Shalla
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez Shalla
-
Teoretycznie 1 grudnia, ale jeszcze sie zastanawiam. Chyba nie warto :(
-
Kuk, daj znac, jak bedziesz mogla. Mam nadzieje, ze Franio szybciutko wraca do siebie. U mnie dopiero xzaczyna sie sezon na "nie mam na nic czasu" :(
-
Karen ko - nie daj sie zlym myslom!!!!!! Sila wizualizacji jest niepojeta, dlatego sprobuj! Wyobrazaj sobie jak otwierasz koperte z wynikami i jak wielka ulga Cie ogarnia. Wiem, ze dla wielu osob to jest smieszne. Ale ja w to wierze i setki razy przekonalam sie, ze to DZIALA!!!!! Kuk tez, prawda? Pamietasz akcje z szukaniem niani? To nie sa przypadki. A ja wysylam Ci Karenko moc pozytywnej energii.
-
Kuk, trzymam kciuki za powodzenie operacji Frania! Napisz zaraz jak tylko bedzie po wszystkim - oczywiscie jak czas ci pozwoli. Bedziemy tu czekac na wiesci.
-
Mnie tez sie to bardzo podoba! Czy to ma jakas angielska nazwe to poszukam sobie na e-bayu.
-
Hallo, zyjecie????? Gdzie sie podziewacie? Slyszalyscie, ze przesuneli koniec swiata z grudnia na maj i to tego roku!!!? Cholera, mam mniej czasu na kupienie lodzi podwodnej :))))))))))) A najgorzej, ze nie zdaze do dentysty, bo mam spotkanie na sprawdzenie w lipcu. No i pojde do nieba z niesprawdzonymi zebami!!!!! O ile do nieba... :D
-
Zaraz wpadne w depresje!!!! Dlaczego Max nie chce zasypiac poglaskany po glowce???? Ja tez tak chce!!!!!!! A ja utknelam z remontem lazienki. Rzucam sie na nia w chwilach natchnienia, i porzucam gdy opadne z sil. Tym sposobem remont trwa juz trzy dni, a ja ledwo zdazylam ja zdemolowac. A gdzie wykonczenie i sprzatanie? Mys jak wrzod jakis gryzie mnie i spac nie daje. Juz widze efekt koncowy, a tu albo Max placze, albo tysiac innych rzeczy sie dzieje. W efekcie lazienka nadal przypomina prefektuje Kubayashi, a mnie zapal przechodzi we frustracje. Ide sie gdzies wyzyc.
-
Walnelo u Dyni! Dynia, daj znac, ze u Ciebie wszystko ok. Nie wierze w koniec swiata w 2012, ale te nasilenie kataklizmow w ostatnich latach wcale mi sie nie podoba i mam paskudne przeczucie, ze to dopiero poczatek. Historia naszej planety nie nalezy do gatunku nudnej telenoweli. Zawsze sie dzialo duzo i nie koniecznie fajnie, tyle, ze nas jeszcze nie bylo. Kicha. Chcialabym jednak wiedziec wczesniej, jakby mialo sie dziac cos paskudnego, to przestane odkladac pieniadze, he he i poszaleje. Spadam.
-
Ale przecież torf jest w sprzedaży. Z tego wnioskuję, że muszą też istniećjakieślegalne miejsca jego wydobrycia. Może ten facet ma wykupioną koncesję na to, albo jak? A u nas pochmurno, Anastazja znów ma muchy w nosie, Maxa otrułam wędzoną makrelą, ech.... napiszę jak będęw lepszym nastroju.
-
Wiecie co to sa "slecie" namiotowe?????? Ja tez nie wiem :) Jak czytam swoje wpisy po wyslaniu to mi rece opadaja. Oczywiscie chodzilo ki o SLEDZIE :D Fisa, ten karmnik nie swieci w dzien, kiedy ptaki zeruja, a w nocy pewnie tak dla bajeru, zeby jego uroda nie ginela w mrokach. W nocy ptaki nie jedza ( to nie jest karmnik dla sow ) hi hi, wiec chyba im wszystko jedno czy im jadlodajnia swieci czy nie. Chyba... Kuk, po Twoich przejsciach z paszportami, to naprawde nie wiem czy ja nie zdecydowalabym sie na podrozowanie nielegalne przez zielona granice, brnac przez bagna po pas z dziecmi usadowionymi wysoko na mojej glowie, opedzajac sie kijem przed aligatorami (?!) , ewentualnie pontonem przez ocean... Naprawde mozna popasc w desperacje. Tymam jednak kciuki, ze wreszcie Ci sie uda wszystko pozapinac na tip top i wyjedziesz legalnie :)
-
Mysh, z tym cieciem czeresni to problem jest gdzie indziej. Wiadomo, ze po owocach, ale problem z formowaniem korony u drzewek nowoposadzonych. Okazuje sie, ze czereśnia jest bardzo wrażliwa na cięcie i w miarę możliwości nie należy tego robić wcale. Można przyginać gałęzie sznurkami wiążąc do śleci ( namiotowych ) do ziemi. Ewentualnie robić prześwietlenia jeśli to już konieczne. A ja mam w planach kompletnie inne uformowanie korony i dlatego mam zgryzotę jak to zrobić, żeby wyszło jak ja chcę, a drzewku nie zaszkodzić. Ech...No nic. Pojdę na żywioł i co będzie to będzie. Tymczasem zrobiłam zdjęcie clematisa i dziś wyślę. :D No i stało się. Teraz Anastazję wzięło na rolki i żądne tłumaczenia nie docierają. Poddałam się. Kupię. Trudno, może nie będzie źle i ja nie potrzebnie panikuję. Wczoraj oglądałam jej zdjęcia w albumach sprzed 4-5 lat.... Rany... jak ten czas leci. Jakim maleństwem była, a teraz... ta buzia! Jakże ona się zmieniła. Jak wydoroślała! I tak sobie pomyślałam, jak niedługo wspomnę to samo nad zdjęciami Maxa. A póki co spać mi nie daje!!!!!!!!!! Ile można jeść????? Okrągły jak kula, gorąco jest, więc w tych fałdkach się robią jakby odparzenia, najgorzej na szyji. Biedaczek pośpi dłużej to zaraz go potówkami wysypie. Problem był mi dotąd nieznany, jako, że u Anastazji tylko grzechotały kości w wózku. Piszcie coś. Myshka-przesyłaj zdjęcia! Nie mogę sie doczekać. Elfiku, mam nadzieję, że nie muszę Ciępalcem wytykać i poczujesz się stosownie zmobilizowania, żeby jednak odezwać się choć słówkiem. O zdjęcia już nie śmiem prosić, ale byłoby miło. Fisa do raportu. Jestem pewna, że wiosna w Twoich okolicach wygląda cudnie, więc łap za aparat :) Psikulcu, co tam u Was na froncie? Jak sprawy się mają? Jak nie zaczniecie pisać, to ostrzegam, że zacznę do obrzydzenia fotografować swoje kwiatki i zapychać Wam skrzynki zielskiem.
-
Nie tylko Mysh ma wylaczone funkcje z pamietaniem dat... Zuza, wszystkiego naj naj! Pociechy z braciszka i duzo zdrowia!
-
Ano wlasnie, Myshko, wszystkie znaki na nieboe i ziemi wskazywaly, ze Max NIE placze. Jest cichutki i grzeczniutki. A tu prosze, jaki zonk! Owszem, byla grzeczniutki i cichutki. Ale tylko bywa. Na co dzien woli sobie jednak pohalasowac. Anastazja ( jak wiele innych dzieci ) uwielbiala jazde samochodem. To bylo remedium na wszystko. A Max jazde samochodem uwaza chyba za dopost bozy. Teraz jest troszke lepiej, ale podroz powyzej 20 minut doprowadza go do szalu, robi sie fioletowy od wrzasku i traci oddech. Czasem zasypia, ale to jeszcze gorzej, bo rozbudza sie w chwili wyciagania z samochodu i wtedy to dopiero jest syrena.... Statek wchodzacy do partu robi mniej halasu.... A chcialam jeszcze slowo o klimacie. Chyba po 3 latach przywyklam do klimatu. Pamietacie jak pomstowalam, ze 10 stopni na zewnatrz, zimny wiatr, popaduje a Anglicy w krotkim rekawie i japonkach pomykaja? Otoz.... jakos tak.... cos... mi sie przestawilo w organizmie i tez jest mi ciagle goraco. Jak widze kogos w puchowej kurtce, podczas gdy ja smigam w krotkim rekawie, to juz wiem, ze swierzutki emigrant :) lece sypac kore. A! Clematis mi zakwitl! Ma kwiaty wieksze znacznie od mojej dloni i tak piekne, ze nie moge wzroku od niego oderwac. Zrobie zdjecie!
-
Kuk, blagam o wybaczenie, ale ledwo doczytalam do konca, a na pani w ksero juz omal nie popuscilam ( ze smiechu). Wybacz, ale cudnie to opisalas i nie sposob bylo zachowac powage. :))))) Moze to tylko kwestia rownowagi w przyrodzie? Ja mam taka teorie i ona przynajmniej u mnie sie sprawdza - jak przytrafia sie cos wybitnie pieknego, to predzej czy pozniej ( raczej predzej ) przytrafia sie cos... w druga strone. Dla rownowagi. Moze u Ciebie tez? Zakupilam dzis mate edukacyjna dla Maxa przekonana, ze ten moj kluseczek spedzi na niej mnostwo czasu lezac i patrzac w pozawieszane nad nim cudenka... Taaa. Cudenka chwycil, przyciagnal, omal nie pourywal, usilowal nadgryzc, nie udalo sie ( bo i czym??? ) i... okazalo sie, ze Max wspaniale sie przekreca - tak wielokrotnie przetrurlal sie zwiedzajac ta droga polowe salonu..... I tyle z maty...
-
Wlasnie, i mnie drazni ta ludzka bezmyslnosc. My w srodku miasta mamy listy i mnostwo jezy. I czesto jadac o swicie do pracy natrafialam na rozjechane kolczaste kulki :( Ja rozumiem na autostradzie. Ale na osiedlowej uliczce???? Gdzie nie ma pospiechu, gdzie sie jedzie wolniutko? To chyba z premedytacja rozjezdzaja te jeze! I to na przeciw mojego okna! Az mnie trzacha. Natomiast wszedzie w Anglii jest wszechobecna milosc do ptakow. Ogrod bez karmnika, czy poidelka to rzadkosc. No, nie liczac jakiegos menelstwa, ale i na najbardziej zaniedbanych posesjach zdarzalo mi sie widziec stos smieci, a nad tym gorowal karmnik :) No i stalo sie. Zachorowalam ostatnio na podswietlany ( solarnie oczywiscie ) karmnik z poidelkiem, taki nieco w gotyckim stylu. Chyba mi na glowe upadlo, ale strasznie mi sie to podoba. W dodatku tanie jest..... jak sie oprzec??? no jak????
-
Karen ko !!!! Nie dobiajaj!!! Jak ja Ci zazdroszczę tych przesanych nocy. Max zasypia sam tylko wieczorem - w ciągu dnia jest lulanie, noszenie na rękach itd. A i teak tego snu jak na lekarstwo. W nocy pobudka co godzinę ja jedzenie....O 5 rano pobudka totalna. Nie ma juz mowy o jedzeniu, podsypianiu - jest dzień i wstajemy!!!!! O Jezu.... nie wiem ile jeszcze tak wytrzymam. Nadwrażliwości Max nie posiada i pomimo regularnie obcinanych paznokci jego buzia wygląda jak po wojnie. Głowa też, bo zasięg ma chłopak daleki. Nie przeszkadza mu również grzebanie gruchą w nosie, czyszczenie uszu, uwielbia kąpiele, ignoruje zalewanie oczu, każda temperatura wody jest dobra, wyczesywanie główki troleruje ze stoickim spokojem. Ale zostawiony na 20 minut sam sobie w wózku..... o nie, co to, to nie! Wrzask na całą dzielnicę. Jak nie śpi wymaga ciągłej atencji. Muszę się streszczać, więc więcej napiszę później. Ja też mam wrażenie, a właściwie pewność, że Kuk jak magnes przyciąga dobrych i ciekawych ludzi. Nawet sobie wczoraj o tym myślałam i doszłam do takiego wniosku, że to co w wielu filmach określamy mianem dobrego, wzruszającego scenariusza - u Kuk dzieje się w rzeczywistości. Takie filmowe historie. Takie, które zazwyczaj uważamy, że nie dzieją się naprawę. A u Kuk się dzieją! Super.
-
No dyzur, dyzur. Ja tez zagladam z tesknota, a tu cisza :( Niestety, kiedy jakims cudem moge jednym okiem rzucac w monitor, o tyle juz zadnym cudem nie moge pisac. Max ma fochy i urzadza koncerty cale dnie. O, i juz zaczyna, wiec ja musze koczyc :( Piszcie i pocieszajcie. Ja wlasnie przerabiam lekcje przycinania czeresni i slabo mi. Myslalam, ze to rownie proste jak z jabloniami, a tu kicha.
-
Juz kontynuuję! A zatem postanowiłam pilnować malucha. A okazało się, że wcale nie muszę, bo rodzice nadal go karmią - choćja dwa razy tuliłam go w dłoniach - i jakoś zmobilizowali go do lotu! Na drugi dzień byłam świadkiem, jak wszystkie maleństwa poleciały o własnych siłach w świat! Piękne i wzruszające! W międzyczasie była taka sytuacja. W ciągu dnia oboje państwo rudzikowie polecieli szukać robali, a mnie z domu wywabił potworny wrzask szpaków. Nie mogłam sięzorientować o co chodzi. Dlaczego szpaków? Dlaczego w moim ogrodzie??? Kiedy wyjrzałam okazało się, że dwa szpaki krzyczały straszliwie próbując odstraszyć kota, który skradał się w pobliżu gniazda państwa rudzików!!!!! Drugi szpak latał w kóło i wrzeszczał jakby chciał powiadomić i przywołać rodziców.Co też mu się udało. Ale wtedy już ja interweniowałam i przegoniłam kota. Szpaki ucichły, a państwo rudzikowie pospieszyli do gniazda sprawdzić czy wszystko ok z dzieciakami. To było piękne. Szpaki, które czasem żerująw naszym ogrodzie, ale nie mają tu gniazda stawiły się w obronie tych rudzikowych maluchów. To mnie naprawdę wzruszyło. Tyle o ptakach. Tak, jak kiedyś pisałam Anastazja wygrała konkurs na projekt mozaiki w ogrodzie sensorycznym. Materiał na nią ufundowali rodzice Alfiego ( Nastusi chłopak :) ). I wczoraj właśnie było oficjalne otwarcie, połączone z przecięciem wstęgi, odsłonięciem mozaiki, wizytą burmistrza itd. A że zbiegło się to w czasie ze ślubem królewskim ( dziś ), to wszyscy byli ubrani po królewsku i było wielkie party. Zdjęcia niebawem doślę, bo jak się domyślacie, drżącymi ze wzruszenia rękami trzaskałam ich bez opamiętania. Również mama, dlatego na niektórych będę i ja. Duma mnie rozerwała na strzępy, bo samo spuchnięcie to za mało. :)
-
Juz kontynuuję! A zatem postanowiłam pilnować malucha. A okazało się, że wcale nie muszę, bo rodzice nadal go karmią - choćja dwa razy tuliłam go w dłoniach - i jakoś zmobilizowali go do lotu! Na drugi dzień byłam świadkiem, jak wszystkie maleństwa poleciały o własnych siłach w świat! Piękne i wzruszające! W międzyczasie była taka sytuacja. W ciągu dnia oboje państwo rudzikowie polecieli szukać robali, a mnie z domu wywabił potworny wrzask szpaków. Nie mogłam sięzorientować o co chodzi. Dlaczego szpaków? Dlaczego w moim ogrodzie??? Kiedy wyjrzałam okazało się, że dwa szpaki krzyczały straszliwie próbując odstraszyć kota, który skradał się w pobliżu gniazda państwa rudzików!!!!! Drugi szpak latał w kóło i wrzeszczał jakby chciał powiadomić i przywołać rodziców.Co też mu się udało. Ale wtedy już ja interweniowałam i przegoniłam kota. Szpaki ucichły, a państwo rudzikowie pospieszyli do gniazda sprawdzić czy wszystko ok z dzieciakami. To było piękne. Szpaki, które czasem żerująw naszym ogrodzie, ale nie mają tu gniazda stawiły się w obronie tych rudzikowych maluchów. To mnie naprawdę wzruszyło. Tyle o ptakach. Tak, jak kiedyś pisałam Anastazja wygrała konkurs na projekt mozaiki w ogrodzie sensorycznym. Materiał na nią ufundowali rodzice Alfiego ( Nastusi chłopak :) ). I wczoraj właśnie było oficjalne otwarcie, połączone z przecięciem wstęgi, odsłonięciem mozaiki, wizytą burmistrza itd. A że zbiegło się to w czasie ze ślubem królewskim ( dziś ), to wszyscy byli ubrani po królewsku i było wielkie party. Zdjęcia niebawem doślę, bo jak się domyślacie, drżącymi ze wzruszenia rękami trzaskałam ich bez opamiętania. Również mama, dlatego na niektórych będę i ja. Duma mnie rozerwała na strzępy, bo samo spuchnięcie to za mało. :)
-
Zeby bylo rzetelnie, powinnam tu napisac powiesc w odcinkach. Ale na to niestety Max mi nie pozwoli, musze wiec walic skrotami. A jest co opowiadac, kurcze. A wiec padl mi internet i nasze zycie automatycznie popadlo w chaos i to straszliwy.Akurat w momencie gdy bylismy w trakcie licytacji na kilku aukcjach na ebayu, kilka naszych rzeczy bylo wystawionych, mielismy wlasnie zlozyc zamowienie na niezbedne nam rzeczy na innym portalu, a ja szykowalam sie z mega wysylka maili do rodziny i znajomych z okazji swiat, jako ze w tym roku nie wyslalismy zadnej kartki. A tu taki zonk! Kartek juz nie zdazylismy wyslac, wiec pewnie polowa rodziny uwaza nas za skonczone prosieta odsadzajac nas od czci i wiary. Nie odpisalam na kilka bardzo pilnych maili, diabli mi wzieli jadna fajna tranzakcje i...ech, szkoda gadac. Nie wiem jak dotat zylismy bez internetu ( mam na mysli lata wstecz ). Tymczasem nie wiem czy wam pisalam, ze w naszym clematisie w ogrodzie rodzina rudzikow zalozyla gniazdo! Zlozyly jajeczka, z jajeczek sie wykluly 4 pisklaczki. Gniazdo bylo na wysokosci moze jednego metra. Wcale im nie przeszkadzalo i przycinanie clematisa i koszenie trawy wokolo i pielenie pod nim, a nawet bezczelne zagladanie do gniazda. Jerdnakze staralam sie byc bardzo dyskretna pamietna, ze ptaki sa bardzo wrazliwe na takie rzeczy i moga opuscic swoje mlode. Az tu pewnego dnia zobaczylam jednego z mlodych skaczacego po trawniku! Matko! Koty! Tu jest pelno kotow sasiadow, ktore noca laza jak po swoim a ten biedaczek pewnie wypadl z gniazda i nie mogl sobie poradzic z podleceniem do gory! Widzialam, ze rodzice na zmiane zlatywali do niego i karmili go tam na ziemi, a potem reszte dzieci z gniezdzie. Trudno, zdecydowalam w desperacji, ze nie dam kotom pozrec czlonka naszej ogrodowej rodziny. Dogonilam skaczacego malucha, zlapalam go najdelikatniej jak sie dalo i wlozylam do gnizda. A on po 2 sekundach znow wyskoczyl!!!!! Albo zostal wypchniety..... Rodzice oboje usiedli na plocie ( rudziki, nie moi rodzice )i jeli przygladac sie moim poczynaniom. Ze zgroza rzucialam sier ponownie na ratunek. Trudno, niech ten maly juz smierdzi czlowiekiem, ale kotom go nie zostawie!!! Ponownie wsadzilam go do gniazda, a on ponownie po chwili byl znow na ziemii. Poddalam sie. Trudno. Cala noc bede pilnowac. cdn.
-
Tak, odnosze podobne wrazenie. Na przyglad na wszystkich przyjeciach urodzinowych. Wystarczy ze raz powiesz - i jest wykonane. Zero sprzeciwu. Moze tu faktycznie dziala syndrom szkoly. Wlasnie. O szkole w tym temacie. Zauwazylam znamienna roznice w zachowaniu dzieci w polskij i angielskiej szkole. Co prawda polska szkole pamietam tylko z moich czasow ( byc moze teraz jest zupelnie inaczej ). Ale do rzeczy. Dajmy na to apel szkolny. Scenka z polskiej szkoly. Panie nauczycielki ( nie pomne na obecnosc rodzicow na sali ): - Malinowski cisza!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Kuzniecka siadaj wreszcie!!!!! Czwarta Be spokoj, bo wszyscy karnie zostaniecie po lekcjach!!! - Dzieci cisza!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Spokoj!!! Kozlowski, uwage masz murowana!!!!! I ty Zielinski tez!!!! - Komorowski po apaelu do dyrektora! Ja do Ciebie piaty raz krzyczec nie bede zebys siedzial na tylku i nie rzucal w Lewandowskiego! A w szkole Anastazji.... Sala wypelnia sie wszystkimi klasami, pani daje im 2 minuty na zajecie miejsc, poczym przedstawienie sie zaczyna. Pani kladzie palec na usta i dzieciaki milkna jak zaczarowane. W zyciu nie syszalam, zeby ktos podniosl na dzieci glos, ale tez nie widzialam zadnej niesubordynacji wsrod dzieci. Nie wiem czy tylko szkola mojej corki jest taka, czy to norma w tym kraju. A jak jest we Wloszech? Mysh, moze wiesz jak jest we Francji? Jestem ciekawa rowniez, czy w Polsce sie cos zmienilo, czy nadal panuje zasada: Nowickiiii Stul gebe!!!!!!!!!!!!!!!!!!! ?
-
Kuk, znalazlam takie informacje, wiec przytaczam w calosci, bo moze sie przydadza? Tez pomyslalam o skalniaku i oto prosze - o ironio moze na Twoim bagnistym gruncie swietnie uda sie skalniak?! Jedyne co, to juz sobie wyobrazam panow z taczkami pelnymi glazow i kamieni jadacych szeregiem przez wasze mieszkanie..... "Nawet rośliny lubiące wilgoć nie powinny "stać" w wodzie. Mój skalniak powstał dosłownie na gruzach - podczas remontów przeprowadzanych w domu sporo nazbierało się tego materiału. Doszedłem do wniosku, że zamiast tracić pieniądze na jego wywóz mogę potraktować go jako świetne podłoże pod skalniak. Po uformowaniu kilku pagórków przykryłem je ziemią zakupioną za zaoszczędzone pieniądze. Takie rozwiązanie ma jednak zarówno zalety jak i wady. Gruz pod spodem tworzy bardzo dobry drenaż i nadmiar wody szybko przesiąka w dół, co z pewnością sprzyja tym roślinom, które nie lubią nadmiernej wilgoci w podłożu. Zaletą jest także zupełna swoboda w kształtowaniu terenu. Poważną wadą jest to, że warstwa ziemi, którą przykryłem gruz jest stosunkowo cienka i podczas dłuższych okresów bez opadów deszczu mocno wysycha. Te rośliny, które trudniej znoszą brak wody trzeba wtedy podlewać. Taki okres suszy najgorzej znoszą nowe nasadzenia o słabo rozwiniętym układzie korzeniowym. Mając do dyspozycji starą glinę z dodatkiem piasku można potraktować ją jako surowiec. Glina taka charakteryzuje się dobrą przepuszczalnością i poprzez dodanie torfu, żwiru, kompostu lub drobnych kamieni można dopasować ją do rodzaju roślin, które mamy zamiar posadzić. Jeżeli ziemia w naszym ogrodzie jest zbita i gliniasta można ją spulchnić przez dodanie kompostu oraz piasku lub żwiru. Dodanie samego piasku tworzy z gliniastego podłoża, po jego wyschnięciu, twardą, zbitą skorupę, do której trudno nawet wbić łopatę, a woda zamiast wsiąkać w podłoże spływa po powierzchni."
-
ha ha, Kuk, masz racje - szkaluja cie podle, bo wyrwac peonie to nie lada sztuka. nawet taka 7-centymetrowa, co dopiero z ziemi wylazi. Sluchaj, a czy ty osobiscie za ten drenaz placilas, czy poprzedni lokatorzy? Jesli ty i masz jeszcze rachunki, to moze zapros te cudowna ekipe i pokaz im efekt ich pracy? A powtorze sie jeszcze - moze sprobuj z roslinami kochajacymi mokre podloze? Jakies trawy...? Teraz mozna je kupic w tylu cudownych odmianach i kolorach. A poza tym bylaby to cudna zemsta na sasiedzie z gory. Trawy kwitna :) I pyla :) I unosza sie do gory zamieniajac zycie astmatyka na pieterku w pieklo :) :) Jestem podla? Skad....
-
Myshko, a czy Ty jesteś pewna, że to jest modrzew? Mój modrzew od 30cm sadzonki przez 6 lat osiągnął akies 8 metrów wyskości. No i modrzew ma bardzo mięciutkie igiełki, takie pęczki jak mini pędzelki do golenia i chyba nie można się tym pokłuć. Ale może ty masz jakąś odmianę, której ja nie znam? Możesz zrobić mu zdjęcie? Chętnie bym go zobaczyła. Tak, iglaki są piękne, ale mają jedną wadę. Wyglądają tak samo o każdej porze roku. A jednak to rośliny liściaste nadają ogrodowi ten cudny wygląd, zmienną szatę, to dla nich oczekujemy wiosny, to e podziwiamy jesienią. Wczoraj otworzyliśmy sezon grilowy :) Lato uważam za rozoczęte. A teraz moja kolei na urąganie na służbę zdrowia. Zaczęło się niewinnie. Przy badaniach w 6-tym tygodniu lekarz zauważył, że do jednego z jąderek nacieka jakiś płyn i dał skierowanie do urologa. Tutaj wygląda to tak, że dostaje się dokument z numerem referencyjnym oraz hasło, dzwoni się do centrum umawiającego wizyty i powołując na te dane ustala termin. Tak też zrobiłam, termin umówiono szybko ( na 24 marca ) i wszystko wyglądało super. Dzień później dostałam od nich telefon, że osoba, która rezerwowała mi to spotkanie pomyliła się i zamiast do urologa ustawiła mi wizytę do pediatry. Bardzo przepraszają, termin ustalą i oddzwonią do mnie. Mam czekać na telefon. Czekałam spokojnie tydzień i nic. Dzwonię więc do nich pytam co jest??? ( na razie grzecznie ). Okazuje się, że nikt nie zamierzał do mnie oddzwonić, bo to trzeba wizytę samemu jeszcze raz ustalić, bo oni nie mogą przetransferować dokumentów między działami ( pediatra-urolog ). No, żeby was!!!!!! Trudno, z kamiennym ( póki co ) spokojem ustalam kolejną wizytę ( oczywiście już prawie 3 tygodnie później - na 13 kwietnia - od poprzednio wyznaczonej....wrrr ). Wszystko cacy. Dziękujemy i do zobaczenia. Oczywiscie wkrótce po tej rozmowie przychodzi list (a jakże! ) potwierdzający, że rozmawialiśmy i ustaliliśmy co następuje: wizyta do urologa na...19 maja!!!!!!!! Prawie zawału dostałam. Dzwonię ( już mniej spokojna i z deka warcząca ) i pytam o co do cholery chodzi. Chyba wiem na jaki termin się umawiałam! Miało być 13 kwietnia, a nie miesiąc później do diabła! A pani do mnie mówi spokojnie, ze ależ ja mam dwie wizyty ustalone! Jedną na 13 kwietnia też, jak najbardziej - do pediatry........ Myślałam, że spadnę z kanapy. Mówięc więc że to chyba jakieś nieporozumienie, bo do pediatry do ja miałam ustalone już na 24 marca, ale tę wizytę mi skasowano, bo nie tam miałam iść z dzieckiem tylko do urologa. A teraz się okazuje, że po wszystkich wyjaśnieniach jakaś pinda ponownie ustaliła wizytę do padiatry!!! AAAAAAAaaaaaaa!!!!!!!!!!!!!!! W efekcie wizyta u urologa przesunie mi się o ponad 1,5 miesiąca! Tu mi już nerwy puściły i wyżyłam się coś na temat niekompetenci pracujących tam osób. Pani wzięła ode mnie numer telefonu i obiecała sprawę zaraz zbadać i oddzwonić z wyjaśnieniami. Jest kolejny dzień... pani oczywiście nie zadzwoniła, więc dziś rozniosę ten szpital w proch. Mam nadzieję, że Maxowi nic poważnego nie dolega, ale nie jestem lekarzem. Nie wiem. A może? A może dziecko potrzebuje natychmiastowej operacji? A może każdy dzień zwłoki jest ryzykiem dla jego zdrowia czy życia? Tak, wiem, demonizuję, ale przecież te kobiety umawiające spotkania nie wiedzą na ile poważny jest przypadek i przez ich gapiostwo czy raczej głupotę mogą komuś wyrządzić straszną krzywdę. Ale jestem dziś nastawiona do walki, oh, dawno mnie tak nie poniosło.
-
Ja uwielbiam iglaki z dwóch powodów. Po pierwsze nie trzeba po nich grabić liści ( tu wyłazi mój leń... przyznaję się bez bicia ). Po drugie wyglądają cudnie otulone śniegiem. Ale ponieważ tym razem ogródek mam malusi to mogę sobie też pozwolić na liściaste, bo grabienia nie jest wiele :) W zeszłym roku otrzymałam od znajomych palmę.Posadziłam, przetrwala zimę, ma nowe liście, ale.... kompletnie mi właśnie nie pasuje do stylu ogrodu więc jej dni są policzone. Żalmi ją zamordować, więc pewnie przesadzę ją do donicy i pozwolę rosnąć gdzieś z dala od mojego ogrodu. Może w domu? No, zobaczę jeszcze. Poki co zachwycam się azaliami, które mi rozkwitają jedna po drugiej! No i z niepokojem oczekuję pierwszych owoców z czereśni.... Kuk, sądzę że Fisa ma rację. Może drenaż coś by dał? Albo utworzenie jakby naturalnego oczka wodnego, do którego ściekałaby woda gruntowa - ale tu też drenaż byłby potrzebny.