Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Shalla

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez Shalla

  1. Coś dla rozluźnienia, tym razem. Dziewczyny, nie dawno na forum jakas dziewczyna robiła badania czy coś i prosiła, zeby zadać dzieciom pytanie o rodzine i małżeństwo. Przedwczoraj wieczorem, kiedy usypiałam Nastusię przypomniało mi się to i pomyślałam, a co tam - zapytam. Może już jakiś pogląd na tę sprawę :) No i zaczynam..... - Nastusiu, śpisz? - jesce nie. - Kochanie, a czy ty wiesz co to jest rodzina? - Mama, psecies ty sama dobze wies. Hmmm no tak, no to zagrywam z drugiej strony: - Nastusiu, ale ty wiesz kto należy do twojej rodziny? - Oj mama, no pewnie. Ty, tatus, babcia , dzidziuś i ocywiście ja. No chyba to wiesz????? - tak tak, Nastusiu, wiem, tylko byłam ciekawa czy ty wiesz. - wiem. doblanoc. Ale mnie dalej korciło. - Nastusiu... a to może mi powiesz jeszcze co to jest małżeństwo? - Mamusiu, przestań jus z tymi głupotami i chodźmy spać. Bez komentarza. Zagięła mnie i już było mi głupio dalej drążyć. :) Takie to małe, a już pyskate. Co będzie dalej? mam wrażenie, że jak za parę lat będę chciała pogadać z nią o sexie, to ona jak w tym kawale zapyta mnie co ja chcę wiedzieć....
  2. Jagódko Kochana! Wszystkiego najlepszego, rośnij duża śliczna panieneczko! I te Twoje oczka, jak jeziora, niech po wsze czasy zachwycają każdego, kto w nie spojrzy. Psikulcu bardzo dziękuję, Wszystkim Wam bardzo dziękuję za kciuki. Dziewczyny, jeśli można być bardziej napiętym niż ja teraz, to już chyba tylko w roli cięciwy w łuku. Czuję, że jak będzie po wszystkim to usiądę na ziemi i będę płakać przez tydzień, aż zejdzie ze mnie cały stres, i to wszystko co się teraz dzieje. Dziękuję Wam za pamięć i za wsparcie. Teraz zdaje chyba jeden z najważniejszych egzaminów w moim życiu... help. Gdzie podziały się Anioły.......
  3. Jeszcze raz Jasieńku STO LAT! Dziewczyny, Kuk już w Polsce, szczęśliwa z rodzinką :) Na pewno sama wszystko dokładnie opisze jak wróci. Dziewczyny, niezmiennie upominam się o kciuki.... pierwszy agent już był. Zachwycił się wszystkim. Oby jeszcze klient się tak zachwycił..... Ja się juz wykańczam nerwowo. Nie będę na razie o tym pisać, bo przed Świetami nie chcę się dodatkowo negatywnie programować :(
  4. nie ma o czym pisać. :( Elffiku, bardzo mi przykro z powodu Amelki choroby. Moze jeszcze nie wszystko przesądzone? Trzymajcie się obie.
  5. Dziewczyny, pliiisss, jutro potrzebne mi Wasze kciuki - pierwsi ludzie obejrzą dom. A potem to już będę Was prosić o permanentne kciuki.... bo będą następni i nastepni i.... a tymczasem w GB mamy już pierwsze rozmowy z agentami za sobą. Dom zaklepany. Ale bez gotówki nic z tego nie wyjdzie... Mam nadzieję, ze boska cierpliwość jest nieograniczona, bo inaczej mam przechlapane. A teraz będzie o farbach. Otóz poraz pierwszy w życiu Nastusia dostała farby. Takie zwykłe plakatówki i blok. Miałam nadzieję, ze ją to zajmie choć na parę chwil. Dziewczyny, nie mogę wyjść ze zdziwienia. Ona drugi dzień nie odrywa się od tych farb. Wyłudziła od dziadka porządny pędzel i zamalowała już prawie cały blok. Tworzy i tworzy. Abstrakcja goni abstrakcje, ale bardzo mi się podoba jej eksperymentowanie z kolorem. Musze pstryknąć zdjęcie, to wyślę.
  6. Jasieńku kochany! Dużo Słoneczka w Twoim zyciu i życzę Ci maleńki, zeby Twoja siostrzyczka całe zycie byłą dla Ciebie przyjaciółką, wsparciem, partnerem do zabawy i żeby zawsze była między Wami magiczna nić porozumienia. Specjalny całus od wirtualnej koleżanki Anastazji :)
  7. Kubusiu, żyj nam długo! Moc uśmiechów od rodziny Shaollinów i najserdeczniejsze życzenia! Psikulcu, z opisu niania prezentuje się wspaniale. trzymam kciuki, zeby okazała się perłą i skarbem, jak Agnieszka Kukowa. O swich kłopotach na razie nie będe pisać, bo musze ochłonąć. Inaczej moderator usunie mój wpis, albo i zabanuje mnie za totalny brak cenzury. Wrrr, idę się wyżyć na kims niewinnym i bezbronnym :)
  8. Cześć, musze się z Wami podzielić ciekawym spostrzeżeniem. Ostatnio wygrzebałam dla Anstazji nową płytę z piosenkami, bo od tych starych mam już odruch wymiotny :) Na nowej płycie jest kolekcja piosenek z programu mini-mini. Są tam piosenki po angielsku, niemiecku, włosku i francusku. Ale bardzo skoczne i przyjemne dla ucha. I teraz moje zdumienie. Otóż Anastazja jak już kiedyś wspominałam ma chyba dobry w miarę słuch, a i dobra pamięć ( pewnie jak każde dziecko w jej wieku ) i łatwo zapamiętuje teksty piosenek. Rzecz w tym, że z tej płyty zaczęła od razu bezbłędnie ( tak na moje ucho ) śpiewać piosenki po włosku i niemiecku! Nie nuci tylko tyc po francusku i tych po angielsku, choc z tych drugich zna wiele słów, więc powinny jej łatwiej wpadać w ucho. A jednak nie! Dlaczego włoskie ? No niechby, ze włoski jets taki piosenkowo-melodyjny sam w sobie. Jeszcze jakos połknę to wyjaśnienie. Ale niemiecki??????????????????? Dla mnie brzmi jak seria trzasków i zakłóceń :))) A tymczasem Anastazja rodośnie od switu wyśpiewuje:\" ich bin eine krokodil!\" - i coś tam dalej, ale nie umiem powtórzyć. :) Heh, dzieci sa taki zaskakujące!
  9. Psikulcu, doskonale Cię rozumiem. Ja miałam tę możliwość zostania z Nastusią aż do dziś ( i pewnie jeszcze troche) tak więc już z perspektywy czasu mogę powiedzieć, ze cierpiałabym okropnie mając świadomość ( dziś ) jakie cudowne momenty mogłyby mnie ominąć, gdyby Nastusia całe dnie spędzała z kimś innym. Ale moze ja demonizuję. W końcu tyle dzieci ma nianie i chodzi do żłobków i jakoś żyją.
  10. Acha i jeszcze mam dla Ciebie rade. ( chyba.. ) Otóż pamiętaj, ze nic nie jest nieodwracalne prócz śmierci ( a i tu sa różne opinie :) ) Tak więc idź za ciosem. Jednak jakiś silny impuls musiała Tobą kierować skoro podjęłaś taką, a nie inną decyzję o podjęciu pracy. Więc nie zadręczaj się. Po prostu idź do tej pracy. Jeżeli stwierdzisz, ze to był bląd, to złożysz wymówienie i wrócisz do domu. Ot i już. A moze zszybko przekonasz się, że to była decyzja doskonała? Umowa o pracę to nie cyrograf. Da się z tego wyślizgać, jakbyś się rozmyśliła, prawda? No, to uszy do góry i nie płacz w poduszkę, tylko do dzieła!
  11. Psikulcu, ja szczesliwie nie mam żadnego doświadczenie w najmowaniu niani - szczęsliwie dla niani. Obawiam się, ze przepytałabym ją tak, że nie zgodziłaby się u mnie pracowac nigdy i za żadne pieniądze :)
  12. Tak, to poczucie szczęscia jest bardzo ważne i bardzo potrzebne. Każdy z nas ma jakiś tam bagaż szczęścia, tylko czasem brak czasu, zeby sobie to wszystko uświadomić. Ja mam taką terapię dla siebie, ze kiedy zaczynam w myślach jęczeć, że tak bardzo mi potrzebne do szczęścia to czy tamto, to potem przychodzi myśl: a gdybym miała podziękować za to co mam? To co bym wymieniła? I zaczyna się wcale nie krótka litania: za Nastusię, za jej zdrowie, za moje zdrowie, za wspaniałego męża, za dach nad głową, za jedzenie w lodówce, za to że nie marznę, że nie jestem głodna, że nie żyję w strachu przed prześladowaniem, ze dane mi żyć w czasach bez wojny ( tam gdzie mieszkam ), ze mam kochającą rodzinę, ze mam przyjaciół, że że że...... Po takiej litanii zawsze jest mi lepiej na duszy :) Warto sobie co jakiś czas uswiadomić jak wiele szczęścia nas otacza. Szczęścia tak codziennego, że przestaliśmy je zauważać.
  13. Karen ka - prawie się popłakałam ze smiechu. Olek jest niemożliwy. Rośnie Ci facet z charakterem! ( ja lubię takich facetów :) ) Nikii - dziękuję za kciuki. Wiem, ze Ty szczególnie mnie rozumiesz. Wiec i ja trzymam, żeby Wasza podróż przebiegła wyśmienicie, a spędzony czas dostarczył samych cudownych chwil i wzruszeń. Z tej sklerozy zupełnie zapomniałam pogratulować dziewczynom nowych prac! Niech awanse i forsa spływają na Was niczym deszcz ( taki jak w Anglii, nie taki jak w Turynie :) ) Dziewczyny, nie wiem czy Wam o tym pisałam, ale Nastusia też potrafi wycisnąć mi łzę z oka. Często wieczorem ją pytam jaki sobie życzy sen. A ona zawsze odpowiada, że o tatusiu :( Boże, jak bym chciała, zeby ten horror się skończył.
  14. I najważniejsze - dziękuję Wam wszystkim za magiczne kciuki. I za dom i za wszystko. Bardzo będą potrzebne.
  15. Pszczoła, napisz koniecznie jak to jest z tymi kolorami! Ja umieram z ciekawości, choć traktuję to z przymrużeniem oka. Ale pamiętam, ze kiedy starałam się o moją wymarzoną pracę wypełniałam test gdzie jest z pytań było właśnie o kolory. Nie pamiętałam nawet co tam napisałam. Ważne że zostałam przyjęta. Później sama rekrutowałam ludzi do tej firmy i nie zapomnę jak po wyjściu z szefem z jednej z rozmów szef zapytał o mnie o kandydata ( ja miałam w ręku jego wypełnione testy) - Jaki kolor wpisał? sprawdzam w papierach i mówię: - Brązowy. Na co mój szef: - Nie lubię brązowych. No i kolesia odwalił! Byłam w szoku. Nawet nie spojrzał na jego papiery :) Inna rzecz, ze facet miał dobrą intuicję i zespół zebrał naprawdę wspaniały i doskonale nam się pracowało.
  16. Musze Wam to opisać. Położyłam sie z Nastusią, bo mnie wołała, ze jej się nudzi - a miałam zasnąć. No więc wskoczyłam pod kołderkę, ale zaczęłyśmy sie wygłupiać. W końcu pytam ją: -Nastusią, a co będziesz robić, kiedy już będziesz duża? - Jak to co? Będe chodzić po sznurku. - ???????????????????? Po sznurku? -Tak. Po sznurku. - Po jakim sznurku???? - Po czerwonym. -?????????????? jakim czerwonym sznurku????? - I będe się trzymać zielonego. - ( Chryste.... ) ???????? czego???? - zielonych rurek! - jakich zielonych rurek? - No tam, gdzie chodzą dorośli. I nagle zaskoczyłam! W Anglii na placu zabaw była taka jedna drabinka z czerwoną siecią sznurków na duzej wysokości, gdzie nie pozwalałam jej wchodzić.... - Nastusiu, ale ja pytam co będziesz robić, jak będziesz taka duża jak mama. - Mamo. To proste. Będę chodzić w twoich ubraniach - i uśmiechnęła się do mnie jak do niesprawnej umysłowo. Skończyłam z głupimi pytaniami :) Ale dziecko dodało jeszcze od siebie.... ze jak będzie miała dziecic chłopca i dziewczynkę, to nazwie ich..... Celibanka i Celiconek. Dokładnie tak. I upiera się przy tym :) No, musiałam się z Wami tym podzielić.
  17. Pszczoła, gdzie Ty rodziłaś?????? Ja rodziłam w państwowym szpitalu i mój mąż mógł być ze mną przez cały czas, mógł nawet zostać na noc, spać obok, no w zasadzie prawie zamieszkać ze mną i to nic nie kosztowało. Zwaliło mi się pół tabuna ludzi do sali i nikt nikogo nie wypraszał, ani nie stwarzał problemów.
  18. Dziewczyny, no co Wy! :) Ale może kiedyś w życiu wydam książkę - coś w stylu : beztroskie dzieciństwo małej Cesarzowej A. na zgliszczach planety Ziemi :) A póki co.... dziewczyny, trochę mnie zmobilizowałyście w zeszłym roku.... i postanowiłam coś z tym fantem zrobić choć nic nie mówiłam żeby nie zapeszyć.... Teraz pozostaje tylko się modlić o powodzenie tego przedsięwzięcia... Ale jak dobrze pójdzie, to od grudnia ruszą pierwsze nagrania audio mojej książki. Ale na razie o tym sza.:) Anastazja właśnie stoi na stole z kalejdoskopem przylepionym do oka i nawołuje swoich przyjaciół: rekiny :) - Fredek! Dzidek! Ziutek! Gdzie jesteście?????!!!! A mówią że dziewczynki sa takie delikatne.... i subtelne .... i kochają lalki.... i misie..... ech.... Mysh, Twój opis jest tak idylliczny, że aż poczułam fizycznie Twoje szczęście. Wspaniale!
  19. niektórzy, a nie wymienię z nazwiska, to nie mają litości. Ja tu wracam od dentysty, obolała, zmaltretowana, pobita i posiniaczona, z ranami kłutymi i szarpanymi .... i co czytam? O jabłkach z krówkami!!!!!!! Pominę ten potworny cios w nerkę i przejdę do dalszych tematów. Czasy mamy jakie mamy. Gorzej chyba już nie będzie, choć kto wie....? Ja też wspominam prawie jak bajkę, która nigdy nie miała miejsca czas, kiedy wychodziło się z domu przed sniadaniem z bułą w kieszeni i szwendało po lasach do 22.00. jakoś nikt nie została zamordowany z tej okazji, zgwałcony, wrzucony do studni i przysypany gruzem itd. To były dobre czasy. Tak kiedyś powiem Anastazji. Dobre czasy. Wiecie co, kiedy Anastazja się tylko urodziła napisałam do niej list. Takie małe co nieco z życzeniami na przyszłość w razie gdybym ja sama.... nie zdołała jej tego osobiście przekazać. I w tych życzeniach było coś na podobieństwo.... byś mogła chodzić boso po piasku i kąpać się w czystej wodzie. Żeby na niebie były jeszcze ptaki, a ludzie chodzi bez masek na twarzach. I tak dalej i tak dalej. Ale wiecie co? Nie sądzę, zeby tak było. Nie to, zebym roztaczała jakies potworne wizje, bo przecież kiedy oglądam zdjecia od Kuk, czy od Myshki trudno uwierzyć, by tak piękne miejsca za kilka lat przestały istnieć. A jednak.... z innych źródeł jasno wynika, ze jednak przestaną :( Nie za bardzo pomoże tu segregacja odpadów, czy dzień sprzątania na ziemi raz do roku. Chyba czas pogodzić się z faktami, ze z ekologicznego punktu widzenia jest już tragicznie, a nie źle i tylko trzeba się przyzwyczaić...... zmutować rzekłabym, zeby przeżyć. Trzeba chyba nauczyć się czerpać radość z nowych form przyrody.... z hałd węgla i pyłu, z malowniczych zorzy tworzonych przez smog i kurz, z roślinek o nietypowych kształtach wzrastających na bazie kwaśnego deszczu. Nie nie, nie myślcie, ze popadłam w swój kolejny dół. Wręcz przeciwnie. Dotarło wreszcie do mnie, ze przeżyły na tej planecie tylko te gatunki, które się dostosowały do zmian. Pewnie, ze na miarę możliwości trzeba powstrzymac zasyfianie naszej planety, ale nigdy nie uwierzę w to, że radykalnie zmniejszymy emisję CO2, ludzie porzucą lodówki z freonem, odrzucą dezodoranty, przestana korzystać z siateczek jednorazowych i wszyscy hurtem przejdą na ogrzewanie domów systemem słonecznym :) Przeciez to utopia. A nawet gdyby tak się stało z dnia na dzień, to potrwa setki tysięcy lat, zanim nasza planeta oczyści się z tego, co już się nasyfiło. Tym optymistycznym akcentem kończę. I prosze tego wpisu nie traktować jak zemstę za jabłka z krówkami :) Miłej nocki.
  20. Kuk, świetna teoria! Bardzo mi się podoba. Ja jestem mistrzynią produkowania takich własnych teorii, niejednokrotnie tak absurdalnych, że wstyd cytować. Takk więc natychmiast wdrażam Twoją teorię - musze mieć czas na wdrożenie i przeprogramowanie mózgu :) Grunt, to przekonać podświadomość, a to proste nie jest. No, ale jak sie nie zacznie, to się i nie skończy :) Dzięki Kuk!
  21. Psikulcu - umowa stoi. Jak sprzedam dom, natychmiast zaczynamy wyścigi :) Karenko - dziękuję.każdy kciuczek jest na wagę złota! Dziewczyny, właśnie pisałam o tym przyjaciółce. Że już nie dam rady być tu dłużej, tak daleko od niego, w tym wielkim pustym domu, już nie mam siły :( Chce mi się płakać co rano, jak budze się znów TUTAJ, zamiast TAM. Od trzech dni wpadłam w szał. Nie wiem czy jest portal nieruchomości na tym świecie, gdzie jeszcze bym nie była. Ogłosiłam się nawet w USA.... :) Pomyślicie, ze zwariowałam, ale nie. Ja tak strasznie pragnę się stąd wydostać, że bardziej już nie można. Dlatego tak bardzo liczę na Wasze wsparcie . Myshko, dziękuję za zdjęcia. Pola jest wspaniała, ale Jasiek to jest GOŚĆ. Takiego syna zazdroszczę z pełna swiadomością. Przekaż mu moc całusów od wirtualnej ciotki Shalli za to, ze jest takim mądrym chłopcem i takim kochanym braciszkiem i takim cudownym synkiem. A dla Poluni maluśkiej moc uścisków, przytulaczków i całusków. Ja tez chcę taką fajną kruszynkę!!!!!! Co do obaw mniejszych przy drugiej ciąży. Wczoraj sporo o tym myślałam. U mnie to jest wręcz odwrotnie. Pierwszego dziecka tak bardzo pragnęłam, ze nie dopuszczałam do głowy żadnych realnych zagrożeń. Nic nie było w stanie zakłócić mojej idyllicznej wizji tulenia w ramionach niebawem ślicznego zdrowego różowiutkiego dziecka. Dziś patrzę na to inaczej. Dziś mam świadomość ile miałam szczęścia. Jak niewiele brakowało, zeby Anastazję stracić. Ile zagrożeń niesie ze soba ciąża, ile dzieci rodzi się chorych, jak niewiele potrzeba żeby zaplątać się w pępowinie.... żeby stracić ciąże, żeby żeby żeby...... Czasem mi się wydaje, że to zbyt wielki łut szcześcia dwa razy z rzędu doświadczyć tak ogromnej radości: pięknego i zdrowego dziecka, porodu ze szczęśliwym zakończeniem, obfitości pokarmu i odpornego organizmu.. Czy za drugim razem też dopisze nam tyle szczęścia....? Czy to nie jak oczekiwanie, że dwa razy pod rząd trafi się szóstkę w totka? Oczywiście wiem, ze mówię teraz głupstwa, a nasze nowe mamusie sa na to najlepszy dowodem. Ale pisze to tylko po to, zeby pokazać, że widocznie mój mózg nie myśli racjonalnie i ja dla odmiany jestem 1000 razy bardziej pełna obaw niż poprzednio. Właśnie dlatego, ze już wiem co i jak.... moze się zdarzyć...
  22. Psikulcu, to nie takie wszystko proste, ale rzeczywiście chętnie bym się z Toba pościgała :D Problem teraz tkwi w przeprowadzce. dziewczyny, skoro jesteście już tak doświadczone w trzymaniu kciuków, a przede wszystkim tak skuteczne, to.... ja też poproszę. Nie, nie wybieram się jeszcze do pracy, ale...uwaga.... MAM DWÓCH CHĘTNYCH na dom i na działkę!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Gdyby tylko się zdecydowali...... gdyby tylko...... Boże, nawet boję się marzyć. natychmiast przeprowadzka! I moje szczęscie i euforia i nie wiem co jeszcze. Chyba bym eksplodowała z radości. Ale czy tyle radości na raz jest możliwe? Czy w ogóle jest dopuszczalne w tym chorym świecie....
  23. Pola, serduszko, witaj na świecie! Dużo uśmiechu na całe życie, zeby los zawsze Ci sprzyjał. Żebyś zawsze miała zielone światło na drodze i wiatr w żaglach! No i jeszcze raz gratulacje dla Ciebie Myshko. Dziewczyny.... skoro na tym topiku drugie dziecko się tak łatwo rodzi to może i ja się zdecyduję....? Ale jak nie? Na kogo zrzucę całą winę? :) he?
  24. Na pewno masz rację Pszczoła. Naprawdę nieźle mu szło. Zwinął kartkę z listą próśb do kieszeni i przeszedł do wokalu to zbaraniałam... Co do przewrażliwienia. Każdy z nas ma fioła na jakimś punkcie tylko nie zawsze ma w życiu okazję to zauważyć - całe szczęście. Ja zielenieję na samą myśl o zachłyśnięciach. W efekcie chyba te lęki przekazałam Anastazji, bo wytresowałam ją niechcący jak żołnierza. Najmniejsze odkaszlnięcie sygnalizuje mi w sposób tak teatralny, zeby cały świat wiedział, ze się właśnie zakrztusiła i trzeba ją poklepać po plecach, podnieść ręce, przewrócić do góry nogami, czy jakkolwiek inaczej reanimować w zależności od potrzeb :) I jeszcze mam totalną schizę dotyczącą chodzenia po mostach. Nie wiem skąd to, ale jak przechodzę z małą przez jakiś most, mostek, kładkę, rampę, cokolwiek, to trzymam ją tak, że mało jej ręki nie zmiażdżę. Zanim wejdę na dany przybytek architektury zimny pot mnie oblewa. A sceny jakie widze oczami wyobraźni w ogóle nie nadają się do publikacji. Już trochę mniejszego hopla mam na punkcie ulicy. O tyle mniejszego, że mnie pot nie oblewa. Ale to tyle. Anastazja miała 1,5 roku jak wbiłam jej do głowy absolutną i bezwzględną konieczność oglądania się 3 razy przed przejściem przez ulicę i zamierania w bezruchu przy mojej nodze gdy jedzie samochód ( a my idziemy po chodniku ). Nie ma takiej opcji, ze ulicą jadą samochody, a ona sobie swobodnie biega po chodniku. Nie ma takiej opcji, bo ja mam wtedy zawał, i nie wiem czy ten stan mi kiedyś minie. Ach, no i jeszcze gorące rzeczy typu żelazko, piekarnik, filizanka z kawą itp. w nocy o północy nie zdarzy mi się postawić czegoś takiego w zasięgu ręki dziecka. Ale to ma chyba każda z nas. No, jak widać jestem całkiem niezłym świrem :)
×