Shalla
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez Shalla
-
To znowu ja - ostatnie chwile spędzane w samotności wykorzystuję na nadrabianie zaległości naszego topiku. Pisze więc na bierząco w odniesieniu do tego co czytam: Puzzle. My mamy takie puzle składające się z 15 sześcianów - równiutkich drewnianych. Na każdej ściance sześcianu jestfragment innego obrazka. Można więc ułożyć 6 różnych, dość skomplikowanych obrazków. Nastusia ma 2 ulubione, których elementy znajduje bez najmniejszego problemu, ale o właściwe ich ułożenie prosi mnie - podając mi po klocku. Zadziwia mnie, że pamięta np. że błękitny fragment z jakimś mikro kwiatuszkiem to element tego, a nie innego obrazka. Hmmm. Dzieci są niesamowite. Teraz o wierszykach. Zachęcona przez Elffika swego czasu zaczęłyśmy namiętnie wałkować różne wierszyki i dwa z nich zyskały aprobatę. Jeden z nich to: w pokoiku NA STOLIKU stało mleczko I JAJECZKO przyszedł KOTEK wypił MLECZKO a ogonkiem STŁUKŁ JAJECZKO Przyszła PANI KOTKA ZBIŁA a ...SKORUPKI WYRZUCIŁA ( duże litery to fragmenty, które mówi Anastazja ) Ale drugi wierszyk... jest bardziej jejeczny - szczególnie autorkie zakończenie Anastazji: \"Poszedł żuczek za CHAŁUPKĘ zdjął majteczki... ZROBIŁ KUPKE Żuczku żuczku! Coś ty zrobił?!!! BAJADAT! ( bałagan ) :) \" I jedno jest pewne - mam uraz do czerownego kapturka, którego opowiadam 2 razy dziennie osobiście, oraz słucham go non-stop ( mam wersję audio, ale anglojęzyczną ). Bllleeeee. dziewczyny końca życia nie otworzę książeczki z tą bajką! :) Uff, to na tyle, lecę czytać dalej.
-
Witajcie Kochane dziewczyny, jestem tak zakręcona, że.... brak mi słów. Wybaczcie długą absencję. Najserdeczniejsze życzenia, choć okrutnie spóźnione - dla jasieńka i Wiktorka! Święta za pasem, a ja grzęzne w przygotowaniach, bo po raz pierwszy teściowie mnie chyba zaszczycą swoją obecnością... będzie się działo... kurcze, jak u Owsiaka chyba... Nikii! Witaj! Wieki Cię nie było! Ale nam dałaś zatęsknić! Dziewczyny, odniosę się, jak nadrobię zaległości - mam nadzieję, że kiedyś mi sie to uda. A dziś w nocy wraca mój UKOCHANY!!!!!!!!!!!!!!! Szaleję ze szczęścia, mam totalną głupawkę, na niczym nie mogę się skupić, ech... Na razie się pożegnam, będę z doskoku zaglądać. Rany, no tak się cieszę, ze nie mogę wysiedzieć. Jeszcze tylko 6 godzin i się zobaczymy!!!! Jak znam życie, oczywiście, będę ryczeć na lotnisku jakbym witała uchodźcę z Kazachstanu. Ale gdzie mam wykrzyczeć moją radość, jak nie Wam? Kto mnie tak zrozumie? A potem miesiąc... cały MIESIĄC razem. Normalnie, jak miodowy. tylko miesiąc.... :( Z nowinek: Nastusia pożegnała pieluchę już chyba ostatecznie, bo na noc też już nie zakładamy. Dwa dni temu powiedziała mi wieczorem: Mamusiu, tylko dziudziusie nosą pielusie. Zdjemi mi. Pjjjjoooose. :) W ogóle bardzo się rozgadała. I chuligani, jak mało kto.
-
Kuk, strasznie mi przykro. Trzymam kciuki, żeby jaknajszybciej minęło!!!! Dziewczyny, a teraz z innej beczki. Spojrzcie na to: http://www.allegro.pl/item145239278_szczepienia_niebezpieczne_ukrywane_fakty.html
-
Ja jeszcze nie mam opracowanego wariantu na św. Mikołaja, ale strasznie podoba mi się akcja z pisaniem listów do niego, więc chyba obstaniemy przy opcji z Mikołajem, a z czasem jakoś się z tego wycofamy. Chyba...
-
Kubusiu! Żyj nam 100 lat w zdrowiu! Wyrastaj na dumę swoich rodziców, niech nigdy nie braknie Ci powodów do uśmiechu i radości!!! Przy okazji urodzin Kubusia chciałam życzyć wszystkim naszym maluszkom, żeby.... znalazły w życiu okazję, by spotkać się wszystkie razem!!!! Oby jak najszypciej! A kto wie.... może i one założą kiedyś \" Klub Juniona-termin X\" i będą kontynuować nasz wątek? :) Teraz z innej beczki. Jestem pod absolutnym wrażeniem rozwoju psychicznego Amelki. Nie dość, że o lata świetlne wyprzedziła wszystkie nasze maluszki w sprawach nocnikowych, to jeszcze teraz te puzle! Nastusia też ma takie drewniane-12klockowe puzle, ale jedyne co z nich układa... to wieża w górę :) O składaniu obrazków nie ma mowy! Dziewczyny, u mnie Świętami jeszcze nie pachnie - nie licząc stosów mandarynek ( Anastazja je uwielbia, tak jak ja :) ) Ani śniegu, ani mrozu, za oknem tylko wielkie świerki przypominają, że niebawem choineczkę będziemy ubierać. A teraz moje wynurzenia refleksyjno-zanudzające: W moim domu zawsze była duża choinka. Ale... odkąd mieszkam na wsi, odkąd własnoręcznie choinki sadzę, pielęgnuję i podlewam ... wszystko mi się w głowie poprzestawiało. Dopiero teraz widzę ( tak namacalnie ) ile troski kosztuje każde takie drzewko, ile wysiłku, ile podlewania, bronienia przed szkodnikami itd żeby wyrosło na malusią choineczkę. Ile lat trzeba, by wzrastało w siłę, rozkładało pięknie gałęzie, ile szczęścia, by po drodze nie pożarły go różne choróbska, grzyby, pleśnie, robale, i inne szkodniki. Teraz, kiedy od lat chołubię kilka moich cudownych ukochanych świerków i zamartwiam się każdą ułamaną, czy uschniętą gałązką... po prostu nie mogę mieć z domu dużej choinki. Wiem, wiem, powiecie, ze mam psychozę i fijoła na stare lata. Trudno, pewnie to i racja. Ale po prostu nie mogę. Jak widze na targu takie wielkie, piękne choinki na święta, to widzę oczami wyobraźni, jak ktoś przychodzi i bezdusznie wali siekierą w moje ukochane drzewka. Łza mi się w oku kręki, jak myślę, jakie byłyby piękne za rok i za dwa, a jakie cudne za kolejne 10 lat! Ale nie, bo... ktoś je ściął, po to by cieszyć się nimi 3-4 tygodnie i wywalić na śmietnik :( Kiedyś patrzyłam na to inaczej. Mieszkałam w mieście, w betonowym bloku i taka choinka była moim powiewem normalności, nutką spełnionego marzenia, kawałeczkiem lasu w moim domu. Dziś skręca mnie na samą myśl, że nadchodzą i miliony pięknych drzewek skończy życie za kilka tygodni... w osiedlowych śmietnikach. Wybaczcie mi te smęty, ale tak mnie dziś wzięło, jak spojrzałam za okno na moje wypielęgnowane choineczki. Gdyby ktoś je ściął... to jakby pół serca ze mnie wyrwał. Dobra, kończę, bo już kompletnie popsuję Wam świąteczny nastrój. Nie gniewajcie się. Zdziczałam na stare lata na tej wsi.
-
Witajcie! Amelko, spóźnione, ale najserdeczniejsze życzenia od starej ciotki Shalli!!!! Zdróweczka i Słoneczka całe życie! DZiewczyny, ja znów w biegu. W zasadzie nie wiem co mam pisać, bo dużo się dzieje. Nocnikujemy już pełną gębą. Hmmm, nie, gęba to nie ta część ciała, o którą chodzi :) No i uczymy się zasypiać samodzielnie. Efekty są coraz lepsze. U nas to wygląda tak, że kłade Nastunię do łóżeczka i opowiadam jej bajkę prosząc, żeby już się przytuliła i zamknęła oczka. Opowiadając, głaszcze ją po nóżce, albo trzymam za rączkę i puszczam dopiero jak zaśnie. No i ten czas zasypiania już nam się skraca z półtorej godziny do 20 minut i ciągle coraz lepiej :) A dziś mnie zaskoczyła na maxa. Doszłam do momentu, jak Czerwony Kapturek pyta wilka: Babciu, a dlaczego ty masz takie duże zęby, a wilk odpowiada, żeby Cię zjeść. No i połknął Czerwonego Kapturka. Na co odzywa się już prawie śpiąca Nastusia: - No coś ty! Taptupta??!! ( Kapturka?! ) Nie!!!! Bacie zjedł! I zasnęła po moim sprostowaniu :) Dobra, spadam. Dziewczynki, cudownie tu zajrzeć i odetchnąć i wpaść w klimacik świąteczny... ech... aż mi wstyd że narzekam na brak czasu, kiedy czytam o przeżyciach Kuk :( Trzymaj się Kukulinko.
-
Pewnie! Genetyka nie kłamie ;)
-
Witajcie, no, pierwsze suche spacery za nami! Co do laktacji - ja od początku miałam pokarmu tyle co rasowana holenderka, ale że głupota nie boli, to w czwartej ( !!!! ) dobie wypiłam sobie herbatke mlekopędną. Wypiłam, bo dali w prezencie w szpitalu. No i się zaczęło. Myślałam, że pewne częście mojego ciała po prostu eksplodują. To był jedyny moment mojego macieżyństwa, kiedy usiadłam i płakałam nad swoim losem :) Mleko lało się ze mnie strumieniami i to w tak komiczny sposób, jak z odkręconych kurków kranu. Normalnie sikało fontannami. I to była moja zmora przez conajmniej 6 miesięcy, dopóki się nie unormowało. Myślę więc, że te herbatki na laktację działają. I wiem na pewno, że działa częste przytawianie dziecka. Nawet jak pokarmu jest bardzo mało i szybko się kończy. Bo ssanie dziecka pobudza naszą przysadkę mózgową, która wysyła sygnał do mózgu z informacją, że potrzebna jest natychmiast porcja mleka do wyprodukowania. Tak więc nawet przystawianie na sucho, żeby tylko dziecko chwilkę possało zazwyczaj przynosi efekty. Ważne, żeby się nie poddawać. Dziewczyny, nowy przełom w rozwoju Nastusi: odkryła Braci Koal, Kota i Pata oraz Pingu..... Od tej chwili musze wprowadzaj restrykcyjne ograniczenia dostępu do TV, bo przesiedziałaby cały dzień przed telewizorem :)
-
Witam i zaraz zmykam. Dzięki za rady Dynia i Elffiku - widzę, że muszę przywyknąć do taskania nocnika ze sobą i tyle :) Cóż, dla miejscowych mój widok objuczonej nocnikiem, a nawet kilkoma, maczetą, czy rytualnym bębnem afrykańskim na pewno nie zrobi wrażenia. Chyba już przywykli... Teraz sie żegnam ( cudnie, jak tu tak gwarnie! ), bo idę stoczyć kolejna batalię o grzeczne spanie. Szczegóły może później, teraz muszę zebrać w sobie resztkę sił, wolę do walki i uodpornić się na spodziewane ataki szału i kataklizmy na miarę epoki dinozaurów. Dobrej nocy, dziewczyny.
-
Logosm pociesze Cie w 3 punktach: 1) przyszła synowa boi sie bardziej, wiec luzik w tym temacie 2) jesli moj sernik Ci nie wyjdzie - wyrzuc mikrer albo piec, bo tylko one moga zawinic. 3) Stachu to jest taki gość, ze nie tylko operacje zniesie bohatersko, ale i na pewno stanie sie ulubiencem całego oddziału.
-
Dobra, a teraz małe odejście od tematu. Pytanie głównie do Elffika i Dyni: Dziewczyny, co dalej z tym nocnikowanie. Jestem więźniem domu od 3 dni, nie wychodze nawet na spacery - bo chce uniknąć: - założenia pieluchy choćby na chwilę - przemoczenia ubranka w razie wpadki na spacerze bez pieluchy Co robić? Jest za zimno, żeby ryzykować przekoknięte spodenki kilometr od domu, albo przebieranki w lesie. Odwołałam wizyty u znajomych, bo nie chcę, żeby zabawiona Nastusia zrobiła siusiu w majteczki i nie chcę jej na czas wizyty zakładać pampa. Nauka siadania na duży sedes jeszcze przed nami. Doradźcie coś, bo nie wiem ile mam jeszcze siedzieć w domu pytając co 3 minuty, czy nie chce siusiu??? Jakieś pomysły? Help! Kiedy odważyłyście się na pierwsze dłuższe wyjście poza strefę bezpiecznego nocnika?
-
Osobiście byłabym zachwycona każdym prezentem, który zaproponowała Dynia. Ale jeśli chodzi o teściową będę głosować na miecz do sepuku...
-
Ku, ja się nie poddam bez walki! Uwaga: 1) Wielka księga oprawiona w skórę ( lub inne cudo ) z białymi stronicami w środku. Niezwykle ozdobna i elegancka - w sam raz do zaprowadzenia w niej 21-ego albumu zdjęć z opisami :) 2) wzruszający film na DVD o pięknym i pogłębiającym się uczuciu wzajemnej ematii i miłości między teściową a synową ( pytanie czy taki nakręcili ) - przydałby się jej jako instruktarz moze.... 3) nóż do sepuku Skłąniam się ku wersji trzeciej. ( osobista refleksja ) Wodny Piskulcu - a zatem zostań i czuj się, jak u siebie. mam nadzieję, ze również dzięki Tobie Kuk zdecyduje jednak właśnie NAS zaszczycić fizjologicznymi wynurzeniami i nie ucieknie z nimi na inny topik. :)
-
witajcie, Kuk, powiem tak: moja mama też estetka i rozmiłowana w starociach. Więc z prezentami dla niej nigdy nie mam problemu: albo wyprawa na pchli targ ze starociami, albo allegro :) Zawsze się znajdzie jakiś cudny świecznik, patera, mlecznik, filiżanka z porcelany, czy inne starowidło sprzed wieków. I zawsze są ohy z zachwytu. Ale jeśli Twoja teściowa preferuje nowoczesność, to może IKEA? Tam zawsze są jakieś ( niestrawne dla mnie ) cuda. A jeśli ma wszystko i nic nie potrzebuje, to może zachwyci się jakimś pięknym albumem np. zamki w Szkocji, czy piękne ogrody angielskie, czy inne. ? A może ma jakieś hobby? Jakiś kaktusik unikalny do kolekcji, czy nowy bochomaz jakiegoś nawiedzonego artysty? A jak już wszystko jest do niczego to może skórzane eleganckie rękawiczki, które zawsze się przydają? Ech... gorzej z facetami....
-
Wodny Psikulcu, witamy serdecznie! W zasadzie jesteś już \"członkiem stada\" :) Czyż nie, dziewczyny? I oczywiście gratuluję dzidziusia! Kuk, to niesamowite - oto, jak napisała Mysh, historia zaczyna się od nowa. Kompletujemy załogę ciężarówek :) Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że TEN topik NAPRAWDĘ przynosi szczęście. A może... to po prostu magia ludzkiej życzliwości...? Może ten temat jest akumulatorem naszej pozytywnej energii, stąd jego siła rozpraszania smutków? A zresztą, czy to ważne? Nie ma to jak pofilozofować o poranku :) Chciałabym do Was dołączyć, ale... może w trzeciej edycji topiku:) A teraz... dziewczynki, chciałabym rozpocząć akcję: pomysły na świąteczne prezenty. Wiem, że już to poruszałyśmy, ale tak jakoś skromnie i nieśmiało, a.. czas ucieka i trzeba zaatakować temat. Piszcie!
-
Rany, musze dodać sprostowanie, żeby któraś z Was nie poczuła się dotknięta, jeśli mieszka w mieście. Oczywiście nie miałam na myśli, zę wszystkie dzieci z miasta to rozwydrzone potwory!!! Chciałam tylko podkreślić, że jednak dzieci w mieście często mają możliwość na większą swobodę, na... po prostu bycie dzieckiem dłużej, co wiąże się z pewnością z jakąś dozą swawolności. A dzieci na wsi niestety ciągle jeszcze są wykorzystywane do prac w gospodarstwach, do opieki nad licznym rodzeństwem, co skutkuje tym, ze dużo wcześniej dojrzewają do jakichś obowiązków, często szybciej stają sie samodzielne ( bo nie mają po prostu innego wyjścia ). Ale to, co mi się podoba, to to, że nadal w szkole nauczyciel jest tu szanowany. I nadal dzieciak ma stracha przyznać się rodzicom, ze coś przeskrobał i ma uwagę w dzienniczku, bo jeszcze łomot będzie w domu i trzeba będzie nauczyciela przeprosić. Nie wiem, czy to dobrze, czy źle obiektywnie. Ale subiektywnie, z mojego punktu widzenia uważam że to dobrze. Ja byłam tak wychowana i moi rodzice i dziedkowie i nie mamy przez to zwichrowanej psychiki, złamanej osobowości i czego tam jeszcze. I uważam, że tak powinno być. A nie skarżyć się rodzicom, że nauczycielka taka głupia małpa i trzeba ją opier... że się na biedne dziecko zawzięła. Uhhh
-
Tym razem zacznę od: 100 lat dla Nadyjki!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Zrozumiałego powodu do satysfakcji i uśmiechu przez całe życie życzą Ci Maleństwo Shalla i Shaolinka! Dynia, biję przed Tobą pokłony wdzięczności za porady co do nocnikowania. Pokłony tak niskie, że szuram czołem o podłogę.! Mysh - pytasz jak tego dokonałam? Dokładnie według instrukcjii Dynii. Tylko nie było fantomów z misiami i siusiającymi lalkami. No i daktyla mi zabrakło, ale na szczęscie okazał się zbędny. Nastusia nie za bardzo odróżnia co w zasadzie jej się chce. Siedzi i twierdzi uparcie, że zaraz będzie siusiu. A kiedy po dłuższym czasie widzę, że nic nie ma i dopytuję czy oby na pewno to chodzi o siusiu wtedy ...usłyszałam: \" taa, siusiu. Abo siusiu, abo tupa\" :) No i jasne. Trzeciej opcji nei ma :) Z przedszkolem to był mój zryw rozpaczy, jak Nastusia zareagowała płaczem na wizytę u swojej ulubionej koleżanki. Dostała spazmów, kiedy tamta mała chciała ją dotknąć. To mnie przekonało, ze najwyższy czas wziąć się na poważnie za socjalizowanie jej z dziećmi, bo będzie źle. I tak się zaczęły nasze wizyty w przedszkolu. Nic za to nie płacę. Przychodzę kiedy chcę. Zazwyczaj na godzinkę, kiedy dzieci się bawią. Już po drugim dniu zaczęła się dołączać do zabawy, siadać w kółku itd. Byłam w szoku!!! Do dziś jestem! Teraz mam nowy sposób nma straszenie Nastusi :) Jak jest niegrzeczna, to mówię, że nie pójdzie do przedszkola, bo tam są tylko grzeczne dzieci. I to działa jak zaklęcie :) Wszystkie dzieci są starsze od niej. Grupa ma ok 15 osób w wieku 3-5 lat. W zasadzie to jest jedna 3-latka i jedna 2,5 latka. Ale te są ostatnio chore, więc zostają tylko te starsze do zabawy. Są bardzo troskliwe. Wiecie, to zadziwiające, ale.... ech, temat rzeka, ale postaram się krótko: na wsi dzieci jeszcze się WYCHOWUJE. Kiedy się tu sprowadziłam nie raz zawstydziły mnie maluchy, ale STARUSZKI. Sądziłam że jestem dobrze wychowaną osobą. Od roku wiem, że... wiele jeszcze przede mną do nauczenia. Było dla mnie zaskoczeniem, że tu KAŻDE dziecko, nastolatek, młodzież mówi DZIEŃ DOBRY obowiązkowo każdej napotkanej starszej od siebie osobie. I nie ważne, czy się znają, czy nie. A już osobom starszym to jest obowiązkowo! Poczułam się jak cham pługiem od koryta oderwany, kiedy uświadomiłam sobie, że ja mówiłam dzień dobry tylko osobom, które znałam. Już się poprawiłam. Pewnie, że takie ceregiele nie przeszłyby w wielkim mieście, ale na wsi, kiedy społeczność jest mała.... i spotyka się 3-4 osoby na ulicy, a nie 3-4 tysiące to się sprawdza. Wracając do tematu przedszkola - byłam zdumiona widząc, jak te starsze dzieci opiekują się młodszymi, odprowadzają do toalety, pomagają w wielu rzeczach ( np. wiązanie butów ) itd. Może to także skutek tego, że pewnie większość z nich pochodzi z wielodzietnych rodzin i mają w domu młodsze rodzeństwo, a może... po prostu wychowanie. Idąc przez moją wiochę mocą i mijając zakapturzonego wyrosta spodziewam się.... że powie mi dobry wieczór pani ( tak!!!!!!! ) . W Warszawie uciekłabym gdzie oczy poniosą trafiając na takiego. Uff, kończę bo mnie utnie. Kuk, ja nic nie doradzę, bo mnie też mdłości ominęły :( Nie mam więc pomysłu co by tu można doradzić.
-
Kuk... no teraz to ja walnelam gafe z sernikiem, jak nade mną była TAKA wiadomość, a ja nie doczytałam!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Tak ogromnie Ci gratuluję, że .... że.... że nie wiem co!!!!! Tu cudnie, pysznie, wspaniale, bosko!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Pisz pisz pisz wszystko o dzidziusiu! Kiedy termin, ślij zdjęcia USG i w ogóle wszystko. Marze o tym, ale dla mnie to sprawa najwcześniej za rok-dwa :( Dziewczyny, od dwóch dni nocnikujemy!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! O przedszkolu opowiem innym razem, bo dzis czas mnie ściga. Karen ko.... a ja jestem ciągle pewna, że wszystko się jeszcze doskonale ułoży. Wybacz moją śmiałość, ale ja po prostu żyję w przekonaniu, że wszystko co się dzieje jest wolą... Jego. A On się nie myli. Ściskam Cię i daję chusteczkę na oatarcie przedwczesnych łez.
-
zrządzeniem losu! I życzę Ci z całych sił, żeby tak również było w Twoim przypadku, jeśli faktycznie nie da się już nic zrobić. ObyKa renko... nie mam dla Ciebie żadnych słów pocieszenia, prócz jednego zdania: z perspektywy czasu niemal wszystko, co złe okazuje się.. szczęśliwym ś jaknajszybciej przekonała się, że to OPATRZNOŚĆ czuwała nad Tobą, że stało się tak, a nie inaczej. A może.... nie trać nadziei? Może jeszcze wszystko się uda? Cokolwiek miałoby się zdarzyć - niech przyniesie Ci tylko łzy szczęścia. Dziewczyny, w telegraficznym skrócie: Nastunia jest zachwycona przedszkolem. Chodzimy tam razem na jedną godzinę dziennie. Zostaje z nią, ale się nie wtrącam w jej zajęcia. Moje nieśmiałe, skromne i wystraszone dziecko już po jednym dniu odkryło uroki przebywania z dziećmi w pomieszczeniach wypełnionych po brzegi lalkami :) Grupa liczy ok 15 dzieci w wieku 5-3 lata, więc traktuja Anastazję jak atrakcję sezonu, a ona jest zachwycona uwagą skupioną na niej ( o dziwo! ) Tak apetycznie piszecie, ja też bym chciała, a czasu jak na lekarstwo :( Któraś prosiła o szybki sernik - postaram się: bierzem wielki gar do którego wrzucamy co następuje: 1 kg sera białego 3x mielonego 1 kostkę masła rozpuszczonego szklankę cukru pudru cukier waniliwy 8 zółtek jaj chyba 1 łyżeczkę proszku do pieczenia miąchamy wszystko, najlepiej mikserem. Wrzucamy bakalie - ile wlezie , ile kto lubi Na końcu dodajemy pianę ubitą z tych ośmiu pozostałych białek. Delikatnie mieszamy i całą uzyskaną breję wylewamy na formę ( ja ją wykładam papierem do pieczenia ). Wstawiamy do pieca na 50 minut i po zabawie. Wychodzi sernik tak puszysty, jak ptasie mleczko. ( Bo nie jest na żadnym twardym spodzie ). Należy ( he he, też mi rozkaz ) pożreć pierwszego dnia, bo wtedy jest najbardziej puszysty. Drugiego dnia wylizać okruchy i umyć blachę :) To tak w skrócie. Musze lecieć.
-
No i jak się nie wzruszyć? Jak nie rozczulić? Powiedzcie, jak można TU nie wracać??? Wasze ostatnie wpisy są ostatecznym, najcięższej wagi argumentem usprawiedliwiającym moje uzależnienie od naszego topiku :) Kuk, Ty masz melodię do opisów z dzieciństwa! Normalnie zobaczyłam oczami wyobraźni małą Kukulinkę drepczącą przez las w wesołych podskokach. A że jesteśmy od tygodnia na etapie maglowania \"Czerwonego Kapturka\" więc obraz miałam dość realistyczny :) Tak cudne wspomnienia mam tylko z wakacji w dzieciństwie - resztę czasu spędzałam w centrum Warszawy :( Może dlatego, tak jak Wy mam kompletnego fijoła na punkcie przyrody. Potrafię się rozpłakać na widok pięknego krajobrazu, do dziś robię anioły na śniegu w lesie, lepię bałwany i ogólnie... chyba nadrabiam utracony czas spędzony w mieście :( Kuk widziała, a Wam napiszę: wszyscy znani mi posiadający ogród przy domu starają się go pielęgnować z nieobotyczną starannością. Są ławeczki, są altanki, pergole i chodniczki, alejki i równo przycięte bukszpany. A ja... ja mam las. Sadzę wszystko jak popadnie, żeby jak najbardziej przypominało naturalne dzikie samosiewki. Dbam jedynie o różnorodność gatunków. Ale nic nie rośnie w rządku. Wkładam ogrom wysiłku w to, żeby mój ogród wokoło domu wyglądał maksymalnie dziko i...rajsko. Tak właśnie wyobrażałam sobie od dzieciństwa raj - cudnie kwitnące wiśnie i jabłonie między wyniosłymi świerkami, dojrzałe winogrona zwisające z rozłożystej brzozy, mięta kwitnąca między malinami itd. Ostatnio odwiedził mnie kuzyn, który od lat zajmuje się aranżacją ogrodów. Na widok mojego się załamał. To wszystko trzeba poprzesadzać! - krzyczał. A ja mu na to: a tylko tknij coś z tego, wrrrr.....! Łapska poprzetrącam! Ma być dziko, chaotycznie, spontanicznie i zaskjakująco - jak w prawdziwej naturze. To kocham. Uff... A teraz szybki news: jutro Nastusia idzie do przedszkola! Trzymajcie kciuki - relacja wieczorem. Dynia - stokrotne dzięki za opis nocnikowania. Wdrażam od soboty!!!! uściski
-
Witajcie, wszystkim BARDZO dziękuję w imieniu Nastusi za życzenia. Jesteście kochane. Odpowiadając na Twoje pytania Myshko: szczerze mówiąc nie sądzę, żeby Cesarzowa zauważyła różnicę, że TEN dzień jest inny.Każdego dnia od świtu do nocy jest obsypywana całusami, tańczymy razem, śpiewamy i wygłupiamy się. Nie wiem, co bym musiała zrobić tym razem, żeby było wyjątkowo :) Były prezenty, zabawa, wygłupy jak zawsze. Były pyszności, ale nie tort. Nie było również dmuchania świeczek. Całą \"ceremonię\" postanowiliśmy przenieść na chwilę, jak przyjedzie tatuś. Czy na za miesiąc. Wtedy będzie imprezka pełną parą. Teraz było tak symbolicznie. Na drugi dzień przyjechali moi... teściowie....ech, o tym to nawet nie chce mi się pisać. Ale jakos przetrwałam z uśmiechem na twarzy ( ćwiczę siłę woli ) i pożegnaliśmy się w miłych nastrojach ( a jednak świat się kończy ). cdn.
-
Witam! Ja dziś tylko na sekundę, żeby życzyć wszystkim tak miłego dnia, jak nasz!!!!
-
świetne!
-
Tak jest! Brawa dla Olka! Co za gapa ze mnie! Dynia - ośmielę się ... zgodzić z Tobą w całej rozciągłości! :) Wspaniale to ujęłaś.
-
Katrin - nie wysłałaś!!!!! Wysyłaj, ile tylko masz!