Shalla
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez Shalla
-
Katrin - przykro mi. Coś wiem o tym, niestety. Dawno już doszłam do wniosku, że ludzka podłość nie zna granic i że zawsze najgorszego kopa mozna się spodziewać od tych, za których dałoby się wcześniej pokroić :( Wiem jedynie, że najgorsze co można w tej sytuacji zrobić, to rozdrapywać w myślach : dlaczego??? Na to nie ma dobrej odpowiedzi, a tylko dochodzi się do coraz bardziej bolesnych wniosków. Lepiej jest zakończyć temat konstruktywnym wnioskiem na przyszłość i skierować oczy na jaśniejsze strony życia, skupić się na tych, na których naprawdę możemy polegać, na przyjaciołach, którzy nigdy nie zawiedli. Chyba tylko tyle mogę powiedzieć.
-
Katrin - przykro mi. Coś wiem o tym, niestety. Dawno już doszłam do wniosku, że ludzka podłość nie zna granic i że zawsze najgorszego kopa mozna się spodziewać od tych, za których dałoby się wcześniej pokroić :( Wiem jedynie, że najgorsze co można w tej sytuacji zrobić, to rozdrapywać w myślach : dlaczego??? Na to nie ma dobrej odpowiedzi, a tylko dochodzi się do coraz bardziej bolesnych wniosków. Lepiej jest zakończyć temat konstruktywnym wnioskiem na przyszłość i skierować oczy na jaśniejsze strony życia, skupić się na tych, na których naprawdę możemy polegać, na przyjaciołach, którzy nigdy nie zawiedli. Chyba tylko tyle mogę powiedzieć.
-
Puk Puk, jest tu kto? Dziewczyny, odezwijcie się, bo jakoś pusto.... Mam nadzieję, że u Was wszystko w porządku. Przypominam sie o sugestie urzędowe i inne, szczególna prośba do Kuk, Myshki, Katrin i Karen Ki. Jutro wyjeżdżam, ale wyjazd ten nie będzie raczej należał do wakacyjnych wypoczynków, niestety. Mam w żołądku supeł z nerwów, przypominają mi sie pacierze z dzieciństwa. Tyle spraw do załatwienia, tyle formalności, a tak niewielki mój wpływ na przebieg wydarzeń. Po prostu nie cierpię takiej roli \"czekacza co będzie\". Aż mnie roznosi, żeby działać, a nie mogę. Dajcie znać co u Was. Dynia, gdzie jesteś?????
-
Dziękuję Myshko. Dziewczyny ja jestem, tylko nadmiar stresów w ostatnich dniach totalnie mnie wykończył. Drugi dzień mam koszmarna migrenę, w poniedziałek lecę już na tydzień, tysiące spraw wisi... Z dobrych wieści, po wczorajszej nieudanej wizycie u dentysty , dziś Nastusia dała się przekonać do otwarcia buzi i nawet była zachwycona, bo pan doktor jeździł w buzi kamerą i na wielkim ekranie obejrzała sobie wszystkie swoje ząbki. Na szczęście są w idealnym stanie i żaden zabieg nie był potrzebny. Ufff. Odezwę się jutro, papa
-
Dziewczyny.... dziś i mnie nie do śmiechu. Wczoraj mój pies odszedł na druga stronę tęczy. Zasnął w moich ramionach. Ciągle czuję zapach jego sierści i jego miękkie futro na moich policzkach. Tak mi źle :(
-
Karen ko..... takk mi przykro. Bardzo Ci współczuję. Masz racje - każde dziecko to jest cud. Cieszmy się, że ten cud nas \"dotknął\". I wierzmy, że jeszcze nie jeden cud przed nami. Kuk, wspaniale, że się odezwałaś. Brakuję Ciebie tu bardzo. Napisz więcej o Ani, jak dasz radę i znajdziesz chwilkę czasu. A u mnie.... pierwsze koty za płoty. Dziś odjechał samochód po dach wyładowany moimi rzeczami.... Teraz już naprawdę nie ma odwrotu.
-
Pszczoła, ja dosłownie eksploduję szczęściem. Przeżyłabym nawet z jedną reklamówką, a co dopiero dysponując całą walizką! Najgorzej, że mam bardzo mało czasu na pakowanie.... Na razie kartony idą w dziesiątki... nie wiem w co mam ręce wkładać, wszystko wydaje mi się nie do ogarnięcia. Zdumiała mnie ilość posiadanych książek. Wiedziałam, ze mam dużo, ale... nie tyle. Nie mam pojęcia gdzie je ulokuję. Rozpiera mnie energia, a jednocześnie czuję sie już tak przemęczona i fizycznie i psychicznie, że ledwo ciągnę nogami po ziemi. Zostały 3 tygodnie.... Prawie nie wierzę, ze to dzieje się naprawdę. Lecę się pakować :)
-
Dziewczyny.... we wtorek rano przyjeżdża firma przeprowadzkowa i już zabiera wszystkie moje rzeczy.... Zostanę w moim ( moim? ) wielkim domu z jedną walizką.... jakoś dziwnie mi.
-
Nikii - masz absolutną rację: przeprowadzka to idealny moment na pozbycie się długo chomikowanych rzeczy. Nie miałam pojęcia do tej pory ile śmieci można zgromadzić na 300m kw!!!!!!!! Wyjechało już ok 20 ( dwudziestu!!! ) 100-litrowych ( tak: stulitrowych ) worków z ubraniami dla potrzebujących, jeszcze 4 worki takie czekają, bo razem z meblami jadą na misję do hospicjum dla bezdomnych, całe kartony zabawek poszły dla znajomych i dla tych, którzy po prostu chcieli. Kilkanaście kartonów ręczników i pościeli wyjedzie jeszcze na tę misję ( po co ja to w ogóle trzymałam w domu????????????????????? ) A z porządków zrobionych w szufladach z dokumentami płonęły już CZTERY ogniska. A powiem, ze szuflady z dokumentami to zawsze była moja duma i uważałam, że mam tam lepszy porządek niż najbardziej skrupulatny urzędnik. A dziś w głowę zachodzę po co miałam w równe kupeczki poukładane wg dat wyciągi bankowe w jedenastu lat...... Jakiś absurd po prostu.... tak samo różne rachunki, karty gwarancyjne rzeczy, które unicestwił czas już parę lat temu.... no ubaw po pachy, ile człowiek gromadzi w tej swojej \"norce\". Ale takie gruntowne oczyszczenie jest zbawienne - nie tylko fizycznie, ale i duchowo. Naprawdę czuję się lepiej z każdą wyrzuconą rzeczą. Zdumiało mnie ile niepotrzebnych książek miałam w domu - 10 kartonów poszło na bibliotekę lokalną, bo jak to wszystko spakowąłam, to się okazało, że mój nowy dom potrzebowałby 3 razy większej powierzchni żeby pomieścić same książki - dla mnie miejsca już by nie było :) To było bolesne, przyznaję. Wszystkiego mogę się wyzbyć, ale książki.... było ciężko. Tak, teraz mogę już to powiedzieć głośno i oficjalnie: dom sprzedany!!! A mój ostateczny wyjazd to chyba połowa lipca. Zdecydowałam się na międzynarodową firmę przeprowadzkową. Niech oni się męczą ze szkłem i obrazami :) Ja spakowałam tylko ciuchy i książki. Teraz tylko rejs po wszystkich urzędach.... od tego to głowa boli. Mysh, Kuk, Karen ka, może macie jakieś sugestie co warto jeszcze zrobic w Polsce - w sensie jakich formalności dopełnić oprócz tych najbardziej oczywistych? Być może, że przegapiam wiele rzeczy, więc Wasze porady będą dla mnie na wagę złota. Nikii - to i przypieczętowałaś swój los. :) Na pewno spotkamy się we wrześniu.!
-
No, a zatem dni czterech jeźdźców są policzone :) Nie wiem kto komu urządzi apokalipsę, ale ja jestem spokojna :) Dzisiejszy dzień się jeszcze nie skończył, ale póki co, wbrew zapowiedziom, okazał się usłany płatkami róż. Czy ja Wam wspominałam, że mam wspaniałego Anioła Stróża? Gość zasługuje na honorowe odznaczenia i potrójny awans w hierarchii niebieskiej. W Urzędzie Skarbowym spotkałam..... nie uwierzycie ( !!!! ) LUDZKIE istoty i na dodatek mówiące ludzkim głosem. Normalnie jeszcze nie mogę wyjść spod wrażenia. No, wrażenie mi przejdzie, jak ci mili ludzie wyślą do mnie rozliczenie i kwotę do zapłaty..... ale do tego czasu będę się napawać minioną chwilą :D U nas susza, przychodzą chmury i odchodzą. Ziemia biała. Drzewa owocowe toną w owocach - nie wiem jakim cudem. Normalnie gałęzie mało się nie połamią. Czereśnie jemy od 2 tygodni. My, sąsiedzi, znajomi i rodzina. I się nie kończą. Mam wrażenie, że - za przeproszeniem - nawet załatwiam się z aromatem czereśniowym. Pakowanie w pełni, a po niedzieli chyba przyjedzie już firma i zabierze wszystko! Zostanę z dwoma walizkami.... w moim domu.... trochę łza się w oku kręci. Cholera, robię się sentymentalna na stare lata. Odezwijcie się! Psikulcu, chyba tylko my dwie na posterunku. A reszta co? Symulują ciężką pracę :) Spadam. Wybaczcie mój przedziwny nastrój dziś, a US rozchwiał mnie emocjonalnie :D
-
Cześć dziewczyny, dziś jak widzicie jestem wyjątkowo wcześnie, bo od świtu załatwiam tysiąc spraw, ale szczęśliwie na razie dobrze idzie. Najgorsze jednak przede mną i jak przeżyję dzisiejszy dzień, to znaczy, że przetrwam również apokalipsę i czterem jeźdźcom bez wysiłku dam po ryju. Odezwijcie się, bo zaczynam myśleć, że sezon urlopowy rozpoczęty i wszyscy się rozjechali. U nas życie płonie żywym ogniem i prawdę mówiąc zastanawiam się, czy jeszcze płynie we mnie krew czy już czysta lawa, czy może raczej rtęć. Niki 0 jak nastrój? Dziś wyjazdu się zbliża... co powiesz na spotkanie w sierpniu?
-
Witajcie, Psikulcu, Gruby Miś ma rację - z relacji mojej mamy wiem , że i ja na marchew reagowałam odwrotnie do ogólnie przyjętych norm :) No i dziękuję za kciuki Dzień zapowiadał się makabrycznie, a tymczasem...... było jak po maśle!!!!!!!!!!!!!!! A metoda Dalay Lamy uczyniła wczoraj cud. Dziś cud numer dwa. I zaczynam wierzyc w czary. :) uściski!
-
żyję. chyba dziękuję za kciuki nie puszczajcie ich jeszcze, jeśli możecie jutro mam przeboje z NFZ..... pozostawiam bez komentarza idę zatracić się w nicości mroku oby do sierpnia...
-
Myshko, to świetnie, że z Twoją ręką coraz lepiej. Zdaje się, że po super spokojnym Jasiu, los postanowił obdarzyć Cię dzieciątkiem, które przywróci równowagę w przyrodzie :D :D Dziewczyny, jutro przede mną tak dzień, że odezwę się jak go przeżyję. W ogóle cały tydzień mam koszmarny marzę o nadejściu sierpnia. Dopiero sobota, 21 czerwca zapowiada mi się w miarę spokojnie, ale to też może był złudne... Dzis nie mam nawet siły pisać. Ściskam Was wszystkie i idę zbierać siły na jutro. papa i dobrej nocy
-
Pszczoła, ja też jestem dobrej myśli! 2 tygodnie to rzeczywiście nie jest wiele. Pamiętam, jak na każdym USG ( a miałam ich z 10 nie wiem dlaczego ) wychodziło, że np. wielkości płodu odpowiada 29-temu tygodniowi ciąży.... a kości udowe płodu - 31-tygodniowi. To 3 tygodnie różnicy! To wielka dysproporcja! I lekarz się zastanawiał, czy nogi sa ok, a reszta płodu za mała do wieku ciąży, czy tez odwrotnie - płód ok, a nogi jak u żyrafy. I okazało się oczywiście, że to ta druga wersja i do dziś Anastazja ma nogi spod pachy, choć nie wiem w kogo, bo my raczej wszyscy jesteśmy raczej niscy. Wiem, że z główką sprawa jest zupełnie inna, ale nie tracę wiary, że to po prostu będzie śliczna dziewczyna z malutką, zgrabną główeczką, a poród szybki, łatwy i przyjemny. Może to taki prezent od Boga, żebyś już miała jak najmniej cierpień?
-
puk puk - jest tu kto? Dziewczyny, do raportu. :)
-
Witajcie, Fisa, ja robiłam nie na zlecenie, ale z własnego \"widzi-mi-się\". Tak więc zrobiłam sobie dokładne USG- macica, jajniki, wymiary, wyściółka itp, cytologię, morfologię no i USG piersi. Jeszcze mam wizytę u neurologa, ale nie mam kompletnie czasu, żeby tam dotrzeć. Ściskam!
-
Ja tylko na chwilkę. Nastusia jest od kilku dni nieznośna - kolejna faza na NIE i mam dość. Ilość nerwów na jeden zwój mózgowy w mojej głowie przekroczyła poziom krytyczny i chyba zacznę lać kijem..... Co do Poli - rzeczywiście wygląda przecudnie i w normie. Ale pamiętam jak to było z Nastusią. Na zdjęciach i nagraniach ideo wyglądała na nieźle zatuczonego bobasa, a tymczasem była poza wszelkimi centylami i do 2 roku życia miała nieustanną niedowagę i to sporą ( mając 2 lata ważyła ok 9kg niecałych ). Całe szczeście było to u niej wprost proporcjonalne do zdrowia. I do dziś jeszcze nie chorowała na nic. Za to u mnie chyba organizm postanowił zastrajkować i domaga się zwolnienia tempa - co z kolei jest niemożliwe od osiągnięcia aż do połowy lipca, a potem będzie jeszcze gorzej. No to lecę - Pszczoła, a za Twoją dzidzię nieustannie trzymam kciuki.
-
Karen ko - podpisuję sie pod Twoimi słowami obiema rękami! Dokładnie tak jest i doskonale to zobrazowałaś. Każdy postrzega swiat inaczej. Nikii - ja wierzę, że się tam doskonale odnajdziesz, a jak nie, to ja odnajdę Ciebie :) Pszczoła, napisz co z tym USG! Koniecznie. Dziewczyny, byłyśmy z Nastusią na \"Dniu Dziecka\" zorganizowanym przez miejscowy ośrodek kultury. Było fantastycznie, ale zamiast opisywać, to prześlę Wam za chwilkę zdjęcia - powiedzą wszystko za mnie. :) Zwróćcie uwagę na tych zdjęciach, że absolutnie na żadnym Anastazja NIE MA kontaktu z ziemią. :D
-
Witajcie, dziewczyny wychodzę na prostą. Ale widzę, że u Was pomorek jakiś...odezwijcie się!
-
Psikulcu, wiedzę, że i Ty przeszłaś koszmar, a teraz jeszcze te \"kwiatki\" z tarczycą. Nie znam się na tarczycy, ale mam nadzieję, że to co piszesz nie jest żadnym wyrokiem, tylko czymś, z czym możesz funkcjonować. W każdym razie trzymam kciuki, żeby wszystko było dobrze. U mnie okazało się, że to nie guz, ale rozproszone struktury włókniste, które pod wpływem ucisku dają wrażenie zgrubiałego guza. Tak więc Uff całą piersią. Ale w życiu musi być równowaga. Tak więc skończyły się kłopoty i strach o zdrowie, a zaczęły kłopoty z domem. Nie mam nawet siły o tym pisać. Chce mi się płakać, nie spałam pół nocy i na razie czuję się jak dziecko zagubione w wielkim czarnym lesie: nie widzę wyjścia z sytuacji. :( To jakiś horror. Nie wierzę, że dzieje się naprawdę. Napiszę więcej, jak znajdę siły. Trzymajcie kciuki. Ściskam Was.
-
Psikulcu, jak to cudnie mieć taka przytulankę i całuśnika. Ja dopiero od kilkunastu miesięcy mam tę radość. Wcześniej Nastusia nie przepadała za dawaniem buziaków, teraz posyła je czasem nawet obcym :D Dziewczyny, teraz już mogę Wam napisać. Wcześniej nie mogłam i nie chciałam. No więc wykryto uu mnie dużego guza piersi. Przez tydzień chodziłam jak w transie i nie bardzo umiałam się odnaleźć w "nowej rzeczywistości". Dopiero wczorajsze badania ostatecznie wykluczyły nowotwór i wracam do żywych. Trudno opisać, co miałam w głowie przez te kilka dni. Tylko jedną myśl - co z Nastusią, jak ona zniesie gdyby mnie zabrakło i inne takie dramatyczne myśli, do których nawet nie chcę wracać. Na szczęście wszystko okazało się pomyłką. Ale chyba jeszcze nie mogę w to wszystko uwierzyć. Jak nagle, jak w jednej sekundzie może zawalić się świat, wszystko przewartościować... ech... Zrobiłam także już wszystkie badania z myślą o kolejnej ciąży i na razie wychodzi na to, że mogę zacząć starania natychmiast. Oczywiście nie zacznę, bo przede mną przeprowadzka, nowa praca itd, ale przynajmniej mam spokojną głowę, że w razie... wpadki :) wszystko jest przygotowane na nowego lokatora :) Nastusia weszła w etap bycia kobietą. Pluszaki, zabawki, lalki - na drugim planie. A po pierwsze: szminki, po drugie bransoletki, po trzecie pierścionki :D Pękam ze smiechu, bo w parze z tym idą : trampki, czapka z daszkiem i bojówki. Jakąś awangardę sobie hoduję pod dachem :)
-
Nikii - uszy do góry! Rozumiem wszystkie Twoje obawy i rozterki. Są dwie rzeczy, które nieodmiennie wyciskają ze mnie łzy: to świadomość, że ktoś jest głodny, lub świadomość, ze ktoś tęskni. Nie wiem, co mogę napisać, żeby Cię pocieszyć. Moze tylko tyle, że nie lecicie za ocean i tak na prawdę nic nie będzie stało na przeszkodzie, żebyście latały do Polski nawet co 2-3 miesiące. Bilety w promocjach są bardzo tanie ( ostatnio mój mąż leciał za 1 funta ( tak za JEDNEGO funta!+ opłaty lotniskowe ) a poza sezonem są w ogóle bardzo tanie, tak więc jest szansa, że Wasza rozłąka może nie będzie taka bolesna. Czy zamierzasz iść do pracy? Od razu szybciej znalazłabyś nowych znajomych. A poza tym nie martw się o nich :) Znajomi mają to do siebie, że znajdują się sami! Ja byłam tam dopiero 4 razy, a już znam tam więcej życzliwych mi na co dzień ludzi niż mam w mojej wiosce.... I zamierzam Cię odwiedzić! ( nie ma to jak wprosić się na chama! :D :D )
-
No witam szanowne grono. Miło czytać, że znów nas przybywa. A u mnie z nowych rzeczy - plener malarski. Ponieważ współpracuję z Gminnym Ośrodkiem Kultury, to jakoś tak wyszło, ze mnie w ten plener wrobiono... Najechała się bohema i.... ja.... mały pikuś przy nich, który ma tak jak oni termin do soboty, żeby oddać ukończone 3 płótna w oleju... NIGDY w życiu nie miałam w ręku farb olejnych.... Jestem podłamana. Walczę z pierwszym obrazem, a jutro już czwartek!!! W dodatku cały czwartek spędzę w Warszawie, bo mam mnóstwo spraw do załatwienia, a pół piątku spędze u notariusza. Marnie widzę ten mój debiut w olejach. A na dodatek w niedzielę jest wystawa po plenerowa!!!! O czym dowiedziałam się dziś.... Jedynie Nastusia jest zachwycona, gania ze swoimi farbkami za ludźmi, opowiada im niestworzone historie i ... maluje.... Chwyciła bakcyla chyba. :) Tworzy i tworzy, łazi z paletą, zapatruje się na pejzaże i wyraźnie ma z tego radość.
-
Fisa, a ja Ci powiem, że ja się inteligentnych domów boję. Wiem, jestem stara zaściankowa i głupia, ale boję sie i już. W ogóle przeraża mnie nadmierna automatyzacja i powierzanie swego istnienia maszynom. Do szału doprowadzają mnie samochody, którym jak już zacznie coś migać na desce, to tylko lawetę wezwać, bo nijak tego w polu nie naprawisz. Żaluzje, które same się zasłaniają i odsłaniają wedle uznania jawią mi sie jako najgorszy koszmar senny. Ja się tego boję. Boję się uzależnienia od dostawy prądu. Jest awaria - nie ma życia. Taki inteligentny dom niestety kojarzy mi się z mega pułapką. Póki jest dobrze, to jest dobrze, a jak coś nawali.... to Cię np. system zabezpieczeń nie wypuści z domu, albo włączy zraszanie, albo cholera wie co jeszcze wymyśli. Brrrr. Proszę, nie bierz całkiem serio tych moich wynurzeń, ja po prostu mam fobię :D