Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Shalla

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez Shalla

  1. Witam Was, Kochane. Na wstępie wszystkim bardzo dziekuję za pamięć i życzenia. Nie licząc moich rodziców jesteście jedynymi ( JEDYNYMI ) osobami, które pamiętały o urodzinach Nastusi. Moim teściom żal był 29 groszy na 30-sekundową rozmowę w stylu: wszystkiego najlepszego i pocałuj nas w dupę... Cóż, chyba powinnam była się tego spodziewać. Ech, ale co tam. Ktoś kiedyś powiedział, że przyjaciele są przeprosinami Pana Boga za rodzinę, jaką nas obdarzył :) Święte słowa. Tak więc jeszcze raz bardzo bardzo Wam dziękuję za wszystkie ciepłe słowa. No i z mojej strony najlepsze życzenia dla Elffika! Niech macierzyństwo rozpromienia Cię każdego dnia i każdego dnia niech los zsyła Ci powody do uśmiechu. Dziewczyny, jak zwykle nic nie nadrobię w zaległościach, bo wiecie, jak jest - wpada jak po ogień a i tak mam poczucie bycia wrzodem u cioci - skądinąd bardzo życzliwej osoby, ale ile moża siedzieć komuś na głowie? Więc po krótce zrelacjonuje co wyprawia moja diabolika. Ale może słówko na wstępie. Anastazja rozwija się bardzo szybko. Jest to oczywiście powód do radości i dumy. Szczególnie, że rozwija się zdrowo, nie choruje i w zasadzie same achy i ochy.... Z jednym ale. Ten niezwykle szybki rozwój fizyczny chyba ( ? ) pociągnął za sobą pewne cechy psychiczne, których wolałabym, żeby Nastusia po nikim jednak nie dziedziczyła.....ech. Zacznę więc od nich. Chwalić będę się później. Nastka jest uparta, niecierpliwa, hałaśliwa, złośnica, krzykliwa, czasem histeryczna, zawzięta, przekorna i uwielbia robić figle - im większe przerażenia w głosie wołającego do niej, tym większa radość z brojenia..... Ręce mi opadają, a moja cierpliwość jest wystawiana na próby, którym coraz trudniej podołać. Zacznę chyba pić melisę.... Biega. Robi fikołki, pcha wózek, tańczy do wszystkiego - nawet do dzwonka w komórce.... do dżingli reklamowych, do zapowiedzi pogody w TVN, do wszystkiego. Nawet, jak dziadek kichnie... Tańczy nawet wtedy, kiedy babcia jej śpiewa, a to już- uwierzcie mi - jest powód do niepokoju. Je widelcem i łyżką i wścieka się, kiedy to ja próbuję przejąć inicjatywę żeby szybciej zakończyć proces dewastacji kuchni i mieć to za sobą. Nic z tego. Nie mam szans. Uwielbia oglądać gazety i książki. POtrafi długie minuty spędzić wbijając wzrok w moje czasopisma uważnie przekładając delikatnie strona po stronie do końca, a potem.... od początku. I to są jedyne chwile spokoju ( prócz tych kiedy śpi ). Mówi bardzo dużo, ale nie mama. To jest chyba słowo tabu, bo nikomu jeszcze nie udało się nakłonić jej do wypowiedzenia choćby jednej sylaby z tego :( A ja cierpię :( Strasznie!!!!!!!!!! Rano robi siusiu do nocnika. Hura... A 5 minut później kupkę - do czystej pieluszki. Bo do brudnej nie zrobi za nic na świecie.... Po roku mogę powiedzieć, że mąka ziemniaczana sprawdziła się na medal, bo Nastusia nadal nie wie co to zaczerwienienie skóry na pupci, ani krostki, ani nic z tych rzeczy. Bez względu na warunki atosferyczne codziennie wychodzimy na spacery, ale Nastka coraz mniej cieszy się z jazdy wózkiem i woli ganiać po trawie - szczególnie lubiła po suchych liściach - nurkując w nich co i rusz. Guz goni guza na głowie, bo najlepsza zabawa jest dużymi drzwiami i drzwiczkami od szafek. Ma 7 zębów i waży 9 kg. Boi się nagle gwałtownie otwieranych drzwi i ucieka od nich z wrzaskiem :) Rany, nie wiem co jeszcze mogę tu dodać, mam nadzieję, że tym razem zajrzę do Was szybciej niż za 3 tygodnie :( Trzymajcie się ciepło i milion uścisków w te mroźne zimowe dni.
  2. Jeszcze o tym spaniu - mam ten sam problem. Od kilku dni Nastusia budzi się w nocy i domaga karmienia co 2 godziny!!!!! Jestem na skraju wyczerpania. Ona wygląda na niezmordowaną i o 6 rano gotowa do eksploracji świata. Ja mam oczy na zapałki i ogólnie mój wizerunek spece od marketingu nazwaliby totalną porażką wizażystki....
  3. Oczywiście! No oczywiście, ze nie mam jak |Was poczytać i nadrobić zaległości. Wrrr... Kupię sobie chyba internet na pedały. Będę siedzieć przed tym moim trupem i pedałować jak przy dynamo z nadzieją, że zanim padnę na serce ekran zaiskrzy i połączę się z siecią. Ale jestem wściekła. Tyle mam pytań do Was, tak Was potrzebuję i cholera, co tu ściemniać - no tęsknię normalnie za plotami z forum, a tu klops totalny. Ech.... Dobra, już wracam do tematu. Jako, że jak zwykle wpadłam gościnnie na moment i przydałoby mi się więcej palców, żeby się szybciej streszczać, to pisze krótko co u nas. Anastazja gania. Gania jak młoda klacz dziabnięta przez gza i ciężko ją dogonić, przechwycić jeszcze trudniej. Unieruchomić.... właściwie niemożliwe. Schudłam kolejne 2 kg przez tą gimnastykę - bo oczywiście latam za nią z determinacją godną palestyńskiego terrorysty. Co i tak nie wiele daje, bo jej loty koszące na kamienną posadzkę i tak zawsze wymykają się spod jakiejkolwiek kontroli, a to oczywiście owocuje całą mosą guzów i rozciętych warg. Ja mam już wrzody na żołądku z nerwów i z lękiem patrzę na drzwi, gdy rozlega się dzwonek.... nigdy nie wiadomo kiedy mi ktoś naśle kontrolę, bo moje dziecko wygląda jak maltretowane! Tylko ten rozbrajający uśmiech jakoś nie pasuje do tej kolecji guzów. Tyle o sprawności fizycznej. A jeszcze pozostaje intelekt do omówienia i tu wręcz boję się poruszyć temat... mamusia moja uparła się nauczyć Nastusię przesyłania buziaczków ( tak z otwartej dłoni, wiecie, jak, prawda? ). Nauka trwała bardzo krótko. Babcia zdegustowana zarzuciła próby po pierwszych uzyskanych efektach.... Nastusia w skupieniu przyglądała się jak babcia całuje dłoń i przesyła jej całuski, poczym zdopingowana do powtórzenia tego manewru.... ucałowała namiętnie swoją piąchę i pogroziła mamie... Gest był jednoznaczny - pocałujcie mnie w .... Babcia się poddała, ja udałam że tego nie widzę. Nastusia dostała od wujków lalkę. Ściąga ją za włosy z półeczki, rzuca na podłogę i wrzeszczy..... Wrzeszczy na nią. Wyraźnie jej ubliża. POtem traci zainteresowanie lalką. Nie ośmielę się tu napisać, że rozumiem moje dziecko.... Takie głoski jak ć, ś Nastka wymiawia raczej bez problemu i chyba z niejakim upodobaniem nawet. Rany, no mam tu jeszcze tyradę do opisania, a musze kończyć :( Lecę, a jeszcze wrócę!!! Ściskam mocno i do usłyszenia!
  4. Witajcie! Tak tak, te pierwsze male-wielkie sukcesy naszych dzieciakow tak szybko gina w natloku kolejnych umiejetnosci, ze czesto szybko zapominamy jak wzruszal nas pierwszy kontakt wzrokowy, pierwszy swiadomy usmiech itd. Dlatego ja z taką pasją prowadzę kronikę Anastazji i co miesiąc jest cała wyliczanka, co nowego Cesarzowa potrafi :) Z przeogromnym sentymentem wracam do pierwszych stron i nigdy nie moge się powstrzymać od łezki w oku. Cholera, no zrobiłam się straszliwie sentymentalna! To się leczy? :) Myshko, ja miałam akcję z pieluchą kropka w kropka jak Ty. Czytałam Twoją wypoiwiedź i jakbyś opisała moje zmagania z tym problemem! Z tym, że ja na początku głupio traciłam cierpliwość i stawiałam prawie że siłą na swoim - bo też umiem przewinąć tylko na leżąco. Oczywiście - jak słusznie zauważyłaś - doprowadziło to do tego, że Anastazja zieleniała na widok przewijaka. Ja zreszta też i sprawa nie dotyczyła jedynie kwestii zapachu wydostającego się z pieluchy. Zieleniałam również z nerwów. Aż w końcu stuknęłam się w głowę i zrobiłam tak jak opisujesz - pozwalam jej wybrać jakąś zabawkę na czas przewijania - zazwyczaj to jest pędzel do pudrowania zadeczka ( fatalny wybór, bo musze potem używać oplutego... co nienajlepiej wpływa ja jakość talku... ). Teraz problem już prawie nie istnieje, Nastusia daje się przewijać bez protestu, czasem nawet bez zabawki. Dołączyłam do tego zaniedbany nieco rytuał wycałowywania tych rozkosznych stópek, Kurde, kiedyś to było na porządku dziennym, a potem, jak przewijanie stało się rutyną, to jakoś zaniedbałam te pieszczoszki na rzecz przewijania szybko i sprawnie. I tu był błąd! Ciesze się że mnie trochę olśniło i że wróciłam do tego co przecież tak cenne, bo tak ulotne! Wkońcu przecież nie będę całować po nogach 30-latki! A ten roczek, czy dwa miną tak szybko.... :( Kobietki! Wzywam! Całujmy te śliczne kopytka zanim przywdzieją szpilki! Ba, ale czasem jednak nerwy mnie ponoszą. Co będę ściemniać. Ponoszą mnie nerwy przy sznurowaniu butów Nastusi. Tak. Ona nienawidzi pozycji, gdy siedzi u mnie na kolanach, a ja sięga do jej nóżek. Obsesję ma jakąś, albo co? Pręży się wygina i wrzeszczy w niebogłosy! A ja dostaję szału.... Chyba zmieniam odcień skóry w tym czasie... liczę do 3 tysięcy..... aż w końcu kapituluje i sadzam małą na nocnik. Na tym tronie daje sobie zawiązać buty bez problemu. Boszzzzzzzzz..... czy rośnie mi jakaś artystka, ekscentryczka? Litości.... Uf, musze lecieć. Sciskam Was wszystkie!
  5. Kochane, teraz mam dopiero sajgon, bo nie mam jak przychodzic na ten Internet. Ciocia moze tylko po południu, a po południu Nastusia zastrajkowała z drzemką i kicha. Nie moge jej zostawić samej, bo się drze.... tylko mama i mama . Ech... zaczyna się. Ale szybko z nowości: Nastusia biega!!! Chodzenie znudziło jej się już w chwili, kiedy postawiła pierwsze samodzilne kroki( jakies 3 dni temu) i od razu roszyła do galopu. Teraz po woli zaczyna rozumieć, że idą wolniej zajdzie dalej. :) Ale nadal czasem nie potrafi się powstrzymać. Dźwiga dupcię do góry i jak na wystrzał ze startera leci na hura ile się da do przodu. No kosmos. Zastanawiam się nad nabyciem kasku w rozmiarze mini mni :) Myślicie, ze taki jest? Najlepiej z latarka na czole, bo ciemności nie są dla Nastusi żadną przeszkodą. Nic nowego nie mówi,ale mówi bez przerwy - nadaje jak radio i ciężko ja uciszyć. Od jutra podejmę na nowo próby z nocnikiem. Dziękuję za Wasze pocieszenia. JA wiem, ze ona jeszcze jest malutka, ale robi kupcię nawet czasem 4 razy dziennie!!!! BYłabym zbawiona, gdyby zechciała robić ją we właściwym miescu. Może być nawet abażur secesyjnej lampki, byle nie pielucha!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Dziewczyny, strasznie bez Was radzić sobie i nie moc w każdej chwili pogadać, zapytać, zaczerpnąć otuchy, ech.... Musze kończyć. Acha, bardzo się cieszę, ze tyle z was udało mi się namówić na tran!!!! Nastusia ( o dziwo!!! ) uwielbia to świństwo. Acha, dane do tabelki: Anastazja, 3300g, 54cm, 11 miesięcy - 75cm, 8600g. Zębów pozdrawiam!!!!!!!!!!!!!!!!!!
  6. Acha, jeszcze słowo o teściowych. Dlaczego moja do licha nie mieszka we Włoszech??? Nadawałaby się jak mało kto, a i daleko byłaby ode mnie :) Musze jej zasugerować..... Karenko, głowa do góry. Teraz tak jak nigdy wcześniej jedziesz na specjanych prawach i wolno ci dużo więcej. Wolno ci się wściec, wydenerwować, nawet wywrzeszcześć swoje prawa, a wybaczone muszisz mieć, bo przecież to tylko hormony, jak słusznie zauważyła Kuk :) Ja tak zrobiłam, ale faktem jest, że ze mnie żadna dyplomatka. Kawał pieniacza jestem i nie ma co ukrywać, raczej zaletą to nie jest. Ale za to raz się na coś przydało, bo ustawiło moje stosunki z teściową mam nadzieję raz na zawsze na odpowiednim poziomie. :) Nie hoduj wrzodów na żołądku, wal prosto z mostu! Bo jak nie powiesz teraz, to za 10 lat się nazbiera i eksploduje. A wtedy wszyscy będą obruszeni że przecież nigdy wcześniej się nie skarżyłaś, więc co u licha Ci się teraz nie podoba????? Trzymam za ciebie kciuki. Nie daj się!
  7. Co za rozpusta, ja znów na internecie ! Słuchajcie, ja naprawdę nie mam pojęcia o co chodzi z tym babciowym smalcem, ale podobno było to stosowane na mnie z niesamowitym efektem ( relacja mamy, która również z powątpiewaniem przypatrywała się babci, co ona ze mną wyprawia ). Tak sobie myśle, że skoro niektórym bobrowe sadło goiło rany, to czemu swojska słoninka nie miałaby wybawiać od grypy, co? :) Kuk, masz rację, bardzo możliwe jest, że to ogólne zanieczyszczenie wpływa na stan zdrowia Frania, ale nie koniecznie. Być może ważniejszym czynnikiem jest tu zagęszczenie ludzi - każdy przecież prycha i kicha, więc w centrum miasta prawdopodobnie jest w powietrzu dosłownie zupa z mikrobów wymieszanych bardzo dokładnie, wszelkiej maści i pochodzenia. Tak więc faktycznie może być trudno uniknąć złapania czegoś co chwila :( Obawiam się, że póki tam mieszkasz nie uchronicie się od tych zarazków i raczej trzeba postawić na zwiększenie odporności. No a tu wkracza mój nieśmiertelny tran :) Ufff. Lecę. Dziewczyny, błagam, skrobnijcie coś w temacie nocnika, bo jestem totalnie bezsilna.!!!
  8. Tak się za wami stęskniłam, zę musiałam napisać, choć doszłam dopiero do 147 strony :( No ale totalnie nie mam jak czytać. Jak więc widzicie jestem totalnie w tyle ;((((( Ale postaram się regularniej troszkę bywać. Jak mnie w końcu nie pogonią...... bo już prawie mieszkam u Cioci przez ten internet.... aż mi wstyd. Ale do rzeczy! Kuk, zdążyłam przeczytać że Franio chory! Ogromnie mi przykro!!!! Pytasz o domowe przepisy - więc ja tylko powtórzę swój, TRAN. Wiem, klepię to bez przerwy i do znudzenia, ale nie przestanę. Dziewczyny, to działa!!!!! Odpukać. Nastucha zdrowa jak rydz, choć w naszym pokoju jest....15 stopni. Tak tak i to jeszcze, jak dach na grzeje :) Mama pomstuje, ze morduję dzieciaka i że skończy z gruźlicą :) Szczególnie, jak w nocy temperatura spada do 12-13 stopni. Czasem nawet 11 :) Ale już się przekonałam, że chłód, długie spacery i tran działają cuda. Sama przerzuciłam się na wyłącznie zimną wodę do mycia ( koszmar!!! ) i odpukać od wielu miesięcy nie słyszałam nawet o katarze. Przez naszą wiochę przetoczyla się już fala jakiejś podejrzanej grypy ( ???!!), ale moja rodzina tego nie odczuła szczęśliwie. Katuję tym tranem wszystkich :) Kotzystając z dobrej i słonecznej pogody wędrujemy całymi dniami po lasach i polach, więc i apetyt mojego niejadka jakby troszkę wzrósł. Hura! Zębów nadal 5 i jakoś nie widać żeby się kolejne szykowały do wyjścia. Co do ciąży, tak odetchnęłam z ulgą. Nigdy nie dowierzałam metodom naturalnym, więc przykładałam dużą wagę do farmaceutycznych zabezpieczeń, dlatego objawy ciąży mnie kompletnie zdruzgotały!!!! Ale na szczęście alarm był fałszywy. Ufff. Nastusia zaznacza już swoją wielką indywidualność.... mówi mama, ale nie do mnie..... Do mnie mówi....Pe-pe. Bez komentarza. Nie mam pojęcia dlaczego i skąd jej się to wzięło. Pytanie w takim razie, kim w jej słowniku jest mama????????????? Czy powinnam sie niepokoić ? :) ha ha ha Próbuje nadal nieudolnie nieco chodzić, ale najdalej po 5 krokach traci równowagę :) Pasjami ogląda i ... zjada książeczki. Odróżnia zwirzątka, pokoazuje gdzie kto ma oko, nos, itd. Ale w szachy nie gra :) Owszem, rozrzuca namiętnie po całym pokoju, ale żeby postawić tatusiowi mata, to nie bardzo ;) Musze kończyć, niestety ogromnie mi Was brakuje!!!!!!!!!! Brak mi Waszych cennych rad! Nastusia totalnie nie umie korzystać z nocniczka. Nie mam pojęcia jak się zabrać do nauki. Ona w żaden sposób nie sygnalizuje, ze będzie kupa. Robi ją nieregularnie, o najróżniejszych porach dnia, bez wysiłu, nie ma zaparć i właściwie tylko po zapachu rozpoznaję, że trzeba przewinąć. ratunku!!!!! Poradźcie coś.... No i wykańcza mnie jej niechęć do ciepłych potraw. Wszystko co ja muszę ostudzić prawie do zimnego! Ciepłego do buzi nie weźmie. Dlaczego???? Ech... ide sobie w żalu. trzymajcie się ciepło. Kuk, wysypiaj się!!!! Niech Franio szybciutko wraca do zdrowia! Moja babcia miała genialną metodę smarowania całego dziecka przetopionym smalcem. Dzidziuś pachnie podobno jak pyszna wędzonka, ale zdrowieje w olimpijskim tempie. Czego bardzo Franiowi życzę. Uściski!
  9. Dziewczyny, widziałam zdjęcia. No są przecudne!!!!! Pati, jeśli to nie kłopot, czy mogłyby zostać wszystkie? A jeśłi to sprawa ich objętości i wszystkie zajmują za dużo miejsca, to bardzo poproszę, żeby na stronie zostało zjęcia Nastusi ze mną, Nastusi z rodzicami, no i oczywiście Nastusi z kumplem Franiem - siedzą tak słodo we dwoje i jeszcze to samotne Nastusi w całej okazałości - jeśłi to nie zbyt wiele - to będę ogromnie szczęśliwa. Kuk, jeszcze raz dziękuję za takie pięne zdjęcia!!!!
  10. Witam Was Kochane w znacznie lepszym nastroju. Po pierwsze dzięki Wam. Jesteście dla mnie nieocenionym wsparciem. Ogromnie Wam dziękuje dziewczny za wszystkie słowa otuchy i Tobie Pati za fluidy :) Chyba zadziałało, bo okres nadszedł wywołując u mnie ( pierwszy raz w życiu ) stan radosnej euforii! Bardzo mnie pocieszyłyście tymi informacjami o naturalniej nieregularności, bo podobnie jak Kuk - byłam już niemal pewna na 100 %- wszystkie objawy się zgadzały. Ale to pewnie była psychoza i część z tych objawów była bardziej wmówiona, niż istniały w rzeczywistości. Teraz mi tak lekko na sercu, że trudno to opisać. W skrócie o mojej pocieszce - od kilku dnia stawia samodzielne kroczki. To jest tak: wstaje bez pomocy, robi kroczek i bęc na pupę. Znów wstaje, robi kroczek i bęc. Ale się nie zniechęca, więc przymierzam się do kupienia bucików. Ma już 5 ząbków!!!! Dalej jest niestety niejadkiem, i jeśli przybiera 300 g miesięcznie, to już jest SUPER. A nerwicy przez to dostaję. Postaram się zaraz dostać na stronę i obejrzeć zdjęcia. Mam nadzieję, żę mi się uda. Gorące uściski ślę z zimnej, choć słonecznej płaskiej ziemi Mazowsza.
  11. Lonko, nie masz pojęcia, jak podniosłaś mnie na duchu! Dziękuję Ci za to!!!!! Ja cały czas czekam, ale nic się nie dzieje. Dławi mnie w gardle ze strachu i jeszcze bardziej, kiedy sobie uświadamiam, ze to może nie ze strachu, ale zwykłe mdłości.... i wtedy jest mi jeszcze gorzej. No, ale dość o tym. Mysho, jak ja Ci zazdroszczę! Fantastyczne przeżycia! Pisz, pisz dużo, a ja w miarę możliwości będę zaglądać na net i coś z tego wyłowię. Pozdrawiam Was wszystkie gorąco i tysiące uścisków dla Waszych pociech!
  12. Jeszcze chciałam napisać, że wspaniale było poznać Kuk, która jest super, ma wspaniałą mamę, przystojnego męża i przecudownego Frania, który jest najpogodniejszym maluszkiem, jakiego w życiu poznałam. Cały czas się uśmiechał i był przeuroczy!!!!! KUK, dziękuję, że mnie odwiedziłaś. Było mi bardzo miło!!!!!!!!!
  13. Cześć dziewczynki, dorwałam się na momencik, jak zwykle, gościnnie u cioci do netu, więc spiesze donieść Wam o najnowszych wieściach. A są różne... Z dobrych - Nastusia już próbuje samodzielnie chodzić, ma 4, 5 zęba ;) jest cudowna, wreszcie je, cwaniakuje i jest słodziutka. A teraz szokowa wiadomość .... jestem przerażona, ale... chyba jestem w ciąży. Poczekam jeszcze tydzień i zrobię test, ale możecie sobie wyobrazić co ja czuję. Nigdy w życiu żadnej wpadki, dzidziuś co do dnia zaplanowany, ostrożność na najwyższym poziomie , a tu co...? jeszcze nie wyszłam z szoku, ale staram się nie panikować. Zrobię za tydzień test i dam Wam znać. Nie zapominajcie o mnie. Myślami jestem cały czas z Wami. Shalla
  14. dziewczyny, jak ja tęsknię!!!!! Ogromnie Wam dziękuję za pamięć, za telefony, za wsparcie, za wszystko! Nie mam czasu nic przeczytać. Wyrwałam się na moment, żeby dać wam znać, ze żyję. Nastusia na dwie dolne jedynki i kawałek jednak górnej. Jest cudowna, wstaje, raczkuje i próbuje chodzić - trzymając sie oczywiście czego popadnie. Ściskam Was, muszę biec do niej, a kafeja jest 100 mil od mojego domu chyba ;( Uściskajcie swoje pociechy od starej ciotki!!!!
  15. Dziewczyny, i oto stało się. \\odłączyli nam internet, więc wpisuję się poraz ostatni - nie wiem na jak długi czas ;( Już nie nadrobię tego, co napisałyście. Dziś korzystam tylko gościnnie i króciutko, więc nawet nie napiszę co i jak. Wydawnictwo Prószyński odpisało i mnie zgnoiło do cna - tak, jak się spodziewałam. :( Od prawie dwóch tygodni czuwam przy łóżku taty..... ;( NAstusia rośnie ślicznie i ma ząbki. Idzie trzeci. Na razie bez sensacji. Ściskam Was z całego serca. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się usłyszymy w eterze. W miarę możliwości będę czasem szwędać się po znajomych, co mają internet.... Milion uścisków. Trzymajcie się i wycałujcie swoje pociechy od ciotki Shalli. Do usłyszenia. Kiedyś....
  16. No witam. I znów opustoszał nasz przybytek wspólnych radości. Jak ja czytam swoje poprzednie wypowiedzi, to mi włosy stają dęba. Ile byków.... czy Wy w ogóle rozumiecie co ja tam za brednie wypisuję??? Acha, niezrażona zglanowaniem przez wydawnictwo wzięłam się za następną książkę. W zasadzie pisze ją dla Nastusi, o Nastusi i o jej przygodach i tym razem mam w D... czy ktoś ją wyda czy nie. Na Mazurach zimno.... Kuk, nie napisałaś gdzie będziesz na tych Mazurach. Bardzo bym chciała się z Tobą spotkać! No coś miałam jeszcze napisać, ale oczywiście skleroza górą :( A tak, miałam dodać, że Nastusia też w zabawkach preferuje metki ;) Sznureczki jej nie interesują, ale za to firanka!!!! Firanka to jest to! Dziewczyny, prośba. Szczególnie do Nikii, Micki, Myshki, Katrin i Lonki. Czy mogłybyście mi napisać ile dziennie jedzą wasze pociechy? Napisze Wam w czym problem. Otóż Anastazja zjada liczą od rana: 7.00 moje mleko 9.00 moje mleko 10.00 moje mleko 12.00 pół słoiczka zupki ( z mięsem, lub bez ) + woda lub moje mleko do popicia 14.00 moje mleko 16.00 moje mleko 17-18.00 druga połówka słoiczka z zupką + woda lub moje mleko 19.00 - 20.00 kaszka ryzowa z malinami na wodzie = moje mleko 21.00 ostatnie karmienie ( czyli moje mleko) A w nocy ostatnio ok 5 razy!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! I tu jest moje pytanie. Czy ja jej daje w ciągu dnia za mało jesć i ona jest głodna ???? Ale chyba głodne dziecko to płacze, nie chce spać, nie wiem, może choruje??? A ona śpi jak aniołek, zdrowa jak rzepa, silna jak tur.... więc ja już nie wiem. Dlaczego ona nagle tyle razy je w nocy i to TAK DUŻO!!!!???? Siostro Kuk- Gosiu, help! Dziewczyny.... marzę o przespanej nocy...
  17. Kuk! NO rewelacja! ja się za takim kółkiem rozejrzę. Jak nie trafię, to bardzo bardzo się zaspisuję na twoją propozycje! Co do mojej książki, to jest tak, jak się spodziewałam. Kazali sobie przesłać i na tym się skończyło. Ani słowa odzewu. Mogliby chociaż napisać, że do dupy i mam ją sobie zawiesić na haku w kiblu :( A oni mnie po prostu olali z góry. Kuk, ten Twój lekarz na mój dyletancki umysł, to jakiś podejrzany jest. On sam nic nie bierze? Może coś wącha? Może gość ma jakieś skrzywienie w kierunku ćpania prochów bez opamiętania???? :) Anastazja szczęśliwie przeżyła swoje już praiwe 7 miesięcy i jeszcze nie byłam w aptece... A swojemu pedietrze w ogóle nic nie mówię i tylko przytakuję, bo też jest z innej planety i wciska mi kity, że aż włos się jeży. Dopiero co mi kazała pozbyć się dywanów, kwiatów, książek, zasłon i cholera wie czego jeszcze, bo dziecko MOŻE dostać alergii, bo cytuję;\" teraz prawie wszystkie dzieci mają\". Ręce opadają od takich lekarzy. Ale co tam, swój rozum trzeba mieć i tyle. Nastusia dostała proawdziwy kubek niekapek i usiłuje się nauczyć z niego pić... niestety traktuje go raczej jako gryzaczek i nie może pojąć, że trzeba tam zassać, żeby poleciało... No i ma dwa zęby! Już wylazły, choć dopiero tylko koroneczki!!!! Cud chyba jakiś, bo dziąsła ani nie są czerwone, ani spuchnięte, a zęby leżą. Ciekawe.... No i hest fanatyczką pilotów od TV i książek. Szelest kartek wybudza ją z najtwadszego snu. Koniecznie chce karteczki drzeć i pchać i buzi. Piloty pochowane... zaczyna się dziewczyny, to już niebawek, jak nasze pociechy ruszą w świat i.... nóg nam zabraknie, żeby je dogonić ;)
  18. Shalla

    Nasze male codzienne gafy

    Razem z mama poszłyśmy do sklepu do wykładzinę. Udało się kupić wymarzoną, 5 metrów długą i tyle samo szeroką. Facet pyta w sklepie, czy sobie poradzimy ( sklep na osiedlu, kilka ulic od naszego domu ). Co? My sobie nie poradzimy? Pewnie, Panie! Co to jest, takiego naleśnika weźmiemy we dwie i spoko. Ja nie byk... a mama niteczka 48 kg...metr pięćdziesiąt w kapeluszu. Facet więc zmierzył nas wzrokiem, ale nic nie powiedział. Zaproponował, że wyniesie nam tą wykładzinę ( ślicznie już zrolowaną i zaklejoną taśmą ) przed sklep, żebyśmy tu nie lawirowały między półkami. No i luz. Gość wyniósł wykładzinę przed sklep, popatrzył na nas jeszcze troszkę podejrzliwie i w końcu sobie poszedł. No to my dziarsko zabrałyśmy się do niesienia. mama z przodu, a ja z tyłu. Pierwsze pojejście...yyyyhhh. Nie drgnęła z posad. Nie, to może ja z przodu, a mama z tyłu. POnowna próba zakończona klęską. W końcu sie zaparła nogami i przy pomocy mamy udało nam się podnieść jeden koniec, podparłam go ramieniem, mama też trzyma... no fajnie, ale drugi koniec pięć metrów dalej leży.... W życiu bym nie przypuszczała, ze wykładzina może być TAK ciężka. Pech ( ? ) chciał, że obok robotnicy stawiali pawilon chyba sklepowy. Zorientowałam się dopiero po jakimś czasie zmagań z wykładziną, zę cała ekipa udziadła na stawiamym murze i gapią się na nas zrywając boki. A najlepsze było to, że my też cały czas ryczałyśmy ze śmiechu. W końcu jakiś gostek się zlitował i zszedł do nas z pytaniem, czy może nie pomóc. Ale jak spojrzałam na feceta, to wybuchłam niepohamowanym śmiechem - gościu był jeszcze mniejszy od mojej mamy!!!!! No, paranoja normalnie! ALe mówię, że jasne, a co, niech i ja się pośmieje z tego, jak ten cherlak będzie walczył z gumowo-futrzanym rulonem. A gostek myk, zarzucił sobie tego mega naleśnika na ramie i pomaszerował dziarsko przed siebie. Goście na budynku bili mu brawo, a my świńskim truchtem, nie oglądając się już za siebie pokłusowałyśmy za naszą oddalającą się wykładziną na dwóch cienkich nóżkach. No , miał fatec krzepę.... Niestety, to nie był nasz pierwszy taki pomysł z braniem się za rzeczy, którym nie mogłyśmy dać rady. Ale o samodzielnej przeprowadzce i otwierajcych się szafach w połowie piętra.... innym razem.
  19. i ja mam pierwszy raz do opisania. Dziś Nastusia dostała chyba amoku, bo płaczom, jękom i skwierczeniu nie było końca ( tak sobie marudziła w wysokich tonach ). Widziałam że jest głodna, bo i pora na to i palce sobie ssała, ze mało ich nie odgryzła, ale za nic nie dała się przystawić. Jak ja ją do poziomu, to ona w ryk. I to jaki ryk! No, kurczę, myślę sobie, przyecież widzę , że jest głodna. To co robić ?! I tak mnie coś podkusiło.... posadziłam sobia ją na kolanach, przodem do mnie, nogi na boku i.... przyssała się jak pirania w tej pozycji! No i proszę... mam nadzieję, ze to nie oznacza definitywnego końca z karmieniem w pozycji leżącej.... Co do histerycznych reakcji. POtwornym rykiem i histerią Nastusia reaguje na dziadka ;) Męża tatę. Heh, ciekawe, bo ja też.... prawie ;)
  20. Jak już tak patrzeć na przykłady konkretne, to faktycznie, te wszystkie mądre teorie o butelkach biorą w łeb. Ja też PAMIĘTAM, że bardzo długo rozstawałam się z butelką ( jak Mysh! ) i mój zgryz tez jest bez zarzutu. Zaś co do próchnicy.... mnie się wydaje, ze to zależy od uwarunkowań genetycznych. Zobaczcie na takich Masajów. Czy słyszeli kiedyś o myciu ząbków przed snem? Albo o Colgate? A kto by nie chciał mieć takich zębów....! Wysnułam sobie własną teorię na ten temat ;) Otóż sądzę, że sedno sprawy leży w posiadaniu w jamie ustnej bakterii próchnicy, lub nie posiadanie. Oraz skłonności dziedziczne. Jeśli dziecko takich bakterii nie ma ( bo nikt z próchnią np. nie oblizuje dziecka smoczków, czy łyżeczki ), to ich mieć nie będzie. bo i skąd? No, chyba, ze się kiedyś będzie całować z kimś z próchnicą :) Ale to już raczej troszkę później ;) Przecież te bakterie nie biorą się znikąd! Chyba... Ech, sama już nie wiem. Mój mąż ma świetne zęby, chyba w życiu dentysty nie widział. Ale ja :( niestety nie. Dlatego wolę chuchać na zimne, na wszelki wypadek, gdyby jednak Nastusia wdała się we mnie. No i na Mazurach też wróciły temperatury dla ludzi ;)
  21. Shalla

    Nasze male codzienne gafy

    Coś mi się przypomniało z czasów, kiedy pracowałam. Wyszłam z pracy na obiadek i stanęłam w ogonku po pizzę na mieście ( taką małą na tacce ). Ale, ze musiałam być cały czas na smyczy, a nie chciałam się jednocześnie szamotać z jedzeniem i z telefonem, to wzięłam służbowy - ze słuchawkami w uszach. Bardzo wygodny. No i stoję w kolejce. Zamówiłam sobie z bekonem i odsunęłam się, zeby inni za mną też złożyli swoje zamówienia. A ja czekam sobie grzecznie zamyślona i zapatrzona na coś. W pewnej chwili odzywa się mój telefon. Dzwonią z firmy poligraficznej, gdzie realizują moje zamówienia na foldery. I jak to bywało już od kilku dni dzwonią z dręczącymi pytaniami. Parę osób w kolejce obejrzało się na wariatkę ( na mnie) która niz stąd ni z owąd zaczyna gadać do siebie. Ale nic poza tym. POkapowali się, że mam taki telefon i już. Przestali się gapić. A ja gadam. Tłumaczę jakieś farmazony. W końcu słyszę jak babka z budki gapiąc się na mnie pyta: - pani zamawiała pizzę z szynką ? ( w tym samym momencie facet z poligrafi pyta mnie czy napisy na folderze mają być z lakierem UV ) - Nie, z bekonam. - odpowiedziałam. Oczywiście odpowiedziałam babce w budce, ale mikrofon wszystko ściągnął i możecie sobie wyobrazić zdumienie faceta z poligrafii... - Przepraszam, to nie do pana - zreflektowałam się szybko i mówię - oczywiście z lakierem. Tym razem babka z budki wywaliła oczy, bo to była jesień i nie widziała, ze mam w uszach słuchawki od telefonu i że ja z kimś gadam. No kosmos. Więcej nie brałam ze sobą słuchawek, tylko od tamtej pory odbieram telefony jak bozia przykazała. :) POzdrawiam gafowiczów.
  22. Nie wiem, czy o to chodzi, ale napisze Wam co ja przeczytałam za argumenty o tym NIE piciu z butelki. Głównie z tego co zrozumiałam, chodzi o trzy przyczyny: 1) u dzieci karmionych ciągle jeszcze piersią podobno drastycznie spada chęć ssania, lub efektywność ssania ( bo z butelki leci lepiej i bez takiego wysiłku). Więc nawet jeśłi dziecko było na piersi przez 6 m-cy, a teraz mu się zapoda soczki ze smoka - to pieś ma już przerąbane, bo dziecko nie chce już się wysilać żeby ssać. Podobno. 2) dziecko bardzo łatwo i chętnie przyzwyczaja się do butelki i smoczka i później jest ciężko odzwyczaić. Dziecko podobno po prostu lubi pić z butelki i już. Nawet już będąc w wieku przedszkolnym może nie chcieć rozstać się z butlą, a to już może rzutować na jego zgryz. 3) Butla to idealny wynalazek i często znajduje zastosowanie w karmieniu przed snem. Dziecko szybciutko przyzwyczaja się, że idzie do łóżeczka i dostaje bulę, z którą zasypia. Całą noc w buźce namnażają się wtedy bakterie - i pierwsze kroki do próchnicy - szczególnie, że mówimy tu jużo wieku, w którym pojawiają się ząbki. Moje przemyślenia: faktycznie jakoś nie widze tego, żeby 80 ml soku podać łyżeczką... Na razie moje dziecko pluje sokami na odległość, więc podaję je łyżeczką, bo najdalej na trzech sie kończy. Ale jeśli dziecko lubi i potrafi sporo wypić to co wtedy? Ja postawiłam na kubek niekapek, ale nauka idzie nam jak po grudach. Ćwiczymy na razie na wodzie - bo przy okazji tej nauki mam szwedzki potop w domu i nie wyobrażam sobie tej akcji z np. soczkiem marchewkowym :) Podróżując w te upały samochodem już omal się nie złamałam do butelki z wodą. Ale jakoś mnie skutecznie odstręcza wizja Nastusi, która odmawia ssania :( Ona juz teraz, widzę, jakoś się boczy na to ssanie. Po jedzeniu ( zupki ) woli dostać wodę ( łyżeczką ) niż się wysilić i popić mlekiem :( Leniuch. Ach! Miałam Was zapytać. Nastusia jest na etapie sprawdzania wydajności strun głosowych. Nie wiem, jak to przetrzymam, ale robi wrażenie na wszystkich , którzy to słyszą. Niestety... Bez przesady będzie, jeśli powiem, że wchodzi w takie tony, że tylko patrzę, czy szklanki nie zaczną pękać. Nie krzyczy i nie piszczy. To jest coś po środku. Nie wiem do czego to porównać. Bawi się i nagle wydaje taki przeciągły długi dźwięk, że chyba zachacza o ultradźwięki! :) Cholera, no nie da się tego ignorować. Dosłownie bolą uszy, jak przy starcie samolotu! Czy Wasze pociechy też się tak drą? Najgorsze, ze to nie jest krzyk, którym chce coś zamanifestować. Ot, tak sobie krzyknie, uśmiechnie się potem z zadowoleniem i bawi się dalej. Ratunku....
  23. No i pewnie sobie super pogawędziłyście, a mnie się zwalili niespodziewani goście i klops :( Czacik mi przepadł. A tak chciałam... Logosm, jak ja ci zazdroszczę tej bryzy!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! W ogóle gdzie jesteście? Wszystkie upał rozłożył? Wracajcie, bo zepchną nas jakieś tematy ...\" na wysokim poziomie\", jakiech sie ostatnio namnożyło. pa, wracam do krypty.
  24. Witam. Wody..... Cudem chyba przetrwałam noc w piekle. Ale jak będzie dziś... to juz nie wiem. Przedwczoraj napadły mnie komary i z powodu upłuwu krwi ważę chyba z kilogram mniej. W ogóle musze się pochwalić! Obecnie ważę 3 kg mniej niż przed zajściem w ciąże!!!!!! Cud chyba jakiś, bo czekolady sobie nie żałuję. Na widok wafelków dostaję małpiego rozumu, opycham się tłustą śmietaną i NIC nie ćwiczę, bo nie lubię. Może wcześniej należało zastosować taką dietę???? :) W każdym razie radość moja nie zna granic !!!!!! No i zaobserwowałam coś dziwnego u Nastusi. Może ząb....? Ale to by chyba było dziwne. Wystaje takie cuś białawego ciut na dziąsło. Ale w około ani opuchlizny, ani zaczerwienienia.... no, żadnych po prostu objawów ząbkowania! A ja i mój mąż mało życia nie straciliśmy w młodości podczas wychodzenia ząbków. Czy to więc możliwie, żeby nasze dziecko tak całkiem bezobjawowo...? Na razie czekam i zobaczę co z tego białego wylezie. Czy ząbek, czy to może jakaś narośl??? Idiotyczne, żeby po studiach biologicznych nie umieć zęba odróżnić.... głupio mi, ale naprawdę nie wiem, co ona ma w tej buźce! Spadam do mojej krypty. Odezwę się jesienią... albo nocą :) Dziś czacik ? O której ? :)
  25. Acha, Myshko, ja się nie znam, ale myślę, że dobrze by było zrobić sobie badania hormonów. Bo coś w ciąży widocznie się już zaczęło dziać i nadal jest rozhwiane, skoro cera nie wróciła do normy. Ja mam dokładnie odwrotnie. Do ciąży ciągle mi coś wyskakiwało na twarzy, a od czasu ciąży, aż do teraz, odpukać - pryszcz jest zjawiskiem sporadycznym. Z włosami się już uporałam. Piję tran :) Ale przynudzam z tym tranem, co ? :) Ale naprawdę. On zawiera wit A, D i E, więc włosy są wzmocnione od środka, a po każdym myciu jeszcze je płuczę w wywarze ze świerzych pokrzyw. Włosy cudo i prawie się nie przetłuszczają. Myję więc średnio co 4 dni. Okresu, póki co, ani widu, ani słychu. I dobrze, bo nie tęsknię za nim wcale :)
×