Przypomniała mi się jeszcze jedna śmieszna sytuacja z mojego długiego i męczącego porodu.Mianowicie po długich godzinach,kiedy to zamiast akcja porodowa się rozwijać, zaczęła zanikać, podłączono mi jakąś kroplówkę.Po niedługim czasie zaczęłam odczuwać bardzo silne skurcze.Zapytałam położnej\"Co to jest?Co mi podłączyliście?\" Ona odpowiedziała, że oksytocynę, zrobiłam wielkie oczy, zaczęłam się szarpać i kazałam jej natychmiast to wyjąć!! ;)Dobrze że igły od kroplówki są plastikowe, inaczej nieźle bym się pocharatała
W czasie porodu, kiedy to już naszła się cała gromadka personelu medycznego, w którymś momencie kazali mi się mocno rozkraczyć i przeć, a ja apiać nogi zaciskać i kulić się z bółu.
Może trudno w to uwierzyć, ale w ogóle nie miałam skurczy partych.W koncu lekarz się nade mną nachyli i nacisnął mocno mój brzuch i w koncu synek \"wyskoczył\"
Myślę sobie że gdybym miała rodzić kilkadziesiąt lat wstecz, pewnie bym umarła przy porodzie.Dzięki Bogu w dzisiejszych czasach, medycyna na tyle się rozwinęła, że nie jestesmy same