Shalla
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez Shalla
-
Jeszcze w kwestii wyjaśnienia. Bo tak teraz przeczytałam te moje wypociny... Pewnie niektórzy sie zastanowili jak głuchoniemy moze bluzgać. Otóż okazało się ku mojego zdziwieniu że może. Co prawda ciężko to zrozumieć, ale \"kur.....wa\" szłomu dosc wyraźnie....
-
Witaj Renika! Oczywiście moje opowieści możesz kopiować. Uważam, że tego typu horrory trzeba rozpowszechniać właśnie ku przestrodze. Wiele wypadków nam się na co dzień przytrafia, ponieważ brakuje nam wyobraźni że moga się wydarzyć. taka wiedza nam moze tylko pomóc, a na pewno nie zaszkodzi. Chyba.... To teraz coś dla rozluźnienia :) Anastazja ma taką fanaberię że zawsze gdy na obiad jest zupa pomidoroowa życzy sobie do akompaniamentu bajkę o smoku wawelskim. ???? Dlaczego??? nie pytajcie . Ne wiem. Inne rzeczy zjada bez bajek.... No i dziś była pomidorowa. Wchodze do kuchni i słysze jak moja mama popłynęła przy bajce.....: \"...... no i król zorganizował przetarg na najlepszy sposób na wypędzenie smoka. W ofercie było pół królestwa i królewna za żonę gratis...\" Troche zdębiałam :) Ale na tym nie koniec. Teraz Anastazja od godziny bawi się w dinozaury. Ogólnie zabawa polega na wariackim uciekaniu i wspinaniu sie po meblach na hasło: ida dinozaury! Ale po jakimś czasie Nastusia wpadła na następujący pomysł: - Mamusiu, poprosze telefon. - A po co Ci telefon? Chcesz zadzwonić do tatusia? - Nie. Do Szewczyka Dratewki. On załatwi te denozaury. ..... Dałam jej zablokowany telefon i słucham - dzień dobly. Cy to Szewczyk Dratewka? Psyjedziesz? mamy tu strasznie groźne dinozaury! Obgryzają nam nogi!!!! Psyjezdzaj!! oddała mi telefon i \"pisze\" właśnie listę niezbędnych zakupów dla Szewczyka Dratewki i wymienia na głos: - Dwa wielkie barany ( bo dinozaurów jest dużo ), dwa wory sierki, trochę prochu, dużo pieprzu, ciut papryki... :) Generacja X.....
-
A teraz o trudnych pytaniach. Anastazja już od dawna dręczy mnie pytaniami i szczerze mówiąc sama myślałam, ze ten etap przyjdzie później. I takie przykłądowe pytania z ostatnich drzwi: - mamusiu, a co to są mumie? - A po im te bandaze? - A co jest w środku mumii? - A kto robił mumie? - A po co? - A czy jak się zdejmie bandaże, to mumia wypadnie? - A dlaczego się wysypie? - A co wypływa z wulkanu? - A jak ciepła jest lawa? - A co to jest lodowiec? itd.... słuchajcie, braknie mi inwencji jak odpowiadać na te pytanie, zeby 3-latka była w stanie zrozumieć. Najgorzej było z mumią i wyjaśnieniem pojęcia śmierci i życia wiecznego itp. Koszmar jakiś. Nie mam pojęcia na ile dobrze jej to wyjaśniłam. mam nadzijeę, ze nie najgorzej.... Obawiam się dalszych złowieszczych pytań, bo Nastusia dostała dziś od babci ksiązkę o ludzkim ciele..... no i się zacznie pewnie.....
-
Sto lat dla wszystkich solenizantek! Ale przede wszystkim tysiące uścisków dla Myshy, Myshki i panów Myshoniów :) Gratulacje!!!!! No i czekamy na pierwsze wieści z pierwszej ręki!
-
Franek, to już nasz stary klubowy kabareciarz :) Świetne ma teksty. I bardzo mi się przydały. Bo idę dziś zaraz na pogrzeb. Zmarła bardzo młoda dziewczyna w naszej wsi - chorowała na to samo co mój tata :( W ogóle ostatnio jakoś duzo śmierci wokoło mnie. Odkąd weszłam na naszą-klasę, to co i rusz dowiaduję się o kimś, kto już nie żyje. Kimś z klasy, z ławki, z podwórka. Cholera, czy to już zaczęli brać z naszej półki?????? Smutno mi. Odezwę się wieczorem. POtrzebuje poprawic sobie humor.
-
Dziewczyny, Anastazja ostatnio parę razy na dzień funduje nam taki teatr, ze nie wiem, gdzie się schować, zeby się niepedagogicznie przy niej nie śmiać. najpierw coś łagodnego z wczorajszego wieczoru: Nastusia ogląda telewizję z dziadkami.Jakieś wiadomości. No i pkazali rysie. nastusia zachwycona. Po chwili pokazali zdechłego rysia. Nastusia: - Oh! On zmarł! -Nie, moze tylko zemdlał - mówi babcia. - No. Na pewno zemdlał - zgadza się Nastusia - Pewnie zjadł coś zemdlonego. Może zemdlona muchę.....? - popłynęła :) Ale dziś zadziałała perfidnie. Miała zjeść całą jajecznicę z aż jednego jajka. Marnie jej szło, wiec obiecałam jej, ze jak zje wszystko to się z nią pobawię w co tylko zechce. Siedze w pokoju i wołam co chwila do kuchni: - zjadłaś?! - niestety nie.... - odpowiada smutno. Po paru chwilach słyszę, że idzie. Drzwi od kuchni zamkneła dokładnie, wiec już wiem, ze kombinuje. Ale czekam co będzie. Nastusia pochodzi, łapie mnie za ramie i mówi trochę konspiracyjnym szeptem: - już się mozemy pobawić. - A jajecznicę zjadłaś do końca? - pytam - oczywiście - na pewno? -tak. - A jak pójdę i sprawdzę? -Oj! Nie... lepiej nie chodź! - łapie mnie mocno za rękę i ciągnie w przeciwną do kuchni stronę. - A dlaczego? - pytam. A Nastusia przyciąga nie na dół i mowi do ucha: - Bo w kuchni sa robale! Wielkie i bardzo groźne! Mogłyby cię ugryźć! Oczywiście nie zjadła jajecznicy, ale ja się z tych robali popłakałam ze smiechu.
-
Nadyjko Kochana Sto lat sto lat niech nam żyje! Samych uśmiechów, Mała księżniczko! Rośnij duza i śliczna, a przede wszystkim mądra dziewczynka! Moc serdeczności od Shaolinów :D
-
No to jeszcze parę cukierków Anastazjowych z wczoraj: 1) Anastazja rozbiera się wieczorem do spania. Zdjęła już całe ubranie ( ja siedze przy komputerze i łypię okiem ). Widzę, ze po zdjęciu podkoszulki zawiesiła się na moment. Siedzi....patrzy.... przygląda się tej podkosulce. W końcu wstała, przychodzi do mnie i prezentuje mi te podkoszulkę w wyciągniętych przed siebie rączkach i mówi: - Popatrz, podkoszulka. Czyż nie jest urocza? Dodam, ze to taka zwykła biała, bez żadnych ozdób :D 2) Nastusia robi siusiu na toaletę siedząc na swojej desce ( takiej mniejszej mięciutkiej , co się nakłada ). W pownej chwili mówi: - Kocham tę deskę! - Deskę??? - dziwię się - Tak. Moją ukochaną deseczkę. - A mamusię kochasz? - dopytuję się niepewnie wobec powyższego. -Oczywiście, że też cię kocham. - No... ale chyba nie tak jak deskę....?- pytam - DOKŁADNIE tak samo mamusiu, nie martw się! No i tak, drogie koleżanki, spadłam do rangi deski klozetowej. I tym optymistycznym akcentem żegnam sie z Wami do jutra.
-
Psikulcu, tak mi przykro. Ale wiesz co? Przecież co nas nie zabija to nas wzmocni. Po tym co przeszłaś, to już chyba żadna inna rozmowa nie będzie w stanie Cię zestresować. Totalny luz :)I może o to chodziło? Ja Ci powiem, ze tylko raz w życiu pracowałam w firmie, gdzie prezes miał do mnie wymagania jak na wspólnika co najmniej :( Mój pech, ze spełniałam wszystkie i potrzebowałam pracy. Ale na szczescie po 4 miesiącach mogłam go już kopnąć w .....zad i powiedzieć mu prosto w oczy, że moje kwalifikacje i ambicje sa troche ponad jego firmę, Uff. Wiem, to nie było miłe z mojej strony, ale ile on mi napsuł krwi....To był pierwszy człowiek w moim zyciu tak zakompleksiony. I to mój szef! Słuchajcie, ja nie jestem jakimś super wykwalifikowanym niewiadomo im, ale tamten gość nie miał nic. Nie znał języków, nie miał wykształcenia, nie miał poważania wśród ludzi, nie miał przyjaciół, nie znał się na własnej branży ( dlatego miał 4 wspólników, którzy go robili na boki jak chcieli ) i całą swoją frustrację wyładowywał na mnie. Troche było mi go żal, ale nie aż tak, żeby pracować charytatywnie. W każdym razie to doświadczenie nauczyło mnie cenić siebie trochę wyżej i nie brać wszystkiego co dają. Baaaardzo mi się w przyszłości przydało. tak wiec myśle Psikulcu, zeby prawdziwie dobra praca dopiero na Ciebie czeka. Czego Ci z całego serca życzę. A zaprawę w boju już masz :)
-
Acha, Kuk co do zdjęć to faktycznie od razu widać jakoś aparatu :) Zdjecia są fantastyczne, ale ogromniaste!!!! Moja skrzynka na szczęście jest bez ograniczeń, ale aż jęknęła po tej inwazji :) :D Ja używam programu ACDSee do zmniejszania. Można go ściągnąć bez problemu z internetu za darmo, najnowsza wersję. Jest banalnie prosty w obsłudze i szczerze go polecam.
-
Witajcie, co tu dużo gadać. Psikulec ma 1000000% racji. Uroda dzieci jest oczywista jak Słońce. Ale Franio ..... mógłby reklamować ubranka w katalogu. JEST PRZEUROCZY i to jego spojrzenie spod długich rzęs.... W odpowiednim czasie wspomnę Anastazji o pewnym znajomym z Turynu :)))))))))))))))))))) Tak, obcięłam Nastusi włosy ostatnio i to właśnie z powodu kolorowania obrazków! Ponieważ nie dawała sobie za bardzo wpinać spinek, to kończyło się tak, że szybko się zniechęcała, bo włosy spadały jej na obrazek. Teraz już jakoś nie protestuje przeciwko spinkom, a i rysuje chętniej. Dziś rano przed sniadaniem namalowała mnie na małej żółtej karteczce. Dziewczyny, jak ja się wzruszyłam. Zawsze maluje całe gęste grono. A dziś mnie. Tylko mnie! Żebyście tylko mogły zobaczyć ten wydęty brzuszek! Te wybałuszone oczka! To cudne zezowate spojrzenie i rozcapirzone kilkadziesiąt paluszków u rąk! Prawie się popłakałam. mam nawet uszy! I to jakie!!!! Dziewczyny, trzymam kciuki za Was!
-
Witajcie.A co tu taka cisza? mam nadzieję, że to nie przez choroby. Dziewczyny, przesyłam kilka zdjęć. Głównie w odpowiedzi na zagadnienie ruszone przez Myshkę odnośnie dokumentowanie dzieł stworzonych przez nasze maluchy. Nie moge uchwycić nic narysowanego przez Nastusię poniewqaż jak pisałam ona głównie wyżywa się na tablicy suchościeralnej i ściera w 3 sekundy po ukończeniu dzieła :) Natomiast udało mi się ocalić od zniszczenia jeden pokolorowany obrazek. Dzieło powstało wczoraj. Wysyłam je, bo trochę mnie zdumiało z jaką precyzją udało jej sie tego dokonać. Ale powiem Wam, ze byłam swiadkiem tego JAK on ten obrazem kolorowała i.... nie wiem, czy nie powinnam się zacząć martwić. Wyglądało to mniej więcej tak: trzy kreski kredką, podrywała sie na równe nogi, pięć szalonych kółek wokoło zeszytu na podłodze, 10 wściekłych podskokó i znów chlap na ziemię, zeby 3 razy machnąć kredką. I znów podskoki i okrążenia, i znó 3-4 maźnięcia kredką. Możecie sobie wyobrazić, ze rysunek kończyła zziajana i zdyszana. Całość w efekcie zajęła jej sporo czasu - bo jego większość spędząła na akrobacjach wokoło kolorowanki.... Jak wyszło - zdumiałam się ze nie najgorzej. Ale trochę się zmartwiłam, bo wyobraziłam sobie Nastusię na lekcji w szkole...... czy to tylko taki dzień miała nadaktywny, czy też ma problemy ze skupieniem i spędzeniem dłuższej chwili w spokoju....? Napiszcie proszę, jak wasze maluchy się zachowują przy takich czynnościach, które wymagają skupienia i spokoju? Wysyłam też drugie zdjęcie, które Anastazja swojemu rysunkowi zrobiła sama.... Od kilku tygodni ukrywam przed nią aparat. Dostała amoku na jego punkcie. Jak tylko wpadnie jej w ręce robi zdjęcia. To idioten kamera, więc nie jest cieżki w obsłudze. Natomiast podziwiam z jaką precyzją te zdjęcia robi. Nie strzela tak w kosmos jak popadnie, tylko wyraźnie zastanawia się nad ujęciem. Obfotografowała już całą rodzinę, ale nie zgodzili się upubliczniać zdjęć, na któych wyglądają..... tak jak wygląają :) :) :D :D
-
No witajcie. Opisany przeze mnie przypadek ze sklepem \"bio\" ma miejsce w Berlinie, u tych skrupulatnych, przestrzegających chorobliwie prawa, pedantycznych i dokładnych Niemców. Co się dzieje w Polskich sklepach to chyba nawet nie chce wiedzieć. Wyszłam z założenia, ze jeśli cały świat jest zatruty, to trzeba organizm do tej trucizny oswoić, bo jak będę podawać dziecku tylko zdrową żywność, to mała padnie otruta po pierwszym zjedzonym jabłuszku ze szkolnego sklepiku :) Ciągnąc dalej mój \"szalony optymizm\" powtórzę co już kiedyś pisałam: świństwo jemy, świństwo pijemy i świństwem oddychamy. Trucizna jest wokoło nas. Trudno, w takich czasach przyszło nam żyć. Więc skoro skażone są nawet rafy koralowe na odległych krańcach świata głęboko pod wodą, to co tu mieć nadzieję na ekologiczne pomidorki.... I tym optymistycznym akcentem kończąc zmykam na trująca kolacyjkę w zestawie:strąd-midory, cez-bulka, jod-kiewka, rad-barbar itp. :)
-
Myshko, a może maść borowinowa...? Jakby co, nieustająco oferuję serwis :) Dziewczyny, u nas jest tak: latem Anastazja sama zrywa jabłka z drzew i te właśnie pozwalam jej jeść ze skórką, co też czyni. Natomiast co do żywnosci z marketów. Otóż parę dni temu odwiedziła nas znajoma, któa jest 20 lat siedzi w Berlinie i jako stara panna interesuje się wszystkim, we wszystko wściubia nos i jest niezwykle skrupulatna ( do granic absurdu). Ona właśnie opowiadała nam, że ma znajoma pracującą w jakimś instytucie toksykologicznym i któregoś dnia tak ją wzięło na eksperyment. Poszła do swojego ulubionego sklepu z eko-żywnością ( gdzie ceny sa chore, no ale przecież warto.... dla zdrowia ) i przeszła się po okoliczny marketach, od takich lepszych, na Lidlu kończąc. Z każdego z tych sklepów wzięła próbki żarcia. Podobno w domu, a właściwie w pracy, jak zobaczyła wyniki badań, któe osobiscie przeprowadziła, to zdrętwiała. Poszła nawet do tego sklepu z bio-żywnością i zrobiła aferę, zepoziom zanieczyszczenia ichniejszych warzyw i owoców metalami ciężkimi, pestycydami i innymi środkami ochrony roślin ani o jotę nie odbiegał od tego z Lidla. :) Coż.... jestem skłonna w to uwierzyć.
-
Psikulcu, w takim razie teraz kolei na trzymanie kciuków za rozmowę. Możesz na nas liczyć ! Na razie idziesz jak burza i oby tak do końca! Kuk! Biedulko.... wyeksploatowałaś się i organizm zaprotestował. Kilka dni odpoczynku należy Ci się i bez choróbska. Mam nadzieję, ze zdołasz wypocząć i wrócisz do nas jak nowo narodzona.
-
Psikulec, wspaniale! Nie było opcji, żeby się nie udało :) Dynia, serio? Zaraz lecę sprawdzić!!!
-
W sprawie klasy. Mnie akurat ta strona bardzo pasuje. Ja miałam świetna klasę w podstawówce ( niektóre przyjaźnie przetrwały już.... 25 lat :) ) Wszyscy wówczas sprowadziliśmy się na nowe osiedle ( klimacik Alternatywy 4 ). Nikt się nie znał. A szkola stała tuż przy naszych blokach. Tak więc wszyscy byliśmy nie tylko klasą, ale i paczką z jednego podwórka. Prawie wszyscy utrzymujemy nadal kontakt. Wiele osób nadal mieszka na tym samym podwórku! Tak więc dla nas ta strona jest super, bo odnaleźliśmy te zagubioną resztę z klasy, któa rozjechała się po świecie!
-
Psikulcu, czekamy na wieści!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Jak poszło!!!!???? Kuk, wysyłam Ci dużego tira z pozytywnymi fluidami! I jedną awionetkę. Patrz w niebo. jak zobaczysz dwóch skoczków ze spadochronami, to patrz gdzie wylądują, mają w plecakach po 45 kg pozytywnej energii i troche wigoru naładowanego dodatnio.
-
Musze przyznać, ze zainteresowania i zdolności Jaśka wydaje mi się są znacznie ponad poziom 3-latka. Pytasz o rysunki. Anastazja pasjami malowała dotąd kółka i wszelkie ich kombinacje ( np. bałwany ). Ale, jak pisałam, odkąd dostała tablicę suchościeralną, to praktycznie z dnia na dzień poszerzyła zakres rysowanych rzeczy. Teraz jest na etapie malowania rodziny: czyli jest przede wszystkim tatuś, potem ona, no i na doczepkę mamusia. Jak zostanie miejsce na kartce to zaszczytu dostępują również babcia z dziadkiem :) Jutro pstryknę fotkę, to prześlę jak to \"dzieło\" w pełnej krasie wygląda. Był czas, ze wszędzie malowała kwadraty, ale przeszło jej i już tego nie robi. A, i jeszcze kwiatki - obowiązkowo róże. Ale od kilku dni tylko rodzina jest na tapecie i nic innego nie wchodzi w grę :) Dzisiejszy tekst dnia: - wybacz mi, mamusiu, ale jestem bardzo zajęta. No i nic prawie cały dzień nie mogę od niej wyprosić :)
-
Psikulcu, tak na szybkiego to pamiętam tylko jedną zabawę: nieustannie tańczyłam z Nastusią na rękach i śpiewałam jej. I to wywijałyśmy takie hołubce, że dobrze, że nikt tego nie widział :) Ja też poprosze te książki o żywieniu!!! Z gory dziękuję. I oczywiście koniecznie chce zobaczyć to iglo. W młodości sama pasjami stawiałam ilgo gdzie tylko się dało, a nawet je udoskonaliłam wykopując mu wejście obłe pod kątem, a do środka wstawiałam na noc świeczkę. Wyglądało to niesamowicie. Musze to przetrenować w tym roku, jak śnieg dopisze to przyślę Wam zdjęcie, bo nie wiem czy dobrze to opisałam. Dziś w Nastusi rozwinął się nowy instynkt. Nie wiem czy to przypadkiem nie pod wpłuwem reklam na kanale mini-mini. Otóż dziś stwierdziłą, że jest mamusią (!!! ) dwóch misiów. Od switu ich dopieszcza. Zakłada pieluszki, przebiera, tuli do snu, karmi itd. Pisze o tym, ponieważ NIGDY tego nie robiła. Lalkę czasem powoziła w wózku, ale i to od święta. A dziś rzuca takie teksty, że już mnie policzki bolą ze smiechu. Musze zacząć to notować, bo już mi z wczoraj umknęło parę niezłych zdań. Dziś zobaczyła moją smutną minę, objęła mnie rączkami, przytuliła i mówi: - no już dobze, dobze, moja maleńka, nie smuć się tak. Ja tu jestem psy tobie i cię pociesze. :) Psikulcu - jutro o 9.30 jesteśmy z Toba! Odwagi!
-
Bardzo możliwe Myshko, że te chłodne temperatury mają zasadniczy wpływ. Ja też jakoś bezwiednie preferuję chłody i w naszej sypialni przed snem temperatura spada czasem do 15-16 stopni, co moja mama uważa za karygodne, a mąż za zamach na jego życie :) Ale to jeszcze nic, bo jak dziś pamiętam, że Nastunia miała równo miesiąc gdy spałam z nią z łóżku a w pokoju było 11 stopni. Mama wróżyła nam, że obie skończymy z zapaleniem płuc, hihi. Nic z tego. Mój mąż uważał wówczas, że są bardziej humanitarne metody rozwodu :) No, podsumowując ja też jestem absolutnym wrogiem przegrzewania, więc pewnie coś w tym jest.
-
Elffiku, tu Ci wklejam link o tym tranie. Ale znalazłam też taniej, za 20,70zł ale też pewnie trzeba doliczyć coś za przesyłkę. Poszukam jeszcze, ale najlepiej zapytaj w swojej aptece. U mnie na co dzień nie ma, więc zamawiają specjalnie dla mnie. W mojej wsi zabitej dechami, jak się okazało kupują to tylko 2 osoby :) Oto link: http://www.nokaut.pl/oferta/mollers-tran-norweski-naturalny.html
-
Elffiku, no ja podaję Nastusi niezmiennie odkąd skończyła 6 miesięcy tran rybny z Norwegii MULLERS TRAN.nPłącę za butelkę ok 30zł, ale to starcza na 2-3 miesiące. Czasaami nie podaję codziennie, a latem ograniczam do raz w tygodniu. Tak więc nie wychodzi tak drogo, szczególnie jeśli policzę, że do tej pory na lekarstwa dla Anastazji wydałam... 16zł na panadol baby, który kupiłam gdy mała miała zacząć ząbkować, ale.... nie zużyłam go do dziś :) Acha, no i latem kupiłam wapno, jak ja pszczoła ugryzła. I to by chyba było na tyle.... tak więc mówiąc krótko: POLECAM Żeby było ciekawiej, to powiem, ze ulotke o tym tranie dostałam w szpitalu, gdzie urodziłam Nastusię. Na tranie jest napisane ze można podawać juz od ukończenie 1 miesiąca,ale ponieważ ja karmiłam tylko piersią, wiec wstrzymałam się do 6 miesiąca.
-
Elfiku, ja to już będę nudna ale sie powtórzę. Ja postawiłam na tran jeśli chodzi o uodparnianie i póki co jestem zadowolona z wyników. Dziś była u Nastusi koleżanka ( rówieśniczka ) i Nastusia wystartowała do niej ze swoim zestawem małego lekarza, głównie ze stetoskopem. Biedna mała wpadła w histerię, jako że często choruje i gabinet lekarski jest jej drugim domem. Nastusia była bardzo zdziwiona, ze można bać się lekarza, bo dla niej to tylko taka opcja w zabawie :) Już nie pamięta jak sama się wydzierała 2 lata temu na szczepieniach :) Cały ośrodek zdrowia słyszał. Dziewczyny, ja też oczywiście trzymam kciuki za prace! Oby spełniły się Wasze nadzieje. Myshko napisz prosze, jak Wy działacie na odporność, bo wydaje mi się, że Jasio też bardzo mało choruje, prawda? Logosm, super, że znalazłaś chwilkę. Zaglądaj cześciej. Brakuje tu Ciebie.
-
Witajcie, dziękuję Wam wszystkim za pamieć i za wszystkie cudowne życzenia dla Nastusi. My ciągle jeszcze nie mozemy wyjść z nastroju urodzinowego - wszędzie pełno balonów, czapeczek itp :) Ale najpiękniejsza w tym wszystkim była reakcja Nastusi, której się absolutnie nie spodziewaliśmy. Otóż jak weszła do pokoju, zobaczyła wszsytkie dekoracje i stół pełen przysmaków, to oniemiała z wrażenia, poczym powiedziała: \" Przyjaciele ( tak sie od jakiegos czasu do nas wszystkich zwraca) , dziękuję wam bardzo za to wspaniale przyjecie!\" Musze przyznac, ze nas zatkalo. Faktycznie, ten czas tak szybko leci..... Jasiek krawczyk jest niesamowity!!!!!!!! Ileż on ma talentów!!! Ślicznie rysuje, jeździ na rowerze, dba o kwiatki w ogródku i jeszcze szyje! Oj, Myshko, za parę lat to się nie opędzicie od kandydatek na synową :)