Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Shalla

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez Shalla

  1. Dziewczyny, ratujcie. Anastazja gorączkuje trzeci dzień, kaszel ma coraz mniej fajny, ale to co mnie naprawdę martwi to to, że od rana mówi, że bardzo boli ją ucho w środku :( U mnie w rodzinie nigdy w życiu nikt nie miał zapalenia ucha. Nie mam pojecia co z tym zrobić? Jak leczyć, co podać? Czymś smarować? Pomóżcie proszę. Kuk, Franio chyba przechodził coś takiego, czy może cos pokręciłam? Proszę Was, bo zaczynam panikować... W nocy podawałam jej tylko panadol w syropie. Po nim gorączka spadła, ale teraz znów wróciła . Co na te ucho poradzić?
  2. A co do tapetowania.... dziś nawet nic już nie napisze na ten temat. Możecie sie domyślać. Totalna katastrofa, ale szczegóły innym razem.
  3. Czołem Obywateli. W piątek Anastazja przywlekła z przedszkola jakąś francę. Ma gorączkęi kaszel, a nawet leki katar, ale nie wpływa to zbytnio na jej stopień zdziczenia. Tyle że ja drugą noc nie śpię. Wczoraj coś mnie podkusiło, żeby się już nie mogać tylko pojechać z moim mężem na trening. Nie wiem czy Wam pisałam. On kiedyś ćwiczył karate, a tu ma swojego oryginalnego chińskiego mistrza kung fu ( albo coś tam takiego ), który wział sobie za punkt horonu przerobić mojego męża na szamtę do podłogi. Niestety, uznał również, że w dzisiejszych czasach kobieta powinna umieć obronić się na ulicy i że on mi chętnie pokaże jak.... A ja głupia uwierzyłam!!!! Zamiast zostać w domku, powygrzewać się, filmy pooglądać zagryzając słonymi paluszkami, to nie! Złapałam się na ten wabik i pojechałam. Dobrze, że mnie dowieziono do domu z powrotem..... Niby nic mi nie kazał wielkiego robić. Parę drobiazgów. Śmieszne wręcz. A nie mogłam o własnych siłach butów założyć!!!! Jestem zrujnowana moją kondycją, a do soboty mam opanowąć jeszcze ileś tam form czegoś tam. Stara a głupia.... Dziś ledwo się ruszam.... Czuję się, jakbym całą noc leżała na torach podmiejskiej kolejki i przetaczały się po mnie wielkie i niezgrabne wagony pełne pijanych kibiców. Idę lizać rany.
  4. Zaczynam po tutajszym Hollyday\'u - czyli 3 listopada. To nawet dobrze, ponieważ zdążę załatwić jeszcze kilka spraw. Na przykład przed chwilą wzięłam się za tapetowanie przedpokoju.... Niech mnie ktoś zwiąże!!!!! Skuje! Nie wiem, zamknie w komórce. Jestem chora na \" zrób coś, spartol i ponarzekaj\" help...
  5. Jejciu, no już piszę :) Dziewczyny, po prosrwsze to wielkie DZIĘKUJĘ dla Was, za kciuki, za to, ze we mnie wierzyłyście, za wsparcie i w ogóle. Po drugie praca jest właśnie ta, na której mi najbardziej zależało: czyli będę kontrolerem jakości w duzej firmie produkującej głównie bekon i pochodne produkty ( do pizzy, do subwaya, do Mc Donalda, do sklepów i takie tam różne ). Może to dla kogoś szczyt nudy, ale dla mnie grzebanie pół dnia w laboratorium to jest właśnie TO! Praca jest zmianowa dzieki czemu będę miała możliwość ( zależnie od zmiany ) albo Anastazję zawozić do przedszkola, albo ją odbierać. I to jest już wielka zaleta. Przy okazji bez problemu każdego dnia zrobie zakupy cyz załatwię sprawy w urzędzie. A wstawanie o 5 rano mnie nie przeraża. Wręcz przeciwnie. Mogłabym tak ciągle. Zarobki nie powalają na kolana, ale co dwa dochody w domu to już nie jeden, więc..... bardzo się ciesze i nie narzekam. Cieszy mnie, ze w dobie recesji, kiedy wszystkie większe firmy zwalniają ludzi TA akurat zatrudnia, i postawiła właśnie następną fabrykę. To jak sądzę dobrze rokuje na przyszłość. Jej, chyba na tyle? :)
  6. Mysh - Twój ostatni wpis niebotycznie zachęcił mnie do posiadania drugiego dziecka :D :D No, to Ci się udało! :D Co do pracy. Jak to flegmatyczni Angole. Mieli odpowiedzieć w czwartek ( miniony ) i nic. Dni mijały i nic. Wreszcie ja zadzwoniłam do nich we wtorek ( tego tygodnia ) i może uprzejmie mogliby mnie powiadomić, ze mają mnie w d.... Ale się okazało się, ze jeszcze nie wiedzą czy mają i muszą się dłużej zastanowić. Po zastanowieniu powiedzieli, że odpowiedź będą mieli dla mnie gotową w piątek ( wczoraj! ). No więc zadzwonili późnym popołudniem i oznajmili, ze dostałam tę pracę. Oczywiście nie musze pisać, że oznajmili mi to z wrodzonym sobie \"entuzjazmem\". Natomiast moja rodzina przyjęła tę wiadomość z wielkim entuzjazmem i rzuciła się dopisdać pare rzeczy do listy zakupów :D Chyba muszę przywyknąć..... ONI TACY PO PROSTU SĄ.
  7. No Dynia - Bosko!!!!!! Rany, a co mnie pogięło zeby wyemigrować w zimy i deszczowy klimat??? NO co????? Dynia - zdjecia!!!!!!!!!!!!!! Zlituj się i wysyłaj. Kuk - teraz to już nie masz wyjścia. Pisz. Czekamy. Mysh.... Ty też zanęciłaś. Może opowiesz jak to u Was było? Acha, miałam napisać - przyjęli mnie do pracy :)
  8. Kuk, niesamowite co piszesz! Ach, jak ja uwielbiam takie historie i takie ciągniecie po nitce do kłębka - gdybym 15 lat temu nie.... to bym teraz.... itd :) Dziś Anastazja nie bardzo chciała zostać w przedszkolu, troszkę pomarudziła, ale wreszcie została. Natomiast po powrocie wpadła w prawdziwą rozpacz kiedy okazało się, ze u nas sa teraz tygodniowe wakacje! I do przedszkola pójdzie dopiero w listopadzie. Biedactwo :) W przedszkolu ciągle rozdają nam mleko i banany :) Mam juz w domu mały sklepy z kartonikami mleka, bo Anastazja go nie lubi i nie pije. Może zużyję do kawy? :D A teraz będzie o akupunkturze. Jak wiecie mój tata jest chory na SM. To jest właśnie choroba autoimmunologiczna i nieuleczalna. Tak więc tata się z tym faktem pogodził, było coraz gorzej, od lat na wózku inwalidzkim. Ja jednak byłam i jestem zdania że medycyna chińska, która ma 10 tysięcy lat ma coś więcej do powiedzenia na ten temat. I tak zaczęliśmy tatę wozić - nieco wbrew jego woli - na akupunkturę. Wierzcie lub nie, ale po zaledwie 2 miesiącach ( a jeździmy tylko raz w tygodniu, a nie tak jak jest zalecane - codziennie - z braku czasu ) tata zaczął poruszać nogami. PORUSZAĆ martwymi nogami! Na razie tylko prostuje, troszkę zgina nogi które były kompletnie martwe od 6 lat. Wierzę w tę medycynę. wierzę w ich wiedzę i doswiadczenie. 13 lat temu akupunktura wyciągnęła moją mamę z grobu. Dosłownie. Dlatego zawsze każdemu będę szczerze polecać te zabiegi. Oczywiście najlepiej zrobić to w profesjonalnym gabinecie przez doswiadczonego lekarza. Karen ko - nie trać nadziei! Nie trzeba się z choroba pogodzić. Można z nią walczyć i zdecydowanie do tego cię zachęcam. Trzymam kciuki!
  9. Karen ka - i ja przesyłam Ci same ciepłe myśli. Całe mnóstwo. Wszystko w zyciu musi mieć swój cel - i tej myśli się trzymam.
  10. Karen ka! No nareszcie \\\"parę\\\" słów od Ciebie! Jeszcze tylko przydałoby się \\\"parę\\\" zdjęć ;) Oluś musi juz być dużym facetem. Nie widziałyśmy go przecież całe wieki! To nawet fajnie, ze jest małym leniuszkiem. Na pewno jest też wielkim przytulakiem i całuśnikiem. Ja całusy od Anastazji dostaje w przelocie. Dosłownie. Czasem nachodzi mnie takie porównanie, że Anastazja jest jak F-16 - przelatuje z prędkością ponaddźwiękową i totalne wyhamowanie na całusy jest po prostu fizyczną niemożliwością. Chyba muszę się z tym pogodzić. cdn.
  11. Karen ka! No nareszcie \\\"parę\\\" słów od Ciebie! Jeszcze tylko przydałoby się \\\"parę\\\" zdjęć ;) Oluś musi juz być dużym facetem. Nie widziałyśmy go przecież całe wieki! To nawet fajnie, ze jest małym leniuszkiem. Na pewno jest też wielkim przytulakiem i całuśnikiem. Ja całusy od Anastazji dostaje w przelocie. Dosłownie. Czasem nachodzi mnie takie porównanie, że Anastazja jest jak F-16 - przelatuje z prędkością ponaddźwiękową i totalne wyhamowanie na całusy jest po prostu fizyczną niemożliwością. Chyba muszę się z tym pogodzić. cdn.
  12. Karen ka! No nareszcie \"parę\" słów od Ciebie! Jeszcze tylko przydałoby się \"parę\" zdjęć ;) Oluś musi juz być dużym facetem. Nie widziałyśmy go przecież całe wieki! To nawet fajnie, ze jest małym leniuszkiem. Na pewno jest też wielkim przytulakiem i całuśnikiem. Ja całusy od Anastazji dostaje w przelocie. Dosłownie. Czasem nachodzi mnie takie porównanie, że Anastazja jest jak F-16 - przelatuje z prędkością ponaddźwiękową i totalne wyhamowanie na całusy jest po prostu fizyczną niemożliwością. Chyba muszę się z tym pogodzić. cdn.
  13. A co do drugiej wypowiedzi - Kuk, ciarki mnie przeszły. Co tu w zasadzie komentować? Jakie mamy, takie dzieci....
  14. Kuk, jak zwykle jesteś nieoceniona. Tak trafnie to wszystko ujęłaś. Nawet przez chwilę zobaczyłam oczyma wyobraźni małego brzdąca w pokoju Nastusi. Ale ja mam chyba głębszy problem. Nie mam wątpliwości, że byłoby cudownie mieć w przyszłości dwójkę dzieci, cudownie mieć siostrę lub brata, w ogóle, jestem święcie przekonana o samych korzyściach posiadania rodzeństwa. Ale zanim te korzyści nadejdą trzeba przeżyć: 1) ciążę, sikanie po nocach, dźwiganie brzucha, nie branie tabletek na ból głowy, puchnięcie nóg i setke paskudnych badań 2) poród - w ogóle bez komentarza 3) karmienie piersią, popękane brodawki, zafajdane mlekiem staniki. 4) choroby wieku niemowlęcego - trzydniówkę, katarki, refluksy ...a to wszystko tylko przy zdrowym dziecku... a co jeśli zdrowe nie będzie? :( Kuk, Ty przeżyłaś to wszystko. Napisz jak pokonać barierę psychiczną w mózgu, że warto to wszystko przejść jeszcze raz.
  15. Właśnie. Dziewczyny \"dwu-dzieciowe\" poradźcie, zachęćcie jakoś.
  16. Tak, w zeszłym roku nawet dość intensywnie myśleliśmy o rodzeństwie dla Nastusi, że jak tylko się przeprowadzimy, ze jak tylko się umeblujemy, że jak tylko..... Tylko że czas mija, ona jest coraz starsza, ja mam coraz mniejszą ochotę na dolegliwości ciążowe... nie wiem już sama. Martwię sie różnicą wieku, że to wsyzstko bez sensu, ze nie znajda juz wspólnego języka, że tylko pogorszy to relacje między nami, bo Nastusia jest dość zazdrosna. A może ja wyszukuje problemy? :( Jakoś nastrój mi siadł.
  17. Kuk, muszę napisać, że trafiliście na naprawdę wyjątkowe przedszkole. To wspaniale, że w ogóle takie przedszkola istnieją. Ja z Anastazją temat śmierci przerobiłam już przy okazji śmierci naszego wujka jakiś czas temu i temat wraca rzadko , a jeśli już to bez jakichś większych emocji. Temat nie jest łatwy. Anastazja w ogóle jak każde dziecko interesuje się przyrodą, więc z zadziwiającą częstotliwością spostrzega wszelkie rozjechane na drodze jeże czy wiewiórki, rozjechane koty i psy ( na wsi w Polsce było tego sporo ) i naprawdę musiałam się nieźle napocić, zeby wyjaśnić jej różnice. Tak, żeby nie śmierć wujka nie kojarzyła jej się z krwawą miazgą na szosie :( Nie jestem jednak do końca pewna, czy Anastazja zrozumiała, że można umrzeć także w inny sposób.... Ale to co bardziej wyciska ze mnie 7-me poty to jej zainteresowanie poczęciem.... Żadne bociany, ani kapusta nigdy u nas nie była grana. Wydawało mi się, że 2-3 latca zadowoli się wersją o dzidziusiu rosnącym w brzuchu mamy. Ba, ale ona chce szczegółów! I tu się zaczynają schody. Kilka tygodni temu napotkała w sklepie manekina prezentującego ubrania ciążowe. Przesiedziała pod nim, zaglądając pod wszystkie fałdy kiecki i koszuli, żeby zobaczyć TO dziecko w brzuchu. Nie zobaczyła, no i miałam się z tym...... Wreszcie dała się jakoś przekonać, że dziecko jest pod skórą i w domu przez kilka dni demonstrowała wszystkim, że ma dziecko w brzuchu - wpychając sobie lalkę pod bluzeczkę i obnosząc się z nią po domu :D Ale na tym nie koniec... przerobiłyśmy też karmienie piersią...ech.... wymiękam czasem.
  18. Szokow ciąg dalszy, otóż jeszcze jedno musze dodać do wczorajszego dnia. Po dwóch szokach przedszkolowych Anastazja zafundowała nam jeszcze ostatni szok - wieczorny. Rutyna wygląda tak, ze po myciu ja lub tatuś kładziemy ją spać. Czytamy książeczkę, opowiadamy sobie jak było za dnia, omawiamy co ważnego się wydarzyło, potem jeszcze jakieś pogaduchy na życzenie - zazwyczaj o ochronie środowiska, segregacji śmieci i takie tam ( Anastazja uwielbia ten temat nie wiedzieć czemu ) i potem przytulanki, całuski i spanie. A wczoraj.... Anastazja już po kolacji oznajmiła nam, że dziś nie życzy sobie żadnego towarzystwa i że idzie spać sama. Myślałam, że taka tam nowa fanaberia. A tymczasem, rzeczywiście. Po myciu pożegnała się poszła do swojego pokoju. Zajrzałam dopiero po pół godzinie i co widzę? Śpi jak zabita, pod kołderką, światła pogaszone. No nie, cuda jakieś. No więc rano wziełam ją na spytki. Co też przyszło jej do głowy, żeby zrezygnować z czytania, bajkowania itd. A ona mi mówi, że chciała pokazać swojemu aniołowi stróżowi, że jest już duża i mądra. yyyy???? No, każda motywacja jest niby dobra.... Ale coś mi się wydaje, że dziś już nikomu nie będzie nic udowadniać, bo nie ma to jak mamusi wieczorne ględzenie o wycinaniu lasów tropikalnych :) :D :D
  19. Elffiku - dzięki za pocieszenie, bo ja już siwieję z nerwów, ze Anastazja właśnie źle wymawia sz, cz i r, czasem też ż i dż. Ja juz chora od tego jestem. Ciągle z nią ćwiczę oblizywanie buzi, unoszenie języczka i takie tam, co mi logopeda kazał. Ale ciągle nie widze poprawy. :( Widzę, ze sz i cz umie już powiedzieć, ale jest za leniwa i mówi zawsze tak szybko, że zmiękcza. :( Jak ją przypę: POWTÓRZ OWIECZKA, to no powtórzy wyraźnie. A w następnych słowach już trzepie jak karabin i znów wychodzi owiecka :( Natomiast dziś przeżyłam dwa szoki w przedszkolu. 1) Anastazja po przyjściu do przedszkola została zagadana przez przedszkolankę i zostawiła mnie osłupiałą i poszła z tamta panią bawić się, przytakując po drodze słowom przedszkolanki. ( !!!! ) 2) Kiedy po nią przyszłam, przedszkolanka powiedziała mi, ze Anastazja dziś wysłuchała czytanej bajki i odpowiedziała po angielsku na wszystkie pytania jakie pani zadała dzieciom do tej bajki po przeczytaniu. ( !!!! ) Tego to się kompletnie nie spodziewałam. Stałam taka osłupiała i czułam, że jak zaraz nie ucieknę to się rozpłaczę. No i uroniłam łzę wzruszenia.... :) Taki ze mnie mięczak.
  20. Kuk, Franio naprawde jest niesamowity i ma wspaniały zasób słów! Jestem pod wrażeniem. Co do przedszkola. Nie wiem. Myślę, że to może dlatego, że państwowe przedszkole jest z zamysłem \"dla biednych\". Biedny bo nie pracuje, a jak nie pracuje, to ma czas dla dziecka, więc takie przedszkole na dłużej mu nie potrzebne. Faktem jest, że w Anglii większość matek nie pracuje. Nie ma potrzeby - tak jest rozwinięta pomoc socjalna. Pracują jedynie te kobiety, które nie maja dzieci lub zarabiają krocie na dobrych stanowiskach. Tak wiec te pierwsze w ogóle nie potrzebuja przedszkoli, a te drugie korzystają z prywatnych, które w relacji do ich zarobków wcale nie sa drogie. Ot, ich Angielska logika. Może i coś w tym jest. Ale co zrobić jak się nie należy do żadnych z tych grup? Wtedy bierze się nianię.... Ech.... Albo zatrudnia babcię. Dziwny ten świat.
  21. Kuk, ta recesja to wszystkim nam da sie we znaki. Ja ciągle przeglądam oferty agencji nieruchomości i jak widzę domy, które nam się strasznie podobały, ale za nic nie mogliśmy sobie pozwolić na taki wydatek, teraz są w cenie MNIEJSZEJ niż dom, który kupiliśmy, to aż mnie skręca.... Ale dobre w tym jest to, że trafiliście na naprawdę dobre przedszkole. Takie jakie powinno być, a jakich pewnie nie ma już wiele. Ja w sumie na to swoje państwowe też nie narzekam, no ale 2,5 godziny to nie jest to, czego się oczekuje od przedszkola. Jak tu iść do pracy w takim układzie? Codziennie pani mi opowiada co robiła Anastazja w ciągu dnia, jakie zrobiła postępy językowe i jak się socjalizuje z grupą. Ma założoną kronikę, w którą pani wkleja zdjecia i opisuje co Anastazja lubi, z czym sobie radzi, co jej sprawia frajdę, czym zaskoczyła innych itd. Bardzo fajna sprawa. Do tej kroniki mam wgląd w każdej chwili. Fajne jest również to, że zawsze jeśli potrzeba mogę z małą zostać - ile tylko chcę. Unikam tego, ale cieszy mnie, że nie mam żadnej presji, ze muszę wychodzić. Podoba mi się, że nie ma też żadnych dodatkowych opłat za jedzenie, a jedzenie jest w moim guście. Żadnych czekoladek, batonów, wafelków, a jedynie zdrowe przekąski ( warzywa, owoce i ser żółty, mleko i woda - żadnych soków, napojów itp ). A najbardziej podoba mi się to, że każdego dnia sa dokładane zupełnie nowe zabawki. Jest to dla mnie zbawienne, ponieważ Anastazja szybko się wszystkim nudzi i gdyby trzeciego dnia zastała znów to samo, to czwartego dnia już za nic nie poszłaby do przedszkola. Tymczasem biega tam bardzo chętnie nie mogąc się doczekać, co będzie tym razem. Sądzę, że to świetny wabik dla wielu dzieciaków. Tylko dlaczego jedynie 2,5 godziny???????? To rujnuje wszystko. Tak naprawdę to za krótko, żeby dzieci zdążyły nawiązać jakieś przyjaźnie i nauczyły się ze sobą bliżej współpracować. Tak mi sie wydaje. Ale moze się mylę. Co ty o tym sądzisz Elffiku?
  22. No tak, z czasem to na pewno jest zbyt mało. Ale na początek, jeśli dziecku taka \"nauka\" sprawia przyjemność, to czemu nie? Ja wychodzę z założenia, że wszystko jest kwestią podejścia. I nauka może być zabawą i praca zawodowa może być przyjemnością. Zależy JAK się to robi. Zobaczcie dzieciaki na wycieczce w muzeum, którym pozwala się pokopać w piachu i \"odkryć\" dinozaura. Te dzieciaki nie są znudzone i nieszczęśliwe wkuwaniem archeologii. One są przeszczęśliwe i świetnie się bawią. A przecież właśnie chłoną wiedzę.... Jeśli dziecko jest w stanie spamiętać 20 imion bohaterów swojej ulubionej bajki, dlaczego nie miałoby zapamiętać nazw 5 kontynentów? Wszystko zależy od tego jak się te wiedzę poda. Ale pewnie największym grzechem dorosłych jest generalizowanie i brak możliwości dostosowania programu nauczania do potrzeb jednostki. Bo na pewno są dzieci, które w wieku 5 lat mają już sprecyzowane hobby i przykładowo wiedzą o wiele więcej od przeciętnego dorosłego o układzie słonecznym i są dzieci, które do 6-tego roku życia lubią przebierać lalki i budować tory dla kolejki. Pewnie nie możliwe nawet jest ustalić program, który uszczęśliwi wszystkich.
  23. Nie wiem jak to się fachowo nazywa. Może i czytanie globalne. Wiem, że chodzi o rozpoznawanie całych wyrazów - rzeczywiście - a nie łączenie poszczególnych liter. To racja. Wiem, że chodziło o to, że skoro dziecko jest w stanie rozpoznać na obrazku co jest kot, a co jest widelec, to równie dobrze może rozpoznać ciąg prostych znaków. I od tego wychodząc właśnie stworzyli cały system uczenia takiego czytania. A w ogóle zaczęło się chyba od metody na dzieci z porażeniem mózgowym ( ale tego już nie jestem pewna ). Ponieważ metoda okazała się niezwykle skuteczna, to sprawdzono jak działa na zdrowych dzieciach i wtedy właśnie wyszło, że tą metodą uczą się błyskawicznie czytać. No, tyle co się naczytałam, bo praktyki nie mam żadnej.
  24. Kuk, ha ha, mój tata do dziś sypie radzieckimi wierszami, jak z rękawa, a ja co? Ledwo pamiętam wstęp do Antygony Sofoklesa.... Że-nu-a. :D
  25. Racja Fisa. Bo wszystko musi mieć ręce i nogi. Dobrze jeszcze, ze nie wpadli na pomysł posyłania do szkoły 3-latków z karnym siedzeniem w ławkach przez 45 minut :( Przecież nie o to w tym chodzi!!!!! Ja też jestem zachwycona tym, jak wiedze podaje się w przedszkolach i tu w początkowych klasach -gdzie właśnie stawia się na pracę zespołową, inwencję, pomysłowość w rozwiązywaniu problemów itd. Zastanawiam mnie tylko jedno.... dlaczego oni ( Anglicy ) przy takim szkolnictwie mają jednak, niestety, tak marnych fachowców od wszystkiego. Gdzie tkwi błąd? Może w dalszej edukacji? Zawsze byłam przeciwna zakuwaniu na pamięć, i jako formie nauki nadal jestem. Natomiast ogólnie uczenie się na pamięć jest bardzo stymulujące dla mózgu. Choćby zwykłe wiersze, czy teksty piosenek. Choćby właśnie daty bitew i innych wydarzeń, choćby listy zakupów. Im więcej się uczysz na pamięć, tym więcej ( o dziwo ) mózg może spamiętać i wcale się nie zaśmieca. Aczkolwiek to co zakuwa na pamięć też warto by było, zeby było sensowne. Uczenie się amplitudy temperatur i opadów w Brazylii z kolejnych 20 lat uważam za.....nieetyczne, co najmniej. Żeby nie użyć już gorszego słowa.
×