Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Shalla

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez Shalla

  1. Witam, no niestety Myshko, Anastazja je w nocy conajmniej 2 razy i to dużo. Jakoś nigdy nie lubiła cyca dla samej idei ssania. Jak już łapie - to z głodu. W dzień też je dużo i często ( bo już się spotkałam z teorią, zę w dzień może je za mało, dlatego w nocy poprawia ). Niestey, w dzień też je dużo - prawie co godzina. Straszny żarłok z niej. Więc niech mi ktoiś wytłumaczy czemu ona taki okruszek ???? Założę się, że to geny mojej mamy dały znać o sobie. Igła przy niej to kawał zapasionego żelastwa. a je za pięcioro. Jak ja jej zazdroszczę ! Tylko jakie to nie ekonomiczne!!!! :) Acha, miałam napisać, że Nastusia zaczyna okazywać znudzenie niektórymi zabawkami. Musze jej zabierać część zabawek i nie dawać przez kilka dni, wtedy znów się nimi interesuje. A po całym dniu zabawy \"jednym zestawem\" - żadna jej już nie obchodzi. Muszę dać coś zupełnie nowego, żeby się zainteresowała. Wymagająca dama.... No i zastanawiam się nad czymś. Nastusia jak leży na brzuchu w ogóle nie podpiera się rączkami :( Nie używa ich. Dosłownie! Buja się na klacie, głowe trzyma ślicznie i wysoko, ale ręca ma na boku. Próbowałam jej jakoś podsunąć łapki, ale gdzie tam! Zaczyna mnie to martwić. Jak to jest u Waszych dzieciaczków ???
  2. Mysh, pajacyk to jest właśnie takie jakby body - z długim rękawkim i nóżkami. Czyli cały jakby kombinezonik :) No tak, wyszło mi, ze faktycznie w porównaniu do Was to ja zamrażam to moje dziecko. Ale jak ubiorę cieplej, to dostaje potówek! Ja zwariuję. Jak ja Wam zazdroszczę tych przespanych nocy!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Nastusia nadal je 2-3 razy w nocy. A przecież skończyła już 5 miesięcy. Czy ja mam ją na siłę odzwyczajać, czy to jest dobrze dla dziecka, jak jeszcze opycha się nocą ? Rany, poradźcie coś, bo już głupieję. Nie chce wyjść na wyrodna nawet w tym temacie, że odbiorę dziecku żarcie, kiedy jest głodne :( Ale z drugiej strony, wcale nie jestem przekonana, ze takie nocne opychanie się dobrze jej służy :( Z trzeciej strony ona jest tak leciutka, że jak jeszcze jej ogranicze jedzonko, to chyba zniknie! Co robić ? Chcę spać!!!!!!! W dzień mała zasypia tak, jak Jasiek Myshy. Po prostu znudzi się sama sobą i zasypia. Miejsce dowolne. Godzina też. Ide robić naleśniki. Chyba mam obsesję na punkcie naleśników. Acha. Wreszcie zakupiliśmy kronikę dla Nastusi. I od wczoraj się nad nią znęcam ( nad kroniką, nie nad Nastusią...). I dopiero dziś dobrnęłam do aktualnego momentu :) Ufff, ale było przypominania sobie i wklejania zdjęć! Za to jestem teraz dumna z tej roboty :) Zapisałam nawet kołysanki, które jej śpiewam ;) Ot, świr wiosenny ze mnie wylazł.
  3. Witam! A no, tak ogólnie, to ja też jestem przeciwna łapania na ręce przy każdym jęknięciu, choćby dlatego, że dziecku przecież nie zawsze o to chodzi, prawda ? :) Mam taką swoją prywatną metodę, która nie zawsze coprawda działa, ale dość często się sprawdza. Kiedy mała leży sobie grzecznie i nagle wnerwiona czymś ( np. nie może usiąść, albo uderzy się za mocno gryzaczkiem ) zaczyna płakać - wtedy nachylam się nad nia i zaczynam się śmiać. Ona wtedy prawie natychmiast zapomina, ze miała płakać i też zaczyna się śmiać. I cały zły nastrój mija. Jeśli to nie pomaga - to znaczy, ze sprawa jest poważniejsza niż zły nastrój ( bąki, beki, kupcia, nudności, etc ) i wtedy już wkraczam do akcji :) Muszę zasięgnąć Waszej opini. Otóż chodzi o ubieranie na dwór. No, z przymusu pytanie kieruję do dziewczyn mieszkających w Polscy i borykających się z tą samą pogodą co ja ;) Otóż ja ubieram Nastusię na dwór następująco: body z długim rękawkiem śpioszki pajacyk czapeczka no i przykrywam kocykiem jeśli jakoś bardzo wieje. Nie wiem, czy to nie za mało, bo teściowie patrzą na mnie jak na zwyrodnialca, ale po spacerze Nastusia jest bardzo ciepła, kiedy ją wyjmuję z wózka, wiec chyba nie marznie ????? A że buzię ma zimną, to chyba normalne, skoro jest nie przykryta, prawda ? Co Wy na to ? Ubieracie cieplej ????
  4. Cześć DZiewczyny. Pati, dzięki!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Pewnie na mnie nakrzyczycie, ale ja mam kompletnie odmienne zdanie na temat noszenia na rękach. Jakoś tak czuję sercem, że moje dziecko potrzebuje nie tylko jedzenia i spania, ale również mojej bliskości, pieszczot, przytulania, noszenia, całowania, itd. Pewnie jestem straszliwie niepoprawną matką, która sobie kręci sama bat na plecy, ale trudno. Inaczej nie potrafię. Uwielbiam ją przytulać, przyciskać mocno do siebie, kiedy płacze kołysać w ramionach, szeptać do ucha, tulic aż się uspokoi. No i jeszcze coś....jakoś tak...wiem po sobie. Ja też uwielbiam się przytulać, więc...jak mogłabym tego odmówić dziecku? Może czasem płacze, bo właśnie ma zły nastrój ? Bo coś złego się śniło ? Bo coś zaswędziało na pleckach, a nie umie się podrapać tam ? I nic nie ukoi tego smutku tak, jak przytulenie do mamy. Nie nosze małej ciągle, bo ona wcale się tego nie domaga. Większość dnia spędza na kocyku, lub w wózku. Ale czasem jak widzę tą podkówkę, to poprostu nie mogę się powstrzymać, żeby nie porwać jej w ramiona :) I tak sobie myślę, przecież ona nie będzie całe życie ważyła 6 kg! Czas tak szybko mija...i wiem, ze przyjdzie taki dzień, że zapragnę ją wyściskać, wycałować, wyprzytulać, a ona mi powie: \" mama, no coś ty!\" :( Bo tu już nie będzie moja maleńka Nastusia, ale panienka, której nie da się już ponosić na rękach i ukołysać do snu. Już dziś wiem, że bardzo będę za tym tęsknić. P.S. Monikas nie uwzględniła mnie na swojej liście jutowych worków. Jestem zawiedzina i czuję się pominięta :) Chyba się sama dopiszę , bo nie zdzierżę tej zniewagi!
  5. Cześć Kochane. Dzięki. Chyba potrzebny był mi kopniak. Mamdoła fonansowego i chyba mi się rzuciło na inne sfery życia :( W każdym razie dziękuję, ze mnie przyprowadziłyście do porządku. Katrin, czy i ja mogę poprosić o tą wersję elekroniczną Zaklinaczki ? Bardzo proszę. Bardzo!!! Podaję mój mail jeszcze raz, bo chyba Logosm prosiła : morloth3@o2.pl Co sie tyczy gwałtownych nieuzasadnionych krzyków. Kuk, ja przeżyłam podobną sytuację, więc napisze Ci co okazało się powodem - otóż...zabłąkany bączek w jelitkach :( Podanie lacidofilu ( na poprawę flory bakteryjnej w jelitkach ) z moim mlekiem załagodziło sprawę natychmiast. Ale myślę ( bo nie wiem ), że w Twoim przypadku to mogło być coś innego. Może Franio jest za Tobą tak straszliwie stęskniony, że kiedy już wpadł w Twoje ramiona, to za nic nie chciał ich opuszczać i kiedy go odłożyłaś po prostu zalał się łzami rozpaczy. Tym bardziej, ze jak piszesz, uspokoił się, kiedy go znów przytuliłaś. Wiecie, doczytałam gdzieś, ze dzieci w wieku naszych pociech już rozróżniają poszczególne osoby. Nie jest im więc obojętne, czy to mama weźmie na ręce, czy jakaś obca ciocia. Zauważyłam to też na mojej Nastusi. Kiedyś przyjazd do babci był dla niej rajem, bo wszyscy ją tam nosili na rękach i dziecko było baaaardzo szczęśliwe z tej okoliczności. teraz jest zupełnie inaczej. Nie chce być na rękach u nikogo, choć chętnych jest nadal kolejka. Usppokaja się tylko w moich lub męża ramionach. Ba....chyba nadszedł dla nas okres \"ja chcę do mamy! \" :) Troszkę to uciążliwe, ale jakże rozpromienia moje serce!!!!!!!!!!
  6. Dziewczyny, coś Wam napisze na \"otarcie łez\". Zacytuję Wam moją koleżankę, która ma już 5 letniego synka. Pomimo swojej dość postawnej osoby, biust ma malutki ( choć karmiła piersią dość długo). Na wspomnienie tego czasu, kiedy oczywiście biust był znacznie powiększony, mówi tak: \"ech, było przynajmniej co w duży dekol wrzucić i poszpanować :), a teraz ? \" Cieszmy się więc z tego, czym obradowała nas natura - ileż babek wydaje krocie by powiększyć swoje \"pinezki\" ???!!! Szczególnie, jeśli prócz pięknej prezencji w wydekoltowanych bluzeczkach możemy jeszcze wykarmić nasze dzieci.
  7. Dziewczyny, wpędzacie mnie normalnie w kompleksy! Czytam, jak mierzycie ilość zjadanego mleka, jak troska napawa kilkka mililitrów w tą czy w tamtą, jak wuparzacie butelki, a ja....wyrodna. Az mi głupio. Ja nawet nie wiem ile to moje dziecko je! Przystawiam ją na żądanie i nawet nie liczę ile razy w ciągu dnia. Nie wiem w sumie przez to ile je ( bo i jak to zmierzyć ? ) i nie przywiązuje kompletnie wagi do tego o jakich porach je. Nie wychodze na spacery o regularnych porach, tylko jak mi podejdzie. W ogóle nie mam leżaczka :( więc to moje dziecię jest skazane na płaskość materaca tak długo, aż sama się nauczy siadać... Wlekę małą wszędzie ze sobą, po ludziach i chałupach...i chyba wszystko robię na opak :( Teraz sobie siedzew ciepełku przed komputerem, a biedactwo w wózku na dworze, kołysane przez wiatr. Albo mam zły dzień, albo mnie dopadły wyrzuty sumienia. Niech mnie ktoś pocieszy.....
  8. Moje maleństwo spedza czas tam gdzie ja. Poniewaz całymi dniami jestesmy same, to kiedy nie spi zabieram ja wszedzie gdzie sama sie przemieszczam. Najwygodniejj dla mnie jest w wózku...ale moja królowa preferuje wielkie łóżko w sypialni, gdzie ja sobie czytam ksiazki, a ona ma pole do wałkowania sie po duzej przestrzeni i ćwiczenia przewrotów, kopnięć, czołgania i innych...
  9. Czołem. No pewnie, że Nastusia się wkurza, ze nie może usiąść. Czasem te wkurzanie przybiera forme domowego Tsunami, ale wtedy najwyżej biorę ja na ręce, chwilkę potańczymy, albo kładę ją na brzuszek, bo jak raz pomogłam jej usiąść, to kiedy po chwili ją opuściłam znów do pozycji leżącej - ryk był jak u rannego bawołu. Nie do zniesienia taka frustracja u maluszka, więc już tego nie robię :) Niech się męćzy sama, aż osiągnie swój cel. A pomysłowa jest ostatnio... chwyta sie na przykład swoich śpiochów w rejonach kolanek i podciąga. A kiedy to skutkuje jedynie wywindowaniem nóg do świecy, to łapie się np. boków wózka ( gondoli) i za to próbuje się podciągnąć. Albo chwyta mnie za włosy, kiedy się pochylę i już ciągnie kadłub w górę. A stęka przy tym !!!!!!!!!!!!! Macie rację z tym jedzeniem. Nastusia też wróciła do fazy jedzenia od 3-4 razy w nocy. A już było tylko góra 2 razy :( Co ciekawe...choć jest najstarsza z grona naszych pociech...to chyba najmniejsza!!!!!!!!!! Ma coprawda 70 cm, ale waży zaledwie 5900. Lekarka mnie uspokoiła, że to jest waga prawidłowa \" w klasie\" dzieci lekkich. i że mam niczym nie dokarmiać, bo jest zdrowa i rozwija się prawidłowo. Ona nawet nie dojada na jeden raz wszystkiego czym ja dysponuję w jednej tylko piersi! Zawsze coś zostaje. A je naprawde sporo. Widać moja fabryka robi 300 procent normy ;) Zamiast więc panikować doszłam do wniosku, ze może moja mała jest w babcię ( w moja mamę ), która wygląda jak figórka z porcelany - malutka i drobniutka ( 48 kg w chwili gdy zaszła w ciążę ze mną ) :) Logosm, jak super, ze masz możliwość z basenem dla małego. Marzy mi się to, ale niestety. Na naszym zadupiu to tylko marzenie i marzeniem pozostanie :( A właśnie wczoraj rozmawiałam o tym z mężem że już najwyższy czas zacząć naukę pływania. Bu :( Może w wannie ? Zapuszczam włosy. Trudno. Wyłażą garściami, ale póki co i tak mam ich za dwoje, więc specjalnie nie dramatyzuję. Mój maż straszliwie przeżył rozstanie z moim długimi włosami, jak kończyłam już ciążę i wiszenie nad wanną z bujna czupryną zaczęło mi doskwierać. Ale obiecałam, że po urodzeniu znów będę zapuszczać. Zresztą, sama lubię ten wiatr we włosach....więc zapuszczam. Męki pańskie na razie są z tym, ale staram się byc twarda. Acha, miałam jeszcze napisać, ze Nastka kiedy już przefiknie na brzuszek nadal wpycha sobie pięci do buzi...kosmos, co ona wyprawia. Podparta na jednym łokciu, żeby nie fiknąć, w pozycji z zadkiem w górę, jedna piąchę ładuje w całości do buzi... I zaczęła ciekawie gadać ;) Np. : ojej jej. Albo: iju, iju, iju , iju!!! ge-je-je, ge je-je - to stały repertuar. Ale najlepsze jest....e-wo! No, kończę zanim pasibrzuch sie zbudzi.
  10. Mamo 23 - z tego co wiem, to owszem można. Sa używane po prostu inne znieczulenia, które nie zawierają czegos tam i dlatego są bezpieczne dla płodu. I na pewno warto, żeby nie wylądować potem na porodówce z ...rwącym bólem, ale ...zęba :) A, miałam jeszcze napisać o Nastusi, że jest: 1) śpiochem. ( CUDOWNIE !!!!!!!!!!!!!!! ) 2) żarłokiem ( ale waży tylko 5900, więc jest wręcz filigranowa, ale lekarz dzis powiedział, żeby nic nie zmieniać w diecie i że ten typ tak ma ) 3) śmieszką ( rechocze sama do siebie nawet. A juz jak się ją zaczepi, to globalny ubaw. Wystarczy, ze powiem do niej \" he he he\" i ona zaczyna się tak śmiać, jak z najlepszego dowcipu. Aż się zanosi od śmiechu. To jest niesamowite patrzeć na takiego Bóg wie czym ubawionego brzdąca ) :) 4) gadułą ( nadaje jak małe radio - szczególnie tuż przed zaśnięciem. Może sama sobie bnajki opowiada ??? ) 5) gimnastyczką ( nabrała takie wprawy w przekręcaniu się z plecków na brzuszek, że założenie pieluchy staje się problemem. I to serio. Wystarczy, że odwrócę się po sekundę po pieluchę, a ona fik! i juz leży na brzuchu.... 6) morsem ( kąpiel wyłącznie w lekko ciepłej wodzie i nie daj Panie Boże ja potem w jakies kocyki zawijać. Wrzask, jakby ze skóry obdzierali. Jak jest sina z zimna i dostanie czkawki - to jest ok, zadowolona i uśmiechnięta. W kogo ona to ma ??????? ) 7) bohaterem ( przeżyła dziś szczepienia bez piśnięcia prawie ) 8) damą ( obcinamy paznokcie zawsze na żywca, czyli nie w czasie snu i ...chyba ona to lubi! ) No i potwornie się ślini, więc chyba wkrótce jakies ząbki przywitamy. Biedaczka dostaje dwa gryzaki do rączek. Jeden do jednaj, drugi do drugiej i gryzie na zmianę. Bidulka zapluta po pas. Ostatnio karmiłam ją i wyjęłam jej z rączki gryzaczek, odłożyłam na stół obok...a ona puściła pierś, odwróciła się, rączką zgarnęła gryzaczek ze stołu i dopiero tuląc go do siebie wzięła się za jedzenie. Uzależniona chyba..... :) Spadam, bo została pod opieką tatusia i jego kolegów, więc lepiej kontrolować czego to jej uczą.....
  11. Witajcie. Na wstępie uprzedzę, ze będzie kobyła, więc chętnym do jej przeczytania polecam udanie się po prowiant, coś do picia, najlepiej w termosie i ciepły kocyk ( nie dotyczy czytających w Australii i Afryce - ale przyda się moskitiera ). NO to zaczynam: Przepraszam , ze tak długo sięnie odzywałam, ale jak proroczo orzekłam przed zniknięciem, dopadło mnie to i owo i skonczyłam na domowym katafalku. Co więcej - nie tylko ja. Ale od początku. Umarłam na migrenę. Ale zmartwychwstałam, bo trzeba było jechać do rodziców. W drodze dowiedziałam się, ze mama moja jest zwalona niemocą, ponieważ dopadła ją prawdopodobnie grypa. No super, a ja sie tam pcham z małym dzieckiem. Ale jak dojechałam, to sie okazało że moja mama doznała cudownego samouzdrowienia ( ??? ) i nic jej nie jest. Zdaje się, ze to jakieś psychiczne uzlaeżnienie od wnusi :) I fajnie. Na drugi dzień obudziłam się jakaś taka niemrawa. Nastusia natomiast z niewiadomych przyczyn zaczęła straszliwie płakać. Trwało to wieczorem ok godziny, a drugiego dnia stało się wpołudnie i trwało ok 15 minut. Krzyk był tak straszny i tak przeraźliwy, że nie wiedziałam co mam robić! Absolutnie nic nie pomagało. W te pędy zabraliśmy ją do lekarza, który też nic nie stwierdził prócz lekko nagazowanego brzuszka. Pewnie więc bąki ją męczyły, a że nigdy nie przeżyła kolki, to ból ją widocznie zaskoczył i dlatego się tak darła. Dostała lacidofil i problem zniknął niemal natychmiast. W każdym razie krzyk już się nigdy niepowtórzył. Za to nadszedł wieczór, a ja....już nie wiem czy z tych nerwów, czy z innej przyczyny...prawie 39! Nie pamiętam u siebie takiej temperatury chyba nigdy. Naczytałam się gdzieś, ze jak gorączka idzie powyżej 39,5 to trzeba przestać karmić. A ja leżę, a termometr nabija. Głucha wieś. Ja bez samochodu. We wsi ciemno i zero sklepów czynnych, nie mówić o aptekach, czy w ogóle towarze typu mleko modyfikowane. No to lekko spanikowałam. Ale co mogę zrobić? Nic. No to leżę i przypominam sobie na szybko paciorki z dzieciństwa, zeby ta gorącza opadła. NO i opadła. Na drugi dzięń znów skoczyła wysoko, ale znów opadła. Tymczasem udało mi się Nastusię zarazić potwornym katarem. Glutki lały sie z noska, ale apetytu jej jakoś nie odebrało. Wszystko zniknęło w 3 dni. Ja ozdrowiałam, i dziecko również. Nie mam pojęcia co to było, ale ważne że się skończyło. Uf. Po Świętach wróciliśmy do domku, więc ja....obowiązkowo migrena. Do dziś jeszcze mam jej echo w głowie, ale już mija. I to by było tyle tłumaczenia. Teraz będzie chwalenie się i puszenie. Pani doktor pediatra powiedziała nam, że Nastusia ma wyjątkowo kształtną i piękną głowę, jak egipska królowa i przez całe badanie zwraca się do małej per \"moja śliczna Nefretete\" :) Tak spuchłam z dumy, że ledwo wylazłam przez drzwi z gabinetu :) Kuk, przeczytałam na forum tylko ostatni wpis ( więc Twój ) i nie wiem co Ci moge powiedzieć. Ja dla odmiany nie daję Nastusi NIC prócz zaleconej wit.D. Żadnych witamin ( ja biorę tłuszcz z foki ), żedych wzmacniaczy, herbatek, ziółek, NIC. Tylko moje mleko i wit D. Jak miała katar, to pryskałam jej do noska roztwór soli ( jakaś tam woda morska czy coś w tym stylu ) - TETRISAL. I nic poza tym. NO i maść majerankowa pod nosek. Trudno mi więc powiedzieć coś na temat leków zapobiegawczych, bo nic tego nigdy nie miałam zaleconego. Nastusia usilnie próbuje siadać, ale na razie nic z tego nie wychodzi, więc starsznie się denerwuje i złości. Łapie się czego popadnie i ciągnie pod górę. Ale póki co - nie siada. Za to błyskawicznie przekręca się z plecków na brzuszek :) Cudownie śpi, jeste bardzo wyrozumiała dla swojej zbolałej migrenami mamuśki i leży cichutko obok mnie, kiedy umieram. Jest cudowna!!! Dobra, lecę nakarmić pasibzucha. W pierwszej wolnej chwili wrócę na forum i poczytam zaległości. Ściskam Was mocno.
  12. Rany, a mnie coś bierze. Chyba na nic moja terapia antyprzeziębieniowa. Migdał jak grucha...źle to widzę. A jutro wyjeżdżam. Dlaczego????????????!!!!!!!!!!!!!! I nastrój też mam pod psem. I w sumie nie wiem dlaczego. Z wieści o Nastusi - wymyśliła nowy sport - rzut gryzakiem na odległość. Ja cierpliwa jestem, ale do czasu. A ona ma wyraźną radość jak staruszki aportują to, co ona z takim zapałem wyrzuca przed siebie. Zawodniczka, normalnie. Bierze zamach i siiiiuuuuuuuuup! A mamusia grzecznie leci - bo to na nieszczęście jedyny gryzaczek, który uznaje w swoich rekinich szczękach. Inne są be i trafiają conajwyżej do oka. A ten jeden jest świetny - i do gryzienia i do rzutów. A trzeba przyznać, że ma rozmach.... ech, ide sobie gdzieś pomarudzić, żeby Wam nie psuc nastroju wiosennego.
  13. Dziewczyny, jak się wzruszyłam !!!!!!!!!!!! Ale od początku. Pamiętacie może, dawno temu, za czasów naszej wczesnej ( podkreślam :) ) młodości w programie 5-10-15 w sobotę leciały odcinki takiego serialu francuskiego Shagma i zaginione światy ( choc ja to pamiętam pod tytułem \"Tajemnica zaginionego szag-szaga\". No, ale nie ważne. Serial był SUUUUPER!!!!!!!!!!! Był tam Spartakus, i taka Arkadia, mała Rebeka i dwa takie jakby metalowe mrówkojady :) No i była fantastyczna piosenka do tego !!! Do dziś mam ją w uszach i często śpiewam Nastusi ( śpiewam to zbyt delikatne słowo dla tego wycia...). Rzecz w tym, że nie znam kompletnie francuskiego i w sumie ani nie wiem o czym śpiewam ( ale to nie ważne ), ani nie śpiewam jak trzeba. Raczej sobie tak bełkocze mało zrozumiale, byle melodia się zgadzała. No i od lat nagabywałam wszystkich znajomych CZY TO PAMIĘTAJĄ. Wszyscy sie wyparli. Kurde, jakby na innej planecie to oglądała!!! A ja tak bardzo chciałam gdzieś znaleźć tą muzyczkę !!!!!!!!!!!!!!! I przypomnieć sobie dokładnie itd. Bezskutecznie. Nawet koleżanka z TV powiedziała, zę pytała, ale tam nikt nie pamięta tego \"hitu\" sprzed lat. Aż tu dziś rano mnie oświeciło ( rychło w czas, co...), że od czego do cholery jest internet ? Zbiegłam do komputera jak huragan i oto mam !!! Znalazłam !!!! Niestety, strona jest po francusku, nic nie kumam, ale muzyczkę znalazłam ! No cudo!!!! Załączam, jakbyście też miały ochotę na chwilę wzruszęń ;) http://esteban3.club.fr/frameset.html papa
  14. Kuk, bardzo usiłowałam przesłać Ci dzis dane o tej działce na sprzedaż ( pod Warszawą ), ale nie moge namierzyć twojego maila :( Chyba ostatnia pierdoła jestem, ale musze Cię poprosić o te namiary... mój mail: morloth3@o2.pl Przepraszam za kłopot.
  15. NO to już do reszty zgłupiałam. Widać, tu na Mazurach jakieś inne obyczaje panują, bo ja serio o tych jabłuszkach, przegotowanych napoczątek wszędzie czytałam. Rany...oszeleć można. A co dodawania swojego mleka do kaszek i kleików, to jestem bardzo ZA!!! To świetny pomysł. Słuchajcie, jak widać, łączy nas jeszcze coś...ja też moim głosem moge burzyć mury Jerycha...dobrze że teraz sąsiadów nie mam i nie mieszkam w bloku, bo przy tak częstych teraz moich koncertach na pewno czekałaby mnie eksmisja na wniosek sąsiadów :) Bez żartów. Piosenka o żabce świetna, ale ja mam feralny zwyczaj - niedoopanowania, że podryguję w rytm, jak śpiewam. No i tu klops, bo tu rytm jest za szybki i Nastka w życiu nie zaśnie przy takich moich hołubcach. Ona zasypia raczej przy czymś w rodzaju Bogurodzicy :) Może ma któraś coś w tym stylu w repertuarze ? Myshko - bez nerwów! Ja myślę, że to jest naturalne, że nasze dzieciaki w jednym tygodniu przybierają lepiej, a w innym gorzej. Przecież to nie roboty. Ja też telepatycznie wzywam Nikii, ale ...chyab nie słyszy :(
  16. Elffiku, ja wszędzie czytam, że pierwsze powinno byc bezwzględnie jabłko. Oczywiście nie surowe. Ale zawsze jabłko. Właściwie na steki literatury, jaką przerobiłam nigdzie nie spotkałam się z inna wersją. Przynajmniej w tym jednym temacie ;) Pati, no rzeczywiście, nie pomyślałam o linii melodycznej....do licha. CO do maści Emla - ja jestem za. Bo za drugim szczepieniem użyłam. I choć posmarowałam nie tam gdzie trzeba, bo za wysoko, to jednak coś musiało to dać, bo Nastusia płakała o wiele wiele mniej i krócej. Na pewno zastosuję przy następnym szczepieniu.
  17. Myshko, nie przejmuj się przed czasem. Może facet okaże się całkiem sympatyczny i odstający od średniej francuskiej ? Pamiętaj, że jesteś \"członkinią\" zimowego topiku naszego, za którym wszędzie wlecze się aura pozytywnych wydarzeń ;) A przynajmniej wiesz, że masz lekarza, co się trochę interesuje dzieckiem. Bo jak ja idę do swojego ( znaczy Nastusi ) pediatry, to się czuję, jak ta baba z kawału: - panie doktorze, wszyscy mnie ignorują! - następny proszę. Taaa...a nie daj Bóg o coś zapytać i zakłócić maszynowy ciąg obsługi kientów....nie ma to jak państwowa służba zdrowia. Ech, gdybym tylko miała kasę na prywatnego lekarza, to załatwiłabym tą państwową klinikę rozrzutnikiem obornika. Od dachu po progi. Dziewczyny, kolejny \"chory\" pomysł mi strzelił do głowy. Jak głupi, to zglanujcie mnie od razu, żebym się nie wychylała z idiotyzmami. Ja wiem, ze większość z Was pracuje, albo jest zbyt zajęta i nie ma głowy do tego, ale...może.... kto wie.... Otóż pomyślałam, że na naszej stronie mógłby jeszcze powstać dział: KOŁYSANKI. I tam, jak któraś ma jakąś ulubioną, którą śpiewa dzidziusiowi mogłaby przesłać na stronę. Wtedy inne kobitki, na przykład ja ( :) ) mogłyby skorzystać z Waszego repertuaru. Kołysanki zapamiętane z dzieciństwa, wyuczone na potrzeby nadchodzącego bobaska, albo nawet samodzielnie ułożone do jakiejś melodi. Hym, co Wy na to ? Mnie się najbardziej podoba ( pod względem melodii ) \" Na Wojtusia z popielnika iskiereczka mruga\". Rzecz w tym, ze to straszliwie ubogie w treści jest. I tak sobie właśnie dziś wykombinowałam, że może poświęcę swój umęczony umysł i spróbuję własnoręcznie doklepać do tego jakieś mniej lub bardziej sensowne zwrotki...bo 40 razy zawodzić \"psyt, iskierka zgasła\" jest conajmniej żenujące. Ta, to by było na tyle z moich porannych pomysłów. Gorąca czekolada i ciasteczko dla wszystkich co już wstali.
  18. Kuk, ale super zdjęcia !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Dostałam od teściowej druty i walczę. A co! Przychodzi widać taki moment w życiu kobiety, że musi się sprawdzić z wełną. Nie pytajcie lepiej jak mi idzie, bo czuję się jak pajęczyca, co zaczeła sobie wić jakiś potworny kokon na ofiarę, ale nie poddaję się! Już dwóch ściegów się naumiałam i idę dalej stawiać czoła temu wyzwaniu. Tylko mnie nie pytajcie co robię, bo nie wiem. Na razie lecę po prostej.
  19. Lonka, super, ze obejdzie się bez interwencji lekarza! To jest wspaniała wiadomość! My chrzciny zaplanowaliśmy na lipiec, ale jak mąż wyjedzie w czerwu za granicę na długie miesiące, to albo przesuniem je na wcześniejszy termin, albo na późniejszy> Więc jeszcze nic nie wiem w sumie. Chciałabym w lato, w naszym ogrodzie - bo jak pisałam mój tata jest ciężko chory i niemógłby uczestniczyć w tym wydarzeniu, gdyby się odbyło w kościele ;( A zdjęcie ślubne też bym chętnie przysłała, ale oczywiście mam nie zeskanowanego :) Normalne....Jak tylko się dorobię go w postaci elekrtonicznej - od razu prześlę.
  20. Mnie ten śnieg za oknem wykończy !!! Pięknie jest, romantycznie, super, w kominku płoną drwa. Żyć nie umierać....jasne. JAK SIĘ MA ZIMOWE OPONY!!!!! Dziś mąż znów nie dojechał do pracy i wrócił prawie spod domu. Kosmos jakiś. Ostatnie grosze wydaliśmy dziś na zimowe opony i...jak się nic nie zmieni to wkrótce Was powiadomię jak one smakują i na ile sposobów można je przyżądzić. Wrrr.... No, a wracając do piosenek: mam nadzieję, że moje dziecko naprawdę nie rozumie co ja mu śpiewam, bo ja mam bardzo ograniczony repertuar i raczej nie dla niemowląt. Z racji dłuższego pobytu w bractwie rycerskim na mój recital składają się głównie przyśpiewki o krawych rzeziach, walkach angielsko-szkockich i inne tam takie. No, jeszcze szanty...to ujdzie. Dlatego dla odchamienia puszczam jej Enigmę ( pierwsze 2 płyty ) i ścieżkę dźwiękową do Robin Hooda ( tego serialowego). Może dzidzia od tego nie zbzikuje...
  21. Cholera, czuję się, jakby znowu była w ciąży. wszystko mnie doprowadza dp łez! Obejrzałam Twoje zdjęcia Katrin, w galerii. Szczególnie to pt:pierwsze karmienie. NO i stało się. Guzik widzę. Co innego jest czytać o tym, a co innego zobaczyć to maleństwo w inkubatorze, podłączone do tych wszystkich aparatur, a potem całe i zdrowe w Twoich ramionach. do licha, rozmazałam się. Ide wydmuchać nos.
  22. Witam. No i dalej nie mam zdania co do tego żarcia :) Robić, nie robić ? Ech... Słoiczki mnie jakoś przerażają, bo to mi się kojarzy z reklamami:\" nasze chipsy robimy tylko ze specjalnie wyselekcjonowanych ziemniaków\"...\" - a ja mam koleżankę, która pracowała w Chipsach Lays i to co opowiadała o tych ziemniaczkach to....daruję Wam opisy. POdobnie jest z sokami w kartonach - mam znajomą, co piastowała dość wysokie stanowisko w Horteksie....też mi odradziła kupowanie soków w kartonach. I długo by tak jeszcze wymieniać. Kto wie, może z tymi wyselekcjonowanymi produktami dla niemowląt jest podobnie...?????????? Zgrozo.... No, to mam nowe pytanie. Jaką muzykę puszczacie i czy w ogóle swoim maluchom ? Mają jakąś ulubioną ? Tańczycie z nimi przy czyms szczególnym ? Co im śpiewacie ? Macie stały repertuar ? pozdrowionka dla nas wszystkich w naszym dniu !
  23. No tak, kobitkom to jest ciężko dogodzić. Ja ubolewam nad moim osobistym mlecznym tsunami, a inne dziewczyny narzekają na posuchę :) Chociaż z tym moim karmieniem to się aż tak bardzo nie wykańczam, bo nauczyłam się to robić dosłownie przez sen. Chyba szustym zmysłem słyszę jak mała zaczyna wiercić głową po poduszce, jak radarem, więć po omacku zatykam ją biustem i śpię dalej. Budzę się jak ona znów sie wierci, czyli po jakichś 2 godzinach. Przekręcam sie na drugi bok, małą na drugą stronę - i tak samo - zatykam biustem i zasypiam. Da się żyć. Gorzej w ciągu dnia. O ile jesteśmy w domu, to żaden problem. Tyle że my rzadko jesteśmy w domu cały dzień i często nas gdzieś nosi. Więc jest jazda na maxa, jak zaczynam karmienie w samochodzie, markecie, czyimś biurze, czyims domu :) Najgorzej jest rozpakować się z tych zimowych bambetli...Potem już jakoś idzie. A teraz chciałam poruszyć zupełnie nowy temat. Jeszcze nie tykałyśmy go na naszym topiku, ale i nie było potrzeby. A teraz...jakby potrzeba się zbliża :) Chodzi o wprowadzanie pierwszego innego żarełka. Do tej pory byłam zagorzałą przeciwniczką wszelkiego typu \"urzywek\" kupowanych ( słoiczki ), bo uważałam to za śmiecie. Na moich oczach dzieci tym pasione ( syn brata, córki koleżaki, synowie mojej przyjaciółki itd ) strasznie się po tym pochorowały. Jedne się roztyly, ale to małe piwo. Gorsze te córki koleżanki, które teraz jeżdżą na jakieś terapie inhalacji wziewnej, bo mają potworną alergię :( Podsumowując: byłam więc zwolenniczką marcheweczki z własnego ogródka, własnej roboty zupeczek z kurczaczka itd. Ale jak się tak teraz zastanawiam....czytam te cholerne reklamy ( Bobovita, Gerber Hipp itd ) to zaczynam się łamać. A może oni mają rację ? Może te dania w słoiczkach są jednak lepsze od tych domowych własnej produkcji ? Oni podobno używają produktów, które przechodza ostre kontrole jakości, uprawy ekologiczne itd. A w sumie skąd ja wiem, czy jak kupię dzieckupierś z kurczaka to czy to jest zdrowy kurczak karmiony naturalną karmą, czy jakimś świństwem? Zgłupiałam doszczęstnie w tej materii. Błagam, wypowiedzcie sie zanim otruje dziecko jakimś paskudztwem. Poprosiłabym też o zabranie głosu nasze \"czajniczki\" ( dziewczyny, które nas po cichu czytają, a mają już strasze dzieciaki ).
  24. Witam. Ogromnie żałuję, ze nie mogłam być wczoraj z Wami :( Logosm, bardzo mi miło, ze pomyślałaś o mnie. Z góry bardzo dziękuję i objecuję w razie czego mocno się przyłożyć :) A teraz trochę niusów o Nastusi. Od dwóch dni się śmieje. Nie tak, jak do tej pory - taki promienny uśmieszek i ewentualnie pisk radości. Tylko normalny śmiech: taki ha ha ha. Zatkało mnie, jak to usłyszałam, ale od początku. Przebierałam ją i po zdjęciu kaftanika, tak mi coś strzeliło do głowy, zeby ją delikatnie połaskotać pod paszkami. A ta jak nie ryknie śmiechem! A mnie zamurowało! Mała przykuliła rączki do siebie i tak jeszcze chichotała dłuższą chwilkę. To było niesamowite. I chyba spodobały jej się te nowe dźwięki, bo teraz ciągle się tak śmieje, kiedy np. wkłada jej ręce pod plecki i całuję w policzki. Wtedy aż się wykręce i podskakuje i tak głośno się śmieje, jakbym jej dobre kawały na ucho opowiadała. Aż zawołałam rodzinkę, zeby to zobaczylu, bo nie chceci mi wcześniej wierzyć, ze tak się może dziecko śmiać w tym wieku. :) Fajnie. Złe ( ? ) wieści dotyczą natomiast karmienia. Wczoraj sobie policzyłam. Moje dziecko je 11 ( JEDENAŚCIE ) razy za dobe.... A za 3 dni kończy 4 miesiące. Je 4 razy w nocy, a licząc z porannym śniadaniem to będzie 5....Ja dalej zalewam sie mlekiem. Wszystko jak leci - pościel, piżamkę, dziecko, męża śpiącego obok. Wszystko. Wygląda to prawie jak na filmie rysunkowym.... Na szczęście ostatecznie skończyły sie kłopoty z zasypianiem. Teraz po prostu po karmieniu wieczornym podnosze ją do odbicia i odkładam do łóżka. Po paru minutach niunia śpi :) Uff... A teraz spadam nakarmić żarłoka. Acha - strasznie się ślini i wszystkie gryzaczki poszły w ruch! Wpycha je do buzi ( nawet już trafia...) i gryzie zawzięcie. Zapluty mam cały dom :)
  25. Witam skoro świt. Właśnie wróciłam z badań - zafundowałam sobie wnikliwe przestudiowanie urody mojej krwi i siuśków. No i zobaczymy..... Na ten czas maleństwo zostało z babcią, ale...była grzeczna.Hmmm... Tak, całkowicie zgadzam się z Elfikiem. Drugie maleństwo tak, ale dopiero, kiedy już wychucham i wydmucham Nastusię! A co za zbieg okoliczności - właśnie dziś mi się śniło, że urodziłam drugą córeczkę. W domu! W parę minut. Zgrozo.... Bracie Myshki - fajnie że nas odwiedziłeś :) Super, ze również faceci nas cyztają. Znaczy, że chyba jeszcze nie przegięłyśmy z peplaniem o kupach :) ha ha A, dziś wysyłam do Prószyński i S-ka swoje \"dzieła\"....pożal się boże jakości, więc trzymajcie kciuki. Mają mi odpowiedzieć za oko 8 tygodni. Taaa....i przez te 8 tygodni będę się karmić nadzieją, że wyrosną ze mnie ludzie. A potem będę topić smutki w alkoholu, jak na każdego niespełnionego artystę przystało :) ...a może raczej w rumianku, bo alkohol przecież zakazany... no, to trzymajcie się cipło w ten mroźny dzień. Szczególnie Kuk - nie daj się papierom !!!
×