Shalla
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez Shalla
-
Oj Mysh, znamienne, znamienne. Ale ja się dalej w temacie nie wypowiem, bo nie chcę wzbudzać wojny. W każdym razie mój dziadek na pewno w grobie się przewrca jeśli widzi za jaką Polską krew przelewał. Koniec, bo popłynę. Co do tendencji ekologicznych. I tak i nie. Myślę, że to jedynie moda. I nie winię ludzi za to. Krótka historia. Nie wiem zresztą, czy już jej nie przytaczałam. Nasza znajoma mieszka od wielu lat w Niemczech. Ma tam koleżankę, która już parę lat temu była bardzo pro ekologiczna. Wtedy jeszcze tych eko sklepów nie było tak wiele, więc latała jak wariatka po całym Berlinie szukając ekologicznego chlebka, orzeszków z prywatnych upraw itd. Jednocześnie pracowała w laboratorium robiąc analizy pasz, czy jakiejś innej żywności - już nie pamiętam. Pewnego dnia ta nasza znajoma zapytała ją czy jest pewna, że to ekologiczne jedzenie jest takie jak reklamują zdrowe. Tamta się oburzyła, ale ziarno niepewności zostało zasiane. Ponieważ miała ku temu warunki postanowiła sprawdzić osobiście i przebadać. Obciała ponownie Berlin kupując kilka wybranych produktów. Pamiętam, że były to na pewno jabłka, jakiś chleb właśnie i coś jeszcze. Kupiła ten sam zestaw produktów w kilku swoich eko-sklepach oraz w kilku popularnych sieciach handlowych typu Aldi. Szoku doznała analizując wyniki. Nie zapomnę nigdy jak obdzwoniła swoich wszystkich znajomych opowiadając co odkryła. A odkryła, że zawartość pestycydów, środków ochrony roślin, wszelkich "stop-kiełków", nawozów sztucznych i azotanów była dokładnie taka sama w każdej z badanych próbek. No cóż.... dla mnie sprawa jest jasna, że słowa eko, bio, pro natura itd to tylko doskonałe na obecne czasy hasła marketingowe :( Puste. Nie mówię, że nie istnieją ekologiczne uprawy. Tylko, że nie spotkałam ich jeszcze na swojej drodze. Bo nawet mając swój ogródek przy domu, jak nie spryskam, to robale mi zeżrą, jak nie podleję to kwaśny deszczyk podleje, a wysiać i tak musze z nasion modyfikowanych genetycznie bo innych po prostu na rynku nie ma :( I co tu gadać o ekologii. Śmieci segreguję, ale i to bez entuzjazmu, bo nie dowierzam do końca, że finalnie oni tego wszystkiego w jeden kocioł nie wrzucają. Najlepszy dowód na to miałam we własnej firmie. W kantynie mieliśmy 3 osobne kosze. Na plastiki, na papier i na odpady żywnościowe. Fajnie, co? A pod firmą jeden wielki zbiorczy kontener na nasze śmieci. Co robi sprzątaczka? Przychodzi do kantyny, opróżnia każdy z tych osobych koszy, do osobnego worka - a jakże - a potem znosi to na dół i wrzuca do tego wspólnego kontenera. Oczywiście wszystkie worki są czarne i niczym się nie różnią. I niech mi ktośpowie, że jest jakikolwiek sens segregować te śmieci w kantynie do trzech różnych koszy :) Śmiech na sali i propaganda.
-
cd: właśnie poszedł hydraulik. No, to mogę rodzić. Ale jeszcze dokończę pisać. A zatem facet ( japoński lekarz ) dokonał nie byle cudu, wykryl mnóstwo jakiś anomalii, ale po zabiegu poczułam się jakbym się na nowo urodziła. Do czasu. Wczoraj podżerałam kiełbaskę z wieczora i nagle, jak mnie atak nie trafi - myślałam, że umrę! I co się okazało? Plomba! No, w każdym razie ząb. Jednak! Więc miałam rację od początku, ze cos musi być na rzeczy z tym zębem. Oczywiscie stało się to wtedy, kiedy moja klinika juz była zamknięta. Pozostało modlić się całą noc, żeby nie zaczął się poród. Nie spałam więc prawie wcale, bo miałam regularne skurcze. Ale to chyba ze stresu już. Nad ranem, o bladym świcie już stałam pod kliniką. Pani na recepcji mnie poinformowała, że dziś przyjmuje tylko jeden dentysta, ale i tak go nie ma, bo utknął w korku.... A poza tym ma dziś zaklepane gęsto wizyty, więc nie wiadomo czy mnie przyjmie. Ale nie wiedziała, że trafiła na desperatkę. :) Oznajmiłam więc spokojnym tonem, że właśnie rodzę i nie wyjdę stąd dopóki dentysta mnie nie przyjmie. Nie pojadę do szpitala z bólem zęba i koniec. Więc nie obchodzi mnie ile ten gość będzie stał w korku, ani ilu ma pacjentów na dziś, bo ja i tak nie pójdę nigdzie i najwyżej urodze im tu w poczekalni. Chyba dotarły do niej moje argumenty, bo lekarz o dziwo pojawił się po paru minutach. Wyglądał raczej na nastoletniego modela z okładki niż dentystę z jakąś wiedzą czy praktyką. Ale mnie już było wszystko jedno. Przyjął mnie bardzo szybko, ubawił się setnie myślą o rodzeniu na fotelu dentystycznym, w 10 minut przeleczył ząb kanałowo. Załamał się tym, co tam zobaczył. 15 minut później wyszłam z kliniki bez bólu, z zaleczonym zębem i w dodatku wszystko za darmo. No a potem przyszedł hydraulik i wykończył mnie cenowo. ech...
-
Jednak nazwisko zobowiazuje. W moim zyciu nic nie moze byc normalne. Cholera. Od dwoch miesicy czekam na wizytę u neurologa z powodu tego cholernego zapalenia mięśnia twarzy. W międzyczasie ratowałam się akupunkturą z nawet nie najgorszym efektem, ale wreszcie nagle ataki się dość niespodziewanie nasiliły i wszystko stało się nie do wytrzymania. Znalazłam więc magika z Japonii - fantastyczny człowiek - który wlał we mnie nową nadzieję stosując nowe metody. Okazało się, że facet się specjalizuje w leczeniu tej neuralgii cdn
-
Psikulcu - nadal cisza :( Ale dla rozrywki wyleciala mi plomba z zęba..... Czyż może być radośniej?
-
Swietne są te powiedzenia/słowotwory Zuzy. Zapisuj je koniecznie!!!!! Tak, Nastusia przyszła na świat z pełną asystą Adama :) Ciął pępowinę i pewnie głównie plątał się lekarzom pod nogami, ale twierdzi, że brał czynny udział, rodził, parł i tak dalej... taaa..... No i teraz oczywiście też zwarty i gotowy, spakowany, tyle, ze z kalendarzem w zębach i błaganiem w oczach pt:" kochanie tylko nie teraz, bo mam bardzo ważne spotkanie!" Tak więc uprosił, żebym zdecydowała się między jutrem ranem a czwartkiem wczesnym popołudniem, bo tak mu w grafiku pasuje...... Bez komentarza. Może będę wredna i zacznę zaraz, bo tak mnie jakoś.... ciągnie..... :D Przy okazji planowania moich kolejnych jakże leniwych tygodni, które zamierzam spędzić głównie wylegując się z Maxem w łóżku odkryłam, że Tesco, które mam pod nosem oferuje dostawę towaru do domu. Cudnie. Właśnie czekam na pana z siateczkami...... spod których chyba nie będzie go widać....... :)
-
A i jeszcze coś dziwnego. Od dwóch nocy mam regularne skurcze co 8 minut. Ale wcale mnie nie bolą! Pamiętam, że z Nastusią te skurcze były niemożliwe do zniesienia. Prawie nie mogłam oddechu złapać. A tu może przesadą byłoby powiedzieć, że są przyjemnością, ale na pewno też nie przykrością. Nie za bardzo wiem jak je traktować. Jak te Brixtona Hicksa, czy coś bardziej na serio? Czy któraś z Was tak miała? Wciąż 2 tygodnie do oficjalnego terminu..... Sama już nie wiem. Nic nie jest tak, jak było z Anastazją.
-
Karen ko, ja myślę, że czas wszystko zweryfikuje. Anastazja jest wielką indywidualistka, bywa ekscentryczna i ma silne poczucie własności ( to po mamusi... ). Uważa się za pępek świata i coś mi się widzi, że kiedy nagle stawi czoła rzeczywistości ( mama zajęta dzidziusiem, tata w pracy itd ) to spadną jej z oczu różowe okulary.... Tego się obawiam. Natomiast koleżanka ma 7-letniego chłopca. Pół roku temu urodziła dziewczynkę i o dziwo jej synek świata poza nią nie widzi. Poszli precz koledzy, wariacje poza domem, bo on MUSI być przy kąpaniu, asystuje przy karmieniu, chętnie zostaje z małą, opiekuje się nią. POwiedziałabym, że ma większy instynkt macierzyński niż jego własna matka :) :D Tak więc chyba pozostaje nam czekać i zobaczyć jak to będzie, bo reguły chyba nie ma. Z rozebraniem choinki u nas jest dokładnie odwrotnie. Pani w szkole powiedziała dzieciom że JUŻ CZAS na to, więc stoczyłam wczoraj batalię pt: jestem zmęczona i rozbierzemy ją może jutro. Jak jutro??? Jakie jutro??? Pani powiedziała, że dziś!!!!! Dobrze, że jednak , póki co, mam coś jeszcze do powiedzenia w tym domu. Choć nie tyle, co bym miała, gdybym pływała z rekinami....... Ale czy można się tak poświęcać dla podbudowania autorytetu? NIE! :)
-
Mam dokladnie te same odmienności ciążowe, co Ty :) Żadnych skurczów, a jedynie ciśnienie w dół czasem tak mocne, że mam wrażenie, że urodzę za sekundę i to bez żadnych zbędnych skurczów :) Max rozpycha się 100 razy bardziej niż robiła to Anastazja. Mam czasem uczucie, że naoglądał się Obcego i zamierza wydostać się drogą niekonwencjonalną. Choćby pępkiem. Byle zaraz. W zasadzie nie mam nic przeciwko wcześniejszemu terminowi, jedynie co, to muszę wytrzymać do poniedziałku, bo mam napięty grafik w kalendarzu i wcześniej po prostu nie mam czasu. Nie wiem czy Wam pisałam, ale na ostatniej wizycie u położnej dowiedziałam się, że to raczej..... dziewczynka. Oniemiałam. Położna uznała to za fantastyczny powód do ubawu, jako że mam już wszystkie ubranka kupione pod chłopca. Ubawiła się setnie.... ja nie, jakoś. :) Oczywiście to tak pół żartem, bo nie mam nic przeciwko dziewczynce. Wręcz przeciwnie. Tyle, ze to tak jakoś dziwnie. Pół ciąży mówiłam do brzucha per Alicja, potem się okazało że to chłopiec, więc drugie pół ciąży już mówiliśmy Max. A teraz co? Spadam iść poleżeć, bo zaraz jadę :) - po Nastusię do szkoły. A mam dziś dla niej dobre wieści - udało nam się ją wcisnąć na ostatnie zluzowane nieoczekiwanie miejsce na lekcje tańca w szkole. U nas na razie nie wystąpił temat zazdrości, czy kochania mniej lub bardziej jednego z dzieci. Anastazja póki co przyjmuje za naturalne, że tak jest i tak ma być. Rząda bliskiej relacji z małym/małą, nie wyraziła zgody na osobny pokój dla rodzeństwa ( ha ha, to pewnie do czasu aż zrozumie o czym mowa ), maluje setki laurek powitalnych, pakuje prezenty, wyznacza swoje zabawki na te odpowiednie do wieku braciszka czy siostry itd. Zobaczymy jak to sie przełoży na rzeczywistość po fakcie :)
-
A więc ja pierwsza w nowym roku! Yupiiiii!!!! Niech nam się wiedzie!!!! Szczęscia, miłości, szacunku, zdrowia, pieniędzy i dobrego humoru!
-
Niezłe przeżycia Fisa. Ja bardzo lubię ekstrema, ale ten rok dał mi tak popalić, że nawet odkopywanie samochodu nie sprawiłoby mi radości. Mam dość, chcę końca tego roku. Co do roku tygrysa - zgadzam się. Ja osobiście jestem królikiem i cała moja rodzina też i teraz Max urodzi się jako królik :) Wyjątkiem jest Anastazja, która jest małpką i..... bez względu na to czy w to wierzę czy nie....to charakterystyka jej osoby jaką otrzymałam od zaufanej osoby zaraz po porodzie zgadza się co do joty. Niestety.... Wszelkie próby zignorowania tych otrzymanych informacji, wyśmiania, lub nie brania do głowy szybko wzięły w łeb, kiedy tylko Nastusia zaczęła dorastać i cechy jej charakteru zaczęły być widoczne. Pokładam wielką wiarę w króliczka.... Oby rzeczywiście dla nas wszystkich rok królika okazał się łaskawszy niż poprzedni. Oby więcej życzliwych ludzi stanęło na naszej drodze. A tymczasem u nas wiosna. I dobrze. Ja, zimolubna, wyjątkowo w tym roku życzę sobie trochę ciepła.
-
Ale gafa.... jak co roku.... Franiu, Stasiu - 100 lat chłopaki! Niech Wam Słonko zawsze świeci, niech się Was choróbska nie imają i spełnienia marzeń! Dziewczyny, jak po wielkich ucztach? Żyjecie? Ja nie bardzo mogę patrzeć na jedzenie. A tu ciągle pełna lodówka..... że nie wspomnę o tym słynnym kuraku parokilogramowym, którym obdarowała mnie firma, a którego nawet jeszcze nie rozmroziłam.... na samą myśl mi słabo. A tymczasem temperatura na plusie, w lodówce miejsca brak i będzie trzeba to bydle oprawić. Ohh... Nawet sięnie ważę. Nie chcę wiedzieć.
-
To i ja! Dziewczyny, niech nam się darzy w nowym roku! Życzę Wam i sobie samej, aby wszelkie choróbska omijały nas z daleka, niech nasze dzieci rosną w radości i miłości. Niech te Święta będę najpiękniejsze spośród tych, które już przeżyliśmy. La la la lala, kolędowo mi dziś :)
-
Pszczolko, ale ja nadal mam cie w grupie wysylkowej, wiec pojecia nie mam dlaczego nie dostajesz zdjec ode mnie??? Postaram sie przeslac raz jeszcze. P.S. Mam juz prawie wszystko zrobione! Jeszcze tylko opakować prezent dla szanownego małżonka i juz! Mogę świętować. Dziewczyny, najgorszą cechą ludzką jest pożądanie niemożliwego. Podziwiam ludzi z silna wolą. Moja jest słabiutka jak u niemowlaczka. Całym rokiem nawet nie zaglądam do naszego barku. Jak mi ktoś nie postawi wina przy obiedzie, to sama się za nic nie pofatyguję ( całe 2 kroki od stołu ). A teraz, kiedy nie mogę... to patrzę na ten barek wzrokiem starego pijusa na odwyku. A tu jeszcze dłuuuugie miesiące abstynencji przede mną. Ohhhh....
-
Karen ko! Pobiłaś mnie o 100% w organizacji! Z tym pakowaniem torby to dokładnie posiadam te same dylematy, co Ty. Ponieważ w domu nie usiedzę i ciągle gdzieś jeżdżę, szwędam się po sklepach, robię dziwne zakupy, odwiedzam znajomych itd i co jeśli nagle, gdzieś, w którymś momencie....? Nie bardzo sobie wyobrażam stękanie na porodówce przeplatane tekstami do telefonu: a koszulę znajdzieszzzzz, yyyyyyy, w szafie!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!, aaaaaaaaaaaaa pieluchy są na górnej aaaaaaaaaaaaaaaaaa półce!!!! :) Zatem na wszelki wypadek wszystko spakowałam :) Ponieważ to już 9-ty miesiąc, a ja jestem tragicznie w plecy ze zdjęciami, tak więc dziś postanowiliśmy to nadrobić. Mama chwyciła za aparat, a że Nastka uwielbia strojenie min do aparatu więc powstała sesja 50 zdjęć! Nie, nie bójcie się, wszystkiego w życiu nie wyślę. Ale kilka zaraz wyłuskam. O ile przejdą, bo wczoraj poczta niestety nie przełknęła królowej angielskiej, ha ha, znamienne, nie?
-
Myshko, oficjalny termin jest na 21 stycznia, pierwszy był na 24, ale zmienili i terazcoś cmokają, że brzuch nisko i może będzie jeszcze wcześniej - co bardzo by mi sie podobało. Jeszcze chciałam słówko o indoktrynacji w szkole. Właśnie wysyłam Wam jej efekty. Nastusia wymalowała gigantyczny portret Królowej Elżbiety, powiesiła w centralnym miejscu w domu - czyli w kuchni na lodówce i nie daje zdjąć....
-
Karen ko - super wieści. My tymczasem w pocie czoła zmontowaliśmy wczoraj komodę dla synka i dziś zaczęłam cały raban z praniem, prasowaniem i szykowanie wszystkiego. Nie cierpię robić takich rzeczy na ostatnią chwilę i jak na chomika przystało muszę mieć wszystko gotowe z dużym wyprzedzeniem. Wtedy śpię spokojnie. Torba do szpitala spakowana więc czas na relaks. :) Idę wieszać lampki na drzwiach.
-
Ależ Ka renko! Nic się nie martw! Do dziś pamiętam moje USG z Nastusią w 8-mym miesiącu. I dokładnie taki sam wynik jak twoja malutka - tułów w normie, a nogi dłuuuugie. Tylko, że mój lekarz skwitował to wielkiem uśmiechem: Ależ modelka rośnie!...zamiast straszyć mnie, że coś jest nie w normie. Więc ja Ci powtarzam to samo - piękna dziewczyna Ci rośnie i już za miesiąc się o tym przekonasz. O babach z Olka przedszkola nic nie powiem, bo nóż się w kieszeni otwiera, a nam nie wolno się denerwować. Ostatnio przy okazji pewnej osoby, ktróa bardzo chce nam zaszkodzić mój mąż nafukał na mnie, że zatruwam organizm negatywną energią szkodząc bardziej sobie niż tej osobie. A przecież są święta poza tym, duch wybaczenia, chrześcijańskie miłosierdzie dla debili i takie tam. Jakoś widać przesłanie dotarło do mnie opacznie, bo w "duchu chrześcijańskim" eksplodowałam serią życzeń ( tej osobie ) potopu i siedmiu plag egipskich. Za co ponownie zostałam ofukana. No ale dlaczego -ja się pytam? Czasem człowiek musi zrzucić z wątroby i właśnie to jest zdrowsze niż to cholerne miłosierdzie dla tych, co najchętniej wdeptaliby nas w ziemię. Dobra, idę, bo zaczynam siać wredotę. U nas niestety wreszcie biało, co zaowocowało totalnym paraliżem. Totalnym. Bez cienia przesady. Wczoraj mój mąż wracałz pracy ( 16 mil ) 5 godzin. Pozostawiam bez komentarza. Dziś całe badziewie dodatkowo zamarzło i znajomy, który już ruszyłw trasę zadzwonił, że mój A nawet nie próbował się ruszyć z domu, bo jest kompletna masakra. Fajnie....
-
No i u nas zrobiło się bialutko! A jeszcze wczoraj było naprawdę wiosennie i pojechaliśmy do miasta obok - 15 mil jedynie, a tam mróz, śnieg i zaspy! Szok! A tu dziś proszę, od rana prószy i jest już całkiem świątecznie. My choinkę już ubraliśmy. Jeszcze do zeszłego roku walczyłam jak lew o tradycję i ubieraliśmy w dzień wigilii, ale w tym roku zmieniłam zdanie. Dlaczego u licha odbierać sobie te parę dni więcej radochy? Tak więc ustąpiłam rodzinie i mamy choinkę juz od kilku dni. Co do kolęd: Anastazja też ma swoje płyty, a dodatkowo szkoła robi swoje, więc jest rozśpiewana, że ciężko ją uciszyć. Śpiewa wszystko, jak laci, bez przerwy , plus dżingle z reklam, ha ha! Jakoś wytrzymam. Wczoraj odeszłam z pracy, było łzawo, cała firma zrobiła mi fantastyczną niespodziankę, mnóstwo prezentów dla małego i w ogóle... chyba ich nie podejrzewałam o tyle ciepła. A jednak. Tak mi sie zrobiło miło na sercu :) Teraz więc koncentruję wysiłki na przysposobieniu domu do przyjęcia nowego obywatela. Obywatel rozpycha się już bardzo i mam nadzieję, że podejmie decyzję o wcześniejszym przybyciu. Choć brzuch mam malutki w porównaniu z poprzednią ciążą. Mam więc jakieś dramatyczne przeczucia, że mały jest duży, a wódpłodowych tylko troszkę. Już się obrócił, więc nastał czas oczekiwania.... oby do Wigilii, a potem zacznę skakać żabką po domu :)
-
Ja tylko na moment - również melduję się w duchu Mikołaja :) I przyłączam się wszystkich ciepłych słów, jakie tu padły na temat naszego topiku. I pomyśleć, że może wcale by go nie było gdyby Mysh nie czuła się samotna na emigracji!To kolejny przykład na to, że nic w życiu nie dzieje się bez powodu a często z chwil smutnych lub pełnych nostalgii rodzi się coś pięknego.
-
Dobrze ujęte Myshko. A ja dla ciekawostki jeszcze dodam, że przeciętne stado owiec i baranów wypasane na hali ( hodowla na przykład na oscypki, mleko i wełne, więc nie ku czci wstrętnych mięsożerców ) jedząc sobie trawkę radośnie popiarduje i beka metanem w takich stężeniach, że warszawska Marszałkowska w godzinach szczytu nie powstydziłaby się takiej ilości emisji gazów do atmosfery :) Więc dla celów ekologicznych chyba należałoby wymordować wszystkie stada przeżuwaczy. Nie tylko hodowlanych, co to się nażre i potem pół dnia leży i beka powiększając nam dziurę ozonową, ale również te przeżuwacze dziko żyjące! Pomyślcie tylko o tych niezliczonych stadach antylop w Afryce, o karibu za kołem podbiegunowym, o naszych rodzimych jelonkach i sarenkach! :)
-
I mnie jest ciężko uwierzyć, że to już tyle lat!!!!!! Czy to nie fantastyczne? A mnie zostały 3 dni pracy, a potem rok urlopu- juhuuuuuuu!!!!!!! Dziewczyny, jak wspominacie drugą ciążę? Ja nie mogę uwierzyć, że minęło już prawie 8 miesięcy. Kiedy? Nie czujętego w ogóle! Brzuch mam o wiele mniejszy niz był przy Anastazji. Czuję się lżejsza, choć już mam o 10 kg więcej niż wówczas! Nie męczę siętak, choć mam 100 razy więcej obowiązków, w tym pracę zawodową. Kiedy Max nie kopie, to zapominam, że w ogóle jestem w ciąży! Czuję, że mam o wiele więcej energii, pomimo bycia nie raz zmęczoną, nie wyspaną itd. Odczuwałyście to podobnie?
-
Jagódko rośnij duża piękna i mądra! Sto lat od shall.....szalikowców? :) Marji, ja właśnie takie wrażenie też odnoszę. Nie to, zeby się nie wychylać, ale każdy odchył jest traktowany podejrzliwie czy przypadkiem ktoś dziecka nie przymusza, torturuje, katuje, molestuje itd. Trochę chora ta nadwrażliwość.
-
No w zasadzie ciesze sie, że małą pisze o królowej Elżbiecie a nie np. o Leninie, ha ha ha, ale to tak pół żartem. Ogólnie pani na wywiadówce powiedziała mi, że mam za wysokie wymagania wobec mojego dziecka (ja????? czy ja ją przymuszam?????) i przenoszę na nią doświadczenia z mojego dzieciństwa. Ha??!!!!!!!!!!!!!!! Nie wiem, która z nas jest walnięta, ale jeśli według niej właściwą formą zachęcania dziecka do nauki jest kupienie mu play-station to chyba żeczywiście mamy różny punkt widzenia. Z tego co tu obserwuję oni wpadają w chory euforyczny zachwyt jak dziecko 2 razy w tygodniu wykaże się chęcią przeczytania samodzielnie 5 zdań z książki. No tego mój mózg zahartowany 30 lat temu w innej rzeczywistości faktycznie zaakceptować nie może. Mam w nosie i więcej się nie przyznam. Bo jeszcze mi socjal naślą za zabawę z globusem. Anastazja strasznie to lubi. Kręcimy globusem i dźgamy palcem. No i trzeba powiedzieć gdzie wylądowaliśmy i czy mamy ze sobą właściwe ciuchy. Np. mówię- zabieram czapkę uszatkę, szal i rękawice, kręce globusem, dźgam paluchem, ląduję na pustyni Kalahari, a Nastka się pokłada ze śmiechu, że teraz to się ugotuję w moim ubraniu. Uważamy to za świetną zabawę, ale w szkole się nie przyznaje, bo jeszcze mi powiedzą, że torturuję dziecko... Zostało 5 tygodni do porodu. Zaczynam jakoby przywykać do mysli, że czas zebrać siły i odwagę......
-
Ha! Nigdy nie wiemy co nasze dzieci naprawde zdeterminuje do dziwnych czynów. Dla ubawu powiem Wam, że Anastazja nie znosi histerycznie wręcz sprzątać swego pokoju ( chyba kiedyś wspominałam). Mamy więc umowę, że ja jej pomagam sprzątać ( czyt: odwalam większość roboty mojąc pełną władzę w wyrzucaniu co mi się nie podoba ) a ona za to pomaga mi w "dorosłych" pracach typu zmywanie, mycie okien czy podłogi. No i ok. Ale raz się paskudnie czułam, a ona w pokoju miała Sajgon. Namawianie jej do sprzątania to praca dla galernika. Ale nie poddawałam się. Na każde moje ponaglenie odpowiedź była: tylko jeszcze to zrobię, tylko jeszcze namaluję, tylko jeszcze przyniosę z kuchni itd. Wreszcie zamilkła na dobre wsadzając nos w zeszyt. To mnie zdumiało dokumentnie, więc pytam, co u licha TYM razem wymyśliła żeby nie sprzątać. No i nie zgadniecie co. Otóż z własnej woli napisała opowiadanie o królowej Elżbiecie Drugiej! Oczywiście nafaszerowane bykami, a jakże, ale za to długie i wyczerpujące chyba cały życiorys królowej. Szczęka mi opadła nie dlatego, że napisała coś takiego - bo w szkole w każdą środę i piątek piszą takie samodzielne wypociny, ale że do tego stopnia nienawidzi sprzątania!!! Że już wolała takie coś wymyśleć, niż zebrać parę zabawek na miejsce. W tym układzie oczekiwanie od niej, że kiedykolwiek posprząta wydało mi się stratą czasu....
-
Psikuclu, przyznam, ze nie spotkałam się do tej pory z indoktrynacją a to głównie dlatego, że w Polsce Nastusia nie chodziła do żadnej placówki, w której mogłoby ją to spotkać, a w Anglii chodzimy do takich miejsc, gdzie owa indoktrynacja jest zgodna z moim punktem widzenia, więc jestem jej przychylna. ( kościół, szkoła ). Jeśli zaś mowa o hipokryzji - obrzydzenie wzbudzają we mnie ludzie deklarujący się jako katolicy, obchodzący każde możliwe święto, post, latający na papieskie występy, a jednocześnie prezentujący w życiu postawę godną pożałowania, jak fałsz, zakłamanie, nieżyczliwość, przemoc, obgadywanie, a przede wszystkim obsesyjną nietolerancję. O dziwno tych właśnie ludzi widuję więcej....