Shalla
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez Shalla
-
Glupoty z przedszkola Tobiasza raczej nie da sie przebic w zadnym plebiscycie. Ale i angielskie panie wychowawczynie nie grzesza rozumem. Wszedzie jest tak samo - w szkolach i przedszkolach, ze tuz przed czasem, kiedy dzieci maja byc odebrane przez rodzicow panie kaza im sie ubrac juz w kurtki. Wiadomo, jedni rodzice sa wczesniej, inni pozniej. Dziecko siedzi w klasie - gdzie caly dzien biega w krotkim rekawie - w zimowej kurcie i czapie. Nie kazde dziecko wraca do domu samochodem. Tak wiec gros z tych dzieci idzie potem taka zapocona, mokra, czerwona na piechote do domu, albo co chyba jeszcze gorsze - stoi kilkanascie minut na przystanku.... Moza wiec swobodnie przyjac, ze z chwila nastania pierwszych chlodow - natychmiast rozpoczyna sie epidemia katarow i gruzliczych kaszlow. Nie ma chyba takiej sily, zeby zdrowe dziecko przetrwalo w klasie, gdzie 85% dzieci od pierwszego dnia jesieni ma glut do pasa i chrycha. Zadne tlumaczenia nie pomagaja. W przedszkolu stoczylam boje o to, zeby moje dziecko czekalo na mnie ROZEBRANE. No wiec bywalo, sporadycznie, ze czekalo.... Szlag mnie najjasniejszy od tego trafial. Teraz w szkole jest dokladnie tak samo. Nie mam juz sily na walke. Nie wiem gdzie tu jest sens, gdzie logika, zeby te dzieci trzymac ubrane, spocone jak myszy w klasie. Jesli juz chca byc tacy zwarci i gotowi na przybycie rodzicow, to przeciez pani rowniez moglaby sie ubrac i wyjsc razem z dziecmi przed szkole i tam czekac na rodzicow, tak? Jaki problem? Problem taki, ze pani pupa marznie.... A ze dziecku sie pot po tylku leje, to juz nie wazne. Co gorsza, oni tu maja obsesje na punkcie frekwencji w szkole. Mozesz sie uczyc do bani, nie umiec czytac w 4 -tej klasie, ale jak masz 100% obecnosci w szkole to jestes prymus. No wiec matki ciagna te nieszczesne dzieci niezaleznie od pogody i stanu zdrowia.... Noz w kieszeni sie otwiera. Ja za kazdym razem zatrzymuje Anastazje w domu i osobiscie jade do szkoly powiadomic iz dziecko jest w domu, bo uwazam za nieuczciwe przyprowadzanie jej, zeby zarazila reszte klasy. Mowie to bardzo dobitnie, mocno akcentujac wazne fragmenty :) Moze kiedys dotrze do tych pan, ze frekwencja to jeszcze nie wszystko. Wrrrrrrr.... No, nie ma jak sobie z wieczora pouragac na zycie, co? :) Koncze zatem i spadam. Acha, a w temacie poruszonym przez Marji wypowiem sie krotko: do niedawna jeszcze sama podobnie uwazalam, ze swietowanie pewnych rzeczy, gdy jest sie przykladowo niewierzacym jest hipokryzja. Ale powiem Wam, jakis czas temu zmienilam zdanie. Chyba przechodze bezwiednie na hedonizm.... Otoz teraz uwazam, ze zycie jest zbyt krotkie i zbyt nafaszerowane bolesnymi momentami, zeby jeszcze z wlasnej woli zakuwac sie w jakies mentalne kajdany i pozbawiac przyjemnosci. Uwazam, ze jesli cos sprawia nam frajde, a nie krzywdzimy tym innych - to nalezy to robic. Cieszac sie kazda chwila zycia. I jesli mi sie spodoba, to bede rowniez obchodzi swieto hanuki ( czy jak to sie nazywa ), albo wieczorami wpadac w trans tanczac w oryginalnym stroju derwisza. Jedni moga przezywac Swieta Bozego Narodzenia gleboko i duchowo, dla innych moze to byc jedynie frajda z choinki i prezentow, jeszcze inni czekaja zwyczajnie na dobra wyzerke u tesciowej. Jestem wierzaca, a jednak mnie to nie obraza. Niech sobie kazdy zyje jak chce i jak lubi. Dopoki ktos nie krzywdzi moich bliskich lub mnie - jest mi dokladnie obojetne w co wierzy, dlaczego, jak obchodzi, po co i w jakim celu.
-
I dla mnie problem ten byl i jest szokiem. Ani ja, ani nikt z mojej rodziny nigdy w zyciu wszy nie mial. W mojej szkole podstawowej tez nigdy taki problem nie istnial. Pozeniej tym bardziej. W ogole myslalam, ze to "wynalazek Sredniowiecza" i obecnie sie nie spotyka. A tu taki zonk :(
-
Kuk, nie pocieszę Cię, ale w Anglii też wszawica jest zmorą. Rozumiem w podrzędnych dzielnicach, szkołach 4-tego rzędu, gdzie głównie element uczęszcza. Ale nie! Anastazja chodzi do bardzo dobrej szkoły, gdzie naprawdę rodzice są na poziomie i nie mogę o nich złego słowa powiedzieć. W wielu ich domach byłam, domach czystych, zadbanych, nie raz z gosposią itd. A jednak! Walczę z wszami od września.... Co prawda już po pierwszym zastosowaniu problem zniknął, to jednak ciężko pozbyć się tych gnid, ponieważ jajeczka wszy niejako wrastają we włos, jednocząc się z jego strukturą, więc wyczesanie tego dziadostwa stanowi nielada sztukę. No więc wyczesuję i wyczesuję każdego dnia sprawdzam i wydziabuję najmniejszy przejaw jakiegoś jajeczka na włosach. Sytuacja jest może o tyle lepsza, że kiedy tylko problem zostaje w klasie zauważony każde dziecko dostaje kareczkę do teczki, gdzie jest taktownie napisane iż: " w kasie Twojego dziecko odnotowano problem wszawcy. Sprawdź, czy nie dotyczy on także Twojego dziecka. Jeśli tak, zastosuj natychmiast rekomendowaną kurację itd". Tak więc taktownie powiadamiają wszystkich i nie można sięczuć dotkniętym. Raczej w porę zaalarmowanym. Może podsuń paniom w szkole Franka pomysł na taki sposób powiadamiania rodziców? Wtedy nikogo nie będą urażać, a może choć troszkę sytuacja się poprawi? P.S. Małpy nie nabyłam. Wietrzę cały dzień i śpię przy zamkniętym oknie :)
-
Jasiu - sto lat!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Dziewczyny, ja tylko na sekundkę. Jak zwykle to co napiszę w temacie możecie potraktować serio, ale z przymróżeniem oka. Myślę, że każdy musi przepraktykować na sobie chyba. Ale do rzeczy. Acha, dodam, że piszę to nie po to, żeby kogokolwiek pouczać, ale jako ciekawostkę. A nuż jest w tym coś prawdy. Otóż "nasz Chińczyk" zawsze powtarza, że nigdy w żadnym wypadku i pod żadnym pozorem nie można spaćprzy otwartym oknie. Chałupę wietrzyć tak - od świtu do nocy, ale kiedy człowiek w tym pokoju ma zamiar zasnąć, to okno musi bezwzględnie zamknąć. (Przyznam, że dla mnie było to szokujące oświadczenie ). A teraz dlaczego. Chińczycy twierdzą, że na zawnątrz krąży wiele różnych energii. One niejako "polują" na dobrą siedzibę. A człowiek jest idealną. Dlatego podczas snu, kiedy staje się bezbronny, to bardzo łatwo przywabia negatywną energię z zewnątrz. Dlatego w przeszłości bogate rodziny kupowały przykładowo małpę, która w podobny jak człowiek sposób wabi energię. Wyłącznie wtedy, gdy w pokoju było takie zwierzę pozwalano sobie na uchylenie okna podczas snu. No, to tyle chinskich bajek. Nie wiem ile jest w tym prawdy, ale stosuję się od jakiegoś czasu- tak na wszelki wypadek....
-
Kuk, myslalam, ze nie doczytam do konca!!!! Ty zorganizawalas swoj maly prywatny Armagedon! Trzymam za Was wszystkich kciuki. Odpowiadajac zas na Twoje pytanie o zdrowie powiem tak: zauwazylam roznice, ale tylko na lepsze. Nie ma to chyba wiekszego zwiazku z przeprowadzka ze wsi do miasta, bo tu mieszkam w miescie malo "zafajdanym", o niskiej zabudowie i nieprawdopodobnej ilosci zieleni. Jestem otoczona parkami, jeziorami i rzeczkami, wiec naprawde nie moge powiedziec, ze z morowego powietrza trafilam prosto w smog. Natomiast zainwestowalam w naturalne witami, o czym juz kiedys wspominalam, oraz w chinska medycyne. Lekarza na oczy nie widzialam od 2 lat i nie wybieram sie. Kazde niedomaganie leczymy iglami i chinskiemi ziolkami z fantastycznym rezultatem. I plakac mi sie chce na mysl ile lat sie trulam jakims rutinoscorbinem czy polecanymi w TV Fervexami, Gripexami itp. Dopiero teraz czuje sie naprawde ( NAPRAWDE ) zdrowa ( pomimo starczych, ha ha, dolegliwosci moich ). Najgorsza chemia, jaka jeszcze od czasu do czasu zdarza mi sie wziac jest paracetamol, ale to tylko z powodu tego cholerstwa, ktore mi sie cholera wie skad przyplatalo ( te zapalenie miesnia twarzy ). Ale i to biore rzadko, bo chinskie metody wystarczaja w zupelnosci, zeby zniwelowac ataki, albo zlagodzic bol do minimum. Po miesiecznej terapi czuje sie juz o 10 nieb lepiej, a nie byla to pelna terapia, jako ze w ciazy nawet chinskie ziola w wiekszosci sa zakazane lub MOCNO nie wskazane. Co do witamin, jeszcze powiem, ze doczytalam ostatnio, ze dobre witaminy powinny sie rozpuscic w 10-gora 15 minut ( w szklance z woda, a w zoladku o wiele szybciej ). W przeciwnym razie przelatuja przez nas jak metro przez tunel - w najlepszym wypadku nie szkodzac, ale i nie dajac nic dobrego. Wrzuc do szklanki z woda te, ktore masz i sprawdz jak szybko sie rozpuszczaja. To ci da jakis poglad na ile rzeczywiscie sa skuteczne i poprawiaja Twoje zdrowie. No i poczytaj, czy na opakowaniu nie masz przypadkiem wymienionej polowy tablicy Mendeleyewa.... A dzis jest piekna mgla. Z gatunku tych filmowych, robionych sztucznie, posrod ktorych snuja sie wampiry i Kuby Rozpruwacze :)
-
Tak, te wszystkie piny, hasła dostępowe, zabezpieczające, uwierzytelniające są koszmarem. Moja mama ma cały zeszycik pod łóżkiem z dłuuuugą listą wszelkich miejsc zabezpieczonych hasłami. Amelko - gratulacje! Praca jest przepiękna!!!! Mysh, ta praca o była jedna z fajniejszych jakie mi się w życiu trafiły. To była wielka międzynarodowa korporacja zatrudniająca ok 400 osób, a ja tam byłam sekretarką i jednocześnie recepcjonistką. Zmieniałyśmy się z koleżankami cały dzień, bo nie dało rady wysiedzieć 8 godzin wyłącznie mieląc te numery w głowie. A telefonów było jak w call -center - ok 2-3 na minutę. Więc szukanie odpowiedniego numeru na liście, czy jakiejś ściądze było absolutnie nierealne. Rano należało szybko wkuć kto jest na urlopie, kto o której wyszedł na śniadanie, kto jest na spotkaniach niedostępny cały dzień i już :) Można było zasiadać za komputerem, na którym wyświetlało się wyłocznie 400 numerów drobnym maczkiem :) Ale uważam, że to był cudowny trening mózgu, który przydałby mi się i dziś... oj bardzo.. :)
-
I ja składam spóźnione życzenia! Sto lat Amelko i Kubusiu! Może czas ożywić trochę nasze forum przed świętami? Zaczełyście już przygotowania? Gotujecie w tym roku coś innego, szczególnego, jakiś nowy oryginalny przepis? Ja zaczęłam.... ale kompletować rzeczy dla juniora, a święta jeszcze nie w grafiku nawet :) Zrobiłam wojenne zapasy na zimę uprzedzona prognozami pogody, a tymczasem ten śladowy śnieżek, który był całkiem stopniał, drugi dzień leje deszcz i na żadną katastrofę się nie zanosi. Tfu tfu Co do pamiętania cyferek. Marnie z tym u mnie, ale postanowiłam się za siebie wziąć. Z rozrzewnieniem wspominam swoją pierwszą pracę po strudiach, gdzie w ciągu 2 tygodni musiałam wykuć ponad 400 ( tak, czterysta ) numerów telefonów ( na szczęście tylko 4 cyfrowych, ale jednak ) na pamięć. A teraz wstyd własnego nie pamiętać. No więc własny już pamiętam :) Alleluja! Wykułam też 2 piny, ale jak idę do sklepu z dwoma kartami - obie z tego samego banku, to nie ma siły, żebym nie pomyliła tych pinów - w sensie który pin, do której karty :D Do tego dochodzą karty klubowe, które należy dać do zeskanowania, a że są w podobnym kolorze jak te bankowe, to nie raz z uporem pcham je do czytnika.... budząc ogólne zgorszenie.... Niestety nie jestem w stanie opanować telefonu męża i mamy, więc zawsze jak gdzieś nie wezmę ze sobą swojej komórki to całą drogę zimny pot mnie oblewa, co będzie w razie wypadku. Jak zapytają gdzie zadzwonić? Kogo powiadomić? Jaki numer? A ja co? Eeeeeee Dlatego zazwyczaj chodzę z telefonem przyrośniętym do tyłka. Choć nie policzę ile razy go zgubiłam! Raz było naprawdę dramatycznie, bo wyleciał mi z płytkiej kieszeni dżinsów kiedy wysiadał am w sobotę z samochodu na parkingu w TESCO. Dopiero w połowie zakupów zorientowałam się, że go nie mam przy sobie. Tliła się we mnie nadzieja, że może jest w samochodzie.... Oczywiście nie było. Okazało się, że jakaś życzliwa dusza go znalazła i kopnęła pod samochód, żeby go niekt nie ukradł. Do dziś błogosławię te przytomną osobę. Tyle względem niedzielnego poranka. Mam nadzieję, że znajdziecie chwilkę, żeby dziś coś poskrobać.
-
Pola, Nadyjko - 100 lat dla Was! Oj, zdalo by sie tabelke odswiezyc, bo moja pamiec w tym zakresie obejmuje wylacznie mojego meza i moich rodzicow. O reszcie rodziny/znajomych/przyjaciol jest mi zawsze przypominane i nie koniecznie w milym tonie ( i slusznie ). Ot skleroza. Prosze o wybaczenie zatem.
-
Wszystkim bardzo dziekuje za życzenia w imieniu Nastusi. Myshko, nie wiem dlaczego do ciebie nie dochodzą. Czy ktoś może sprawdzić, czy Mysh była na liście w tym mailu ze zdjęciami??? Może z jakichś przyczyn co jakiś czas mi się twój adres nie załadowuje ? Duszenie/krztuszenie jest chyba koszmarem nocnym każdej mamy. Ja mam taką obsesję na tym punkcie, że do dnia dzisiejszego Anastazja nie miała w buzi twardego cukierka. Choć oczywiście mam świadomość, że może zakrztusić się dosłownie wszystkim, to jakoś wizja landrynki jest dla mnie najstraszniejsza. Pamiętacie może, że narzekałam, że prawie dwa lata w Anglii jestem a tej słynnej mgły nie widziałam? Otóż nareszcie doczekałam się! Od kilku dni codziennie rano jest mgła. I to jaka! Filmowa! Uwielbiam przebijać się o świcie, albo nocą przez komletne mleko. Zero widoczności, lampy uliczne wyglądają jak zawieszone w powietrzu kule rozproszonego bladego światła. Cudnie!!!! A tymczasem zbliżają się święta i w szkole Nastusi znów będzie sztuka o bożym narodzeniu. Tym razem Anastazja zagra anioła i nawet ma jakąś kwestię do powiedzenia :) W zeszłym roku załapała się tylko na bycie gwiazdką i śpiewała w chórze. A zatem jakiś progres, ha ha ha. Znowu będę się wzruszać i buczeć :) Czy wiecie, że w tym pół dzikim kraju w ogóle nie znana jest ościel z kory oraz z flaneli???? W największych sklepach specjalizujących się w meblach sypialnianych i pościelach nie ma! W ogóle nie wiedzą, że takie coś istnieje. Czarna rozpacz. Muszę sobie Allegro przegrzebać. To miłej nocki.
-
Ja spie. W ogole nie wiem jak funkcjonuje. Mam wrazenie, że mój mózg podtrzymuje tylko najważniejsze funkcje życiowe. Nie wiem jak to się dzieje, że przebieram nogami. Może to nie ja tylko mój awatar? :) U nas sucho. Było mroźno, dziś odwilż, jak to w Anglii - pogoda w szkocką kratkę, ha ha. W szkole dzieci rysowały kartki świąteczne, projektowały papier do pakowania prezentów i takie tam.... Teraz można to zamówić w dowolnej ilości - profesjonalnie wydane - takie jak dostępne w sklepach. Kurcze, niektórzy to wiedzą, jak robić biznes..... Nawet bym zamówiła, ale Nastusia chyba tego dnia popłynęła na fali Andy'ego Warhola, bo cokolwiek namalowała- ze świętami się raczej nie kojarzy :D
-
No i tym chomikowaniem chyba sprowokowałam zimę, bo musiałam skrobać samochód rano!!! Ale co tam. Ważne, że w domu ciepło i spiżarka pełna! Wzięłam się też za porządko-remonty póki się jeszcze poruszam, choć już nieco....niezgrabnie :) Chyba dopadł mnie syndrom szykowania gniazda!
-
Halo, zyjecie? Juz mi lepiej. Czynicie jakies przygotowania do zimy? Ja mam chyba nature borsuka i uwielbiam przygotowania do zimy. Skupuje puszki, konserwy, soki pasteryzowane, rozne glupoty, ktorych wcale nie potrzebuje na zapas, ale po prostu zapelnianie piwniczki sprawia mi wielka radosc :) Lubie te wszystkie zimowe zmianyw domu, ciepla posciel, grube zaslony ( cholera wie po co ), brakuje mi upychania waty w oknach, jak w dziecinstwie :D :D Ze tak powiem - lubie sie bunkrowac na zime. Zapas ksiazek przy lozku, zapas smakowitych herbatek, kawek, mleczka skondensowanego itd. Przydalby sie jeszcze samochod 4x4 na wypadek glebokich sniegow, jakies sanki, no i te wszystkie porzadki ogrodkowe! To mnie napelnia niesamowita pozytywna energia! Czy ktoras z Was tez tak ma?
-
Dzieki Kuk :) Ja mam niezmiennie wrażenie, że niezależnie od kraju zima zawsze zasakuje drogowców. :D Spadam bo jestem dziś nie w sosie jakos.
-
Czy wy tez slyszalyscie zapowiedzi bardzo ostrej zimy??? Dzis pogoda byla przedziwna. W jednej czesci miasta miebo bylo podzielone na pol- pol czarne, olowiane, z przecudna podwojna ( ! ) tecza, a po drugiej stronie cudne slonce. Natomiast w dzielnicy gdzie mieszkam szalalo prawdziwe tornado i lal deszcz! Wiart miotal kublami na smieci po calej dzielnicy! Kublami - nie sama zawartoscia! Po paru minutach wszystko gwaltownie ucicho.
-
A widzisz Kuk! Mysle ze pomysl z zapytaniem w restauracji byl bardzo dobry! A za nianie trzymam kciuki. bo z Twoich opisow wynika, ze to naprawde perla i oby tak bylo! Ja tez wierze w moc afirmacji i wizualizacji. Powiedzcie mi tylko czemu te techniki nie dzialaja na naszych mezow?????????? :D A ja znowu skrobie z pracy, bo w domu nie ma o czym pomarzyc. Jak juz mam czas, to i lenia gratis, wiec z pisania nici. Nastusia wczoraj dostala upragnione pierwsze klocki lego i pol wieczoru zalewala sie lzami, ze nie jest dobrym budowniczym. Obawiam sie, ze ona ma to po mnie. Albo cos wychodzi perfekcyjnie od poczatku, albo sie szybko zniechecam i dramatyzuje. Ale zeby tak sie przylozyc do tematu, pocwiczyc, powalczyc o wyniki - to nie ja. Wyobrazcie wiec sobie ile mnie kosztowalo, zeby ja przekonac, ze warto podejmowac proby, ze praktyka czyni mistrzem itd. W szkole zapowiadal sie wspanialy dzien, ze slodyczami, zeczeniami itd. No i w zasadzie byl, ale nie obylo sie bez incydentu- oczywiscie solenizantka musiala tak brykac, zeby zleciec z hustawki, przywalic potylica o podloge, ze o malo nie skonczyla na pogotowiu. Nie ma to jak zaakcentowac swoje swieto :) :D :D Porobilam troche zdjec, wiec postaram sie niebawem przeslac. Najpierw musze jednak siebie powycinac z kadru i to nie jest kokieteria. Z przerazeniem stwierdzilam, ze jakos sie....rozlalam! Wszedzie jest mnie duzo, lapy jak u niedzwiedzia, nogi jak u wolu, cholera, kiedy ja tak przybralam?????? Jeszcze tylko dwa miesiace folgowania, a potem dieta. Bleeeeee.
-
No to o akupunkturze. Poczytalam sobie co to jest za cholerstwo to zapalenie miesnia twarzy i zdjelo mnie groza. Koniec, po mnie. Dobrze, ze testament mam juz spisany.... W niedziele wyladowalam na pogotowiu, dowiedzialam sie tego samego, co juz wczesniej wyczytalam w internecie - ze tylko leki przeciw epilepsji, ewentualnie antydepresyjne, operacyjne usuwanie nerwu, ostrzykiwanie czymstam celem blokady nerwu, a to wszystko i tak o ile zadziala, to tylkop tymczasowo, bo problem nawraca i wykancza ludzi latami..... Nie ma to jak ukoic czlowiekowi nerwy. W te pedy wiec pognalam do mojej chinskiej kliniki. Tam mnie kolejny raz skatowano iglami i wreszcie znow czuje sie jak czlowiek. Tchnieto we mnie nadzieje, usunieto bol, wymasowano, zrelaksowano, doprowadzono do stanu uzytecznosci i dano wielka nadzieje na rychle wyleczenie. Az sie boje wierzyc, ale naprawde czuje sie 100 razy lepiej i czolem wale poklony w kiedunku starozytnej wiedzy Chinczykow! Dobrze, to na tyle Shalli na forum, zanim sie wszystkie serwery zawiesza od mojej paplaniny. Spadam posymulowac prace :)
-
Pszczola- CUDNIE!!!!!! Pisz pisz pisz! Kuk, sprzedaj wiesci o Lonce, badz czlowiekiem! Fisa, trzymam kciuki za tate. Wiem jak to jest martwic sie na odleglosc. U nas tez zebowa wozka juz byla, a teraz wybiera sie drugi raz :) Kuk - wspaniala wiadomosc o piesku. Mam nadzieje, ze ta slodka psina wplynie takze kojaco na Twoja tesciowa :) :D Myshko - wlasnie w tym rzecz , ze w Anglii chodniki, sciezki i alejki sa wszedzie i trzeba sie niezle naszukac, zeby znalezc teren pol dziki, gdzie takowych nie ma! Moze porobie niedlugo zdjecia z lasu jaki mamy tuz obok. Nazywa sie oficjalnie Rezerwuar dzikiej przyrody dzielnicy Lings. Brzmi dumnie. Wszystko niby jak w Borach Tucholskich. Tylko jedno ale.... ow rezerwuar jest poprzecinany wyasfalowanymi sciezkami z lampami co 50 metrow :) Co za dziwne uczucie chodzic noca po lesie alejkami w swietle latarni..... tylko Anglicy moga miec takie pomysly :) Ma to swoje uzasadnienie i nie moge w zasadzie pyskowac w tym temacie, poniewaz jak rozumiem tu WSZYSTKO musi byc przystosowane do osob na wozkach inwalidzkich lub mam z wozkami. I rzeczywiscie - nawet jak jedziemy nad jezioro, to nie ma sily, zeby gdzies nie bylo wyasfaltowanego podjazdu, z rampani i trzymadelkami do wedek na przyklad. czy inne cuda. Zeby zaden inwalida nie poczul sie dyskryminowany. A poniewaz tez mam tate na wozku, wiec potrojnie doceniam te ich szalone pomysly. Ogolnie poki co barwy diabli wzieli, bo od dwoch dni pada straszliwie i resztki lisci z drzew zwialo. Za to niezmiennie pysznia sie, nawet w deszczu, ogniki szkarlatne, ostrokrzewy, machonie, cisy i cala reszta, ktorej nawet nazwac nie potrafie. No i te kwitnace teraz chryzantemy, ktore osobiscie uwielbiam! P.S. co do rury - ja tez stawiam na szczura. Ewentualnie na diabla tasmanskiego, ktory nawial z prywatnej hodowli, ma na imie Reksio i przegryzanie rur to jego pasja zyciowa. :) Acha, to nie koniec. Jeszcze chcialam powiedziec: niech bedzie blogoslowiona akupunktura i kazda jej igla! Rozwine temat pozniej.
-
Zajrzyjcie na skrzynki. Przeslalam troche okolicy.
-
Myshko - to jest prawo Murphy'ego :) Ale dzielna z Ciebie dziewczyna, że wkasałaś te rękawice :) Nie wiem czemu zdjęć nie dostałaś, przesłałam jak zawsze :( Może spróbuję jeszcze raz. Od kilku dni wybieram się w terez z aparatem. Ale ciągle mi pod górkę. Wiecie, Anglia jesienią jest jeszcze piękniejsza niż wiosną, choć w zasadzie trudno to porównywać. To jest kraj liściastych drzew, krzewów i żywopłotów, więc w okresie jesiennym zamienia się po prostu we wróżkową krainę. Miliony barw z kreskówki Disney'a :) Ostatnio wracałam z pracy. Jedna z ulic przebiega dokładnie między ogromym parkiem, a rzędem wiktoriańskich kamienic porośniętych glicyniami, otoczonych barwnymi akacjami i żywopłotami każdej maści. Nikt tu się nie spieszy z grabieniem liści, więc proszę wyobraźcie sobie teraz taką scenerię: przepiękne słońce, silny wiatr, miliony wirujących liści z każdym kolorze, formujące się mini tornada na ulicach i uderzające w samochody! Coś pięknego! Jak z filmu fantasy! Następnego dnia wzięłam ze sobą aparat i postanowiłam to uwiecznić. I co? I spadł deszcz, wszystkie liście równo przyklepał do ziemi, a służby miejsce pozbierały wszystko z ulicy :( I tyle z mojego reportażu.
-
Kochane, oto nadeszła ta chwila, kiedy Shalla wylewa z siebie jad. Kto nie ma nerwów lub ochoty tego znieść, bardzo proszę od razu przejść do nastęnego wpisu, ten pominąwszy. Zaczynam: Zawsze mnie straszliwie irytowało, ale odkąd jestem na emigracji irytacja zmieniła się w fobię. Rzecz dotyczy poprawnej polszczyzny. Ponieważ moi rodzice posiadają polską telewizję, zatem od czasu do czasu wpadam obejrzeć coś w rodzimym języku. I wtedy się zaczyna.....niekiedy wysiadam już po 10 minutach, czasem szybciej. Ot, weźmy przykład sprzed chyba 2 dni. Jakiś program z publicznością, gdzie pani optyk - ekspertka - opowiada o prawidłowym dobieraniu okularów do twarzy. Zapowiadało się nieźle....a potem usłyszałam: "tu som oprawki za przebrane, a tu nie pasujom do owalu twarzy..." Ciśnienie mi wzrosło. Ale jak pani powtórzyła te słowa kilkanaście razy - przełączyłam. Co to do cholery znaczy, że oprawki są przebrane??????? Za czarownicę, pytam się? Końcówki OM wogóle nie skomentuję, bo mi cukier we krwi skoczy. Niech sobie ludzie w domu mówią jak chcą. Ale do licha, od telewizji wymagam, żeby tam brzmiał poprawny język polski!!! Czy to czyta ktoś z telewizji???? To proszę sobie to wziąć do serca. Taka "lekcja" sprawia, że nie wracam do olskiej TV przez kolejne kilkanaście dni, bo mam ciarki. Czy Was też to drażni, czy to na mnie czas zacząć brać melisę? koniec jadu.
-
Ja to jeszcze nic. Pikuś. Kolega z mojej zmiany wymyślił coś na czym forma z miejsca zaoszczędziła dokładnie ( DOKŁADNIE! ) 100 tysięcy Funtów, plus postanowili to opatentować i odsprzedać innym firmom z branży. I wiecie co? Zapłacili mu nagrodę.... 250 Funtów... oczywiście jeszcze zdarli z tego podatek, żeby nie było..... Już wtedy powinnam się zastanowić, że nie warto draniom nic mówić. Ech... Kuk, szkoda biednej psinki. A może ogłoszenie w gazecie? Nawet jeśli nie o znalezienie właściciela, to prośba o znalezienie dobrego domu dla niego? Niektórzy ludzie mają serca. Gdybyś opisała warunki w jakich trafił w Twoje ręce może znalazłby się ktoś z duszą i zadzwonił do Was po pieska? Trzymam kciuki za jego dobry los! Dziewczyny czy dotarły do was zdjęcia? Moj dostep do internetu ostatnio wariuje i nigdy nie wiem czy cos doszlo, czy przepadlo po drodze w matrixie.... A mnie ostro przewiało. :( Nie mam kataru, nic mi nie jest, jedynie boli mnie zatoka zębowa. Za to jak boli!!!!!!! Przysięgam, że wolałabym urodzić. Wolałabym wszystkie migreny świata. Wreszcie po 4 nieprzespanych nocach poszłam do kliniki wlasnego meza, ha ha, jak to mowią, szewc bez butów chodzi. Swięta prawda. Dlaczego ja nie poszła tydzień wcześniej???? Teraz po drugim dniu kuracji dopiero widzę poprawę. Już nie boli, spać mogę, nawet jem! Za to jak mi te igły pierwszy raz wbijali, w te najbardziej bolące miejsca.... to myślałam już tylko: żegnaj rodzino! Co za niewybredny pech wykończyć się przed oficjalnym końcem świata! Na szczęście już mi znacznie lepiej. Ufff. Myślicie, że jazda w nagrzanym samochodzie, z uchylonym oknem mogła się do tego przyczynić? Ale ja zawsze tak jeżdżę i nigdy mnie nie przewiało. Sama już nie wiem... Idę czytać o żabach. Anastazja ma nowe książki, straszliwie fajna seria o przygodach pewnego ropucha i jego przyciala żaby. Anastazja bardzo lubi te książki i czyta je sama, z czego ja jestem bardzo dumna. No, chyba wyszła kobyła. Oby nie zjadło. Spadam. Papa
-
Drugie wejście smoka :) Kuk, przede wszystkim - od tego powinnam zacząć - najserdeczniejsze gratulacje dla waszej niani! A pomysł z muzeum gwiazd wydaje mi się ponadczasowy! Po prostu doskonały! Pisze to oczywiście tylko ze swojego punktu widzenia, ponieważ Nastusia jest fanką kosmosu, gwiazd, planet, lotów na inne planety itd, tak więc jestem pewna, że ona piszczałaby z radości gdybyśmy mieli tu taką opcję. No, ale nie mamy. :( Wielka szkoda. Karen ko jak się czujesz? Nie wiele piszesz.... Dynia! Do raportu! Psikulec..... DZIEWCZYNY PRZYWOŁUJĘ WAS DO PORZĄDKU! :) A my dziś idziemy szaleć na to dzikie święto trupów.... jakoś na początku się buntowałam, przywykłam obchodzić ten czas w zadumie nad tymi, którzy odeszli, ale teraz... po dwóch latach, chyba uległam presji środowiska i zaczynam z werwą rzeźbić w dyni.... Ale jakiś katar mnie bierze! Skandal.... Skandal, to w zasadzie jest gdzieś indziej. Wyzale się Wam, a co. Otóż na ostatnim zebraniu w firmie padło hasło od prezesa, że ktokolwiek ma jakiś pomysł jak usprawnić pracę firmy, zwiększyć dochody i obroty itd, to jest mile widziany u dyrektora, a jeśli pomysł zostanie zaakceptowany i wdrożony - czeka nagroda finansowa. Ponieważ pomysłów to mi akurat od dziecka nie brakuje, tak więc wybrałam się na radosną wycieczkę do biura głównego prezesa -z pominięciem wszelkiej hierarchi dyrektorskiej po drodze - Prezio w końcu nie gryzie, więc co mi tam? No i proszę, pomysł mu się od razu spodobał, poczynił stosowne inwestycje, pomysł wdrożył. Fajnie. Gdzie moja nagroda???? Mineły 3 tygodnie, pomysł sprawdził się w praktyce więc poszłam wczoraj do kadrowej i pytam prosto z mostu gdzie moja nagroda??? A ona mi na to rozpromieniona, że ależ tak, prezes z nią rozmawiał, oczywiście, już jest dodana do następnej wypłaty, ach, och, super. No super.... ILE??? - pytam. Jak mi strzeliła ile, to prawie zemdlałam. CAŁA MOJA DNIÓWKA!!!!! A ja nie zarabiam jak prezez NBP, więc możecie sobie wyobrazić moją minę. Już miałam na końcu języka, żeby sobie zatrzymali te pieniądze i kupili po ciastku....wrrrr... Nagroda, psia krew. Acha i 5 kg mrożnego indyka!!!!!!!!!!! powalające....
-
Wysparowalam wlasnie wpis kobyle i mi pozarlo :( Gniewam sie.
-
Dziewczyny, udalo sie! Wyslalam wlasnie ciezka partie zdjec, więc mam nadzieję, że dotrą.... A tymczasem wpadliśmy w obrzydliwy szał imprezy urodzinowej. Ja tego po prostu nie trawię. Planowałam zrobić kameralną imprezę z najbliższymi, no ale skąd! Anastazja była na prawie wszystkich imprezach urodzinowych koleżanek i kolegów z klasy i teraz nie mogę ich nie zaprosić. Zaczął się więc wyścig z czasem na zaklepanie sensownego miejsca, gdzie wszyscy się pomieszczą i jeszcze będzie miło dla rodziców. Po kilku dniach ganiania jak w ukropie ( nie przyszło mi do głowy, że takie miejsca rezerwuje się na pół roku do przodu.... ) wreszcie mam miejsce i wszystko jest załatwione. Zostało tylko opłacić bajońską sumę, dokupić tort i świeczki i jakoś przeżyć ten dzień.... A dziś w nocy urodziła moja bliska koleżanka! Zdjęło mnie grozą, jako że po wstępnych wyjaśnieniach już wiem, że był to horror typu gor i nie wiem czy chcę wiedzieć więcej... No, to trzymajcie się.
-
Witaj Marji! Czekamy na zdjecia! A właśnie. Otóż ściągnęłam je wreszcie z aparatu. Czyż to nie postęp? Jest szansa że je dziś wyślę :)