Szafirek*
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez Szafirek*
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 6 z 7
-
Ej, mała, a co Ty tam wiesz ...... nie upieraj się przy tym swoim czarnowidztwie, bo jeszcze jakieś nieszczęście na siebie ściągniesz. Spokojnie, spokojnie i powoli, i jeszcze raz spokojnie. Po co się tak udręczasz ? Wiem Kochanie, że bardzo trudno jest tak zupełnie wyłączyć myślenie, nie myśl, że dobrze mi radzić, bo ja sama - w oczekiwaniu na niewiadomo co przejęta jestem takim wewnętrznym dygotem, takim drżeniem, czasem nie mogę trafić zębem na ząb .... cała rozedrgana, jak delikatna membrana .... Nie ma jednak innego wyjścia. Życie samo w sobie jest czekaniem. Wiem, że to bardzo trudne, tak trudne czasami, że wydaje się niewykonalne, ale od nas samych zależy jak się będziemy w czasie tego oczekiwania na spełnienie rzeczy dla nas naturalnych czuły. Proszę, Kartoflanko Kochana, nie zamęczaj sama siebie, nie zużywaj cennej energii na miotanie się. Chcesz płakać z bezsilności, żalu, strachu ? Proszę bardzo, płacz, ale po tym płaczu otrząśnij się, wstań, umyj okno, zrób sobie kawę ..... I proszę ...... daj mu czas. Zaciśnij ząbki i piąstki w kieszeniach i daj mu czas. On najwidoczniej potrzebuje go więcej niż Ty..... Ale to nic jeszcze nie znaczy, po prostu każdy z nas jest inny, różnimy się, to normalne i musimy to zaakceptować. Wiem, co i jak bardzo przeżywasz, ja też jestem taki raptus, wszystko chciałabym od razu wiedzieć, czuć. Tymczasem to nie jest takie proste. Czasem jestesmy w takich sytaucjach, kiedy tylko poprzez naszą cierpliwość możemy okazać drugiemu człowiekowi nasz szacunek i zrozumienie. Jestem duchem z Tobą mały Raptusku. .... Przecież co ma być to będzie ... Całusy dla Wszystkich Jędrzej, to taka bardzo stara historia, znam go od 20 lat. Bardzo podziwiam i ogromnie mi imponuje jego spojrzenie na świat.....
-
Bardzo mocno ściskam Wszystkich na dzień dobry :-D Witam nowych smutkowiczów, Erin, kartoflanko kochana, że tak powiem, głuptasku malutki .. po co się tak miotać ..... Przypominasz mi siebie, bo ja oczywiście to też tak bym wszystko chciała od razu i natentychmiast ! I wszystko wiedzieć, i wszystko czuć, i być określoną i mieć słowo do grobowej deski ..... niestety nie da się. Po co więc sobie słoneczko marnować dzionki, szarpać nerwy. Ja wiem, jak trudno jest wyłączyć emocje, jak trudno jest przestać myśleć, jak wielka zawsze jest ochota na analizę ..... ale Słoneczko, dla Twojego własnego dobra, zafunduj sobie troszkę stoicyzmu, usiądź w fotelu, wyciągnij wygodnie nogi (na pewno masz piekielnie zgrabne i długie) i powiedz sobie ......: poczekam, po prostu poczekam, co ma być to będzie. Z mężczyznami tak to już chyba jest, że potrzebują zazwyczaj więcej czasu niż my - rozsądne kobiety :-D Prawda chłopaki ?? Ściskam również bardzo mocno wszystkich nowych i wszystkich zadomowionych już smutkowiczów, przesyłam serdeczności i buziaki i swój uśmiech, który dzisiaj nie opuszcza mojego wypielęgnowanego uzębienia od samego rana. Bardzo mnie to samą zadziwia, bo uśmiech u mnie to towar deficytowy od bardzo, bardzo dawna już ...... Jeśli widzieliście wczoraj po dzienniku film dokumentalny o pewnym bardzo, bardzo wyjątkowym człowieku - to pewnie też w Was coś tam drgnęło, być może przewartościowało się .... Znamy się z Jędrzejem od czasów ho, ho, ho i jeszcze troszkę, jakieś w sumie 20 lat, kiedyś należeliśmy razem do harcerstwa :-) Bardzo go podziwiam, uważam, że przy jego problemach nasze roztereczki są małe, dla nas naturalnie stanowią treść życia, albo bywają jednym z głównych wątków, albo całym światem jednak, z jednej strony to bardzo dobrze - tak być powinno, wrażliwi tak mają, ale z drugiej strony dobrze jest tak czasem zestawić te swoje problemy ze światem innego człowieka, takiego który jest gdzieś obok ...... tak nawet dla samych siebie. Postaram się odzywać troszkę bardziej regularnie. OBIECUJEM ;-) papatki
-
Dzień dobry, WSZYSTKICH mocno całuję i ściskam i pozdrawiam i w ogóle i w szczególe .... Oczywiście - ja na stanowisku pracy, z lekką zazdrością dla tych, którzy mają wolne i jeszcze w łóżkach albo coś .... No ale trudno, takie sytuacje też chyba wyrabiają poczucie obowiązku i odpowiedzialności za innych ... służba nie drużba Manniusiu, bardzo Cię przepraszam, obiecuję, że się poprawię jak najszybciej, ale mamcia tak prosiła, żebym została, nawet się cieszę, że mogłam zostać, bo mamcia coś też smuteczek miała, a zawsze takie częstsze kontakty pozwolą nam się do siebie zbliżyć, a z tą bliskością to różnie do tej pory bywało ...... Mój - nie mój wybrakowany bardzo stara się do mnie zbliżyć. A ja pomyślałam w ubiegłym tygodniu ...... że chciałabym się zakochać ...... nie wiem czy to dobry znak, nie wiem co o tym myśleć ....
-
Smuteczku, ja jestem, proszę, pomyśl przez chwilkę, nie płacz, posłuchaj, wiem, że gadanie w stylu - jeszcze będzie pięknie, jeszcze będzie wspaniale, bla, bla, bla .... nie przyniesie teraz ze sobą nic konstruktywnego dla Ciebie. Uważam, że nie powinnaś zostawać sama. Jeśli i Ty masz teraz wolne, to pakuj się szybciutko, wskakuj w pociąg i przyjeżdżaj - choćby do mnie, wiem, że Ci ciężko, i trudno i ruszyć Ci się nie chce, i że myślisz sobie, po co to wszystko, nie chce mi się, położę się do łóżka, nie chce mi się ruszać .... Jeśli uważnie przeczytasz moje posty, chociaż nie trzeba, bo pewnie je pamiętasz, tak jak i ja pamiętam wszystkie Twoje - to zauważysz że ja byłam w dokładnie takiem samym stanie już kilkakrotnie. Zapewniam Cię, że blisko, serdeczny kontakt z życzliwymi ludźmi bardzo pomaga. Jesli tylko chcesz ..... ja tu czekam, drzwi zawsze otwarte. Czasem nie wystarczą tylko pisane słowa, myślę, że z Tobą w tej chwili tak jest. Czuję, że przechodzisz oczywiście tą samą gehennę, przez którą musiałam przejść i ja. Nic Ci nie da, jeśli powiem, że rozumiem, że wiem jak jest Ci ciężko .... ale może zmobilizuje Cię i natchnie optymizmem fakt, że jestem o krok dalej niż Ty. Jeśli tylko chcesz ...... mój tel. 600 028 460.
-
ellou :-) Manniusia, dziękuję Ci, za trafną uwagę, ponieważ również dosyć trudno czytało mi się te stronniczki, muszę przyznać, że było to dla mnie odrobinę uciążliwe..... nie żeby mnie tam zaraz odstraszało od czytania .. ale jednak ...... hm, no właśnie. Dziękuję, za życzenia zdrówka dla mojego maleństwa. Mam nadzieję, że wirusek szybko się odczepi. Mała wczoraj pochłonęła miseczkę lanych klusek, na dodatek mandarynkę, po czym około 20 zapadła w bardzo chyba krzepiący sen, którego nie przerwały ani moje porządki, ani odkurzanie .... mam nadzieję, że to ją wzmocni. Dziś rano jak wychodziłam do pracy jeszcze spała. Pomyślałam sobie wczoraj wieczorem, zupełnie znienacka, i było to zdumiewające dla mnie samej ...... chciałabym się zakochać ..... Trochę jestem tym wystraszona .... To już ? Nawet nie byłam przygotowana ? Ugięta do samej prawie ziemi jarzmem cierpienia .... nie zauważyłam, że to już .... nie spodziewałam się. Wczoraj późnym popołudniem przestraszona ogromną gorączką mojej córci zadzwoniłam do niego i zapytałam, czy mogę poprosić go o przysługę, jeśli trzeba będzie z małą jechać do lekarza. Usłyszałam odpowiedź, że oczywiście.... A później, wieczorem, wysłałam wiadomość: Zobacz do czego potrafi doprowadzić miłość macierzyńska i strach o najbliższych, dla nich bez mrugnięcia okiem poprosi się o pomoc nawet swojego wroga. Wiem, że to podłe z mojej strony. Ale chyba już potrafię również być podła. Z nas dwojga do tej pory, to tylko on taki mógł być. Mi nic takiego nie przychodziło do głowy, ani nie przechodziło przez gardło. CIOTKA ! Co ze świecznikiem ??
-
Dzień Dobry Przyjaciele ! Wróciłam byłam wczoraj wieczorem, zmizerowana i zmęczona, jak każda chyba matka, która miała wątpliwą przyjemność spędzić 4 godziny w pociągu ze swoim nadpobudliwym ruchowo dzieckiem ..... ;-) Ale ogólnie wizyta u mojej rodziny i sposobność pobycia z nimi bardzo dobrze mi zrobiła. Czuję wsparcie i ciepło z ich strony, pomyślałam sobie wczoraj ...... no przecież jakoś to będzie, pomogą mi, są ze mną. To bardzo dobre uczucie. Miło jest tak czasem poczuć jedność ze swoimi korzeniami. Za bardzo chyba byłam oderwana już od rzeczywistych wartości. Święto Zmarłych nastroiło mnie bardzo dekadencko, dzień jako taki był przepiękny, pogoda dopisała, było ponad 10 stopni, zebraliśmy się prawie całą nasza rodziną przy grobach naszych bliskich, przypomniałam sobie, jak bardzo byłam kochana przrz moją nie żyjącą już niestety babcię, przypomniałam sobie jak pisała dla mnie wierszyki i piosenki ..... teraz kiedy patrzę na moją mamę, to po pierwsze widzę, że to jest jedna z najpiękniejszych znanych mi kobiet, a po drugie fantastyczna babcia dla moich córek.... czasem odkrywam moją mamcię na nowo :-D Erin, my coś tak podobnie...... Właściwie szczęśliwa chyba nie jestem, uświadomiłam sobie, że to jak będę się czuła - zależy w największej mierze ode mnie samej. Chcę czynić i dawać z siebie tyle dobra ile to jest tylko możliwe. Wierzę w to, że cierpliwość i wytrwałość popłaca, osiągnę w końcu swój cel i tyle. Znowu jesteśmy na etapie oswajania się ..... któryż to już raz .... ? Nie wiem .... Podchodzimy się delikatnie, staramy się wyczuwac swoje nastroje, wiecie, czasem osobne mieszkania wydają się błogosławieństwem ..... zawsze mogę się schować w swojej ślimaczej skorupce. Nabieram coraz więcej pewności siebie, coraz więcej wiary, poczucia własnej wartości. Myślę, że On też w sporej mierze do tego się przyczynia. Nie jestem absolutnie na siódmej chmurce, nie jestem po uszy pochłonięta planami na przyszłość ..... bo po co ma później boleć ?? Teraz tylko starm się smakować każdą cenną chwilę, spychać swoje drobne dolegliwości na dalszy plan, tak żeby nie zakłócały mi spokoju i harmonii..... Czasem nie spodziewam się niczego, i pozwalam się zaskakiwać.... czasem sama wychodzę z inicjatywą ..... w zależności od potrzeb mojego własnego wnętrza .... Czekam nadal na cud. I nie wiadomo za bardzo czy on się zdarzy, choć cuda ponoć się zdarzają ......
-
No, to ja na Dzień Dobry, z grubej rury. Znowu zaczynam być zrozpaczona jakaś, do jasnej Anielki, nie umiem sobie chyba poradzić z własnym wnętrzem, ze swoimi emocjami, uczuciami .... Kocham kogoś, komu nie ufam. Zaczynam myśleć o tym, co jest ważniejsze, bardziej wartościowe .... No i pat. Z jednej strony - czuję, wiem, odbieram wszystkimi zmysłami, że się kochamy, kochamy po prostu, kochamy na przekór, kochamy pomimo wszystko, kochamy ...... dążymy do tego by jak najczęściej być blisko siebie, chcemy być razem, ja to wszystko wyczuwam instynktownie i wszystkimi zmysłami .... Z drugiej strony - boimy się bardzo, jest w nas obojgu mnóstwo strachu, obawy, wątpliwości, boimy się, że będziemy cierpieć, że się nawzajem będziemy ranić, i nie wiem czy zaufania jest za mało, czy za dużo strachu ..... I nie potrafimy podjąć żadnej decyzji. Oboje zrozpaczeni, rozdarci wewnętrznie, nieszczęśliwi ..... ROZPACZ I trwamy tak. Co robić ? Jak sobie pomóc ? Jak pomóc jemu ?
-
A ja na króciótko tylko, chciałam powiedzieć, że przesyłam WAM WSZYSTKIM wielki poniedziałkowy uśmiech :-D Po prostu BIG SMILE !!!! Czuję się jak pies na zdechnięciu. Doczepiła mi się chyba jakaś grypa. A przy moim olśniewającym układzie immunologicznym, to będę chorowała ze trzy tygodnie. Jesteście wspaniałymi ciepłymi ludźmi. Jutro napisze więcej. Może ja mu za mało okazywałam tę swoją miłość ???? Może on nie czuł się kochany ??
-
Znikam teraz na weekend, z moją bolącą zaraczoną głową :-( bardzo mi dzisiaj mój ptasi móżdżek dokucza :-( Aimee, bardzo, bardzo dziekuję za szczere i serdeczne słowa skierowane wprost do mnie, teraz muszę jeszcze, jak to kiedyś Kofeina powiedziała: poganiać niewolników .... ale obiecuję w poniedziałek odpisać na Twoją wypowiedź. Bardzo mnie to poruszyło. Życzę spokojnego weekendu, pełnego ciepła i pomarańczowego światła lampki .....
-
Modrym Dziecinko :-D, modrym ! Prawie tak szafirowym jak moje :-) Tulki i ciumki
-
Hello, Witam wszystkich w pracowity poniedziałek. Dla mnie tydzień zaczyna się jak każdy, z mnóstwem pracy, obowiązków i problemów. Mam za sobą wprawdzie weekend, podczas którego wypoczęłam i mile spędziłam czas, miałam okazję również przemyśleć wiele spraw, ale jakoś tak na razie wszystko obraca się w kółko, mielę to w głowie i mielę i nic. Guz okazał się być operowalny, potwierdziły to konsultacje u najlepszych w Europie specjalistów. Istnieje również możliwość przeprowadzenia operacji w klinice neurologii i chirurgii czaszkowej w Heidelbergu. Jedyne ryzyko jakie istnieje, jest w trakcie operacji o czym zostałam uczciwie poinformowana. Nowotwór obejmuje tętnicę czołową i istnieje ryzyko jej uszkodzenia. Jeśli jednak operacja się uda, to szanse na całkowitą remisję są podobno spore. Niby z jednej strony się cieszę i jestem zadowolona. Z drugiej jednak strony, myślę sobie, Boże mój, jak ja sobie z tym dam radę, jak ja to wszystko zniosę ..... taka ciężka i poważna operacja, potem łysa głowa, chemia, radioterapia ...... ale to nic, włosy odrosną, żebym tylko wytrwała. Bardzo dziękuję Wam wszystkim, za optymizm i życzenia zdrowia. W ogóle dziękuję Wam za radość, za to, że cieszycie się z dobrych wieści które otrzymuję, to jest niesamowite ! Naprawdę ! Manniusiu, ja wiem, że Tobie trudno uwierzyć, ale popatrz prosze na moją stopkę ......
-
Oto ja, anioł obecny, albo przyszły anioł......... Za kilka godzin wyruszam do Bydgoszczy...... yyyy .... boję się jak diabli. Ale chciałam powiedzieć, że ten topik i Wasza obecność odmieniła moje życie, jak słowo honoru, no mówice co chcecie, ja swoje wiem. Najważniejsze to zdrowie. Ale również poczucie własnej wartości. Honor. Godność. I precz, ze szmaciarzami, którzy maltretują nas psychicznie. Ot co !! Nie będzie mnie najprawdopodobniej kilka dni, dokładnie nie wiem, kiedy wrócę, może w piątek będę już, może nie .... nic nie umiem jeszcze powiedzieć. Ale myślami Przyjaciele bezustannie również i przy Was.
-
Manniusia !! Jesteś .. :-D No i Wy Pozostali Cudni Równie ..... :-) Słonko u mnie, zimno bardzo, bo zaledwie 4 stopnie, ale co tam, lubię taką pogodę. Mam roboty huk, ale co tam, staram sobie radzić z tym. Kiedy mam chwilkę czasu aby wsłuchać się w środek siebie .... słyszę na razie tylko bunt i złość na niego. Rozmyślam sporo albo bardzo dużo, ale teraz ..... niestety a może i stety - rozumek króluje nad sercem. Nie wiem czy to dobrze, ale na pewno bezpieczniej. Nie spalę się tak szybko. Napisałabym Wam coś jeszcze, ale po pierwsze gonić niewolników muszę ;-) a po drugie BOJAM SIĘ badania które będę miała dzisiaj po południu :-( a których wyniki musze zabrać ze soba na konsultacje do Bydgoszczy na środę. To badanie kości jakąś tam gammakamerą. A jak będzie gdzieś już przerzut o Matko Święta !!?? Później o tym pomyślę, jak już trzeba będzie o tym myśleć.....
-
Hello :-) Kochany piąteczek dzisiaj, miałam bardzo ciężki, baaaaaardzo naprawdę dramatyczny tydzień. Cieszę się, że to już za mną i że w weekend będę mogła wypocząć :-) Opowiem Wam historię z dzisiejszego poranka, mam nadzieję, że uda mi się wywołać uśmiech na niektórych smutnych buziaczkach. Otóż dzisiaj rano, jadąc do pracy miałam jakieś takie niejasne przeczucie, że dzień zaczął się jakoś tak spokojnie, jakoś tak za spokojnie wręcz. Za kilka jednak chwil, miałam na własnej skórze przekonać się, że moje życie zawodowe pełne jest niespodzianek .... Wyobraźcie sobie taką sytuację: wypadek samochodowy, po lewej stronie drogi w rowie leży na dachu "maluszek", obok niego poszkodowany blady jak ściana, a po drugiej stronie ulicy na poboczu stoi wielki zestaw z przyczepą (120 m3), przy którym stoi bardzo postawny mężczyzna, około 2 m wzrostu, ponad chyba 100 kg żywej wagi, a przy nim, mała, drobna kobietka w popielatej garsonce, na szpilkach, po kolana w mokrej trawie, deszcz leje jak nie wiem co, i owa kobieta okłada tego kierowcę parasolem po głowie...... :-D Ta kobieta to oczywiście ja. Wiecie ..... nie zagłębiam się na razie w jakieś retrospektywne rozmyślania, staram się odnaleźć spokój we wszystkich codziennych czynnościach, w popołudniach z dziećmi, ale czasem ...... tak jak wczoraj, podczas ciemnej nocy, niebo zasłonięte ciężkimi grafitowymi chmurami, budzę się i mroczne myśli zalewają mi duszę, szarpie mną zazdrość, żal niewypowiedziany, bunt i krzywda gryzą jak robactwo .... wyszłam boso na balkon, powietrze pachniało śniegiem .... i to też przeminie .... powiedziałam sobie ..... .... tylko kiedy ..... Kasiek, kojarzy mi się to zdecydowanie z Gałczyńskim, sprawdzę w bardzo licznych tomikach jegoż, które posiadam, bo to zdecydowanie ... szkoda, że nie mogliśmy sie poznać z Panem Konstantym ..... pewnie bratnia dusza jakaś byłaby .... Manniusiu .... Ty wiesz co .... prawda ? Ściskam Was wszystkich bardzo mocno..... zajrzę jeszcze przed weekendem, ale mam wrażenie, że wszyscy coraz silniejsi jesteśmy, coraz bardziej spokojni, dumna jestem z tego, że tak pięknie potrafimy sobie wszyscy nawzajem pomagać. A co ze zdjęciami ?? Mnie wszystko omija ........ :-(
-
.... Dzień Dobry Kochani Wita Was raczek nieboraczek, z niecierpliwością i drżeniem serca i rąk oczekuję konsultacji w Bydgoszczy, to podobno najlepsza aparatura i klinika onkologiczna w Polsce !! ... Bojam się, ale co tam, będę dzielna ..... Nie piszę ostatnio, bo tak jakoś blok psychiczny mi się zrobił .... trudno mi się otworzyć, chyba za bardzo zwróciłam się w głąb siebie, za daleko .... Wiele się zmieniło, poukładało ..... spokój we mnie taki nie wiadomo skąd .... umiem robić teraz wiele rzeczy, na wielu rzeczach się koncentorwać, skupiać .... to miłe, bo przez kilka ostatnich miesięcy nie mogłam nawet czytać, nie mówiąc o jakichkolwiek konstruktywnych pracach w domu itp. Muzyka mnie denerwowała, książki doprowadzały do płaczu.... Teraz jestem bardzo skupiona na swoim ciele, na sygnałach jakie mi wysyła, oczywiście pewnie jestem też przewrażliwiona, bo jak tylko coś mnie gdzieś zaboli, zakłuje, to ja zaraz myślę, Matko Święta, przerzut ..... Ale na razie jestem jeszcze. Zaglądam na nasz topik regularnie, co kilka godzin, czytam bardzo uważnie wszystkie wypowiedzi. Na razie sama nie wiem jednak, co mogłabym powiedzieć, napisać .... Pozostaję, przy bardzo bolesnym dla mnie samej szyderstwie ...... to jedyna ochrona przed bólem i rozpaczą ....... ..... wielką miłośc tanio sprzedam ....... ..... albo zamienię ...... ..... na grabie ....... ..... mogą być zardzewiałe ......
-
Kasiek, czy to może Gałczyński ?????/
-
Moby Dick, Witaj, Pozostałych również ściskam bardzo serdecznie. To dziwne co napisałeś, myślę, że tak naprawdę na tym świecie nic nei zdarza się bez przyczyny .... Nie wiem dlaczego Twoja Żona nie chce z Tobą rozmawiać, ale tłumaczenie w stylu: nie wiem dlaczego to, nie wiem dlaczego tamto, jest moim zdaniem infantylne niestety. To przypadek bardzo podobny do mojego: Nie wiem, nie będę rozmawiał..... Tak naprawdę (moja prywatna ocena) uważam, że to służy zatarciu własnej winy, w zasadzie partner który jest nas przez nas tak traktowany, zasługuje sobie na tłumaczenie, na szacunek, otwartość, szczerość. Co otrzymujesz ? NIC. To jest bardzo nie w porządku, bo tak naprawdę, to my - stawiani w takiej sytuacji - powinniśmy być proszeni o możliwość złożenia nam wyjaśnień. Nie odwrotnie. Musi być jakis punkt zaczepienia, uwierz mi. Nie można po prostu przestać kochać kogoś z dnia na dzień. Wygasanie uczucia jest procesem bardzo, bardzo długotrwałym i wcale nie prostym. Poczytaj nasze wypowiedzi, zobacz jak wiele z nas jest ogromnie zawiedzionych, rozczarowanych, bardzo źle potraktowanych .... mimo tego nie przestajemy kochać. Nie jest to moim zdaniem możliwe, żeby żona, jak twierdzi, przestała Cię kochać nie wiadomo dlaczego .... Dla pozostałych zainetresowanych: czuję się niezmiennie diamentowo, naprawdę, serio, czuję się jak klejnot. Kryształowa, przejrzysta. Zdrówko bez zmian. Głowa boli, rączka cierpnie, ale na razie wytrzymuję 8 godzin w pracy często na najwyższych możliwie obrotach. ..... Wielką Miłość tanio sprzedam....... ;-)
-
Wrzosy kupiłam sobie w piątek, stoją teraz w dwóch doniczkach na stole w kuchni, jest pięknie :-) Jesień idzie .... nie ma na to rady. Czuję się w miarę stabilna, nie dręczą mnie już te okropne wychlenia nastroju od euforii po rozpacz, to dobrze, bo z tym było trudno .... Przeżywam oczywiście mnóstwo emocji różnych różnistych, od żalu, zawodu, przykrości, poprzez rozpacz i cierpienie aż do wściekłości i wrzenia .... Tak to pewnie jakiś czas będzie. ...... I to też przeminie ....... Nie czuję się brudna już, jestem tylko bardzo zaskoczona, chociaż to zawsze od kąd się poznaliśmy był to jeden z jego popisowych numerów. Powinnam przywyknąć, wiem ..... Lepiej jest chyba drwić z samego siebie w takich przypadkach, bo gdybym to brała na poważnie, to pewnie już bym oszalała. Czuję się zdeptana, zawiedziona i bardzo upokorzona. Ale to nie ja sama siebie zawiodłam, zdeptałam i upokorzyłam. Jestem czysta i przejrzysta, jak łza najszczersza, jak kryształ, panna jarzębina .... Teraz wiem, że podwyższony wskaźnik podczas ostatnich badań krwi spowodowany był jakimś świństwem ginekologicznym, jakimś zapaleniem, które on przeniósł na mnie z tamtej. A nie wzrostem czy rozwojem raka. To już ważne, bo zapewniam Was, że trudno wytrzymać choćby dzień ze świadomością istnienia śmiertelnego wroga, bomby zegarowej we własnej głowie. Staram się blokować jakiekolwiek sygnały z jego strony. Dzisiaj dostałam maila od niego, przeprasza mnie bardzo za to, że pozowlił ponieść się emocjom .... zapewnia, że będzie pomagał, jak tylko będę czegokolwiek potrzebować.... Myślę, że to jest wybielanie siebie, poprawianie sobie samemu parszywego samopoczucia - jestem taki dobry, przecież zaproponowałem jej pomoc .... Napisałam w jednym zdaniu, że z takim mężczyzną jakim stał się teraz nie chcę mieć do czynienia. Owszem, może odezwać się do mnie jeśli będzie go stać na to, żeby potraktować swojego rozmówcę z szacunkiem i szczerością. NIE WCZEŚNIEJ. Próbował jeszcze coś tam pisać...... zignorowałam. Nawet jeśli to nigdy nie nastąpi - nie moja strata. Nie mam na to wpływu. Uważam, że zrobiłam wszystko co było w ludziej mocy. Ale gdzieś musi być koniec. Staram się teraz koncentrować na własnym życiu i na własnych potrzebach. Teraz to jest najważniejsze. Moje dobre samopoczucie, moja rodzina, mój dom. JA !!!!! Przesyłam Wam Wszystkim wrzosowe jesienne uściski, myślcie troszkę więcej o sobie a nie tylko o innych. Witam w świecie żywych :-D
-
..... jesień przyszła ..... Nie ma na to rady. Chciałam powiedzieć, że tak naprawdę życie i zdrowie to chyba jedyne wartości na których mamy się skupiać. Albo jedyne.... Tak naprawdę, to tylko uśmiech na buziaczkach naszych dzieci, tak naprawdę to tylko spokojne wieczory z książką przy ciepłym świetle lampy, tak naprawdę to tylko mruczenie kota na naszych kolanach .... Wiem dziś dużo więcej. Na razie jestem zmęczona. Na razie wydaje mi się, że już nigdy nikomu nie zaufam. Na razie nie sądzę, żebym kiedykolwiek mogła podać mu rękę. Na razie nie myślę, że zostanę po tej samej stronie ulicy jeśli kiedykolwiek, gdziekolwiek go spotkam. Na razie nie mogę powstrzymać dreszczy obrzydzenia na samą myśl o nim ...... Całkowita remisja. Oprócz raka, nie mam już żadnej innej choroby. To wszystko z jednego, jedniusieńkiego powodu. Okazało się, że spotyka się z nią i ze mną od ponad pół roku. Ta kobieta wczoraj przyszła do mnie. Okazało się, że mam nawet te same problemy ginekologiczne co ona..... do tej pory tłumaczyłam sobie to uparte nawracanie pewnych stanów brakiem odporności swojego organizmu, teraz wiem, że to od niej ...... on przeniósł .... Tak proste, że aż banalne. Jestem zdrowa, żywa, cała. Lekka niemalże. Mój czas cierpienia już się skończył. Teraz ona będzie cierpiała. Szkoda mi jej. Bardzo żal. Teraz czeka ją morze łez, cierpienia, krzywdy, morze krwi ..... bólu, otchłań rozpaczy. Tego przy mnie, ani za mną już nie ma. A on ? Niechże będzie szczęśliwy. Ale szkoda, że nie będzie. Szkoda, że przy tym skrzywdzi znowu tak wiele osób. To za nim będzie się ciągnęło to bagno ludzkiego cierpienia. A ja ? Jestem czysta, piękna, nadal tak samo wrażliwa, subtelna, delikatna .... Ech Kochani..... WITAJCIE W ŚWIECIE ŻYWYCH !!!!!!!!!
-
Dzień Dobry, Długo mnie nie było, tęskniłyście ?? .... Mam nadzieję, że chociaż troszkę. Potrzebowałam trochę zamknięcia i dystansu, ponieważ nagle i nadspodziewanie spadł na mnie kolejny grom z najjaśniejszego nieba. Nie jest to niebo ukochanej osoby, ale niebo własnego bytu. Jak niektóre z Was wiedzą ..... a ciężko bardzo przechodzi to przez gardło ..... ... hm, mam raka. W sobotę po południu dowiedziałam się, że podczas normalnych badań kontrolnych wykryto u mnie guza mózgu. Wobec tych faktów problemy z moim mężczyzną zblakły, wszystko się zapadło, świat poszarzał, niebo zaciągnęło się chmurami..... Teraz zaczyna się czekanie, teraz czekamy, czekanie czy będzie sie powiększał, czy też nie, świadomość ta jest bolesna, strach będzie mi teraz nieodłącznie towarzyszył ...... A związek z tym mężczyzną .... ? Hm, paradoks, dzięki temu, że w mojej głowie dzieje się coś groźnego, odzyskałam swój spokój. Mam wprawdzie oprócz tego również nieustającą galaretę w środku, ale spokój jakoś to koi. Jest jakiś taki błogi. Cóż mam szanse na powrót stać się sobą..... Staram się traktować go z największym szacunkiem, subtelnością, delikatnie ..... nie myślę o tym, co w zamian dostanę, co dostać powinnam, nie myslę nawet o tym, co chciałabym dostać. Po prostu kocham, staram się z każdego spotkania, z każdej rozmowy wyciągać tylko pozytywy, czerpać radość z bycia blisko, tylko tyle..... az tyle. Oj kochane, zaniedbujecie mnie jeśli chodzi o zdjątka :-( bendziem płakać.
-
..... dzień dobry ...... Jestem, chociaż mnie nie ma, nie wiem ile jeszcze będę, nie wiem czym się stanę..... JA JESTEM RASOWĄ BLONDYNKĄ !!! To co mam aktualnie od kilku lat na głowie, to tylko jak mawiają złośliwcy: sztuczna inteligencja ;-) Erin, zobacz jak to jest, obie byłyśmy tak dzielne, tak wiele zapadło ważnych decyzji ..... teraz znowu jesteśmy w tym samym punkcie. Nie wiadomo nawet za bardzo czy to punkt wyjścia czy co ... ? Ty wiesz, że wystarczyłby jeden gest, abyś znowu wpadła w tamte ramiona. Ja wpadłam wczoraj wieczorem. ........
-
HOLA, HOLA Nie mam zamiaru dostać zawału. Nie przewiduję takiej ewentualności. A więc nie martwcie się :-D
-
.... jesteś moją kokainą .... śpiewał mi dzisiaj rano Staszek Soyka ... w pewnym sensie ma rację, czasem czuję się jak na odwyku .... Ale są małe, maleńkie chociaż bardzo satysfakcjonujące kroczki dla mnie samej. Wczoraj nie zadzwoniłam. Rzeczywiście, jak ustaje bezpośredni kontakt, to jest inaczej. Ja czuję się dużo spokojniejsza. Mogę zająć się swoimi sprawami, mam ogólnie więcej czasu na wszystko. Jakoś tak, przestałam odczuwać presję. Ciężko mi teraz nazwać i zidentyfikować ten nacisk, ale coraz rzadziej to odczuwam. Nie muszę żyć ciągle w gorączkowym oczekiwaniu i przygotowaniu na jego telefon. Bo przecież mógł zadzwonić w każdej chwili, a wtedy wszystko musiało być tak przygotowane, żeby wszystko rzucić i biec do niego ! Nie czuję również presji, konieczności podejmowania trudnych rozmów, nie muszę niczego już dorosłemu dziecku uświadamiać, tłumaczyć ..... nic już nie muszę w tym temacie a większość rzeczy po prostu mogę. Mogę odpowiedzieć dzień dobry kiedy mijamy się na ulicy, ale tylko ode mnie zależy czy to zrobię ..... Nie wiem czy wiecie, ale mam nowe mieszkanie, które do tej pory stało puściutkie, z najpotrzebniejszymi tylko przedmiotami, bo przecież tak bardzo czekałam, że zamieszkamy razem ..... Wczoraj powiesiłam szafki w kuchni i w dużym pokoju karnisz ..... Pucowałam sobie wszystko, układałam w tych szafkach ...... .... Dom po prostu ..... Chcę mieć dom, a nie budę dla psa, w której pies przebywa tylko wtedy, kiedy jego pan ma zły humor. ... U mnie jesień piękna. Pracuję w małej miejscowości oddalonej kilkanaście kilometrów od miasta w którym mieszkam. Dzisiejszego ranka po raz pierwszy od początku tygodnia ranek był słoneczny. Cały las i okoliczne ogrody, poletka, łąki .... wzystko zaczyna rudzieć, czerwienić się tym szczególnym odcieniem jesiennej czerwieni, złocić się i połyskiwać wszędzie kroplami wilgoci ..... Uczta dla tych, którzy umieją to zobaczyć. Pozdrawiam Was bardzo jesiennie .....
-
No właśnie ja teraz wchodzę w okres takiego chyba buntu. Sporo jest we mnie jeszcze ogromnego żalu, że tak starałam się, tak bardzo zabiegałam, tak bardzo chciałam zapracować .... Ale z drugiej strony, zaczyna mnie ogarniać złość, na niego przede wszystkim, za to wszystko ..... na siebie też, za to, że nie mogę wytrwać w postanowieniu całkowitego braku kontaktów ..... On upiera się przy twierdzeniu, że ja nigdy nie będę jego wrogiem, że nigdy nie pozwoli powiedzieć o mnie złego słowa, że zawsze będzie mnie traktował jak przyjaciela.... BREDNIE. O tym, że jest to przyjaźń jednostronna, miałam okazję przekonać się nie dalej jak wczoraj. W zasadzie od jakiegoś czasu podświadomie czułam, że tak może być. Kilka miesięcy temu rozmawiałam z jego przyjaciółeczką, i byłam bardzo oburzona, bo ona mówiła o nim, że jest egoistą, że nie umie się przyjaźnić, że oczekuje tylko korzyści i uwagi dla siebie. Może to uczucie było udawane ? Może trafiłam na zły moment, kiedy nałożył się na siebie kompleks podeszłego wieku i gorszego samochodu ? Nie mam pojęcia. Wiecie co zrobię ?? Schowam swoje serce do słoika. Owinę w jedwab barwy indygo, przwiążę złotą wstążką i schowam pod szafę. Niech tam czeka na lepsze czasy. Teraz chcę zachować tylko rozum, kierować się tylko rozsądkiem. To mnie uratuje i ocali. Nie pozwolę więcej mówić o sobie, że jestem sprzedajna, nie pozwolę nazywać się potworem. Nigdy więcej nie będę pozwalała się dręczyć, mam dosyć wypominania, nie pozwolę więcej się zaszczuć. Mam dość poniewierania, robienia ze mnie najgorszej ..... Rzeczywiście, przekonałam się na własnej skórze, że on tylko chce brać, brać, brać, wymaga coraz więcej, wszystko mu się należy, ciągle mało, ciągle źle. Przyjaźń z nim wygląda rzeczywiście jednostronnie. To on ma być traktowany jak najlepszszy przyjaciel. Zmęczona jestem. Dzisiaj rano zadzwoniła do mnie mama. Tknięta złym przeczuciem, miała zły sen..... wczoraj w nocy rzeczywiście bardzo źle się czułam..... to dziwne, prawda ? Coś Wam powiem. I może poproszę o opinie, bo ja generalnie sceptyk .... nie wierzę w takie rzeczy. On miał wypadek samochodowy o którym pisałam 28 lipca. Rzeczywiście, to wielka zasługa jego Anioła Stróża, że nie zginął. W ubiegłą sobotę jacht na którym pływał przewrócił się i zatonął, znowu zagrożenie życia, i to wcale niemałe. Co myślicie o tym ? Pierwsza myśl jaka przyszła mi do głowy - kara za moją krzywdę. Nie wiem co sądzić o tym, ale dla mnie to ewidentne znaki od Wyższych Instancji..... Bardzo dziwne. Przykro mi, bo byłam na każde skinienie, odczytywałam życzenia z oczu, biegałam, starałam się. I kiedy dla odmiany to ja potrzebowałam pomocy, chwili troski, uwagi.... to zostałam sama. Najzwyczajniej w świecie \"wypiął się \" na mnie. Jestem zła. Nie zasłużył sobie na kogoś takiego jak ja. Nie jest godzien takiego przyjaciela. Teraz niech on pracuje i stara się zasłużyć sobie na to, żeby się ze mną w ogóle kontaktować. Módlcie się o to, żebym nie dzwoniła ......
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 6 z 7