Shalla
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez Shalla
-
Lonka, gratulacje utraty wagi! No, i niech ktoś powie, że mamusia nie może być laseczka! :) Tylko zaraz kacmołuch w przydeptanych kapciach i wyleniałym szlafroku, heh :) Myshko, no dokładnie takie myśli mi się po głowie tłuką. Ja też nie planuję zapisywać Nastusi na 10 zajęć poza lekcyjnych i wyciskać z niej 7-me poty kreując na geniusza. Sama nie byłam piątkowym prymusem i nie oczekuję tego od dziecka. Pamiętam sedną sentencję, którą przeczytałam w którejś gazetce dla rodziców: Kiedy zaczniesz oczekiwać, że dziecko będzię spełniać Twoje marzenia...przypomnij sobie, że to właśnie dziecko jest Twoim spełnionym marzeniem. Ładne, co? :) Dynia, Nastka znalazła nową opcję zabawy z tym koniem, co go Jagódka nie chciała - otóż najfajniejsza zabawa jest nie na biegunach i nie gdy sama jeździ na kółkach, tylko wtedy gdy mama.... bierze konia na sznurek i odstawiamy dzikie rodeo po całym domu. Nastka przywiera do niecgo w mocnym uścisku i śmieje się w głos - szczególnie na istrych zakrętach ;) Mój krękosłup woła o pomoc...
-
Twoją wypowiedź traktuję jako komplement ;) Jak widzisz znajduję czas na wszystko. Być może dlatego, że pisanie na klawiaturze nie przysparza mi większych problemów i nie dziubię jednego wpisu przez pół dnia. POzdrawiam.
-
No dziewczyny, uwaga, ruszam z następną bombą, która pewnie zaowocuje atakami naszych podsłuchujących. Ale mniejsza o to. POtrzebuję Wasze opinii. Moja mama totalnie mnie dziś zaskoczyła i dała mi sporo do myślenia. POstanowiłam temat przedyskutować z Wami, bo wydaje mi się bardzo ważny. ( Jeżeli nasi podsłuchujący też zechcą się wypowiedzieć - ale nie w formie awantury - też będę wdzięćzna ). Otóż z racji nie pracowania mam dla Anastazji mnóstwo czasu. No i jak to bywa w takich sytuacjach wymyślam coraz to inne zabawy - bo sama się nudze starymi :) Zauważyłam, zęAnastazja bardzo lubi się bawić literkami na magnesach - te z Danonków. Są bardzo kolorowe i widocznie odpowiada jej szuranie nimi po lodówce, zbieranie, tasowanie, układanie na podłodze itd. No i fajnie. Kiedy zaczęła - jak to dziecko - pokazywać na poszczególne i pytać : co to? Na początku odpowiadałam zgodnie z prawdą: to mić, to baranek itd. A potem doszłam do wniosku, że skoro jest w stanie odróżnić misia od baranka, to dlaczego nie miałaby rozróżniać kształtów liter. Więc zaczęłam na jej pytanie odpowiadać konkretnie. To jest A, to jest U, to jest F Itd. Oczywiście, nie chodzi mi o to, żeby 1,5 roczne dziecko nauczyć czytać! Aż tak szurnięta nie jestem. Ale pomyślałam, że skoroo sama pyta, to czemu nie pozwolić jej poznać tych liter. Może za parę dni straci zainteresowanie na rzecz innej zabawki? Co to szkodzi? Aż tu mama zrobiła mi wykład, że owszem SZKODZI. Najpierw zdębiałam. Ale potem przemyślałam sobie to co mi powiedziała i znalazłam dużo racji w jej słowach. Otóż mama zauważyła, że w ten sposób odbierę jej całą radość z chodzenia do przedszkola, potem do szkoły itd. Dzieci będę z fascynacją uczyć sie literek - Anastazja będzie znała. Dzieci będą z wypiekami na twarzy układać 3-4 literowe słowa - Anastazja będzie sie nudzić. Dzieci będą radzić sobie lepiej lub gorzej - Ona będzie ziewać... Może się to skończyć nieakceptacją w grupie ( bo prymusów dziaciaki zazwyczaj nie lubią ), znudzeniem szkołą itd. No, może to trochę rozpędzone argumenty, bo przecież wcale nie wiadomo, czy to że dziecko pozna wcześnie kształ liter będzie oznaczało, że będzie wcześnie płynnie czytać. Być może wcale nie. Ale.... zabiło mi to ćwieka. Doszłam do wniosku, że jest w tym dużo racji. Chyba nie należy wyprzedzać za bardzo rozwoju, nawet jeśli z początku wygląda to na niewinną zabawę. Sama już nie wiem, ogłupiałam. Wydawało mi się kiedyś, że to super, że dziecko się interesuje tym, czy tamtym ponad swój wiek, a teraz zaczynam myśleć, ze to wcale dobrze nie jest. Pomyślałam o 8-letnim chłopcu w mojej rodzinie, który właśnie bardzo wcześnie zaczął czytać. Pamiętam ile razy musiałam pomagać mu w lekcjach, bo jemu się NIE CHCIAŁO! Bo Pani zadawała ułożyć zdanie z 7 wyrazów, albo nauczyć się czytanki o Ali co ma Asa, a on... w tym czasie czytał 4 tom Harego Potera.... Był śmiertelnie znudzony szkołą i.... i chyba nie o to chodzi....? Napiszcie co myślicie o taki rozwojowych zabawach. Przypuszczam, ze temat ma tyle samo zwolenników co przeciwników, bo z jednej strony co może być złego w stawianiu na rozwój dziecka, ale z drugiej, do licha te dziecko też musi mieć NORMALNE dzieciństwo i przynieść czasem dwójkę ze szkoły, co? Co sądzicie?
-
czy ja mogę jeszcze raz poprosić o jagódkowe piosenki? Może teraz się uda.... Kuk, nie wiem już co Ci radzić, bo miałam to niesamowite szczęście, że Anastazja \"sama dojrzała\" do odstawki i to ona zrezygnowała pierwsza. W zasadzie ostatnie kilka dni karmienie wyglądało tak, jakby robiła mi upprzejmość. Postanowiłam to wykorzystać i któregoś wieczoru ( 3 chyba dni temu ) na jej pytanie CY-CY? odpowiedziałam NIE. CY-CY a-a-a, poszły spać. No i ona na to A-cha i też poszła spać. Od tamtej pory szczęśliwie się nie domaga. Za to ja... myślałam, że się ucieszę. Już bardzo chciałam ją odstawić. A dziś, po trzech dniach beaz karmienia, chce mi się płakać jak to wspominam. Brakuje mi tego! Pomyślicie, że oszalałam do reszty i pewnie macie rację. Nawet nie będę zaprzeczać. Ale jak pomyślę, że ona się już nigdy tak do mnie nie przytuli, nie obejmie mnie tak rączką, nie zaśnie z mleczkiem w kąciu ust, to.... cholera, no i się rozkleiłam. Wiedziałam, że tak będzie! Stara, a głupia... No trudno, możecie mnie wyśmiać, ale mnie tego potwornie brakuje. Ta więź była absolutnie niesamowita, nigdy wcześniej nie spodziewałam się, że karmienie może zostawić TAKIE piętno na psychice. Raczej sądziłam, że będę źle to wspominać ( zanim urodziłam ). A teraz zachowuję się gorzej od dziecka. Wiem, że tak mi się łatwo mówi, bo nie muszę skoro świt biec do pracy, odciągać pokarmu, wstawać po nocach itd. Wiem... no ale to pewnie właśnie dlatego tak dobrze to wspominam :) Przepraszam Cię Kuk. Ty masz problem, a ja tu gloryfikuję ssaki... To tylko refleksja nad czymś, co już się dla mnie skończyło. Ale obiecuję, że jeszcze pomyślę co tu zrobić, żeby Frania odstawić. Może faktycznie przepajać w nocy czymś? Może macie bardzo ciepło w sypialni i on się budzi z pragnienia? Spotkałam się z takim problemem u dwóch koleżanek tu na wsi. Grzeją w domu jak opętani, a dzieciaki w nocy wypijają po 300-500 ml herbaty! Obłęd jakiś... No już nie wiem, kombinuję. Może spróbujesz przed snem wywietrzyć pokój tak, żeby było dość rześko - żeby nie powiedzieć chłodno? Może to coś pomoże? Trzymam kciuki!!
-
Ślicznie dziękuję, wszystko doszło. napawam się teraz ;)
-
Nie, idea już od wieków nieaktualna. Tylko temn co teraz. Ale jak już wiesz doszło i jest super!!! Czekam na pozostałe.
-
Dziewczyny, jestem na czacie! Witaj Pszczółko! Dołączy ktoś?
-
Myshko,. buuuu na razi enic do szło jeszcze :(
-
Myshko, bładgam, nie reaguj tylko ten głupis wpis co tu się przyplątał. Jak tylko znajdziesz jakąś meledię, któą uznasz za wartą rozpropagowania - proszę Cię, do mnie wysyłaj koniecznie! Ja bardzo lubię muzykę i chętnie wszystko sprawdzę. A jak mi się nie spodoba, to najwyżej posłucham czegoś innego ;) Aczkolwiek zapowiedź o afrykańskim stylu bardzo mnie zaintrygowała i.... pędzę na skrzynkę sprawdzić. Acha, ja też coś mam, ale nie wiem, jak to przekazać. Pamiętacie, kiedyś za naszej młodości ( !?! ) był w Sobótce taki serial w odcinkach:\"Tajemnica zaginionego Szagszaga\" Francuski film rysunkowy. Boszzzzz... jaka tam piękna muzyja była! I to jest do ściągnięcia ze strony nostalgia.pl I to wersja instrumentalna!!!! Jak dla mnie CUD MIÓD MALINA! - że się tak apodyktycznie wyrażę... heh.
-
Witajcie! Myshko, ja bardzo poprosze kołysanke! Na razie jedną, bo nie wiem jak moja poczta sobie z tym poradzi. A jeszcze miałam już sto razy napisać o tej wyprawie z dzieciakami do okoła świata i ciągle zapominam! Jestem pełna podziwu dla rodziców tych chłopaków. To niesamowite! Nie napiszę, że ja tez bym tak chciała, bo jestem pewna, że nie starczyłoby mi odwagi nawet z jednym a co dopiero z dwójką. Uważam, że trzeba mieć niesamowity hard ducha, odwagę i wiarę we własne siły i szczęście żeby podołać takiej \"wycieczce.\" Ja na pewno zaraz znalazłabym mielion problemów z gatunku, a co jeśli w środku somalijskiej pustyni moje dziecko dostanie ataku wyrostka? A co jak ukąsi je skorpion, a co jak zacznie z niewiadomych przyczyn gorączkować, wymiotować itd bo np. zjadło jakieś paskudztwo, listek, czy coś? A co jak sie na coś uczuli i zacznie się dusić w środku afrykańskiego buszu, A co jak ..... I znalazłabym na pewno milion takich co-jaków. :) Ale co przygoda, to przygoda! O ile się dobrze skończy, to wspomnienia rewelacyjne na całe życie! Tylko druga sprawa ile takie dziecko w tym wieku zapamięta z takiej wyprawy? Mój tata był marynarzem , więc jako 5 letnie dziecko też coś niecoś zwiedziłam, ale mam z tego tylko mgliste wspomnienia. No, może nie mgliste, ale nie pamiętam całego mnóstwa rzeczy, czego bardzo żałuję :( Tak, czy inaczej, ukłony za odwagę dla matki Tamtych chłopców. A Wy jak dziewczyny, pisałybyście się na taką wyprawę?
-
Mazia, serdeczne uściski od grudniowej kłótliwej baby, czyli mnie :) Jestem z 26 grunia! Chciałabym móc powiedzieć o sobie tyle miłych rzeczy, ile zawierał Twój opis, ale bez fałszywej skromności musze skapitulować.... A mozę to dlatego, zę miałam termin urodzin na inny dzień ...? :) Kuk, nie denerwuj się. Jak już napisały dziewczyny - nie ma czym. Parę osób po prostu bardzo chciałoby zepsuć poziom naszego topiku, ale my wiemy, że to sie nie uda, nie ma więc co podejmować dyskusji z tymi osobami. Zrobiłam to, a teraz żałuję, bo ten czas mogłam wykorzystać WLEPIAJĄC OCZY I PODZIWIAJĄC MOJE NIENORMALNIE WSPANIAŁE DZIECKO, KTÓRE TAŃCZY, ŚPIEWA , RECYTUJE, GRA NA NA FLECIE I HAFTUJE! :) Z hercerskim pozdrowieniem żegnam się na razie celem wykonania kaszki na kolację.
-
Do innej patrzącej: dziwne, ze tylko TY potraktowałaś nasze wpisy jako \"rzucanie wyzwania\" innym matkom, czy w zasadzie ich dzieciom. Dziwne, że my, do których te słowa są kierowane, jakoś nie odbieramy wpisów naszych koleżanek za takie. Ciekawe dlaczego? Myślę, że jak ktoś bardzo chce to i u wielkanocneg okrólika dopatrzy się cech demona. Wystarczy spojrzeć pod odpowiednim kątem :) Pragnę również zauważyć, że to nie jest forum o naszych mężach. Choć wbrew temu co piszesz, byli tu wielokrotnie wspominani i to w jaknajlepszych słowach. To jednak jest forum o dzieciach. Jak będę czuć taką potrzebę, to wejdę sobie na tematy erotyczne i dam upust swoim opiniom o moim cudownym mężczyźnie. Jak się zdecyduję, dam Ci znać :) Czepiasz sie bezpodstawnie Myshy. Ciekawa jestem czy Ty masz za sobą doświadczenia bycia w ciąży na obczyźnie, bez przyjaciół, rodziców i polskiej literetury fachowej pod ręką??? Jak masz chociaż męża, to pewnie wiesz, że kiedy kobieta siedzi na urlopie z powodu ciąży, to ktoś musi w tym czasie zarobić na dom... a to oznacza, że tego kogoś ( MĘŻĄ dla jasności... ) nie ma całymi dniami w domu. I wtedy jedynym wsparciem i miejscem gdzie można znaleźć otuchę jest forum z grupą przyjaciół... ale co ja Ci tłumaczę.... po co...
-
Dziewczyny, no właśnie! Słońce za oknem! U Was też?! Rany, chce się żyć! Tak się stęskniłam za wielogodzinnymi spacerami po łakach, wśród kwiatów, ludzie....chyba krew od nowa zaczyna we mnie krążyć. Tęsknię za widokiem zielonej trawy, jak więzień Bastylii :(
-
Mamo małego Roberta, sądzę, ze zamiast kochać swoje dziecko najszczerszą i najprostszą miłością Ty, właśnie TY wydajesz sie rozczarowana swoim dzieckiem. Przepraszam z góry, jeśli się mylę. Piszę jedynie, że robisz takie wrażenie. Nie znam Cię i nie zależy nmi zupełnie na udowadnianiu Ci swoich racji. Możesz sobie wierzyć lub nie wierzyć. Mojej Anastazji szło 8 zębów na raz ( i nadal idzie, bo trójki jeszcze nie wyrżnęły się do samego końca ), a dentysty to akurat chyba żadnego o zdanie nie pytałaś, bo nie wierzę, ze takich głupot by Ci naopowiadał lekarz. Mnie, jako dziecu wyrzynało się 6 zębów na raz i przypłaciłam to pobytem w szpitalu. Anastazja ma to szczęście, że od pierwszego zęba wszystko idzie gładko i bez sensacji, za co jestem wdzięczna Bogu i matce naturze, bo obawiałam się najgorszego. A nasz dentysta jest bardzo dumny z Nastusi, ze tak dzielnie znosi ząbkowanie ( jesteśmy pod stałą kontrolą od pierwszego ząbka, czyli odkąd Nastusia skończyła 6 miesięcy ). Gdybyś pofatygowała się i czytała nasze wpisy dokładnie, to być wiedziała, ze nigdzie nie napisałam, ze Anastazja wymawia dokładnie ANASTAZJA, lecz: A N A T A S I A - to jest zasadnicza różnica i nigdy tego nie ukrywałam. Oczywiście że jestem z tego i tak dumna i że chwalę się tym po świecie. Bo mam powód! Jestem dumna z mojego dziecka i całe życie będę i nigdy więcej mi nie mów, że nie powinnam. Wyraźnie masz kompleks na punkcie swojego dziecka. Żal mi go. Wyglądasz na matkę, która surowo będzie oczekiwała od syna wwsystkiego NAJ, bo jak nie, to nie ma za co chwalić.... Przepraszam moje koleżanki z topiku, że mnie poniosło, ale o jeden wpis za dużo nadędych, naburmuszonych, zazdrosnych kobiet, które przeżyć nie mogą, że na jakimś topiku żyją sobie spokojnie ludzie, którzy się nie kłócą, nie skaczą sobie do gardeł, nie wyśmiewają i nie zarzucają kłamstw.
-
Dynia, Nastka też pierwszego dnia uciekła na widok tego konia. A jakk zdjęłam mu tę płozę do bujania i został na samych kółkach, to rany.... uciekła z wrzaskiem. Pomogło dopiero głaskanie: I-CHA CACY. No, skoro cacy, to można podejść. I tak się zaczęła przyjaźń. :) Joanka, super! Wyobrażam sobie, jak podskakaujesz ze szczęścia! Jeżeli jednak byłabym dziewczynka.... mnie się marzyła Tamara, ale mnie zdeptali w rodzinie ... ech, ja w ogóle lubię takie wschodnie imiona. No, ale życzę Ci chłopczyka, skoro to Twoje marzenie. Najzdrowszego i najgrzeczniejszego na świecie. uściski
-
Dynia, a ja właśnie miałam Cię o coś zapytać i Twój wpis mi przypomniał - bo skleroze mam rzadko spotykanego kalibru. Jak Ty to robisz, że na wszystkich zdjęciach Jagódka jest tak przecudnie uśmiechnięta?! Opowiadasz jej kawały???? :) Tak serio, to przypuszczam, ze po prostu Dyniątko jest niezwykle radosne z natury i już. A zazdroszczę potwornie, bo Nastkę zmusić do uśmiechu przed obiektywem to jest zadanie dla Herkulesa. Cały dzień rechocze rozśmieszna, łaskotana itd. Zobaczy aparat w ręku i zamiera. Dosłownie. Ewentualnie robi tak krzywą minkę, jakby wdepnęła w świerzutki obornik luzem.... Po prostu nie mam ani jednego jej roześmianego zdjęcia. A tak bym chciała.... Jak to zrobić? Próbowałam polować z ukrycia z aparatem, ale ona już po moim podejrzanym zachowaniu chyba wyczuwa, że coś będzie grqne i śmiechy się kończą. Może to trzeba zaatakować w dwie osoby? Jedna rozśmiesza, a druga, zza kartonowego parawanu ( ...) strzela fotkę? Dynia.... no poradź coś...pliiizz
-
No właśnie... kurcze właśnie to sobie uświadomiłam! Temat został założony dwa lata temu, sądzę, że spełnił swoją rolę w 100 procentach. Odnalazłyśmy tu siebie, wsparcie itd - nie będę się powtarzać. A teraz.... od kilku maili TŁUMACZYMY się przed obcymi ludźmi z tego, że rozmawiamy ze sobą tak a nie inaczej... To chyba jakiś obłęd. Ale w ogóle to chciałam o czymś innym. Pisałam jakiś czas temu, że Anastazja ma takiego konika na kółkach. On jest plastikowy i bardzo lekki, tylko grzywę i ogon ma z frędzli. I oto właśnie przed chwilą moje dziecko.... złapało tę chabetę za ogon i grzywę i stękając podniosło i zaniosło do innego pokoju :) Zamiast na nim pojechać... I tak mi sie to skojarzyło z \"Kajkiem i Kokoszem\" Pamiętacie taki fantastyczny komiks Christy? Był tam taki moment, jak kokosz zanosił konia na pole na plecach - bo Mirmił łowił ryby w fosie i nikt nie mógł mu przeszkadzać głośnym tupaniem. I ten koń ma taką kwestię: \" nosił koń po błoniach, ponieśli i konia\" :) Heh, powiedzonko stare, ale nie przypuszczałam, że naszego plastikowego kuca też to spotka :) Nikii, dzięki, nie budź malutkiej! Panadol już podany i mam nadzieję, ze będzie jakiś skutek.
-
Kuk, dzięki. Wiesz, właśnie podałam małej Panadol. Całą zalecaną armatę. Byłam święcie przekonana, że mnie tym opluje ( spróbowałam wcześniej...) A ona wypiła całość i chciała zakąsić tą rurką do podawania leku! Dzieci jednak zaskakują bez przerwy, nie? :) A jeszcze chciałam napisać takie oto coś: Bez względu na to, jak i kiedy zakończy się ten temat na tym forum chcę powiedzieć, że w najtrudniejszych dla mnie chwilach znalazłam tu wsparcie i pomoc, w najszczęśliwszych momentach mogłam się niepohamowanie dzielić moją radością, w wielu chwilach wzruszałam się dosłownie do łez - jak wtedy, gdy po urodzinach Nastusi przeczytałam Wasze wpisy z gratulacjami. dziewczyny, płakałam jak bóbr i jestem Wam za to wdzięczna. Za wszystkie dni, kiedy mogłyśmy się jednoczyć w strachu przed porodem, w bólu po porodzie, w stresie przy kolkach, w szczęściu przy pierwszych uśmiechach. Tego nikt nigdy nam nie odbierze, bez względu na ilość wylanego jadu na ten topik. Poznałam tu wspaniałę dziewczyny, nietuzinkowe matki, osoby życzliwe i pogodne duchem. A nic tego nie byłoby moi udziałem, gdyby kiedyś nie założyła tematu Myshka - Żabka :) Dziękuję Myshko - kompletnie zwariowana na punkcie Jaśka ( i słusznie!!!!! ) dziewczyno! I tyle. A reszta niezadowolonych diabli wiedzą z czego - niech dalej się dąsa.
-
I jeszcze prośba do dziewczyn, których dzieci były kiedyś przeziębione. Otóż i Nastusię to teraz spotkało. Nie ma kataru, tylko taka woda z noska, ale jest kaszel. Moja lekarka wie, że jestem wrogiem antybiotyków, kiedy nie są konieczne i skończyło się na syropku i maści Pulmex baby. Ale... chciałam jej podać Panadol dla dzieci i tu jest problem. Przeczytałam tę ulotkę kilka razy i widać nie rozumiem języka pisanego. Tam jest napisane, że dzieciom do 10 kg trzeba podać 6 ml. ( !!!!! ) Jest dołączona tubka ( taka jakby strzykawka ) do zapodania tego leku i te 6 ml to jest ponad pojemność tej tuby! I to trzeba 3 razy dziennie.... Naprawdę tego się daje na raz taką armatę??????? Wierzyć mi się nie chce.... Jeszcze nie przerabiałam z Anastazją przeziębienia, więc proszę, wybaczcie mi to otępienie, ale ja naprawdę nie wiem, czy ja czegoś źle nie odczytałam z tej ulotki. Będę wdzięczna za jakieś instrukcje ( acha, ten Panadol, to jest dla dzieci od 3 m-ca o smaku truskawkowym ) Z góry dziękuję!
-
Cudownie. Na te kopniaczki to chyba wszystkie mamy czekają z takim utęsknieniem. I mają rację! Pamiętam, jak po porodzie powiedziałam mężowi, że.... strasznie brakuje tych kopniaczków :) Wybraliście już jakies imiona, czy temat dopiero przed Wami?
-
Joanko - oczywiście, że pamiętamy! GRATULACJE!!!!!! Który tydzień? Rany, przypomniałam sobie, jak zobaczyłam dwie różowe kreseczki i... wzruszyłam się.
-
Kochane dziewczyny, a ja przespałam się z tematem i już na spokojnie postanowiłam coś skrobnąć. Może faktycznie jesteśmy zapatrzone w swoje dzieci, ale czy to jest grzech? No trudno, nic na to nie poradzę, że Anastazja jest moim spełnionym snem i powtórzę to każdemu i wszędzie. Wydaje mi się też naturalne, że jako mamuśki temat dzieci u nas... dominuje :) CAŁKOWICIE naturalne wydaje mi się również, ze temat nam nieco przysycha... W końcu chyba nie został założony z myślą o tym, zeby przetrwać 15 lat, prawda? Pokażcie mi proszę inny temat na tym forum, który przetrwał prawie 2 lata w przyjaźni i bez kłótni. Jeżeli ktoś zwracał się do nas o pomoc i jej nie otrzymał, to chyba wyłącznie dlatego - jak już pisała Kuk - że nie czułyśmy się na siłach lub zabrakło nam stosownej wiedzy, żeby komuś radzić. Nie bardzo rozumiem, jak można się obrażać, że ktoś nie posłuchał czyjejś rady - np. propozycji przeczytania jakiejś książki.... Zawsze Amberangelic obrażasz się, gdy ktoś nie usłucha Twojej rady? Weźcie też po uwagę drodzy sędziowie, że nasze dzieci z dnia na dzień stają się bardziej absorbujące, wiele z nas wróciło do pracy zawodowej, mamy zdecydowanie mniej czasu niż siedząć na zwolnieniu przed porodem.... a Wy to wykorzystujecie, żeby nam dowalić, że temat umiera.... Weźcie i to pod uwagę, że nasza znajomość już dawno przeniosła się poza forum. Znamy się osobiście, znają sie nasze dzieci ( oczywiście nie wszystkie ) i pozostajemy w stałym kontakcie, również telefonicznym. Czy mamy się z tego tłumaczyć naszym \"obserwatorom\"? Myślę, że problem polega na tym, że wiele osób po cichu czytało nasze forum ( z sympatią lub bez ) i z czasem zaczęły one traktować nasz temat jak GAZETĘ za którą płacą i mają prawo wymagać, aby poziom był taki, a nie inny. Kochani, jest nam bardzo miło, że nasze sprawy po cichu interesowały tylu ludzi, ale nie możecie wymagać, żeby nasze rozmowy były poukładane według Waszych oczekiwań. z ciepłymi pozdrowieniami Shalla - tzw. kłótliwa baba
-
Miałam się nie wypowiedzieć, ale coś mnie jednak ruszyło. Obecność na naszym temacie nie jest obowiązkowa. Ani dla nas samych, ani tym bardziej dla każdego kto zainteresowany nie jest. Zupełnie nie rozumiem potrzeb niektórych osób do wchodzenia nagle w czyjś temat z poczuciem wygłoszenia osądu. Bez urazy, ale ja nie chodzę po innych topikach komentując: wasz jest fajny, a wy jesteście beznadziejni i lepiej skończcie temat, was lubię i czytam, a was nie znoszę... To chyba troszkę niepoważne. Jeżeli dla kogoś jest nienormalne to, że grupa kobiet się lubi, że dzieli się ze sobą i obawami i radościami to chyba faktycznie nie ma czago szukać na naszym topiku. Wnikliwy obserwator na pewno zauważył, że nie oceniamy sie tutaj, nie wyśmiewamy, nie podrywamy autorytetu, nie jesteśmy wobec siebie złośliwe, jadowite i chamskie. Widać teraz jak wielu ludziom to przeszkadza....
-
O Rany, Kuk, sytuacja faktycznie nie do pozazdroszczenia :( Zastanawiam się co by tu jeszcze można było wymyśleć. U mnie metoda łóżeczkowa w ogóle nie zdała egzaminu - łóżeczko od począku jest tuż przy naszym łóżku i.... nic to nie pomaga. W połowie nocy Cesarzowa zostaje na skutek rozpaaczliwego płaczu przeniesiona do naszego łóżka. Tyle, że szczęśliwie już nie domaga się piersi. Wczoraj nawet udało się pierwszy raz zasnąć bez \"cy-cy\", ale nie wiem czy to już tak na stałe. Z tymi rytuałami to jednak chyba jest racja. Jak się do czegoś przyzwyczai to już klops. Ale wiesz co, coś mi jednak zaświatało. Piszesz, że do 23 Franio hasa, aż sam padnie. I może tu tkwi przyczyna! Kiedyś też tak kombinowałam, bo mi się wydawało, że jak się sama zamęczy i padnie to prześpi noc martwym bykiem. Nic bardziej błędnogo! Całą noc rozbudzała się co chwila z płaczem. To było, kiedy miała 7-8 miesięcy. Tak, 2 miesiące nie ustawałam w próbach, ze to jednak dobra metoda. Ale nie okazała się dobra. Zaczęłam dosłownie na siłę kłaść spać Nastusię o 21.00. Najpierw było oburzenie, że nie pozwalam na wariacje po łóżku, a potem się przyzwyczaiła. Od zimy nawet zaczęła się sobić senna wcześniej - o 20.00 i teraz to jest stała pora zasypiania. Zauważyłam coś dziwnego - te pory są stałe niezależnie od trybu dnia i tego o której sie obudzi. Dziwi mnie to, bo kiedy ja dłużej pośpię to i wieczorem nie jestem śpiąca zbyt wcześnie. U Nastusi to nie ma znaczenia. Czy śpi godzinę w ciągu dnia, czy trzy - punktualnie o 20.00 pada. Czasem to wygląda doś zabawnie bo zabieram z podłogi rozbawione i rozszalełe dziecko, szybko mycie i do łóżka. Wydawałoby się, że w życiu nie zaśnie, bo nie wygląda nawet na lekko śpiącą, a tymczasem ona zasypia w minutę. Może spróbujesz...? Obawiam się, że może przeczekujesz moment kryzysu sennego u Frania i on wchodzi później już na wyższe obroty i już kompletnie wybija się ze snu, choć po jakimś czasie pada zmęczony w sen. Może to jest trochę jak u nas, kiedy mamy obfity w wrażenia dzień, bardzo męczący i czasem nawet zasypiamy w sekundę.... ale w nocy te wrażenia z dnia dają znać o sobie i pomimo zmęczenia wybudzamy się. No nie wiem, tak sobie dumam tylko. Może coś się poprawi, jak spróbujecie kłaść Frania wcześniej. Wyciszyć go, kiedy jest jeszcze spokojny, lekko zmęczony. Nie czekać aż dostanie głupawki, wyszaleje się, bo to może utrudnić potem spokojny sen. Ufff, to tyle moich przemyśleń. Nie, jeszcze jedno! Kuk, a może Franio w ten sposób demonstruje że źle znosi rozłąkę z Tobą? Dość wcześnie przeszedł pod opiekę niani i może to to...? On zwyczajnie strasznie tęsknid do Ciebie, do piersi... Kurcze, nie wiem.... nic innego już mi nieprzychodzi do głowy.
-
Dziewczyny, czy Wy też tak macie.... jak Nastusia zaśnie, to ja tak sobie patrzę na nia i patrzę i patrzę i nie moge oderwać wzroku. Ma taką słodką buźkę, cudnie pachnie i spokojnie wygląda jak śpi ;) Uwierzyć nie można, że ten tajfun w pokoju za dnia zrobiło to samo dziecko, ten aniołeczek! No i tak leżę obok i gapię się jak głupia. Ale po prostu nie mogę przestać. Z trudem sie powstrzymuję żeby jej nie wyściskać i nie wycałować... A teraz troszkę na ten temat, ale refleksja inna. Już od dawna nie zaglądam na inne tematy z tego forum, gdzie jakieś małolaty wypisują teksty typu bachor nie będzie mi mącił życia, bachory to tylko zasrane pieluchy itd - bo nie mam na to nerwów. Ale ostatnio niestety spotkałam się z tym na żywo. Nie u małolaty. U dobrze wykształconej, inteligętnej dziewczyny i bardzo kochającej zwierzęta, lat 30, która właśnie urodziła. Oświeciła mnie ostatnio, że ani jej się śni dziecko nosić, kołysać, przytulać - BO SIĘ PRZYZWYCZAI!!!!!! Ale tego nie dość, jako agrument podała mi przykład swojej koleżanki, która, uwaga: MA 1 MIESIĘCZNĄ CÓRKĘ, KTÓRĄ TAK WŁAŚNIE ROZPIEŚCIŁA GŁUPIO I TERAZ BIEDNA (!!!) CAŁY CZAS MUSI NOSIĆ I USYPIAĆ NA RĘKACH!!!!!. Osłupiałam przy telefonie... no tak, już sie miesiąc nanosiła.... życie możnaby rzecz poświęciła dziecku.... jakoś mi się tak cholernie przykro zrobiło... Po co ludzie robią sobie dzieci, skoro uważają je za taki kłopot?????? To nie lepiej było sobie chomika kupić? Dlaczego niektórzy rozumieją, że psa trzeba wyprowadzać, w akwarium zmieniać wodę, kotu zmieniać piasek, a dziecko.... jakby nie miało żadnych praw, żadnych wymagań. Najlepiej żeby zaraz po urodzeniu poszło na studia i nie przeszkadzało. To takie smutne, że inteligętni, wykształceni ludzie mają taki stosunek do własnych dzieci. Kojarzy mi się to, ze stwierdzeniem:\" bądź mi wdzięczny, że w ogóle cie urodziłam, bo mogła cię wyskrobać\". Nie mieści mi się to w głowie. Całą ciążę nie mogłam się doczekać kiedy wreszcie przytulę moje dziecko, kiedy będę je nosić i kołysać, śpiewać mu kołysanki, tulić i... wydawało mi się, że to będzie najpiękniejszy czas w moim życiu - i nie myliłam się. Ech, przepraszam Was za te wynurzenia, ale tak mnie trafiło po tym telefonie, że nie mogę przestać myśleć o tym.