Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Shalla

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez Shalla

  1. Psikuleczu!!!! GRATULACJE!!!!!!!!!!!!!! Miliony uścisków! A więc już Ją masz! Już Ją tulisz! Rany, jak cudnie! Normalnie humor mi skoczył o 100 procent! Wypoczywaj teraz i ciesz się szkrabem, zapamiętuj każdą sekundkę, a potem czekamy na relacje! Nikii - z tym piciem, to jest niezły cyrk, więc musze Cię uprzedzić, jeśli lecisz do UK. O ile w Pollsce RACZEJ ( choć nic pewnego ) nie zrobią Ci draki o picie w bagażu podręcznym ( chyba że lecisz British Airways ), to jak będziesz wracać przygotuj się na jazdę bez trzymanki. Ostatnio mnie na Okęciu kazano pić i jeść wszystko ci miałam w bagażu podręcznym. Musiałam więc publicznie wypić z dziecka butelki, ze swojej, pootwierać słoiczki gerbera przygotowane na cały dzień - bez sens! Przecież otwarte muszą być w lodówce, a nie kisić się 13 godzin w podróży ( bo tyle mi zajęło ostatecznie dotarcie na miejsce ). Kaszmar jakiś. A w drodze powrotnej... do samej odprawy wszędzie sklepy z napojami... I ja kretynka kupiłam. 2 metry dalej, na stanowisku odprawy stał duży kosz... na te picia :) Nawet nie otwarte - wszystkie trzeba było oddać. WSZYSTKIE! I nie było tłumaczenia, że kupiłam to 2 minuty temu w tym tu sklepiku. Nie i już. A pół biedy z butelką wody za funta ( zgrozo! ), ale ludzie musieli oddać perfumy ( czasem bardzo drogie jak widziałam ), kremy do rąk i wszelkie inne kosmetyki w płynie lub w papce. A moment jest trudny, bo już bagaż jest przecież nadany i już nie można przełożyć z podręcznego nic do walizki. Pozostaje więc tylko .... wyrzucić. Obławiają się jak piraci na tych lotniskach. Tak więc ostrzegam Cię - nie bierz nic do podręcznego, czego mogliby się czepnąć, bo wszystko Ci zabiorą. Teraz ( a lecę za 2 tygodnie do UK ) już mam patent. Nic nie biorę ze sobą do jedzenia i do picia i dopiero po ostatniej odprawie, juz tuz przed wejściem do samolotu idę do sklepu i kupuję co mi potrzeba ( woda, sok, herbatniki, cokolwiek ) Sorry, że tak się rozpisuję, ale może coś z tego mojego gadania przyda Ci się na podróż :) Acha - napisz kiedy dokładnie lecisz? Może spotkamy się w samolocie ? :)
  2. Psikulcu - trzymam kciuki, żeby dzidziuś wziął na wstrzymanie jeszcze na chwilkę chociaż oraz żeby stosownie przybrał na wadze. Co do zabiegów pielęgnacyjnych - BARDZO SŁUSZNIE!!!! Może ja jestem walnięta, ale uważam, że nawet zawał serca na ulicy nie jest usprawiedliwieniem dla brudnych majtek na tyłku, czy zaniedbanych nóg i przetłuszczonych włosów. I może mam już obsesję, ale.. moja babcia ( a ta to miała pomysły, naprawdę.. ) zawsze mawiała, że człowiek musi być czysty i pachnący zawsze i w każdych okolicznościach, bo nie zna dnia ani godziny. Nabita babcinymi fantazjami i sugestiami nawet w bloku jak wychodziłam do kosza na śmieci to w czystych ciuchach, bo... gdybym tak po drodze złamała nogę... i przyjechałoby pogotowie... i zobaczyliby , że mam na sobie brudne łachy zafajdane pastą do polerowania podłóg, sokiem z obieranych buraków, a do tego kołtun na głowie.... miałabym się całemu szpitalowi po drodze tłumaczyć, że byłam właśnie w trakcie wielkiego sprzątania? Raczej nikt by mnie o to nie pytał, jak przypuszczam :) Ot, następny kocmołuch i tyle. Ale ja bym chyba pierwszej nocy uciekła ze wstydu z tego szpitala :) Nie ma to jak babcina głęboka indoktrynacja :) Tak więc wcale Ci się nie dziwię i zrobiłam tak samo :) Co więcej - o 6 rano robiłam delikatny makijaż ! Mój mąż pukał się w głowę, bo już miałam skurcze co 10 minut :) he he Ale co tam. Ale mimo to nie jestem jeszcze tak walnięta, jak nasza znajoma ( obecnie chyba 80 letnia ), która parę lat temu zasłabła w domu ( w ogóle jest schorowana ) i jej mąż chciał wezwać pogotowie. Na co ona: - Edek! Bój się BOga! Ani się waż, ja mam włosy nie zrobione!!!! I nie wezwał pogotowia, wyobrażacie sobie :) baba się wypacykowała i dopiero zezwoliła zadzwonić, hi hi. Oby żyła jak najdłużej, ale jestem ciekawa jaką niespodziankę los jej szykuje jeśli chodzi o te \"ostatnie\" chwile :) No, znów się rozpisałam. A chciałam jeszcze napisać: Kuk - ślicznie wyglądasz!!!!!!!!!!!!! A Kukuś to jest nasz bohater topikowy. Do dziś pamiętam te wzruszenia, te wyczekiwanie każdej wieści od Katrin, te chwile, jak zaciskałyśmy kciuki za Kubusia. Ale ten topik przynosi szczęście, więc Psikulcu - nic sie nie martw. Twoja dzidzia jest nie tylko w \"dobrym brzuszku\", ale w dobrych rękach \"mentalnych\" :) Pa
  3. No to ja pierwsza - Psikulcu: nie mam pojęcia jak wygląda czop śluzowy. tez się o tym naczytałam, też oczekiwałam z wypiekami na twarzy, a każdą wizytę w łazience mogłabym nazwać lustracją rządową. Nie wiem, czy słusznie, ale czop kojarzył mi się wyłącznie z czymś przynajmniej trochę podobnym do czopka... Boże, domyślam się, że teraz powaliłam parę osób swoją ignorancją, ale niestety, tak to sobie właśnie wyobrażałam -a co gorsza - do dziś wyobrażam. Pomimo więc skrupulatnych obserwacji nie znalazłam u siebie niczego podobnego. Owszem, w noc poprzedzającą poród pojawiło cś coś jakby... troszkę śluzu z odrobineńką krwi. No ale CZOP to brzmi dumnie, a tamto to było... żałosne czopiątko...? Jeśli to żeczywiście by ów sławetny czop to straszliwie rozczarował mnie swą nikczemną \" posturą\". No, chyba, że to nie było to. :) Cóż, tu chyba zawiniła moja wyobraźnia, ponieważ oczekiwałam czegoś na ksztwał odkorkowania przed porodem, a chyba nic tegigo u mnie nie nastąpiło . Dobra, spadam, dość już mojego popisu \"wiedzy\". Palę w kominku - tak GORĄCO...
  4. Dynia, no właśnie, jak tam było u gin, pisz. Pszczólko, no to fantastycznie, że ostatecznie się potwierdziły dziewuszki! Ależ będziesz miała cudnie. Co do nocnikowania, to wiele nie poradzę, bo trzykrotnie podchodziłam do tematu i to zgodnie z zaleceniami najlepszych podręczników i trzykrotnie poniosłam sromotną klęskę. Po czym któregoś dnia, Anastazja sama załapała o co chodzi i już. Ale, żeby zakończyć wieczór z humorem opisze Wam pewną moja przygodę z wysadzaniem trzyletniego chłopca. Mojego kuzyna.... Otóż byłam jeszcze wówczas na studiach i daleko mi było do zamążpójścia, a od dzieci stroniłam i omijałam szerokim łukiem jak zarazę :) . Traf chciał, że mój brat miał 3-letniego synka i jakoś tak się złożyło, że miałam u nich nocować. Wracaliśmy do domu wszyscy razem: kuzyn z żoną, ich synek i ja. Zrobiliśmy jakieś gigantyczne zakupy gdzieś i po wyjściu z samochodu ustaliliśmy, że oni zabiorą zakupy, a ja wezmę klucze i małego ( ów mały ważył wówczas ...bagatela 26kg - do dziś jest monstrum... ) i pobiegnę pierwsza otworzyć drzwi itd. Wszystko szło dobrze... do czasu. Zziajana z dzieciakiem pod pachą wdrapałam się schodami ( brak windy ) na 4 piętro, otworzyłam drzwi i już miałam opaść na fotel i złapać oddech, kiedy usłyszałam od dziecka:\" ciocia, a ja chce siusiu!!!!!\" Poderwałam się na równe nogi i przystąpiłam całkiem nieświadoma niebezpieczeństw do akcji. Złapałam \"dzieciąteczko\" i pognałam z nim do łazienki, ściągnęłam portki, ustawiłam przez kibelkiem i.... dotarło do mnie, że on jest za malutki, żeby siusiaczkiem trafić do muszli. O cholera, Houston, mamy problem... A kuzynostwo jeszcze na parterze walczy z siatami... Nie, no! Przeciez jaki problem?! Z radosnym uśmiechem pt: nie ma żadnego problemu, posadziłam chłopca na sedesie. Moja mina z wymalowanym uśmiechem triumfu i satysfakcji zrzedła po 2 sekundach, kiedy maleństwo dało wreszcie upust pęcherzowi.... Żółty strumień strzelił hen przed siebie, cudem uniknęłam \"ciosu\". Poderwałam się do akcji, ale... ale co robić??? W pierwszym odruchu chciałam jakoś wepchnąć mu delikatnie tego siusiaczka między nogi, ale to nie jest takie proste! Kto ma synka to pewnie to już wie.... Szczególnie, kiedy oba uda chłopczyka przypominają te z maskotki michaelin.... Powiem krótko - to jest niewykonalne! Dziecko patrzyło na mnie wzrokiem pełnym potępienia dla mojej nieudolności, a ja wreszcie zrezygnowałam z walki i pozwoliłam mu spokojnie zasikać całą łazienkę..... W zasadzie do dziś nie wiem, jak należy wydadzić chłopczyka na sedes, żeby uniknąć zalania łazienki. W każdym razie, kiedy kuzyni dotarli na górę... umarli ze śmiechu... Taaaa no więc to wszystko co mam do powiedzenia w temacie siusiania...
  5. Kuk, ogromnie się cieszę, że trafiliście wrszcie na takiego pediatrę. Chyba uratował on honor lekarzy włoskich, co? :) Ja o takim lekarzu mogę tylko pomarzyć. Już od dawna \"leczę\" Anastazję sama i całe szczeście, że ona odpukać nie choruje jakoś specjalnie. Co zaś jeszcze do brudzenia się.... niestety, to mnie trzeba powtarzać, bo ja mam okropny zwyczaj nie zwracania uwagi na to w czym jestem... Zdarzało mi się już parę razy przebierać, bo... wychodzę z domu w jakimś porządnym stroju na przyjęcie, ale zanim dojdę do furtki, co widzę!? Chwast w malwach! Odruch - schylam się, żeby drania wyrwać... ale obok jest drugi. Więc tylko te dwa i już idę. Ale nie, nie idę, bo łapy czarne - wracam do domu umyć ręce, wtedy odkrywam, że biała bluzka przykurzyła się ziemią.... Zdarza mi się to tak często, notorycznie wręcz, więc mnie bardzo przydałby się taki stróż, który mnie przywołuje do porządku :) Jest nawet gorzej.... parę lat temu w upalne lato wystrojona w kostium kąpielowy kosiłam trawę. Kosiłam z takim zapamiętaniem, że nie zauważyłam, że z kościoła ( na przeciwko domu ) wylał się jakiś tłum. Dopiero jak ten tłum przemaszerował wzdłuż całego mojego ogrodzenia gapiąc się na mnie zorientowałam się, że... 1) to jest pogrzeb... 2) ja jestem w kostiumie kąpielowym!!! 3) nagie fragmenty mojego ciała, które ewentualnie mogłby gorszyć żałobników, są totalnie upstrzone szczątkami trawy i moga co najwyżej wywołać atak śmiechu - co chyba nie wskazane na pogrzebie. Rany... dobrze, że na drugi dzień wyjeżdżałam :)
  6. Niestety, historia z placu zabaw, jaką opisałaś Elffiku, to chyba jest bardzo popularna w Polsce ( nie wiem, jak w innych krajach ). Mnie też od tego przechodzą ciarki. Bo choć z natury jestem nerwowa i łatwo mnie wpienić, to akurat jedno mam w głowie zakodowane: zabawa, żeby była dobra musi być na maxa. Pal licho ciuchy. Pamiętam z mojego dzieciństwa, że pasjami wspinałam się po drzewach, obgłaskiwałam wszystkie brudne i parszywe kundle, wracałam do domu w stopniu... najwyższego zanieczyszczenia - jeśli mogę się tak wyrazić. Dlatego co jak co, ale jeszcze mi się nie zdarzyło mieć pretensje do Anastazji za ubrudzenie. Zresztą, to by było absurdelne, bo ona się nie brudzi. Ona się tytła. :) Dziś \"wykąpała\" swoją lalusię w kałuży, którą osobiście zrobiła lejąc z konewki do wielkiego dołu w ziemi... Możecie sobie wyobrazić i ją i lalusię... Ale we mnie jakoś zawsze budzi to nieopanowany śmiech zamiast nerwów. Jeśli już w ogóle reaguję - to zazwyczaj moja reakcja polega na biegnięicu po aparat i robieniu zdjęć. A już kiedy jest cała umorusana lodem, brwi, rzęsy, grzywka.... to już totalnie nie mogę się powstrzymać o rechotania :) To pewnie jest okropnie niepoprawne z mojej strony, ale nic na to nie poradzę - dla mnie stopień wytytłania pod wieczór jest niejako miarą dobrej zabawy na dworzu ( w domu to już co innego ). W moim domu pralka jest włączona częściej niż telewizor i może ja już przywykłam po prostu :) Nawet już weszło u nas w zwyczaj, że rano do śniadania Nastusia całej rodzinie obwieszcza, jak jest pięknie i czysto ubrana - żebyśmy zdążyli zacieszyć wzrok zanim po śniadaniu.... dziecko da nura do ogrodu... Choć, byłabym niesprawiedliwa twierdząc, że tak jest zawsze. Bywa, że to dziecko się w ogóle nie brudzi, ale jeszcze nie doszłam jak to robi :) Może lewituje? A! I jeszcze tekścik z dziasiejszego wieczoru: po kąpieli obcięłam małej grzywkę ( ona lubi to - patrzy w lustro i pokazuje mi: jeszcze tu mamusiu i jeszcze tu :D ) A potem słyszę, że poszła do babci. babcia mówi: - Nastusiu! Jak ty masz pięknie obcięte włoski! - Kobiety to lubią!... - rzuca nonszanlancko Nastusia. Myślałam, że padnę :)
  7. Psikulcu! Jesteśmy z Tobą - coś czuję, że kiedy się do nas odezwiesz, to już będziesz w liczbie pojedyńczej :) Kuk - właśnie, Ty mnie rozumiesz. Kiedy człowiek tłumaczy ...dziesty raz, to już zaczyna uważać, że dziecko cierpi na niedosłuch. Anastazja przez dwa lata nie wiedziała co to jest kara i bywało bardzo źle. Odkąd wie, że można wylądować w pokoju na poduszce, albo nie wyjść na dwór to już jest lepiej. Coś tam czasem dociera do zbłąkanych neuronów. A najgorsza jest ta zmienność. Bo żeby zawsze to było półdiable, to łatwiej byłoby obrać jakąś taktykę. A tak - to raz jest cudowna, raz nie do zniesienia, raz grzeczna jak anioł, że szczęki nam opadają, a raz... też nam szczęski opadają... A mnie wyraźnie brak cierpliwości do tej drugiej opcji :( Idę znów... do ataku, bo już słyszę, że coś się dzieje...
  8. Dziewczyny, jeszcze coś. Przesyłam Wam ....kilka zdjęć. Niech to będzie krótki obraz mojego dziecka. Kwintesencja, że tak powiem. Proszę, zwróćcie uwagę na to, KOGO Nastusia niańczy w wózku i JAK spożywa makaron rurki.... nie wiem czym się inspirowała, ale nieodzownie nasunęło mi skojarzenie z \"Horrorem z ulicy Wiązów\". Myślę, że i Wam coś się skojarzy.... Już nic więcej nie napiszę. Zajrzyjcie do skrzynek...
  9. Mamali - dziękuję Ci za te słowa. Niby człowiek wie... wierzy... ale jednak, jak mu ktoś drukiem nie napisze, to jakby nie wiedział :( Dałaś mi nadzieję ( tak jak Nikii ), że ten 101 raz kiedyś nadejdzie. Mój problem polega tylko na tym, że ja wysiadam przy 88 tłumaczeniu, więc nie wykluczone, że do 101-ego nie dojadę nerwowo :) Ale i tak dziękuję za słowa otuchy.
  10. Jesteście kochane, ale ja naprawdę, już bez ząrtów, czuję, że wychowywanie zaczyna mnie w niektórych momentach przerastać. To nie to, że ja nie chcę, nie mam ochoty, czy coś w tym stylu. Po prostu pierwszy raz w życiu naprawdę NIE WIEM co powinnam robić, jak reagować... Boję się zareagować źle, zbyt gwałtownie, boję się wystraszyć moje dziecko, nie chcę zburzyć zaufania, a z drugiej strony widzę, że ona ma jednak zadatki na łobuza i to złośliwego momentami i CZUJĘ że powinnam jakoś zareagować. Ale jak? Te wszystki ejżyki i karne poduszeczki były dobre... na jeden raz. Teraz standardowo to wygląda tak, ze biorę małą za rękę i odprowadzam na poduszkę. Mówię, że zrobiła bardzo źle i że za karę musi tu chwilę posiedzieć.... Wychodzę. Po 40 sekundach słyszę wycie: Mamusiu, juz sie uspokoilam!!!!!! - choć ciagle zanosi sie placzem. Wchodze, uspokaja się naprawdę, pochodzi. Pytam, czy wie za co została ukarana: tak mamusiu, bo byłam niegrzeczna i sypałam piasek do kwiatków. ( przykład ) albo wchodziłam na kredens itd. Po czym dodaje: ale już nie chce być dla Ciebie niegrzeczna, bo bardzo Cię kocham i objecuję, że już nigdy tak nie zrobię. Przytulamy się, ja wybaczam, a 15 minut później..... jak pewnie zgadujecie doskonale Anastazja siedzi na kredensie ( czy cokolwiek tam innego broiła ). Ręce opadają. Ile można prosić i tłumaczyć????? Sytuacja sprzed godziny: Przyniosłyśmy zakupy, usiadłam przy stolei zauważyłam, że jeszcze nie odniosłam z siatki płynu do prania ciemnych tkanin. A Nastusia owszem... zauważyła :) Żeby więc nie wszczynać afery pt: oddaj, mówię do niej - Nastusiu, zanieś to prosze do łazienki. - Dobrze mamusiu, jus ide! - i pobiegała! Szczęka mi opadła. Ale coś długo nie wraca.... Idę sprawdzić co porabia.... Cały płyn wlała do bębna.... ( mam pralkę otwieraną z góry )... Dopiero parę minut temu skończyłam szorować całą łązienkę, a pianę mam nawet w uszach... Wlała płyn i poszła położyć się spać. Wchodzę, żeby jej doać do słuchu, a ona śpi. I co mam zrobić? No co? Buuuuuuuuuuuuuuuuuuu!!!! Niech mnie ktoś pocieszy!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
  11. Witajcie kochane, ja też jestem ciekawa jak się udał Sabat :) i czy nie zakończył się jazdą na sygnale na porodówkę :) U mnie też na tydzień przed porodem zaczęły się te jazdy do kibelka, więc... A co do temperamentu - chyba nie ma reguły. Anastazja kopała wścielke odkąd chyba tylko z masy zlepionych komórek wyodrębniły jej się nóżki. Kopała całe dnie i kopała całe noce. Kopała na porodówce i kopała chyba nawet jak parłam... Koapła tak wściekle, że całe KTG podskakiwało i zapis wychodził idiotyczny. Cóż... minęło 2,5 roku... nadal kopie, nadal nie usiedzi w miejscu, nadal się w trzech miejscach na raz... Ale Ja podobno kopałam tak samo, a jednak byłam dzieckiem spokojnym i łagodnym. Łagodna Anastazja brzmi jak... sucha woda. Dziewczymy, ona mnie wczoraj doprowadziła do rozpaczy. Puściły mi totalnie nerwy i dałam jej klapsa. jakiś koszmar, a potem ją tuliłam i ryczałam i przepraszałam, choć ten łobuziak pewnie powinien dostać jeszcze ze sto razy, zamiast ją przytulać, ale... kurde :( Jestem dnem pedagogicznym i od wczoraj mój nastrój podupadł totalnie. Odezwę się, jak jakoś to sobie przetrawię. Miłego dnia.
  12. Dziewczyny, a jakie ja mam kasztany! W związku ze zbliżającą się podróżą samolotową oczywiście śni mi się regularnie, że lecę. Ale żeby tylko lecę! Zatrzymuje mi się zegarek, ktoś mnie uświadamia, że jest trzy godziny później, ja nie spakowana, lecę na ryj padam, zeby coś wepchnąć do walichy, pełny zazwyczaj postój taksów jest oczywiście pusty, cudem jakimś wpadam na lotnisko już prawie jak samolot kołuje i oczywiście okazuje się, że startuje nie w tę stronę... a jak już w tę co trzeba, to tak ledwo idzie do góry że zahacza \"brzuchem\" o anteny wierzowców, a ostatnio ( zgrozo!! ) o drzewa! O dziwo, ja się tym kompletnie nie przejmuję, ale budzę się z obliczem grozy wymalowanym na twarzy. A wszystko to po ostatnim locie, gdzie pilot ( pilot???? chyba raczej jego raczkujące potomstwo ) sadzał samolot na lotnisku w Londynie... Nawet nie chce wracać do tego myślami, do krzyczących ludzi, totalna panika. Na szczęście wylądował jakoś... ale chyba się bał z kabiny wyleźć żeby go ktoś w zad nie kopnął. :)
  13. Mysh - łączę się z Tobą w bólu. też kiedyś ( a był to mój absolutnie pierwszy raz ) postanowiłam skorzystać z fryzjera. A co! I wybrałam ze skąpstwa zwykłego najtańszego, wychodząc z założenia, że skoro moja mama całe życie obcinała mi moje proste kudły, a fryzjerka nie jest, to widocznie nie jest to skomplikowane na miarę budowy stacji orbitalnej. I poszłam. Nie muszę chyba pisać z jakim rezultatem. Poprawka u drugiego fryzjera ( tym razem już w porządnym salonie ) kosztowała mnie krocie, ale przynajmniej mogłam zdjąć kaptur z głowy :) Od tamtej pory zawiesiłam moje konszachty z niepewnymi fryzjerami. Moją rozpacz tłumiło jedynie to, że moje włosy odrastają w nienaruralnym biologiczne tempie, więc w sumie nie boje się za bardzo ryzyka złego obcięcia, bo za miesiąc sa takie same długie, jak były :)
  14. No właśnie, ale wstyd. Ja też nic jeszcze nie napisałam, a przecież Kuk należą się naprawde wyrazy uznania. Dobrze wykonywać swój zawód, to jedno, ale doskonale odczytywać swoją niezawodną intuicję i wykorzystywać ją na polu zawodowym to już jest COŚ! To jest to COŚ w biznesie, co ja uważam za bezcenne! Pati, super że jesteś, a Aśka jest po prostu NIESAMOWITA! Jestem pełna podziwu, jak piszecie o dzieciaczkach, które rozpoznają litery, piszą itd! Mój huligan tylko po drzewach łazi... Jaga kolejny raz pokazała, że jest ucieleśnieniem słodyczy :) Ale żeby nie było, to i ja się pochwalę. Nastusia często wyraża się o swoich uczuciach, co oczywiście jest bardzo miłe, ale dziś było tak: Zjadła miskę kaszy, potem usiedliśmy WSZYSCY do śniadania, więc opędzlowała jeszcze miseczkę białego sera ze szczypiorkiem i rzodkiewką, chlebek i poszła oglądać bajkę ( z herbatnikami w ręku... ). Przychodze do niej zobaczyć czy nic nie broi a ona do mnie tak: - mamusiu, a wies, ze ja cie stlassssnie i oglomnie tocham? - ja też Cię bardzo kocham - mówię - No, to chyba mozemy jus isc na sniadanto? - pyta - Na śniadanko??? Przeciez już jadłaś. Jesteś głodna??? - Oj bajdzo!!!!!! Chodź! - i poleciała galopemm do kuchni. Wstałam i idę za nią i myślę sobie, eee, pewnie chce znowu biszkopta, albo soczek... ale co widzę w kuchni? Mała otwiera lodówkę i pokazuje mi serek farmerski: - selta poplose. Tamtego - pokazuje. I wyobraźcie sobie, że cały zjadła..... Jestem przerażona.... Chyba pójde do pracy, bo jedna pensja nie starczy na wyżywienie tego smoka...
  15. Dynia?! Gdzie jesteś? To zaczyna byc niepokojące, tak zniknęłaś bez słowa... Kuk, prosze Cie, już nie dobijaj tymi cenami :) Dziewczyny, wysłałąm Wam wczoraj partię Nastusi, mam nadzieję, że doszło do wszystkich. Jak kogoś pominęłam, to bardzo poprosze o kontakt na maila, bo może gdzieś pogubiłam jakieś adresy ( zawsze tak jest jak przeprowadzam rewolucję w skrzynce adresowej... ) Rany, jak u nas wieje. Ładne słoneczko, dzieciak przylepiony do szyby wyje, że chce na spacer, a tu na zewnątrz... normalnie huragan. I to taki lodowaty..., bo żeby tropikalny, to byśmy poszły na spacer, a co:) Dziewczyny, jeszcze na moment wrócę do bucików. Otóż wczoraj ostatni dzień przekopywałam internet i po tygodniach porównań, oceniania, a nawet wypróbowywania wniosek ostał mi się jeden: MEMO. Chyba ( na mój gust ) jedyna firma, która NAPRAWDĘ wie o co chodzi w dbaniu o stopy i korekcji wad postawy. Mam całą listę firm odznaczonych ( nie wiedzieć czemu ) symbolem Zdrowa stopa. Obejrzałam KAŻDĄ z ofert... Złapałam się za głowę... Nie wiem, kto przyznaje te certyfikaty, ale... obawiam się, że to nie jest do końca uczciwa gra, tylko coś na podobieństwo żywności rekomendowanej przez IMID czy inny modny instytut... Niestety. Nie jest to miły wniosek, szczególnie, że firma MEMO ( nie mylić z NEMO - też obuwie profilaktyczne, ale jakość... bez porównania ) jest niestety upiornie droga. Upiornie. No, nie jest to może 120 euro, ale jednak dużo bo od 190zł się zaczyna skala... Drugi wniosek - inne firmy żyją chyba w przekonaniu, że wystarczy podnieśc cenę do 170zł za buciki dla dziecka, żeby rodzic bez pytania i żadnych wątpliwości był przekonany, że to są DOBRE budy. No bo skoro kosztują taki majątek, to chyba nie mogą być złe???? I bez ogródek wymienię tu firmy, które mam na myśli ANTYLOPA, ECO, GEOX ( !!! ) MRUGAŁA, MARIQUITA, ELEPHANTEN. Specjalnie ( z uwagi na cenę ) przyjrzałam się BARDZO dokładnie ich najnowszym kolekcjom. W GEOX nie znalazłam ani jednego bucika trzymającego kostkę.... MRUGAŁA - jakoś i kolorystyka GUFFO, a czasem nawet brzysze ( a GUFFO są ok moim zdaniem, przynajmniej mają cenę zgodną z ich jakością. I uważam, ze jeśli dziecko nie ma żadnych wad postawy, to Gufo sa super ) Antylopa powaliła mnie na kolana ceną i ...porażającymi fasonami...Naprawdę bez złośliwości mogę powiedzieć, że na naszym wiejskim bazarze znalazłam nie raz ładniejsze fasony. W zeszłym roku zachwyciłam się Mariquitą - mieli naprawde sensowne modele za cenę do przyjęcia ( ok 100zł ). W tym roku - porażka! Modeli z zeszłego roku nie ma, a obecne wołają o pomstę do nieba. Może nie sa bardzo brzydkie, ale z profilaktyką stóp to chyba nie mają wiele wspólnego. O Eco nie powiem już nic. Nie wiem co im przyszło do głowy, żeby to coś kosztowało TYLE pieniędzy. Juniorki.... nabyłam, bo w końcu obuwie profilaktyczno -ortopedyczne. PORAŻKA na całej linii. Podeszwa tak sztywna, gruba i twarda, że dziecko w tym chodzi, jak w butach narciarskich. Nowiutkie wywaliłam po 3 dniach. To już pod tym względem Bartki sa o niebo lepsze. A żeby było ciekawie wcale nie takie najdroższe ( nie spotkałam modelu przekraczającego 100zł ). Przepraszam Was za ten elaborat \"buciany\", ale musiałam z siebie wywalić tę gorycz, która mi się nazbierała po tych paru tygodniach. Jestem tak rozczarowana, jak chyba nigdy. Ach tak, zapomniałam, jest jeszcze firma Mazurek. - buty ortopedyczne. Tylko niech mi ktoś powie, czy jak but ma za zadanie równiez leczyć, to przy okazji musi powalać swoją szpetotą??? Na przykładzie MEMO ( moim zdaniem ) widać, że but może być ortopedyczny, ale ładny! Który nie szpeci nogi! I tak oto doszłam do końca mojej litanii. Okazało się, ze jest jedna jedyna firma na cały kraj nasz kochany, która produkuje zdrowe obuwie o estetycznym wyglądzie, ale kosztuje krocie :( Zero wyboru mówiąc krótko. Ale optymistyczna wiadomość jest taka: dobrze, że jest CHOCIAŻ TA JEDNA!!!!! Zła wiadomość - na buciki trzeba czekać do 4 tygodni od zamówienia.... Nie, no, ide już sobie, bo ględzę jak stara Kownacka. mam nadzieje, że mnie zrozumiecie. mam fijoła kompletnego na punkcie nóżek Nastusi i szlag mnie trafia, że nie mogę problemowi zaradzić. Zupełnie, jakbyśmy mieszkali w andyjskiej wiosce, kurde...
  16. Kuk, Ty to masz dar do poprawiania mi humoru o świcie. 70 euro za buciki dla noworodka.... zemdlałam przed monitorem, ocucili mnie i piszę: WRACAJ DO POLSKI. A wkażdym razie uciekaj z tego zagłębia lekarzy naciągaczy, fatalnego systemu opieki zdrowotnej i cen z kosmosu! Nie wiem, jak tam wytrzymujesz. Chyba tylko miłość do teściowej Cię tam trzyma :) :D :D Spadam, Psikulcu, Fisa, a ja dziś znówrobię \"ciasto Fisy\", bo rodzince posmakowało i jest popyt :)
  17. i żebyście nie sądziły, że to ewenement... to proszę jeszcze http://www.allegro.pl/item185731533_barbie_na_koturnie_25.html
  18. http://www.allegro.pl/item185657128_jedyne_na_allegro_sandalki_barbie_na_klinie_.html dziewczyny - koniecznie zajrzyjcie. Pisałam Wam, jak w Londynie widziała kozaczki dla naszych maluchów - rozmiar 22-23 na obcasach? No i prosze, dptarło do Polski. Co prawda nie kozaki, ale sandałki. Zobaczcie to i powiedzcie, czy to nie jest jakiś ABSURD? Rozmiarówka na Nastusię. Ale jakoś nie wyobrażam sobie mojej 2-latki w sandałkach na koturnie..... Zresztą, same zobaczcie.... mamali - rany... muszę odszczekać wszystko co mówiłam o dynamice i temperamencie Nastusi. Twoja mała bije ją na głowę :) Nie zazdroszczę urwania głowy, jakie z nią masz :) Choć na pewno rekompensuje Ci te wszystkie troski w trójnasób, prawda? :)
  19. DZiewczyny, tak na gorąco tekścis sprzed paru minut: Bujam małą na chuśtawce. Nagle Nastusia mówi: - mamusiu, rozpuść huśtawkę. - Co mam zrobić???? - Rozpuścić huśtawkę. - Huśtawkę??? Jesteś pewna? - Tak - A co to znaczy??? - Oj mamusiu... no cioś ty, to psecies tylko taki sen... bez komentarza. Z przerażeniem myślę o \"poważnych\" rozmowach z nią, gdy nadejdzie TEN czas :D A, no i przed chwila podchodzi do mnie i mówi tak: - mamusiu, zobac jak mi sie stlasnie lęce tsęsą. - A dlaczego tak Ci się ręce trzęsą??? - Bo cały dzień tylko siedzę na nocniku i na nocniku... ( co oczywiście jest nieprawdą ) :) Psikulcu - GRATULACJE! Kuk, mam nadzieję, że to jednak nie półpasiec. Ja też Cię podziwiam. Jesteś niesamowita. Ja przy swojej nerwowości chyba podpaliłabym Turyn i trzy wsie wokoło przy takiej presji pracy i teściowej, jakiej Ty podlegasz. Rany, prosze mnie nie straszyć z tymi tabletkami!!!! :D W naszym kraju to już tak jest: wszystko jest nielegalne, a jak już legalne, to nieskuteczne. Ratunku!
  20. Kuk, musze powiedzieć, że.... nie jestem zaskoczona :) Twoja teściowa naprawdę chyba wyprzedza nasze wszystkie o trzy długości :) Dialog między nami przy stole sprzed chwili Nastusia: jestem dzidziusiem! Dziadek: Ty??? Ty już jesteś dużą pannicą! Nastusia: Nie, dzidziuś, TY jesteś dużą pannicą! Babcia: Nastusiu, dziadek jest przecież mężczyzną! Nastusia: Oh.... Babcia ( chichoczą ) komentuje: A to pech, co...? Nastusia: Nie! Ja nie jestem \"a-to-pechem\"! Jestem Anastazia Pidoda ( tak na siebie mówi ) i wyrecytowała cały adres gdzie zamieszkuje wraz z wiekiem jaki posiada. :D Dialog z 2-latką bywa ...inspirujący... Rozmowa sprzed dwóch wieczorów. Anastazja jest na etapie fascynacji lasem i zwierzętami leśnymi. Czytamy więc stosowną książeczką. I nagle słyszę: - Mamusiu, a telas pocytaj mi o \"szlafloctach\" -?????? - Chcę o szlafloctach!! - Nastusiu, a co to są te szlaflocty???? - Jak to co? Dzidziusie dzikiej ŚWINI! - żebyście widziały ten wzrok pełen nagany... - Chyba masz na myśli warchlaczki? - mówię - Tak. Szlaflocty. :)
  21. Elffiku, a może zwróciłaś uwagę, kiedy to się dzieje? To znaczy w którym momencie Amalka niszczy buty? Bo może np. ma jakąś taką zabawę, która to powoduje? Np. kopie kamyczki podczas spaceru? Albo siada w taki sposób jak Nastusia, albo jeszcze inaczej? A może lubi nóżką kopać dołki w ziemi jak stoi w miejscu bezczynnie? Albo gra dużo w piłkę? A moze jakieś zwierzaki domowe się do tego przykładają, typu kotek, albo szczeniak? Sama już nie wiem, może wybierz się z małą na spacer i cały czas obserwuj co robi z nogami - wtedy może uda Ci się odkryć co tak dewastuje buciki i w jakiś sposób temu zaradzić? No, samo może. Morze \"moża\" :)
  22. Elffiku, no żesz zmiłój się! Jak to zjeść trzy kawałki, a resztę blachy wyrzucić????? Jak to! Przysłać do mnie! Może się pokruszyć po drodze - NIC NIE SZKODZI :D Co do butów. Ja mam inny dylemat. Nastusi leca kostki do środka, pomimo iż od maleńkości nosi wyłącznie obuwie profilaktyczne na które już puściłam majątek, a w ogóle nie widze efektów. Co ciekawe, na bilansie pani doktor stwierdziła, ze nóżki i chód są w porządku!!! Chyba jej oczy za to wymagają konsultacji okulistycznej ( znaczy oczy pani doktor, nie Nastusi ). Co z tego, że nie ma platfusa. Nigdy nie miała. nawet jako noworodek. taka uroda i już. Po prostu urodziła się bez tej typowej dla maluszków poduszeczki tłuszczu pod stopą, więc od pierwszych miesięcy ma odbicie stopy, jak u dorosłego. Ale kostki lecą jak szalone do środka! Ja to widzę i przeraża mnie totalna beztroska lekarza. O specjalistę na mojej wsi mogę się co najwyżej pobożnie modlić... No i zdecydowałam podjąć konkretne kroki i zakupić obuwie ortopedyczne, a nie tylko profilaktyczne. Przemaglowałam wszystko chyba co było w necie na ten temat i ostateczny wybór padł na MEMO. Niestety, letnie sandałki kosztują 175 zł.... Pozostałe firmy typu mariquita, bartek, juniorki, Azas, Postęp już przerobiłam - totalna porażka. Owszem, one są za kostkę, ale za cholerę tej kostki nie trzymają. No, może wtedy jak dziecko spokojnie idzie to i owszem, ale nie u dziecka, które skacze, biega i upada z wielkim hukiem na kolana.... Mój budżet nie pozwala jednak na wymianę bucików za 200zł co 2 miesiące - a w takim mniej więcej tempie zmienia się rozmiar stópek Nastusi :( A jeśli chodzi o niszczenie - jesienią, zimą i wiosną buciki typu trzewiki pozostaja po sezonie nietknięte w zasadzie. Natomiast latem, kiedy w grę wchodzi piaskownica, wywrotki na żużlu, galopy przez leśne runo, to niestety, z butów zostają strzępy. Oczywiście ich wewnętrzna strona głównie - wtedy jak Nastusia siada w najbardziej nieprawidłowym z możliwych siadzie. Staram się mieć oczy dookoła głowy i zawsze w porę zareagować, kiedy tak usiądzie, ale... to i tak już za późno i buty już zaliczą podłoże. Nie musze chyba dodawać, że w tym sezonie równiez kolana nastusi wyglądają jak u wiejskiego huligana i są przyozdobione liczną plejadą zadrapań, strupów i siniaków. Niebawem zdjęcia, więc same zobaczycie :) PS - dziś moja mama wyczytała mi w moim ( podobno ) chińskim horoskopie, że w tym roku powiększy mi się rodzina... he he, ciekawe...
  23. Witajcie. Ja nawet nie podjęłam żadnej próby z naklejkami, bo Nastusia mam charakterek jest papugi, co nadużywała alkoholu i właściciel miał jej wyrwać wszystkie pióra, jak znów zajrzy do kielicha - a po powrocie z pracy zastał swoją papugę w sztok pijaną, wyrywająca sobie ostatnie już pióra i bełgoczącą: a na cholerę mi te pióra? hyc! Dziewczyny, później coś skrobne, a mam co :) uściski, Pszczoła, oczywiście też trzymam kciuki
  24. Kuk - dokładnie tak samo :) To znaczy teraz już może nie, ale był taki ciężki okres... Jakoś samo przeszło po paru wizytach na jeżyku :) Fisa - nic Ci nie wyślę, bo ciasto udało się doskonale i zostało pożarte kiedy jeszcze parzyło w chciwe łapska :) Mamali - dziękuję za odzew. Z moją konsekwencją jest... dramatycznie!!!! Zawsze mi się wydawało, że jestem straszliwie konsekwentna i NIC mnie nie złamie, bo uparta jestem od dziecka i charakter mój sprzyja konsekwencji. Okazało się jednak, że moje maleństwo ze swoim wzrokiem zranionej sarny i zacięciem na miare polityka jest w stanie mnie pokonać najdalej w czwartej rundzie. Już miałam zamiar nagrać się na taśmę i puszczać jej w kółko, bo mój głos już brzmi, jak po przepiciu odkąd setki razy mamrocze w kółko te same rzeczy. Ale uznałam to za stratę czasu. Może ochrypnę do reszty, ale będę dalej dziamgać, aż uzyskam jakiś efekt. Może nawet jeszcze w tym wcieleniu.... Ja również bardzo licze na te zębowe odrosty, bo jak myślę o swoich... to mam te same wizje, co Kuk. Natomiast Nastusia choć ząbecki ma białe, piękne i calutkie, to... zgryz ma fatalny, a zgrzyta zębami w nocy tak straszliwie, że ptaki za oknem płoszy :( A to - wiadomo - rokuje fatalnie. I żadna higiena nie pomoże, jak szkliwo zacznie pękać :( A pomyśleć, że krokodyl wymienia w życiu ok trzech tysięcy zębów! Średnio każdy ząb wymienia co 2 lata. Wyobrażacie sobie?! Taka karykatura ma 3 tysiące zębów w życiu , a ja???? Wiecie co, jestem osobą wierzącą, ale w mojej głowie się nie mieści, że dobry Bóg zafundował nam takie zęby liche i to jeszcze rzekomo na swoje podobieństwo.... No, chyba, że On ma u siebie jakiegoś dobrego dentyste.... pa, spadam ululać moje Leśne Licho.
  25. Psikulcu - nawet moja mordercza chęć zjedzenia czegoś słodkiego nie odebrała mi rozumu tak do reszty ( choć są tacy, co mają inne zdanie... ) i reperowałam te nieszczesne druciki przy piecy wyłączonym z prądu :) Ok, teraz ciasto \"Fisy\" się upiekło i zaczynam za kilka minut jak ostygnie degustację.... Juuupiii! Zjem słodkie!
×