Shalla
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez Shalla
-
Myshko, bardzo ladne te Twoje okolice. Fotografuj dalej! Szczegolnie jak jesien bedzie w pelni!
-
Mysh - zdjęcia jak zawsze bombowe. Kościół - obłędny!!!! Kuk, bidulko! Trzymam kciuki za znalezienie super niani! Na razie pisze tylko tyle, ale jeszcze się odezwę. Ściskam!
-
A witajcie, witajcie wtorkowym porankiem. U nas piękna złota jesień. Naprawdę piękna. Taka, że chce się żyć. Cudne słońce roświetla kolorowe liście, a że tu jest liściasta kraina i rozmaitość gatunków jest ogromna, to i feria barw jest oszałamiająca. Codziennie jadąc przez miasto obiecuję sobie, że następnego dnia wezmę ze sobą aparat i po prostu MUSZĘ to uwiecznić. Może więc dziś.... o ile znów nie zapomnę. :) Nie pisałam Wam, że zabrałam Anastazję pierwszy raz w życiu do fryzjera. Zaraz prześlę zdjęcia, bo oczywiście uwieczniłam te momenty. Obawiałam się, że będzie marudzić, a tymczasem była zachwycona i zarządała regularnych wizyt :) :D Byliśmy też w kinie na najnowszej wróżce Dzyń. Naprawdę polecam. Wiecie, te disneyowskie produkcje, oprócz całej komercji, niosą ze sobą też wiele mądrego do przemyślenia. Byliśmy całą rodzinką i po wyjściu z kina mój mąż powiedział, że zdecydowanie powinniśmy oglądać więcej takich filmów. Ileż to razy patrząc na ekran widzimy samych siebie.... Czasem to lepsze niż wizyta u psychoterapeuty lub poradni rodzinnej. :) Czy koleżanka Kuk zechciałaby się reaktywować? Nalegam. Po woli zaczęłam kompletować rzeczy dla synka. :) A on kopie i kopie i kopie.....nudzi się?
-
Dziekuje za linka. Utwierdza on jedynie w przekonaniu, ze dokonałam dobrego wyboru. Pragnę też podkreślić, że jesteśmy wolnymi ludźmi i każdy ma prawo jeść co chce. Ja chce to i proszę mnie już więcej nie uświadamiać, ponieważ tematu nie podejmę. Pozdrawiam.
-
A ja po staremu bede truć o tranie. Fisa, naprawdę, spróbuj. Tutaj sezon grypowy dopiero się rozkręca, wszyscy są pociągający, a my się trzymamy twardo pomimo licznych kontaktów z całą tą "zasmarkaną" bandą. Anastazja jedzie na tranie od lat ( z przerwami), a od kilku miesięcy dodatkowo wszyscy bierzemy witaminy z Nutralite, ale to nie temat na forum, b nie chcę tu uskuteczniać żadnej reklamy. Ale jedno wam pawiem - naprawdę warto zainwestować w dobrej jakości witaminy i suplementy diety. Nie syntetyczne, sztuczne, powszechnie reklamowane, ale dobre, sprawdzone, z wielkoletnią tradycją. To naprawdę daje efekty. Szczególnie, że w naszym pożywieniu ( głównie tym z marketów i targów ) raczej witamin nie ma się co spodziewać :( Trzymajcie się i życzę szybkiego powrotu do zdrowia.
-
Karen ko, niezłe przeboje tam masz, ale jak to mówią: droga do szczęścia prowadzi po wybojach, więc jestem pewna, że malutka "Kareninka" ma się świetnie. Nie wiem ile racji jest z tym rozpychaniem macicy przez starsze potomstwo, bo Anastazja kopała wściekle aż do samej chwili narodzin, a najwidoczniej dośćmiejsca tym nie zrobiła, bo maluszek kopie jak Ronaldinio na mistrzostwach świata..... a to dopiero połowa....
-
Psikulcu, a tu są inne absurdy. Przykłdowo ponieważ aborcja jest legalna do 5-go miesiąca, toteż płód nie jest traktowany do tego czasu jak dziecko. Jak dziecko, czyli jako istotę, którą warto ratować, podtrzymywać ciążę, robić dodatkowe badania itd. Dopiero jak dotrwasz do 6-tego zaczynają się tobą interesować. :( Kupa stresu do tego czasu, ech.... Idę spać. Dobrej nocy dziewczyny.
-
Karen ko! Gratulacje! Jak to doskonale wpływa na humor przeczytać z rana same dobre wieści! Karenko, czujesz już ruchy? Ja w tej ciąży zaczęłam czuć dość późno, bo dopiero po 20 tygodniu, podczas gdy Nastusięczułam już wyraźnie ok 16-go tygodnia. Za to mały kopie teraz jak mały źrebak :D Widać po statystykach, że nasze forum "kreuje" parki. :D Myshko, z tą kontrolą na komputerze to jest trudna sprawa. Zaglądam jej zawsze przez ramię, więc wiem gdzie bywa i co robi. Natomiast niczego nie narzucam, nie wynajduję jej nic. Za to dziadek owszem..... właśnie wczoraj przywitano mnie informacją, że znaleźli wspólnie grę na internecie i Anastazja koncertowo wysadziła ileś mostów w powietrze profesjonalnie podkładając ładunki i zdobywając większą ilość punktów niz wszyscy pozostali gracze....... Nie będę komentować. Powinnam chyba powiedzieć: cieszę się, że prezentuje tak szerokie spektrum telentów..... A teraz będę się chwalić. Wczoraj Anastazja zdobyła jako jedyna w klasie wyróżnienie z czytania i pozwolenie na czytanie książek z poziomu wyżej niż reszta klasy!!!! Jupiii! Moja duma!!!! No to spadam.
-
Widzę, że nowy rok szkolny wszystkich ostro wkrecił do pracy, wiec ja zgodnie z objetnicą podtrzymam dyżur. Otóż ostatnimi czasy przyszło nam zmierzyć się z zupełnie nowym doświadczeniem. Anastazja oznajmiła nam co następuje: 1) ma chłopaka 2) jest zakochana 3) całują się już 4) zaprosił ją na noc do domu. Ponieważ wyrzuciła to jednym tchem możecie sobie wyobrazić moją minę. Z początku postanowiłam odnieść się do sprawy z dystansem i humorem, ale szybko się okazało, że sprawy mają się nieco poważniej. Pod szkołą zaczepił mnie tatuś Alfiego (bo tak ma na imię wybranek ), przedstawił się, wyjaśnił jak to dzieci za sobą przepadają i zaprosił na wspólny weekend. Czyż oni nie są uroczo bezpośredni??????!!!!!! Zgodziłam się na kilka godzin wspólnej zabawy w sobotę i tak poznałam całą rodzinkę "zięcia". Tu przyszedł moment ulgi, bo ludzie okazali się bardzo na poziomie, serdeczni, mili i bardzo rodzinni, ale i tak w głowie mi się nie mieści, żeby zostawić tam córkę na noc. Powiedzcie, czy ja jestem staromodna? Zacofana? Nie nadążam? Czy może świat trochę oszalał...? Z czym przyjdzie nam się zmierzyc za kolejne 10 lat? Z nowości. Postanowiliśmy zapisać Nastusię na prywatne lekcje polskiego, jako że polska szkoła jest tu na żenującym poziomie i większość osób, które posłały tam dzieci uważają ten czas za stracony. Z początku wydało mi się, że to jeszcze za wcześnie, chciałabym, żeby najpierw dobrze opanowała angielską pisownię zanim wszystko pomieszam jej w głowie, ale z drugiej widzę, że Nastusia z każdym dniem mam coraz większe braki w polskim. Zapomina mnóstwo wyrazów, a kiedy jest czym podekscytowana i chce nam opowiedzieć, to w zasadzie o polskim w ogóle nie ma mowy. Martwi nas to, bo Nastusia miała ogromny zasób słów, a teraz mam wrażenie, że została z tego może połowa. No i kompletna porażka z pisownią. Wszystkie laurki podpisuje: dla babchi, dla tatushia, dla mamushi itd. Postanowiliśmy więc, że spróbujemy to trochę podciągnąć. Zobaczymy jaki będzie efekt. A z wiadomości szokujących. Zmywam sobie dwa dni temu, a sponad szumu wody dochądzą mnie dziwne dźwięki. Zakręciłam wodę i słucham. I dębieję..... Anastazja - jak się okazało po wyjaśnieniach - jakiś czas temu znalazła sobie na internecie ( niestety jest w tym dobra... ) interaktywną grę do nauki hiszpańskiego.... Przeszła już kilka poziomów i jak mi wyjaśniła po kolacji sobie czasem ją włącza i gra. Chyba nie ma świadomości tego, że się przy okazji uczy :) A ja wyjątkowo pochwaliłam ją za stukanie, niczego nie wyjaśniając i pozwalając grać dalej. I muszę powiedzieć, że nieźle się zdziwiłam widząc ile słów ma już opanowanych. Zastanawiam się, czysama w to nie pogram, bo zawsze chciałam nauczyć się hiszpańskiego :) :D :D Tymczasem zrobiło się naprawdę jesiennie i zimno jak czort, a nam wysiadła ciepła woda :( Szlag mnie chyba zaraz......... Zmykam, bo obiecałam sobie, że tym razem nie padnie ani słowo marudzenia.
-
naprawde... wystarczyło tylko raz....
-
Fisa, te buty to Memo. Są warte niemal każdej ceny, ale przyznam, że 300zł za pewną parę zbioło mnie z nóg. Uważam to za przesadę. Z drugiej strony będąc ostatnio w maju w Polsce widziałam sandałki po 170zł... w sumie parę paseczków.... Nic mnie już nie zdziwi..... Niestety w Anglii te buzty są w ogóle nie osiągalne. A jak sobie doliczę koszt przesyłki, to pozostaje mi już tylko liczyć na rodzinę w Polsce. Czy robią zimowe nie wiem, ale na pewno robią jesienne pół ocieplane, jeśli mozna tak powiedzieć. Bywajcie na razie !
-
Myshko, polecam te filmy właśnie ze względu na polski dubbing. Pomysł ze zlotem bardzo fajny, na pewno warty dogłębnego przemyślenia! Karen ka - macie już jakieś imiona na uwadze? Co do Olków - absolutnie się zgadzam! Mamy w rodzinie jednego Olka ( obecnie lat 13 ), a w pamięci rodzinny zapisał się trwale jako Mao. Mao Tse Tung :D Od dnia narodzin przybierał na wadze tak, że w wieku 5 miesięcy formą przypominał walec z drobnymi wyrostkami na boku ( raczki i nóżki ) :) :) Widocznie więc każdy Olek rośnie jak na drożdżach. I dobrze! Dziś mąż pozbawił mnie samochodu, więc czeka mnie dzień długich romantycznych spacerów, ha ha ha. Czy raczej turlania się.... gruba jakaś jestem.... W pracy się śmieją ze mnie, ponieważkiedy schodzę na kontrolę muszę mieć obowiązkowo biały fartuch ( jak lekarz ). Ale że jest tam bardzo zimno, więc zakładam pod niego wielką pikowaną ortalionową kamizelkę na polarze. Kiedy więc z trudem dopnę ostatni guzik, to jedynym elementem ruchomym mojego ciała pozostają kolana.... Śmieją się więc ze mnie, że wyglądam jak R2D2 :D ( ten mały biały robot z Gwiezdnych Wojen, jeśli pamiętacie ). No rzeczywiście... bardzo śmieszne. Za następny miesiąc czy dwa będę przypominać w tym fartuchu raczej pylon, niż żywą istotę :D
-
Fisa, ja mam podobne obserwacje - w pewnym sensie jednak tylko :) Otóż uswiadomiłam to sobie dziś chodząc po sklepach. Jakoś cały czas bylismy przekonani że znów będzie dziewczynka. I wszędzie gdzie poszłam widziałam kapitalne ubranka dla chłopców, a dla dziewczynek jedynie wszystko wsciekle różowe. Odkad wiemy, że to chłopiec, nie mogę się nadziwić ile jest pięknych rzeczy dla dziewczynek, a dla chłopców co? Posucha!!! :D :D Myślę, że to jest jakaś cecha naczelna naszego gatunku, ze zawsze znajdujemy to, czego nie szukamy. A asortyment wcale się nie zmienia. Jedynie punkt widzenia :) Idę po-nic-nie-robić.
-
Ja osobiście jestem fanką filmu "I nie ma mocni", ale rodzinnie zaśmiewamy się przy epoce lodowcowej oraz Madagaskarze. :D
-
A zatem godnie będę ten dyżur pełnić i z honorami. Tak, jesień za oknem i to jaka piękna! Ja jestem fanką jesieni, ale to już wam pisałam kiedyś: nie ma znaczenia czy leje, czy mży, czy wiatr głowę urywa, czy jest ciepło i słonecznie. Jesień to moja chwila w życiu więc ciężko mi zapsuć nastrój w tym czasie. Jestem jak bomba energetyczna w tym czasie. Myshko! Szkoda, że nie pisałaś że szukasz takiego kawałka ziemii na Mazowszu! Tak się składa, że dysponuję i właśnie chciałabym sprzedać :) Tak czy siak gratuluję! Fisa, wiem jak to jest kiedy dziecko płacze i nie chce zostać w szkole :( Dla lata temu przechodziłam to z Nastusią i ryczałam dwa razy bardziej niż ona. Jak wreszcie została bez problemu, to panie dały... MNIE certyfikaty z gratulacjami odwagi i za bycie dzielną :D :D :D Teraz na szczęście problem już nie istnieje, Nastusia ma w szkole wiele koleżanek i jedną przyjaciółkę od serca oraz..... no.... wczoraj mnie poinformowała, że ma chłopaka..... Uhhh.... niby już przywykłam do tych informacji, a jednak za każdym razem jakoś mnie to usadza w miejscu :)
-
zaczynam sie o was martwic.....
-
Dziewczyny to chyba jeszcze na urlopach. Kuk - chyba nie utknęłaś w korkach na tak długo??? U nas jesiennie. Pogoda koszmarna. Rano ziąb, przed południem gorąco, w południe żar, po południu chłód, wieczorem ziąb. To jakiś koszmar. Weź tu się ubierz człowieku do pracy na cały dzień! Z dzieckiem jeszcze gorzej. Rano do szkoły wciskam ją w podkolanówki i bidula się cała trzęsie, a po szkole spocona jak mysz wraca. Odezwijcie się kobietki, jak tam po urlopach?
-
Dziękuję Marji. Ja prawdę mówiąc po cichu marzyłam o dziewczynce, ale co tam, z chłopca też się cieszę oczywiście! Co do jazdy. Trudno sformułować jedną opinięo Anglikach. Jeżdżą jak ślamazary, nigdy się nie spieszą, dla nich ograniczenia na drodze powinny dotyczyć prędkości minimalnej ( !!!! ).Na dodatek totalnie nie używają kierunkowskazów, co szczególnie na rondach doprowadza mnie do szewskiej pasjii. Ja sama jeżdże po mieście szybko, ale pewnie i chyba dość bezpiecznie, ale nie przeczę, że czasem się ganię za to, zwalniam i delektuję się jazdą "turystyczną". :D Nie znoszę za to jazdy rajdowej po autostradach czy drogach szybkiego ruchu typu E-7 w Polsce, gdzie prują ile fabryka dała i wyprzedzają " na czwartego". Tez się czuję jak w grze komputerowej. Tutaj takiej opcji nie ma. Autostrady są piękne, szerokie, czasem 6-cio pasmowe, gładkie jak lico dziewicy, ale naszpikowane kamerami i bardzo często z ograniczeniemi prędkości do 50mil na bardzo długich odcinkach.Możnaby się zastanowić po co im wogóle autostrady....
-
Dziewczyny - chłopak!
-
halo, puk puk, żyjecie czy plażujecie? Dziś Anastazja pierwszy dzień w szkole. Ona ruszyła z buta i bez oglądania się za siebie, a ja w stresie przez cały dzień :( Mam nadzieje, że wszystko dobrze i panie miłe i nie będzie problemów z adaptacją. A jak wasze pociechy? Czy któraś poszła do nowego przedszkola/ zerówki?
-
Witajcie, wyprawa musiała być super! My mieliśmy w planach jeszcze park safari ( inny niż ostatnio ) ale od kilku dni leje jak z cebra, więc taki wyjazd póki co nie miał sensu. Przed nami jeszcze tylko wyprawa na zamek Arundel i nad morze, ale o kąpielach nawet nie marzę.....chyba że w kożuchu... Fisa, żadna ze mnie czarownica, Anastazja po prostu taka jest - Zosia samosia. Miała półtora roku jak zaczęła się samodzielnie ubierać - z wciąganiem rajstop włącznie, a mając roczek pierwszy raz chwyciła za łyżeczkę i zaczęła wcinać barszcz... co zresztą uwieczniłam na zdjęciach bo też zdumienie mnie ogarnęło wielkie. Nie zawsze taka samodzielność wychodzi na plus. Tylko sobie wyobraź taką sytuację, kiedy się spieszysz, od 5 minut nie powinno Cię być w domu, a twoje dziecko siedzi na schodach mozolnie wiążąc sznurowadła, a na wszelkie ponaglania lub próby pomocy reaguje histerią.... po prostu fantastycznie... Zresztą, czymże to jest w porównaniu z Kukowym Franiem, który smaży naleśniki i w ogóle ma pojęcie o gotowaniu - w dodatku pewnie lepsze niż ja ( !!! ). Z zakresu jedzenia Anastazja z głodu opanowała sztukę robienia kanapek wszelkich oraz przyrządzania napojów. Obeszło się bez czarów. Ona marudziła na wszystko co zrobiłam, ja straciłam nerwy i przestałam robić. Od tamtej pory rzadko prosi o kolację. Zazwyczaj robi ją sama i to na co ma ochotę. A że przeważnie są to dość przyzwoite kanapki z wędliną lub serem - to ja nie marudzę, a ona szczęśliwa je to co lubi. :)
-
Czolem. Bylismy w prawdziwej szpiegowskiej lodzi podwodnej- Ocelot, ktora jeszcze 10 lat temu funkcjonowala! Jajks! Nastusie zachwycily hamaki na niszczycielu, a zdjecia niebawem przetworze :) Jeden wniosek tylko tak na szybko. Wszystkie filmy jakie widzialam, ktorych akcja dzieje sie na lodzi podwodnej byly krecone chyba w 5-cio gwiazdkowych hotelach, bo nijak sie maja do rzeczywistosci!!!!!
-
Szczesliwej podróży! My jutro!
-
Ha ha, wiem, że to nic śmiesznego, ale jak tylko Mysh pierwszy raz wspomniała o konflikcie od razu sobie pomyślałam: acha, eksplozja miłości bratowej :) Rzecz jasna nie wiedziałam w ogóle, że Myszoń ma siostrę, ale tak jakoś mi się skojarzyło. Nie wiem co jest, ale to jak jedno z niepodważalnych praw przyroda. Jak ktoś nabruździ - to musi to być bratowa :) Bez urazy dla tych wszystkich bratowych, które sa kochane i do razy przyłóż. Tylko że ja mam pecha nie znać żadnej takiej. Moje kontakty z moimi jedynym bliskim bratem ciotecznym urwały się kategorycznie jak ożenił się. Wielka szkoda, bo był mi bliski jak brat rodzony i byliśmy kochającą się i wspierającą rodziną. Skończyło się od kiedy bratowa "objęła rządy". Cóż, bywa i tak, nie ma co łez rozlewać nad przeszłością. Mam nadzieję, że u Was Myszki skończy się lepiej. A u nas tymczasem przeszła pierwsza burza od dwóch lat. Nie to, żeby była imponująca, ale przynajmniej burza i porządnie popadało. Zdaje się, że to już jesień przyszła, a my za tydzień wybieramy się nad morze..... tylko nie wiem juz po co....
-
Trzymaj się Myshko! Przykro to słyszeć,a o szczegóły pytać nie wypada, ale wiesz, że trzymamy tu za Was kciuki. Konflikty są chyba nieodłącznym elementem naszego życia na tej planecie. Przychodzą i odchodzą i życzę, aby ten odszedł w zapomnienie jak najszybciej. Czasem nawet porządny konflikt oczyszcza atmosfere na długie lata, kiedy kończy się udawanie i każdy wie na czym stoi - kto przyjaciel, a kto wróg. A teraz będę się chwalić, zmieniając na moment temat. Muszę to pulicznie odnotować, jako że obawiam się, że ten cudowny stan rzeczy nie potrwa długo. Otóż Anastazja dostąpiła jakiejś duchowej przemiany i chwilowo jeszcze wszyscy jesteśmy w stanie szoku. Wstaje o świcie, przychodzi budzić rodzinę całuskami, potem leci sprzątać i robić śniadanie - często nie tylko dla siebie. Potem zmywa ( nie proszona o nic! ), wyciera do sucha, ustawia, przynosi wszystkim napoje. Po jedzeniu sprząta stół, wyciera do połysku ( trzeba tego dokonać specjalnym płynem ze względu na powierzchnię tego stołu ). Potem zamiata, odkurza, karmi rybki, prosi jedynie o włączenie mikrofalówki, jako że ma zakaz - a tak sama sobie obiad nakłada, sama przyrządza kanapki każdego rodzaju i napoje - prócz tych z wrzątku oczywiście. A kiedy skończy...... nie, nie idzie się bawić!!!!! Zakłada rękawice i idzie do ogrodu pielić chwasty, podlewać, sprzątać, zamiatać podjazd.... Ponieważ nasz ogród od dawna nie wyglądał tak "oczyszczony z chwastów", więc dwa dni temu wypieliła pół publicznego chodnika.... Wczoraj żeby już do końca opadły nam szczęki bez słowa uprzedzenia nagle przyniosła nam kolację do salonu. Po kolacji ja zasnęłam, a ona przykryła mnie kocem, wślizgnęła się pod niego i przytuliła. Dziś rano przepytałąm męża, czy to się wydarzyło naprawdę wczoraj, czy tylko miałam taki piękny sen, ale okazuje się, że jemu śniło się to samo :) A dziś kiedy zeszłam rano do kuchni.... znalazłam Nastusię zmywającą naczynia po wczorajszej kolacji.... Dziewczyny, ja nie żartuję. Nie ma tu ani jednego słowa przesady. Modlę się, żeby ten stan trwał wiecznie, choć nie mam złudzeń, że to raczej przejściowy atak dobroci i proędzej czy później Nastusia wróci do "rzeczywistości". Ale póki co cieszę się chwilą! I zapamiętam datę tego wpisu, żeby tu co jakiś czas wracać i przypominać sobie, że to wszystko wydarzyło się pewnego tygodnia NAPRAWDE. :) No, to lecimy teraz na spacer w strugach deszczu.