Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Shalla

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez Shalla

  1. gratulacje Karen ko!!!! Ktoś jeszcze żyje?
  2. Karen ko, gdyby mnie tu lekarz przywitał kawą to zemdlałabym odurzona nadmiarem dobroci.... Tymczasem z dobrych wieści dorobilam się wreszcie internetu bezprzewodowego i mogę dziubać prosto z łóżeczka, ha! Ja też mam bzika na punkcie urządzania domu, a do katalogów przelapiam się jak mucha do miodu. Gdyby jeszcze ceny pozwoliły mi na rozwinięcie skrzydeł, ach..... Postaram się coś sfotografować i przesłać. Mam nadzieję, że do lata skończę "stroić" moj nowy salonik. Dziś padał deszcz ze śniegiem, ale ogólnie powietrze pachnie wiosną, żonkile już wylazły i mają z 10cm, róże już zczerwieniały i powyłaziły wszelkie małe zielone ogonki z ziemi, więc.... od następnej niedzieli zaczynam ofiecjalnie sezon ogrodowy! Juupi!
  3. Czy wasze dzieci też już przejawiają zainteresowanie.... płcią? Jak reagujecie? Nastusi jak tylko uda się zwędzić z łazienki mój stanik natychmiast go przymiarza i biega w nim po domu wykrzykując: Ludzie! Mam biust! :D
  4. Halo? Jest tam kto? Śledzę wiadomości od rana, ale nie mówią nic o katastrofach i klęskach żywiołowych w Polsce, Włoszech, Niemczech..... Może więc żyjecie jednak?
  5. No witajcie kochane, u mnie zawierucha na tle zawodowym, w ostatnim tygodniu 4 razy rzuciłam pracę, ale ostatecznie wylądałam tam gdzie byłam i dalej ciągnę ten kierat. Nastusia jest fanką czytania. Najgorszą karą jest nie czytanie książeczki wieczorem. Ostatnio z dumą zauważyłą, że w jej pokoju jest więcej książek niż w ich zerówkowej biblioteczce :) :D Anastazja lubi bajki, wiersze, ale najbardziej pociągają ją książki, które opowiadają o świecie. Po ostatniej wizycie w muzeum historii naturalnej w Londynie przeżyła chwilę fascynacji dinozaurami, tyranozaurus rex wziął górę nad królikiem przytulakiem, ale potem entuzjazm opadł do poziomu zwykłego zainteresowania. Natomiast od pół roku ze zdziwieniem obserwuję fascynację Anastazji kosmosem. Nikt w naszej rodzinie nie przejawiał do tej pory żadnej szczególnej pasji w tym kierunku, tak więc muszę się ostro mobilizować, żeby jej czytać o wszystkich planetach, galaktykach i gwiazdach. Jak dla mnie nuda, ale ona potrafi spędzić godzinę ze wzrokiem wlepionym w obrazek z Jowiszem. Oto nadeszła chwila, w której okazuje się, że Twoje dziecko nie jest Twoim klonem, ale zupełnie indywidualną jednostką z własnym pomysłem na życie. Ech..... Psikulcu, a morze Grzesio? To w końcu najbliżej Georga? :)
  6. Psikulcu, gratulacje! Imię ...? Jeśli wolno podpytać? Ja dziewczyny chwilowo wymiękam na stojąco, więc nic nie napisze. Jedyne co dobre to pogoda.
  7. No i cóż, znów nikogo? Czy przypadkiem nie ciągniemy tego forum na siłę? Może przyszedł czas się pozegnać? Mam nadzieję, że nie. Byłyście już na Avaterze? Wspaniały!
  8. No owszem, nic nie płacę , tylko co z tego, skoro nie uzyskuję żadnej porady? Całą opieka medyczna jest za darmo. Ale nic dziwnego. Może po prostu mają dość wstydu i przyzwoitości, żeby nie brać pieniędzy za taki rodzaj usług.
  9. Witajcie, Jezda na nartach? No to już jest poważne wyzwanie dla małego Zorro :) My na razie ze sportem na bakier. Oczywiście jakieś tańce i wygłupy, ale nic na serio. Święta mieliśmy białe, potem jeszcze dopadało, dopiero dziś była odwilż, co wiele nie poprawiło sytuacji, bo teraz co mniej uczęszczane drogi to gęsta i głęboka breja. Po prostu cudownie. W między czasie zaliczyłam kilka piruetów samochodem jadąc z górki, ale szczęśliwie w nic nie walnęłam. Po woli, opadły tumany kurzu i tynku i teraz bawię się w dekorowanie domku, co czyni mnie szczęśliwą. Dla świętego spokoju wybrałam się dziś do lekarza rodzinnego, jako ze nadal boli mnie gardło, choć ogólnie dobrze się już mam. Mówię mu co i jak. On mi na to, że nic mi nie jest. Mowię, że jest, bo ból gardła budzi mnie w nocy i nie jest normalne, żeby bolało nieustannie 3 tygodnie. On mi na to, że normalne. Ja mu na to, że mam kaszel, który stwarza dla mnie poważne niebezpieczeństwo ( to długa historia) i że miałam w Polsce skierowanie do specjalistów, jako że rozpoznano jakąś wrodzoną wadę krtani. On mi na to, że nic nie widzi - także powodu wizyty u specjalisty. Więc ja mu dalej, że w takim razie poproszę o skierowanie na morfologię, bo czuję się bardzo osłabiona, szybko się męczę itd, a on mi na to: TWÓJ CZAS SIĘ SKOŃCZYŁ. MINĘŁO 10 MINUT. Ja w szoku, że nie skończyliśmy przecież, nic mi jeszcze nie doradził, nie zapisał, nie pomógł. A on, że ma innych pacjentów i mój czas się skońćzył. Więc ja móię, że to nie prawda, bo cała poczekalnia była puściutka, jak przyszłam i NIKT do niego nie czeka. A on mi na to, że nie musi się przede mną tłumaczyć i do widzenia. Ani minuty dłużej nie będzie ze mną rozmawiał. Wyszłam w takim szoku, w jakim jeszcze nie zdarzyło mi się być. W domu jednak otrzeźwiałam i jutro wysmaruję skargę. Przez dwa lata doświadczyłam różnych akcji lekarskich w GB, ale coś takiego zwyczajnie zwaliło mnie z nóg. To by było na tyle. Resztę jadu zostawię sobie na dla inwencji twórczej, kiedy będę pisać paszkwila na tego doktorka od siedmiu boleści.
  10. Hallo? Puk puk? Jest tu ktoś? To przeciez ja jestem zasypana i odcięta od świata! Odzywać się szybko i meldować, ze wszystko u was w porządku!
  11. Witajcie, Lonka, wspaniale wieści! A wiec sumiennie realizujesz wszystkie marzenia. Super! Zagladaj do nas czesciej i pisz. Fisa, udalo nam sie przetrwac na tych zgliszczach i nawet juz nie jest tak tragicznie, ale nadal tysiac drobiazgow do zrobienia. A mnie pierwszy raz tutaj dopadlo prawdziwe paskudne przeziebienie i nawet moje pewne metody sie na nim wylozyly. Cierpie wiec sobie i usilnie staram sie wyjsc na prosta. Mam nadzieje, ze Wasze swieta dziewczyny minely we wspanialej rodzinnej atmosferze - szczegolnie u Kuk i Uli, ktore maja juz ladne stadko! Pozostaje mi tylko zwijac sie z zazdrosci, albo wziac sie do roboty :) Na dzies koncze, ale licze, ze zmobilizowane dobrym jedzonkiem, wypoczete i obdarowane bogato przez Mikolaja zechcecie sie obszernie wypowiedziec.
  12. Logosm! A już myślałam, ze przepadłaś na amen! Mówisz, że Stasio gra smierć...uuuuuu! Wysoko chłopak stawia poprzeczkę! Po cichu myślę, że Anastazja na co dzień doskonale odgrywa rolę jeźdźców Apokalipsy. Wszystkich czterech na raz..... Ale może kiedyś z tego wyrośnie...? Myshko, co do pisania, to Nastusia oczywiście w duzej mierze pisze fonetycznie. Angielska pisownia nastręcza nie mniej problemów niż polska. O ile słowa sa proste, to radzi sobie. Ale jak się zaczynają dź, cz, ch, sz to troszkę się w tym gubi i wymaga podpowiedzi, które literki złożyć do kupy. Podobnie w angielskim. O ile potrafi napisać i przeczytać proste słowa typu got, hot, pink, red, czy trudniejsze, jak : mummy, Floppy, have, love o tyle już takie jak wishes, chat itd sprawiają już kłopot. Ale podobnie jak Jasiek wyszukuje w tekście co może sama przeczytać i angażuje się w to całym sercem. Musze lecieć.!
  13. A jednak żyjecie!!!! To miłe. Bo i mnie się chce, tylko ostatnio - jak u wszystkich czasu brak. Postaram się przed swiętami napisać coś więcej. W wielkim skrócie powiem tylko, że Anastazja jest przeszczęśliwa w szkole, ma wielu przyjaciół i jednego klona - Charlotte. Sa absolutnie nierozłączne. Bywa, ze identycznie się ubierają ( zawsze przez przypadek) mają identyczne fryzury i wzrost. I czasem nawet pani je myli, choć z buzi wcale nie są tak podobne do siebie. Dzień zaczyna się od wielkich wzajemnych uścisków i na tym tez się konczy. Największą karą jest nie pójść do szkoły. Z chwalenia się - Anastazja już bardzo dobrze pisze, nie najgorzej liczy, ale jeszcze nie czyta płynnie. Takie tam dukanko, ale rozumie co czyta. No i wzięła udział w świątecznej sztuce w szkole! Przedstawienie było grane 3 razy, pełna sala ludzi, bilety były no i maja gwiazdeczka!!! Dobrze, że miałam całą pakę chusteczek ze sobą. Musze kończyć, bo od 5 minut powinnam być w drodze do pracy... ale mnie zmobilizowałyście i nie chciałam zaprzepaścić tej chwili :) Do usłyszenia niebawem.
  14. Ktoś tu jeszcze zagląda, czy przygotowania do świąt tak Was pochłonęły? Tak czy siak, chciałam złożyć najlepsze życzenia wszystkim grudniowym solenizantom.
  15. Raport Pelikana: mam ściany. W tym jedną nieotynkowaną. Dziś zyskałam włączniki świateł.... Wyrwano mi stare drzwi... Usiłują właśnie załatać dziury....
  16. Nikki! Witaj, kupę lat! Ależ nam dawkujesz informacje o sobie! Zmiłuj się i napisz cos więcej. Myshko - tak, dobudowuję 2 pokoje, a jeden z istniejących zamieniam na dużą łazienkę. Tak więc najgorsze przede mną i straciłam wszelka nadzieję, że robotnicy skończą przed świętami. Są tak wolni, takie fajtłapy, takie pierdoły, że słów mi brak. JA!!! SAMA!!! Jako kobieta wykonałabym ich pracę 10 razy szybciej. To jest skandal i poważnie rozważam złożenie skargi na nich. Mam ich po dziurki w nosie. Ja wszystko mogę znieść, ale na lenistwo i opierdzielanie się nie mam nerwów. Brak mi słów, żeby opisać ich formę pracy. Dlatego odpuszczam sobie. Nie chcę się bardziej nakręcać, bo im jakąś krzywdę zrobię. Zaczęło się u nas mokro i prawdziwie jesiennie. A w pracy.... ech.... może w czasie recesji powinnam się cieszyć, że mam jej aż nadto i zero czasu dla siebie, ale... jakoś nie mogę.
  17. Witajcie, cieszę sie, że jednak żyjecie. U nas z dobrych wieści: remont przekroczył fazę połowy, mamy już ściany, dach, ocieplenie, rynny, ściany wewnętrzne i nawet jedne drzwi. czekamy już tylko na podłogi. No i całą budowę łazienki.... Na skutek istniejącego w domu stanu klęski żywiołowej urodziny Nastusi zorganizowaliśmy poza tą strefą zagrożenia. Ale wypadły fantastycznie. Firma niemal szczęśliwie zdołała się przenieść do nowego budynku. Alleluja! No i mam nowy samochód :) Ze złych wieści: remont pociągnie się jeszcze nie wiadomo ile i najgorsze wciąż jeszcze przed nami. Wygląda na to, że święta spędzimy w tumanach tynku i pyłu.... Firma się przeniosła do wszystkiego co nowe i lśniące, tyle, że te lśniące okazało się nie za bardzo sprawne i szef siwieje licząc straty każdego dnia.... Nie rokuje to dobrze dla nas wszystkich pracowników. Nowy samochód jest cudowny i wspaniały, tylko... o wiele droższy w utrzymaniu i żre jak smok. No i trzyma mnie jakieś niefajne przeziębienie, które niby ma ochotę się rozkręcić, ale ja je powstrzymuje i w ten sposób tkwimy w zawieszonym " stanie wojny" na zarazki. Tyle u mnie.
  18. Dziewczyny, przesłałam Wam kilka fotek z urodzin Nastusi. Odezwijcie się może co tam u Was? Fotki też byłby mile widziane :)
  19. Myshko, ja po prostu uważam, że do pewnego wieku pewne składniki nie są dziecku potrzebne do prawidłowego wzrostu i tyle. A druga przyczyna jest taka, że w wieku dwóch lat jeszcze często dzieci nie mają uregulowanego wypróżniania i czekolada w tym nie pomaga. No, ale to tylko moje teorie i nie koniecznie musza być słuszne. :)
  20. Sytuacji ze szpitala nawet nie skomentuję, bo mnie zabanują. Ale dodam jeszcze słowo o cukrze. Sama trzymałam Nastusię z dale od cukru do prawie 3-go roku życia. Piła tylko wodę, zadnych słodzonych herbatek, granulowanych herbatek, cukierków, czekolady itd. A dziś uważam, że to był błąd. Albo inaczej. Nadal uważam, że czekolada, lizaki i gumy do żucia nie są dla 2-latka. Ale cukier jako taki, dodany do potraw czy do herbaty, czy kanapka z dżemem czy konfiturą słodzoną CUKREM ( nie słodzikiem) jest jak najbardziej wskazany. Wszystko jest dla ludzi. Ale w rozsadnych ilościach. I nie wierzę już w bajki o cukrze robiącym dziury w zębach. Zbyt wiele znam osób, które słodyczy całe życie nie tykały, a zęby mają w ruinie i na odwrót - takich co bez ciach i landrynki żyć nie mogą, a zęby jak z reklamy pasty. Ściskam Was i lecę do pracy. Niedługo Wam opiszę w co ja teraz wdepnęłam. Aż strach...
  21. Psikulcu, nie chcę podważać niczyjego autorytetu, ale pomijając szczegóły, nawet na logikę żadna przesada w zadną stronę. Nie wiem dlaczego Twoja lekarka całkowicie zabroniła Ci cukru w ciąży. Cukier, oczywiście w rozsądnych ilościach jest absolutnie niezbędny do regenerowania kwi, a ta, jak każdy wie odgrywa kluczową rolę w ciąży. Poza ogólnym wymądrzaniem się chciałam powiedzieć, że nasz organizm jest tworem doskonałym i sam informuje nas o swoich potrzebach. Jeśli ślina cieknie ci na widok eklerki, a sam sapach pączków doprowadza do drżenia rąk to jest SYGNAŁ, że właśnie w tym momencie Twój organizm potrzebuje cukru. Teraz i natychmiast. ( nie mówię o ludziach uzależnionych od słodyczy, którzy się trzęsą zawsze mijając cukiernię- jak ja, ha ha ha). Zajadanie głodu słodyczowego czymś innym jest wielkim błędem. Tylko sobie wyobraźcie: Jeśli akurat potrzeba ci cukru, a Ty zjesz marchewkę, to czy zaspokoisz potrzebę organizmu? Ile jest cukru w marchewce? Ciut. Organizm więc pobierze ten cukier do własnych potrzeb, a całą resztę ( błonnik, itd) odłoży!!!! Dalej więc będziesz mieć chęć na słodkie. Wniosek z tego taki, że nasz organizm zawsze odkłada ( na inną okazję, na zapas) wszystko to, co spożywam wbrew jego woli. Można więc przytyć od marchewki i to nie jest żart wcale.To jak ze sklepem. Masz całe półki konserw, ale brakuje Ci chleba. A tu dostawca przywozi ci jeden malutki bocheneczek, i 4 palety konserw! To co z nim zrobisz, jak już nie masz miejsca na półkach? Wstawisz do magazynu, prawda :)
  22. Mysh, ja chętnie się dowiem jak tę czekoladę przyrządziłaś. A co do restauracji: to nie była żadna szczególna impreza, na której wszyscy byli przebrani. Z naszego grona byłam tylko ja, a świętowaliśmy powrót mężczyzn do kraju. Na ulicach za to było widać więcej potworów i ludzi z toporami zagłębionymi w czaszkach. Lubię ogólnie panujące w tym dniu nastroje, tradycje itd, ale i tak tęskno mi za klimatem Warszawskich Powązek i milionem swiatełek na grobach. Tymczasem w mojej firmie wyznaczono kolejny już ( z 50-ty chyba) OSTATECZNY termin przeprowadzki do nowego budynku. Ale chyba na nikim nie robi to już wrażenia, ogólna ekscytacja dawno minęła i chyba raczej nikt nie dowierza, że to rzeczywiście termin ostatni. Nikt nawet nie pakuje swoich maneli, to to rzekomo już w ten czwartek. Ja tam czekam spokojnie. Czekam aż moje biuro zostanie ukończone, czekam na zamówione Rembranty, perskie dywany, mahoniowe biurko i lampę od Tifaniego. Ale jakoś nie słyszałam do tej pory, żeby to dostarczono, więc nie ruszam się póki co z miejsca. :) No to pa. Acha, leje od czasu do czasu, za to jak oberwanie chmury wtedy.
  23. Biedny Psikulcu, moge tylko trzymać kciuki, zeby to złe samopoczucie jak najszybciej minęło. U nas dzis.... no cóż, królują wiedźmy, duchy, potwory i odcięte palce. Pisząc do Was te słowa mam wielkiego pypcia na brodzie, czarne pazury, węża wokół nadgarstka i kota (pluszowego) na ramieniu. Za godzinę wychodzimy do restauracji :) Wbiłam się w kieckę z balu maturalnego, ale.... ledwo mogę w niej kroka zrobić... koszmar. he he, lata robią swoje. Może ktoś mi pstryknie fotkę, to prześlę Wam swą nadobną niewieścią postać ku uciesze. A wczoraj w nocy mój ukochany wrócił do kraju. Opalony!!!!! A to naprawdę rzadki przypadek w przyrodzie!
  24. A u nas kryzys minął. Nastusia 3 dni miała kaszel, ale już wyłazi z tego. Mnie też coś próbowało i próbowało wziąć, ale sie z tym rozprawiłam i znów jestem na chodzie. A tymczasem już w piątek wraca szanowny małżonek i teraz nas czeka raj po restauracjach, co by oblać dyplom. Może przezornie nie założę wysokich obcasów...? :)
×