Shalla
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez Shalla
-
Dziewczynki Kochane, wpadam dosłownie na moment. Pakowanie przy wydatnej \"pomocy\" nastuni przebiega.... wyśmienicie. Nie wiem, który już raz czytam listę od nowa i desperacko rozglądam się po pokoju, co tym razem zniknęło z walizki i gdzie ja to znajdę???? Wszystkie sprawy jak zawsze przed sama podróżą zwaliły się lawinowo na głowę i zostawiam z tym wszystkim biedną mamę :( Dziś już pewnie nie napiszę. Dlatego tym wpisem chciałam się z Wami pożegnać na 2 tygodnie. Kuk, strasznie mi przykro, że chorujesz. Ja tak nienawidze kataru, ze 2 lata temu wytoczyłam mu wojnę i walczę z nim profilaktyką :) Wiecie jaką , oczywiście :) Ciągle wzbogacam arsenał broni i dziś mogę powiedzieć, że czuję się jak twierdza nie do zdobycia, ale zobaczymy z jaką siłą zaatakują ( i czy w ogóle ) zarazki Brytolskie... Na razie uzbroiłam się w tran, wit A+E ( wzmocnienie śluzówki gardła ) oraz sok z Aloesu + czosnek w pastylkach. Jak to nie pomoże, to biada już ludzkiej populacji.... Kuk, próbowałś kuracji cytrynami? Ja wiem, że jestem śmiertelnie nudna z tym, ale ciągle o tym gadam, BO TO DZIAŁA!!!!! Jakiś 2-3 tygodnie temu byłam już na krawędzi poważnego przeziębienia ( była gorączka, dreszcze, obłożony język, błyszczące oczy, ból gardła, powiększone węzły chłonne itd ). Przez 3 dni wlewałam w siebie mnóstwo soku z cytryn i... wszystko minęło. Nawet karat się nie rozkręcił żaden. Dlatego gorąco namawiam. Nie ma lepszej broni na wstrętne bakterie w gardle niż swieży sok z cytryny!!!!!!!!! On je po prostu morduje bezlitośnie. Tylko nie wolno popijać! Ani słodzić, ani rozrzedzać wodą. Dobra, kończę, ściskam Was wszystkie i do usłyszenia za 2 tygodnie!!!
-
Witaj Ashleen. Nasze dzidziusie są już na zewnątrz... od dwóch lat :) Ale miło nam Cię powitać i jeśli masz chęć - zostań z nami.
-
Kuk, dotarły! Oglądam te wszystkie cuda partiami, bo umieram na migrenę i świat widzę we fioletach :( Franio - jak zawsze - włoski przystojniacha :)
-
Pati, Asieńka jest jak promyk Słońca!
-
Tak jest - Pati do tablicy! :) Nie pozwól nam usychać z ciekawości. W lewo i w prawo..... boszz.... staram się wpoić te pojęcia Nastusi, ale jak to idzie... to święci pańscy.... Ćwiczymy to przy okazji przechodzenia przez ulicę. Staram się wpoić jej właściwe nawyki: zatrzymać się i obejrzeć w każdą stronę. Na razie bez większych sukcesów. Działa na nią tylko: uwaga auto! Zawsze jak przechodzimy, biorę ją za rękę i pokazuję jak się trzeba oglądać, zadaję pytania itd... niby wszystko super. Ale jak za rękę nie wezmę i nie przypomnę, to za nic na świecie się nie obejrzy. No, ale wierzę, że to tylko początki takie trudne i że będzie coraz lepiej. I wiecie co... mam taki wstydliwy trochę problem.... Często chodzę z Nastusią na cmentarz - bo jest 300 metrów od domu i leży tam wielu naszych bliskich. No i problem polega na tym, że ona uwielbia ten cmentarz! Próbuje włazić na groby, czasem muszę ją siłą ściągać, zagląda do każdego znicza, głaszcze wszystkie kwiatki, gania między grobami i chowa się... normalnie szału można dostać. Pół biedy, że wygląda na rozpuszczonego bachora, któremu wszystko wolno! Znacznie gorzej, że jest tam mnóstwo grobów zapadającyh się ze starości, lub świeżo wykopanych i niezbyt dokładnie zabezpieczonych.... Zastanawia mnie, czy totalnie odpuścić spacery w tamten rejon, czy konsekwentnie chodzić i wyrabiać dyscyplinę. Osobiście po cichu jestem za tym drugim wariantem, bo to chyba żadna sztuka unikać trudnych sytuacji. Trzeba nauczyć się radzić sobie w nich. Ale może głupoty gadam? Co Wy na to?
-
Mysh, jasiek jest po prostu niesamowity. Z Nastuni takich zwierzeń nie da się wyciągnać. :( Nastusia ma gadane na spacerze. Kiedy idziemy komentuje dosłownie wszystko: O! mama! Tot! No i uciet tot.... a tu majuji pies, choc tu choc tu pies!!! O mama, idzie!!!!!!! A tu auto duziiie jedzie. A tu pijaty stoją ( kwiaty stoja ), a tu pah idzie ( itd itd ). A ostatnio doszło coś nowego... otóż obok domu jest prastara figura Chrystusa. Zawsze mijałyśmy ja bez komentarza. Ale ostatnio Nastusia się nim zainteresowała. Wskazując na niego mówi: mama, tu duzi ajoj ( anioł ) stoi. Mówię więc jej, że ten ajoj to jest Jezus. I od tamtej pory zawsze jak mijamy tę figurę Nastusia woła: mama, tu stoi duzi ajoj Jesus! :)
-
Pewnie, że nie ma się co przejmować. Każde dziecko ma swoje tempo rozwoju. Niby Anastazja sporo mówi, ale to jest nic w porównaniu z jej równieśnikiem ( naszym dalszym sąsiadem ) z którym da się porozmawiać jak ze starym! To jest dopiero szok, jak takie małe ledwo z butów wystaje, a nawija jak RMF FM :) Mnie zaskakuja różne pojęcia abstrakcyjne, które wydawałoby się są jeszcze niezrozumiałe dla tak małego dziecka, a jednak.... Np. kiedyś latem, podczas intensywnej nauki siadania na nocnik, kiedy Nastusia kolejny raz oznajmiła mi niespodziankę w majteczkach powiedziałam do niej: zobacz, jaka ta kupa jest obrzydliwa! Jak można takie coś nosić w majteczkach! Wyraz jej się spodobał, bo zaczęła go sobie od czasu do czasu powtarzać \" obzybziwa\" Ostatnio oglądałyśmy polską wersję niani i jakiś dzieciak się tak strasznie wydzierał. I moja mama mówi: Patsz Nastusiu jaki niegrzeczny chłopczyk, prawda? Na co Anastazja odpaliła : Tat, obzybdziwy!!!! Jak skojarzyła niegrzeczny z obrzydliwym, to już nie wiem. :) Dziś się z niej śmiałam, bo wstała rano, stanęłam na łóżku i wyciągnęła się w pionie nade mną i mówi do mnie: mama, Anastazja jest bajdzo bajdzo bajdzo duuuuuuzia!!!!!!!. W ogóle zauważyłam, że jej mowa odbywa się skokowo. Czyli są okresy przestoju - nic noiwego nie mówi, jakby się tylko osłuchiwała z tym co mówimy i powtarzała to , co już dobrze zna. A potem przychodzi fala nowych słów i każdego dnia jest po kilkanaście nowych słów i zwrotów. A potem znów cisza. Dziś mnie zadziwiła ( bo akurat jest faza ) i znalazła muchozol. Podniosła go, przyniosła do mnie i mówi: mama, to jest NA muchy? Że się domyśliła, ze to na muchy, to pół biedy - są namalowane na tym, więć mogła na to wpaść. Ale zadziwioło mnie prawidłowe uzycie NA. Bo dotąd zazwyczaj w nowych zwrotach zawsze omijała takie formy jak na, pod, za, w itd. Np. Mówiła : idę baci. Zamiast idę DO babci. Po jakimś czasie załapywała, ze trzeba dodać DO i było ok. Ale w nowym zwrocie .... no no :) ! Dobra, kończę, bo od rana tylko się chwalę, a fe. Miłego dnia dla wszystkich!
-
Dziewczyny, pisze bo musze się z Wami podzielić moim szczęściem!!!! Nastusia dziś powiedziała do mnie MAMUSIU!!!!!!!!!!!! A przed chwilą padło takie zdanie: mamusiu, choć do tuchni ( kuchni ). Pjose tiptopta. ( prosze biszkopta ) No i jak się nie rozczulić? Serducho mi żebra rozepchało ze szczęścia, dlatego natychmiast się z Wami tym dzielę. Ale jeszcze o czymś chciałam napisać. Otóż obserwując Nastunię zauważyłam, że już zaczyna się ukierunkowywać i da sie pewne taleny zauważyć. Np, kompletnie nie interesuje ją powtarzanie wierszyków - kończenie - tak jak wy się bawicie. Mogę sobie czytać, jak do słupa - ona mi nie przerywa. Tańczenie też ją nie interesuje. Dużo młodsza od niej koleżanka ślicznie fika przy każdej muzyce, a Nastusia... ewentualnie sobie nóżką przytupnie, ale o tańcach nie ma mowy. Za to śpiewa. Nie wiem, czy Wam pisałam, ale ostatnio zaskoczyła całą rodzinę, bo nuciła przy śniadaniu piosenkę z bajki \" Pat i kot \" Szczęka mi opadła. Jej recital obejmuje sporo utworów i naprawdę nieźle jej to wychodzi. Gdzie nie zna słów - wstawia swoje - ale NIE FAŁSZUJE! No i talent nr. 2, który zaobserwowałam to zmysł równowagi. Od maleńkości miała tendencje, do włażenia na różne wysokości. Jak większość pewnie dzieci... ale ona to doskonali! Dziś byłam w szoku, jak zobaczyłam, jak buja się na swoim koniu na biegunach.... stojąc nogami na siodle!!!!!! Oczywiście trzymała sie rączkami za grzwywę, ale... normalnie głos mi odebrało na ten widok. Nastusia często włazi na takiego wielkiego leżącego pluszaka i łazi po nim nogami wzdłuż - jak kot. Trudno to opisać, ale uwierzcie, nie wiem jaka siła fizyczna trzyma ją w pionie że ona z tego nie spada. No dobra, dość tych przechwałek, lece położyć ją spać. Piszcie proszę, co obserwujecie u swoich dzieciaczków. jakie skłonności, jakie talenty itd. Acha, Anastazja mimo moich usilnych prób nie chce nic segregować według kolorów. Wszelkie zabawy tego typu od razu kończą się porozrzucaniem np. klocków, czy spinaczy i są nerwy :( Zaczynam się zastanawiać, czy ona w ogóle odróżnia kolory?
-
Nie wiem co napisać o pamieci Anastazji. Jeśli brać pod uwagę moje nauki nocnikowe, to jej pamięć jest jak sformatowany dysk :( Ale.. jeśli chodzi o pieski i kotki.... to niezawodnie pamięta, za którym ogrodzeniem co widziala na poprzednim spacerze :) Kiedyś mój tata zrobił takie eksperyment na pamięć, ale nie wiem czy to nie był przypadek. Otóż nauczył ją mówić \" oh ty w życiu!\" I powtarzali to razem przy śniadaniu. Tata wołała: \"powiedz oh ty w życiu!\" - i ona powtarzała. A potem tata mówił: i jeszcze raz! I ona znów powtarzała oh ty w życiu. Potem przestał. I dopiero przy obiedzie mówi nam tak: ciekawe, czy Nastusia pamięta i zwrócił się do niej tak: \"powiedz jeszcze raz!\" I Nastusia powiedziała \"Oh ty w życiu\". Choć chwilę wcześniej mówiła zupełnie inne rzeczy, więc na logikę powinna powtórzyć to, co ostatnio mówiła... hmm, sama nie wiem co o tym myśleć. I czy to ma coś wspólnego z pamiecią, czy z przypadkiem. Oczywiście dokładnie pamięta gdzie są jakie przysmaki ukryte :)
-
100 lat dla Olka! Niech nam żyje długo i w zdrowiu i niech przynosi Wam radość przez całe życie, jak w dniu, w którym przyszedł na świat! Dynia...po prostu nie wiem co napisać :( Ogromnie mi przykro.
-
Fisa, podzielam Twoja odczucia ( i na pewno nie tylko ja ) w 100% !!!! Ja bardzo często patrzę, jak mój aniołek zasypia i wtedy staram się w sobie obudzić to wspomnienia, jak ja kładłam się spać, a jej rączki i nóżki... czułam pod skórą. Jakie to było? Jaką słodycz rozlewało w sercu? NIEWYPOWIEDZIANĄ! Jak wyobrażałam sobie jak wygląda, jakie ma oczy, jaki nosek.... i tak bardzo bardzo już chciałam ją tulić w ramionach. A dziś już jest, oto tajemnica została ujawniona i mogę już ją przytulać i całować i... tęsknić do chwil, kiedy czułam ją pod samym sercem. :) A żeby Cię pocieszyć w sprawie osiołka, to powiem Ci, że Anastazja umie nazwać prawie wszystkie zwierzęta, jakie mamy w książeczkach. Za wyjątkiem krokodyla..... na niego woła mama od ponad roku..... i to może wpędzić w depresję! :)
-
Mysh - ja prowadzę regularny nasłuch, więc nie gadasz do ściany, nie bój się :) Ale mnie zaskoczyłaś z tym piórem! Ja sodtałam identyczne na moje 19 urodziny i też było moim ukochanym przez wszystkie lata studiów! Tyle, że miało kolor ciemno-zielony ze złotą skuwką. Do dziś je przechowuję jak relikwię :) Nie, nie, Jasiek i Anastazja nie idą łeb w łeb, zdecydowanie. Choćby przez to, że Jasiek jest 2-jęzeczny trzeba mu oddać honor prowadzącego w rankingu. Zresztą pamiętam, że kiedyś liczyłaś jego słowa i wyszło ich ponad 95 w jednym języku ( nie pamiętam którym ) i ileś tam w drugim. A wtedy u niby rozgadanej Anastazji liczba słów nie przekraczała 60. Tak więć ośmielę się stwierdzić, że Jasiek ma zaszczytne 1 miejsce w tempie mowy i poznawanych słów. Nastka za to ma jakieś skłonności oratorskie, nie wiem, czy na polityka się nie szykuje. Wydaje mi się, że jej obecny stan wykształcenia wystarcza, żeby zostać liderem jednej z naszych partii...... No tak, oprócz tych dziwactw też zdarzają się poprawne zdania i też mnie fascynuje, jak szybko dzieciaki łapią tę odmianę! Któregoś dnia Nastusia wyszła z łóżeczka , stanęła przede mną i rozkładając rączki oznajmiła: Mama, nie mam butów! To było pierwsze zdanie, które wypowiedziała w pierwszej osobie i to z nową właściwą odmianą słowa buty. Pękłam z dumy i oczywiście postawiłam całym dom na nogi o świcie :) Pamiętam również, że kiedy Kuk napisała o Franiu, jak skomentował dwa grubasy byłam zaskoczona i pełna podziwu, że taki maluch umie już odróżnic kiedy coś jest jedno, a kiedy dwa. Wydawało mi się to niesamowite u takiego malucha. Tymaczsem..... zupełnie przez przypadek usłyszałam to od własnego dziecka! Szłyśmy jak co rano na spacer i pasły sie krowy sąsiada. I Anastazja na ich widok zawołała: \" Mama, dwie muuuu! \" Szczęka mi opadła i temat zaczęłam drążyć w kolejnych dniach, zeby się upewnić, że to nie przypadek. I tak oto doszłam już do wiedzy, że moje dziecko zna Trzy stany istnienia: jedno, dwa i duzio, duzioooo!!! :) Ale szczęka opadła mi również z innego powodu. Anastazja w ogóle nie wymawia słowa krowa ( ani żadnego zamiennika ). Po prostu jej MU i już. Skoro tak, to skąd wie, że MU są DWIE, a nie DWA? Czyli wie w główce, że to formy żeńskie, choć używa ich nazwy wyrazem w formie męskiej. Kurcze, dla mnie to jest fascynujące ( gadam, jak Alutka... ), ale zauważyłam, że jest więcej takich przykładów, kiedy np. odmienia prawidłowo ( czyli stosując zasady polskiej gramatyki ) słowa, które sama sobie wymyśla. Na przykłady. To odidy baci. Babcia nie ma już odidów. Anastazja chce mniam mnim do. Nie ma mniam mnim da? Ajoj ( anioł ). Duzio duzio ajojów! ( komentarz na cmentarzu ) Mama, tu jest odut! ( tu jest ogórek ). mama objeze mi oduda? ( ogórka )
-
Mysh - no prawie zgadłaś! \" Mama, Anastazję boli noga, o tu ma kuku, Anastazja zrobiła bach bo drzwi zamknięte! \" :) A inne słowotwórsteo? Rany, to bym tu pare stron musiała napisać. A z takich najfajniejszych, którę lubię to: odida ( ochyda ) pipa ( pycha ) dejuje ( dziękuję ) paji i nie pajii ( kiedy zapala i gasi światło ) bacia poszła pupy ( babcia poszła na zakupy ) mama daj biobje tiptopty ( mama daj dobre biszkopty ) mniam mnim do ( pomidor) tifusit ( tyfusik - czyli babci lekarstwa, których nie wolno ruszać! ) :) bujeja ( bułeczka ) bijat ( kwiat ) ide na pacecet ( idę na spacerek )... ....na pjoty do Dudi ( na ploty do Gugi - koleżanka ) oj bedzie bach i mama da Azazaji capsa! ( wolne tłumaczenie: zlecę z kredensu i mama mi przetrzepie skórę ) tacasik ( tarasik) bibjo ( zimno mi) secet (serek) pajaj ( pagaj ) - takie drożdżowe ciasto miiiodzioooo! ( bardzo dobre! ) - to nauka mojego taty :) paceseti (skarpeteczki) paciusie ( paluszki ) Bjude paciusie ( brudne paluszki ) bojeje ( spodnie ) ! Nie wiem jak ona odróżna bujeje od bojeji.... ja ledwo... uf, to może na razie tyle? :)
-
Jeśli Franio jest manipulatorem, to Anastazje JUŻ powinny zwerbować służby specjalne do agentury.... yhhh.... Jasio przcudnie rozmawia ze zwierzakami. Niestety, Nastusiowe \"dialogi\" do zwierząt brzmią wyłącznie roszczeniowo: \" zoza precz! \" \" buda pijjjjees! \" \" choć tu tot! \" ( chodź tu kot ) \" uciet pat!\" - uciekł ptak! i tak dalej, wszystko w tym tonie. Co do podstawiania liter. Nastunia nieustannie podstawia litery P i B pod KAŻDĄ, której nie umie wypowiedzieć ( R, K ) oraz w miejsca, gdzie zapomniała, jak prawidłowo brzmi dany wyraz. Wychodzi z tego niesamowite esperanto i często długo myślę o co chodzi w takim na przykład zdaniu: \" Mama, Azazazje boi doda, o tu ma tu-tu, Azazazja bjobija bach bo dzi biobieje!\" Ale nie zepsuję wam zabawy. Spróbujcie zgadnąć o co u licha chodzi!? :)
-
Jeśli Franio jest manipulatorem, to Anastazje JUŻ powinny zwerbować służby specjalne do agentury.... yhhh.... Jasio przcudnie rozmawia ze zwierzakami. Niestety, Nastusiowe \"dialogi\" do zwierząt brzmią wyłącznie roszczeniowo: \" zoza precz! \" \" buda pijjjjees! \" \" choć tu tot! \" ( chodź tu kot ) \" uciet pat!\" - uciekł ptak! i tak dalej, wszystko w tym tonie.
-
Do Andory na zakupy!!! Boszzzz.... Mysh, Ty nie masz sumienia! :)
-
Kuk - fantastyczne wakacje spędziliście. Na pewno Ci się należały. O teściowej nie powiem nic, nie lubię się publicznie \"wyrażać\". Mój mąż chyba zemdlałby z radości na wieść o wakacjach na łodzi. On jest zapalonym żeglarzem i dostaje palpitacji serca na sam widok marnego małego żagielka. Raz popłynęłam z nim łodzią - będąc w 5 ( ! ) miesiącu ciąży... Ja, córka marynarza, myślałam, że nie wyrobię nerwowo do końca podróży. Dosłownie schowałam się pod burtę i modliłam, żeby jaknajszybciej dopłynąć do brzegu. Trudno, ale panicznie boję się wszystkiego, co ma mniej niż 20 tysięcy ton wyporności. Jakoś na kupie złomu czuję się bezbiecznie, a na takiej kolebiącej się łupince... brrrr, mam dreszcze na samo wspomnienie. :) Za to Turcja...mmmmm! CZekam na zdjęcia! A Franio to jest dzielny facet. Ja myślę, że próba zostawienia Anastazji z kimkolwiek obcym, o żłobku nie wspominając, skończyłaby się trwałym uszkodzeniem słuchu tej osoby :(
-
Logosm - trzymam kciuki za nową pracę! Mysh - świetna myśl z tymi zdjęciami z naszego dzieciństwa :) Ja też parę lat temu przekopałam parę kartonów ze starymi zdjęciami, posegregowałam i nawet część zeskanowałam. To świetna zabawa i wiele rzeczy ogląda się ze łzą wzruszenia, ale pracy przy tym jest... ho ho, ja to robiłam ponad tydzień. No, ale mój tata miał bzika na punkcie pstrykania starym zenitem, więc u mnie tych zdjęć było parę tysięcy. Najgorzej mi było się zdecydować czy segregować według osób, czy według zdarzeń? Czy według wieku, czy chronologicznie. Tak więć tak po proawdzie nadal panuje w tym chaos. Jasne są tylko takie paczuszki jak np. \" ślub rodziców\" - bo wiadomo o co chodzi :) A reszta tonie w chaosie - tylko dla niepoznaki popakowane skrupulatnie w paczuszki i ustawione w równe rządki. Dziewczyny, może wszystkie ( jeśli macie ) powymieniamy się swoimi zdjęciami z dzieciństwa? Będzie można pospekulować na temat podobieństwa, hi hi hi Logosm, masz rację z tą kosiarką... wczoraj mi zdechła na trawce wielkości łanu dojrzałego zboża... A miała być taka niezniszczalna....
-
Mysh - gratulacje dla Jasieńka!!!!! A w ogóle to jeszcze chciałam coś napisać ku radości naszych serc. Otóż nie dalej jak 2 dni temu wpadła mi w ręce gazetka ( z gatunku tych mądrych dla rodziców..... ) i wyczytałam tam o prawidłowym rozwoju 2 i 3 latków. Dlaczego jej nie kupiłam? Oto odpowiedź: 1) było tam o tym, że 2 -latek umie rozpoznać na zdjęciach i nawać 4 przedmioty ( ha ha ha, a Jasiek? A Anastazja? ) 2) Potrafi wchodzić po kilku schodkach ( ha haha, a Staś? Już pół roku temu wspinał się na drzewa! ) 3) mówi o sobie w trzeciej osobie ( Anastazja od dawna mówi w pierwszej i nie wiedziałam nawet że to niby jest dziwne ) 4) ustawie wierzę z 6 klocków ( no to już przerabialiśmy, nie? :) - dawno temu ) 5) potrafi samodzielnie jeść łyżką ( he he, nasze dzieciaki już od dawna wcinają same i nie tylko łyżką. ) 6) potrafi skupić uwagę na czymś przez dłuższą chwilę ( jasne, a Amelia i Jagódka od dawna potrafią selekcjonować zabawki, czy sortować według kolorów ) I tak dalej i tak dalej. Gereralnie mi wyszło, że według tej mądrej książeczki, to nasze dzieci powinny iść dziś do pierwszej klasy :) A tak serio, to sądzę, że nasze dzieci są całkiem normalne, tylko ta książeczka, to pewnie był kolejny przedruk z jakiegoś podręcznika dla rodziców wydanego w 68 roku.... Może na tamtejsze normy, gdzie jednak troszkę było inaczej, to dwu-latek faktycznie rozpoznawał 4 obrazki i było to normą. Cóż... Piszę to po to, żeby nam było dziś miło na sercu, że mamy zdolniutkie dzieciaczki. Szkoda, że moje nie podchodziło pod opcję \" samodzielnie korzysta z nocnika....\"... Hmmm... tu porażka. NADAL.
-
Mysh - zdjęcia fantastyczne! Aż bym wsiadła zaraz w autko i pognała gdzieś przed siebie.... Może i macie rację, z tym podróżami. Chyba wszusytko zależy od szczerych chęci i zdrowia. Ale co ja się martwię na zaps ? :) Łikend :) u mnie zapowiada się....\"bombowo\". Moja trawa osiągnęła już rozmiary zboża i zamiast kosiarki potrzebny jest kombajn. Wezwany po miesiącu ( wcześniej nie mógł ) fachowiec od kosiarek przeprowadził pół -minutową ( TAK! ) reanimację i oświadczył z uśmiechem, że TE kosierki się nie psują. Mają tylko takie system bezpieczeństwa, że jak ostrze się choćby ciut obluzuje, to silnik juz nie odpali, bo to jest niebezpieczne.... Kur...!!@#$%^$#@!!!!! To ja od miesiąca załamuję ręce nad łanami mojej trawy , a ta cholerna kosiarka wymagała tylko dokręcenia ostrza!!!!!!! Jeden ruch! 10 sekund pracy! Aż mną wstrząsnęło!!!! I trzęsie do dziś.... bo fachowiec odjechał, a ja tak szarpnęłam w złości za sznurek, że.... go urwałam..... !@#$$$$%&^*(^%*%$#^#!!! I znów czekam, aż przyjedzie i naprawi...... To chyba mi się śni, taki koszmar nie może się dział naprawdę! Tymczasem minęła połowa soboty, a ja NADAL CZEKAM na fachowca. Uhhhh A teraz weselsze rzeczy.... gdzieś wczoraj znalazłam na necie klasyfikację staruszek w tramwajach. Umarłam ze śmiechu przy babciach borostworach i babciach siato-miotach. Poszukam tego i wam wkleję. Do dziś mnie boki bolą ze śmiechu.
-
Myshko, jak cudnie!!!!! Czekam na te zdjęcia. Ja mam podróże zakodowane w DNA na conajmniej 50 tysiącach genach. Nie umiem żyć bez walizek. Powroty - wiadomo - są wspaniałe, ale wyprawy w nieznane! To jest to! I tu... mam właśnie dylemat. Tak ogromnie się cieszę, ze Nastusie WRESZCIE osiągnęła wiek, kiedy bez kłopotu można ją wszędzie zabrać. Niebawem ( mam nadzieje ) odejda w niepamięć również kłopotliwe w podróży pieluchy i już całkiem będzie się nią podróżowało fantastycznie i wreszcie ruszymy na poważniejszy podbój świata. Ba.... Tymczasem bardzo marzy nam się rodzeństwo dla Nastusi.... Im wcześniej, tym lepiej. Planujemy, żeby najpierw posłać małą do przedszkola i dopiero po udanym debiucie tam za 9 miesięcy obdarować ją rodzeństwem. Ale to, licząc od dnia dzisiejszego - wyklucza mnie z dalszych podróży na kolejne 5 lat!!!!! :( I sama już nie wiem co myśleć. Nie chcę, żeby była jedynaczką. byłam ja, był mój mąż i wiemy jakie to niefajne na stare lata szczególnie. Dzidziuś więc jest murowany. Tylko kiedy????? ech...
-
Mysh, dzięki Nie, ona nie próbuje nigdy oderwać mnie od tego co robie, np. od rozmowy z kimś. Wręcz przeciwnie, raczej położy się gdzies w pobliżu i patrzy na mnie wzrokiem zbitego psa budząc we mnie potworne poczucie winy, że dziecko samo i smutne i nudzi się, a mama rajcuje :) Te napady histerii zdarzają się właściwie wyłącznie wtedy, kiedy np. na obiad nie ma tego, co by sobie wymarzyła ( a zawsze wymarza sobie wyłącznie serek wiejski... ). Czasem więc dostaje ten serek, bo sama go uwielbiam i dużo go jem, ale czasem usiłuję ją namówić na coś, czego sam widok wyzwala w niej straszliwą rozpacz :( Czasem taki napad złości zdarza się w chwili, gdy chce żeby gdzieś poszła, lub gdzies nie szła, bo czas spać. Wtedy zazwyczaj biorę ją na ręce, przytulam i złość się kończy natychmiast. Gorzej z tym jedzeniem.... Czekam na relacje - szczególnie zdjęciową!!!!!
-
Fisa, Logosm, dziękuję dziewczyny. Ja mam już mętlik w głowie. Na szczęście Nastusi te ataki nie zdarzają się codziennie i tylko to mnie uspokaja, ze zazwyczaj daje sie z nią dogadać. No, ale są takie chwile, że wymiękam :( Że myślę, gdzie popełniłam błąd i że nie jestem dobrą matką. I nie chodzi tu o samobiczowanie się, ale o przyznanie się, że mam złe przygotowanie do macieżyństwa, bo nie wiem jak powinnam prawidłowo reagować. Całym sercem chcę ją przytulać, pocałować i uspokoić, a gdzieś w głowie świeci mi się alarm, że pędzę galopem w kierunku wychowania rozbestwionej egoistki, która niebawem sterroryzuje całą rodzinę i okolice :( Staram się być konsekwentna i kiedy Anastazja bez powodu nagle z uśmiechniętego dziecka przeobraża się w ułamku sekund w ryczącą bestię, to wychodzę. Chciałam jej pokazać, że takim zachowaniem nic na mnie nie wymusi i że nie robi na mnie wrażenia. Ba! Ale ona kontynuując histerię przybiega do mnie i wyjąc czegoś tam się domaga :( Przecież nie będę przed 2-latką uciekać po całym domu! A znó w takich chwilach wymuszeń przytulać ją i brać na ręce i tulić.... czy to nie utwierdza jej w przekonaniu, że oto idealna metoda, żeby wszyscy mnie słuchali? Drzeć się ile sił w płucach? Czuję się momentami taka bezradna i strasznie brakuje mi męża :( Przepraszam, że tak się Wam tu wypłakuję, ale wiem, że Wy zrozumiecie.
-
Absolutnie nie mam powodów do euforii :( Wczoraj kolejny raz Nastusia miała akcję, jak z serialu \"super niania\" - z rzucaniem się na podłoge i spazmami włacznie. Cholera wie o co. Miałam ochote usiąść i ryczeć. Już nie weim co robić, ignorować? Reagować? Wiem, powinnam ignorować, ale ona przychodzi na kolanach do mnie i wyjąc w niebogłosy wyciąga rączki i woła przez łzy, że chce do mamy. I co? Jaką wiedźmą trzeba być, żeby nie uledz??? Przecież nie odwrócę się od włąsnego dziecka i nie odejdę, kiedy ona tak płacze i woła mnie. Z drugiej strony wiem, ze nie stało jej się nic złego, ze to był napad złego humoru i że może powinnam to zignorować. Ale jak??? Nie potrafię, wiem, chowam potencjalną terrorystkę. RATUNKU!!!!!!! Kurcze, przecież mnie też zdarzają się napady złego humoru i wtedy jedyne, czego pragnę, to żeby mnie ktoś kochany przytulił, a nie zignorował :( Więc co robić?
-
Witajcie Mysh, oczywiście czekamy na zdjęciową relację z Hiszpani - monitoruję swoją skrzynkę od dziś!!!! :) A tymczasem idzie jesień. Moja ukochana pora roku. Nadal mam śliwki..... I trawę do pasa, bo kosiarka nadal nie działa, załamka... Nikii - daj znać! Odezwij się! DZiewczyny, a ja już za 3 tygodnie znów wypad do Anglii . Już nie moge wysiedzieć!!!!!! Najchętniej już bym sie spakowała. Siedzę, jak na szpilkach. Teraz się pochwalę. Szczęka mi opadła, choć nie wiem, czy już Wam o tym nie pisałam, jak przypadkiem usłyszałam, jak Nastusia nuci dżingle reklamowe. Zaczęłam ją obserwować pod tym kątem i zauważyłam, że potrafi bezbłędnie powtórzyć różne krótkie melodyjki. Pamiętam jak wiele miesięcy temu, kiedy nosiłam ją na rękach usypiając, zawsze jej nuciłam \"aaa, kotki dwa\". I czesem, jak już myślałam, że śpi, to przestawałam. A wtedy ona zaczynała to nucić, bez najmniejszego fałszu. Ale wydawało mi się, że to raczej albo przypadek, albo po prostu tak się tego od maleńkości osłuchała, że wryło jej się w głowę i już. tym bardziej, że to nie jest jakaś skomplikowana linia melodyczna, więc nie widziałam w tym nic strasznie dziwnego. Ale teraz zaczynam myśleć, że Nastusia ma dość dobry słuch! ( oby tylko głosu nie miała we mnie...brrr.. ) A może Wasze dzieci też tak nucą i nie ma w tym nic szczególnie nadzwyczajnego? Nie mam żadnej skali porównawczej, więc pytam.