wypoczęta siedzeniem w domu. Będąc na spacerze z Dzieckiem mogłabym przecież porobić coś na podwórku. Owszem - kiedy śpi, to mogłabym. Tylko że kiedy śpi, to ja zasuwam do domu i robię rzeczy niezbędne w domu, a potem Dziecko się budzi. On tego nie rozumie. Cały czas powtarza, że ja nic nie robię, a to dlatego, że u nas w domu mama gotuje, a ja nie. Jak on zostaje w domu z Tosią, kiedy ja jestem na uczelni, to on nic innego nie robi. Mało tego! On nawet bawić się z nią nie potrafi tyle czasu, bo po pół godzinie traci pomysły i chęci, no i cierpliwość. Jedyne co potrafi, to siedzi z nią na kolanach i podsuwa jej zabawki. Super qrwa! Abo siedzi przed kompem z nią na kolanach lub w wózku. Jeszcze lepiej! Kiedy jest niedziela, tak jak dziś, to i tak siedzi przed kompem i filmy sobie ogląda. Nie pobawi Małej, tak sam z siebie. Jak mu nakażę zajmować się nią, bo w niedzielę pomagam przy obiedzie, to przez ten czas jest z nią. Potem ja biorę Dziecko, on je i dalej ma wszystko w doopie. Nawet ze mną nie rozmawia. My nigdy nie rozmawiamy ot tak sobie, bo nie mamy o czym. Nie mamy wspólnych tematów. Lubimy inne rzeczy, inne filmy. On po prostu nie ma już do mnie cierpliwości. Doszliśmy do etapu, że każde moje zachowanie, słowo denerwuje go na maksa. Nawet jak żartuję, to on nie łapie. Nasze małżeństwo to klops. Klops. Tylko fakt, że mieszkamy z moimi rodzicami, trzyma nas jako tako w kupie. Bo mamy do nich szacunek. Głupio się kłócić non stop, więc lepiej się nie odzywać. Bo gdybyśmy mieszkali sami, to on nie miałby żadnych hamulców. Darłby ryja ile wlezie. Taki jest. Albo się drze, albo milczy. Nie powinnam tak nawet myśleć, a co dopiero dzielić się tym z innymi... ale czasem chciałabym, aby coś lub ktoś wyręczyło mnie z tej sytuacji. Żeby to nie było na mnie, że małżeństwo się rozje\'bało.
  20. Tosiunia zasnęła. Wczoraj czuła się całkiem dobrze, ale dzisiaj widzę, że znowu trochę jej dokucza choroba. Co za wirus nieszczęsny. Znowu kupki dziwne, a niedawno jej się trochę zwróciło w buzi, ale z powrotem to łyknęła :o niewiele było. I martwi mnie to, że dzisiejsza kupka i ten mały \"zwrot\" były z z tym lekiem nifuroksazyd. Wymiocinki były całe żółte jak ten lek, a w kopce były żółte kawałki tego leku, jakby zważone. Czy to znaczy, że ona nie toleruje tego leku? Na ulotce jest napisane, że jest dobrze tolerowany i szybko działa. A może to dlatego, że dałam jej dzisiaj mleko, którego nie jadła już niemal 3 dni? Do jedzenia daję jej tylko kleik ryżowy na samej wodzie + sinlac. A dzisiaj na śniadanie zrobiłam jej mleko. Rano była głodna i płakała, że chce jeszcze jeść, jak się skończyło. A teraz jak chciałam jej dać drugie śniadanie, to nie chciała w ogóle jeść i zaraz potem była ta cofka. Zapytałam dziś mojego jełopa, o co się pogniewał, to odpowiedział, że nadal się gniewa. I że powinnam wiedzieć, za co. No szkoda gadać, na prawdę. Szkoda nerwów na takiego człowieka. Stał się z niego typ człowieka, jakich nienawidzę. Zapytałam go, kiedy się wyprowadza. W odpowiedzi spytał, czy może już. No ale jakoś się nie pakuje. A niech robi co chce. Chyba muszę się na niego uodpornić, bo dopóki on widzi, że mi na nas zależy, to zachowuje się jak książę. Postaram się teraz pokazać mu, jak bardzo mam go w du`pie. Zobaczymy, czy to coś da. Jak nie, to i tak nic już nie mam do stracenia. Ewelina napisz mi Twój adres domowy [na maila], bo ja już zapomniałam o tych kuponach rabatowych. A nikt więcej się nie zgłaszał, więc wszystkie trafią do Ciebie. Bo jeden już stracił ważność - był do 11 kwietnia. Inne są do końca maja i dłuższe.
  21. a co do butów, to Tosia nie nosi żadnych i nie spieszno mi do tego... Ale chyba za chłodno na sandałki. Tosia coraz piękniej raczkuje :) do przodu i do tyłu :)
  22. Pamp a co działacie? Domyślam się, że na budowie, ale co tam na tapecie? :) Tosia zasnęła, a ja muszę zrobić projekt jakiś... masakra! czy ktoś to potrafi zrobić? taki projekt na dofinansowanie z UE, robi się go w Generatorze projektów na stronie ministerstwa finansów. Nie mam bladego pojęcia o tym... Chętnie odkupię, jak ktoś może mi sprzedać. Serio mówię. Mam zaliczenie z tego. Nadiya nam wystarcza puszka mleka na ok. 3-4 dni. Ale wiesz jak to jest - każdy daje inaczej i na inną ilość czasu starcza. Tosia tylko raz dziennie dostaje inny niż mleko posiłek. Czyli dużo mleka pije i dlatego na tak krótko starcza.
  23. dziękuję jeszcze raz za Waszą troskę, pamięć i życzenia zdrowia Tosia na mnie krzyczy, że tu siedzę i piszę, więc w skrócie tylko skrobnę że DUŻO lepiej :D brak wymiotów i ładna maluteńka kupka :) nie zapeszając.... mam nadzieję, że to już zdrówko wraca, a nie tylko pierwsza jaskółka. Pa
  24. dziękuję Dziewczyny za odpowiedzi i podpowiedzi :) nawet jak się powtarzają, to b. dobrze. Wprawdzie dopiero teraz przeczytałam, bo nie miałam czasu na kompa, ale dobrze wiedzieć, że dobrze robiłam :) Julka i Kasia thx Biegunka jest cały czas i to silna. Na szczęście nie zaatakowała pupci i nie odparzyła się. Bo ostatnio po nowej zupce jak dostała bieg., to pupa od razu cała czerwona! :o męczyłam się z tym prawie tydzień, żeby dojść do ładu. Teraz jakoś mniej żrące te kupki. Chwała Bogu za to, że przy tej wirusówce Tosię nic nie boli - bo bawi się ładnie i śmieje się jak zwykle. Bo gdyby jeszcze coś ją bolało i marudziłaby mi cały dzień... to ja nie wiem... chyba bym się zamęczyła. I tak nie schodzi mi z rąk, bo trochę opadła z sił. Jest lekko odwodniona. Od rana do południa było OK i już powoli cieszyłam się w duchu. Tak jak pisałam - biegunka nie ustąpiła, ale nie wymiotowała ani razu. A wczoraj jeszcze o północy zwróciła. Zasnęła w dzień po 12 na moim brzuchu i tak mi jej żal było, że nie przekładałam jej, tylko czekałam, aż się wyśpi. A akurat wyjątkowo spała ponad 1,5 godz! co zwykle 30-40min. i po wszystkim. Jak się obudziła, to od razu źle się czuła i nie wiedziała jak się ułożyć. No i zaraz jak z niej chlusnęło... :o zwymiotowała wszystko co było w żołądku. Rwało z niej dalej, a ona już nie miała czym wymiotować. Dałam jej troszkę pić i do lekarza. Na szczęście przyjmowała pani dr dosyć fajna, chociaż w rozpisce nie ma jej dyżuru w czwartki :) Powiedziała, że Tosia jest lekko odwodniona, ale jeszcze nas puszcza do domu z nakazem nawadniania. Gdyby nie chciała pić - od razu do szpitala. Dała nam skierowanie do szpitala, żebym miała w razie czego. Przepisała Tosi: Enterol, Nifuroksazyd i środek nawadniający i uzupełniający elektrolity z Humany Elektrolit. Po luźnej kupce mam podać smectę. Powiedziała, że acidolac zastąpimy enterolem, bo jest troszkę inny i w tym przypadku pomocniejszy. To jakaś biegunka wirusowa. Zaraziła się od dziecka, które przechodziło przez to prawie 2 tyg. temu, także długo się wylęgało dziadostwo. Nie dawałam nic Tosi do jedzenia. Tylko picie. Bo jak jej zrobiłam samego kleiku ryżowego na wodzie, to też jej się w żołądeczku nie utrzymał, tylko zwróciła, więc aby piła, to już będzie dobrze. Jutro dam jej jeść. Na szczęście piła, także mam nadzieję, że dojdzie do siebie i nie wylądujemy w szpitalu. Tylko nie zapytałam doktorki o jedno - czy jak śpi teraz na noc i nie budzi się, to czy mam ją poić? ??? idę spać, bo nie wiadomo jaka noc nas czeka... A mąż zachowuje się służbowo. Rozmowy nie było. KONIEC TEMATU. idiota.
  25. qrwa a jutro jest czwartek - jedyny dzień w tygodniu, kiedy nasza pani dr ma wolne :o i przyjmuje wtedy ta k u r w a alergolog co się zna na wszystkim jak świnia na gwiazdach i jako gratis do zestawu jest tak sympatyczna, że z miejsca tylko się pochlastać.
×