Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Shalla

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez Shalla

  1. Witajcie. No i miałyśmy szczęście rano przez chwilkę poplotkować na czacie, dopóki znów serwera szlag nie trafił :) A teraz widzę puściutko coś....a ja się dopiero co uporałam z ogromnym prasowaniem. Fe, nie cierpię tego! Teraz maluszek śpi, a ja mogę chwilkę pobuszować. Taka piękna pogoda za oknem....szkoda, ze nie mieszkacie na mojej ulicy - poszłybyśmy na spacer sobie :) Miło pomarzyć. No to pa. Zajrzę wieczorkiem. Chyba...
  2. Fanko, Elffiku - dziękuję Wam za miłe słowa. Przez całe życie mnie tak nie skomplementowano, jak na tym topiku. Chyba obrosnę w pióra :) Elffiku, nie wiem co może pomóc na te skórne problemy, ale ja na wszelki wypadek zaopatrzyłam się w nadmanganian potasu. Lekarz polecił mi dodać te różowe kulki do kąpieli, jeśłi coś by się działo ze skórą. Hm...jeszcze nie dodawałam, ale może to skuteczne...???? Może zapytaj swojego lekarza. Ja na razie odpukać uporałam się z ciemieniucha i więcej problemów skórnych póki co nie ma. Tyle, że mała zaczęła się potwornie ślinić i już wkłada do budzi gryzaczki. Na razie ich nie gryzie, tylko liże i wypluwa, ale ładuje zawzięcie do środka :) Czyżby pierwsze oznaki zbliżającego się ząbkowania ? Oj..... No, w każdym razie przez to ślinienie muszę jej kilka razy dziennie myć buzię przegotowaną wodą, bo inaczej powstają syfki na bródce ;(
  3. Witam. Wszystkie nasze maleństwa są przecudne, a to dlatego, że urody dodaje im nasza miłość, a cerę wygładzają wirujące w całym naszym towarzystwie motylki przyjaźni :) Myślę, że wszystkie razem emitujemy między sobą i dziećmi tyle pozytywnych myśli i ciepła, ze to musi dawać wyraz w postaci naszych pięknych pociech. Przecież tyle dobra i serdeczności nie może się marnować i po prostu ulatywać gdzieś w eter, czyż nie ? :) Za oknem tak pięknie, wiruje biały puszek....w sam raz, żeby zaraz usiąść przy dobrej książce, okryć się grubym kocykiem i tylko zerkać, jak słodko śpi maleństwo. Niestety, tą piękna atmosferę psuje myśl, że mój biedny mąż, w tej romantycznej scenerii przebija się przez zaspy śniegu na letnich oponach. Ja się wykończę nerwowo kiedyś. Heh, no ale trzeba być dobrej myśli. Cos opustoszało nam forum ostatnio...a może ja za wcześnie wstaję ? NO, lece sprawdzić, czy może któraś nie zbłądziła na czat przypadkiem :)
  4. Witam, ten anonimowy cześć to ja :) Roztrzepana ja. Jak zawsze. :)
  5. Myshko, będzie dobrze ! Zobaczysz. Ja zawsze ściagałam mleko ręcznie. Jakoś to mi szło szybciej, niż walka z laktatorem.... A jestem pewna, ze małe Myshątko ma tylko gaziki w potrzasku i jak popuszcza bączki, to wszystko wróci do normy. Nastusia też czasem miała takie przerwy w jedzeniu, które doprowadzały mnie do rozpaczy. Aż się wzięłam na sposób - i tańczę z nią wtedy. Troszkę podrygów, delikatnych podskoków i leżenie na brzuszku - a wtedy prytki lecą jeden za drugim i apetyt wraca. Głowa do góry! A tak na wszelki wypadek ślę moc pozytywnej energii ! Żeby już na pewno było dobrze!
  6. Motylku, naszę zdjęcia już są na stronie !!!! Pati, dziękuję, ze tak szybko je tam zamieściliście ! Tak więc zapraszam do zobaczenia sobie jak wyglądamy - całą rodzinką :) A co do herbatek. Niestety, moja niunia nie toleruje niczego poza moim mlekiem. Nawet słodziutkie gripe water wypluwała. Ech...będzie pewnie cyrk przy wprowadzaniu nowych rzeczy...
  7. Ach i jeszcze chciałam napisać, że bardzo Wam zazdroszczę, że macie kogos kto zawsze wam zerknie na dzieciątko. Ja niestety całymi dniami jestem sama i nauczyłam się już wyrabiać ze wszystkimi domowymi rzeczami w czasie snu Nastusi. A niektóre rzeczy robimy razem - np. zmywam przy niej, czasem pryskam na nią wodą i jest zabawnie. Razem wieszamy pranie, daję jej do rączki różne mokre rzeczy, a ona się dziwi jakie to inne niż grzechotki :). Ale odkurzam, kiedy mała śpi. A właśnie! Miałam napisać, że zauważyłam, że w ciągu dnia Anastazja zawsze zasypia sama. Po prostu jak się zmęczy to zasypia. Usypiam ją tylko wieczorem, a i to nie zawsze, bo jak jest wykończona gadaniem i zabawą, to dosłownie usypia na stojąco :) Trzeba ją już tylko ładnie przełożyć do łóżka i z głowy :) MODLĘ SIĘ ŻEBY TEN STAN TRWAŁ JESZCZE DŁUUUUUUUUUUUUUGO.
  8. Czołem. Myshko, zobaczysz, to się stanie lada chwila! Ja też myślałam, ze moje dziecko jest dalekie od takiego postępu, a kiedy wreszcie przestałam jej wciskać na siłę zabawki do rączki i powiesiłam jej nad głową....sama zaczęła za nie łapać! A dziś w ogóel dokonała sie rewolucja, bo położyłam jej na brzuszku zabawkę, a ona po chwili sama ją wzięła w rączki i długo się nią bawiła - wyraźnie przyglądała jej się z uwagą, obracała w obuu rączkach, próbowała jak smakuje, potrząsała ( bo to grzechotało troszkę ) i w końcu znudzona chyba odrzuciła. Byłam oczarowana tym widokiem!
  9. No zapomniałam kompletnie ! A miałam się z Wami podzielić moim nowym \"patentem\". Otóż ponieważ koszt tzw. mat edukacyjnych przyprawił mnie o mocny skręt moich prostych z natury włosów, więc...zdemolowałam mieszkanie montując w poprzek salonu długi sznurek, na trórym wisi cały asortymant zabawkowy Nastusi, a pod którym leży grubo złożony miękki kocyk. Żeby mała miała głowę wyżej i było jej wygodnie, to na kocyk kładę to dziwaczne ustrojstwo zwane gąbkowym misiem do kąpieli, na to miękki ręczniczek i legowisko gotowe! Zabawki na sznurku wymieniam co dziennie, żeby miała urozmaicenie i musze powiedzieć, że ta samoruba świetnie się sprawdza! Nastusia jest niesamowicie zaangażowana w zabawę moim wynalazkiem :) I bardzo dużo nawija do tych wiszących zabawek. Nauczyła sięprecyzyjnie je łapać, choćpoczątkowo tylko niezgrabnie wymachiwała łapeczkami. :)
  10. Gosiu - bardzo dziękuję. Oczywiście zajrzę tam i zobaczę co się da zrobić w sprawie mojej oszałamiającej kariery ;) DZiewczyny, a teraz nowina !!!! Otóż wczoraj przyszedł do nas kolega z aparatem cyfrowym i jestem posiadaczką......80 zdjęć Nastusi!!!!!!!!!! Jupiiiiiiiiiiiii!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! 17 z nich wysłałam Pati, więc pewnie niebawem będą w galerii. Tak się cieszę ! Wreszcie mogę Wam pokazać moje cudo. A nawet siebie i mężulka :) Co do soczków zupek itp. Ja na razie karmię piersią i tak zamierzam aż do 6 miesiąca - bez żadnego dopajania, czy dokarmiania. Mała rozwija się wspaniale, więc chyba nie ma powodu wprowadzać zbyt wcześnie innego jedzonka. Ostatnio z tym karmieniem piersią to jest jazda. Np: Nastunia je sobie grzecznie, nagle puszcza uśmiecha się do mnie promiennie i zaczyna gadać. Po chwili przypomni jej się, że chyba przed chwilą robiła coś istotnego, więc znów szuka piersi, ale nie przestaje gaworzyć. Chwyta i próbuje jednocześnie ssać i gadać. No, ubaw jest po pachy. Trzeba to zobaczyć :)
  11. A my dzis spacerowaliśmy w głębokim śniegu i kolejny raz wychwalam pod słońce pompowane koła i miękkie zawieszenie wózka na pasach. Mroźno było, jak licho, ale te słońce zaszczepiło mi tyle energii!!!! Tak bym chciała już wiosny... Wczoraj się nieco zaniepokoiłam. Nastusia ojuż od jakiegoś czasu trzymana na kolanach próbuje podnosić głowę. To znaczy ciągnie ją do przodu, gdy jest w pozycji półsiedzącej. Ale wczoraj włożyłam ją do wózka na wieczorną drzemkę, a sama zamiezrałam poczytać książkę. Patrzyłam jednak jeszcze przez chwilę kiedy zamknie oczka i zaśnie. A ona nagle....z pozycji leżącej...jak nie machnie się do przodu! Stęknęła, opadła i znów ciągnie głowę jak do siedzenia. Raczej jeszcze nie usiądzie, to DUŻŻŻŻŻŻŻŻŻŻŻŻŻOOOO za wcześnie, ale te majtnięcia mnie c=nieco przerażają. Teraz już nie wiem, czy mogę ją w tym wózku zostawić samą kiedy wczocędo WC. A co będzie jak z niego wyleci??? Przecież ma tylko 3 miesiące! Nie powinno coś takiego się zdarzyć. Trochę jestem zbita z tropu. Przecież jej nie przywiążę....i w ogóle jakiś mały mi się wydaje ten wózek. I płytki. Jak to będzie za 4-5 mięsięcy ? Spacerówka to chyba za wcześnie dla 7-miesięcznego dziecka. Ale w tym głębokim na pewno się już nie zmieści!
  12. Nie wiem jaki to ten Kadex, ale jeśli jest taki jak piszesz, to bierz ! Z opisu wydaje sie być perfekt. Ja bym taki wzięła.
  13. Cześć, co do tekstu na stronę - to cała przyjemność po mojej stronie. Właśnie, moja Nastusia także uwielbia patrzeć w telewizor. Praktycznie nie sposób ja od tego oderwać, jeśli jesteśmy w pomieszczeniu gdzie telewizor jest włączony. Straszne.....co za pokolenie rośnie. Ja też sie obawiam o te promieniowanie, czy inne diabelstwo, zresztą, w tym czarodziejskim pudle szatan siedzi, to i jest sie czego bać, nie ;) A teraz sen. Nastusia zasypia zawsze między 21.30, a 22.00. Zazwyczaj sama, choć w naszym lóżku. Czasem, przy gorszym nastroju wymaga 5-minutowego pokołysania w ramionach. W nocy je od dwóch do czterech razy. Nie mam pojęcia od czego to zależy. Budzi się rano zawsze w okolicy 8.30. Wyjątkowo zdarza jej sie spać do 9.00 , a nawet do 9.30. I też nie wiem dlaczego. W ciągu dnia zawsze zasypia sama. Ale czasem nie mogę się powstrzymać, bo tak jak Elffik - uwielbiam ją tulić w ramionach i kołysać więc nie mogę się powstrzymać i porywam ją z wózka tylko po to, żeby ponosić, poprzytulać, wycałować :) W ciągu dnia nastusia nie ma ustalonych godzin na dzienne drzemki i jedzenie i spacery, ponieważ prowadzimy straszliwie koczowniczy tryb życia i stram się, żeby moje dziecko było tak jak ja w dzieciństwie przyzwyczajone do nagłych i niespodziewanych wypraw, nieoczekiwanych nalotów gości i rozwalonego rytmu dnia maksymalnie. W moim przypadku okazało się to zbawienne i pozwoliło mi podróżować wszędzie z rodzicami, zamiast być kukułczym jajem u dziadków. Mam nadzieję więc przyzwyczaić tak i moje dziecko. Uf, musze kończyć, bo mi ręcę przymarzają do klawiatury. Acha, jutro o świcie znów wyjeżdżamy :) Więc do zobaczenia w poniedziałek !
  14. Logosm, ja też stosuję maść majerankową. Jest super. To prawda. Natomiast, niestety, kompletnie nie znam się na masażach tych migrenowych :( Ogromnie ubolewam, że się nie znam, ale jeśli mówisz, że one są tak skuteczne, to jestem gotowa przyjechać i sie ich nauczyć, nawet jeśli piszesz do nas z Andyjskiej wioski !
  15. DZiewczyny, ja mogę z całego serca polecić wózek, który ma duże pompowane koła i jest zawieszony na pasach !!!!!! To bardzo ważne, bo idealnie się kołysze, dziecko fantastycznie w takiej kołysce zasypia, a spacery to czysta przyjemność.
  16. Acha, jeszcze do Pati: na razie nie mam jeszcze niestety zdjęć Nastusi, ale może mogłabym na razie podać dane, żeby coś w ogóle było na stronie ? Anastazja urodzona w środę, 10 listopada w Olsztynie o godzinie 11.10 wzrost 54cm waga 3300 Teraz ( po ukończeniu 3 miesiąca ) mała ma 68 cm i waży 5500. Dziewczyny, jeszcze taka propozycja co do strony. Te, które mają możliwość, może zrobiłybyście sobie zdjęcia z dzidziusiami na kolanach. Tak jak do portretu :) Można by wtedy dołączyć GALERIĘ MAM. Co wy na to ? Ja chętnie sobie takie zdjęcie zrobię. Już nawetpoprosiłam znajomego, który ma aparat cyfrowy. Wpadnie w przyszłym tygodniu, więc na pewno prześlę takie zdjęcia. A może i tatusiowie zechcieliby być na tych \"portretowych\" zdjęciach ? Acha, i jeśli chodzi o nazwę strony. tak sobie pomyślałam, że może coś krótkiego, żeby się łatwo i szybko wpisywało ? Np. NASZECUDA ? Co Wy na to ?
  17. Cześć. Ciesze się bardzo, ze tekst sie wam podoba. No i dziękuję za pocieszenie w sprawie kciuka. Niestety....kupiłam smoczek. A było to tak. Jak wiecie już w czwartek pakowałam się w pośpiechu, bo okazało się, ze wyjeżdzamy w piątek przed 9 rano....czekał nas rajd najpierw do preluksacyjnej, na USG bioderek ( na szczęście dalej wszystko jest super ). A były jaja bo wpuszczali po dwoje dzieci i przebierałam małą na przewijaku, gdzie obok leżał chłopczyk. Ja wiem, że dzieci w tym wieku jeszcze nic nie kojarzą, ale żebyście widziały tą minę, jak spojrzała na klejnoty tego małego dżentelmena! Ja i tak druga mamuśka leżałyśmy ze śmiechu. A potem zaczęli do siebie gruchać :) No miłość, normalnie ! Ubaw po pachy. Ale wracając do tematu. Prostu z przychodni musieliśmy jechać do notariusza, od notariusza do sklepu ze smoczkami ( czekała nas wielogodzinna podróż i obawiałam się jak ona to zniesie zapięta cały czas w kombinezon :( ). Oczy mi wyszły z orbit na widok tych wszystkich cudów dla dzieciaczków, ech...móc to wszystko kupić....Potem musieliśmy zajechać do reala, bo oczywiście, jak to zwykle w taką paskudna pogodę bywa - skończył się płyn w spryskiwaczu. No więc Nastusia zwiedziła market w wielkim wózku, ale kiedy już staliśmy do kasy zaczęła się wiercić...głodek o sobie dał znać....mogłam ją nakarmić w markecie, ale nie w kolejce do kasy... i tu się bardzo przydał smoczek. Potem już sobie pojadła porządnie. A potem w drogę, kolejne 30 km do Olsztynka, bo tam mąż miał zajęcia. Godzinę w tym czasie odsiedziałyśmy w samochodzie, a potem wio do rodziców - już tylko 80 km. W sumie byliśmy w trasie od 9 rano do 17.00. Byłam zaskoczona jak Nastusia to dobrze zniosła. Spodziewałam się scen dantejskich...No więc od piątku mamy smoczek. Nie zachwyca mnie to, ale dostaje go bardzo rzadko - tylko gdy marudzi ze zmęczenia, lub z niewiadomych przyczyn. I zazwyczaj wypluwa go tuż przed zaśnięciem. Śmiesznie to wygląda, bo kiedy myślę, że ona już śpi, to mała otwiera oczy, demonstracyjnie wypluwa smoczek, zamyka oczy i dopiero zasypia. Ale i tak staram się maksymalnie go ograniczać i uspokajać ją w ramionach. Uf, teraz o przeziębieniu. Nastusia ma katar od czasu wyjścia ze szpitala. Mądrzy lekarze wmawiali mi, że to sapka, ale niech ich licho, jak sapka jest zielona! Fakt, że ten katar jej chyba nie przeszkadza, bo je normalnie i z apetytem, śpi bez problemów, oddycha noskiem. Ale to poranne furkotanie doprowadza mnie do szału. Ciągle myślę, że ta wydzielina w nosie musi jej przeszkadzać, chociaż nic nie kapie z nosa. W końcu doprosiłam się i przepisano mi mucofluid i tetrisal ( to jest sól fizjologiczna w takiej właśnie mgiełce rozpylanej do noska ). Jest o niebo lepiej ! Oczywiście gruszka jest na porządku dziennym i poranna toaleta zaczyna się od oczyszczania noska. Zazwyczaj nic juz tam nie ma, ale... Dbam o to, żeby w mieszkaniu nie było sucho, ale nie gorąco ( 21 stopni to maks i zawsze zakręcam kaloryfery żeby spadło przynajmniej do 19 lub niżej jak się da ). Wychodzimy na długie spacery, kładę na boku, żeby wszelka wydzielina noskowa spływała swobodnie zamiast zalegać i muszę powiedzieć, że to pomaga. Znów się rozpisałam....
  18. Pati, wysłałam Ci tekst ! Acha, miałam jeszcze napisac, ze kamera pogrubia strrrrrrrasznie! Nakrecilismy sporo nasza Nastunie, która jest dosc drobna, szczuplutka i długa. A przy ogladaniu przezylismy szok ! Zamiast naszego dziecka lezy sobie....mały zawodnik sumo!!! Mam nadzieje, ze zdjecia wyjda lepiej....
  19. Katrin, ja nie pracuje, wiec stawie sie kiedy tylko ustalicie, bo mnie nic nie ogranicza. Szczególnie gdybym miała samochód tego dnia do dyspozycji, to juz w ogóle bomba. Gorzej z kasa, bo przemiła tepsa od dwa miesiace temu odciela mi telefon, i tylko patrze kiedy padnie internet....zenada jak w tym kraju mozna godnie zyc. Ostatnio mój maz wyladował na pogotowiu, które wezwalismy za ostatnie impulsy na karcie. Ech, szkoda gadac. Raz na wodzie, raz na dnie.... O horrorach bedzie później.
  20. Katrin, propozycja soptkania jest super, choc to na pewno nie bedzie zbyt proste. Ale jeśli tylko bardzo zechcemy, to myślę, że w to lato da się to jakoś zorganizować. Jak wygram w Totka to zapraszam wszystkie do mnie !!! Mam domek w samym centrum Polski, więc powinna to być połowa drogi skądkolwiek...heh, ale palnęłam. Ale co tam! Katrin, co do przeziębienia, jeśli pozwoli sypnę trochę rad osobistych. Jak wiecie wszystkie na punkcie chorób mam świra i z przerażeniem oczekuję tej nadchodzącej fali potwornej podobno w tym roku grypy. A jak jeszcze pomyślę o możliwych powikłaniach i o tym, jak dziecko się męczy z katarem ! Sama tego nienawidzę i płakać mi się chce, kiedy się budzę z zatkanym nosem i dreszczami, więc....do rzeczy: dla odmiany zacznę dziś od farmakologii, bo chciałam to polecić wszystkim. Sposób jest sprawdzony przez moją mamę, która ze względu na specyfikę choroby mojego taty nie może sobie pozwolić na najmniejsze nawet przeziębienie. Oto co robi: z przepisu lekarza (bo to jest na receptę ) wykupiła BIOSTYNINĘ. To jest po prostu na zwiększenie odporności. Nic poza tym. A zaraz kiedy tylko skończyły się kapsułki zakupiła - już bez recepty tran w kapsułkach i...odpukać poraz pierwszy od lat już od wielu miesięcy nie choruje. Niestety, Biostynina odpada dla nas, jako karmiących piersią. Ale przyda sie ta \"kuracja\" naszym domownikom, którzy to najczęściej przywlekają nam do domu wszelkiego typu zarazę :) i zarażają nas i dzidziusia, który wiadomo, cierpi najbardziej :( A jak już się przytrafi....cóż, ja też święcie wierzę w sposoby babuni i z daleka omijam wszelkie Gripexy, Fervexy i inne badziewie. NIe wierzę również w mleko z miodem. Za to wierze w cudowną moc Tantum Verde P i uwarzam za nieocenione!!!! Wszelkie infekcje gardła - powazniejsze - lecze Bioparoxem - jest niestety na recepte. W nastepnym odcinku o koszmarach z dzieciństwa i chorej wyobraźni.
  21. Witajcie. Zacznę od najgorętszych przeprosin. Nienawidzę niedotrzymywać słowa i ciężko choruję, kiedy tak się stanie. Bardzo więc przepraszam, że nie dosłałam jeszcze tego tekstu, ale jako winna zaniedbania czuję sie wobowiązku wytłumaczyć: otóż zaraz po moim ostatnim wpisie dowiedziałam się, ze jednak wyjeżdżamy na weekend i zaczął się bal z pakowaniem na tempo, a po powrocie dopadła mnie moja ukochana migrena i dopiero dziś jestem na chodzie. Mam nadzieję, że mi wybaczycie. POstaram się jaknajpredzej coś sklecić na poziomie i wysłać Pati. A teraz mam o czym pisać, że nie wiem od czego zacząć. Pewnie znów spłodze kobyłę... Po pierwsze wbić się na tą kafeterię jest coraz trudniej. mam nadzieję, że przynajmniej wysłać uda sie bez problemu....wrr. Po rugie, choć najważniejsze - Katrin ! No bój się Boga! Nie choruj nam tak! Ty już wyczerpałaś pulę na nieszczęścia do końca życia! Przesyłam Ci dwie cysterny pozytywnej energii! Trzymaj się dzielnie, nie nadwyrężaj i staraj się myśleć pozytywnie. Wszystko co złe w końcu minie i spotkamy się wiosną całe i zdrowe! A teraz już o mnie i Nastusi. Kąpiele stały się już radosne, bo nabyłam wreszcie to gąbkowe ustrojstwo w postaci misia i już jest ok. POza tym, okazało się, że moje dziecko preferuje zimną wodę....Zgrozo. Ja w 42 stopniach jeszcze przymarzam do dna wanny, a ona w 36 jest najszczęśliwsza na świecie. Mnie skóra cierpnie od polewania jej taką wodą, a ona chlapie radośnie i śmieje się w głos. Cóż...jakieś zimowe dziecko.... Rozszerzyłam dietę o kolejne zakazane rzeczy - a mianowicie o orzechy. Brak oznak alergii, czy uczuleń. Teraz jem już prawie wszystko prócz kapusty i fasoli. Ponieważ moja niunia okazała się bardzo oporna na picie czegokolwiek innego niż moje mleko, tak więc sama żłopię to Gripe Water z nadzieją, ze coś z tego przechodzi jednak do mojego mleka....oby. W każdym razie już od prawie miesiąca, odkąd uregulował się nam rytm nie ma żadnych problemów z zasypianiem! O 21.30 mała jest już w łóżeczku, ostatnie papu zakończone i maleństwo odpływa w sen. HURRRAAA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! A teraz o kciuku. Myshko, Nastunia też od kilku dni starsznie ssie swój kciuk :( zneurolog mnie pocieszył, ze tak robią tylko wyjątkowo rozwinięte dzieci...Jasne...kurde, co lekarz to lepszy dziwak. Wszędzie cyztam, że to bardzo negatywne, że upośledza później zgryz, że deformuje palec, ze zostaje do późnego wieku (w to akurat wierzę, bo mój znajomy ma 30 lat i do dziś jak sie zdenerwuje to łapie się na tym, ze pcha palec do ust. Ma też krzywy zgryz, a ten palec ssany od dzieciństwa ma dużo cieńszy od pozostałych ). A tu wczoraj czytam w jakimś pisemku dla rodziców, ze nie należy dziecku tego zabraniać, bo to jego sposób na uspokojenie siebie !!!! I że takie dziecko cicho i grzecznie leży zajmując się sobą.... No, może ja się nie znam, ale na mój gust to chyba coś nie bardzo o to chodzi. W ten sposób można by się cieszyć, że dziecko się kiwa z chorobą sierocą, bo też się zajmuje sobą, nie ? Cholerka, musze kończyć. Ale jeszcze wrócę dokończyć !
  22. Witajcie. Jestem zasypana śniegiem. Dosłownie. Od dwóch dni nasze spacery to jest \"survival\" :) Fajnie wyglądamy, ludzie się na nas gapią, jak na zjawisko przyrodnicze. Ja niemal w pozycji na narciarza z mozołem pcham wózek ( śnieg sięga ponad koła ), a mój mąż lata jak messeshmidt dookoła nas i kopie w koła. Tak. Kopie w koła. Bo się okazało, że wózek nam sprzedano środenio uczciwie i jedno koło jest obluzowane i po paru metrach jazdy się wykręca....i trzeba w nie kopnąć, żeby wlazło na swoje miejsce. Ech....uczciowość... Ale trzeba przyznać, że po tych śniegach idzie wspaniale i nie moge narzekać. Choć mój tata był na tyle pomysłowy, że wymyślił \"nartowózek\". Przypiął narty jakoś pod kołami mojego wózka i jazdy po śniegu były pierwsza klasa. Do dziś mam parę zdjęć tego klawego wynalazku. Ja niestety nie posiadam nart więc nic takiego nie skonstruuję :( Pati, strona jest FANTASTYCZNA !!!! Tak się cieszę, że spodobała się ta idea ze stroną i tak sie rozwija. POstaram się jeszcze dziś wypocić ten tekst na wstęp, a najdalej jutro przesłać. Acha, moja niunia przestała sypiać na spacerach. Leży z szeroko otwartymi oczkami i ...nie wiem, może podziwia ten biały świat ? Zasypia z chwilą wejścia do domu, co jest bez sensu, bo musze ją przecież rozebrać, więc ją przy tym budzę :( Przedwczoraj był wielki dzień. Kąpałyśmy się razem w dużej wannie. Wczepiła się we mnie jak rzep i ani drgnęła, a wszelkie próby głębszego zanurzenia, czy polewania wodą kończyły się wrzaskiem. Już tracę nadzieję, że ona pokocha kiedyś wodę :( I był ręczniczek, i był tatuś w asyście i mnie miała pod pupą i wszystko na nic. Miała wrażenie, że ona umiera z przerażenia :( A jeśli nawet nie, to daleko jej było do radosnych uniesień. Co robić ?????????????????
  23. Czołem. No i znalazłam znajomego ze skanerem. Teraz już tylko kilka dni podlizywania się i może zaowocuje to lawiną zdjęć, które z niewysłowiona radością prześlę - może najlepiej od razu na stronkę, zeby nie zaśmiecać Wam już skrzynek, hę ? Wczorajsze Walentynki spędziliśmy we trójkę, od rana do wieczora ciesząc się wreszcie sobą. Zero gości, zero pracy, zero obowiązków. Tylko same przyjemności :) I właściwie miało to na celu zrelaksować mnie...hm, ale ze mną chyba coś nie tak. Nie jestem może pracohilikiem ( wyleczyłam się ), ale jak nic nie robię cały dzień, to też mnie roznosi. Nie znosze marnowania czasu. I coś takiego jak błogie lenistwo jest dla mnie katuszą nieziemską. Tak więc dziś z samego rana wystartowałam z wyra jak z procy i rzuciłam się w wir prania i sprzątania. Zaraz też wyciągnę całą tą moją zleżałą rodzinkę na długi spacer. Mam też lepszy humor bo rano zadzwonił klient chętny do kupienia mojej działki. Daje to szanse, ze nie będę wysprzedawać wkrótce mebli, żeby mieć na życie i już mi raźniej. Salma, bardzo mi przykro z powodu Twojej mamy. Ale masz rację, rodziców sobie nie wybieramy :( Możemy mieć tylko nadzieję, że kiedyś dotrze do ich świadomości, że w którymś momencie życia zrobili nam krzywdę i może zechcą to naprawić ? Wiem co czujesz, bo podobnie czuje mój mąż i wiem ile to mu sprawia sprzykrości. Moja rodzina kompletnie oszalała na punkcie małej, dostaliśmy prezenty i gratulacje nawet od dalszych ZNAJOMYCH mamy, nie mówiąc o samej rodzinie. A od rodziny męża....cóż...nawet pocztówki z gratulacjami, choć większość mieszka kilka ulic od nas :(
  24. Jeszcze tylko słówko o piżamkach. Ja rozdzielam ubranka na dzienne i te do spania. PO ostatnim przewijaniu przed nocą, tudzież po kąpieli zakładam jej taki fantastyczny kombinezonik frote. Wygląda w nim przecudnie, jest cieplutki i idealnie dopasowany. To znaczy nie ma takich szerokich nogawek jak pajacyki, w których bez przerwy zaplątują się nóżki kiedy je podkuli. Nie muszę więc stosować żadnych skarpetek. Po prostu leży idealnie na niej. No, chyba że jest bardzo ciepło, to zamiast tego Nastusia śpi w samym body z krótkim rękawkiem. A ja było STRRRRASZNIE gorąco, to spała w samym pampersie. Smoczka jeszcze nie widziała na oczy. Nie kupiłam póki co, a i ona nie przejawia skłonności do ssania poza porą karmienia, więc chyba jeszcze się wstrzymam.
  25. Pati, mnie się próbka strony podoba przeogromnie!!!!! Szczególnie, że ten dziedziuś w kółeczku ( czaro-białe zdjęcie ) jest niesamowicie podobny do mojej Nastusi ! Jestem zaszczycona Twoją propozycją co do tekstu. Jeśli inni nie mają nic przeciwko, to chętnie się zajmę napisaniem wstępu. Postaram się najlepiej jak umiem. Pociesza mnie fakt, ze Wam podoba się bardziej niż mnie to co piszę :) Więc może i to \"dzieło\" zyska Waszą przychylność. Jeśłi chodzi o marchewkę to być może tylko moja dzidzia ma taki \"defekt genetyczny\", że robi po niej wielką kupcię ? Ja jem różne rzeczy, jak już pisałam i do obiadu najchętniej szamię cykorię w sosie winegret ( czy jak to się pisze...) , albo buraczki marynowane z cebulką i papryką. Albo pomidorki. I bez ustanku marzę o marynowanych grzybkach, których mam całą spiżarkę i tylko tęskne spojrzenia jej posyłam :( A, o szczepieniach miało być. No tak. Tu będzie przykład mojej niepowtarzalnej w przyrodzie wrodzonej ( chyba ) inteligencji. Tylko sie pochlastać.... Kupiłam maść znieczulającą, coby dzidziusiowi oszczędzić cierpień. Z wielkim pietyzmem się nią obsłużyłam, bo jak się okazało, to nie takie proste - posmarować i już. Tylko na te posmarowane miejsca trzeba naklejać jakieś dziwne ustrojstwa, później częsciowo je zdejmować, a resztę dopiero przed samym szczepieniem...Ech... No więc obkleiłam dzieciaka jak bożo-narodzeniowy prezent, te plastry to chyba na Pudzianowskiego wymyślili, a nie na niemowlę.... Ale przytrzymałam jej rajstopkami i po wielu akrobacjach udało się dziecko zapakować w całe ubranko z fragmentami plastrów na ciele ( tak miało być. ) Wchodzę najpierw na badanie, a lekarka jełopa zaczęła ściągac małej pampersa gapiąc się na mnie zamiast na dziecko i zdarła jej te plasterki....bo myślała, ze to rzepy od pampersa. Noż, to trzeba uniwersytety kończyć zeby różnicę pojąć...Myślałam, że udusze babsztyla stetoskopem. Ale na tym nie koniec. Przeszłam do gabinetu zabiegowego na te nieszczęsne szczepienia i tu dopiero dramat! Okazało się, że przykleiłam plaster nie na ta rączkę !!!!!!!!!!!!!!! Wyżebrałam więc żeby zaszczepiła ją tym razem w tą rączkę, a następnym w drugą. Ok. Udało się. Ale wtedy pani doktor radośnie oznajmiła mi, że plaster przykleiłam za wysoko, bo na mięśniu, a ona robi zastrzyk niżej, podskórnie. ...... Oczywiście był krzyk. A z nóżkami było jeszcze gorzej, bo nakleiłam plasterki na uda, a zastrzyki były oba - pod udami !!!!!!!!!!!!! Biedna niunia napłakała się przez głupia matkę :( Nie mogłam sobie darować tego jełopstwa. I do dzis z tej okazji kompletnie nie mam nastroju :(
×