Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

singri

Zarejestrowani
  • Zawartość

    4
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez singri

  1. Moja córka, lat prawie 10, na odwrocie okładki "Heidi" wypatrzyła ilustrowane wydanie "Małych Kobietek" i zapragnęła go na Gwiazdkę. Osobiście nie znoszę takich okrojonych wersji, już na "Heidi" się przejechałam - kupiłam jej wydanie ilustrowane, a okazało się że jest skrócone. A z kolei pełne wydanie, choćby ilustrowane, może być za trudne dla tak małego dziecka... A z drugiej strony sama bym przeczytała ponownie pełne wydanie (sesesese)... Sama przeczytałam "Małe Kobietki" w pełnej wersji, ale jako osoba dorosła. Zresztą, ja jestem wynaturzeniem ;) bo czytam nałogowo od 5 roku życia, natomiast moja córka dopiero wkracza w świat literatury. Znaczy wiadomo, że zna "pozycje obowiązkowe" takie jak "Heidi", "Ania z Zielonego Wzgórza" czy "Mała Księżniczka", bo czytywałam jej wieczorami... W ogóle ma ona jasno sprecyzowane wymagania na temat literatury: Żadnych morderstw, pościgów, przemocy. Żadnych duchów, bo ma to być książka do czytywania wieczorami. Nie o zwierzątkach, bo to "nie jej bajka". Najlepiej coś o tym, jak się żyło dziewczynkom w dawnych czasach. Jak myślicie? Czy jest tu ktoś, kto przeczytał tę książkę w dzieciństwie? Jakie miał potem wrażenia? I czy jest sens kupowania wersji skróconej, skoro za kilka lat zapragnie pełnej?
  2. singri

    Imię Emma

    Mi się jednoznacznie kojarzy z bohaterką powieści Jane Austen... Ale to była summa summarum pozytywna postać. Imię fajne, czemu nie...
  3. Nie wiem, czy słabe, jej się podobały. Ania jest dopiero w starszych klasach. Strasznie też lubi "Dzieci z Bullerbyn", bawią ją, ale to też mamy już przerobione w tę i nazad, a jeszcze w tym roku fragmenty są lekturą. To, że książka jest obowiązkowa w szkole nie czyni z niej słabej. Myślę że to raczej aura przymusu wokół lektur i to wciąż powszechne wśród nauczycieli "jak nie czytasz toś głupi, a kto lubi książki ten mądry" sprawia, że po latach nie lubimy szkolnych lektur. Niektóre faktycznie są słabe, ale co chcesz od Karolci? Fajna była, przynajmniej mi w tamtym wieku się podobała. No i to kretyńskie podejście. Lubię czytać. Dzięki książkom mam bogate słownictwo. Ale czy uczyniło mnie to mądrzejszą? Nie wiem, nie jestem w tej kwestii obiektywna. Naprawdę wielce przydatną jest, wyniesiona z "Wichrowych Wzgórz" znajomość psychologii ludzkiej, sarkazm off.
  4. Tylko to wydanie jest już praktycznie niedostępne, jak patrzyłam... Może gdzieś znajdę.
  5. Nie, ale jest szybciej. Karmienie jest obciążeniem dla organizmu, który czuje że nie poradziłby sobie jeszcze do tego z ciążą. Niby wszystko OK ale ciało jeszcze wraca no normy po ciąży i porodzie. Więc wstrzymuje owulację.
  6. Wiesz, na to nie ma reguły. Może być pół roku, może być rok, może być 8 miesięcy... Zależy od organizmu.
  7. Podobno to nawet do roku może potrwać. Ale pamiętaj o antykoncepcji bo nie znasz dnia ani godziny :)
  8. A u mnie jest przyjemniej niż wcześniej. Różnica niewielka, ale daje się zauważyć. To dlatego, że tak mnie pocerowali, że jest ciaśniej niż wcześniej.
  9. To piękne imię, kojarzy mi się z siłą, Polską, tym co dobre w naszej historii. Ale sama bym tak syna nie nazwała bo mi po prostu osobiście nie podchodzi, gust nie ten.
  10. Chyba mam już skurcze przepowiadające - co jakiś czas twardnieją mi mięśnie brzucha, przeważnie raz, trzyma tak parę minut i po chwili drugi raz. Skurcze są niebolesne, jeśli porodowe też takie będą to mogę nie zauważyć że rodzę :)
  11. Leon, Leoś... Imię jak imię. Nie budzi we mnie żadnych skojarzeń, ani pozy, ani negatywnych. Nie dałabym tak dziecku, ale to moje zdanie.
  12. Kiedyś moja mama na jakieś święto rodzinne napiekła kruchych babeczek i wypełniła je tą masą od bloku. Na wierzchu każdej wylądowała połówka orzeszka włoskiego. Mniam... :P
  13. Acha, z tej porcji wychodzi bardzo mały, moja mama zawsze robi z dwóch i to jest pełna blacha keksowa.
  14. To idzie tak (nie pamiętam dokładnie): Kostka masła, szklanka cukru, pół szklanki wody, 4 łyżki kakao - wrzucić razem do garnka, niech się to wszystko połączy i razem chwilkę pogotuje. Mieszać trzeba. Zestawić z ognia, wsypać 40 dg mleka w proszku, tylko stopniowo bo się robią grudki. Rozmieszać dobrze, Wrzucić trochę połamanych herbatników, mogą być też orzechy, wiórki kokosowe, a nawet rodzynki (osobiście nie lubię). Wylać na formę, wstawić do lodówki, pohamować łakomstwo do następnego dnia. Albo chociaż poczekać aż dobrze stężeje. Zresztą nie jest to trudne, bo mamy garnek do wylizania...
  15. No jak on to przypalił to już nieźle pokłóceni byliśmy i mu powiedziałam, że sam to będzie jadł, bo przypalone, to odwrócił się i wylał. Może jest mniej honorowy niż Twój...
  16. Mnie czeka dzień rozpieszczania po wypłacie chyba. Powód? Chciałam wczoraj zrobić blok czekoladowy z jednej kostki masła, to taki mały by wyszedł, ale mnie naszło. Mój zajrzał mi przez ramię i stwierdził że za mało tej masy i że on zrobi żeby było więcej. Dolał wody, podgrzał, w efekcie wszystko mu się przypaliło i wylał do kibelka. On do mnie, że nie mówiłam, że a jednej kostki tak mało wychodzi, ja na to, że mówiłam kilka razy, ale jemu wszystko jednym uchem wpada a drugim wypada. Skończyło się oczywiście kłótnią i wyrzuceniem do śmieci ostatniej kostki masła (była na drugi blok), a potem obustronnymi przeprosinami. A potem mu powiedziałam, że miałam naprawdę cholerną ochotę na ten blok i że bardzo chciałam go zjeść. No i strasznie smutny się zrobił wtedy i obiecał że jak dostanie wypłatę to kupi mi tyle czekolady ile zechcę... Kupiłby dziś, ale nie ma kasy już (jak zwykle). Mam nadzieję, że przez te dwa tygodnie nie zapomni...
  17. Ja jestem niemal pewna że chłopiec. Jak na USG siusiaka nie zobaczę to będę twierdziła że jeszcze nie urósł...
  18. No właśnie dlatego mi się podoba. Długie, niepospolite, można fajnie zdrabniać i bardzo męskie, a jednocześnie słodkie.
  19. Mi wyznaczył na 20 tc z zaznaczeniem, że mamy czas do 22... Tak się zastanawiam czy różnica paru dni coś znaczy...
  20. A ja się zastanawiam czy nie przełożyć połówkowego. Zapisałam się na 8 listopada i to jest sam początek 20 tygodnia, nie za wcześnie? Jak myślicie? Akurat jutro będę w przychodni na kuj-kuj (nienawidzę pobierania krwi, ale powoli się przyzwyczajam...) to bym przełożyła... Jak myślicie?
  21. Adam kojarzy mi się z silnym, odpowiedzialnym mężczyzną, taka opoka i marzenie każdej kobiety. Ja zdecydowałam się na Sebastiana. Mój chłopak tak chciał,a poza tym mam w pracy kolegę o tym imieniu i to jest cudo nie kolega :) Zawsze pomoże, paletę pociągnie, kasę pożyczy (ale jak ktoś nie oddaje to zapamięta), poczucie humoru też ma na miejscu, tyle tylko że wyciągnąć z niego jakieś słowo to czwórkę koni trzeba zaprzęgać. Wierzę, że niektóre cechy są związane z imieniem, a jeśli maluszek ma mieć gadatliwość po mnie albo po tatusiu to lepiej niech razem z imieniem weźmie od Sebka trochę małomówności :)
  22. Wczoraj leżałam w łóżku i nagle poczułam TAM coś jak... No nie umiem tego inaczej określić, to było jak kopnięcie maleńkiej nóżki, bardzo delikatne, bardziej jak muśnięcie. Ale tylko jedno. Tak sobie myślę, czy to nie moja dzidzia... Powiedziałam mojemu, prawie się popłakał. Ale nie jestem pewna, czy to dziecko. Z drugiej strony, co innego miałoby być?
  23. Jest genialna, wiedziała od dawna że marzę o maszynie i załatwiła. Oczywiście zabawka nie jest nowa, ma 3 lata (uchowała się karta gwarancyjna), pewnie jakaś sąsiadka się akurat pozbywała, ale jakie to ma znaczenie?!?!?! Normalna baba by wyniosła na śmietnik, a ona o mnie pamiętała i o to tu chodzi!
  24. Jezu, dziewczyny, parę dni mnie nie ma i nie wiem gdzie jest mój ostatni post, w związku z tym nie wiem ile postów naprodukowałyście od mojej ostatniej wizyty, ale chyba sporo... Dostałam od teściowej (kochana jest chyba ją w końcu ozłocę) genialny prezent o którym zawsze marzyłam - MASZYNĘ DO SZYCIA (!!!!!!!). Z różnymi bajerami typu dodatkowe stopki itd. Ładnie obrzuca brzegi (ja znacznie gorzej) i zapiernicza tak, że teraz to mi nic nie straszne... Szyję właśnie komplet zasłony + zasłonka do szafy w ścianie a jak mi starczy to dorzucę do tego pokrowce na pufy i obrus, wszystko z tego samego materiału. A potem wyjmę te stare satynowe zasłonki i uszyję pościel dla dzidziusia - prześcieradełko i kołderkę. My śpimy pod satyną to on nie może być gorszy, nie? Jezu, uaktywnia się mój stary chochlik, jak mnie poprzednio złapał to uszyłam zasłony, poszewki na jaśki (cztery) i baldachim nad łóżko... Jak tak dalej pójdzie to urodzę przy maszynie!
×