Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Shamanka08

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Shamanka08

  1. my byliśmy ze sobą 5 lat przed ślubem. Wojtek kilka razy chciał odejść. Ja nie chciałam. W końcu doszliśmy do wniosku, że i tak będziemy razem; nie chcemy nikogo innego. No i postanowiliśmy wziąć ślub. Kilka miesięcy po ślubie widziałam jak mój mąż się zmienia. Tylko że wtedy na lepsze. Bardzo się cieszyłam. Byliśmy wtedy szczęśliwi. Widziałam jak wrasta w nasz dom, uczy się domowych nawyków. Takich normalnych. Bo u niego to wszystko w domu było do góry nogami lub przynajmniej pod sporym kątem nachylenia. Szkoda że teraz to wszystko mu wywiało z głowy. To stało się jakoś nagle, teraz, już... To stało się po narodzinach Antosi; jakoś tak we wrześniu. Pamiętam to. Nagle zaczęły się codzienne wymówki. Sprzeczki i awantury. Myślałam, że czuje się opuszczony, odsunięty ode mnie, bo ja mam teraz Dziecko na pierwszym planie. Chciałam okazać mu więcej czułości. On chyba nie potrafił tego przyjąć, zauważyć. Stał się inny. Potem na jesieni miał b.dużo pracy; był ciągle przemęczony. Pogubiliśmy się. Ciężko teraz jest odnaleźć wspólny tor w tej gmatwaninie codziennych błędów. Ale jest nadzieja. Bo podobno czas jest dobrym lekarstwem. Będę silna. Przeczekam to. Każdego dnia będę starała się poprawiać siebie. Może nadejdzie chwila, w której Wojtek przypomni sobie wszystko, co wyniósł z naszego domu. Może uświadomi sobie, że jest w nieco lepszym świecie i warto o niego dbać. Ja wiem że warto, bo moi rodzice są już 30 lat po ślubie. I wciąż rozmawiają ze sobą, a nie mówią do siebie, jak to robimy my.
  2. Karenina pewnie nie to Ci w głowie, ale jak będziesz mogła, to skrobnij coś do nas Pozdrawiamy
  3. Zmykam na razie. Chyba przestanę już tak się użalać nad sobą tutaj. To jednak jest publiczne forum... aż się dziwię, że jeszcze żadna pomarańczowa sympatia mnie nie atakuje :P
  4. kurcze, ja tu skopiowałam Wasze części wypowiedzi i ich nie ma! zostało tylko to, co dopisałam ręcznie. Ale zonk!
  5. ZGADZAM SIĘ Z WAMI [BUNIA I ADU] Tylko że ja też męczę się z różnych względów. Rodzina, dom, dziecko... Chciałabym żeby było OK. Podobno chcieć to móc.
  6. Olam 17 lat... łał! W maju minie nam osiem wspólnych lat, ale nie wiem ile jeszcze przed nami. Mam nadzieję, że jak dożyjemy do tych Julkowych siedmiu lat małżeństwa, to że później już będzie tylko dobrze :P bo jak na razie, to właśnie po siedmiu wspólnych latach zaczęło się pieprzyć. A po ślubie jest 3 lata, więc jeszcze 4 lata albo NIC ;) heh Dobra. Posłucham się Was z tym listem. Żeby nie było, że ja nie próbuję, nie staram się. Zwłaszcza, że właśnie wrócił mąż z pracy i po 8 minutach jak był w domu, już ze sobą nie gadamy. Idzie się zaje.bać.
  7. Karenina home sweet home... witajcie w domu
  8. Tosia leży i klaszcze w dłonie. Trzyma malutką kaczuszkę kąpielową i klaszcze w nią, na co kaczka wesoło popiskuje :D
  9. dzięki Dziewczyny za wsparcie mi zależy na naszym małżeństwie, ale nie jestem osobą, która potrafi spędzić tak życie. Więc jeżeli to będzie trwało \"w nieskończoność\", to niestety, ale ja się wypiszę... Ja też swego czasu oduczałam męża złych nawyków. I było długo dobrze. Kilka lat :) ale teraz coś wywiało mu wszystko z głowy. On dobrze wie, że ja nienawidzę nie odzywać się z kimś. Rozmowa z nim to nie jest rozmowa. To jest wymiana zdań w nerwach, zakończona kolejną kłótnią. O byle g.ó.wno (jak pisała peg). Dlatego tym bardziej ciężko mi jest doprowadzić do zgody. Bo to zawsze ja nas godzę. Nieważne kto zawinił - zawsze ja pierwsza zaczynam się kajać. I dalej to już zależy od niego - zechce albo nie zechce. Beznadzieja :o Normalnie, gdybym to nie była ja, to poradziłabym osobie na moim miejscu, aby sobie odpuściła takiego beznadziejnego faceta.
  10. jak zwykle... normalni ludzie już śpią. To idę i ja. Pampusia - o listach do męża myślałam nieraz. Szkoda tylko, że na niego nic nie działa. Nieźle sobie spieprzyłam życie :o byliśmy taką fajną parą... wiele osób nam to mówiło. A ja się cieszyłam i myślałam - jak cudownie! tak już będzie zawsze! Aha... zawsze... Moje "zawsze" po ślubie trwało w kupie kilka- kilkanaście miesięcy. Powalający wynik. Dobranoc
  11. taa... ja to wiem. Też uważam, że rozmowa jest najlepszym środkiem. ALe tu rozmowa nie wystarczy. Trzeba chcieć, żeby było dobrze. On niby chce, ale niewiele robi. A może robi, tylko ja nie widzę... A on nie widzi, że ja też się staram. Trudno mi to Wam wytłumaczyć. Czasem nawet on chce, żeby było lepiej. Ale nadejdzie moment kryzysowy, jakaś banalna sprzeczka, wymiana zdań i on pęka. Nie ma do mnie cierpliwości. Sam tak mówi i tak jest. Doszliśmy do takiego momentu, że znamy swoje zagrania na wylot. Znamy kolejną reakcję. I trudno wtedy jest zacisnąć zęby i przeczekać, żeby sprawdzić tę drugą osobę, tylko już już ciśnie się na usta... no i wtedy po zawodach. Wszystko od nowa. Ja zaraz na niego "warczę", on to samo... Staram się już nie odzywać. Stłumić w sobie gniew, żeby ominąć następne starcie. Le to też bez sensu - jak ja zamknę gębę na kłódkę, to on wyskoczy jak poparzony... błędne koło. Tylko że ja nie chodze obrażona. A on non stop. Wiem, że to i tak dla Was nie jasne, co ja mam na myśli... po prostu za dużo na siebie krzyczymy nawzajem. Raz jedno, raz drugie. Czasem wydaje mi się, że on myśli, że w małżeństwie może być tylko dobrze. A kiedy jest źle, to znaczy że już jest po małżeństwie. To wynika z jego zachowania. Ja mówię do niego, żeby przestał zachowywać się, jak jego rodzice. A on do mnie, żebym zaczęła zachowywać się jak moi rodzice. Wtedy będzie dobrze. Bo jego rodzice to przykład okropnego małżeństwa, a moi dobrego. U mnie w domu nigdy nie było cichych dni. U niego są non stop. I on powiela ten popier.do.lony schemat, który całe życie mu ciążył... Nawet nie wiecie, jak mnie dobija wizja bycia swoją teściową... Zresztą to u nich rodzinne - męża ojciec ma 4 braci i tylko w jednym małżeństwie jest normalnie. W pozostałych jest tak samo - całe życie nie odzywają się do siebie. To co to za życie??? I ja mam tak żyć? Rzygać mi się chce. Nigdy nie można o niczym na spokojnie porozmawiać, przedyskutować czegoś. NIGDY!!! Qrwa w co ja się wpakowałam??? Nawet nie wiecie, jak nieraz żałuję.
  12. ja też chciałabym, żeby nam się ułożyło. Ostatnie kilka dni jest OK. Ale to jest ciągły stres i tak... już nie pamiętam, ale to chyba Pszczoolka pisała - on zachowuje się jak dzieciak. Obrażający się gówniarz. Ciągle stroi miny, marudzi.... Stał się typem człowieka, jakich nie znoszę! :o i ja mam spędzić z nim życie(?) Trudno tak jest. Przez niego ja tracę siebie - on mi zarzuca, że nie jestem tak wesoła jak kiedyś. No sorry, ale na zawołanie to mało kto potrafi. A jak on ciągle chodzi nafochany, to do kogo ja mam się cieszyć? Do Tosi tylko. Potem wcale nie jest tak łatwo śmiać się i żartować... Ja nawet nikomu o tym nie mówię. Tylko Wam tutaj się żalę. Jest mi z tym ciężko czasem. My mieszkamy z rodzicami, ale do nas się nie wtrącają. Wiadomo że słyszą, jak nieraz się podrzemy o coś. Ale nigdy nie było ani słowa o tym. Nikt nikogo nie pouczał, ani nie godził. Chociaż tyle dobrze; bo jeśli chodzi o dziecko, to mama ciągle chce, abym robiła tak jak ona uważa. ALe ja nie jestem w ciemię bita i swoje zdanie mam. Co niestety mamę nieraz drażni, bo nie może dopiąć swego. Dziecko jest moje. Ona już miała swoją szansę. Nikt jej się nie wtrącał. Teraz ona mówi mi, że wcale to nie jest tak dobrze, że nikt jej się nie wtrącał, bo czasem dobrze jak ktoś coś komuś podpowie. OK. Ja rozumiem, że "czasem dobrze", ale czasem qrwa a nie na każdym kroku!
  13. http://www.miracollo.pl/ http://picasaweb.google.pl/www.miracollo.pl/GaleriaHurtowaOnLineKolekcjaDamska?authkey=LA5BRxHRasE# http://picasaweb.google.pl/www.miracollo.pl/GaleriaHurtowaOnLineKolekcjaMSka?authkey=UHhEdA3tbVc# tu są ładne ciuszki i jakie tanie! tylko trzeba zamówić 20szt., bo to wysyłka hurtowa. No tak mi szkoda, że nie mam kasy... spokojnie znalazłabym dwadzieścia rzeczy dla siebie :)
  14. heh ja też miałam 17 latek wtedy... to były piękne chwile. "Mija czas i każdy z nas choć ten sam jest inny jest inny jest inny..." ... tak właśnie się czuję. Minęło trochę czasu i niby jestem z tym samym człowiekiem, ale to już nie ten sam człowiek. Szkoda że przysięga małżeńska tego nie obejmuje. Bo ja nie za takiego Wojtka wyszłam. I wolałabym swojego, bo ten jest jakiś trudny do kochania. Coraz trudniejszy... Czy po trzech latach obejmuje jeszcze gwarancja? Bo gdyby można było bezpłatnie naprawić, albo wymienić na nowy... to ja chętnie skorzystam. Mogę nawet osobiście odwieźć do serwisu.
  15. Pampusia - przypomniało mi się. Pisałaś, że jesteście z mężem razem osiem lat - my też :) a ile lat ma Twój mąż? jeśli można wiedzieć :) mój jest "starym kapciem" ;P hehe 9 lat starszy. Kareninko myślę o Was każdego dnia. Trzymajcie się
  16. Byłam dzisiaj z Tosią u koleżanki z dawnej pracy. Fajnie jest gdzieś się wyrwać :) Marta chwaliła ciągle Tosię, że jest taka grzeczna, spokojna, wesoła :D tak było. Śpiewała swoją ulubioną piosenkę "tiatia tete" :) cudowna jest.
  17. o rany! a ja pangę tak lubię!... ale te hormony.... to mnie przeraziło :o Haniu ja dostałam zwrot vatu z budownictwa, nie z pitu :) czekałam trochę więcej jak 2 m-ce. A z pitu jeszcze nie dostałam kasy... Pampusia ale Ty ładnie wyglądałaś w ciąży :) zgrabniutka a brzusio okrąglutki :) no i domek fajny. Daj jeszcze raz linka z projektem ;) thx
  18. Pampusia wyślij zdjęcie domku Twojego :) a gdzie go pobudowaliście, w tej samej miejscowości co teraz mieszkacie? Kiedyś myślałam sobie, że cudownie jest mieszkać samemu po ślubie - bez żadnej rodziny, rodziców... ale teraz jak mam dziecko, to jest mi cudownie, ale z rodzicami, a nie bez nich! :) każdego dnia mi pomagają, bawią Tosię. Nie muszę nic robić, zajmuję się nią. Tylko sprzątam. Nie gotuję (gotuję tylko w niedzielę). Mam zawaliście :D
  19. no cześć ale Tosia to już jest rozumne dziecko... :) nie potrafię tego opisać, ale widzę po niej, jak wiele już rozumie. Tuli się do mnie, albo do mamy; przekręca się do mnie, chce włazić na mnie rano w łóżku. Normalnie ma takie zagrania, że śmiać mi się chce i jestem z niej bardzo dumna. Jakby już z rok miała. Moja wieś nie jest zbyt duża, taka średnia jak na wieś. Składa się z dwóch kolonii i części zwanej \"wieś\" - takie nazewnictwo jest u nas potoczne, że jakaś wieś składa się z kolonii i wsi. Wieś to zazwyczaj centrum wsi. Ja mieszkam na jednej kolonii - chyba gdybym miała do wyboru, to właśnie tu chciałabym mieszkać, gdzie mieszkam :) Moja wieś jest gminną wsią, więc mamy super, dosyć blisko wszędzie. Jest u nas: urząd gminy, posterunek policji, szkoła podst.+gimnazjum, biblioteka, 4 sklepy spożywcze, 1 sklep z rzeczami rolniczymi i domowymi, weterynaria, dwa ciuchole, piekarnia, apteka, ośrodek zdrowia (z którego się wypisałam), dwa banki (nawet z bankomatem!), poczta no i Kościół. To wszystko znajduje się blisko siebie. Tylko jeden sklep spoż. jest dosyć daleko ode mnie i tam nigdy nie chodzimy, ale 3 sklepy są wystarczające. 3km od nas jest całodobowa stacja paliw, a do miasta mam 12km. Także ja na naszą wieś nie narzekam. Podoba mi się tu i nie chcę się wyprowadzać. Zastanawialiśmy się, czy kupić coś w mieście, ale żadne z nas nie chce. No i budujemy się na wsi - dom w dom z moimi rodzicami. Tata przepisał nam działkę. Prześlę Wam zdjęcie na pocztę z moimi domami - rodziców i moim nowym. Ale nie wiem czy dziś... Ja mam tu fajnie jeśli chodzi o znajomych. Jest sporo osób, które lubię i się odwiedzamy. Głównie to moi sąsiedzi - bliżsi lub dalsi trochę. Jedna sąsiadka urodziła córkę 3 tyg. przede mną - 20 czerwca (jak Rubi i Miki), kuzynka która mieszka kilka domów dalej urodziła synka pół godziny po mnie - byłyśmy razem na trakcie porodowym :D dlatego mówimy że Kubuś i Tosia to bliźniaki ;) Także mam z kim spacerować. Chociaż Kamila - mama Zuzi z 20 VI czasem mnie...dobija. Ma takie swoje głupie zagrania, tzn. gadki takie dziwne, że odechciewa mi się z nią gadać i spacerować. Ale generalnie staram się uodpornić na to, bo wiem, że czeka nas i tak wspólna przyszłość.... dzieci będą chodziły do jednej klasy, więc niejako jesteśmy na siebie skazane. Pampusia - my zanim zaczęliśmy budowę, to myśleliśmy o tym, aby kupić jakiś stary dom, wyremontować go i zamieszkać. Tak na zawsze. Tylko raczej szukaliśmy murowanego, ale nic konkretnego się nie trafiło, czas mijał... i tak zadecydowaliśmy, aby jednak wybudować swój dom. Teraz jesteśmy z tego zadowoleni, ale jest pewna sprawa - kiedy my tam zamieszkamy.... Nie mamy już kasy, a tu dopiero połowa wydatków za nami. Nie mam pojęcia co to dalej będzie. Uciekam, bo obiecałam Pauli - mojej chrześnicy, że obejrzy sobie kolczyki na allegro. Ona ma 6 lat :) zasypia w okolicach 23-24\" ;) dobra jest :) papa P.s. wrzucam fotkę domku - wczoraj wstawili nam okna :)
  20. a my właśnie wróciłyśmy ze spaceru. Nie wiem po co wyszłyśmy - zimno jak w psiarni. Gorzej mnie teraz gardło boli. No i znów się martwię, żeby Tosia nie złapała. Uciekam, narazie pa :*
  21. tego smsa Karenina napisała do Hani. Tylko Hania już jest spakowana i wyjeżdża do szkoły, dlatego ja przekazuję.
  22. od Kareniny sms:... w dużym skrócie to Mały ma padaczkę. Nie wiadomo na jakim tle, bo tomograf jest bez zarzutu. Jesteśmy ciągle w szpitalu. Dużo by pisać... Pozdrawiam. Kareninko życzę Wam zdrowia zdrowia zdrowia nie wiem jak Cię pocieszyć. Wszyscy Was wspieramy. Trzymajcie się. Buziaczki :*
  23. no dobra, co u nas pytacie... ;) heh a swoją drogą - nikt nie tęsknił za mamą Tosi? nie no, chyba chcecie być na mojej czarnej liście, zaraz po mężu :P chwilka... już Was dopisuję... jest! zołzy wy jedne ;P :P Tatonka - Ciebie nie dopiszę, bo wspomniałaś moje imię :D jesteś uratowana. Zakładamy nowy topik, pt.: \"Shamanka i Tatonka\" :D :P heh kurna ale mnie wena złapała ;) Tosiaczek ma dwie jedyneczki dolne, ale na razie takie malutkie. Rozgadała się jak kataryniarz na starówce - mnóstwo nowych sylab opowiada. Słodka jest jak nie wiem! Oto kilka słów, jakie teraz pamiętam: mamama bababa tiatiatia dadada dziadziadzia tetete jejeje aja iiii nie eeeeeee!!! (to okrzyk na widok kota - a raczej pisk radości), no i z tych sylab/liter skleca czasem inne wyrazy, jak jej co podleci. Ładnie mówi mama kiedy jest jej źle i wie, że ja ją uratuję - czyli wezmę na ręce, z których i tak rzadko schodzi... Pięknie się kręci naokoło siebie - na wszystkie sposoby, czyli: plecy-brzuch i odwrotnie, a także wokół własnej osi, kręcąc piękną pupką. Czy wy też uwielbiacie te słodkie pośladeczki? Mnie one bardzo rozczulają, a Tosia lubi, kiedy jej w nie \"pierdzę\" ustami. Zaraz po przebudzeniu Tosia siada z leżenia, ale jeszcze nie idealnie, bo podpiera się na jednym łokciu. No i nadal jak siedzi, to plecy ma pochylone do przodu. Podciąga się trochę w łóżeczku za szczebelki, ale nic więcej. Na nóżki staje na chwilę, kiedy ja ją podnoszę. Ale nie stoi nigdzie sama. Za to włazi na moją mamę, którą kocha ponad wszystkich - krzyczy z radości na jej widok, wyciąga do niej ręce, żeby ja nosiła, a kiedy ja trzymam Tosię, a mama stoi przy nas, to Tosia przechyla główkę i całe ciało na mamę i kładzie się na nią, jak małe cielątko, które tuli się do mamy krówki :D słodko to wygląda. Chciałabym, aby dawała mi buziaki, ale ona tylko bije mnie po twarzy i cieszy się, że \"klaszcze\" łapkami :) ciąga za włosy i jak ma natchnienie, to wtula we mnie główkę. Potrafi robić papa, a to tylko dlatego, że lubi w coś uderzać, więc podoba jej się wszelkie machanie rączką/rączkami. Jak stałyśmy przy mojej mamie, która ręcznie ubijała ciasto naleśnikowe, to Tosia też machała rączką za moją mamą. We wtorek byłyśmy na szczepieniu i Tosia w ubranku waży 9,76kg a miała na sobie body+pajac, to pielęgniarka na oko odjęła nam 200gram. Zapomniałam znów ją zmierzyć. Ale powoli pajace na 86 cm robią się przyciasne na paluszkach stóp... ciągną ją za palce trochę. Bluzki kupuję jej najmniejsze z metką 2-3 lata, ale to nie ze względu na długość, a szerokość- chcę, żeby były luźne przy szyi i w ramionach, bo wkładania rąk w rękawy Tosia nienawidzi najbardziej na świecie. Kupiłam sobie ten zje.bany telefon nokia E50 i nie jestem zadowolona :o qrwa no! ja mam pecha do telefonów. Niby funkcji ma full ale jakos tak... nie zrobił na mnie wrażenia, a poza tym yoj jest strasznie twardy i ciężko chodzi. Nie do końca przemyślany jest ten telefon. Tatonka - co do męża - to masz rację, to co mi napisałaś. Tylko że problem jest podwójnie skomplikowany - czytaj: głupi. Ja dobrze wiem, za co on się boczy. Tylko że to, co on wymyśla, te swoje zje.bane powody obrażania, to już jest żenada, dziecinada, głupota i chamstwo z jego strony. Żal mi jego za głupotę i żal mi siebie za udrękę. Szczerze powiem - nie wiem co to z nami będzie. Akurat dziś jest dobrze, chociaż wcale to nie oznacza, że dostałam dziś buziaka. Zero null chu.j ... nie chce mi się o tym myśleć teraz. Chciałabym, żebyśmy poszli do poradni, ale nie wiem czy w naszej okolicy jest coś takiego i gdzie i gdzie się mogę dowiedzieć... Chciałabym, żeby ktoś mu otworzył oczy, bo mi nie wierzy, jak mu mówię, że jest głupi.
  24. siema.. nawet nie pytajcie - brak czasu. Ale zawzięłam się i najpierw wszystko przeczytałam, co się dzieje \"u nas\" :) peg - przeczytałam maila - odpiszę Ci chętnie, ale nie dziś, proszę... to nie jest dla mnie krępujące ;) tylko powiem Ci, że ostatnio przeglądałam znów projekty domów (nie wiem po co!!!) i się załamałam - znalazłam wymarzony! i teraz cholernie mi szkoda, że jakoś wcześniej mi umknął... :( bo to z tej samej firmy projekt i niemal identyczny, ale pokój zamieniony z kotłownią i w takiej właśnie wersji jest SUPEROWY jak dla mnie. Obczaj http://www.dobreprojekty.pl/lustrox.php?kod=w4912 i zła jestem za ten dom na męża, bo to było u nas tak - ja miałam dużo czasu, więc to ja przeglądałam wszystkie projekty domów i wybierałam, co mi się podobało. Z tych moich wybranych mąż przeglądał dalej, aż się zdecydowaliśmy. Tylko on mi powiedział, że mam znaleźć dom do 130mkw, a najlepiej jakby był 120mkw, ze względu na koszty. No to ja co? Klapki na oczy i tak jak mi powiedział, tak szukałam. No i mamy dom 128mkw, z którego bez ruszania ścian zrobiliśmy niemal 150mkw i on mi tu o oszczędnościach mówi... Zabić. Strasznie żałuję tego projektu. Bo mamy tak dom postawiony, że duże drzwi balkonowe w salonie są od strony południowej, czyli kotłownia też. A po co w jakiejś cholernej kotłowni tyle ciepła i światła południowego słońca??? W pokoju byłoby jak znalazł!!!! :o wrrr..!!!!!!!!!! dla niewtajemniczonych - oto mój projekt, zresztą już go Wam pokazywałam nie raz... http://www.dobreprojekty.pl/lustrox.php?kod=w2712d
  25. ząbek Tosi coraz większy, rośnie ładnie i już nie dokucza, odpukać, na razie spokój. Idę spać. Buziaki :*
×